Recenzja: Woo Audio WA33 – z lampami Psvane Acme  

    Jeden z najdroższych słuchawkowych wzmacniaczy, i to nawet w wersji najtańszej (44 tys. PLN), podczas kiedy najdroższa – z najlepszymi lampami i podzespołami – to dwa i pół razy więcej, wymaga specjalnej uwagi. Może by jej i nie wymagał, ale są dwa powody. Pierwszy to porównanie do nietaniego, ale było nie było znacznie tańszego wzmacniacza słuchawkowego Enleum, akurat współobecnego i bezwstydnie ogłaszającego, że jest lepszy. Drugi, gdyby to nie była konstrukcja push-pull, a single-ended. Wprawdzie poprawę jakościową też dawałyby wówczas lepsze lampy, lepsze kondensatory i lepszy potencjometr (bądź po osobnym w kanale), ale byłaby to tylko większa ilości tego samego – pomnażanie czaru już obecnego w ramach identycznego stylu. W skrajnym przypadku też usuwanie zbytniej ostrości, ale to musiałyby być naprawdę marne lampy sterujące, chyba już takich nie produkują, reaktywowany przemysł lampowy wystarczająco się ogarnął. Jednak ten Woo WA33 to konstrukcja push-pull, a więc sygnał ciągnie i pcha. Co wymaga nie tylko lepszego sparowania lamp (ażeby pchanie i ciągnięcie równo szły), ale też lamp wyższej jakości żeby pojawił się czar. Czar dla konstrukcji single-ended OTL, a nawet non-OTL, będący czymś naturalnym, jako długie, poetyckie wybrzmienia upajające melodyką i barwą w oprawie światłocienia. Podczas kiedy push-pull to brzmienie niecierpliwe – agresywniejsze i jaskrawsze. Ale dające się przerabiać na najczystszy realizm, albo nawet też czarujące, jak to pokazały skonstruowane w tym schemacie EAR Yoshino V12 i Leben CS-1000P. Pierwszy nawet nie potrzebował do tego specjalnie gatunkowych lamp – dawnych Mullardów czy Osram-Marconi – wystarczyły mu te z bieżącej produkcji, choć prowadzonej pod specjalnym nadzorem i poddanej ostrej selekcji.

    Ale nasz Woo Audio WA33 ułatwił sobie sprawę: nie bawił się w nadzory i selekcje, tylko powierzył kluczową rolę mechaniki pchania i ciągnięcia lampom mocy 2A3 Electro Harmonix Gold, które są: a) tanie, b) miłe i c) łatwo dostępne, ponieważ produkcja ich jest: a) masowa, b) są nieduże, c) na bazie tanich surowców, d) konstrukcyjnie proste.  

    Nic w sumie w tym nie ma złego, że są tanie i miłe;  gdyby były tanie i ostre – to wówczas całkiem inna sprawa – ale tak, to wszak o to chodzi, żeby łagodzić nerwowość push-pull i w miarę możności obniżać cenę drogiemu wzmacniaczowi.  

Potężny wzmacniacz push-pull.

    Z tym obniżaniem nie za bardzo wyszło, ale już z łagodzeniem dobrze, niemniej nie aż do końca. I zaraz o tym szerzej, ale najpierw zrobię uwagę, iż może lepszym pomysłem byłoby oprzeć najdroższy wzmacniacz słuchawkowy firmy[1] (mówię do Woo) na lampach 300B, ponieważ tych mamy większy wybór, w tym rozciągniętą na wiele konstrukcji różnych firm gamę popisowych. Tymczasem lamp 2A3 wybór skromniejszy, zwłaszcza wysokogatunkowych. Poza tu użytymi  Harmoniksami (po $120 za sztukę) i ich droższą odmianą Genalex Gold Lion ($190/szt.)[2] – oraz tańszymi Sovtekami ($100/szt.) i jeszcze tańszymi Sino ($50/szt.), są z takich wyższych gatunkowo dwa modele od Psvane: WE/RCA Replica (PLN 1800/szt.) i Acme (PLN 1650/szt.), dwa od Sophia Electric: Classic ($350/szt.) i Princess ($200/szt.) oraz jeden od KR-Audio (PLN 1700/szt.) i jeden od JJ ($180/szt.).  

    – I wszystko to są lampy należące do mniej czy bardziej przeciętnych, niekiedy nawet do słabych, poza tą ligą przeciętniaków są tylko dwa modele Emission Labs (po €300 za sztukę) – z anodą siatkową albo litą. Ale pójdźmy lampowemu światu na rękę i uznajmy, że KR-Audio, Sophia Electric oraz Psvane też są wysokogatunkowe. Znajomy specjalista lampowiec (prawdziwy znawca, zawodowiec, a nie samozwaniec amator) powiesił wprawdzie na tych KR-Audio psy, mówiąc że po śmierci założyciela firmy to nie są nawet średniaki, ale to jest zmartwienie samego Woo, które za słoną dopłatą oferuje je jako ostateczny upgrade. Także polskiego Lampizatora, który z upodobaniem ich używa w swych drogich przetwornikach. Z kolei o Psvane znawca wyraził się z uznaniem, co mnie dobrze usposobiło, ponieważ je właśnie zamówiłem jako zastępstwo dla Electro Harmonix. Odnośnie jeszcze Sophii, to tych kiedyś sam używałem, i są tylko nieznacznie słabsze od Emission Labs, lecz wymagają dla pełnego rozwinięcia skrzydeł wyższych od standardowych prądów anodowych, co im zapewne skraca życie.

  Polska firma dystrybuująca Psvane (4hifi) nie miała kwadry wzorowanych na oryginalnych Western Electric/RCA, ale miała kwadrę bardzo chwalonych Acme, postanowiłem spróbować. Lampy są większe od Electro Harmonix i z bardziej skomplikowaną budową, poza tym, taki drobiazg – są od tamtych trzy razy droższe. Oprócz nich wymieniłem pojedynczą prostowniczą, dla wszystkich czterech prostującą sygnał, zastępując najtańszą z możliwych 5U4G Sino od Woo, czymś pochodzącym ze złotych czasów lampowości – 5U4G Raytheon. (Nie jakiś cud nad cuda, ale „dobry przeciętniak”, lampa za osiemset złotych.) Triod sterujących 6C45 natomiast nie zmieniałem, ponieważ to lampy nietypowe, nie mające prostych zamienników. Woo oferuje wprawdzie takie (amerykańskie NOS), ale wymagające przejściówek bazy – a Woo daleko, za Oceanem, nie było jak poprosić.

[1] Woo ma wprawdzie w ofercie droższy, ale to słuchawkowe monobloki. Ma także trochę tańszy w konwencji single-ended, tym natomiast chciało przebadać możliwości obwodu push-pull.

[2] Taki to prawdziwy Genalex jak ze mnie Juliusz Cezar.

Odsłuchy

Tutaj z lepszymi lampami.

   Przejdźmy do odsłuchowych wrażeń i zacznijmy od lamp dla Woo, potem przyjrzymy się zbiorczym z porównań do Enleum, na koniec złożę relację z porównań wypróbowanych słuchawek: Abyss AB-1266 PHI TC, Dan Clark Audio STEALTH i HiFiMAN Susvara. (Samych zatem najdroższych oraz samych planarnych, ale akurat dobrze pasujących do dużej mocy wzmacniaczy.)

Lampy Psvane Acme

   Garnitur lamp mocy Psvane, ich popisowych, żadnych wcześniejszych nie kopiujących 2A3 Acme, względem najtańszych stosowanych przez Woo Audio Electro Harmonix Gold 2A3 ukazał dwie różnice wynikające z jednej. Ta jedna to dołożenie do brzmienia drugiej warstwy – drugiej jako uzupełnienia melodycznej. Bo lampy Harmoniksa to sama melodyka, skądinąd nader przyjemna. Ale czytanie złożeń harmonicznych, obnażanie morfologicznych cech detali, dokładne skanowanie tekstur, wyłapywanie nagraniowych niedociągnięć – ogólnie biorąc cała strona techniczna, zarówno wykonawcza jak nagraniowa, nie jest ich mocna strona, one to robią po łebkach. Można to oczywiście podciągać resztą toru, zwłaszcza użytym wzmacniaczem, a Woo WA33 należy akurat do takich, które dobrze to robią, dlatego stosowanie z nim tych „Goldów” to nie jest nieporozumienie w sensie zyskiwanego dźwięku – jedynie cena samych  lamp i ich stratyfikacja jakościowa zupełnie nie pasują. Ale rozumiem, że producent chciał sobie zostawić pole do uzyskania łatwej poprawy, którą osiąga stosowaniem lamp KR-Audio 2A3, o których sam nic nie powiem, bo ich u siebie nigdy nie miałem. Zakładam tylko, że są lepsze – wszak inaczej to bezsens. Natomiast Psvane Acme lepsze są bez wątpienia, ale zarazem do wzmacniacza (akurat tego) nie tak dobrze pasują. Albo inaczej – nie pasują łatwo,  wymagają odpowiedniego podejścia. To podejście to oczywiście cały tor, ale zwłaszcza słuchawki. I przy nich do tego wrócę, natomiast tu napiszę, że Psvane Acme zaraz odnalazły tę brakującą warstwę techniczną i uczyniły ją równie ważną jak powierzchniową melodykę. Nie potrzebowały do tego rozjaśnień ani chłodu – temperaturę utrzymały powyżej neutralnego zera. (Nie mylić z temperaturą zamarzania, w tym wypadku to temperatura powyżej której zaczynamy czuć ciepło.)

Lepszymi i większymi.

    Z Psvane Acme i prostowniczą Raytheon wzmacniacz miał więc dwie zamiast jednej główne warstwy tworzące – zarówno przyjemnościowo-melodyczną, jak i intensywnie penetrującą. Po pełnym rozgrzaniu lamp dobrze ze sobą współpracowały i z całą pewnością to podejście bym wolał, ale, jak już mówiłem, stwarzało ono pewne wymogi odnośnie używanych słuchawek. A ściślej nie bazowało już wyłącznie na samej ich ogólnej jakości, tylko intensyfikowało znaczenie prezentowanego stylu. I to jest ta druga różnica wynikająca z zaistnienia mocniejszej strony technicznej.

    Czy zatem warto sięgać po Acme? Wg mnie warto, dają wyraźny postęp. Nie jest to jednak postęp idący w kierunku brzmienia triodowego, tylko podkreślający styl push-pull. Zatem wyraźność, intensywność, szybkość, dynamikę i szczegółowość, też odsłanianie struktur, nagraniowych braków, podkreślające także udział wszelkich szmerów, kasłania publiczności i innych efektów pobocznych. Wszystko to jednak tchnie w nagrania życie oraz poprawia ich rozdzielczość. Muzyka obrazuje się teraz w wyższej i nie ma już tajemnic schowanych w mrokach kątów ani zakładkach tekstur. Co nie przeszkadza jej pozostać tajemniczą, o ile sama tajemnicze miny stroi, ponieważ charakter muzyczności nie doznaje uszczerbku, zostaje tylko wzbogacony komponentami dokładniejszego opisu.

Woo Audio WA33 vs ENLEUM AMP-23R

    Do spotęgowanych lepszymi lampami różnic pomiędzy słuchawkami już za moment dojdziemy, teraz wyłącznie o wzmacniaczach. A niełatwa to sprawa, gdyż brzmienia dawały podobne, choć z towarzyszącym odczuciem, że coś je wyraźnie różni. Tylko pytanie – co?

   – Najbardziej oczywistym było, że Enleum od Woo plan pierwszy niemal bezwyjątkowo stawiał dalej, przez co stwarzał mniej intymności, a za to bardziej całościowy ogląd. Szczególnie mocno dawało to się odczuć w przypadku wokalistów, tych od Woo bliżej stojących, co wcale nie oznacza, że ci z Enleum byli mniej prawdziwi, a tylko mniej intymni, nie tacy na wyciągnięcie ręki. Od płyty do płyty i pliku do pliku to potrafiło się zmieniać, ale generalnie Woo to był bliższy kontakt, Enleum nieco dalszy.

Psvane Acme.

   – Ta pierwsza różnica nie była istotna, chyby że ktoś zawsze woli, by było bliżej lub dalej, co mnie akurat nie dotyczy. Ale druga już istotniejsza, a mianowicie Woo ładniej łączył średnicę z wysokimi tonami. „Ładniej”, „poprawniej”, „płynniej” – zwał jak zwał, a przełomu soprany-tony średnie u niego znać nie było, wszystkie dźwięki z tych i pozostałych zakresów stapiały się w jeden muzyczny obraz. Tymczasem u Enleum była tam mała szczelina, przejście nie aż tak płynne – i mnie (choć nie za bardzo i tylko przy bezpośrednich porównaniach) to jednak przeszkadzało. 

   – Inna różnica, dość osobliwa, to fakt, że mimo stylu bliższemu triodowego czarowania to Enleum był bardziej chropawy i chwilami nerwowy, podczas gdy push-pull od Woo Audio grał gładziej i spójniej. Odrobinę też ciemniej i wyczuwalnie konsystentniej, lepiej naśladując grację kociego ruchu, że tak porównawczo to ujmę.

   – Ciemniejszy, bliższy, głębszy i gładszy dźwięk od Woo bardziej mi się podobał, ale w dużej mierze brało się to od tego, iż on dysponował sztucznym uziemieniem, a Enleum go nie miał. Pisałem zaś w recenzji Enleum, że tego uziemienia potrzebuje; pewnie gdyby miał bateryjne zasilanie, jak protoplasta Bakoon, mniej albo wcale by go nie chciał, ale w odróżnieniu od obwodu SATRI nie odziedziczył baterii. Tym samym prądy błądzące krążą po nim i psują, dobrze móc spuścić je w kanał. (Nikogo nie namawiam do wirtualnych uziemień, każdy ma własny rozum i swoje doświadczenia, niech się nim kieruje.)

   – Jeszcze odnośnie tego, że Enleum nie miał oryginalnych podkładek. Nie miał, ale miał bardzo dobre i pasujące rozmiarem od Avatar Audio, podczas gdy Woo nie miał żadnych, jeśli pomijać fakt, że oba stały na antywibracyjnym stole Rogoz Audio.

Odsłuchy: O różnicach pomiędzy słuchawkami

Z Dan Clark Audio STEALTH.

   Wszystkie trzy pary okazały się pasować, ale nie na zasadzie pełnej równości.

Susvary, jak to one, zaoferowały brzmienie najbardziej otwarte, operujące największą sceną z najdalszym pierwszym planem, także najspokojniejsze. Trochę jaśniejsze od pozostałych, najbardziej pastelowe i najmniej zabiegające takimi czy innymi efektami o podbijanie nastroju. Nie starały się o akcentowaną ekspozycję szczegółów, oprawianie mocnym pogłosem ani mocne esencje brzmieniowe. Wszystko u nich przebiegało z założenia spokojnie i szło w kierunku naturalności, przy temperaturze tylko ciut powyżej neutralności oznaczającej brak ciepła, przyjemnym dziennym oświetleniu, braku nacisku na kontrasty. Nawet, można powiedzieć, przy uciekaniu od nich – poleganiu na naturalnym pięknie pejzażu w barwach jasnego dnia. I piękno to dawało się odczuć, lecz brakowało trochę głębi brzmienia. Ich spokój i najjaśniejsze światło najsłabiej pasowały do wzmacniacza i jego garnituru lamp. Spotęgowanie technicznego oglądu nagrań poprzez użycie Psvane w ich przypadku oznaczało popadanie w obcą dla nich zwykle nerwowość, szczególnie dobrze rozpoznawalną jako nie dość udane plasowanie sopranów. Te odstawały od całości, jakby nagrane zostały osobno i niedokładnie potem wpasowane. To wszystko oczywiście jako wybrzydzanie nad dźwiękiem nieomal doskonałym i słuchawkami które potrafią oszałamiać doskonałością wszystkich cech. Niemniej dwie pozostałe pary okazały się lepiej pasować.

Dan Clark Audio STEALTH pod kilkoma istotnymi względami odbiegały od stylu Susvar. Dosadne i wyraziste z natury, także głęboko i zawzięcie drążące, nie uciekały od kontrastów świetlnych ani dynamicznych, najmocniej podkreślały udział sopranów w całym przebiegu pasma, najbardziej też były ekstatyczne i starające o popis. Nie było to aż efekciarstwo, bo znakomicie grało w czysto muzycznych kryteriach, niemniej pojawiały się pewne problemy na styku sopranów ze średnicą – jeżeli chodzi o płynność tego przejścia, to większe niż u Susvar. Tym niemniej przez ten punkt krytyczny, pomimo i u niego wybojów, wzmacniacz od Woo przejeżdżał płynniej niż konkurent Enleum.

Z HiFiMAN Susvara.

    Z kolei fakt, że Susvary też przejeżdżały płynniej od DC STEALTH nie dawał im wystarczającej przewagi – przede wszystkim jaśniejsze i płytsze ich brzmienie nie dorównywało całościowo pod względem efektowności mocniej nasyconym i ciemniejszym od zamkniętego konkurenta. Mogły zatem być postrzegane jako lepsze jedynie przez kogoś ceniącego wyjątkowo otwartość oraz rozmach sceniczny, na mnie to jednak nie działało na tyle, bym mógł im przyznać pierwszeństwo. Niemniej rzecz bardziej gustu niż jakości – jak zaznaczyłem na początku: wszystkie trzy pokazały klasę i dobrze pasowały. Przejdźmy zatem do trzecich.

Abyss AB-1266 PHI TC są uważane za najlepsze dla popisowego wzmacniacza Woo, i jest w tym sporo racji. Tym bardziej, że nie tylko one, ale i ich popisowe okablowanie  JPS Labs Superconductor ($3000) okazało się świetnie pasować. Skrytykowałem je dla obsady lampami Electro Harmonix Gold, gdzie jego szczególna gładkość mdliła w połączeniu z tamtych gładkością, natomiast analityczności lamp Psvane Acme świetnie się przeciwstawiała jako łagodzenie; dla kogoś ceniącego przekaz ciemny, gęsty, gładki i jednocześnie przyjemnie chropawy, także zdobiony rozbłyskami światła, to brzmienie powinno być najlepsze. Wszystkie trzy pozostałe kable użyte z Abyssami – Sulek, Tonalium i Luna – mocniej akcentowały bowiem szczegóły, a mniej dawały gładkości; byłyby zatem lepsze dla kogoś wolącego mocniejszy akcent analityczny w zamian za redukcję gładkości. Z tamtymi trzema gładkość Abyss była taka sama jak Susvar, jedynie z własnym kablem wyższa. Poza tym to z tym kablem, ale też i z pozostałymi, najlepiej realizowały Abyss jedność sopranów i średnicy, jak również dawały najbliższy kontakt z wykonawcami, stawiając pierwszy plan najbliżej. Coś za coś jednak, bo z kolei całościowe widzenie sceny realizowały najsłabiej, szczególnie względem Susvar. Dźwięk miały najciemniejszy, tła najczarniejsze a bas schodzący najniżej (o ile pomijać Ultrasone) – jako najbardziej intymne, a najmniej wielkoobszarowe, sumarycznie wypadły najlepiej, głównie dzięki równoczesnej intensywności brzmienia i jego kojącej gładkości. Gładkości dotyczącej zarówno morfologii dźwięków, jak i przebiegu pasma; czuło się – nie można było nie czuć – jak tworzą ze wzmacniaczem i kablem Superconductor znakomicie współpracujący zespół, podobnie jak takie zespoły tworzyły z pozostałymi kablami w manierze bardziej analitycznej.

Clou tego artykułu.

    Na koniec rzucę jedną uwagę z gatunku gmatwających. Wypróbowałem też te słuchawki z własnym wzmacniaczem – z ASL Twin-Head solo, bez pomocy końcówki Crofta. Susvary wymagały w tym układzie dojechania z potencjometrami do końca (poddany przeróbkom ASL ma po krokowym na kanał), ale i tak wypadły najlepiej, jako idealnie łączące otwartość, gładkość, spójność i ogromny obszar sceniczny. Szczególnie ujęły mnie jako pokazujące najlepszy aspekt melodyczny – potrafią śpiewać prawie niczym legendarne Sony R10, potrafią je przypomnieć. To jednak słuchawki najmniej uniwersalne, najwięcej chcące od toru. Dan Clark Audio STEALTH nie są aż tak wymagające, a Abyss jeszcze mniej. Wszystkie trzy są natomiast tylko dla bardzo mocnych wzmacniaczy, moc wsysają jak gąbki. Nierozstrzygniętym pozostaje pytanie, jak cała trójka wypadłaby z Woo Audio WA33 obsadzonym przez 2A3 Emission Labs i prostowniczą Takatsuki 274B. Ale tego nie sprawdzę.

 

 

Sprzęt:

  • Źródła: Aurender N10, Cairn Soft Fog V2.
  •  Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, ENLEUM AMP-23R, Woo Audio WA33 (lampy mocy 2A3 Psvane Acme, prostownicza 5UG4 Raytheon).
  • Słuchawki: Abyss 1266 Phi TC (kable JPS Labs Superconductor HP, Luna Gris, Sulek, Tonalium), Dan Clark Audio STEALTH (kable VIVO Cables i Tonalium), HiFiMAN Susvara (kabel Tonalium)
  • Interkonekty: Tellurium Q Black Diamond XLR, Sulek 6×9 RCA.
  • Listwa: Sulek Edia.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjonery masy: Entreq Minimus, QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

4 komentarzy w “Recenzja: Woo Audio WA33 – z lampami Psvane Acme  

  1. Marek S. pisze:

    Ceni Pan wyżej lampy EML od Acme?

    Tak przy okazji, chciałem zakupić parę Acme do zamiany z EML, ale poinformowano mnie, że 4 szt. pojechały do recenzji, już wiem gdzie 😉

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Aż mnie to pytanie skłoniło do bezpośrednich porównań na moim wzmacniaczu. Do pewnego tylko stopnia zobiektywizowanych, ponieważ prądy ma dla lamp 45, ale wg wielu to z takim lampy 2A3 grają najlepiej. Nie tak na sto procent to prawda, ale jest w tym pewna racja, z takimi trochę bardziej czarują. Ale nie Psvane Acme. Względem Emission Labs 45 mesh i Psvane 2A3 WE/RCA Replica zagrały wyższym dźwiękiem i stricte realistycznie, najrealniej oddając np. atak trąbek. Całościowo ich brzmienie było od tamtych suchsze, mniej pełne, a bardziej agresywne i głośne (dają więc nieco większą moc). Powiedziałbym, że tamte bardziej operowały wilgotną plamą, a one szkicowały kontur cieńszą kreską, choć oczywiście to umowne i przesadne. Niemniej na pewno grały wyżej, jaśniej i ofensywniej, bardzo dobrze realizując jazzowe ansamble, a gorzej partie wokalne i instrumentów strunowych. Ogólnie bym ich nie wolał i nie uznał za lepsze, ale w tej ofensywie było coś pociągającego, coś sprzedającego udanie nieupiększany, reporterski a nie malarski realizm.

      Psvane 2A3 WE/RCA Replica grały natomiast podobnie do EL45, ale mniej barwnie i nie tak złożonym, nie tak też upajającym dźwiękiem. Niemniej bardzo podobnie – nie mokro, ale też nie sucho, głębokim, dobrze nasyconym dźwiękiem o większej niż u Acme miąższości, z mocniejszym też niż u nich wycieniowaniem. Także ze śladem słodyczy i ocieplenia, a nie skłonnością do ostrości. Ostrości efektownej, ale ujmującej brzmieniu melodyjności. Zależy więc co się lubi, zależy co się ceni, lecz najbogatsze brzmienie dały Emission Labs.

      Porównywałem też dawno temu EL45 mesh do EL2A3 mesh – i to też były brzmienia bardzo zbliżone – 2A3 lepsza dynamika, 45 paleta barw i czarowanie.

      1. Marek S. pisze:

        Dziękuję. Brakuje w necie porównań EMLi do Acme.
        Mi osobiście EMLe podobają się bardzo, wydaje mi się, że Psvane nie są dla mnie. Psvane 2a3 Treasure kompletnie mi nie podeszły. Jednak wolę urok, romantyczność, lampową magię ponad naturalną rzeczywistość.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Miałem też kiedyś u siebie 45 RCA z dawnych czasów, wzorcowe klasyki lampowości. Bardzo się cieszyłem na porównanie, ale współczesne Emission Labs okazały się lepsze. Oferowały pełniejsze piękno, że tak skrótowo to nazwę. Ale może pod takie dawne prądy trzeba inaczej dobierać, ktoś tak mi sugerował. Niewątpliwym przeżyciem byłaby możliwość usłyszenia 2A3 Alesa Vaic, ale to się nie stanie, tych lamp już nie ma.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy