Recenzja: Dubiel Accoustic Eurydice

Dubiel_Eurydice_30Dubiel Accoustic to jedna z najszacowniejszych polskich firm produkujących sprzęt audio, aczkolwiek pozostająca poza głównym nurtem propagandowego zgiełku, nie wyciągająca rąk po nagrody i pochwalne recenzje. Pan Bogusław Dubiel pracuje w zaciszu swego dźwiękowego laboratorium, nie szukając poklasku ani rozgłosu, bo one same do niego w postaci rynkowego echa i fam powstających wokół jego wyrobów przychodzą.

Firma powstała w 1979 roku, a więc w zupełnie innej epoce audiofilizmu, którą postaram się może kiedyś przybliżyć młodszym czytelnikom w osobnym tekście. Tu mogę jedynie nadmienić, że były to czasy wielkiej ekscytacji i rozbudzania ogromnych oczekiwań, wyrastających na glebie dotąd jałowej, leżącej pod bardzo pochmurnym niebem.

Dubiel Accoustic ma na swym koncie bardzo wiele wzmacniaczowych wyrobów, a w mierze napędzania słuchawek wiele już lat temu rozbłysła gwiazdą przez wielu bardzo cenionego wzmacniacza HV-1, ale zgodnie ze wzmiankowaną powyżej polityką firmy nie zawitał on dotąd pod mą recenzencką strzechę, co mam nadzieję dozna kiedyś odmiany. Jednak mimo całego szacunku dla HV-1, nie można go stawiać na równi z wyrobem, który mnie swą obecnością właśnie zaszczycił – wzmacniaczem dla słuchawek elektrostatycznych Dubiel Accoustic „Euridice”.

Ta Eurydyka nie została powołana do życia skutkiem spontanicznego aktu twórczego swego ojca-konstruktora, tylko przyszła na świat bardziej zawiłą metodą klonowania. Klonowanie to miało postać długotrwałych i uporczywych nacisków znajomych Pana Dubiela, by zechciał wreszcie popełnić wzmacniacz dla elektrostatów, i to najlepiej od razu taki, który stanie się godnym rywalem dla najznamienitszych tej odnogi rynku przedstawicieli, by wspomnieć takich klasyków jak Stax T2 i Sennheiser Orfeusz oraz świeższego chowu gwiazdorów typu HeadAmp Blue Hawaii czy Woo WES.

Pan Bogusław stawił zacięty opór, ale w obliczu przewagi liczebnej i zażartości przeciwnika na koniec uległ. Tym sposobem mamy Eurydykę. Stoi teraz u mnie, połyskując plejadą lamp i kusząc obietnicą dokazania rzeczy wspaniałych.

Wygląd i technologia

Dubiel_Eurydice_8Ponieważ promotorzy powstania wzmacniacza dysponują słuchawkami Sennheiser Orfeusz, od początku było jasne, że musi mieć on wyjście dopasowane do ich odmiennych niż królujące teraz samotnie Staksy wymagań prądowych. Oczywiście drugie wyjście dla Staksów też mieć musiał.

Sama technologia konstrukcji jest lampowa i klasyczna dla elektrostatycznych wzmacniaczy: Dwie lampy sterujące (ECC83 lub 6SL7 do wyboru), cztery lampy mocy (PL841 albo PL84) oraz pojedynczy prostownik 5W4. Żadnych tranzystorowych przymieszek, żadnych zewnętrznych zasilaczy – pojedynczy, czysto lampowy wzmacniacz.

Dubiel_Eurydice_6Euridice patrząc od góry ma obrys niemal kwadratu, a spoza królujących na pierwszym planie lamp wyłania się duży transformator nawinięty miedzianym drutem. Wierzchnią pokrywę wzmacniacz ma chromowaną a boczki drewniane. Od frontu znajdujemy typowy dla Dubiel Accoustic panel pokryty przeźroczystym akrylem z czarno lakierowanym tłem ozdobionym logo firmy. Po lewej umieszczono na nim dwa odmienne prądowo wejścia słuchawek (dla Orfeusza i Staksa w wersji Pro), skobelkowy przełącznik wyboru tychże i skobelkowy włącznik zasilania. Pośrodku króluje duże logo, a na prawo od niego mamy małą diodę informującą o prądowej aktywności. Już całkiem po prawej namawia nas do ustawienia właściwej głośności niewielkie pokrętło potencjometru, które okazuje się chodzić ze sporą siłą oporu, przy czym narastanie sygnału jest powolne, co pozwala dobierać siłę dźwięku z należytą precyzją, bez huśtania się na lewo i prawo.

Dubiel_Eurydice_3Z tyłu, poza niezbędnym wejściem zasilania i położonym ponad nim gniazdem bezpiecznika, mamy dwie pary złącz RCA, z których jedno ma wtyki złocona a drugie rodowane. Na życzenie można też otrzymać wejścia symetryczne. Całość waży dwanaście kilogramów i po włączeniu rwie oczy lampową łuną.

Dubiel_Eurydice_7Ze spraw użytkowych trzeba jeszcze wspomnieć, że ustawić Eurydykę jest najlepiej tak, by siadając do słuchania znaleźć się jakiś minimum metr od niej. Nie dlatego żeby żona nie była zazdrosna, choć i to może się zdarzyć, tylko z uwagi na fakt leciutkiego buczenia transformatora i to na dodatek dosyć wysokim dźwiękiem. Dobrze mnie zrozumcie – nic nie buczy w samych słuchawkach; tutaj żadnego brumu nie ma i panuje zupełna cisza. Cichutko pomrukuje jedynie sam transformator, bo taka jego fizyczna uroda, a ponieważ słuchawki elektrostatyczne zupełnie nie odcinają od otoczenia, lepiej zachować pewien dystans, by w pauzach i wyjątkowo cichych partiach muzycznych nic nie zakłócało rozkoszowania się dźwiękiem. Z odległości metra nic już nie słychać, toteż nic nie zmąci waszej zabawy.

Tytułem dygresji. O transformatorach był kiedyś taki średniego kalibru dowcip z serii pytań do redaktora Rumiana, postaci z radiowego „Podwieczorku przy mikrofonie”, audycji jeszcze dużo starszej niż Dubiel Accoustic, starszej nawet niż ja.

– Panie Rumian, dlaczego transformator buczy?

– Gdyby Pani miała tyle okresów na sekundę, to by Pani też buczała.

A skoro już nam zeszło na redaktora Rumiana i jego czasy audiofilizmu łupanego, może przytoczę jeden z jego najbardziej klasycznych dowcipów:

– Panie Rumian, czy można zajść w ciążę od kropli waleriana?

– Można. Zależy, czy Walerian jest płodny.

Brzmienie i słuchawkowe peregrynacje

Dubiel_Eurydice_9Dość wygłupów, bo nie pasują one do naszego tematu. Wiadomo wszak, że słuchawki elektrostatyczne uchodzą za elitarne i najbardziej arystokratyczne spośród wszystkich słuchawek. Akurat mam okazję to sprawdzić, bo sam jestem posiadaczem wysokiej klasy toru dla słuchawek dynamicznych, a tor ten potrafi także obsługiwać słuchawki ortodynamiczne, których jednego z najznamienitszych reprezentantów właśnie goszczę. W dodatku mam też jeszcze dwa inne znakomite wzmacniacze dla ortodynamików, czyli całe słuchawkowe grono dyskusyjne. Do pełni porównawczego szczęścia zabrakło jedynie legendarnych Sony MDR-R10 i ich następcy Sony Qualia, co stanowi niestety nieobecność bolesną, jako że są to bodaj jedyni przedstawiciele słuchawkowego świata zdolni konkurować z najlepszymi elektrostatami pod względem wyrafinowania.

Porównania odłóżmy jednak na razie na bok i skupmy się na brzmieniu samej Euridice oraz obsługiwanych przez nią słuchawek. Będą nimi Stax Omega II (najstarsza wersja) i Stax SR-009.

Ale, co też ja mówię! Przecież odkładanie porównań już w tym momencie okazuje się niemożliwe. Natychmiast nasuwa się bowiem chęć porównania samych elektrostatów, czyli starego i nowego flagowca Staksa.

Jest to sprawa intrygująca sama w sobie i tym pikantniejsza, że wokół ich relacji narosły przybierające nieraz dramatyczny wręcz wymiar kontrowersje; i podczas gdy jedna grupa elektrostatycznych entuzjastów utrzymuje, że dawne flagowce, w postaciach Omegi II oraz jej antenatki SR-Ω, były lepsze, inni gotowi są umierać za wyższość nowych SR-009.

Dubiel_Eurydice_10Ledwie kilka dni temu czytałem obszerny artykuł napisany przez zawodowego muzyka, w którym drobiazgowo wykładał on wyższość Omegi II nad SR-009. Racją tej wyższości miała być przede wszystkim muzykalność oraz lepsze utrafianie w tonację, konstatowane na podstawie porównań z żywą muzyką. W odpowiedzi pojawiła się natychmiast lawina komentarzy, z których większość napisali dotknięci do żywego zwolennicy „dziewiątek”, a były one, jak się łatwo domyślić, w duchu „bzdura” i „jak mogłeś”.

Przypomnę w tym miejscu, że sam pozwoliłem sobie swego czasu kręcić nieco nosem na nowe SR-009, aczkolwiek raczej w mierze pewnej ezoteryczności ich dźwięku aniżeli doboru tonacji.

W sumie wybornie zatem się składa, że mam teraz oba przedmioty zażartego sporu u siebie i mogę ich rywalizację rozsądzać za pośrednictwem Eurydyki, o której zdążyłem już usłyszeć, że w bezpośredniej konfrontacji z Orfeuszem i Staksem T2 walczyła jak równy z równym; czegóż zatem chcieć jeszcze od składu sędziowskiego dla takich rozstrzygnięć?

W zmagania zaangażowany został także odtwarzacz Ayon Audio CD-3s, a więc źródło wybarwione neutralnie i dynamiczne, całkiem odpowiednie do roztrząsania zawiłości na okoliczność podobnych sporów, a trzeba też powiedzieć, że goszcząca u mnie Eurdice jest własnością wytrawnego audiofila, w związku z czym obdarowana została najwyższej klasy lampowymi zamiennikami, jak również lepszym od normalnego wewnętrznym okablowaniem Kimbera oraz lepszym potencjometrem marki Noble. By do reszty rozjuszyć co zagorzalszych nieprzyjaciół audiofilizmu dodam jeszcze, że zaopatrzono ją też w wykwintny bezpiecznik Synergestic Research za kilkaset złotych. Zgroza!

Dubiel_Eurydice_11„J’ai perdu mon Eurydice…” – śpiewała fenomenalna Maria Callas, ale nasza Euridice nie przepadła. Podpiąłem ją do prądu, włączyłem, odczekałem aż się lampy rozgrzeją i też zaśpiewała. Zaśpiewała pięknie. Przede wszystkim i co najważniejsze odesłała w przeszłość moje krytyki względem braku materii u SR-009. Poprzednio słuchałem tych słuchawek z firmowymi wzmacniaczami Staksa – SRM 717 i SRM 007tII – i czy to skutkiem ich sposobu napędzania, czy za sprawą być może nie do końca przeprowadzonego procesu wygrzewania samych słuchawek, cały czas odnosiłem wrażenie, że dźwięk jest zbyt przeźroczysty, czyli wyrażając się w kategoriach ontologii Arystotelesa, posiada formę, ale nie posiada materii, bądź nieco precyzyjniej się rzecz ujmując, posiada materię, jednak w stopniu zbyt skąpym dla należytego wypełnienia nią formy. Z Euridice na szczęście tego nie ma, a na dokładkę jest coś bardzo cennego. Cała przestrzeń, całe muzyczne medium, okazuje się ożywać. Pisałem już kiedyś o tej „żywej przestrzeni” i stwierdziłem wówczas, że jest ona najważniejszym z wyznaczników high-endowego brzmienia, stanowiącym ostatni szlif i probierz jego obecności. Oczywiście nie jest tak, że ze wzmacniaczami Staksa ta żywa przestrzeń nie występuje. Jednak Euridice kreuje ją w stopniu dużo bardziej wymownym i się narzucającym. Po prostu piękniej.

Syn akurat wrócił z muzycznej sesji i z ciekawości założył nowego flagowca.

– No, te to teksturują – powiada. – I jeszcze mają taką przyjemną wibrację.

– Taką jak żywa muzyka? – pytam.

– No, aż taką to nie, bo jak uderzę w bęben basowy, to mi z płuc powietrze wyciąga, a tego to się na żadnej aparaturze zrobić nie da.

  Brzmienie i słuchawkowe peregrynacje cd.

 

Dubiel_Eurydice_12Jednak fakt pozostaje faktem: SR-009 napędzane przez Dubiel Accoustic „Euridice” ożywiają przestrzeń w stopniu tak uderzającym, że nie sposób tego przeoczyć ani się tym nie zachwycić. Każda drobina powietrza wydaje się wibrować i migotać, wydobywając z nicości i ożywiając nie tylko same dźwięki, ale całe medium. Pod tym względem Omega II jest nieco słabsza, aczkolwiek ona też to znakomicie potrafi, a jedynie nie w takim stopniu. Poza tym ma lekko kremową barwę i dźwięk bardziej miły, co można też nazwać większą muzykalnością.

W odróżnieniu od SR-009 starsze Omegi są bardziej jak słodkawy likier a nie górska krynica i tu muszę się trochę nie zgodzić w kwestii barwy i doboru tonacji z panem muzykiem od artykułu, choć oczywiście na sprzęcie którego używał (Blue Hawaii) mogło być inaczej. Sądzę, że ma on rację w tym sensie, że całościowa tonacja „dziewiątek” jest nieco podwyższona, natomiast barwa dźwięku względem lekko ocieplonych i słodkawych Omeg jest chyba prawdziwsza.

Dubiel_Eurydice_14Zarazem trzeba napisać, że taki neutralny barwowo i niesłychanie migotliwy, a przy tym super szczegółowy i wyraziście zobrazowany muzyczny przekaz, jaki budują SR-009 wespół z Euridice, ma tendencję do ściągania na słuchającego zmęczenia. Podobnie było kiedyś z moimi AKG K1000 przed wymianą kabla na Entreq Constantin i lampy w Crofcie na 5965 Telefunkena. W tym przypadku najbardziej narzucającą się sugestią wydaje się wymiana dosadnego i trochę za bardzo sypiącego ziarenkami szczegółów Ayona na źródło bardziej analogowe i muzykalne. Całkiem dobrze, choć nie wzorowo, spisał się on w parze ze starszą Omegą, ale do 009 lepszym wyborem byłby odtwarzacz z jeszcze wyższego pułapu. Nie chcę przez to powiedzieć, że w tym torze wybrałbym dla Euridice Omegę II w miejsce SR-009. Co to, to nie. Nie chcę też twierdzić, że 009 brzmiały w taki sposób, że to zmęczenie czuć było natychmiast. Nic z tych rzeczy. Od razu widoczna była jedynie wyjątkowa ekstensja wysokich tonów i wyjątkowo wyrazisty obraz całości. Kwantum szczegółów i ostrość obrazu były porażające. Natomiast żadnego braku kultury czy agresji w tym nie było. Jedynie natłok informacyjny i ofensywny charakter sprawiały, że po pewnym czasie zaczynało się odczuwać zmęczenie. Ale, jak powiadam, to znana mi z K1000 sprawa i kiedy muzyczny przekaz niesie w sobie aż tyle informacji, zawsze wymaga to dodatkowych zabiegów, w tym wypadku będących jedynie kwestią źródła i okablowania, a więc rzeczą do łatwej eliminacji.

Że na pewno tak jest przekonałem się przełamując własne lenistwo i podpinając Euridice do swojego odtwarzacza kablami van den Hul „First Ultimate”. Nic stosowniejszego w mierze łagodzenia pod ręką nie miałem, ale to w zupełności wystarczyło. Spadło wprawdzie bogactwo teksturowania i ogólna migotliwość, podobnie jak wyśrubowanie sopranów i dynamika, ale w zamian dźwięk się wypełnił, uczynił milszym, a całościowy przekaz SR-009 przesunął się w stronę prezentacji Omegi, wciąż przy tym pozostając bardziej wytrawnym w sensie smaku i nie ocieplonym. Z kolei Omega sama w takim zestawieniu zagrała… A to ci heca! Zagrała bardzo podobnie do SR-009, azarazem bardziej naturalnie, głównie za sprawą mniejszego echa, które wprawdzie także towarzyszyło jej graniu, ale nie było aż tak wszechobecne i zaborcze.

Dubiel_Eurydice_13No i mamy jak raz wytłumaczenie, dlaczego jedni wolę starego a drudzy nowego flagowca. Te słuchawki w zależności od kabli i źródeł mogą grać bardzo różnie lub bardzo podobnie. Wprawdzie stary flagowiec zawsze okazuje się bardziej melodyjny i spokojny, a nowy bardziej przenikliwy i zaangażowany w ukazywanie technicznej strony dźwięku, jednak w jakim stopniu przekłada się to na satysfakcję odsłuchową, zależy od sprzętu towarzyszącego i oczekiwań słuchacza. Mnie na przykład SR-009 z Ayonem podobały się bardziej, bo przy – nie bójmy się tego powiedzieć – jego dość chłodnym i laboratoryjnie precyzyjnym sposobie grania ich technologiczna przewaga stawała się dobitna, a jednocześnie melodyjność i słodycz Omeg wydawały się jakieś sztuczne i nie na swoim miejscu. Natomiast z Cairnem ustawionym na łagodniejsze filtrowanie cyfrowe (zawsze w tym ustawieniu go słucham), Omega odzyskiwała czar, a z kolei echo w dziewiątkach stawało się przedobrzone i nienaturalne. Syn był podobnego zdania, jednoznacznie stwierdzając, że prezentacja Omegi z Cairnem jest bliższa rzeczywistości muzycznej z jaką ma do czynienia.

    Brzmienie i słuchawkowe peregrynacje cd.

Summa summarum rozsądzenie sporu między nowym a starym flagowcem Staksa wymagałoby osobnych torów, starannie dobranych pod optymalne brzmienie każdego z nich i dopiero wówczas moglibyśmy definitywne rozstrzygać, oczywiście przy całym subiektywizmie tego rodzaju definitywności. Bez tego można jedynie stwierdzić, że SR-009 wydają się posiadać większy technologiczny potencjał, ale czy jest on w stanie przeistoczyć się w porywającą melodyjność, nie jestem pewien. Dodatkowym problemem jest bas, którego zarówno dźwiękowy obrys jak i wypełnienie wydają się w starej Omedze II lepsze.

Dubiel_Eurydice_14A pośród wszystkich tych dywagacji i rozterek nasza Euridice wydaje się stać z boku, jakby chciała powiedzieć: „Bijcie się, kłóćcie, spierajcie, szukajcie źródeł i kabli, a ja tu sobie postoję i kiedy mi to czy tamto podepniecie, opowiem wam ze szczegółami co też to są za grajki i ile ich granie jest warte. Tylko proszę mnie do tych waszych awantur nie mieszać, bo ja jestem poza sporem. Ja tylko doskonale napędzam, a szukanie pozostałej części doskonałości nie jest moją rzeczą, tylko waszą, moi właściciele.”

Nie jest tak wszakże aż do samego końca, bo przy okazji muszę nadmienić, iż otrzymałem Euridice z dwiema lampami prostowniczymi: japońskiej produkcji Raytheon 5X4 i kanadyjskim Marconi 5X4G. Obie lampy to bardzo szacowni przedstawiciele lampowego vintage, kosztujący pokaźne kwoty. W porównawczym teście przewaga Marconiego okazała się dość wyraźna, polegając w głównej mierze na głębszym i płynniejszym brzmieniu oraz spokojniejszej prezentacji sopranów. Raz jeszcze okazało się, że duże lampy prostownicze grają lepiej od małych i jest to niemalże regułą. Dodać trzeba, że bardziej podobała mi się Euridice grająca za pośrednictwem wejścia rodowanego, dźwięk płynący przez które rozsiadł się naprzeciw mnie i wygłosił starą audiofilską kwestię: „Jestem cały lepszy.” Mimo irytującej bezczelności tego stwierdzenia, trzeba mu było przyznać rację.

Dubiel_Eurydice_18Wracając do słuchawek. Stax SR-009 także z Euridice okazuje się niestety przejawiać tendencję do grania w głowie, co niewątpliwie jest wadą. Przechodząc z tym samym nagraniem od niego do Omegi, K1000 i HE-6 za każdym razem okazywało się, że tylko on gra wewnątrz głowy, aczkolwiek granicę tę potrafi wydatnie przekraczać, kreując niejednokrotnie dużą przestrzeń. Jednocześnie jego dźwięk był niewątpliwie najbardziej przenikliwy i misterny.

Wszystko to przypomina trochę dawniejszy spór o relacje między najwyższymi modelami Beyerdynamica, toczony na kanwie niewątpliwie wyższej szczegółowości i dynamiki modelu DT 990, przy jednoczesnej większej melodyjności i umiejętności zjednywania sobie słuchacza przez model DT 880. Spór ten dotyczył oczywiście słuchawek gorszych jakościowo, jednakże przebiegał wzdłuż dokładnie tej samej osi napięć i podobnie nie dawał się rozstrzygnąć. Znamienne też, że zwolennicy modelu 990, podobnie jak obecnie zwolennicy modelu 009 (pechowa ta dziewiątka?), odwoływali się do nietuzinkowych rozwiązań; modyfikując same słuchawki i wymyślnymi torami je napędzając. Wydaje się to całkiem naturalne, bo przecież naturalną jest rzeczą, że kiedy słyszymy w jakichś słuchawkach wydatniejszy obraz szczegółów i większą precyzję dźwiękowego rysunku, natychmiast gotowi jesteśmy brać je za lepsze. Dopiero później wychodzą niuanse związane z całościowym obrazowaniem, melodyką i przyjemnością odbioru na długim dystansie czasowym. Ale nawet kiedy już się pojawią, oczywistość tych pierwszych wciąż nas atakuje właśnie swoją oczywistością, powodując niekomfortową sytuację wyrokowania na zasadzie argumentów za i przeciw. Niektórym wybór taki przychodzi łatwiej, a inni nie mogą się zdecydować. Duchowo jestem z tymi drugimi, bo mają ciężej.

  Brzmienie i słuchawkowe peregrynacje cd.

Dubiel_Eurydice_27Wiem, wiem – z recenzji Dubiel Accoustic Euridice zaczęła nam się robić dyskusja wokół flagowców Staksa. To jednak nie moją jest winą, bo nie mając żadnego ze staksowskich wzmacniaczy nie mogę się odwołać do bezpośrednich porównań, a retrospektywne konstatacje są w audiofilizmie sprawą nader śliską. Nie bacząc na to odważę się napisać, że Euridice ma w sobie więcej życia, drajwu i przenikliwości. Głębiej wnika w nagrania i czyni je bardziej dynamicznymi, a co za tym idzie, bliższymi życia. W tej mierze jest jej bliżej do wzmacniacza Orfeusz niż do staksowskich energizerów, zwłaszcza tych ocieplających przekaz i temperujących soprany. Jednocześnie nie przejawia Euridice tendencji do przydawania dźwiękowi znacznej masy, toteż nie należy się spodziewać, że dostaniemy od niej całkiem inną niż dotychczasowe szkołę elektrostatycznego śpiewu. Bo mimo iż dodała modelowi SR-009 materialnego tworzywa, całościowy obraz wciąż wydaje się bardziej kruchy i delikatny niż masywny i ciężki. Od razu się zastrzegę, że nie chodzi tu o żaden brak basu, na co niektórzy strasznie są wyczuleni. Bas jest, jest zejście, nie ma obaw. Chodzi o całościowy obraz, a ten w wydaniu elektrostatów jest przede wszystkim subtelny, pełen gracji, rozwibrowanego powietrza, wyjątkowego pietyzmu dla szczegółów i nade wszystko tej ożywionej przestrzenności, o której tyle się nagadałem.

Naprzeciw tym walorom stanęli u mnie przedstawiciele szkoły ortodynamicznej i dynamicznej w osobach HiFiMAN HE-6 i AKG K1000 (które nie są jednak tak do końca ani słuchawkami, ani dynamicznymi).

Dubiel_Eurydice_28Odnośnie słuchawek ortodynamicznych. Tu wchodzi w grę jedna rzecz zasadnicza. Jeżeli nie słuchacie na bardzo wysokich poziomach głośności, to one nie są dla Was, a w każdym razie elektrostaty są na pewno pierwszym wyborem i jedynie ci, którzy zdecydowanie wolą na obrazie muzycznym koherencję od niuansu i masywność od gracji, mogą się zastanawiać. Ale jeżeli lubicie słuchać bardzo głośno i na długich dystansach czasowych, to dużo bardziej potężny i zwalisty dźwięk ortodynamików z pewnością będzie lepszy. – Nie będzie tak eteryczny i drobiazgowy, ale w zamian porazi siłą ataku, a jest to atak potężną, nisko sunącą chmurą imponujących dźwięków, pozbawioną sopranowych piorunków i zacinania kropelkami szczegółów.

Z kolei u K1000 sprawa jest inna i trudniejsza. Ortodynamiki do ciężkiego rocka z pewnością nadają się lepiej, podobnie jak mniej nadają się do muzyki poważnej, aczkolwiek to „mniej” jest w tym wypadku bardzo małe i oparte głównie na głębi brzmienia oraz jego naturalności.

Dochodzimy tym samym do największego atutu K1000. Spośród wszystkich uczestników sporu one najgłośniej wydają się mówić:

– Patrzcie na mnie, tak właśnie powinien wyglądać dźwięk. To jest prawidłowa tonacja, właściwe ujęcie aspektów barwnych, należyte potraktowanie relacji przestrzennych.

Tego rodzaju chwalenie się budzi oczywiście irytację i można na to odpowiedzieć:

Dubiel_Eurydice_16– Wy tam AKG nie bądźcie tacy przemądrzali, bo HE-6 mają dużo mocniejszy bas od was, a elektrostaty z ich bardziej kruchym i misternym dźwiękiem też się was wcale nie boją. W dodatku stara SR-Ω ma dużo milszy od was uśmiech, a Orfeusz to sami wiecie, co on całościowo potrafi. A jak wam tego nie dość, to sobie przypomnijcie Sony MDR-R10, z ich przestrzenią, przenikliwością i całościową maestrią, a się  wam odechce przechwałek i przed szereg przestaniecie się wpychać.

I wszystko to racja. Każdy ma swoje przewagi. W sumie to dobrze, aczkolwiek w przypadku Orfeusza, R-10, K1000 i SR-Omegi niedobrze, bo ich już nie ma. A tak w ogóle, to dajcie mi święty spokój z tymi porównaniami, bo wściec się od nich można. Chcecie, to jeszcze jedno Wam zrobię i na tym koniec.

Na trzech płytach – dwóch normalnych i jednej nienormalnej, bo przyrządzonej specjalnie dla słuchawek – porównamy oklaski i sprawdzimy, z którymi słuchawkami wrażenie bycia na koncertowej sali jest najsilniejsze.

Porównywania słuchawek ciąg dalszy

Dubiel_Eurydice_17No to bierzmy się do roboty. W przypadku Euridice i jej staksowskich podopiecznych zrobimy dwie sesje – z Cairnem i Ayonem – bo tak będzie ciekawiej.

Zacznijmy od Cairna, bo akurat on jest podpięty. Na płycie normalnej, a była nią Mozart Klawierkonzerte Nos. 20 & 25,  początkowe oklaski w wydaniu SR- 009 wydały mi się lepsze – okazalsze przestrzennie i pogłosowo, jakby wyraźniejsze i bardziej atakujące obecnością. Ale…, ale czort mnie podkusił (i w sumie dobrze zrobił), by posłuchać wspaniałej gry Michelangelego. Natychmiast okazało się, że fortepian „dziewiątek” jest nieprawdziwy, bo zbyt sopranowy. Dominacja sopranowego spektrum była nachalna i przytłaczająca, zabijając trójwymiarowość dźwięku. Puszczona zaraz potem Omega przyniosła wyzwolenie – przestrzenność samego dźwięku i równowagę tonalną. Prawda, że lekko ocieploną, ale mimo to bardziej prawdziwą.

Sięgnąłem po kolejną płytę – koncertowe wykonanie muzyki filmowej Hansa Zimmera The Wings of a Film. I tu zaistniała sytuacja odwrotna. Tym razem to audytorium w wydaniu Omeg biło prawdziwsze brawa. Lecz znów na tym poprzestać nie zdołałem, bo skoro już, to czemu nie? Wysłuchałem przeto w skupieniu chyba największego przeboju Zimmera – „You’re so cool!” – i wówczas okazało się, dlaczego SR-009 zdobywają tylu wyznawców. One grają niebiańsko. Ich sopranowa maestria to anielski śpiew serafinów i łopot ich skrzydeł. To wytrawny szampan musujący rojami bąbelków i mgiełka rosy nad wodospadem. To jest czar. Czysty, bezpośredni, mocny. Z niektórymi utworami, tak jak z fortepianem Michelangelego, może się to w pewnych sprzętowych konfiguracjach nie sprawdzić, ale kiedy indziej bardzo silnie pobudza zmysły i niczym kokaina zmusza podwzgórze do wyrzucania dopaminy.

Dubiel_Eurydice_19Na koniec sięgnąłem po płytę pokazową Staksa, dzięki której sytuacja zagmatwała się jeszcze bardziej. Tu bowiem wyszło na jaw, że Euridice nie ma prawdopodobnie takiej holografii jak firmowe wzmacniacze, co oczywiście miłe nie jest. Tej zaś holografii która jest, więcej mają dziewiątki, dzięki czemu wypadają spektakularniej. Jednak do tego co pokazały onegdaj Sony MDR-R10 zupełnie nie udało się nawiązać.

Rad, nierad wziąłem się za podpinanie Ayona  i uwalnianie miejsca dla K1000 i HE-6. I znów wszystko od początku… Męczące to. Zmęczony jestem. Ale nic, dam radę.

Michelangeli natychmiast ukazał wyższość austriackiego Ayona nad francuskim Cairnem zarówno w mierze konstruowania złożonych obrazów muzycznych jak i pojedynczych dźwięków. Oklaski kreowane za pośrednictwem jego i SR-009 były w dużo większym stopniu zbiorem oddzielnych braw niż szumem. Także dźwięki fortepianu para ta zobrazowała dużo staranniej, nie pod postacią sopranowych igieł tylko rozciągłych form. Jednakże sopranowe przedobrzenie „dziewiątek” i tu było widoczne. Zbytnia ofensywność sopranu w tych słuchawkach –  w każdym razie z Eurydyką – pozostaje bezsporna. (Nie żeby ten sopran powinien być ostrzyżony, tylko żeby w siebie nie wsysał reszty pasma i tym sposobem nie czynił dźwięków zbyt wąskimi przestrzennie.)

Omega II w tym samym zestawieniu pokazała przede wszystkim większą przestrzeń, lokując brawa w większym audytorium, a przy tym także świetnie rozbijając je na pojedyncze klaszczące dłonie. Natomiast sopranowy przechył fortepianu i u niej był wyraźny. Ayon?

Dubiel_Eurydice_20Przejdźmy do Zimmera. Omega II również tutaj wykreowała oklaski precyzyj/pnie i przede wszystkim rozlegle, na pewno lepiej sferycznie od SR-009. Te z kolei w samym utworze były bardziej prozaiczne niż przed chwilą z Cairnem, co raz jeszcze udowadniło, że audiofilskie losy wędrują dziwnymi zakosami i po krętych ścieżkach, a lepsza technika nie zawsze idzie w parze z lepszym odbiorem całości na poziomie emocjonalnym.

Na koniec Stax. (Znaczy się, płyta.)

Dziewiątki przejawiły większą dynamikę, większą ekscytację i więcej udziwnień. Mieszały przy tym fenomenalną szczegółowość i obfitą pogłosowość z pewnym niedostatkiem rozpostarcia i masy samego dźwięku, co dawało wrażenie jakiejś nadrealności, skądinąd bardzo miłej, a nawet fascynującej, bo jedynej w swoim rodzaju. Omega II zagrała bardziej zwyczajniej, ale też w podobnym stylu, nieco mniej udziwniając i bardziej rozciągając przestrzennie dźwięki, lepiej je też, choć bardzo nieznacznie, wypełniając. Oczywiście była też jak zawsze cieplejsza i słodsza.

Spójrzmy w stronę K1000. Przestrzeń braw na koncercie Michelangelego miały one niewątpliwie największą, a same dźwięki fortepianu w ich wyważeniu tonalnym i trójwymiarowości pobiły oba Staksy dosyć wyraźnie. Ogólne wrażenie (zarówno na tej płycie jak i na koncercie Zimmera) było względem Staksów takie, że elektrostaty robią z wszystkiego teatr i nadmiernie wszystkim się ekscytują, dodając pogłosy i świdrując soprany gdzie tylko mogą, podczas gdy K1000 grają „normalnie”, bez zdenerwowania i podniecania się każdym drobiazgiem. W efekcie ich „żywa przestrzeń” jest spokojniejsza i mniej epatująca echem, co można brać zarówno za atut jak i wadę. Zależy czego się szuka. Jeżeli czarodziejskości, piątego wymiaru i szmeru ćmy skrzydeł, to Stax na pewno jest lepszy. A jeżeli prozy życia zaprawionej muzyczną poezją, to lepsze będą AKG.

Dubiel_Eurydice_21Na płycie samego Staksa AKG postawiły orkiestrę znacznie dalej, dźwięki uczyniły bardziej masywnymi i znów bardziej rozciągniętymi przestrzennie, mniej za to było czaru i pogłosowości. Zatem nihil novi sub sole. Ich oklaski niestety okazały się realniejsze. Piszę „niestety”, bo wolałbym żeby Staksy miały lepsze. Mógłbym wówczas marzyć o ich zakupie, a tak to nie bardzo marzę, aczkolwiek ich czarodziejskość jest niewątpliwie uwodzicielska i kusząca. Ale pamiętam też jaki z tych oklasków spektakl uczyniły R-10 i jak AKG nie mogły się po tym pozbierać.

No to jeszcze HE-6 na wzmacniaczu Shiit Mjolnir z Ayonem po kablach symetrycznych. Oddech przestrzeni na koncercie Michelangelego okazał się nieco słabszy niż u „dziewiątek”; taki bardziej powszedni, bez tego wspaniałego wiaterku i echa. Też znakomity i bardzo szczegółowy, ale wyzbyty owej nuty elektrostatycznego szaleństwa, budującego aurę niezwykłości. Wielkość sali koncertowej była analogiczna, ale wrażenie „bycia tam” nieco słabsze, a fortepian brzmiał u jednych i drugich wyżej niż u K1000 i nie posiadał takiej dźwięcznej przestrzenności, tylko bardziej uciekał w górne rejestry, prawdopodobnie za sprawą odtwarzacza. (AKG na stałe były podpięte do Cairna.)

Dubiel_Eurydice_22Na koncercie Zimmera okazało się z kolei na czym polega różnica wibracji. U SR-009 wibrowanie odbywa się głównie w zakresie sopranowym, przydając prezentacji delikatności i misternego czaru. Tymczasem u ortodynamików jest ono genetycznie powiązane z niskimi tonami i tutaj czuć głównie wibrację basu. Jedno i drugie jest bardzo przyjemne, a co kto woli, jego sprawa. Osobiście miałem apetyt na jedno i drugie. Zarazem z elektrostatami jest na pewno bardziej „niesamowicie”, co przy ich sopranowej gracji musi tak właśnie wyglądać.

No i jeszcze na deser Stax ze swą płytą dla słuchawek. Nic nowego się tu nie podziało. Audytoria HE-6 i SR-009 pozostały zbliżone wielkościami, a różnice prezentacyjne wytrwały przy swoich stylach.

Porównanie ze wzmacniaczem Staksa

Dubiel_Eurydice_23Wszystko co napisałem powyżej w dużo większym stopniu odniosło się do porównywania słuchawek niż opisu wzmacniacza, któremu przecież recenzja powinna być poświęcona. Naturalnie zdawałem sobie z tego sprawę, a im więcej pisałem o słuchawkach, tym bardziej narastała we mnie irytacja. Na koniec nie zdzierżyłem i zwróciłem się do kogo trzeba o wypożyczenie staksowego wzmacniacza. Jako że ich posiadacze to ludzie audiofilsko spełnieni, wolni od frustracji związanych ze swoim hobby, a przy tym mili i uczynni, zgodę otrzymałem natychmiast. Dzięki temu mogłem nareszcie nie działać w próżni, tylko skonfrontować zawodników. Zarazem zaszła okoliczność kolejna, ta oto, że przybył do mnie po recenzję odtwarzacz Accuphase SACD DP900/DC901, czego głupotą byłoby nie wyzyskać. Tak więc zarówno wzmacniacz Staksa SRM-007t, jak i Euridice, zostali do finałowego porównania podpięci w nowego flagowego Accuphase. Euridice kablem RCA Acrolink 8N-A2080III Evo, a Stax symetrycznym Audience Au24 XLR.

No to cóż, nie ma na co czekać, bierzmy się do kolejnych porównań.

Zacznijmy od brzmienia Omegi II na obu wzmacniaczach.

Z jej firmowym zagrała w tradycyjnym stylu, to znaczy z leciutko złoconym dźwiękiem, nutką ciepła i bardzo przestrzennie. Ale pierwsze wrażenie było całościowo inne i głosiło:

– No nareszcie gra to jak powinno; bogato, czarodziejsko, ujmująco w każdym względzie i  zachwycająco w każdym aspekcie. Krótko mówiąc, dzielony Accuphase okrutnie rozprawił się z Ayonem i Cairnem, dobitnie ukazując czym różni się prawdziwy high-end od udawanego. Ale my teraz nie o tym, tylko o wzmacniaczach dla elektrostatów. A gdy chodzi o nie, to różnica okazała się taka, że w porównaniu z Euridice staksowski SRM-007t gra trochę jak zza zasłony. Pierwszy plan lokuje nieco dalej i realizm niestety przy okazji też.

– Stety, niestety; dla imć Dubiela na pewno stety, bo może dzięki temu chełpić się lepszością swojego dzieła względem sławnych Japończyków, a dla nich na pewno to przykre, choć zapewne jeszcze o tym nie wiedzą.

Dubiel_Eurydice_24Ten dubielowy realizm bierze się z czystszego brzmienia, większej sopranowej otwartości i odrobinę jaśniejszego kolorytu, ale jaśniejszego w taki sposób, że lepiej utrafia w tonację. Poza tym szczegóły są wyraźniejsze, jest więcej powietrza dla nabrania muzycznego oddechu i ma to powietrze nade wszystko górską przejrzystość. Wzmacniacz Dubiela lepiej także potrafi ukazać delikatność rzeczy delikatnych i potęgę potężnych, w zjawiskowy sposób łącząc te dwa przeciwbieżne aspekty. Ogólnie rzecz biorąc jest ciekawszy i lepszy technicznie, co jak napisałem gdzieś tam powyżej, niekoniecznie chadza ze sobą w parze. Tym razem jednak idzie, a ciekawość swą zawdzięcza Euridice nie tylko prostemu realizmowi czystszych dźwięków, lecz także lepszej pogłosowości i pewnej tajemniczości za tym idącej. Zarazem nie znalazłem w jej brzmieniu gorszej holografii ani mniejszej przestrzeni, o co ją podejrzewałem. Na pewno nie z Accuphase. Ten zaś Accuphase, niczym szaman uzdrowiciel, za jednym dotknięciem uleczył wszystkie wcześniejsze sopranowe bolączki i wyszczuplenia dźwięku, czyniąc wszystko akuratnym i takim jak trzeba, by było wspaniałe i zachwycające. W skład tego wchodziła także lepsza chropowatość tekstur i głębsza ich rzeźba, dzięki czemu o wzmacniaczu Staksa można powiedzieć, że ma charakter głównie rozrywkowy i relaksujący, podczas gdy Euridice to wyczynowiec o akrobatycznych zdolnościach, potrafiący wydobywać z nagrań wszystkie zawarte w nich pokłady artyzmu i muzyczne głębie.

Posłuchajmy teraz, czy i z nowym flagowcem Staksa idzie temu Accuphase tak dobrze.

Ten odsłuch w moim mniemaniu to przedostatnia szansa flagowych SR-009 na wykazanie własnej lepszości. Jeśli nie teraz, to już tylko z przystawką LTR i jakimś wybitnym wzmacniaczem kolumnowym będą mogły tego dowieść.

Czuj duch i niech żywi nie tracą nadziei. Pokaż się nasza „dziewiątko”.

Dubiel Accoustic Euridice wespół z dzielonym Accuphase opowiedziały o dziewiątkach taką oto krótką historię:

Dubiel_Eurydice_25Te słuchawki względem swojego poprzednika sprawiają, że każdy dźwięk otoczony jest dodatkową cieniującą obwódką, lub mówiąc inaczej – każdemu dźwiękowi dodany zostaje pogłos, co czyni go takim, jakby wydobywał się z większej głębokości. Jednocześnie rysowane są te dodatkowe obrzeża wyrazistszą kreską niźli obrzeża u Omeg, przez co bardziej separują dźwięki, podkreślając i tak bardzo silną analityczność nowego modelu flagowego. W efekcie „jego” muzyka traci jednolitość oraz naturalny kształt brzmieniowej powłoki, a w konsekwencji muzykalność. Nie brzmi to źle, potrafi być wręcz bardzo inspirujące, a wokale z taką dodaną pogłosowością, podobnie jak każda w ten sposób zaaranżowana produkcja muzyczna, wypadają intrygująco, nie jest to jednak żywa muzyka i prawdziwy muzyczny obszar, tylko klasyczny nadrealizm. Syn był nawet zdania, że chwilami się w ogóle tego słuchać nie da, a według mnie tak źle nie jest, ale stary flagowiec gra naturalniej i melodyjniej. Nie ma w nim przesady i chęci epatowania za wszelką cenę; aranżacji tak rozbudowanej, że aż dziwacznej i nieprawdziwej. Odrobinę lepiej wypada to wszystko w przypadku płyt SACD, czyli w obliczu maksymalnej jakości, jednak co do zasady i tam nic się nie zmienia.

Przykro mi, musiałem tak napisać. To płynie prosto z odsłuchów i nie da się tego zmienić żadną ekwilibrystyką wolicjonalną recenzenta inną niż kłamstwo.

Po tej porażce pozostaje nam już tylko zdać relację z brzmienia tych pogłosowo zaczarowanych dziewiątek ze wzmacniaczem Staksa.

Dubiel_Eurydice_26I tu okazało się, że SR-009 były z pewnością strojone pod łagodność SRM-007t, bo z nim te wszystkie przegięcia nikną i przekaz staje się naturalny. I już by można zakrzyknąć –  A jednak! – gdyby nie to, że Omega II z Euridice i tak gra lepiej niż SR-009 z SRM 007t. Nieznacznie, ale lepiej. Wokale są prawdziwsze, a cały przekaz bogatszy. Trzeba mimo to przyznać, że nowy flagowiec z własnym firmowym wzmacniaczem lampowym (ale nie tym nowym, tylko tym poprzednim), gra znakomicie, bardzo udanie łącząc własną nadrealność z jego ugodowością. Wypadkowa jest znakomita i słuchać tego można i można. Jest w tym wszakże jeden szkopuł. Żeby tak było, potrzebny jest Accuphase DP-900/DC901 i interkonekt za jakieś osiem tysięcy. Razem wypadnie akurat sto osiemdziesiąt, a ze słuchawkami i wzmacniaczem równe dwieście tysięcy. A ponieważ banknotów tysiączłotowych nie ma jeszcze w obiegu, trzeba będzie usypać kopiec z tysiąca dwustuzłotówek. I hulaj dusza! A bez tego, kichał Michał.

Podsumowanie

 Dubiel_Eurydice_28Anna German śpiewała dawno temu przebój „Eurydyki tańczące”. Tak się osobliwie składa, że jak głos German był wyjątkowy na tle zwykłych głosów, a to głównie za sprawą sopranowej przenikliwości i niepospolitości tembru, podobnie elektrostatyczna Euridice zachwyca sopranową skalą i powiązaną z nią niespotykaną gdzie indziej migotliwością całej muzycznej aury. Nie chcę wcale powiedzieć, że głosy obu Eurydyk są identyczne, a jedynie, że Eurydyki bywają niezwykłe. Jako ukochane Orfeusza mają to widać boskim sprawstwem ustanowione.

Wzmacniacz Dubiel Accoustic Euridice pokazuje jak wiele da się jeszcze wyciągnąć z elektrostatycznych słuchawek i jak bardzo pragną one być napędzane torem absolutnie najwyższej jakości. Jednocześnie w ostrym świetle ukazuje problemy związane z ich równowagą brzmieniową  i zawiłości jakie się z tym łączą. To jak jednych trzeba poganiać, a innych hamować. Dla słuchawek Omega II i zapewne także SR-Ω jest Euridice z pewnością wyborem dużo lepszym od wzmacniaczy samego Staksa, a w parze z SR-009 wymaga starannego doboru źródła i określonych preferencji słuchacza. Mnie na przykład bardzo podobał się ten duet w niektórych utworach z Cairnem. Z kolei Accuphase DP-900 pospołu z Euridice obnażyli pewne dziwactwo nowego flagowego Staksa i konieczność traktowania go z wyjątkową łagodnością. Z tego względu prawdopodobnie lepszymi dla niego lampami mocy byłyby w Euridice inne EL-84 niż Telefunkena, jako że lampy tej firmy znane są z czarowania techniczną perfekcją a nie słodyczą, półcieniami czy poskromioną górą. Tu Mullard i Amperex pozostają alternatywami do przetestowania. Wreszcie od innych usłyszałem jeszcze, że Euridice gra zdecydowanie najpiękniej z Sennheiserem Orfeuszem i gotów jestem w to wierzyć, ale w tej mierze mogę jedynie powtarzać cudze opinie.

W punktach

Zalety:

– Wspaniała szczegółowość.

– Utrafienie w tonację.

– Zjawiskowa postać „żywej przestrzeni”.

– Filigranowość i jednoczesna potęga dźwięku, płynnie ze sobą złączone.

– Brak ocieplania i brak chłodu.

– Kryształowa czystość brzmienia.

– Ogólny poziom dźwięku na zawrotnej wysokości.

– Fantastyczna akceleracja Omegi II.

– Wydobycie z SR-009 wszystkich ich tajemnic.

– Ładna prezencja.

– Czar lamp.

– Bezproblemowa obsługa.

– I do Staksa, i do Sennheisera.

– Możliwość uzgodnienia ostatecznego kształtu technicznego z konstruktorem.

– Zabawa w lampowe upgrady.

– Wielka wrażliwość na otoczenie, znamionująca najwyższą jakość.

– Jak na tej miary osiągnięcie niewygórowana cena.

 

Wady:

– Z uwagi na wielką czystość i przenikliwość trudność w zgraniu się z nieco przedobrzonym i mało muzykalnym nowym flagowcem Staksa.

– Estetyka nie aż na miarę Orfeusza.

– Lampowe koszty eksploatacyjne.

– Trzeba się po nią ustawić w kolejce.

– Niedostatek światowej sławy.

 

Dane techniczne:

1. Współpraca ze słuchawkami: STAX PRO – 580V bias polar. – i Sennheiser HE 90 (Orpheus) – 500 V bias polar.

2. Pasmo przenoszenia : 5 Hz-55 khz.

3. Wejścia : 2 przełączane RCA (opcja XLR

na zamówienie).

4. Napięcie wyjściowe : 800 V ss

5. Zastosowane lampy : 6SL7  ( na zamówienie ECC 83), PL 841, 5W4.

6. Czułość wejściowa : 500 mV.

7. Zniekształcenia nieliniowe THD : <0,5% dla 100V ss, <5% dla 800V ss.

8. Odstęp od zakłóceń : 86 dB.

9. Impedancja wejściowa : 50 kohm.

10. Maksymalny pobór mocy : 140 W.

11. Ciężar :12 kg.

12. Wymiary : 31 x 34 x21 cm(szer/głęb/wys).

13. Cena: Zależnie od zastosowanych komponentów od 10 000 złotych w górę.

Pokaż artykuł z podziałem na strony

9 komentarzy w “Recenzja: Dubiel Accoustic Eurydice

  1. Przemek pisze:

    Witam Panie Piotrze.
    Czy mozna zapytac jaka dokladnie byla seria MK1 ktora Pan odsluchiwal.
    SZ1***,70*** czy 71***?
    Pozdrawiam
    Przemek

    1. Wiktor pisze:

      Panie Przemku,

      słuchawki, które używał Pan Piotr Ryka, to SR-Omega II MK1 o numerze 716xx.

      Wiktor

  2. Przemek pisze:

    Panie Piotrze mam jeszcze pytanie odnosnie uczestnictwa Pana syna w odsluchach.
    Na poczatku pisze Pan,ze dzwiek z 009 bardzo mu sie spodobal.Podkoniec jednak pisze Pan,ze syn stwierdza,ze czasami nieda sie tego sluchac (mowa wciaz o 009).
    Z kad az taka ogromna rozbieznosc.
    Pozdrawiam
    Przemek

  3. Piotr Ryka pisze:

    Omega była czarno-złota. O numerację muszę zapytać właściciela i jutro odpowiem.
    Drugie pytanie jest bardzo dobre. Nawet miałem to w samej recenzji wyjaśnić, ale i tak jest strasznie długa, a poza tym pisałem ją w pośpiechu, pod naciskiem konieczności zwrotu wzmacniacza, kończąc o piątej nad ranem. Jednak błędu w tej pozornej sprzeczności nie ma. W grę wchodzą różne nagrania i skupienie na odsłuchu. Mówiąc, że chwilami nie da się tego słuchać, syn miał na myśli utwór „Black Hole Sun” z płyty „Superunknown” grupy Soundgarden. Wysłuchał go starannie już po tym jak wcześniej chyba słuchając muzyki poważnej zachwycił się tą wibracją. Porównał na obu słuchawkach i o SR-009 powiedział co zacytowałeś, dodając, że realizator Brendan O’Brien na pewno nie byłby dumny ze swojej roboty po wysłuchaniu jej na nowych Staksach.
    Potwierdza to jak prezentacja SR-009 jest zwodnicza. Jak potrafi mamić i zachwycać, ale kiedy porównywać ją uważnie z żywą muzyką, wypada nieprawdziwie. W każdym razie jest tak bardzo często. Ale z własnym wzmacniaczem Staksa jest pod tym względem całkiem zadowalająco i tak też napisałem.

  4. Przemek pisze:

    Rozumiem Piotrze.
    Nawiazujac do 009 vs K1000 chyba nie chcesz powiedziec ,ze syn woli sluchac grunge na K1000 niz na 009?

    Chcialbym tez zauwazyc ,ze na stronie 8 swego testu troche wprowadza Pan w blad potencjalnego zainteresowanego Staxami piszac,ze dopiero dzielony Accuphase za 160.000zl.
    zagra ze Staxem.
    Mysle ,ze pomiedzy Ayone 3s a tym Accu zanalazlo by sie kilka wspanialych odtwarzaczy z roznego przedzialu cenowego odpowiednich do Staxa.

    Pozdrawiam

  5. Piotr Ryka pisze:

    Co do odtwarzacza, to zapewne by się znalazł, ale uczciwość recenzencka pozwala pisać jedynie o tym co się samemu usłyszało. Inną kwestią jest, czy odtwarzacz równorzędny z nowym dzielonym Accuphase za mniejsze pieniądze da się znaleźć.

    Odnośnie słuchania ciężkiego rocka, to w recenzji jest głównie odniesienie do obu Staksów. AKG K1000 będę z Accuphase słuchał dopiero dzisiaj i w recenzji odtwarzacza na pewno o tym będzie. Nie mam już jednak Staksów i wszelkie odniesienia będą musiały być pośrednie. A syn i tak woli słuchać rocka na HE-6.

    1. Topsy pisze:

      Well, its good that it is starting to sound betetr. I am a believer that audio electronics, cabling and phono cartridges do improve with break in. But at least with the gear that I have purchased, the products usually sound great around the 200 250 hour mark and while they may improve after that its usually fairly subtle and hard to notice since you are usually too busy enjoying the sound at that point. The Esoteric digital gear does require long break in periods as well. But at least in the case of Esoteric they sound great after about 200 hours and its fairly subtle improvements after that. A friend of mine purchased the ARC DAC 8 and it has a sticker on the plastic wrapping inside the box stating a break in period of 600 hours and another friend has purchased the ARC Reference Anniversary preamp and it has the same sticker with the 600 hour break in period. But I have heard both of these at around the 200 hour mark and they sound great. I’m sure the PD will get betetr but I would agree that it should have the character of the top notch sound by 300 hours. The one that my friend had on demo sounded good, but clearly not in the league of the Scarlatti or his analog. I’ll be curious to learn what you finally hear.

  6. baipu.info pisze:

    “Wzmacniacz Dubiel Accoustic Eurydice | hifiphilosophy” was in fact a relatively wonderful article, .
    Continue writing and I’ll keep reading through! Thank you -Nilda

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wiem, że to spam, ale przynajmniej sympatyczny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy