Najlepsze wzmacniacze słuchawkowe – część pierwsza (A – E)

   Tak sobie pomyślałem, dość dawno zresztą temu, że nie od rzeczy byłoby zestawić listę najlepszych słuchawkowych wzmacniaczy z przeszłości, dołączając dzisiejsze. O wielu z nich bowiem zapomniano, a przecież były i czarowały, chociaż najczęściej na zdjęciach. Wszystkich zapewne nikt nie słyszał, ale podumać nad listą można, rozmyślając nad minionymi czasami, straconymi szansami i siłą przemijania. Można przy tej okazji porównywać jedne do drugich, stawiając w wyobraźni obok siebie owe próby dojścia do ideału.
    – Kto zawędrował najdalej? – oto słuchawkowe pytanie. Zjawia się także znak zapytania o to, kto najkorzystniej dla kupujących powiązał jakość z ceną? – I nie jest wcale mniej ważne, może nawet ważniejsze. Pojawia także to: – Czy widać w tym wszystkim postęp? A może tylko kręcimy się w kółko? – A jeśli jednak postęp, to czy on zwalnia i przyspiesza, czy zmierza równym krokiem? – A jeśli zwalnia i przyspiesza, to jaki jest obecnie?

ALO Audio Studio Six – $ 5000

     Ten wzmacniacz recenzowałem. Niektórzy z satysfakcją go używają, poczytując zarazem za referencję – za najlepszy na świecie – a przynajmniej narzędzie budowania świetnego dźwięku. Sam byłem trochę rozczarowany, więcej na podstawie docierających pogłosek po nim się spodziewając. Malutki wzmacniacz przenośny od tej firmy (także zrecenzowany, ale już produkcyjnie zarzucony) okazał się większym osiągnięciem. Niemniej referencyjny ALO Audio Studio Six, kiedy go wyposażyć w lepsze od sprzedażowych lampy, to wzmacniacz nie tylko duży, ale i dużej klasy, a nie jedynie duży i drogi.
    Samo ALO Audio (skrót znaczy Audio Line Out) to założona w 2004 i bytująca w amerykańskim Portland firma należąca do Kena Balla, z wykształcenia biologa, z zamiłowania audiofila, który na rynku audio startował jako producent słuchawkowych kabli, a wzmacniacze pojawiły się później i były zespołowego autorstwa. 

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-alo-audio-studio-six/

ANGSTROM Audiolab SHA 20 Mk II – € 18 500

    DISTRETTO AUDIO SRL z Brescii zrzesza sześciu włoskich producentów, min. ANGSTROM Audiolab projektanta Roberto Garlaschi. Który opisując swą firmę zwraca uwagę na to, czego ta lista najlepszym dowodem – na oszałamiającą różnorodność wyborów odnośnie sprzętu audio. Tego sprzętu jest tyle, że aż nie do uwierzenia; bardziej to zatrąca rzemiosłem i handlem butikowym niż przemysłową produkcją. Włoska manufaktura bynajmniej nie zamierza tego ukrywać, nawet rzecz jeszcze podkreśla, opatrując swoje produkty naklejkami „Handmade in Italy”. Proponując też coś w rodzaju randki zapoznającej przed zakupem…
    O ich piekielnie drogim wzmacniaczu słuchawkowym (i tak tanim w porównaniu do reszty) za wiele w efekcie tego randkowania powiedzieć się nie da, jako że sam producent niczego nie wyszczególnia poza mocą wyjściową 10,5 W na kanał i pasmem przenoszenia 12 Hz – 85 kHz. Dorzuca do tego tylko, że okablowany został point-to-point przewodnikiem srebrno-miedzianym z teflonowo-arlonową izolacją.
    Na froncie widnieje napis dual-mono i widać pojedyncze wyjście słuchawkowe duży jack, z tyłu widać sześć wejść RCA ale żadnego wyjścia (a więc to nie przedwzmacniacz), oprócz tego przyłącze uziemienia i cztery (chyba?) regulatory biasu. We wnętrzu aż szesnaście lamp i osiem transformatorów; konstrukcja oczywiście referencyjna, posłuchać nie ma gdzie – dystrybutorzy ANGSTROM Audiolab (a jest takich paru) akurat tej maszyny nie mają.  

Apex Pinnacle 2 Ultra – $ 12 000

    Kolejny najlepszy na świecie stanowi dzieło Pete’a Milletta, jak ALO z USA. Miał zająć miejsce na szczycie jakościowego podium, opustoszałe po aferalnym zniknięciu firmy Single Power – taki był w każdym razie zamysł właściciela szeroko znanej witryny sprzedażowej TTVJ. W sensie rynkowym się nie udało, ale sam wzmacniacz był udany, w pierwotnej wersji zaistniały w 2010 roku. 
    Za wysterowanie sygnału w potężnej maszynie odpowiadała pojedyncza 6SN7, za moc dwie duże triody Emission Labs PX4. Transformatory z amorficznymi rdzeniami, potencjometr krokowy, potężny moduł zewnętrznego zasilacza i funkcja przedwzmacniacza z obsługą RCA i XLR.
    Czas jakiś później powstała wersja udoskonalona – nieznacznie droższa, na tych samych lampach. Słuchający mówią o uniesieniu, a możliwość nabycia pozostaje problematyczna – zdaje się tu i ówdzie ostatnie sztuki jeszcze są, ale produkcja już zakończona.

Aries Cerat Genus 813/845 – € 18 000  

    Cypryjska firma Aries Cerat, założona przez Stavrosa Danosa w 2010 roku, zaczynała od produkcji głośników, szybko rozrosła się na wzmacniacze i przedwzmacniacze – wszystkie realizowane w technice lampowej. W jej obecnej ofercie zintegrowany wzmacniacz Genus na parze dużych triod 845 Elroga, ze stopniem wejściowym na dwóch E280F Siemensa. Producent zwie go „małym”, lecz jego maluch ma wymiary 52 x 53 cm i waży 67 kg. Oddaje układem single-ended-triode 2 x 25 W mocy w klasie A, posiadając też „dodatkową funkcję” słuchawkowego wzmacniacza.
    Odczepy kolumnowe też mogą, jak przy takiej mocy i ciszy tła zwykle bywa (a wzmacniacz jest popisowo cichy, gdy chodzi o tło sygnału), służyć niskoskutecznym i wysoko opornym słuchawkom – i pewnie także w tym wypadku czynią to rewelacyjnie, ale jest także poszerzające możliwości gniazdo słuchawkowe duży jack dla pozostałych słuchawek, korzystające z dokładnie tych samych obwodów co przeznaczone dla kolumn. O gnieździe tym rzecze producent, coś jakby mimochodem, iż oferuje „prawdopodobnie najlepszą jakość dźwięku ze wszystkich wzmacniaczy słuchawkowych jakie kiedykolwiek powstały” – rozbrajająca zatem szczerość i zarazem trochę „per nogam” potraktowane słuchawki w sensie przykładania wagi do roli, natomiast jak najpoważniej potraktowana jakość dźwięku dla nich.
    Wzmacniacz może alternatywnie pracować na lampach vintage 813; konstrukcji wprowadzonej w 1938 przez RCA, szeroko stosowej w latach 60-tych przez radioamatorów. To właśnie z tymi lampami uznany został za jakościowo równy wzmacniaczom Audio Note i otrzymywał szalenie nobilitujące wyróżnienia „Dźwięku wystawy”.

 

Art Audio Conductor – $ 13 000

    Przedwzmacniacz z wbudowanym wysokiej klasy słuchawkowym wzmacniaczem od brytyjskiego Art Audio, założonego w 1988 roku przez Toma Willisa z zamiarem zostania producentem ekskluzywnej aparatury hi-fi.
   W każdym kanale wejściowa podwójna trioda ECC88 oraz buforująca podwójna trioda 12BH7A (możliwa do zastąpienia przez ECC81, z którą jest niemal identyczna). Skomplikowany układ na wielu płytkach montażu powierzchniowego w konfiguracji dual-mono, same najlepsze komponenty. Oprócz wzmacniacza słuchawkowego także i pre gramofonowy, cała obsługa usprawniona dzięki dołączonemu pilotowi i potencjometrowi Alpsa z silniczkiem.
   Wyjście słuchawkowe jest jedno (duży jack), prócz niego z przodu pięć gałek obsługujących bogactwo funkcji przedwzmacniacza, podobnie jak cała frontowa strona panelu pokrytych lśniącym chromem. Z tyłu dużo wyjść i przyłączy, wszystkie dla kabli RCA. Także przyłącze uziemienia, skoro obsługa gramofonu. Cena robi wrażenie, ale brzmienie podobno też.

 

ASL Twin-Head – $ 4000

    Akurat to mój wzmacniacz (i przedwzmacniacz zarazem), chociaż niewiele z jego oryginalnej postaci zostało, niemalże sama obudowa. Ale i przed przeróbkami grał pierwszorzędnie, zwłaszcza gdy lampy się rozgrzały. Co z tego, kiedy go już nie kupisz – producent, którego pełna nazwa brzmiała Antique Sound Lab, dotarł do czwartej rewizji „dwugłowca” i się zwinął. Nie wiem czy działa nadal w Chinach, dział kanadyjski wyparował. (Niczego nie udało mi się dowiedzieć o teraźniejszych losach Tasha Goki, który go sobą firmował.)
    Sam schemat urządzenia jest skomplikowany, „dwie głowy” w nazwie oznaczają rozdzielenie na łączone dwoma kablami sekcje zasilania oraz wzmocnienia. Ale schemat nie tylko złożony, także oparty na dawnych wzorach, często dziś uważanych za najlepsze. Duże triody i brak kondensatorów w torze sygnału gwarancją najwyższej jakości dźwięku, ogromny też potencjał rozwojowy. Małym pstryczkiem można wybierać tryby wyjściowe OTL lub non-OTL, drugim przełączać się pomiędzy trybami przedwzmacniacza i wzmacniacza słuchawkowego. Sumarycznie to aż dziesięć lamp, zgromadzenie zespołu samych najlepszych stanowi nie lada wyzwanie.
    Nie napisałem recenzji, bo mój jedynym takim, a wersji bez przeróbek nigdy nie miałem okazji testować z porządnymi lampami. Opisy wersji obecnej, do cna przerobionej, rozsiane są w porównaniach do innych.

Audeze „The King” – $ 3995

   Od prawie dwóch dekad istniejący producent słuchawek planarnych i od niedawna też elektrostatycznych z USA dorzucił do tych pierwszych referencyjny wzmacniacz „The King” – hybrydowy i w klasie A. Stworzony przez projektanta obwodów Bascoma Kinga i naumyślnie potężny na rzecz przetworników planarnych, może oddać 6 W/20 Ω przez dwa niezbalansowane gniazda duży jack; szeroki jest na 30 cm i waży 9 kg. Stopień wejściowy ma na dwóch małych triodach ECC88, moc pozyskuje od tranzystorów NPN MOS-FET, szczyci się wyjątkową przejrzystością i szczególną potęgą basu. Być może ma do tego prawo, ale polski dystrybutor nie dysponuje, nie ma tego jak sprawdzić.

 

Audio Dynamic

Źródło: Audio-Video

    Był kiedyś taki wzmacniacz, parę lat po 2000 roku, polski. Był, a jakby go nie było, bo owszem – zjawiła się recenzja w prasie papierowej autorstwa red. Ludwika Igielskiego (pozdrawiam!), sam też napisałem swoją, ale ilość nabywców na palcach jednej ręki bodaj, urządzenie nie weszło do regularnej produkcji. Szkoda, bowiem było wybitne, szczególnie pasujące do słuchawek Sennheisera. Przy tym pięknie wyglądające – dwa aluminiowe moduły prezentowały się wybornie, wyglądały jak produkt przodującej firmy. Ceny nie podam, nie pamiętam, chyba nawet nie była ostatecznie ustalona. Coś koło 3,5 tys. PLN chyba, czyli w dzisiejszych pieniądzach ze dwa, trzy razy więcej.

 

Audio-gd Master-9 – PLN 8500 

    Chińskie Audio-gd z parku technologicznego w Foshan niedaleko Hong-Kongu działa od wielu lat, a ich popisowy wzmacniacz słuchawkowy (bez żadnych funkcyjnych dodatków) to dzieło projektowe głównego inżyniera He Qinghua, zwycięzcy prestiżowego National Semiconductor Audio Design Contest. Potężna maszyna z okienkiem wyświetlacza ma 43 cm szerokości i waży 16 kg; jest symetryczna i pracuje w klasie A, moc ma dwupoziomowo ustawianą wstępnie, dla wyższej wynoszącą 3,8 W/100 Ω. Żadnych lamp – same obwody dyskretne w montażu przewlekanym i oparciu o zasilanie z trzech transformatorów R-Core, moc wyciągana z dwunastu selekcjonowanych tranzystorów FET. Gniazda słuchawkowe 2 x 3-pin, 4-pin i duży jack, cena jak na takie walory szczególnie atrakcyjna.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-audio-gd-master-7-i-master-9/?caly-artykul=1  

Audiovalve Luminare – € 4390 (wersja max.)

    Oto wysoce nietuzinkowy wzmacniacz i jednocześnie przetwornik z Niemiec. Dla słabszego mocowo trybu OTL (uważanego przez twórcę, dr Martina Mertensa, za lepszy brzmieniowo) osiąga moc 1,5 wata na kanał przy oporności 40 Ω, a zatem wciąż bardzo dużą.
    Dzieje konstrukcji sięgają 1984 roku, produkcyjne trwają do dzisiaj – poddana została w międzyczasie wielu udoskonaleniom. Uważa siebie za najlepszy wzmacniacz słuchawkowy na świecie i zyskała masę pochlebnych recenzji, a przede wszystkim potrafi napędzić każde jedne słuchawki! Każde, a więc też elektrostatyczne, a nie same dynamiczne, planarne i wstęgowe. Wszystkie też w rozumieniu niestandardowego zapotrzebowania na moc, a więc także te wyjątkowo prądożerne. Wszystko to dzięki triodom 6CK4, używanym także w Lebenie.

Audiovalve ASSISTENT 50-HP – € 6490

    A to nowsza konstrukcja – i większa, i mocniejsza. Za swoje większe pieniądze dorzuca nową funkcję – nie tylko napędzanie wszystkich poprzednich słuchawek, ale przy mocy 2 x 50 W także i głośnikowych kolumn. A zatem kombajn idealny, tyle że bez przetwornika. Ważący 18 kilogramów i zasobny lampami 2 x ECC83, 2 x ECC82 oraz 8 x CV 2798 – wszystkimi NOS Siemensa. 

Audio-Technica AT-HA5050H – ¥ 580 000

     W 2013 roku pojawił się popisowy wzmacniacz słuchawkowy japońskiej Audio-Techniki, największego u stóp Góry Fudżi producenta słuchawek. Firmy szeroko znanej od czasów Olimpiady w Tokio z 1964 roku – twórcy najpierw gramofonowych wkładek i gramofonów, potem także słuchawek.
    Oprzyrządowany wbudowanymi sekcjami przetwornika i przedwzmacniacza stanowił HA5050H wzmacniaczowy popis Audio-Techniki jako samodzielny przykomputerowy kombajn lub słuchawkowe zwieńczenie tradycyjnego toru ze źródłem płytowym lub plikowym.
    Była to nieobecna już na rynku hybryda, w której dwie triody ECC88 wysterowywały sygnał dla pary bipolarnych tranzystorów mocy Toshiby. Wszystko działo się tam pod osłoną energetyczną wykonywanego na specjalne zamówienie transformatora R-Core w stopniu zasilania, transformatorów Lundahl w obwodach sygnałowych, kondensatorów elektrolitycznych Nichicon i poliestrowych Wimy. Osiem gniazd słuchawkowych zapewniało po parze o poziomie dopasowania do impedancji odpowiednio: 0,1 Ω; 33 Ω; 82 Ω i 120 Ω. Wszystkie osiem o typie duży jack i niesymetrycznych (co należy zaznaczyć, jako że para dużych jacków może być gniazdem symetrycznym) – ale wchodzić sygnałem z analogowego źródła można było zarówno przez RCA jak i przez XLR. Dodatkowym źródłem komfortu cztery wstępne poziomy mocy wzmocnienia: 0 dB; – 10 dB; -20 dB i – 30 dB, pozwalające podłączać słuchawki zarówno o najwyższej skuteczności, jak i szczególne mocolubne.
    Wg wielu wzmacniacz spisywał się rewelacyjnie, przyczyna zaprzestania produkcji – nieznana. Szeroki był na 33 cm i ważył 11 kg.

Auris Headonia – € 7490 (2020)

    Auris Audio z Serbii, konkretnie z Kruševacu, to założona w 2013 firma inżyniera Milomira Trosica – firma duża i znana. Specjalizująca się w technice lampowej, będąca dostawcą wielu wzmacniaczy i przetworników, w tym też wzmacniaczy słuchawkowych. Dla tych zwieńczeniem ofertowym właśnie Auris Headonia – 24-kilogramowa „bestia” na lampach mocy 2A3 pracująca w układzie single-ended OTL i bez symetrii. Ma wprawdzie słuchawkowe gniazdo symetryczne, ale podobnie jak to się dzieje w ASL Twin-Head jest ono jedynie przejściówką bez dźwiękowego znaczenia. Jest za to regulator dopasowania impedancji, także moc zdolna wysterować nawet bardzo trudne słuchawki, a przede wszystkim jest potężna dawka muzykalności, krok w krok krocząca wraz z precyzją, energią i dynamiką. I jeszcze na ozdobę spory ładunek tlenu. A kiedy ewentualnie krytykować, to to jedynie, że zgodnie z niemal powszechnie obowiązującą tradycją lampy sprzedażowe są niskiej jakości, trzeba samemu nabyć lepsze.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-auris-audio-headonia/?caly-artykul=1

Aurorasound Heada – PLN 14 490

    Firma Aurora Sound Co., Ltd. startowała w 2010 roku i jest autorstwa Shinobu Karaki – urodzonego w Osace inżyniera pracującego w latach 1980-2009 dla Texas Instruments. Byt rynkowy zaczynała od Aurorasound CADA – analogowego przedwzmacniacza lampowego z przetwornikiem. Urządzenie zdobyło popularność, marka się ugruntowała. Przedwzmacniacz był lampowy, debiutujący trzy lata po nim (2013) słuchawkowy wzmacniacz dla odmiany tranzystorowy.
    Objętościowo to urządzenie o gabarytach średnich, ale mocowo duże. Szerokie na 26 cm przy wadze 3,5 kg generuje aż 2 x 2 W/40 Ω i 2 x 0,8 W/600 Ω. Obwód za buforem wejściowym jest dual-mono i symetryczny, wzmocnienie zapewniają cztery moduły z tranzystorami JFET (Junction Field-Effect Transistor). Niskoszumny zasilacz, rewelacyjny potencjometr Tokyo Ko-on Denpa, aluminiowa obudowa z ozdobną oprawą drewnianą, komplet gniazd słuchawkowych zwykłych i symetrycznych – to wszystko składa się na wzmacniacz o dźwięku wyrafinowanym i adekwatnie do tego obsypywanym nagrodami.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-aurorasound-heada/?caly-artykul=1

Ayon HA-3 – PLN 16 900

    Jedyny wzmacniacz słuchawkowy austriackiego Ayona, własności Gerarda Hirta, nie aspiruje do bycia najlepszym na świecie, lecz aspiruje do bycia świetnym. Był przeze mnie recenzowany i dobrze go poznałem; ma bardzo dobre sprzedażowe lampy mocy Emission Labs 45’ „mesh” – niestety sterujące ECC82 nie są już takie dobre, należy nabyć lepsze. Spora moc, wzmocnienie w klasie A i przede wszystkim czar dużych triod single-ended (chociaż bez trybu OTL) – to też potrafiło dawać uniesienia, zwłaszcza gdy reszta toru odpowiednia. Do kompletu dwa wyjścia słuchawkowe – dla wyższej i niższej impedancji – także pancerna obudowa z grubego aluminium. Sekcja zasilania jako potężny zewnętrzny moduł, a cena od większości konkurentów niższa. Ponoć chwilowo niedostępny, takie wojenne czasy.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/newsy-ayon-ha-3/?caly-artykul=1

Bakoon HPA-21 – PLN 13 000 (kiedyś)

    Jest już następca tego wzmacniacza z inną nazwą firmową, opisany poniżej. Ale także z obwodem SATRI, który był wyróżnikiem. To inny typ osiągania wzmocnienia, uważany często za lepszy, posiadający min. tę zaletę, że wraz z podnoszeniem głośności nie rosną zniekształcenia. Zupełna cisza w tle (także jako następstwo bateryjnego zasilania) oraz znakomita precyzja popierana świetną szybkością dawały wyjątkowe spektrum audiofilskich przeżyć.
    Pod wieloma względami był to wzmacniacz referencyjny – bez triodowego czarowania, ale z tranzystorową perfekcją. Siła naturalizmu, żadnych zbędnych ozdóbek; ogromnie mi się podobał i szkoda, że go już nie ma. Następca niby ulepszony i napędzający także kolumny, ale wielokroć droższy. Zmiana jego nazwy firmowej na Enleum jest następstwem rozpadu koreańsko-japońskiego Bakoona na firmy japońską i koreańską. 

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-bakoon-hp-a21-satri-headphone-amplifier/   

B.M.C. Audio GmbH UltraDAC – € 3198

    Dzieło autorstwa Juana Carlosa Candeiasa Isaaca, urodzonego w Berlinie zawodowego muzyka, wykształconego solisty operowego. Od lat 80-tych zeszłego wieku także projektanta aparatury audio, w tym wypadku pod postacią „zaawansowanego przetwornika z referencyjnym słuchawkowym wzmacniaczem i przedwzmacniaczem”.
    We wnętrzu min. Digital Intelligent Gain Management – innowacyjny system kontroli głośności, gwarantujący zachowanie najwyższej jakości na wszystkich poziomach brzmienia. Także wydajny układ zasilania, eliminujący jitter femtosekundowy zegar, oraz szereg układów zapewniających niemal zupełną redukcję zniekształceń. W pancernej obudowie oprócz przetwornika i przedwzmacniacza, elitarnej jakości też wzmacniacz słuchawkowy w układzie jak całość zbalansowanym – na tranzystorach MOS-FET i z krokowym potencjometrem. Waga łączna to 7 kg, design nowoczesny i oryginalny; dwa wyjścia słuchawkowe – zbalansowane 4-pin i niesymetryczny duży jack.

Boulder 812 – £ 9500   

    „Od ponad 35 lat Boulder buduje najwyższej jakości komponenty audio w pobliżu Boulder w Kolorado” – tak Boulder zaczyna o sobie. Dodaje też, iż czyni to zespołowo i bezkompromisowo, co spodobało się w aż czterdziestu krajach, w których produkty swe sprzedaje.
    Ich przetwornik, przedwzmacniacz i wzmacniacz słuchawkowy w jednym, o kryptonimie 812, to bardzo świeża sprawa – tak świeża, że udało się znaleźć jedynie angielską cenę, która okazuje się nader konkretna. Udało się też znaleźć pogląd, wg którego „może to najładniejszy wzmacniacz słuchawkowy na świecie”, ale już jako czyjąś prywatną wizję, a nie coś obiektywnego. Z rzeczy obiektywnych mamy konstrukcję tranzystorową, na przodzie cztery gniazda słuchawkowe (w tym 4-pin i Pentaconn), programowalną możliwość dostrajania do mocy i impedancji słuchawek, pstryczkiem zmienianie trybu pracy słuchawkowy wzmacniacz/przedwzmacniacz, jak również łączność bezprzewodową oraz pełną obsługę serwisów streamingowych. Urządzenie waży 5,7 kg i dołączają doń instrukcję prawie tak długą jak „Saga rodu Forsythów”. Tę można sobie w Internecie poczytać, o posłuchanie może być trudniej.

Bryston BHA-1 – PLN 10 679

Bryston_BHA-1_07 HiFiPhilosophy

    W kanadyjskiej prowincji Ontario leży siedemdziesięciotysięczne Peterborough, w nim fabryka aparatury audio o przeznaczeniu głównie profesjonalnym, produkująca szeroki asortyment wzmacniaczy, przedwzmacniaczy, kondycjonerów, odtwarzaczy CD, głośników i innych rozmaitości. Zakłady są z tradycjami, niedawno obchodziły 40-lecie; ich wyroby cieszą się dużą renomą, zwłaszcza w środowiskach zawodowych muzyków i nagraniowców. Od Bryston min. o pokaźnych, pasujących do rozmiarów dużego audio gabarytach wzmacniacz słuchawkowy BHA-1: tranzystorowy, dual-mono, na sześciu Op-ampach, z wzmocnieniem w klasie A i z wbudowanym przedwzmacniaczem. Zasobny w wejścia i wyjścia symetryczne i niesymetryczne, a przede wszystkim zaopatrujący w dźwięk melodyjny i dynamiczny, zdolnym do siebie przekonywać. Jedyna wada – kiedyś był znacznie tańszy; ale cóż, z biegiem lat wszystkie waluty tracą – hamburger McDonalda kosztowały kiedyś piętnaście centów, szklana butelka Coca-Coli pięć.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-bryston-bha-1/?caly-artykul=1

Cary CAD-300B SEI  – PLN 33 900

   Założone (1989) w miejscowości od której wzięło nazwę i przeniesione następnie do Apex, ale też w Karolinie Północnej, amerykańskie Cary Audio Design produkuje kilka słuchawkowych wzmacniaczy – wszystkie wysokiego poziomu. Koroną linii produktowej klasyczny Cary CAD-300B SEI, oferowany od kilku dekad, po drodze udoskonalany. Ale doskonalić można go jeszcze bardziej, czego się podjął znajomy inżynier. Po gruntownym upgrade oraz wymianie lamp na szczytowe (wypróbowane odnośnie mocy to Takatskuki, AVVT i Sophia Royal Princess) poczęstował klasyczny Cary słuchaczy bajeczny brzmieniem, wyciskając z lamp 300B maksimum ich dawnego czaru. W sensie ścisłym to jednak nie słuchawkowy wzmacniacz, a wzmocnienie dla kolumn; je więc także bajecznie napędza swymi ośmioma watami single-ended-triode na kanał. 

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-cary-audio-cad-300-sei/?caly-artykul=1   

Cayin HA-300 – PLN 21 900

     Cary to klasyk 300B, a Cayin to tygrys nowszych czasów. Jego producent – chiński potentat sięgający genealogią 1954 roku, powiązany z wojskową branżą lotniczą – też oferuje kilka słuchawkowych wzmacniaczy, ten ich ukoronowaniem. Z wydzieloną, również lampową sekcją wzmocnienia, zbalansowanym całym torem i gamą dopasowujących ułatwień, pozwalających obsługiwać słuchawki o dowolnej czułości i impedancji, w odróżnieniu od Cary ma odczepy głośnikowe jako uzupełniający dodatek, a nie jako funkcję główną. Ale i tak pierwszorzędnie obsługuje kolumny, a niemałą zaletą fakt, że sprzedażowe 300B pochodzą od Sophia Electric – i chociaż to nie najlepsze od tej firmy, wspaniałe 300B Royal Princess, to i tak lepsze od triod 300B aplikowanych wzmacniaczom przez innych producentów. Nie trzeba ich wobec tego po zakupie pośpiesznie wymieniać, choć cały szereg innych 300B zaoferuje wyższą jakość. Cena to trochę ponad 20 tys. PLN, w tej sytuacji atrakcyjna.

Recenzja tutaj: https://hifiphilosophy.com/recenzja-cayin-ha-300/?caly-artykul=1

 Chord DAVE System – $ 12 595

    Brytyjski Chord Electeonics, powołany do życia w 1989 przez inżyniera wojskowego Johna Franksa (Raytheon i ATT) zrobił błyskawiczną karierę w czasach audio przy komputerze; ich przetworniki i sparowane z nimi słuchawkowe wzmacniacze uznano za jedne z najlepszych. Słuchałem tego DAVE tylko na AVS i nie poraził mnie jakością, ale podobno dobrze skonfigurowany i otoczony pasującymi dodatkami potrafi grać niesamowicie. Sercem układu macierz Spartan 6 – FPGA (Field Programmable Gate Array) o mocy obliczeniowej 1000 razy większej niż tradycyjny, masowo produkowany chip DAC – w efekcie wg producenta to najlepszy przetwornik na świecie. Technologia wzmocnienia bezstratna, ekstremalne osiągi cyfrowe, taktowanie laboratoryjnym zegarem, możliwość krosowania kanałów, ultranowoczesny design. Wyjście słuchawkowe jest jedno (duży jack) o mocy 1,4 W/33 Ω – a zatem niezbalansowane, ale stojąca za nim dynamika to aż 127,5 dB. Urządzenie waży równe 5 kg i można mu dokupić efektowny stand, albo umieścić je na masywnym stelażu wspólnie z napędem płyt i przedwzmacniaczem.

Conrad-Johnson HVA-1 – $ 7500   

    Datujący swe pochodzenie na rok 1977 amerykański Conrad-Johnson – firma dr Williama Conrada i dr Lewisa Johnsona – to przedsięwzięcie od początku założone jako rentowne i duże. Właścicielami ekonomiści, którzy powierzyli budowanie urządzeń min. Jeffowi Fischelowi, obecnemu szefowi produkcji. Specjalnością przedwzmacniacze i wzmacniacze, w tym jeden wzmacniacz słuchawkowy o sygnaturze HVA-1.
    Nie wdzięczy się ekstrawaganckim ani artystycznym wyglądem, nie oferuje też wodotrysków. Ma pojedyncze gniazdo słuchawkowe duży jack, dwa wejścia, włącznik i potencjometr. Ważący 9 kg prostopadłościan ze złotawym panelem przednim skrywa „referencyjny wzmacniacz triodowy klasy A typu single-ended, przeznaczony do zasilania słuchawek o niskiej impedancji (od około 20 do 32 omów)”. Moc wyjściowa (3 W/20 Ω) uzyskiwana jest poprzez stopień wejściowy na dwóch triodach ECC88 i układ tranzystorów FET, a każdy z niezależnych kanałów sygnału zasilany jest własnym regulatorem DC. W obwodzie teflonowe kondensatory CJD i rezystory Vishay; regulacja głośności jako dyskretny, schodkowy tłumik w całości zbudowany z rezystorów. Elektronika starannie chroniona przez ciężką obudowę, w całości wykonaną z paneli anodyzowanego aluminium. Prosta, stylistyka vintage, znaczona dyskretną elegancją, dobrze pasuje do pozostałej oferty Conrada & Johnsona.

COS D10 – € 6300 (wersja ze streamerem)  

    Szczytowej klasy elektronika tajwańska od firmy BeCOS z Tajpej przybrała min. postać streamera, przedwzmacniacza i wzmacniacza słuchawkowego o symbolu D10. Bazującego na układach Bur-Brown PCM 1792A w obwodach symetrycznych, z drabinką rezystancji potencjometru oraz pełną obsługą wszystkich serwisów streamingowych. Na froncie wyjścia słuchawkowe (2 x duży jack, 4-pin i 2 x 3-pin) towarzyszą wyświetlaczowi OLED w osłonie aluminiowej, starannie frezowanej obudowy. Wszystko na obwodach dyskretnych wielopoziomowego montażu, zegar wzorcowy i rozbudowana obsługa wspierana aluminiowym pilotem plus aktualizowalne oprogramowanie.  Obudowa szeroka na 415 mm i waga 10 kg, parametrów słuchawkowego wzmacniacza nie podają, zapewne pracuje na op-ampach. 

Crayon CHA-1 – $ 10 500

    Tego wzmacniacza już nie ma, okazał się efemerydą. Ale austriacki Crayon istnieje, oferuje kolumnowe wzmacniacze. Przebłysk słuchawkowego był tranzystorową konstrukcją zbalansowaną o ciekawym wyglądzie i dużych gabarytach. Miałem go przetestować, ale zniknął zanim się stało – zostały zdjęcia, nazwa, cena i niespełniona obietnica…

Cypher Labs PRAUTES – $ 3900 (2018)   

 

    Ten słuchawkowy wzmacniacz lampowy powstał w niewielkiej ilości i nie jest już produkowany –  jego konstruktor, Damon Coffman, dołączył do zespołu ModWright. Urządzenie przez wielu było komplementowane za konstrukcję i dźwięk, korzystało z pary lamp sterujących ECC82 i dwóch par 50L6 mocy w konfiguracji push-pull. Dana mu nazwa PRAUTES odwołuje się do starożytnej greki, w której to słowo oznaczało łączenie delikatności z mocą, żeby w czasach wczesnochrześcijańskich stać się określeniem postawy charakteryzującej się łagodnością, życzliwością i skromnością przy zachowaniu godności w obliczu prześladowań. (Łaciński odpowiednik modestia.)
    Trzy pary wejść RCA i trzy gniazda słuchawkowe (w tym symetryczny 4-pin) plus komplet głośnikowych odczepów dla kolumn małej mocy. Aż pięć dopasowań do impedancji i skuteczności słuchawek, moc wyjściowa około 1W, waga 7,3 kg, obudowa aluminiowa.

dCS Bartók – PLN 90 400

    Z Bartókiem podziało się inaczej niż z Crayonem i Prautesem – zaistniał i istnieje, chociaż po drodze znacznie zdrożał. To znów przede wszystkim przetwornik i również streamer z wbudowanym słuchawkowym wzmacniaczem, który okazuje się świetny. Może korzystać z wielu filtrów cyfrowych w przetworniku oraz możliwości krosowania kanałów i odwracania fazy. Może także korzystać (ale za dodatkowe pieniądze) z dołączonego do przetwornika zewnętrznego zegara. Sam jest mocny i zbalansowany, przejawiając swoją obecność dwoma słuchawkowymi wyjściami: duży jack i 4-pin. Za nimi moc 1,4 W/33 Ω (identyczna jak u Chorda – ciekawe). Brzmienie daje słuchawkom z tych super wyrafinowanych, oto z całą pewnością jeden ze szczytowych kombajnów łączących przetwornik, streamer i słuchawkowy wzmacniacz. Testowałem, porównywałem, bardzo mi się podobał. Producent – wielka sława, duma brytyjskiej branży audio. 

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-dcs-bartok/?caly-artykul=1   

dCS Lina – € 32 850

    Trzyczęściowy zestaw złożony z przetwornika, zegara i słuchawkowego wzmacniacza – pierwszego od dCS w osobnej obudowie. Całość kosztuje €32 850, sam słuchawkowy wzmacniacz €10 250. Ta całość jest zbalansowana i na obwodach dyskretnych, wzmacniacz wyposażono w dwa wyjścia słuchawkowe: 4-pin i 2 x 3-pin. Moc oferuje średnio dużą: 2 W/30 Ω, jakość i stylistykę dźwięku najpewniej ze szkoły dCS, a więc wzorcową precyzję, niezwykłej miary szczegółowość oraz ogólne poczucie nadzwyczajności za sprawą perfekcji technicznej. Zestaw jest całkiem nowy, A.D. 2022.

Demograf – cena? (nieznana, bardzo wysoka.)

    Rosja to teraz tak bolesny temat, że aż się wahałem czy uwzględnić. Lecz gdyby do sprawy podchodzić ściśle, to także Niemcy i Japonia nie odpokutowały za swoje winy, a w każdym razie nie do końca. Mimo to są traktowane normalnie, zostawmy zatem politykę, trzymajmy się spraw audio.
    W Rosji działa Dmitry Gubchenko, pod linkiem: http://www.audio-tube.ru/ można zobaczyć jego dokonania. Jednym z nich wzmacniacz słuchawkowy Demograf, dedykowany słuchawkom elektrostatycznym, anonsowany jako najlepszy taki na świecie – wyszły zwycięsko ze starcia z samym Sennheiserem HEV90. Czy prawda to, tego nie wiem, bo Demografa nie słuchałem, ale zostałem poinformowany, że same składające się nań podzespoły kosztowały wielokroć więcej niż cały rocznicowy wzmacniacz Sennheisera.

Więcej znajdziecie tutaj: https://hifiphilosophy.com/demograf-najlepszy-wzmacniacz-elektostatyczny-na-swiecie/?caly-artykul=1

DNA Stellaris – $ 9000    

    Posrebrzane transformatory wyjściowe Audio Note UK i kondensatory Duelund CAST na rzecz wyrafinowanej obsługi mocy z lamp 2A3 Emission Labs w purystycznym obwodzie bez sprzężenia zwrotnego. Okablowanie point-to-point, wyjścia słuchawkowe do wyboru przy obstalowywaniu symetryczne lub niesymetryczne o identycznej dla obu rodzajów mocy 1,8 W/50 Ω. Wejściowa lampa sterująca 6N1P i prostownicza 5U4G – maszyna budowana w Kalifornii i powstająca długo, konstruowana pomiędzy 2009 a 2016 rokiem. Szeroka na 41 cm, z głośnością regulowaną krokowo, uważana przez wielu za jeden z absolutnie szczytowych wzmacniaczy słuchawkowych. Sprzedaż wyłącznie wprost z fabryki Donald North Audio. 

Dubiel Accoustic Eurydice – PLN 14 300

    Firma Dubiel Accoustic powstała w 1979 roku, w zupełnie niepodobnych od teraźniejszych czasach. Praktycznie nie istniały wtedy wzmacniacze słuchawkowe inne niż wbudowane w zintegrowane kolumnowe (wzmacniaczy dzielonych też nie było) – i nie istniały również, poza rzadkimi elektrostatycznymi i planarnymi, wysokiej jakości słuchawki. Zarazem były to czasy wielkiej ekscytacji i rozbudzania oczekiwań odnośnie wysokiej jakości audio; oczekiwań wyrastających na glebie dotąd jałowej, leżącej pod bardzo pochmurnym niebem.

    Najpopularniejszym produktem Dubiel Acoustic stał się wzmacniacz wyższego-średniego poziomu skierowany do słuchawek dynamicznych o nazwie Scorpion HV-1, najbardziej popisowym zaś kierowany do obsługi elektrostatycznych o wdzięcznym imieniu Eurydyka. To wzmacniacz z licznymi lampami typów 6SL7, PL 841 i 5W4 rozstawionymi na chromowo-lustrzanym blacie, mający spore gabaryty i wagę 12 kg. Mający też wyszukany wygląd i brzmienie wyrafinowane skrajnie, dawał i nadal daje popisy możliwości polskiego przemysłu audio.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/wzmacniacz-dubiel-accoustic-eurydice/?caly-artykul=1

EAR Yoshino HP4 Valve – PLN 20 850

    Jedyny wzmacniacz stricte dedykowany słuchawkom od Tima de Paravicini (1945 – 2020), jednej z najznamienitszych postaci całego świata audio. Sławnego głosiciela wyższości konstrukcji lampowych i kogoś uchodzącego za producenta najlepszych transformatorów na świecie.
   – Wzmacniacz pokaźny i luksusowy, z lampami oczywiście. Nie tylko z nimi, ale też w ich stylistyce brzmieniowej, którą opisywałem.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-ear-yoshino-hp4/?caly-artykul=1

EAR Yoshino V12 – PLN 38 200

    Formalnie to nie słuchawkowy wzmacniacz, ma wyłącznie odczepy dla kolumn. Zarazem to konstrukcja bardziej wysilona od HP4, oparta na aż dwudziestu lampach. Sławna, klasyczna i przezwana „Mickey Mouse”, z uwagi na pewne podobieństwo frontonu do fizjonomii najsławniejszej myszki świata – oto jeden z najlepszych lampowych wzmacniaczy jakie kiedykolwiek powstały. Moc 50 W/4 Ω okazała się dobrze pasować do AKG K1000 – od samego początku (2011) uchodzić zaczął za konstrukcję dla tych sławnych słuchawek referencyjną. Zapewne jest taki również dla współczesnych wstęgowych  RAAL o podobnych mocowych potrzebach, poza tym może poprzez dopasowujący transformator być kreatorem dźwięku dla wszystkich elektrostatów.
    Ogólnie biorąc, jasna sprawa, to wzmacniacz dla głośnikowych kolumn – ale we wszystkich rolach spisze się niesamowicie, i w  tej formalnej, i nieformalnej. Co więcej, próbowane z nim normalne słuchawki z prądożerrnych, jak również te wysokoomowe (jak przykładowo HiFiMAN Susvara i Sennheiser HD800) – i one grały oszałamiająco poprzez odpowiednią przejściówkę kablową. Trzeba jedynie zachować ostrożność z dozowaniem potencjometru, lecz że ten chodzi z dużym oporem, a poprzez pilota pomału – nie będzie z tym problemu.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-ear-yoshino-v12/?caly-artykul=1

Eddie Current Studio B – $ 4200 (?)

 

    Nowojorska manufaktura Eddie Current  i adres 123 Main Street to punkt wysypu i nabywania całej gamy słuchawkowych wzmacniaczy, dla których model Zana Deux stał się katalizatorem sukcesu. To był – równe piętnaście lat temu – wzmacniacz na rosyjskich „diabełkach”, a teraz mamy do czynienia z rosyjskimi diabłami całkiem innego rodzaju, choć też łatwymi do stłuczenia. Nowojorska firma oferuje od jakiegoś czasu modele na klasycznych dużych triodach o amerykańskich rodowodach (w miejsce rosyjskich przemysłowych Swietłan 6S33S z przydomkiem „diablo”); wybrałem spośród nich najwyższy – Studio B model 2022 – który można od razu zamawiać, albo wcześniej umawiać na odsłuch. Oto potężny wzmacniacz lampowy i zbalansowany, moc dla słuchawek czerpiący z triod 2A3 lub 300B – zależy które życzy klient.
    Ogromna popularność marki najlepszą rękojmią jakości, lecz nie ma zagranicznych przedstawicielstw, ani nawet amerykańskich – kupuje się prosto od producenta, tym samym trudno o recenzje.

Eleven Audio XIAUDIO FORMULA S – PLN 22 900

 

    Wzmacniacz z zewnętrznym zasilaczem, specjalnie zaprojektowany w 2018 przez Michaela Xiao dla słuchawek ABYSS AB-1266 Phi, pozwoli docenić ich rozdzielczość i możliwości muzyczne.

    „Biorąc pod uwagę moc oraz dynamikę, Formuła S będzie działać wręcz magicznie ze wszystkimi pełnowymiarowymi słuchawkami, też tymi o niskiej skuteczności. Sygnaturę dźwiękową można najlepiej opisać jako wysoce wyrafinowaną, szczegółową, ale pełną brzmieniowo z bogactwem harmonicznych zbliżonym do tego, jaki posiada wysokiej jakości wzmacniacz lampowy.” – Tak brzmi pochwała dla Xiaudio od Joe Skubinskiego – twórcy słuchawek Abyss.

    W aluminiowej obudowie moc 6 W/16 Ω, pozyskiwana z tranzystorów, skoro współczynnik THD wynosi zaledwie 0,0006%. Waga to 4,8 kg (bez zasilacza) – cena jest wzglądem jakości ponoć niezwykle atrakcyjna.

Erzetich Deimos – PLN 17 500

    Blaz Erzetich to jednocześnie koncertujący muzyk (wydawca czterech albumów) oraz inżynier elektronik, który już jako nastolatek w komunistycznej Jugosławii na własny użytek konstruował trudnodostępny wtedy sprzęt hi-fi. Jego słoweńska firma oferuje obecnie kilka modeli słuchawek i gamę słuchawkowych wzmacniaczy, spośród których ten jest najwyższy, a takimi się zajmujemy.
    Deimos to wzmacniacz średniej wielkości, co nie przeszkadza mu być dual-mono w klasie A i mieć krokowy potencjometr. Poza tym jest symetryczny, waży sześć i pół kilograma, a jego drewniana obudowa nawiązuje do instrumentów muzycznych. Słusznie szczyci się tym, że też muzycy, a nie sami audiofile, deklarują jego użycie.
   Wzmacniacza kosztowałem kiedyś na AVS i grał obiecująco, ale do zrecenzowania nie doszło, polska dystrybucja nie dysponuje.

ENLEUM 23R – PLN 36 500

     Koreańskim ENLEUM polska dystrybucja już dysponuje, toteż powstała recenzja. Opisująca jego unikalną konstrukcję i niezwykłe cechy brzmieniowe, w tym także to, że to bardzo mocny wzmacniacz, chociaż gabarytami niewielki. Tak mocny, że aż zdolny napędzać nawet niełatwe kolumny, a słuchawki to już każdziutkie bez większego wysiłku. Klasa A, tranzystory MOS-FET i unikalny obwód SATRI odziedziczony po protoplaście Bakoon, unikalnej także konstrukcji krokowy potencjometr i regulacja z pilota. Wzmacniacz nie oferuje symetryczności, ale to żadna strata, jako że wyjścia niesymetryczne z reguły są bardziej melodyjne, a zaleta symetrii, w postaci silniejszego sygnału, tutaj jest bez znaczenia, bez tego wzmacniacz jest mocarny. Mocarny i jak lampowy, chociaż bez żadnej lampy.

Recenzja: https://hifiphilosophy.com/recenzja-enleum-amp-23r/

EternalArts OTL-Hochpegel-Vorstufe HLP – € 2950

    Firma dr Burkhardta Schwäbe została założona w 2004 roku z zamiarem tworzenia aparatury audio wyłącznie szczytowej jakości.
    Elegancko wyglądający i słusznie starający się nie rzucać się w oczy najlepszy jej autorstwa przedwzmacniacz ze słuchawkowym wzmacniaczem realizuje ideę Futtermana beztransformatorowego wzmacniacza lampowego, a lampy w tym wypadku to 2 x 14GW8 i 2 x STV108/30 lub 6074 Haltron. Wielonapięciowy transformator sekcji zasilającej w technologii toroidalnego rdzenia ma uzwojenie ochronne i doskonałą izolację, a płytki montażu powierzchniowego są ze złotymi ścieżkami.
    Fenomenalna przepustowość transmisji i częstość tętna gwarancją najwyższej klasy brzmienia – Karol w Monachium tego wzmacniacza słuchał z Sennheiserami HD 800, i to zestawienie podobało mu się bardziej niż grający na tym samym stoisku dla porównania set Sennheisera Orpheusa.
   – Co można więcej do tego dodać na rzecz uznania dla klasy?

57 komentarzy w “Najlepsze wzmacniacze słuchawkowe – część pierwsza (A – E)

  1. Sławek pisze:

    Audio-gd Master 9 się nie załapał…

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Spokojnie, będą na pewno uzupełnienia, czekam właśnie na podpowiedzi. Przyjąłem wprawdzie granicę cenową „nie mniej niż 10 tys. PLN”, ale nie ma powodu jej sztywno trzymać.

    2. Piotr+Ryka pisze:

      Już się załapał.

      1. Sławek pisze:

        Dziękuję, uważam że to wartościowy wzmacniacz.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Też tak uważam. Tym bardziej w kontekście rozmiaru i ceny.

  2. Pawcio pisze:

    Super artykuł, edukacyjny ma również charakter.
    Trilogy topowy (już nie produkowany) nie w tej lidze?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Przecież to pierwsza część, a będą trzy lub cztery. Wyliczanka idzie alfabetycznie, na razie doszła do E, gdzie tam jeszcze do T. Trilogy oczywiście będzie uwzględniony, całość jest już napisana, następna część opublikowana zostanie prawdopodobnie w poniedziałek.

  3. Michal Pastuszak pisze:

    Swego czasu jak szukalem wzmacniacza sluchawkowego to ponizsze pozycje wydaly mi sie warte rozwazenia, wiec je wymienie bo moze kogos zainteresuja:

    Boulder 812 (DAC/AMP) – https://boulderamp.com/products/812-dac-preamplifier/

    ModWright HA300 – http://www.modwright.com/products/ha300-headphone-amp.php

    DNA Stellaris – http://www.dnaudio.com/DNA-Stellaris-2A3-headphone-amplifier.html

    Conrad-Johnson HVA1 – https://conradjohnson.com/conrad-johnson-announces-a-reference-headphone-amplifier/

    Audeze 'The King’ – hybryda w klasie 'A’ – chyba juz nie produkowany ale jeszcze sie pojawiaja pojedyncze sztuki, czasem wrecz w okazyjnej cenie – https://www.audioism.net/product-page/audeze-the-king-class-a-hybrid-tube-mosfet-headphone-amplifier

    Angstrom SHA20 – https://www.angstromaudio.com/angstrom-products/sha20

    Flux Lab 'Volot’ ukrainskiej manufakturki – https://fluxlab-acoustics.com/product/volot-pre-dual-mono-class-a-headphone-amplifier/

    ANK – kit do zlozenia samemu -https://ankaudiokits.com/product/headphone-virtuoso-el84/

    Oczywiscie, jest tego teraz cala masa i nie masz szans wszystkiego wymienic.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Właśnie – cała masa, nie ma szans…
      Dzięki za podrzucenie ciekawych, może razem damy jednak radę, chociaż tak z grubsza. Ten Angstrom SHA20 ma jakąś cenę? – bo nie widzę.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        A na przykład jest taki polski, który jeszcze nie wystartował: https://fulianty.audio/about-the-amp

      2. Michal Pastuszak pisze:

        Wedle holenderskiej strony ma ten Angstrom SHA-20 kosztowac zawrotne 18.5 tys. Euro.

        https://www.stereohifi.nl/amplifiers/stereowise-amplifier-a/stereowise-amplifier-angstrom-audiolab

        Ten polski wzmacniacz Fulianty to ciekawa sprawa, ze premiera dopiero ma sie odbyc, pamietam bowiem jego zdawkowa recenzje sprzed okolo 2-3lat w polskiej prasie cyfrowej (zakladam ze technicznie to ten sam wyrob), byc moze pandemia pokrzyzowala im oficjalne wejscie na rynek i chca to zrobic ponownie.

        Ja od siebie dodam jeszcze do listy wzmacniacz od firmy RAAL HSA-1b, jego pierwsza wersja byla dedykowana wlasnym wstegowym sluchawkom, ale pozniej dodano wlasnie wyjscie dla sluchawek 'tradycyjnych’ i z tego wyjscia mialem przyjemnosc dokonac dluzszego odsluchu. Wzmacniacz napedzal moje dynamiki na jednoznacznie wyzszym poziomie niz polski Ferrum OOR w parze z zasilaczem Hypsos (oba sluchalem rownolegle z tego samego DACa). HSA-1b gral plynniej, przejrzysciej na srednicy, z wiekszym realizmem, naturalniej i owiekszej zlozonosci dzwiekow. Chcialo sie go kupowac na pniu. Niedawno wyszla tez wersja tansza ale podobno zoptymalizowana i dedykowana juz wylacznie pod sluchawki dynamiczne/orto (PDA-1a), ale czy faktycznie jest lepsza sonicznie to juz inna sprawa, jej bowiem nie slyszalem.

        https://raalrequisite.com/amplifiers/hsa-headphone-speaker-amplifier/

        1. Piotr+Ryka pisze:

          RAAL stworzył teraz byczego lampowca. Będzie na liście. A jak to Ferrum, niezależnie od tego że słabsze?

          1. Michal Pastuszak pisze:

            Ferrum OOR+Hypsos (sluchalem tylko w komplecie) gra nienagannym dzwiekiem i slychac to od pierwszych sekund, przede wszystkim rzuca sie w ucho swego rodzaju lekkie przyciemnienie, taka slyszalna analogowosc brzmienia (co akurat na tym pulapie cenowym mozna uznac za zalete, jako ze jest to swego rodzaju maniera ktora przewaznie 'pomaga’), a jednoczesnie mamy swietny wglad w nagranie, bez woalu, dzwiek ma dobre dociazenie, jest tez obszerny, no taki kompletny, ze niczego nie trzeba 'poprawiac’ makijazem. Jest to bez dwoch zdan prezentacja wysokiej proby, choc nie ma jeszcze ucieczki w 'zapomnienie muzyczne’ co uzyskalem dopiero ze wspomnianym RAAL-em. Tak przynajmniej bylo u mnie i na posiadanych sluchawkach AT.

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Dzięki za opis. Kolejny dobry „Polak”.

          3. Sławek pisze:

            A ten Polak też chyba dobry: https://feliksaudio.pl/product/envy/

          4. Piotr+Ryka pisze:

            Tak, jego już uwzględniłem.

  4. Stefan pisze:

    Oprócz Trilogy 933, brakuje też, Niimbusa, Ocatve V16, Phasemation HPA-007 czy Sugdena.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Stefanie – to dopiera pierwsza część zestawienia, brakuje jeszcze pięćdziesięciu. Pozostałe w kolejnych częściach przeglądu, cierpliwości.

      1. Stefan pisze:

        Jasne, tak tylko wspomniałem, bo pamiętam, że gościły u Ciebie.

        1. Stefan pisze:

          Teraz dopiero skojarzyłem, źe to A-E, to może warto dodać http://www.cosengineering.com/

          1. Piotr+Ryka pisze:

            Ta ilość zaczyna mnie zatrważać. Skąd oni biorą nabywców na te wszystkie drogie wzmacniacze?

  5. omnia 10 pisze:

    woo audio wa5, woo audio wa234 mono, aries cerat genus 813/845 (to faktycznie najlepszy amp jaki istnieje)

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Słyszałeś tego Aries 845 ze słuchawkami? (Woo będą w ostatniej części zestawienia.)

      1. Omnia10 pisze:

        Wole wersję na 813 lampach bo to kuzynka gm70. Słyszałem, właściciele 234 mono sprzedawali je by na nabyć aries cerat. Serdecznie polecam

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Niezła rekomendacja…

          Też pozdrawiam

  6. Piotr+Ryka pisze:

    Obiecywana na dzisiaj druga część zestawienia musi trochę zaczekać, zamiast niej pierwszy odcinek został uzupełniony aż dziewięcioma wzmacniaczami podsuniętymi przez czytelników. Za sugestie bardzo dziękuję, okazały się nader ciekawe.

  7. miroslaw frackowiak pisze:

    Tyle wspanialych wzmacniaczy sluchawkowych jest na swiecie,ale z tych wymienionych, najlepszy jest prawdopodobnie,bo jeszcze nie sluchalem Audiovalve ASSISTENT 50-HP – € 6490 (A to nowsza konstrukcja – i większa, i mocniejsza. Za swoje większe pieniądze dorzuca nową funkcję – nie tylko napędzanie wszystkich poprzednich słuchawek, ale przy mocy 2 x 50 W także i głośnikowych kolumn. A zatem kombajn idealny, tyle że bez przetwornika. Ważący 18 kilogramów i zasobny lampami 2 x ECC83, 2 x ECC82 oraz 8 x CV 2798 – wszystkimi NOS Siemensa.Wszystkie napendza sluchawki z elektrostatami wlacznie i kolumny(2x50W jak oni to zrobili?)wyjatkowa integra,cenowo przy tych drogich to tanio… dla mnie pierwsze miejsce

  8. miroslaw frackowiak pisze:

    Ale czytajac dokladnie to ASSISTENT 50-HP nie ma wejsc sluchawkowych to musi byc pomylka,sa inne tej firmy wzm sluchawkowe jak:
    1)AudioValve Eartube MKII Wzmacniacz słuchawkowy
    2 550,00 £Cena £
    https://www.eliteaudiouk.com/product-page/audiovalve-earthtube-mkii-headphone-amplifier
    2)AudioValve RKV MKIII wzmacniacz słuchawkowy
    3 800,00 £Cena £
    https://www.eliteaudiouk.com/product-page/audiovalve-rkv-mkiii-headphone-amplifier
    3)AudioValve RKV MKII Wzmacniacz słuchawkowy
    https://www.eliteaudiouk.com/product-page/audiovalve-rkv-mkii-headphone-amplifier
    NIE PODAJA ZE NAPENDZAJA ELEKTROSTATY!!

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Coś te linki nie wyszukują.

      1. miroslaw frackowiak pisze:

        szkoda ze sie nie otwieraja,ale wystarczy wcisnac produkty i potem wzmacniacze i wszystkie widac tej firmy wzm sluchawkowe

  9. Fon pisze:

    Wszystko pięknie i ładnie ale tak sobie myślę, że chyba zamiast o nowym wzmacniaczu trzeba będzie pomyśleć jak się ogrzać na zimę :)bo lampki raczej rady nie dadzą…

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Jaka zima? „Wyborcza” dziś ryczy o apokaliptycznym ociepleniu klimatu, a ty się zimy boisz 🙂

      1. Fon pisze:

        To nie ja się boję ale mój portfel 🙂
        Zawsze można wejść w klasę A np Passa ,wtedy mamy przyjemne z pożytecznym i węgiel z chrustem odpada…

      2. hej no pisze:

        Co to za argumentacja? Węgiel/gaz drogi ale Wyborcza gada że ocieplenie?
        Gaz i węgiel faktycznie są drogie, a my jesteśmy od nich uzależnieni bo od lat nie robimy nic by przestać być uzależnieni. Gdyby dziś 50% energii choćby było w Polsce produkowane bez udziału węgla i gazu, byłoby taniej.

        A cieplenie jest faktem. Cieplejsze zimy w Polsce też są faktem, ale nadal temperatura czasem spada poniżej zera, albo nawet zero czy +3 stopnia wymaga grzania. Polska nie Włochy czy Francja.

        Negatywne skutki ocieplenia też są coraz bardziej odczuwalne. Co prawda leżymy w strefie gdzie skutki będą ograniczone, ale dostaniemy tez pośrednio. A za parę pokoleń – nie wiadomo jak daleko ocieplenie zajdzie.

        Teraz skutki ocieplenia (fale upałów w Indiach, w Afryce) + wojna i ban na dostawy z Ukrainy i Rosji, kumulują się i żarcie drożeje.

        Ceny węgla i gazu (bo atomu nie mamy, wszystkie rzady wykazują się tu impotencją, bo na wiatr od początku 2016 jest blokada, fotowoltaika właśnie od 2022 dostała nową ustawą w łeb) rosną, i mało tego – może ich po prostu zabraknąć. Pocieszające opowieści że Baltic Pipe, że statki z węglem – uspokajają może, ale realnie – z Norwegami kontraktu nie ma, rura w budowie, LGG na rynkach drożej i duży popyt, węgla z polskich kopalni za mało (i za kiepski dla indywidualnych), a przywożony statkami wpada w wąskie gardło logistyczne i ceny kryzysowe.
        Inflacja, podlewana przez rząd dodrukiem i zapożyczaniem się, zapier…..a, więc zakupy sprzętu hi-fi schodzą na trzeci-dziewiąty plan.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Powiem tak:

          1. Planeta Ziemia w swej historii – całkowicie bez udziału nieistniejącego wówczas gatunku homo i jego przemysłu – wielokrotnie przechodziła od fazy globalnych tropików do globalnych zlodowaceń – i nikt tych zjawisk nie potrafi wyjaśnić inaczej niż poprzez ogólnikowe domysły w oparciu o zmiany aktywności Słońca, przemieszczanie się płyt tektonicznych, cykle orbitalne Milankovicia, uderzenia asteroidów, gigantyczne wyrzuty metanu z głębin morskich oraz ekstremalne zjawiska wulkaniczne.
          2. Jedenaście tysięcy lat temu, kiedy na obszarze dzisiejszej Turcji funkcjonowały już pierwsze miasta, w miejscu gdzie dziś jest Warszawa warstwa lodu sięgała grubością dwóch kilometrów. I co? – działalnością mieszkańców tych miast wyjaśnimy późniejsze globalne ocieplenie?
          3. Nikt nie umie dokładnie przewidzieć pogody na dłużej niż 72 godziny w środowisku niżowym – i nigdy nie będzie umiał, ponieważ jest to matematycznie niemożliwe.
          4. Dyrektor UNEP (klimatycznej agendy ONZ), niejaki Noel Brown, w czerwcu 1989 po raz pierwszy ogłosił, że do ociepleniowej klimatycznej zagłady pozostało nam tylko 10 lat. – I nadal, po upływie przeszło trzydziestu lat od tej daty głosi, że za następne 10 lat zagłada! I świetnie z tego żyje.
          5. Mogę tak jeszcze długo wyliczać.

          Z praktycznego punktu widzenia naprawdę ważne jest to, że nie żadna fotowoltanika ani wiatraki, które w obliczu tęgiej zimy stają się kompletnie bezużyteczne (nie mówiąc o tym, że wiatraki eliminują ze środowiska ptaki i owady), tylko węgiel i elektrownie jądrowe. Bo węgiel można bezproblemowo spalać bez zanieczyszczeń, trzeba się tylko o to postarać, a atom jest najczystszym źródłem energii. A przede wszystkim dawno już powinniśmy mieć elektrownie termojądrowe, ale kartel wydobywców ropy naftowej dobrze za to zapłacił, by nie zostały opracowane.

          PS
          Polska pozamykała kopalnie z rewelacyjnej jakości węglem (np. Kopalnia Wujek) – UE, pozostająca pod jednonarodowym zarządem Niemiec, była bardzo zadowolona. A sami Niemcy w tym czasie wycięli lasy pierwotne, by dobrać się do swojego brunatnego węgla, który już nie okazuje się wcale taki szkodliwy, jak jeszcze mówiono w zeszłym roku.

          1. Michal Pastuszak pisze:

            Temat jest interesujacy wiec kilka spostrzezen.

            Generalnie globalne ocieplenia i ochlodzenia nie sa zagrozeniem dla Ziemi, jako ze wlasnie dzieja sie naprzemiennie od milionow lat i Ziemia nadal sitnieje,moga byc jednak problemem dla wspolczesnej ludzkosci, zwlaszcza ze raczej nigdy wczesniej nie zylo na Ziemi jednoczesnie az 6mld ludzi, co robi decydujaca roznice. Jest zatem zasadniczym pytaniem na ile ludzkie dzialania moga sie nakladac na te naturalne cykle/zjawiska i je przyspieszac/spowalniac.

            Wokol tej wypowiedzi Noela Browna (ktory nie jest zadnym naukowcem) jest niestety sporo niescislosci w internecie, ten artukul z linku ponizej odnosi sie do czesci z nich:

            https://www.snopes.com/fact-check/nations-vanish-global-warming/

            Polski wegiel jest znakomitej jakosci ale do celow grzewczych takowa nie jest wymagana, a i sam wegiel jest za drogi, a wynika to z jego polozenia na duzych glebokosciach. Do celow grzewczych wystarczajacym jest znacznie tanszy wegiel pozyskiwany metoda odkrywkowa, mimo ze gorszej jakosci i to on wlasnie wyparl krajowa produkcje.

            Jedyne rozwiazanie na polskie warunki to wlasnie energia jadrowa, ale na zbudowanie elektrownii potrzeba zapewne 7-10lat, a jakos nie slychac aby prace byly w toku, no srednio to wyglada.

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Dziękuję Michale za uściślenie. Niezależnie jednak od w sumie i tak pozbawionych precyzji uściśleń, jak również kompletnego braku poniesionej odpowiedzialności za z rozmysłem przeszacowane prognozy, zasada rządzenia jest jedna – rządzi się strachem. Czy będzie to strach przed Gniewem Bożym, czy przed tym, że Słońce zgaśnie, albo przed Sądem Ostatecznym, najazdem barbarzyńców, zniszczeniem białej rasy czy naszym obecnym ociepleniem klimatu – efekt jest zawsze ten sam: to rzesze zastraszonych. A z przestraszonymi robi się już co chce – oni się boją, więc słuchają. A im bardziej się boją, tym bardziej gotowi są wierzyć we wszelkie podsuwane im głupoty; i na tym się chytrze zarabia – ekonomicznie i politycznie. I o to w tym wszystkim chodzi: żujcie nasz owies rzuconego wam strachu, a my się w tym czasie posilimy kawiorem.

          3. Piotr+Ryka pisze:

            W odległych czasach, tak odległych, że we Francji myślenie nie było jeszcze wtedy całkiem zarzuconą czynnością, powstał w tym kraju serial o takich końcoświatowych oszustwach:
            https://www.youtube.com/watch?v=Xg5oztatXGU&ab_channel=sennerm

          4. Kermit pisze:

            „nikt tych zjawisk nie potrafi wyjaśnić”
            Po to są naukowcy by takie rzeczy badać. Trudno coś na 100% stwierdzić po 100 mln lat czy miliardzie, ale po to jest wiedza fizyczna, chemiczna i modele, by stawiać realistyczne naukowe hipotezy co do przyczyn.

            Do tego mamy do badania inne laboratoria, w kosmosie, gdzie możemy badać skład atmosfery planet (wkrótce także pozasłonecznych), temperaturę i porównywać z modelami.

            Przyczyny zmian mogą być różne – m.in. natężenie CO2. A czym spowodowane? Ruchami płyt tektonicznych i odsłonięciem skał kredowych do wietrzenia? Masowymi erupcjami wulkanów? Spadkiem czegoś z kosmosu? Wydobywaniem przez człowieka zgromadzonego przez setki milionó lat węgla i pompowaniem go do atmosfery? Za każdym razem to zwiększanie stężenie CO2 w atmosferze i zwiększanie efektu cieplarnianego. Własnie fundujemy sobie stężenie CO2 jakiego nie było od milionów lat, a to nie jest nasze ostatnie słowo. Skutek – będzie klimat jakiego nie było od milionów lat i to nie jest jeszcze ostatnie słowo.
            Jak będzie? Kwestia ile tego CO2 wpompujemy. Więcej o 2 stopnie? O 5 stopni? O 10 stopni? Były już w historii geologicznej takie czasy. Tylko człowieka wtedy nie było.

            Okresy zlodowaceń zdarzały się wielokrotnie.
            Przy naturalnym cyklu kombinacji stężenia CO2, aktywności słonecznej, nachylenia Ziemii do słońca.
            W takim klimacie, gdzie zlodowacenia występują co te kilkadziesiat tysięcy lat powiedzmy, wyewoluował człowiek. W klimacie gdzie zlodowaceń nie ma, gdzie lodu na biegunach nie ma, jeszcze nie funkcjonował. Ale taki klimat sobie funduje.
            Będzie inaczej. Będzie tak jak nie było jeszcze w całej historii człowieka.
            Pytanie czy jedziemy na całość i pompujemy CO2 na maksa (Wenus is the limit) czy może postaramy się trochę ograniczyć skalę zmian.

            A globalne zmiany klimatu, to jak to w globalnych zmianach – wahania, migracje, wojny.
            No i finalnie stabilność w zupełnie innych warunkach. Jak się w niej będzie żyło ludziom i czy w ogóle przeżyją – nie wiemy.

            Pogoda to pogoda. Klimat to klimat. To nie to samo.
            Pogody trafnie się nie przewidzi na miesiac do przodu, jakiś turbulencji w konkretnym punkcie. Ale klimat, w modelu całości, już tak. I częstotliwość i skalę występowania turbulencji w innym klimacie też można policzyć. A potem zastanowić się co to oznacza dla ludzi.

            Nikt nie mówi o załadzie za 10 lat. Bujdy jakieś (źródło tego niby cytatu poproszę). Co innego o zatrzymaniu emisji w ciągu 10 lat by uniknąć POWAŻNYCH ZMIAN. Będą zmiany, nie zagłada. Zmiany, dla wielu na gorsze. Może dla kogoś tam na lepsze (na Syberii?). Ale zmiany najprawdopodbniej do gorszego świata: problemy z produkcją żywności, migracje, wojny o surowce.

            Z praktycznego punktu widzenia, jeśli przez pół roku nawet produkujemy prąd z wiatru i słońca, to potrzebujemy tylko 50% dzisiejszego rocznego zapotrzebowania na węgiel. Czyli jakby był o połowę tańszy. Słońce świeci też i zimą, i wiatr też zimą niejednokrotnie wieje. Mając dostatecznie dużą sieć wiatraków i fotowoltaiki, zimą też dorobimy prądu. Nawet jak nie 100%, to roczne zapotrzebowanie na węgiel spadnie do dzisiejszych 20%. A ma to jeszcze mnóstwo takich zalet jak: brak roszczeniowych górniczych związków zawodowych do których wszyscy musimy dokładać – do emerytur górników, do leczenia wypadków górniczych, do leczenia chorób spowodowanych smogiem, do ciagle deficytowych kopalń. A przede wszyskim nie finansujemy rakiet Putina bo nie potrzeba surowców z zagranicy.
            Wiatr i słońce to nie wszystko, trzeba budować od lat mix energetyczny z jak najmniejszym udziałem surowców. Więc jeszcze atom (impotencja naszych polityków wszystkich opcji jest tu dramatyczna), biomasa (jakis tam % energii z niej), spalarnie śmieci (które trzeba spalić w miarę ekologicznie lub zrzucać na wysypiska) też mogą produkować prąd, geotermia tam gdzie się da, elektrownie wodne (nawet małe i rozproszone). I rozwój systemów magazynowania energii (kinetycznie, w bateriach – różne).

            Tymczasem u nas – wungiel, wungiel, wungiel – mamy go na 200 lat. Zmuszono nas do płacenia przez dekady haraczu dla górników, bo mieli nam niby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne. A realnie zwiększaliśmy co roku import z Rosji. A jak dziś przyszło sprawdzam, to gdzie te bezpieczeństwo za które zabuliliśmy przez dekady setki miliardów? Można by za te dotacje (dla górników, na ich emerytury) zbudowań X elektrowni atomowych.

            Termojądrowe? Sorry, ale na razie mądrzejsi od nas w UE są na etapie testów, w USA i w Chinach. Polska nic tu nie wymyśli, my robimy europalety i jabłka. Słuchawki lepsze od naszych nawet Rumuni robią.

          5. Piotr+Ryka pisze:

            Zastanawia mnie, skąd taka nienawiść i pogarda do Polski i Polaków? I to akurat w momencie gdy okazało się, że na przykład polskie przenośne rakiety przeciwlotnicze są najlepsze na świecie, Polska produkuje świetne haubice i transportery opancerzone, też broń automatyczną, i jest w stanie zaabsorbować bez kręcenia nosem miliony uchodźców, a tempo rozwoju jest wyższe niż w innych krajach, natomiast bezrobocie niższe. Armię mamy potężniejszą od Niemiec – kraju dwa razy większego i wielokrotnie bogatszego, a jednak bardzo się nas ci Niemcy boją, bo oni tam w Zachodniej Europie już nie potrafią pracować i wcale nie są mądrzejsi, bo mądrość też wymaga pracy.
            Cytat odnośnie tego pajaca z ONZ jest w komentarzu kolegi Pastuszaka, proszę sobie przeczytać.
            O elektrowniach termojądrowych nie pisałem jako o mających powstać akurat tylko w Polsce, tylko jako o rozwiązaniu dla wszystkich – proszę czytać ze zrozumieniem.
            Wenus stała się piekarnikiem gazowym, ponieważ na tej planecie nie ma ruchów płyt tektonicznych i nie ma ona takiego jak ziemski Księżyc satelity. Poza tym krąży bliżej Słońca i jest mniejsza od Ziemi.
            Na skutek aktywności człowieka naszą planetę ogołocono z ogromnych połaci obszarów zalesionych, co spowodowało drastyczną zmianę atmosferycznej proporcji tlen-dwutlenek węgla; i to ma chyba większe znaczenie od spalania kopalin. Z drugiej strony osuszono także ogromne obszary bagienne i torfowiska, co spowodowało gigantyczne zmniejszenie emisji do atmosfery CO2 i metanu, a więc efekt odwrotny.
            Eliminacja zanieczyszczających atmosferę wszelkiego rodzaju spalin jest oczywiście bardzo pożądana, ale do tego tematu należy podchodzić racjonalnie, a nie proponować pokrycie planety wiatrakami i bateriami słonecznymi.
            Samochody elektryczne per saldo są prawdopodobnie bardziej szkodliwe dla środowiska od zwykłych. (Utylizacja baterii, konieczność pozyskania metali ziem rzadkich, poza tym energia dla nich też nie bierze się znikąd.)
            Polski wungiel, wungiel, wungiel? Chiny Ludowe wydobywają go 72 razy więcej od Polski. Proponuję pójść i powiedzieć im, że źle postępują. I koniecznie odpowiedź zamieścić potem tutaj.

      3. Fon pisze:

        A tak w ogóle to można się spodziewać w niedalekiej przyszłości zapewne nakazu produkcji sprzętu RTV, wzmacniaczy pracujących w energooszczędnej klasie D znając pomysły europarlamentu…
        Z obecnych bardzo dobrze brzmiących za wiele nie ma,ja jako do brzmienia takowych nie mogę się przekonać.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          W klasie D słyszałem znakomicie grające końcówki TR-Studio. Ale to drożyzna.

          1. Kermit pisze:

            Mytek Brooklyn wzmacniacz to w jakiej klasie jest? Nie D alby?

          2. Piotr+Ryka pisze:

            A Mytek Brooklyn to niby jakaś referencja jest? Bo sobie bym go na przykład nie kupił.

  10. Michal Pastuszak pisze:

    Nic dodac nic ujac Piotrze, takie tez jest i moje zdanie w tym wzgledzie (moglbym tu podac kilka wspolczesnych przykladow potwierdzajacych dokladnie to co powyzej napisales, ale juz nie ma co rozmywac zagadnienia).

  11. Sławek pisze:

    Miało być hi-fi, zrobiło się filosophy.
    Kiedy następny odcinek o tych wzmacniaczach słuchawkowych?
    Tak na marginesie – w 95% procentach popieram Pana Piotra w dziedzinie filosophy…

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Wszystkie trzy odcinki są już dawno napisane, ale wrzucający broni właśnie pracy magisterskiej (kolejnej zresztą), nie mam sumienia go poganiać.

      1. Sławek pisze:

        No to życzę mu powodzenia niech obroni jak najszybciej 🙂

  12. Jerikho pisze:

    Dla Polski, jedyne rozwiązanie energetyczne, to jak zwykle pospolite ruszenie.
    Owszem, atom byłby najlepszy, ale jest przy naszym poziomie cywilizacyjno-organizacyjno-politycznym nieosiągalny. Ciepła woda w kranie to szczyt marzeń. Obecna władza opowiadała w 2015 bujdy o milionie samochodów elektrycznych w 2025 (za 3 lata już), o promach pasażerkich, szybkich pociągach, gigantycznych portach lotniczych, i inne bujdy. Realnie tylko rów przez piasek na Mierzei przekopali, opowiadając jakie to z tego wielkie biznesy będą.

    Elektrownia atomowa – za skomplikowane, nieogarnialne, za drogie (trzeba mieć kasę na 14-naste emerytury a nie na inwestycje atomowe), zapomnijmy. Chcemy odejść od węgla? Muszą to ogarnąć obywatele pospolitym ruszeniem, trzeba im tylko dać korzystne prawo do tego oraz dosypać trochę kasy. …

    Nieogarnialne dla naszych władz jest to co jest zwykle ogarnialne dla nieco bardziej rozwiniętych – służba zdrowia, edukacja, usługi publiczne. Nie mówimy o fizyce kwantowej i termojądrowej energii. Co robi obecny rząd – niektórym coś tam rozdaje z kasy którą wcześniej od ludzi zebrał, albo pożyczył, albo wydrukował. Masz tu pińset i spier… Masz tu nastą emeryturę i ogarnij sobie lekarza…

    Stąd jedyną opcją jest – masz tu prawo korzystne, dotację i ogarnij sobie prąd. A to w skali mikro zapewni fotowoltaika i wiatraki. Fotowoltaikę na domu ogarnie Kowalski sam jak mu się opłaci (dotacje), ogarnie firma sama, wiatrak postawi przedsiebiora lub paru sąsiadów na spółę. Pomnożone przez miliony pospolitego ruszenia dadzą gigawaty prądu. …. A do spięcia tego w całość trzeba nie jakiegoś Sasina czy innego Ziobry, tylko jakiegoś kompetentnego Niemca albo Amerykanina. I takiego trzeba wynająć, zapłacić i będzie prąd.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Można sobie nienawidzić Ziobry, Sasina i Kaczyńskiego, ale kontrakt na małe elektronie atomowe już podpisali: https://www.teraz-srodowisko.pl/aktualnosci/KGHM-NuScale-Power-umowa-male-reaktory-jadrowe-11464.html
      Dużą elektrownię jądrową zaczął budować Tusk z Gradem i poszło na to za ich rządów ponad dwieście milionów złotych (sic!); pan Grad brał miesięcznie ponad sto tysięcy pensji i przez kilka lat nie udało mu się nawet znaleźć lokalizacji, po czym stracił posadę, ale nie pieniądze.
      Rząd PiS znalazł już lokalizację, ale pierwsza duża elektrownia jądrowa ma zacząć działać w 2033, co jest śmieszne, ale zawsze lepsze od brania pieniędzy za nic: https://www.money.pl/gospodarka/taka-bedzie-pierwsza-elektrownia-jadrowa-w-polsce-trzy-reaktory-port-i-nowe-drogi-6757340013537920a.html
      Fotowoltanika i wiatraki podczas solidnej zimy nie działają – stan Teksas to przy ostatniej przerobił na własnej skórze. Skretyniała pani sekretarz od energetyki proponowała odmrażanie zamarzniętych wiatraków laniem gorącej wody z helikopterów, nie wyjaśniając wszakże, skąd czerpać gorącą wodę i skąd brać helikoptery.
      Prócz tego wiatrak powinien stać co najmniej 500 metrów od zabudowań; przecież te cholery hałasują jak diabli, min. obrzydliwie skrzypią. O ich wszechstronnej szkodliwości można obszernie poczytać nawet w Wikipedii. A fotowoltanikę eliminują opady gradu i śniegu, poza tym u nas poziom nasłonecznienia zimą jest o wiele za niski.
      Do doradzania w sprawie energetyki brać Niemców? Tych samych co całą Europę chcieli zasmrodzić rosyjskim gazem? Zamknęli własne działające elektrownie jądrowe? Budują teraz ogromne na węgiel brunatny? – Skąd taki głupi pomysł ci przyszedł do głowy. Piszesz z niemieckiej ambasady?

  13. Piotr+Ryka pisze:

    JEDNA KWESTIA ODNOŚNIE WSZYSTKICH KOMENTARZY DOTYCZĄCYCH POLITYKI, EKOLOGII I ZAGADNIEŃ POKREWNYCH – POSZĘ ZAMIESZCZAĆ JE TUTAJ:

    https://hifiphilosophy.com/pulsy-pokoju-pulsy-wojny/

  14. AudioFan pisze:

    Pnie Piotrze a testował już Pan nowego Feliksa Envy?.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie, nie testowałem. Poprosiłem o jego przysłanie i być może kiedyś przyjedzie. A może nie? Różnie z tym bywa.

      1. AudioFan pisze:

        Jak producent będzie pewny jakości swojego sprzętu to przyjedzie, jeśli będzie miał obawy, to nie. 🙂
        Na chwilę obecną jedno mnie zastanawia, że na pierwszy mój email z zapytaniem o Envy Łukasz Feliks odpowiedział błyskawicznie, ale gdy poprosiłem o opinię w jakim zakresie Envy jest lepszy od Lucarto Audio Songolo HPA300SE, (pół systemu mam już od Lucarto Audio, ale akurat Envy bardziej mi się podoba) to jest cisza. W e mailu dodałem, że szef Lucarto Audio Łukasz Kisiel z uznaniem wyraża się o sprzęcie Feliksa, rekomendując oczywiście też swój wzmak, ale jednocześnie twierdzi, że jest zbyt wysoko wyceniony. Skoro 3x Envy jest droższy, to w jakim stopniu lepszy – zadałem pytanie i przez ponad tydzień nie mogę się doczekać odpowiedzi pomimo przypomnień. Zobaczymy co będzie dalej.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Być może nie chcą się wprost, bezobcesowo odnosić do wyrobu konkurencji. Może go nawet nie słyszeli. Za nich mogę powiedzieć, że lampy 300B wydają się jednak wyższą ligą i oferują więcej możliwości podmiany na wysokiej klasy zamienniki od różnych firm. Reszcie się nie przyglądałem, żadnego z tych wzmacniaczy nie słyszałem, Lucarto też mi recenzji nie proponowało, podobnie jak Ferrum. Inni z kolei bardzo chcą, na przykład Auris.

        2. Michal Pastuszak pisze:

          Wzmacniacz nie musi byc zaraz jakis lepszy aby byl wyzej wyceniony, wystarczy juz ze jest inny, poza tym, Lucarto prawie nic nie wydaje na marketing a Feliks sporo na roznych portalach i magazynach a to swoje kosztuje i jest uwzgledniane w cenie finalnej, inna strategia ekonomiczna. Nalezy tez pamietac, ze jeden wzmacniacz moze grac synergiczniej z danymi nausznikami a inny z drugimi i znimi byc ‚lepszym’, cala reszta to juz projekt artystyczny i kwestia pozycjonowania na rynku, to tez tlumaczy cene, albo zwiec kupujemy takie podejscie albo nie 🙂

          1. Piotr+Ryka pisze:

            Działamy odruchowo postrzegając droższe za lepsze, a dobrym przykładem pozycjonowania drogiego produktu nowy Sennheiser Orfeusz. Mógł przecież kosztować dużo mniej, w ostateczności nie musiał być w kararyjskim marmurze, chociaż ten marmur, kiedy pręgowany, nie jest taki znów drogi – tylko duże bloki bez pręg są naprawdę drogie, bo z nich się wykonuje repliki klasycznych rzeźb. Zatem skrajnie wysoka cena to w praktyce marketing, i to samo w jakiejś mierze odnosi się do innych rzeczy drogich. Jednak rynek słuchawkowych wzmacniaczy, nawet takich z dużymi aspiracjami, nie może bazować na samych najbogatszych nabywcach – i tu się zaczyna kombinowanie, to szara strefa niepewności. Więcej? Mniej? Gdzie sprzedażowe optimum – ten pożądany punkt najwyższych zysków w relacji kosztów wytworzenia do akceptowanej rynkowej ceny. Zapewne istnieją jakieś matematyczne analizy pozwalające to szacować, chociaż zmienny czynnik czasowy zjawiania się wyrobów konkurencji to szalenie utrudnia. Lecz to nie odnosi się do tak wąskiego rynku jak drogie wzmacniacze słuchawkowe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy