Najlepsze wzmacniacze słuchawkowe – część trzecia (R – Z)

RAAL VM-1a – $ 6500 (w USA)

    W 2019 pisałem recenzję słuchawek RAAL SR1a True Ribbon konstrukcji Aleksandara Radisavljevica, a w tamtym czasie była dla nich zalecana przede wszystkim przejściówka do łączenia z głośnikowymi wzmacniaczami, jako że słuchawkowe miały za mało mocy. Obecnie serbska firma (istniejąca od 1995, produkująca głównie głośniki) oferuje już własny wzmacniacz lampowy, dający oczywiście radę; skonstruowany głównie z myślą o ich słuchawkach wstęgowych, ale mogący też obsługiwać inne, będący zarazem przebiciem jakościowym wcześniej zaproponowanego tranzystorowego.
    Wzmacniacz ma imponującą baterię siedmiu lamp i może pracować (przełącznik) w trybach Ultralinear, Triode albo Pentode. Prócz tego jest zbalansowany i ma 24-krokowy potencjometr, może napędzać równocześnie dwie pary nauszników. Lampy to pojedyncza 6SN7 i sześć EL34, a waga urządzenia jest pokaźna, 13 kg – z których przy trybie pentodowym wynika 20 W mocy.
    Polska dystrybucja na razie nim nie dysponuje i są kłopoty z dostawami, ale amerykański HeadAmp zamówienia przyjmuje. Od siebie mogę napisać, że słuchawki RAAL SR1a grały z moim wzmacniaczem na poziomie szczytowym, żadne inne – ani obecne, ani dawne – nie grały sumarycznie piękniej. A że nie są bajońsko drogie (PLN 20 000), niosą najwięcej nadziei. Z zastrzeżeniem, że to nagłowne głośniki, hałas na cały dom.

Recenzja słuchawek: https://hifiphilosophy.com/recenzja-raal-sr1a-true-ribbon/?caly-artykul=1

 

Ray Samuels Emmeline II B-52 – $ 5350 (w 2006 roku)

    Wywodzący swe kwalifikacje z branży lotniczej, w której działał przez wiele lat, inżynier Ray Samuels prowadzi teraz swe na audiofili nakierowane produkcyjnie przedsiębiorstwo w mieście Skokie leżącym w stanie Illinois. Stamtąd liczna rodzina słuchawkowych wzmacniaczy, od przenośnych do bardzo dużych, a ten to dawny flagowiec, o czym najlepiej świadczy nazwa.
    Z osobną sekcją zasilania w koncepcji dual-mono i symetrycznej flagowy kiedyś wzmacniacz Samuelsa ma w górnej sekcji duży garnitur lampowy: 4 x 5687 (moc dla słuchawek), 2 x 12AX7 (sterujące) i 2 x 12AU7 (moc dla  przedwzmacniacza). Tej mocy dużo nie dawał, nie było potrzebujących jej słuchawek, a za to dawał jakość. We wnętrzu same markowe komponenty – selekcjonowane i parowane. Rozbudowana sekcja przedwzmacniacza jest w pełni funkcjonalna, a wyjścia słuchawkowe są dwa – symetryczne i niesymetryczne.
    Na rzecz słuchawek potrzebujących dużej mocy powstał później wraz z ich zaistnieniem osobny wzmacniacz tranzystorowy: Ray Samuels „The Dark Star”.

 

Riviera Labs – AIC10-Bal – € 12 800

    Wygląda na to, że popisowe wzmacniacze słuchawkowe wywodzą się często z Italii, ten kolejnym przykładem. Przykładem o schemacie organizacyjnym pokazanym już przez Pathosa – trzech współwłaścicieli, z których najważniejszym inżynier-projektant; w tym wypadku mający trzydziestoletni staż Luca Chiomenti.
    Firma powstała niedawno, w 2017, i przejawia duże ambicje, odnoszące się także do tytułowego wzmacniacza słuchawkowego Riviera Labs – AIC10-Bal. Jednopudełkowego i mocnego, mającego nawet złącza dla kolumn, ale deklaratywnie słuchawkowego i zgodnie z nazwą zbalansowanego. Zdolnego oddać 2 x 10 W mocy przez złącza 4-pin lub duży jack; sygnału rodzącego się w konstrukcji klasy A bez sprzężenia zwrotnego i hybrydowej. W stopniu wysterowania mającego pojedynczą ECC82, w sektorze mocy tranzystory MOS-FET. Szczególną cechą wyjątkowe dopasowanie brzmienia do specyficznych właściwości ludzkiego słuchu, a więc podchodzenie do sprawy od strony dobrostanu odbiory, a nie wygody dostawcy.

 

Rogue Audio HA-5 – PLN 16 000

    Amerykańskie Rogue Audio to jedna z firm nowszego chowu, dla których zawołaniem w dobie zalewu drożyzny stało się: „Dajemy to co najlepsze za możliwie najtaniej!” Takie firmy częstokroć opracowują małe urządzenia, a Rogue Audio niemałe. Z Krainy Wielkich Jezior przychodzi od nich wiele wzmacniaczy, a słuchawkowy też jest duży i waży 8,62 kg. Oferuje zbalansowanie i wyjścia słuchawkowe 1 x 4-pin, 2 x 3-pin oraz 2 x jack 6,35 mm, ma trzy wstępne poziomy wzmocnienia (3/12/16 dB) i sterujące lampy 2 x 12AU7/ECC82. Znacznikiem wysokiej jakości potencjometr krokowy, a przedwzmacniacz gramofonowy stanowi opcję. Jest pilot, jest porządek, jest ładna obudowa z aluminiowym panelem przednim. A nade wszystko jest brzmienie pasujące do ceny oraz potencjał wzmocnienia zdolny śpiewająco napędzić nawet bardzo trudne słuchawki.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-rogue-audio-ha-5/?caly-artykul=1

 

RudiStor RP1000 Dual Mono – € 10 000 (2006)

    Włoska manufaktura z Triestu – własność Rudiego Stora – czas jakiś temu przestała istnieć. Cóż, życie przynosi i takie zmiany – wbrew drgnieniom własnej duszy musimy się z nimi godzić. Pozostało wspomnienie wielu słuchawkowych wzmacniaczy, w tym szczytowego RP1000 Dual Mono; o ile mi wiadomo, powstałego w ilości zaledwie trzech sztuk. Na zdjęciach wygląda imponująco; Tyll Hertsens w 2006 pisał o nim w relacji ze słuchawkowego zlotu:
    „Z Włoch dr Rudi Stor z firmy o trafnej nazwie RudiStor pokazał swój imponujący wzmacniacz słuchawkowy RP1000. Ten masywny, hybrydowy, w pełni zbalansowany wzmacniacz wykorzystuje lampy 12AU7 wraz z półprzewodnikowym stopniem wyjściowym. Zewnętrzny zasilacz to ekranowany generator prądu stałego. Co niezwykłe, użytkownicy mogą ustawić polaryzację lamp za pomocą wbudowanych mierników cyfrowych – to bardzo miły akcent. Cena wynosi 10 000 EUR (12 000 dolarów).”

 

RudiStor Coriolan – € 9500 (2007)

    Pod koniec 2007 roku ten sam konstruktor Rudi Stor przedstawił dzielony wzmacniacz dla elektrostatów, biorący nazwę od przydomka Coriolan, noszonego przez legendarnego wodza rzymskiego Gnejusza Marcjusza, zdobywcy Corioli. (Shakespeare poświęcił tej postaci sztukę.) Wobec zniknięcia firmy i jej strony internetowej niczego bliższego poza ceną i zdjęciem nie mogę przedłożyć; wzmacniacz powstał w bardzo małej ilości pod wcześniej złożone zamówienia i już w połowie 2008 nie był dostępny. Szkoda, bo prezentował się pięknie, cały obstawiony lampami.

 

Schiit Ragnarok – PLN 10 000 (2016)

    Dwa słowa o firmie Schiit. Powstała w 2010, jest amerykańska i jest z Kalifornii. Założyli ją Jason Stoddard (pracujący wcześniej dla Sumo) oraz Mike Moffat, (pracujący kiedyś dla Thety). Filozofia założycielska była taka, że wyroby mają być ponad normę wysokiej jakości i poniżej normy tanie, a przy tym odporne na zdarzenia losowe i wraz z tym opatrzone pięcioletnią gwarancją. Odnośnie samego dźwięku bazujące na łączeniu brzmieniowego piękna wzmacniaczy lampowych klasy A z mocą i brakiem zniekształceń technologii push-pull. Poza tym miały to być wyroby skierowane do obsługi słuchawek, „ponieważ czasy kolumn wielkości lodówek już minęły”. Tej filozofii Schiit nie pozostał wierny, produkuje teraz kolumnowe wzmacniacze. Produkuje też duże przetworniki, ale wzmacniacze słuchawkowe, od których rozpoczynał, produkuje wciąż małe i tanie. Niemniej po drodze przytrafił mu się duży, a ściślej przytrafiła integra łącząca napędzanie słuchawek i głośników. Wciąż jest oferowana, obecnie jako Ragnarok II ($1500), a pierwszą wersję testowałem i okazała się pasująca do swego poziomu cenowego dziesięciu tysięcy złotych. Lepiej napędzająca słuchawki niż głośniki, ale te ostatnie też dobrze, odznaczająca się brakiem lamp w stopniu wejścia, co dla Schiita było typowe; wyposażona za to w innowacyjny układ Ciclotrone, łączący zalety klasy A i lampowego stylu z pracą w domenie tranzystorowej. Nie był to wzmacniacz z samego topu (obecnej wersji nie znam), ale że klasy wysokiej, to pozostaje poza sporem.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-schiit-ragnarok/?caly-artykul=1

 

Sennheiser HEV90 Orpheus – PLN 50 000 (w kraju producenta DM 30 000) jako komplet ze słuchawkami, rok 1991)

 

 

    Jeżeli coś w słuchawkowym audio jest prawdziwą legendą i pochodzi z samego szczytu jakościowych osiągów, to z całą pewnością zestaw Sennheiser HEV90/HE90. Powstały A.D. 1991 na cześć założyciela firmy, profesora Fritza Sennheisera, pomimo znikomej ilości kilkuset zaledwie sztuk zawojował świat. Do żadnych słuchawek nie przylgnęła tej rangi fama jakościowa, do żadnych nie podchodzono z taką estymą. Do żadnego słuchawkowego wzmacniacza także. A trzeba też nadmienić, że żaden słuchawkowy zestaw nie tylko nie brzmiał tak pięknie, ale też się tak efektownie nie prezentował.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/w-krainie-topowych-elektrostatow-konfrontacja-staxa-omegi-ii-z-sennheiserem-orpheusem/?caly-artykul=1

 

Sennheiser HE 1 – € 59 500

    Dwadzieścia pięć lat po premierze pierwszego pojawił się Orpheus II, lecz oficjalnie nie tak nazwany, a opatrzony niebudzącą skojarzeń sygnaturą HE 1. Wystarczał jednak rzut oka na urządzenie i cenę, by mieć momentalnie pewność bezpośredniego nawiązania. Ponowiona eksplozja luksusu, tym razem osadzona w kararyjskim marmurze zamiast w drzewie i chromach, ze słuchawkami elektrostatycznymi o unikalnej konstrukcji: jako że jeszcze takich nie było, żeby miały wbudowane tranzystory MOS-FET pełniące rolę wzmacniacza w klasie A. Oprawiony marmurem moduł z ośmioma wysuwającymi się majestatycznie po włączeniu lampami ECC83 stopnia wejścia okazał się bowiem połowiczny – żadnych innych słuchawek napędzić niezdolny i dlatego z tymi zespolony kablem na stałe. Podobnie te słuchawki nie pójdą z innym wzmacniaczem, nawet ich odpiąć nie można –  Sennheiser HE 1 to funkcjonalny monolit z wbudowanym przetwornikiem na ośmiu kościach SABRE ES9018. Słuchałem go kilkukrotnie w dużych odstępach czasowych, coś chyba w nim udoskonalono, bo za ostatnim razem brzmiał najbardziej imponująco – porażająco nawet.

Relacja z warszawskiej premiery: https://hifiphilosophy.com/relacja-premiera-systemu/?caly-artykul=1

 

Sennheiser HDV 820 – $ 2400

   W porównaniu do obu referencyjnych wzmacniaczy mających napędzać elektrostaty (dawnego i obecnego), sennheiserowski wzmacniacz z przetwornikiem dla pozostałych słuchawek prezentuje się raczej skromnie. Niemniej jest to urządzenie któremu dano elegancką szatę i dźwięk sprzedające taki, że czuć połechtywanie najwyższą klasą brzmienia, czuć także podobieństwo do dużo droższych urządzeń od angielskiego dCS. Czuć zatem ten szczególny, podrasowany echem pietyzm przydawany dźwiękom oraz najwyższą szczegółowość, zwłaszcza kiedy flagowe słuchawki dynamiczne Sennheisera (HD 800, HD800S i HD820) podeprzeć wyższego niż ich własny gatunku okablowaniem oraz sam wzmacniacz okablować dobrym kablem zasilającym oraz dobrym cyfrowym, jeszcze na koniec mu podłożyć dobrej jakości antywibrację.
    Kość ESS SABRE32 w przetworniku, aż cztery wyjścia słuchawkowe (z przewagą zbalansowanych), dopasowanie do impedancji, wzmocnienie w klasie D, zasilacz impulsowy, waga 2,25 kg.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-sennheiser-hdv-820/?caly-artykul=1  

 

Singlepower ES-1 i 2 – $ 18 000 (2006)

 

    Z działającą onegdaj w Denver, USA firmą Singlepower, własnością inżyniera Michaiła Rotenberga, wiąże się smutna historia. Postrzegana w pierwszych latach po 2002 roku za dostawcę najlepszych i coraz lepszych słuchawkowych wzmacniaczy, po 2006 wyparowała wraz z pozyskanymi z przedpłat pieniędzmi. Niemniej ich Singlepowery ES-1 i ES-2 to czołowe do dziś urządzenia – jedne z najdoskonalszych w historii wzmacniaczy dla elektrostatów.
– I żadna finansowa chryja nie może tego zmienić.  

 

Singlepower SDS-XLR – $ 15 500 (2005); $ 62 000 (2022)  

    Dwie lampy 6SN7 i cztery mocy 6BG4 (albo inne podobne) ponad potężną obudową o ozdobionych trzema wykuszami narożach. Obudową stojącą na identycznej drugiej, we wnętrzu której osobny segment zasilania z ogromnym toroidem i potężnymi kondensatorami. Oto rozpoznawalny z daleka wygląd SDS-XLR – najlepszego wzmacniacza słuchawkowego Singlepowera dla słuchawek innych niż elektrostaty.

   Wzmacniacz zaistniał w 2005 roku i rozbudził wielkie emocje, szczególnie polecano go ze słuchawkami Sony MDR-R10 i Sony Qualia w okablowaniu symetrycznym. Powstało bardzo niewiele egzemplarzy, prawdopodobnie tylko kilka, a dzisiaj chiński portal sprzedający sprzęt z drugiej ręki oferuje ten wzmacniacz za sześćdziesiąt dwa tysiące dolarów !!!

 

SoundArt Ragtime – PLN 6500 (2006)

    Ten polski wzmacniacz słuchawkowy zaistniał bodaj jedynie w recenzji red. Macieja Stryjeckiego z „HiFi i muzyki” nr 03-2006 oraz dorobił się jednego właściciela mieszkającego w Zakopanem, a może nawet dwóch? Cena wynosiła bardzo pokaźne wówczas 6,5 tys. PLN, sama konstrukcja była hybrydowa i miała duże gabaryty. Hybrydowa, z czterema lampami ECC83 i wyjściem tranzystorowym, gromko w recenzji była chwalona za dźwięk „jak żywy” – i tyle. Udało się odnaleźć jedno zdjęcie.

 

SPL Phonitor I i II – PLN 6300 (2016)

Dwa pokolenia Phonitorów, a teraz oferowane jest trzecie. Ale już z wbudowanym przetwornikiem, natomiast w sekcji wzmacniacza zubożone. Dlatego te dwa pierwsze trzeba traktować z większą estymą, zwłaszcza że miały na pokładach unikalne zestawy elektronicznej obróbki dźwięku. Pozwalającej wielozakresowo mieszać kanały, także poszerzać scenę – i w ogóle istne cuda mogły wyprawiać z dźwiękim, łącznie ze zmianą kąta odchylania wirtualnych w słuchawkach kolumn.
    Obydwa starsze Phonitory wywarły na mnie świetne wrażenie, a obecnego nie słuchałem. Trzeba tylko pamiętać, gdyby ktoś chciał nabywać, że wymagają wysokiej klasy źródeł o bardzo muzykalnym dźwięku. Inaczej będzie za sucho i zbyt technicznie, ale przy takich źródłach – rewelacja! Tym bardziej atrakcyjna była cena.

 

Stax SRM-T2 – około ¥ 500 000 (1993)

    Za nami omówienia kilku wzmacniaczy elitarnych w sensie absolutnego topu. Takim były te z obu zestawów Orpheus, takimi pochodzące od MSB, Angstrom i Aries Cerat. Takimi te od RudiStor i EAR V12, podobnie Fostex HP-V8 i kilka innych konstrukcji. Przed nami jeszcze parę takich, a ten też członkiem grupy szczytowej. Z osobną sekcją zasilania potężny Stax SRM-T2 na czterech lampach mocy EL-34 i czterech sterujących 7308 (E188CC) został wyposażony w wejścia sygnału XLR i RCA oraz dwa 5-pinowe wyjścia na słuchawki. Wnętrze wypełnia obwód o niespotykanej zgoła złożoności, którego mimo licznych podejmowanych prób amatorom z przedziału DIY nie udało się zrekonstruować. Można zrozumieć te ich próby, albowiem oryginał powstał w zaledwie pięćdziesięciu egzemplarzach, jako dedykowany słuchawkom Stax SR-Ω, których powstały 542 sztuki. Poważna zatem dysproporcja, ale Stax oferował tańsze wzmacniacze, z tego wynikająca. Firma na tym wzmacniaczu i tych słuchawkach mocno się przejechała, przypłacając rzecz aż chwilowym bankructwem. Lecz szczerze mówiąc nie rozumiem, dlaczego doszło do tego, ponieważ zarówno ten wzmacniacz, jak i z kompletu dlań słuchawki, to wzory jakościowego kunsztu. Żadne nauszne głośniki nie były i nie są lepsze od tych pamiętnych Stax-Ω w oprawach magnezowych, najwyżej mogą być równie dobre i mieć odmienny styl. Podobnie żaden wzmacniacz nie był lepszy od tego, a teraz jest on kosztującym majątek rarytasem na rynku kolekcjonerskim – zdobycie którego graniczy z cudem. Mimo to jedna sztuka u nas w kraju, mimo to go słuchałem.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/najlepsze-sluchawkowe-systemy-elektrostatyczne-porownanie/?caly-artykul=1   

 

Sugden HA-4 Masterclass – PLN 8100

Sugden_Masterclass_HA_4_002_HiFi Philosophy

    Z założenia miały tu występować same wzmacniacze kosztujące powyżej 10 tys. PLN, ale kiedy któregoś dobrze poznałem i uważam, że mimo niższej powinien, to w zestawieniu ląduje. Ten niewątpliwie należy do takich, albowiem jest to jeden z najbardziej udanych wzmacniaczy tranzystorowych nie kosztujących majątku – dźwięk dający jakością równy nawet droższym od niego lampowym.

    Powyższe nie jest zaskoczeniem, to audiofilska historia w pigułce i w działaniu. Pierwszy wzmacniacz tranzystorowy w klasie A z oznakowaniem Si402 wyprodukował właśnie Sugden i było to w 1967. Stanowił wersję próbną, poprzedzającą o rok późniejszy komercyjny model A21 – pierwszy nowego wzoru, zupełnie wolny od brzmieniowych wad w postaci zbyt oschłego, nieprzyjemnego dźwięku. Który to A21 okazał się schodzić niczym amunicja na wojnie, a przy tym miał słuchawkowe gniazdo, zwiastujące rychłe nadejście rozkwitu słuchawkowych czasów.

    Sugden HA-4 Masterclass znakomicie nawiązuje do tamtego przełomu – osobom lubiącym muzykę jednocześnie głęboko osadzoną w melodyjności i jadącą na dynamice mogę go z ręką na sercu polecić.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-sugden-masterclass-ha-4/?caly-artykul=1

 

Synthesis ROMA 41 DC+ – PLN 11 000

    Lampowy wzmacniacz słuchawkowy z przedziału high-end w klasie A o mocy 2 W na kanał. Hybryda z dwiema lampami ECL82 i opatentowanym systemem zgodności impedancji. Posiada dwa wejścia cyfrowe (optyczne i USB) oprócz pojedynczego analogowego RCA, a wyjście słuchawkowe jedno – przez duży jack 6,35 mm. Waga to 6 kg, obudowa z elementami drewna dostępna w wielu kolorach. Za zaistnienim stoi włoska marka Synthesis Art in Music®, działająca od 1992 roku. Jest polski dystrybutor, ale wzmacniacza nie poznałem.

 

T+A HA 200 –  PLN 32 900

   Ten wzmacniacz połączony z przetwornikiem zdradza niemałe podobieństwo do obu Phonitorów. Ale czy jest ono tylko powierzchowne, tego nie umiem powiedzieć. Niemniej brzmienia też dość podobne, mimo cen tak odmiennych, a powstał ten HA 200 jako dedykowany słuchawkom T+A Solitaire P, które to słuchawki są świetne. Świetne, ale planarne, potrzebujące dużej siły napędu – i taką ten wzmacniacz daje; tym niemniej okazało się, że nie pogardzą te Solitaire jeszcze większą – dopiero z taką grają na sto procent. Wzmacniacz jest symetryczny, ma mnóstwo regulacji odnośnie obu sekcji, cały opakowany został w aluminium i waży 6,5 kg.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-ta-solitaire-p-ha200/?caly-artykul=1

 

TEAC UD-701N – $ 4000

 

    Odtwarzacz sieciowy, przetwornik i wzmacniacz słuchawkowy w jednym. Można powiedzieć. kolejny. Składowa wzmacniacza nie jest w nim jednak na odczepkę, tylko stanowi starannie opracowaną sekcję zbalansowanego obwodu dual-mono z czterema aż toroidami i własnym wirtualnym uziemieniem (nazywanym zbalansowaną aktywną masą). Ogólnie nowoczesny kombajn czytający wszystkie rodzaje plików, nawiązujący wyglądem i techniką do rozwiązań profesjonalnych. Pochodzący od tokijskiej firmy powstałej w 1953 roku, bez cienia wątpliwości współtworzącej na przestrzeni wielu dekad swego istnienia rdzeń jakościowo-techniczny branży audio. Słuchać tego TEAC nie miałem okazji.

 

TRAFOMATIC Audio HEAD 2 – $ 3200

    Serbska firma z Mladenovacu ogłasza wszem i wobec, że przełamuje standardy i nie trzyma się reguł, tylko wszelkimi sposobami dąży do najwyższej doskonałości brzmieniowej. Nie omieszkuje przy tym dodać, że na jej zespół składają się przede wszystkim aktywni muzycy, a nie grono zamkniętych w swoim technicznym światku inżynierów – i właśnie dlatego tak się dzieje.

    Czy prawda to, czy tylko marketingowy spicz, tego bez bezpośredniego kontaktu z dokonaniami nie umiem ocenić, w każdym razie ich wzmacniacz słuchawkowy push-pull w klasie A o wadze 10 kg stanowić ma dobry przykład tego rodzaju działalności. W nim lampy 2 x 6N30P i 2 x ECC88, wejścia symetryczne i niesymetryczne, moc wyjściowa 2 W/50 Ω poprzez słuchawkowe gniazda 4-pin i duży jack. (W sumie wszystko normalnie, nie żaden latający dywan.) Pancerna obudowa – srebrna albo czarna – przejawia efektowny design w oparciu o symetrię, kolorystyczne kontrasty i porządek rozmieszczeń. Bazą technika lamowa, celem muzyczna nirwana. – Kto wie, może się uda, już udało? Wzmacniacz wygląda na udany i budzi przyjemne skojarzenia, natomiast brzmienia nie poznałem, okazja się nie trafiła.

 

TRAFOMATIC Audio Primavera – $ 15 000

    W 2020 roku Trafomatic poszedł na całość jak chodzi o słuchawki i kopnął rynek super wzmacniaczem słuchawkowym Primavera. Pięć razy droższym od starszego i z lampami na wierzchu – po jednej 6S45P i SV 811-10 w kanale. Że Primavera znaczy wiosna, mogę napisać, że słuchawkowa wiosna od Trafomatic wg ich wyliczenia odznacza się bezpośrednim sprzęgnięciem stopni, zastosowaniem anodowych filtrów z dławikami Mundorf MLytic HV, pełną separacją transformatorów i brakiem sprzężenia zwrotnego.
    Wzmacniacz wygląda jak coś za gruby plik dolarów, który faktycznie przychodzi zań zapłacić – pyszni się lampowym świeceniem, też na froncie świecącym wychyłowymi wskaźnikiem wysterowania, trzema wyjściami słuchawkowymi (2 x 3-pin, 4-pin i duży jack) oraz dużymi pokrętłami potencjometru i dopasowania impedancji. Piękna rzecz, można powiedzieć. A maksymalna moc wyjściowa to 9 W/50 Ω, podobnie jak ten dolarowy plik gruba.

 

Trilogy Audio 933 – PLN 12 000

    Opisywany przeze mnie w 2014 brytyjski wzmacniacz słuchawkowy Trilogy 933 kosztował wtedy dwanaście tysięcy i był flagowym swojej firmy. Z oddzielną sekcją zasilania, tranzystorowy ale zdradzający duże podobieństwo do brzmienia lamp i jednocześnie oferujący bardzo dobrą dynamikę, stanowił dzieło autorskie inżyniera Nica Poulsona, przed założeniem własnej firmy (1992) pracującego dla BBC. Wzmacniacz był krótko mówiąc świetny; a był, ponieważ stał się przeszłością. Najdalej w roku zeszłym miał się zjawić następca, lecz wciąż go nie ma – co wiadomością podwójnie smutną, bo teraz nie ma dwóch.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-trilogy-933/?caly-artykul=1

 

Trilogy Audio H1 – PLN 25 000 (2017)

    Jak nieraz u producentów słuchawkowych wzmacniaczy bywa przedstawiają topowe konstrukcje dwóch rodzajów – jedną dla słuchawek dynamicznych i planarnych, drugą dla elektrostatów. Nie inaczej w przypadku Trilogy, którego popisowy wzmacniacz dla słuchawek elektrostatycznych otrzymał mało poetycką nazwę H1, ale był za to lampowy i założony jako wybitny.
    Ponownie trzeba napisać „był”, jako że i on stanowi przeszłość, ale dwa razy zdążyłem go zrecenzować: za pierwszym razem solo, za drugim w konfrontacji do flagowego współczesnego wzmacniacza Staksa, od którego okazał się lepszy. A przy tym dziwnie łasy na kładzenie na (a nie pod nóżki) krążków kwarcowych od Acoustic Revive, czyli na coś prościuteńko z rewiru Audiovoodoo, na które to zjawisko wielu ma uczulenie, co mnie nic a nic nie obchodzi.
    Powiecie – a dlaczego? A na przykład dlatego, że jak przed kimś położę pierwiastki chemiczne z których składa się  człowiek, to jasnym będzie, że z tego po zmieszaniu myśl rozumna się nie wyłoni. A jednak tak się dzieje w nas i na naszych oczach, co jeszcze jednym dowodem na to, że próby racjonalnego wyjaśniania świata przy pomocy zdrowego rozsądku są bez wyjątku skazane na całkowitą porażkę. Dlatego kiedy ktoś się śmieje z tego, że coś jest niezrozumiałe, to śmieje się z samego siebie, a nie z czyjejś głupoty. Co oczywiście nie oznacza, że zdrowy rozsądek na nic, a każde audiofilskie voodoo to pożyteczna działalność. Sprawdzenie musi być metodą rozstrzygania tych sporów, co pozostaje w zupełnej niezależności od tego, że do wyjaśniania Przyrody w znaczeniu fundamentalnym filozofia zdrowego rozsądku zupełnie się nie nadaje. Z tego właśnie powodu wykładowcy fizyki pierwszy rok poświęcają na wybijanie studentom z głowy tego panoszącego się zabobonu.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-trilogy-spd-h1/?caly-artykul=1

Porównanie: https://hifiphilosophy.com/recenzja-stax-srm-t8000-vs-trilogy-audio-h1/?caly-artykul=1

 

Tsakiridis Achilles – € 2490

    Formalnie to monobloki na lampach 300B lub 2A3, lecz idealne dla słuchawek typu HEDDphone, AKG K1000, HiFiMAN Susvara, RAAL, T+A albo Abyss AB-1266. Zapinamy przejściówkę lub pasujący do głośnikowych odczepów słuchawkowy kabel i możemy się cieszyć jakością z klasycznych dużych triod – a jest to jakość warta grzechu. W tym wypadku cieszyć będziemy się podwójnie, jako że cena zaskakująco niska (choć potrzebny będzie przedwzmacniacz, czyli na dwóch i pół tysiącach euro się nie skończy). Sprzęt jest dostępny w Polsce za 8900 PLN, a pochodzi od firmy powstałej jeszcze w 1987 roku; firmy, co dzisiaj rzadkie, nie szukającej przede wszystkim rozgłosu.

 

Ultrasone Volcano – € 19 000

    Bawarskie Ultrasone powstało w 1991 za sprawą Michaela Koeniga i jego współpracowników. Początkowo działało Tudzing, obecnie Wielenbach. Produkcja, zrazu niepozorna, kręciła się wokół średniej jakości – dopiero w 2004 rozbłysła supernową ekskluzywnych słuchawek Edition7. Te kosztowały bardzo słono, zwłaszcza jak na ówczesne czasy, lecz mimo to zrobiły karierę światową – bardzo na forach i w całej branży było o nich głośno. Mam te słuchawki w wersji przypomnieniowo-rocznicowej Tribute7, dlatego marka Ultrasone nie jest mi obojętna.

    Firma długo radziła sobie bez słuchawkowych wzmacniaczy, aż w 2020-tym ponownie odpalono Grubą Bertę wzmacniaczem o nazwie Wulkan. Ile kosztuje widać u góry, ile jest wart użytkowo tego nie wiem, nie miałem okazji sprawdzić. Lecz sam producent utrzymuje, że jest najlepszy na świecie. Dorzuca do tego wieczystą gwarancję i enigmatyczny komunikat, że cena dziewiętnastu tysięcy euro to dopiero początek – po skontaktowaniu się z nimi dojdzie do wspólnych ustaleń odnośnie konfiguracji docelowej; w domyśle – o ile będzie drożej.

    Wygląd jest minimalistyczny i nie imponuje rozmiarem. Na przodzie obudowy na 270 mm szerokiej i 350 głębokiej widnieje tylko włącznik, potencjometr i trzy słuchawkowe gniazda (4-pin XLR, Pentaconn i duży jack). We wnętrzu średnich rozmiarów trafo i cztery lampy – dwie niewielkie i dwie całkiem małe. Skąd zatem aż tyle jakości? Może będzie okazja sprawdzić. Póki co cudze testy bardzo donośnie chwalą.

 

Vinnie Rossi LIO – $ 5375

    W aluminiowej obudowie można było umieszczać różne moduły: przetwornika, przedwzmacniacza, wzmacniacza, słuchawkowego wzmacniacza albo gramofonowego przedwzmacniacza. Osobliwością niezależne od sieci zasilanie, oparte o baterię wysokopojemnościowych kondensatorów. Na rzecz poprawy brzmienia pracował też stopień lampowy oparty na dwóch triodach ECC88 i potencjometr krokowy, a wyjście słuchawkowe można było obstalowywać jako symetryczny 4-pin bądź duży jack.
    Data powstania firmy i tego jej pierwszego urządzenia to 2015, kraj pochodzenia USA – nie ma kontynuacji, umarło. Co dziwne, bo recenzje bardzo chwaliły, a zasilanie bateryjne musiało dawać klasę. Obecnie firma z Worcester w stanie Massachusetts ogranicza się do referencyjnego przedwzmacniacza, integry i końcówki mocy; pięknie wyglądających urządzeń, ale słuchawkowego wzmacniacza pomiędzy nimi brak. 

 

VIVA Egoista 845 – € 13 800

    W 1996 bracia Amedeo i Giampietro Schembri założyli w Wenecji firmę produkującą sprzęt audio; specjalizującą się we wzmacniaczach, także tych słuchawkowych. Trzecią ważną postacią Alessandro Costanzia di Costigliole – konsultant projektowy, czwartą Marco Peverati – muzyk i główny inżynier zarazem. Ważne też powiązania z Łotwą, by móc korzystać ze wsparcia rozwojowego Unii Europejskiej – to w Rydze a nie we Włoszech lokuje się obecnie oficjalna siedziba firmy. Lecz zawiłości biznesowe mniej nas tu interesują, ważne że VIVA Audio dostarcza trzy wzorcowe słuchawkowe wzmacniacze: dwa dla słuchawek planarnych i dynamicznych, jeden dla elektrostatów.

    Potężna VIVA Egoista 845 na lapach mocy wskazanych w nazwie, a w takim razie dużych triodach nowszego wzoru (rok wprowadzenia 1932) i dysponujących zwiększoną mocą – wywiera niemałe wrażenie zarówno wyglądem, jak i możliwościami. Moc aż 15 W w kanale pozwala jej wysterować każde jedne słuchawki i łączy się z brzmieniowym stylem skrótowo opisywanym jako realizm i neutralność.
   Słuchałem tego wzmacniacza na AVS ze słuchawkami HiFiMAN Susvara i odniosłem wrażenie, że nie bardzo do siebie pasują. Niemniej sam wzmacniacz (podobnie jak słuchawki) to projekt ceniony i chwalony, jednoczący w awangardowej bryle odważny design z potęgą rzadko stosowanych do napędzania słuchawek lamp. Maszyna kosztuje niestety słono, lecz w zamian wiele obiecuje. Lampy sprzedażowe ma jednak dosyć liche: 1 x 6N1P i 1 x 6SN7 GTB od Electro-Harmonix; tej samej marki parę 5U4G; oraz 2 x 845 – te sygnowane jako TAD, pochodzące zapewne od Psvane. Mimo to bas słuchający oceniają jako „potworny”, choć sam tej potworności nie usłyszałem. Lecz co to za słuchanie parę minut na AVS? – To się prawie nie liczy.
    Włoski basowy potwór waży 30 kg, transformatory i okablowanie ma podobno bardzo specjalne, sam schemat konstrukcyjny dual-mono. Brzmieniowe rezultaty twórcy wg zapewnień testują porównując przywoływany nimi świat nagraniowy z dźwiękiem oryginalnych skrzypiec Stradivariusa, i przy okazji nadmieniają, że lamp lepiej nie wymieniać, ponieważ przez nich zastosowane idealnie pasują do całości konstrukcji. Być może … – będziesz zmuszony w tej sytuacji sam rozstrzygać, drogi nabywco drogiej rzeczy, czy warto kupić triody mocy Elroga albo oryginalne RCA, czy warto prostowniki Takatsuki albo Emission Labs, także czy warto szlachetniej brzmiące małe triody? Bo może – kto wie? – z lamowymi zamiennikami o lepszych rodowodach prawdziwy Stradivarius jeszcze się trochę przybliży[1].  

 

VIVA Egoista 2A3 – € 9600

    Komu nie w smak dynamiczny i niezwykle szczegółowy, lecz w neutralnej manierze utrzymany styl lamp 845, ten od wytwórni VIVA Audio jako alternatywę dostanie ich VIVA Egoista 2A3. Nazwa wszystko tłumaczy, a wygląd jest podobny, cena natomiast niższa. Za o cztery tysiące mniej jednoeurowych monet nie dostaniemy już tak awangardowego wzornictwa i tylu kilogramów aparatury, za to bogatsze brzmienie. Jako że lampy 2A3 to wprawdzie dynamika słabsza, ale mocniejsze czarowanie. Dłużej podtrzymywane i bogatsze harmonicznie brzmienia, mocniej zaznaczający się koloryt, dźwiękowy dotyk bardziej przyjazny, tajemniczość bardziej wzmożona, melodyka z większą pieszczotą.
    Ten wzmacniacz waży „zaledwie” 19 kg, ale również jest wolny od negatywnego sprzężenia zwrotnego i też gra w czystej klasie A. Pracują w nim dwie rosyjskie sterujące małe triody 6C45Pi (ekwiwalentem Western Electric 437A) oraz dwie duże triody 2A3, te także od marki Sovtec. Jak wiele jest aktualnych alternatyw dla lamp 2A3, to wyliczyłem w artykule o wzmacniaczu Woo Audio WA33 z lampami Psvane Acme.  Sporo ich jest, aczkolwiek nie tak dużo jak dla 300B, ale bez obaw – 2A3 od Emission Labs spiszą się dużo lepiej od proponowanych tutaj Sovtec. 

 

VIVA STX – € 14 900

    Już opisując wzmacniacze MSB miałem sposobność napisać, że elektrostatyczne konstrukcje zwykły cenić się wyżej. Te najdroższe słuchawki, zarówno kiedyś jak i teraz, to najczęściej elektrostaty; też najdroższe słuchawkowe wzmacniacze powstały najczęściej dla nich. Przedkładany przez VIVA Audio nie stanowi zatem wyjątku, a potwierdzenie reguły. Pokrojem bardzo przypomina Egoista 2A3, korzysta bowiem z tej samej obudowy, ale przy pełnej obsadzie lamp, dla których w wierzchniej pokrywie wycięto sześć otworów. Używa przy tym mocniejszych triod 300B Psvane Acme, a oprócz nich po parze małych 6C45Pi i 6H30Pi Sovteca. Konfiguracja obwodu to single-ended triode; analogicznie jak u pozostałych słuchawkowych wzmacniaczy Vivy brak psującego dźwięk sprzężenia zwrotnego, a za to jest obecna poprawiająca go praca w klasie A.
    Wzmacniacz, podobnie jak dwa pozostałe, nie doczekał się wielu recenzji, a te, które napisano, nie stoją na najwyższym merytorycznym poziomie. Niemniej warto przytoczyć opinię kogoś miarodajnego – Pierre Paya, właściciel portalu https://www.casques-headphones.com/newpage autoryzuje osobistym autorytetem sugestię, w myśl której zestaw słuchawkowy złożony z przetwornika Meitner MA3, wzmacniacza VIVA STX oraz słuchawek HiFiMAN Shangri-LA Sr oferuje najlepsze słuchawkowe brzmienie jakie można uzyskać ze sprzętu produkowanego dzisiaj. Kto chciałby to zweryfikować, szukając potwierdzenia lub negacji, może umówiwszy się wcześniej odbyć wycieczkę do Lyonu, w którego centrum salon sprzedażowy Pierre′a.

Wells Audio Headtrip II Level II – $ 15 000

    Już w wersji nie samej najwyższej, tańszej o kilka tysięcy dolarów, to bodaj ten spośród wzmacniaczy dla słuchawek dynamicznych i planarnych, który obok własnego przerobionego oraz też poddanego gruntownym przeróbkom Cary CAD-300-SEI i EAR V12 najbardziej mi się podobał. W tamtych trzech, trzech lampowych, pracowały rozliczne lampy, niejednokrotnie będące gwiazdami opromienionymi historyczną sławą, podczas gdy produkt Jeffa Wellsa to nawet nie hybryda, to są wyłącznie tranzystory. To na ich chwałę jego brzmienie jest tak porażająco bezpośrednie, a jakby tego było mało porażająco też potężne. Moc 25 W przy 32 Ω i 1,8 W przy 600 Ω – takiej u innych nie znajdziecie. Przyczepę kempingową tą mocą można holować, a nie napędzać słuchawki. Wewnątrz wielki toroid i uszlachetniające brzmienie moduły Jacka Bybee, także kondensatory Rike PIO i Mundorfa, potencjometr krokowy Khozmo i rezystory Vishay “naked Z foil”. Sygnał wychodzi na słuchawki przez pozłacane przyłącza od Furutecha (pinowe i jackowe). Obwód jest single-ended i dual mono, urządzenie stoi na redukujących wibracje magnetycznych stopach, dzięki którym nie stoi a lewituje. Dostępna jest wersja jeszcze wyższa, złożona z przedwzmacniacza Wells Audio Commander II Level II i dwóch Headtrip II Level II jako monobloków. Cena takiego zestawienia to $ 40 000. Chętnie bym tego posłuchał.

Recenzja wersji trochę poniżej szczytowej Headtripa: https://hifiphilosophy.com/wells-audio-headtrip/?caly-artykul=1

 

Woo Audio WA5-LE – PLN 28 000

 

    Woo Audio nie jest z Chin tylko z Nowego Jorku. Produkuje wiele słuchawkowych wzmacniaczy – od małych do największych – zawsze lampowych. Ten należy oczywiście do dużych, jest nawet dwuczęściowy. Kablem o przemysłowym rodowodzie z nakrętkami przy złączach łączymy część zasilającą, nad którą wielkie prostowniki 274B, ze wzmacniaczem właściwym i jego równie okazałymi 300B mocy wyjściowej.

    W tej sytuacji klasyk klasyków – same te lampy oznaczają (i jeszcze sterujące 6SN7) wielką zabawę z podmianami na rzecz poprawy albo zmiany stylu brzmienia. Prostym sposobem optymalizacji sięgnięcie po Emission Labs, ale jest tyle innych możliwości, że aż duszno się robi. To jeden z tych wzmacniaczy, które chętnie polecam poszukującym najwyższej klasy. Jest także droższa wersja bez LE w sygnaturze, wzbogacona o wyjścia głośnikowe.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-woo-audio-wa5-le/?caly-artykul=1

 

Woo Audio WA33 – $ 15 000

 

   To model niedawno przeze mnie recenzowany, droższy od poprzedniego. Podobnie podzielony, to znaczy dwa segmenty, ale stojące zawsze na sobie, albowiem zespolone na stałe. Co ma zapewniać lepszy transfer mocy płynącej z zasilacza, który nie jest lampowy, może być zatem na tym spodzie. Na wierzchu, w sekcji właściwej wzmacniacza, cztery zamiast dwóch duże lampy mocy – klasyczne triody 2A3. Obwód ma topologię push-pull a nie single-ended, wymaga zatem jak najlepszego lamp mocy sparowania. W tej sytuacji dawne odpadają, nie znajdzie się ich sparowany kwartet. Nowych także jest mniejszy wybór niż 300B dla WA5, tym niemniej wybór spory. Moje wskazanie pada na 2A3 Emission Labs, nie znajdzie się dziś lepszych. Lecz sam producent proponuje jako najlepsze 2A3 od KR-Audio, czyli też pochodzące z Czech. Cóż, na nim spoczywa odpowiedzialność, nie mnie o tym decydować.
    Wzmacniacz ma wersję standardową, a wówczas nabywamy go za czterdzieści pięć tysięcy złotych z magazynu polskiego dystrybutora, ale można też sięgać po topową – z lepszymi lampami i podzespołami – a wówczas przyjdzie czekać na realizację obstalunku i trzeba będzie wyłożyć uwidocznione u góry $15 000 plus cło i podatek VAT.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-woo-audio-wa33/?caly-artykul=1

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-woo-audio-wa33-z-lampami-psvane-acme/?caly-artykul=1

 

Woo Audio WA234 MONO – PLN 99 990

    Bardzo nieliczne wzmacniacze dla słuchawek są w formie monobloków, ale się takie zdarzają i ten właśnie jest taki. Stanowi szczyt osiągnięć nowojorskiego producenta jak chodzi o dynamiczne i planarne; jego bardzo ciekawą cechą jest używanie trzech do wyboru już po zakupie typów lamp mocy. Tak – to nie na zasadzie, że obstalowujemy z tymi albo tamtymi, tylko wszystkie trzy typy jednocześnie pozostają na służbie pragnącego mieć wybór właściciela. Który zmieniając położenie wtykanej od góry dużej zwory, dopasowuje pracę monobloku do triody 300B albo 2A3, albo 45᾽. Trudno wyobrazić sobie lepszą sposobność porównywania ich brzmień, tyleż że u nas ani wzmacniacza nie ma, ani kolekcji lamp. To znaczy takiej, która by skupiała możliwie dużo najlepszych, by móc na przykład porównywać Takatsuki  i Elrog 300B z 2A3 od Emission Labs i KR-Audio.
    O brzmieniu tego Woo nie powiem ani słowa, na zdjęciach każdy widzi, że wygląda imponująco. Każdy monoblok nosi na sobie dużą triodę mocy, duży prostownik 274B/5U4G i sterującą 6SN7. Że suma ich to dual-mono i single-ended triode to całkiem oczywiste. Ciekawość pali, jak ta maszyna ma się do monobloków od Wells Audio i piramidy od MSB – ale można tylko zgadywać.

 

Woo Audio WES 2 – PLN 30 000

   Miernikiem szerokości oferty Woo fakt, że muszę uwzględnić czwarty wzmacniacz z tej stajni. Też oczywiście lampowy i dwuczęściowy, ale dla elektrostatów. Jego części są do stawiania na sobie, ale stać już na sobie nie muszą. Albowiem nie są zespolone na stałe, a dolna (zasilania) pozwala znaleźć się na spodzie nie dzięki temu, że  lamp nie ma, tylko dlatego, że dwie jej lampy prostownicze Gz34/5AR4 zorientowano płasko do przodu. Prostują prąd przemienny dla czterech EL34 mocy sterowanych przez cztery 6SL7. Lampowy garnitur uzupełniają dwa rozdzielacze fazowe 12AU7 skierowane na płask do tyłu. (Cóż za pomysł!) Konstrukcja w pełni zbalansowana, prądy podkładu dwóch 5-pinowych gniazd słuchawkowych dopasowano odpowiednio do słuchawek Stax (580V) i Sennheiser Orpheus (500V). Jak zawsze u wzmacniaczy Woo pancerna obudowa, cała ze świetnie obrobionego, pięknie prezentującego się aluminium. Suma dwóch części to waga 18, 2 kg, srebrne lub czarne wykończenie i duże gabaryty. Recenzje są wyłącznie pochwalne, liczne też pochwały użytkowników. Do Polski jak na razie poprzez oficjalny kanał dystrybucyjny żaden egzemplarz nie dotarł.

 

Yamamoto HA-02 – $ 975 (2006)

    To nie był drogi wzmacniacz – ale jak o nim było głośno! Dzieło cenionego projektanta urządzeń audio, Shigeki Yamamoto, w przypadku słuchawkowego wzmacniacza przybrało postać średniej wielkości 4,2 kg ważącego podłużnego pudełka, rzucającego się w oczy jaskrawą barwą wierzchniej pokrywy z drzewa wiśni impregnowanego żywicą lakową. Z której to pokrywy wystawał biały przycisk włącznika i dwie małe pentody Western Electric WE408A pod osłoną trzech złotych prętów; pentody wprowadzone w 1940-tym na potrzeby telekomunikacji, dające w tym wypadku wzmocnienie jednostopniowe bez sprzężenia zwrotnego. Moc wyjściowa 300 mW/50 Ω nie pozwalała na szaleństwa energetyczne z trudnymi słuchawkami, ale skutecznie broniła się lampową wydajnością, produkując z pojedynczego gniazda typu duży jack dźwięk przez recenzentów uznany za rewelację. Przez kilka lat pod adresem wzmacniacza słano nieustające zachwyty, a potem burza pochwał przycichła, ale i dziś mówi się o nim dobrze i jest dostępny z drugiej ręki jako coś niewątpliwie ciekawego.

 

                                                                     ——————————–

 

    W ten sposób z grubsza wyczerpałem temat – „z grubsza”, bo chociaż lista zawiera multum pozycji, jednak z pewnością nie jest kompletna. Nie mam ambicji encyklopedycznych, lecz gros wymienionych w tytule urządzeń udało się chyba przywołać. Chętnie się dowiem o innych, jeśli ktoś takie podsunie, albo sam o nich sobie przypomnę, jeśli pamięć pozwoli, ale już tutaj zgromadzone dają wyobrażenie o ilościowym zalewie najwyższej klasy takich konstrukcji, ilości wprost zdumiewającej. W porównaniu z ilością marek produkujących auta czy telewizory, zwłaszcza gdy brać pod uwagę mające czym się poszczycić, ilość producentów z najwyższych półek słuchawkowych wzmacniaczy to legion wobec drużyny. Zarazem świadczy to o tym, że stosunkowo łatwo taki wzmacniacz wyprodukować i nietrudno go sprzedać z zyskiem. Z drugiej strony przeważająca ilość tych, którzy produkcję zarzucili, każe myśleć, że jednak nie aż takie to proste.

[1] Około sześćset dotrwałych do naszych czasów skrzypiec nosi oryginalną sygnaturę pracowni sławnego lutnika z Cremony, ale prawdziwy, niemalże nie tykany przeróbkami Stradivarius ostał się tylko jeden. To Il Messia Stradivari (Mesjasz Stradivariusa) z 1716 roku, stanowiący własność Ashmolean Museum of Art and Archaeology; wystawiany w Oksfordzie, gdzie go można oglądać, posłuchać niestety nie. Niektórzy jako drugi przykład bliski pierwotnej doskonałości wskazują Stradivarius Lady Blunt z 1721 roku – skrzypce stanowiące onegdaj własność wnuczki Lorda Byrona, od której wzięły przydomek. To te, za które zapłacono dotąd najwięcej –  w 2011 roku  na londyńskiej aukcji anonimowy nabywca wylicytował je za 16 milionów dolarów.

–  I tyleśmy je widzieli.

8 komentarzy w “Najlepsze wzmacniacze słuchawkowe – część trzecia (R – Z)

  1. Michal Pastuszak pisze:

    Trafomatic ma jeszcze wyzszy model, szczytowy, Primavera:

    https://www.trafomaticaudio.com/products/primavera/

    Dla odmiany, u Wells Audio, podobno ich Dragon w najwyzszej wersji specyfikacyjnej III, ma co najmniej dorownywac jakoscia brzmienia Headtripowi, z ta roznica ze Dragon jest tylko do sluchawek, zatem kolumn juz nie napedzi.

    http://www.wellsaudio.com/dragon

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Ten lepszy Trafomatic mnie zmylił, ponieważ na stronie producenta jest nie na którymś skraju, a pomiędzy tańszymi. Dzięki jego polskiemu dystrybutorowi przypomniałem sobie o jeszcze innym cenionym słuchawkowym, o Art Audio Conductor.

  2. Piotr+Ryka pisze:

    Każda z części listy wzmacniaczy została uzupełniona o parę pozycji, apelujący o obecność niesłusznie pominiętych maszyn powinni zostać usatysfakcjonowani. Jednocześnie pragnę zaznaczyć, że żadna presja nie zmusi mnie do umieszczenia w wyliczeniu urządzenia, które nie w pełni na to zasługuje. Wszystkie są pełnoprawnymi lokatorami, każdemu się należy.

  3. Piotr+Ryka pisze:

    Przepraszam za recenzyjną lukę – dwie recenzje już napisałem, ale Karol pojutrze ma obronę, nie mogę go odrywać.

  4. phoenix_pl pisze:

    Przeczytałem wszystkie 3 części i jestem pod wrażeniem włożonego ogromu pracy. Wiedziałem, że producentów jest wielu, jeszcze więcej wzmacniaczy ale pojawiło się kilka takich o których nawet nie wiedziałem. Istna encyklopedia. Jednak skoro już tyle zostało włożonej pracy to dlaczego nie zrobić tego czego oczekiwałoby się po tytule „najlepsze wzmacniacze słuchawkowe”, a więc taki top 10 w podziale na 2-3 kategorie do 10, do 30 i powyżej 30 tysięcy złotych. Pomiędzy wierszami można było wyczytać, że Cary CAD-300B SEI, Woo Audio WA5-LE itd ale wolałbym to przeczytać niż się domyślać. Bardzo ciekawi mnie Envy Feliksa bo to firma z miasta z którym jestem związany korzeniami ale czy byłoby on lepszy od dwóch wspomnianych? Czy te dwa z kolei są lepsze od Assistent 50 – HP? Pytań sporo, a rozwiać je mógłby zaproponowany ranking. Te top 10 nie musi już mieć podziału na miejsca bo pewnie jakościowo wzmacniacze byłby podobne. Co by się jednak przydało to info, że ten lepiej się spisuje z tymi słuchawkami, a ten w takim, a nie innym rodzaju muzyki itd. Mam nadzieję, że się coś takiego uda bo jestem orędownikiem od dłuższego czasu. Ta trylogia jest do tego doskonałym wstępem.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Zasadniczy problem polega na tym, że takiej listy najlepszych nie można ułożyć nie posłuchawszy uważnie wszystkich. A bardzo wielu z listy na własne uszy nie słyszałem i nie zanosi się, żeby to szybko, o ile kiedykolwiek, mogło się zmienić.

      Tak, rzeczywiście – przerobiony gruntownie Cary, Headtrip, Woo 5LE, Cayin 300B czy Fostex V8 to wzmacniacze wyróżniające. Ale tyle tam innych potencjalnych zwycięzców, kandydatów do podium.

      Odnośnie Feliks Audio Envy, to podobno jeszcze w tym roku powinien po recenzję przyjechać, ale czy tak się stanie, nie wiem, niczego nie mogę obiecać.

  5. Artur pisze:

    Nic od matrix audio???

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie ma, bo wstępnie założyłem, że opisywał będę same wzmacniacze słuchawkowe bez przetworników i kosztującej ponad 10 tys. złotych. A potem założenia zmiękły i teraz trzeba uzupełniać. Ale chwilowo nie mam czasu, kończę recenzję Stax SR-X9000. Pojawił się tylko w drugiej części jeden przypadkowo znaleziony bardzo ciekawy wzmacniacz amerykański.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy