Recenzja: Bryston BHA-1

Bryston_BHA-1_12 HiFiPhilosophy   W kanadyjskiej prowincji Ontario leży siedemdziesięciotysięczne miasto Peterborough, a w nim znajduje się fabryka aparatury audio o przeznaczeniu głównie profesjonalnym, produkująca szeroki asortyment wzmacniaczy, przedwzmacniaczy, kondycjonerów, odtwarzaczy, głośników i wielu innych różności. Zakłady mają już swoją tradycję, jako że niedawno obchodziły 35-lecie istnienia, a cieszą się dużą renomą, zwłaszcza w środowisku profesjonalnym, bo z nim przede wszystkim kooperują. Wielu wybitnych wykonawców estradowych i wiele firm nagraniowych posiłkuje się sprzętem Brystona, a największą popularność firma zdobyła za oceanem, co jest geograficznie oczywiste. W Stanach i Kanadzie ma ponad stu pięćdziesięciu dilerów, a na pozostałej części globu około sześćdziesięciu. Do Polski Bryston zawitał stosunkowo niedawno, ale szybko zyskuje popularność, a to głównie za sprawą testowanego tu właśnie wzmacniacza słuchawkowego BHA-1, który w szerokim świecie sporego szumu narobił, co i u nas odbiło się echem. Wiele jest o tego słuchawkowego Brystona zapytań, ten i ów już go posiada, a opinie znakomite po sieci krążą i stale się mnożą. Bo co tu kryć, słuchawki są teraz na topie, tak więc ich napędzanie to bardzo aktualna sprawa, uwagę mocno przykuwająca i wymianę spostrzeżeń rodząca, jako że wielość wysokiej klasy nauszników doprasza się o odpowiednie wzmocnienie, właścicieli i potencjalnych nabywców w stan frustracji wpędzając.

– Bo co tu, panie, kupić i czym napędzać? No czym? I jakie słuchawki? Dynamiczne? Elektrostatyczne? Planarne?

Bryston nie jest wprawdzie aż tak uniwersalny jak napisano w pewnej polskiej recenzji i nie umie napędzać słuchawek elektrostatycznych, pozostałe dwa typy napędzać może jednak bez problemu i na różne sposoby, bo gniazd ma aż trzy rodzaje a zapas mocy duży. Tak nawiasem, pomysł, że może napędzać także elektrostaty, jest tyleż zabawny co głupi. Z jednej strony świadczy o ignorancji piszącego, bo jak świat światem takiego wzmacniacza nie było i to są zupełnie inne prądy, z drugiej jest cokolwiek niebezpieczny, bo ma ten Bryston gniazdo, do którego słuchawki elektrostatyczne można w stanie wysokiego roztargnienia i głębokiej niewiedzy próbować podpiąć, choć ma ono tylko cztery otwory, a słuchawki elektrostatyczne pięć bolców, tak więc na szczęście nieskutecznie, bo byłoby z punktu po nich, aczkolwiek któryś bolec można przy okazji i tak uszkodzić.

Nim się nad tymi wszechstronnymi umiejętnościami Brystona pochylimy, dodam jeszcze, że jego zakład macierzysty prezentuje się na zdjęciach przednio, bardziej przypominając park przemysłowy niż jakąś fabrykę, a i sposób produkcji mają tam godny uwagi, bo każdy wyrób jest z wielką pieczołowitością traktowany, indywidualnie a nie liniowo montowany i wyjątkowo starannie na koniec testowany. W efekcie nabywca otrzymuje produkt opatrzony certyfikatami jakościowymi i pomiarowymi, a gwarancja obejmuje dwadzieścia lat użytkowania. Tak, wcale się nie pomyliłem – dwadzieścia lat.

Budowa

Bryston_BHA-1_17 HiFiPhilosophy

Kawał poważnego Kanadyjczyka: Bryston BHA-1

   Wszystko to są następstwa tej profesjonalności. Urządzenia Brystona są profesjonalne; profesjonalnie wyglądają i profesjonalnie się je eksploatuje. A to oznacza wysoką trwałość i najwyższą jakość, a także niską obudowę. Wzmacniacz słuchawkowy Bryston nawiązuje bowiem wyglądem do profesjonalnych stelaży sprzętowych, będąc bardzo płaskim a za to szerokim i głębokim. W ogóle jak na słuchawkowy wzmacniacz jest wyjątkowo obszerny, co pozwala stawiać go na odtwarzaczu z pełnym dopasowaniem gabarytowym, jak obrazują odnośne zdjęcia. Jak przystało na produkt o rodowodzie profesjonalnym nie wdzięczy się też wyglądem, oferując matową powłokę lakierniczą i brak wszelkich ozdobników. Panel przedni – znacznie szerszy i równie spłaszczony co u konkurencyjnego Questyle – także zawiera trzy przełączniki skobelkowe i szereg słuchawkowych portów oraz niewielkie pokrętła, bo większe się tam nie zmieszczą. Skobelki te obejmują obsługę włącznika głównego, wyboru zbalansowanego lub niezbalansowanego wejścia, a także stopnia wzmocnienia; może bowiem Bryston wzmacniać sygnał bardziej lub mniej, czyli o 14 bądź 20 dB. Te słuchawkowe porty to pojedynczy duży jack i dwa przyłącza symetryczne, z których jedno realizowane jest poprzez dwa gniazda 3-pinowe, a drugie jest 4-pinem. Poza tym mamy tam niewielkie, jak wspomniałem, a za to silnie wystające poza obudowę i stawiające spory opór pokrętło potencjometru, wyskalowane jedynie białą, niewidoczną z boku kreską, co nie jest specjalnie praktyczne. Obsługuje ono potencjometr firmy Noble, jak zaznacza producent trymowany laserowo (cokolwiek to znaczy), do którego to potencjometru mam pewną uwagę, którą wyartykułuję przy okazji odsłuchu słuchawek HiFiMAN HE-6. Jest tam też także mniejsze pokrętło wyważenia kanałów stereofonicznych, która to funkcja dla urządzeń profesjonalnych stanowi normę.

Bryston_BHA-1_18 HiFiPhilosophy

Prosto, solidnie i na temat. Chociaż nie każdemu musi się to podobać…

Uwagę zwracają ponadto dwie rzeczy. Obok włącznika głównego zamontowano zieloną diodę wskaźnika aktywności i świeci ona zdecydowanie jak na warunki domowe a nie studyjne zbyt mocno, a przełącznik doboru wejść obejmuje nie tylko te zbalansowane i niezbalansowane, lecz również mini jack, którym także można wprowadzać do wnętrza BHA-1 sygnał oraz przez nie na zewnątrz go wysyłać. Mieści się ten mini jack, jak wszystkie pozostałe wejścia, z tyłu, a na tym tyle znajdziemy także gniazdo zasilania oraz parę wyjść, tym razem – w przeciwieństwie do Questyle – wyłącznie symetrycznych.

Ciekawą opcją jest możliwość dokupienia zewnętrznego zasilacza, co przywołuje z kolei skojarzenia z Naimem, a zwie się taki zasilacz MPS-2 i kosztuje o trzysta dolarów więcej niż sam wzmacniacz, tak więc kosztuje sporo. W zamian eliminuje wszelkie zakłócenia związane z pracą układu zasilania we wnętrzu obudowy, co dla zastosowań profesjonalnych i na użytek wysoce zaawansowanych audiofilskich wymagań może być nie bez znaczenia. Pewnym pocieszeniem ekonomicznym jest tutaj oferta wzmacniacza analogicznego do BHA-1 z dopisaną po jedynce literą X, zwącego się zatem BHA-1X, który kosztuje mniej o prawie trzysta dolarów i nie ma we wnętrzu żadnego zasilacza, tylko musi posiłkować się tym zewnętrznym.W sumie wyjdzie to zatem, licząc według amerykańskich stawek, $2795, a więc u nas tak z grubsza dziesięć tysięcy. Ostatnią rzeczą godną wzmianki jest umieszczony z tyłu port dla pilota, którego nie ma niestety w zestawie.

Bryston_BHA-1_19 HiFiPhilosophy

Ale już mnogość złączą słuchawkowych musi cieszyć!

Wzmacniacz jest dostępny w kolorach czarnym i srebrnym, a posadowiono go na czterech dużych nóżkach z jakiegoś elastomeru, nie posiadających niestety regulacji wysokości. Kompletu dopełnia instrukcja obsługi i zwykły kabel zasilający. Na wszystko to trzeba wyłożyć 5900 PLN, a jakim dźwiękiem będziemy się w zamian cieszyli, to się zaraz obada. Dodam jeszcze, że w obudowie nie ma żadnych otworów wentylacyjnych, w związku z czym w okolicach transformatora zasilającego dość znacznie się ona rozgrzewa, co należy uwzględniać podczas meblowania swojego audiofilskiego kącika. Rozgrzewa się jednak wyłącznie podczas słuchania. W stanie spoczynku, czyli kiedy nie słuchamy, wzmacniacz pozostaje letni.

Brzmienie

Bryston_BHA-1_20 HiFiPhilosophy

Z tyłu też biedy nie. Pora to wykorzystać.

   Skoro Questyle był opisywany z wieloma słuchawkami, to i sławniejszego odeń Brystona tak samo należy. Nie mam już wprawdzie Sennheiserów HD 800, które nieść radość swojemu właścicielowi zdążyły powrócić (trzeba się będzie kiedyś w nie zaopatrzyć, bo są strategicznie ważne i miarodajne), jednak chytrze wykonałem zawczasu odsłuchy, których wyniki sobie spisałem. Pierwej uzupełnijmy jednak odsłuchową sesję także popularnymi i coraz ważniejszymi dla słuchawkowej braci Focalami Spirit Calssic, bo leżą i się kurzą, a na to na pewno nie zasługują. Wzmacniaczem odniesienia znów uczynimy Bakoona, bo będzie z punktu widzenia porównań z poprzedniej recenzji najbardziej poznawczo odpowiedni, chociaż przymiarki do konkurenta ponad dwa razy droższego są w wymiarze odpowiedniości jakościowej problematyczne i nie do końca uczciwe. Ale jakoś to ten Bryston przeżyje, a może nawet wykorzysta na swoją korzyść?

 

Focal Spirit Classic

Uff, ale się porobiło! Dajesz Focal, dajesz! – można zawołać. Te flagowce Focala trochę bywają kapryśne i czasami wzmacniacz im nie podchodzi, ale jak już któryś podejdzie, to naprawdę można zapomnieć, że kosztują niewiele ponad tysiąc. A tym razem podchodziły i Bryston, i Bakoon, a co więcej, z oboma grały bardzo podobnie, toteż mocno trzeba było nadstawiać uszu by jakieś różnice wyłapać. Ale różnice były, choć momentami większe, momentami mniejsze. Najmniejsze na takich bardzo dobrze nagranych płytach i w szybkim, żywym repertuarze, bo tutaj to już naprawdę niełatwo było je wskazać. Bakoon miał jednak nieco niżej postawioną średnicę i bardziej się na niej skupiał, a Bryston nieznacznie wyższą, z trochę mniej czarnym tłem, a za to wyżej ciągniętymi sopranami.

Bryston_BHA-1_01 HiFiPhilosophy

Na pierwszy ogień idą zaskakująco udane Focale Spirit Classic.

Ogólnie biorąc równiej z pasmem jechał, na żadnej stacji dłużej się nie zatrzymując, podczas gdy Bakoon starał się maksymalnie wyciągnąć piękno ze średniego zakresu i bardziej na jego obszarze operował. Dysponował tam nieznacznie (naprawdę nieznacznie) głębszym brzmieniem i przepiękną, wspaniale falującą melodyką. W efekcie faktura ludzkich głosów była w jego przypadku trochę bardziej upojna i wygładzona, a przy tym miała ciemne tło i jeszcze tego tła aksamitny meszek, fantastycznie wzbogacający przekaz. Ale jak ktoś myśli, że Bryston tutaj wyraźnie ustępował i podobnie jak Questyle grał szybkim stylem tranzystorowym, to jest w zasadniczym błędzie. Bo Bryston, podobnie jak właśnie Bakoon czy Sonic Pearl, to taka tranzystorowa lampa. Nieco inaczej od Bakoona rozkładał akcenty, mniej pogłębiał średnicę a bardziej ciągnął soprany, ale wszystko to układało się brzmieniowo w sumie bardzo podobnie, ze znakomitą całościową magią, wspaniałym stylem wypowiadania muzycznych sylab, także czarnym, choć odrobinę mniej, tłem i ogólnym czarowaniem pięknością śpiewu. Jego styl muzycznej wypowiedzi okazał się zbliżony do tego co oferują kondensatory Black Gate i w ogóle wszelkie urządzenia audio kładące nacisk na analogowość i piękne frazowanie. To nie żaden taki sobie po prostu tranzystor, dający szybkość, energię i na tym koniec. Bryston to magik, bardzo zbliżony stylem prezentacyjnym do Bakoona. Na słabszych jakościowo nagraniach bakoonowy sposób czarowania wokół pogłębionej brzmieniowo średnicy nieco lepiej wprawdzie się sprawdzał i dawał większą przyjemność, ale w przypadku dobrych nagrań chwilami oba wzmacniacze tak bardzo się do siebie zbliżały, że nie dałbym głowy za przejście ślepego testu. Prócz tego inny sposób traktowania sfery sopranowej dawał odmienne efekty sceniczne. Większa ilość i jaśniejsze nieco wysokie tony u Brystona powodowały poczucie większego przestrzennego ogromu, a bardziej powściągnięte i ciemniejsze u Bakoona były w zamian bardziej klimatyczne; takie w odczuciu – tu, teraz piękno.

Była pomiędzy wzmacniaczami jeszcze jedna różnica, która podczas ślepych testów obok głębszego nieco brzmienia Bakoona chyba najbardziej by się przydała. Miał mianowicie ten Bakoon także więcej pogłosowości. Nie takiej narzucającej się i wszechobecnej, ale w bezpośrednim porównywaniu bardziej odczuwalnej.

Bryston_BHA-1_02 HiFiPhilosophy

I to połączenie jest również zaskakująco dobre. Można by pomyśleć, że są to słuchawki za kilka tysięcy więcej!

Nie, nie zapomniałem o basie, spokojnie basoluby. Teraz będzie coś dla was. Zarówno Bryston jak i Bakoon dostarczały basu w hurtowych ilościach. Wyjątkowo to był miły basowy spektakl, sycący obfitością, ekstremalnie niskim schodzeniem i ogólną jakością. Jednocześnie towarzyszyła temu szybkość i energia, ponieważ słuchawki Focala z oboma wzmacniaczami okazały się grać szybko i dynamicznie. Nieznacznie więcej takiej powierzchownie odczuwalnej, narzucającej się witalności miał Bryston, ale Bakoon także był szybki i dynamiczny, a jeszcze dokładał do wiwatu na swoją cześć tą charakterystyczną dla siebie nieco niższą tonację i głębsze brzmienie. Niewątpliwie w obu wypadkach był to popis, a mnie wróciła wiara w te Focale, bo naprawdę pięknie zabrzmiały.

Opisałem powyższe różnice szczegółowo i z podkreśleniem, ponieważ stanowią clou porównań; powrócę jednak na koniec do pierwotnej konstatacji – oba wzmacniacze zagrały bardzo podobnie a styl miały analogiczny. Tak więc jest Bryston, podobnie jak Bakoon, mocno odmienny od Questale, który gra od niego nieco jeszcze szybciej i dynamiczniej, ale frazowanie ma mniej eleganckie.

Brzmienie cd.

Sennheiser HD 800

Bryston_BHA-1_03 HiFiPhilosophy

HD 800 znowu czmychnęły sprzed obiektywu. Nie to co Audez’e LCD 3.

   Flagowe Sennheisery ukazały z Brystonem fantastyczną jakość, analogiczną jak u Bakoona, jednak o nieco odmiennym charakterze. W sumie grały bowiem bardzo podobnie, jednak z Bakoonem bardziej gładko, głęboko i spokojnie, a z Brystonem z lekkim szmerkiem podkładu, lekkim mrowieniem tła i bardziej agresywnie. Znów kanadyjczyk miał nieznacznie od japońsko-koreańskiego konkurenta wyższą tonację (niższą jednak niż chiński Questyle) i nieznacznie też płytsze brzmienie, ale jednocześnie głębsze niż z Questyle. Lepiej też od tego ostatniego wypadł z flagowymi Sennheiserami całościowo, z pełnym brzmieniowym otwarciem i świetnymi, popisowymi wręcz sopranami. Nie gał aż tak jak chiński konkurent dynamicznie i nie tak żywo, co przy jego dłuższych wybrzmieniach i staranniejszej formie artykulacji było oczywiste, za to miał więcej muzycznego smaku i wdzięku. Mówiąc najprościej, brzmiał ładniej. Trzeba przy tym powiedzieć o Brystonie, że chociaż zdecydowanie było mu bliżej do Bakoona, to summa summarum prezentował sposób gry wypadkowy, będąc bardziej od niego – choć bardzo nieznacznie – szybszym, a jednocześnie dużo bardziej od Questyle skupionym na elegancji. Dawało to znakomity efekt całościowy, toteż znajomy, który pożyczył mi słuchawki Sennheisera, posłuchawszy sobie tego wszystkiego był pod bardzo dużym wrażeniem i jął głośno zastanawiać się nad tym, jak by też po niedawnych zakupach słuchawek i wzmacniacza wytłumaczy żonie chęć wymiany tego nowiutkiego wzmacniacza na inny. Bo Bakoon wprawdzie poza zasięgiem, ale Brystona to by się może jakoś dało zorganizować…

 

Audez’e LCD-3 (Kabel FAW Noire)

Audez’e od czasu recenzji Questyle nieco sobie pograły, ale wciąż daleko im do pełni brzmieniowej dojrzałości. Pozyskały też w międzyczasie konkurencyjny względem oryginalnego kabel FAW Noire, który w bezpośredniej konfrontacji okazał się bardziej analogowy a także nieco bardziej dynamiczny i popisowy, choć trzeba przyznać, że słuchawki już ze swoim fabrycznym grały niezwykle popisowo i energicznie. Porównałem także podpinanie symetryczne z niesymetrycznym, bo obie wersje okablowania to umożliwiały, i na symetrycznym dźwięk miał dość wyraźnie większą szybkość i dynamikę, natomiast elegancja była na tym samym poziomie.

Bryston_BHA-1_05 HiFiPhilosophy

I słusznie, bo mają coraz więcej do pokazania. Co również udowodnił duet z Brystonem.

Co do samego brzmienia. Flagowe Audez’e okazały się od Focali jaśniejsze, solidnie mnie tym zaskakując, jako że uchodzą przecież za ciemno grające, a także cieplejsze, bardziej płynne i takie przyjazne. Nie czuć w nich było żadnej obcości, żadnego składnika odpychającego, neutralnego, uczuciowo obojętnego; nawet najmniejszego śladu oziębłości. Całe nastawione były na przyjaźń i miłe brzmienie. Skupiłem się następnie na porównywaniu tych Audez’e z Bakoonem i Brystonem, bo HD 800 do bezpośredniego porównania nie miałem, tak więc o tym ni słowa. Przyznać muszę, że oddanie w opisie dokładnej różnicy brzmieniowej to w tym wypadku zadanie należące niewątpliwie do trudnych. Różnica ta była bowiem podobna do tej pomiędzy Bakoonem a Questyle, ale mniejsza i poprzez to bardziej niewdzięczna. Trzeba się było dobrze skupić i poszukać odpowiedniego materiału nagraniowego, a wówczas stało się oczywiste, że Bakoon i tym razem gra głębszym i gładszym dźwiękiem, mimo iż Bryston też ma solidne ciągoty w stronę pogłębiania i płynności. Miał jednak względem Bakoona takie ostrzejsze w dotyku futerko, takie lekko elektryzujące, a także mniej gnące się przy muzycznym głaskaniu. Taki też kotek, ale trochę sztywniejszy i bardziej skory do skoku, a nie tylko miły i się łaszący. Nie możemy jednak porzucić tego opisu w tym miejscu, bo stwarza wrażenie, że Bakoon grał tak tylko miło i elastycznie, a to nieprawda. Grał także mocno i wyraziście, obdarzając nie tylko samym pięknem, ale również witalnością, głębią i mocą. Bryston był natomiast bardziej prężny, zrywny i naelektryzowany. Jego faktury były mniej gładkie, a przekaz nie tak baśniowy. Był dynamiczny i naładowany energią, ale nie śpieszyło mu się tak bardzo jak Questyle, tylko starał się wszystko oddać dokładnie – zarówno długość fraz jak i ich amplitudę – i wychodziło mu to znakomicie. Nie tak jedwabiście i tak mocno „w dół i do góry” jak Bakoonowi, tylko bardziej w tranzystorowym stylu, ale nieznacznie, w sumie podobnie do Bakoona. A Bakoon to najbardziej lampowy wzmacniacz tranzystorowy jaki słyszałem. Zdecydowanie. Miał od Brystone nieco dłuższe wybrzmienia i pierwszy plan odsunięty dalej, co dawało odczucie mistyczności i jakiejś tajemnicy. Z kolei Brston był bardziej tu i teraz, i bardziej nastawiony na realizm. Jednak on także jest tranzystorową lampą, tylko w mniejszym stopniu. Umie przydawać dźwiękom bogatego smaku i głębokiego wyrazu; nie tak bardzo jak Bakoon i nie tak upiększająco, ale bardziej niż Questyle. Sporo bardziej.

Bryston_BHA-1_06 HiFiPhilosophy

Aż strach pomyśleć, jak to będzie brzmiało, kiedy LCD dojdą do pełnej sprawności.

O Audez’e dodajmy jeszcze, że w ciągu tych kilku dni poprawiły brzmienie całkiem wyraźnie, chociaż trenowałem je tylko po kilka godzin a nie całodobowo. Ich brzmienie stało się głębsze, ale przede wszystkim bardziej masywne i twardsze tam, gdzie twardość jest właśnie potrzebna. Nie tak luźne jak wcześniej, tylko potrafiące oddać efekt naprężenia, skupionego ciosu i rytmu, a także wyraźny kontur. Do Brystona i Bakoona pasowały fantastycznie i można je do nich polecać w ciemno.

Brzmienie cd.

HiFiMAN HE-6

Bryston_BHA-1_11 HiFiPhilosophy

Jak topowe planary wchodzą w grę, to i HiFiMany He-6 musza być gdzieś w pobliżu.

   To weźmy kolejne słuchawki planarne, najgroźniejszego konkurenta tych Audez’e, chociaż już nowe Oppo widać za rogiem. Tym razem niedostatek mocy im nie doskwierał, bo choć wolą więcej niż dziesięć Watów, to nominalnie sześć powinno w zupełności wystarczyć, a Bryston ma właśnie sześć.

Obiecałem uwagę o potencjometrze i oto ta uwaga. Może i jest on laserowo trymowany, ale z HE-6 okazał się nieco zdradziecki, bo to jedyne słuchawki, przy których trzeba go odkręcić sporo poza połowę, a wówczas wyszło na jaw, że po obu stronach tej połowy ma martwe pole, gdzie siła dźwięku przybiera bardzo pomału, a potem nagle zaczyna narastać gwałtownie. Można w efekcie oberwać po uszach, bo jedzie się, jedzie i nic się prawie nie dzieje, a potem naraz, kawałek za trzecią – gruch! – jak nie łupnie. Trzeba by to było chyba lepiej wyskalować.

Co do dźwięku samych słuchawek, to znów mi się ogromnie podobał. Nie ma co, jest ten Bryston naprawdę wybitnym wzmacniaczem i wszystko do niego pasuje, a zarazem nie gra wszystkiego na jedno kopyto, tylko różnice wychodzą jak na zawołanie, tak żeby pan recenzent miał łatwiej. I tym razem różnica pomiędzy flagowymi słuchawkami planarnymi była bardzo wyraźna, chociaż w wymiarze satysfakcji ze słuchania bynajmniej nie jednoznaczna. Zupełnie różne style, a w obu przypadkach znakomicie. Audez’e grały bardziej skomasowanym dźwiękiem, dającym wrażenie większego natłoku. Nie miały mniejszej sceny, co uważnie sprawdziłem, ale na środku tej sceny było bardziej gęsto i chwilami robił się z tego bałagan. Separację źródeł i porządek sceniczny miały HiFiMAN-y wyraźnie lepsze. Grały także zdecydowanie jaśniej, mniej wilgotno a bardziej twardo. Ta twardość, którą przed chwilą tak u tych wygrzewających się Audez’e pochwaliłem, u nich była jeszcze wyraźnie twardsza i bardziej punktowa, co mi się o wiele bardziej podobało. Ja je w ogóle strasznie lubię pomimo tego osuszenia, a ich reportażowy, wyjątkowo realistyczny styl szalenia mnie wciąga. A że szybkość, dynamika i całościowa kultura brzmienia były z Brystonem pierwsza klasa, dałem nura w nierzeczywistość razem z tym dźwiękiem i przeleżałem w muzycznym świecie na wznak dobrą godzinę, ciesząc się jak dziecko nową zabawką. Bo owszem, mam własny system do ich napędzania, ale czasu na jego słuchanie zwykle nie ma, bo kolejny sprzęt na swoją kolej oczekuje. A tutaj jak raz nadarzyła się sposobność i można było skorzystać.

Bryston_BHA-1_13 HiFiPhilosophy

Chociaż do pełni szczęścia potrzebny im jest wzmacniacz mocy, a nie słuchawkowy…

W porównaniu z HiFiMAN-ami Audez’e grały jak mówiłem wyraźnie ciemniej, z łagodniejszym obrysem dźwięków i tak z aranżacją. Nie jakby kogoś widzieć i słyszeć w świetle dnia tuż obok siebie na ulicy, tylko w lekkim półmroku, trochę dalej i mniej realnie. Mniej normalnie i bezpośrednio a bardziej w pewnej manierze. Pod tym względem kontrast z HE-6 był wyjątkowo ostry; te dawały bowiem bardzo silne poczucie, że żywe postaci są na wyciągnięcie ręki, że jeden ruch, a już będziemy ich dotykać, podczas gdy Audez’e tworzyły spektakl i świadomie kreowały złudzenia. A czyniły to bardzo spektakularnie, na świetnym poziomie i we własnym stylu, dlatego i ich słuchało się przednio, chociaż towarzyszyły temu inne odczucia.

Co do porównania z Bakoonem, to Bryston niewątpliwie potrafił tchnąć w HE-6 więcej życia i energii, nie operując jedynie baśniową magią pięknego brzmienia, ale także werwą i dynamizmem. Nie był w stanie oddać tego wszystkiego co te słuchawki potrafią, ale nie dławił się też pod koniec skali, tylko wciąż przyspieszał i wzmacniał. Ogólnie zatem było to już całkiem udane partnerstwo, jakkolwiek nie obrazujące jeszcze tak do końca ogromnych możliwości tych słuchawek.

Brzmienie cd.

Grado GS1000i

Bryston_BHA-1_07 HiFiPhilosophy

Wracamy do słuchawek dynamicznych. Tu popisowy występ zaliczyły Grado GS 1000i.

   Że Bryston nie może dać HE-6 tego wszystkiego co one potrzebują, stało się momentalnie jasne po podpięciu mu moich ukochanych Grado. To nie są wprawdzie najlepsze słuchawki jakie słyszałem ani najlepsze jakie miałem, ale że grać potrafią bajecznie i czasami zgoła niesamowicie, co do tego nie mam wątpliwości. Ta sama płyta grana przed chwilą przez HE-6 okazała się dwa razy szybsza, zdecydowanie dynamiczniejsza i bardziej popisowa. Z HiFiMAN-ami leżałem sobie poprzedniego wieczora i cieszyłem się realizmem ich brzmienia, a Grado momentalnie zerwały mnie na równe nogi i zmusiły do wybijania rytmu. Dźwięk wił się i uderzał niczym ogon diabła i nie można się było nie poddać tej jego diabelskości.

Tyle w wymiarze emocjonalnym. Co do samej postaci dźwięku, to poza tym, że był szybszy i bardziej energiczny, miał też analogiczną postać realizmu, różniącą się jedynie dwiema ważnymi cechami: większą przestrzenią i ciemniejszą barwą. O wielkości scenicznej Grado GS1000 napisałem kiedyś wystarczająco dużo i kto się chce z tym zapoznać, powinien zajrzeć do ich recenzji, ale sposób oświetlania pozwolę sobie scharakteryzować. Wziąłem nagrania z normalną ludzką mową, których mam trochę, i porównałem. Wrażenia były takie, jakby ta sama osoba w przypadku HE-6 siedziała na tle jasnej ściany, a w przypadku Grado jakiejś znacznie ciemniejszej, przechodzącej na dalszym planie stopniowo w czerń. Takie były różnice, natomiast pod względem podobieństwa w obu wypadkach zaznaczał się dojmujący realizm, sprawiany zarówno brakiem nadmiernego nawilżania dźwięku jak i jego całościową bezpośredniością. Z Brystonem nie było w obu przypadkach żadnego czarowania czym innym niż naturalnością. Jaśniejszą, trochę spowolnioną i nieco suchszą u HE-6, a na Grado ciemniejszą, nieznacznie mniej suchą i znacznie szybszą. Nie muszę chyba dodawać, że w tej sytuacji Grado podobały mi się bardziej. Zaznaczyła się też w ich przypadku lepsza artykulacja niż z Questyle, gdzie w w obliczu dużego natłoku dźwięków i niskich rejestrów nieco się momentami gubiły, a tutaj wszystko artykułowane było wyraźnie, ze świetną dykcją. Znakomite dopasowanie słuchawek do wzmacniacza, chociaż nie z przeznaczeniem dla tych, którzy wolą styl baśniowy od reportażowego. Ale ten drajw…

Bryston_BHA-1_09 HiFiPhilosophy

I to pomimo amerykańsko-kanadyjskich animozji. Cóż za potęga!

Trzeba także zaznaczyć, że Grado podpinane były niesymetrycznie, podczas gdy Audez’e i HiFiMAN-y mogły korzystać z dobrodziejstw przydanej Brystonowi symetrii. Podobnie jak flagowe Sennheisery mogą się jednak zamieniać w słuchawki symetryczne bez żadnego problemu. Dla każdego fachowca to betka. Wtyk, parę lutów i po robocie.

 

AKG K812

Co znaczy dobre dopasowanie ukazały też flagowe AKG. Spodziewałem się, że dojdzie w ich przypadku do powtórki z Questyle i znów okażą się najbardziej dynamiczne i migotliwe. Tymczasem figę. Właśnie Grado były bardziej popisowe, chociaż nie szybsze. Ale i nie wolniejsze, a przy tym bardziej otwarte i spontaniczne. W porównaniu z nimi AKG okazały się lekko przygaszone i zmatowione. Nie dawały tyle werwy i spontaniczności, grając tak bardziej spokojnie i zwyczajnie. Oczywiście wciąż było to fantastyczne, high-endowe brzmienie, ale nie tak zarazem świetne jak z Grado. W moim odczuciu, nie.  Pozostaje zarazem kwestią otwartą, jaką rolę pełnił w tym wszystkim odtwarzacz oraz to a nie tamto okablowanie. W innych konfiguracjach sprzętowych rezultaty z poszczególnymi słuchawkami mogłyby być inne, ale to już każdy będzie musiał sprawdzić na własną rękę. Mnie pozostaje napisać, że spośród licznego grona najbardziej z Brystonem BHA-1 podobały mi się Grado GS1000i, których supremację w mierze dopasowania potwierdziło porównanie z Bakoonem. Z całą pewnością Bryston pasował do nich lepiej, bo z Bakoonem grały mniej więcej tak jak z nim AKG – bez takiej werwy, otwarcia i spontaniczności. Ale jak ktoś woli bardziej gęste, skomasowane brzmienie, o bardziej płynnym niż powietrznym medium, to Audez’e na pewno dla niego będą odpowiedniejsze. Mnie jednak bardziej odpowiadało to co prezentowały Grado. A poza szybkością i otwartością prezentowały jeszcze jedno. Pomiędzy ich bardzo wyśrubowanymi sopranami a potężnym, muskularnym basem, głosy na średnicy były delikatniejsze niż z innymi słuchawkami, takie bardziej kruche.

Bryston_BHA-1_16 HiFiPhilosophy

Co się zaś tyczy K812, to z Brystonem grały pięknie, ale Grado pokazały pełnię jego możliwości.

Dawało to piękny kontrast i mnie się on bardzo podobał, ale można woleć głosy postawniejsze, pełniejsze, bardziej masywne. O tym co kto woli nie są jednak recenzje, wyjąwszy to co woli sam recenzent. A ja wybieram delikatność i kruchość.  

Podsumowanie

Bryston_BHA-1_04 HiFiPhilosophy   Bryston BHA-1 to nietuzinkowy wzmacniacz. Jest tranzystorowy, ale gra trochę jak lampa. Rodowód ma profesjonalny, ale do audiofilskich zastosowań nadaje się pierwszorzędnie. Łączy czarowanie charakterystyczne dla lampowego audiofilizmu z tranzystorową precyzją i mocą profesjonalnych urządzeń. Jest pod tym względem dość podobny do też profesjonalnego SPL Phonitora, chociaż tamten zdecydowanie wymagał odtwarzacza z lampowym stopniem wyjściowym, a Brystonowi w zupełności wystarczył tranzystorowy CD. Dobrze się stało, że mogłem go postawić pomiędzy baśniowym Bakoonem a tryskającym energią Questyle. Oboma też tranzystorowymi, ale jakże różnymi. Ich porównywanie za pośrednictwem wielu znakomitych słuchawek było pouczającą lekcją. Bo trzeba przyznać, że rzeczy brane z osobna jawią się inaczej niż w porównaniu. Czasami wydaje się, że coś gra w sposób tak otwarty i swobodny, że już bardziej się nie da, a potem sięgamy po inne słuchawki lub inny wzmacniacz i wszystko okazuje się inne. Niezależnie jednak od tego po co będziemy sięgali, Bryston BHA-1 na pewno okaże się wzmacniaczem wybitnym, potrafiącym łączyć piękno muzycznej frazy z jej naturalnym, dynamicznym wyrazem. Nie z każdymi słuchawkami potrafi być tak szybki jak Questyle, ale z Grado GS1000i potrafi. Nie z każdymi umie sprzedawać piękno tak dobrze jak Bakoon, ale z tymi właśnie Grado czy HiFiMAN-ami potrafi lepiej. Nie jest tani i nie jest też bardzo drogi. Kosztowny, jednak do przełknięcia. Nie wygląda jakoś specjalnie, ale jest duży, solidny i praktyczny w użyciu. Łączy funkcję słuchawkowego wzmacniacza i przedwzmacniacza, pozwalając też wyzyskiwać walory torów symetrycznych. Dysponuje dużą mocą, jak na wzmacniacz słuchawkowy właściwie maksymalną, i oferuje poprawę brzmienia dzięki zewnętrznemu zasilaniu. Pochodzi od profesjonalnego wytwórcy o dużym doświadczeniu i renomie. Produkowany jest w Kanadzie przy zachowaniu szczególnych norm technicznych. W efekcie dają na niego aż dwadzieścia lat gwarancji. Czegóż za te pieniądze chcieć więcej?

 

W punktach:

Zalety

  • Tranzystorowa lampa.
  • A przy tym nie skupiona na samym czarowaniu, tylko dynamicznie grająca.
  • Precyzyjne oddanie muzycznej frazy.
  • Spora muzykalność.
  • Z niektórymi słuchawkami piekielnie szybki.
  • Z każdymi energiczny.
  • Dobrze wyważona tonacja i prawidłowe oświetlenie.
  • Masa szczegółów.
  • Słyszalny natychmiast bardzo wysoki poziom ogólny.
  • Zero makroskopowych brzmieniowych wad.
  • Wysoko idące, nie pozbawione przestrzennego rozpostarcia soprany.
  • Doskonała, bogata średnica.
  • Brzmieniowa wielosmakowość.
  • Mocny bas.
  • Sprawdza się ze wszystkimi słuchawkami.
  • Klasa A.
  • Maksymalna jak na słuchawkowy wzmacniacz moc.
  • Dwa poziomy wzmocnienia.
  • Wykonanie w reżimie profesjonalnym.
  • Symetryczność.
  • Trzy typy słuchawkowych przyłączy.
  • Funkcja symetrycznego przedwzmacniacza.
  • Opcjonalne zewnętrzne zasilanie.
  • Dwadzieścia lat gwarancji.
  • Made in Canada.
  • Polski dystrybutor.

Wady i zastrzeżenia

  • Skromny, profesjonalny wygląd.
  • W górnym zakresie nierówne narastanie sygnału na potencjometrze.
  • Za mocno świecąca dioda.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

pobrane

 

 

 

Strona producenta:

bryston-logo

 

 

Dane techniczne:

  • Wzmacniacz słuchawkowy/przedwzmacniacz w oparciu o sześć dyskretnych wzmacniaczy operacyjnych marki Bryston pracujących w klasie A.
  • Zbalansowany układ dual mono.
  • Impedancja wejściowa: 10 kΩ.
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz (+ – 1 dB).
  • THD: poniżej 0,003 (32 ohm, 100 mW, 20 Hz – 20 kHz).
  • Stosunek szumu do sygnału: > 105 dB.
  • Złocone wejścia RCA i XLR oraz wyjście XLR, wejście mini jack stereo 3,5 mm dla odtwarzaczy mp3, wyjście jack stereo 6,3 mm.
  • Przełącznik wzmocnienia sygnału 14 dB lub 20 dB.
  • Wysokiej jakości potencjometr firmy Noble trymowany laserowo.
  • Regulacja balansu lewego i prawego kanału
  • Waga: 3,6 kg.
  • W standardzie wewnętrzny zasilacz Bryston.
  • Opcjonalnie zewnętrzny zasilacz Bryston MPS-2.
  • Cena wersji standardowej: 5900 PLN.

 

System:

  • Źródło: Cairn Soft Fog V2.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon HPA-21, Bryston BHA-1, Questyle CMA 800R.
  • Słuchawki: AKG K812 (kabel FAW Noire), Audez’e LCD-3 (kabel FAW Noire), Focal Spirit Classic, Grado GS1000i, HiFiMAN HE-6, Sennheiser HD 800 (kabel Audeos).
  • Interkonekty: Harmonix HS-101 Improved RCA, TaraLabs Air1 RCA, Tellurium Q Black Diamond XLR.
  • Kondycjoner prądu: Entreq Powerus Gemini.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

25 komentarzy w “Recenzja: Bryston BHA-1

  1. ptx pisze:

    Dobra recenzja, jako użytkownik brystona z k812 oraz k712 sam mogę potwierdzić opisane spostrzeżenia, chociaż z drugiej strony strasznie frapuje mnie połączenie z gs1000i 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie warto kupować w ciemno, ale warto posłuchać i porównać. Sam jestem ciekaw jak by takie porównanie u Ciebie wypadło. Czy te GS1000 faktycznie tak zawsze pasują, czy raczej sporadycznie.

    2. Emi pisze:

      K jeszcze Made in Austria ?

  2. Tomek pisze:

    Soczysty kawał recenzji! Aż mi ślinka ciekła…
    Aż sobie pozwolę strawestować swój wers…
    -tu z Panem Piotrem jako recenzentem…
    ” z metafor wzmacniacz ugniatam sumiennie
    niech dźwięk zawrze w każdym włóknie drewna”
    Brawa, Panie Piotrze!

    1. Tomek pisze:

      Drewna – bo najpierw notes i długopis 😉

  3. Marcin pisze:

    Pojawiło się kilka recenzji nowych hifiman 560; są obiecujące; może warto skontaktować się z dystrybutorem w celu ich recenzji?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Z ich dystrybutorem jestem w stałym kontakcie i jak się u niego pojawią, to i u mnie powinny być niebawem.

  4. sebna pisze:

    Świetna recenzja.

    Pozdrawiam

  5. Jarek pisze:

    A nie mówiłem, że jest niezły 😉

    1. Piotr Ryka pisze:

      Faktycznie, jest niezły. Ale szykuje się też dla znawców słuchawkowych wzmacniaczy niezła niespodzianka. Już niedługo.

      1. Tomek pisze:

        .?.?. Cannot wait ! 🙂

        1. Piotr Ryka pisze:

          Wszyscy cannot wait, zwłaszcza dostawcy sprzętu.

          1. Tomek pisze:

            cannot wait to read!

  6. ptx pisze:

    czyżby Studio Six 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie.

  7. Piotr Ryka pisze:

    Przy okazji dopowiem, że przyjechało też coś takiego.
    http://final-audio-design.com/archives/73

    1. Tomek pisze:

      priceless, but affordable 😉

  8. Soundman pisze:

    Od niedawna jestem właścicielem tego Brystona BHA-1, mam też do niego słuchawki LCD2 rev2. Kiedyś już posiadałem Audeze i bardzo je sobie chwaliłem, jednak wydawało mi się że ich niektórych cech nie da się poprawić.
    Dosyć przymglonej góry, ogólnej takiej mało żywej prezencji i leniwości ogólnej…Jakże byłem w błędzie…heh.
    Dobrze napędzone orthodynamiki grają fenomenalnie.
    To co zrobił z LCD2 Bryston jest niesamowite…zbierałem szczękę z podłogi z wrażenia.

  9. Piotr Ryka pisze:

    No bo Bryston obok kultury i szczegółowości ma moc. A dla orto moc to sprawa kluczowa. Dlatego robiony pod nie Schiit Lyr też ma 6 W.

  10. Shakhal pisze:

    Co by pan polecil majac BHA-1 i LCD2 Classic, podoba mi sie klimat Audeze i ciemnego tlustego grania, lecz chce to w lepszym wykonaniu. Rozwazam Erzetich Phobos, Ether Flow v1.1 i sam jeszcze nie wiem co. Myslalem nad FAW D8000 Pro, ale cena troche odstrasza.

    Ps. brak polskiej klawiatury

    1. Piotr Ryka pisze:

      Z wymienionych sobie bym kupił jednak te D8000 Pro. Ale jest cała gama wysokiej klasy słuchawek i niepodobna odgadnąć, które komu na danym wzmacniaczu podobałyby się najbardziej. Sam używam Ultrasone Tribute 7 i HEDDphone, lecz jedne i drugie są specyficzne oraz wymagają wymiany kabla, a D8000 Pro nie. Można także polecić Grado PS2000e, ale one są ciężkie i przez to niespecjalnie wygodne (choć mnie to nie przeszkadzało). Erzetich są w porządku, lecz również wymagają lepszego kabla. MrSpakers i Focal Utopia z kolei szczególnie melodyjne. W sumie to istne ZOO z mnóstwem ciekawych gatunków.

      1. Shakhal pisze:

        Praktycznie zawsze wymieniam kabel i do tego na xlr.

    2. Mateusz pisze:

      Brystek z D8000 Pro to raczej nie będzie dobre połączenie.

    3. Shakhal pisze:

      Dziękuję za odpowiedzi, słyszałem własnie, ze BHA-1 z D8k jakoś się nie lubią, choć nie wiem ile w tym prawdy.
      Dodam, ze głównym źródłem jest DAC Schiit Gungnir Multibit, testuje go od 2 dni z BHA-1 na plikach PCM jest naprawdę widoczna różnica w szerokości sceny i tzw image.

      1. Patryk pisze:

        D8000/Pro i Feliks Audio (Elise/Euforia) to bajeczka. (z HA300 to juz mamy Mount Everest)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy