Recenzja: Crosszone CZ-10 MkII

Budowa i własności użytkowe

    Muszle Crosszone CZ-10 są o połowę mniejsze niż we flagowych CZ-1, lecz nie przeszkadza to im być takiej samej wielkości, co u przeciętnych wokółusznych. Zarazem oferują w tych pomniejszonych muszlach wszystkie rozwiązania wewnętrzne i zewnętrzne – ogólnie całą ideę Crosszone – na rzecz której coś specyficznego zjawia się na pokrywach: wystające kanały transmisji dźwięku.

      To nimi płynie do tyłu komory rewers sygnału akustycznego z 23-milimetrowego tweetera (umieszczonego maksymalnie z przodu) i ląduje za uchem. Kanał wygląda elegancko (jak całe zresztą słuchawki, mocno pachnące ekskluzją) – ma postać złotej beleczki. Bardziej centralnie i poniżej osi poziomej lokuje się wewnątrz muszli 35-milimetrowy przetwornik szerokopasmowy, obsługujący dany kanał, a bardziej z tyłu i powyżej średnicy identyczny, obsługujący kanał przeciwny. Sumarycznie dzieje się więc bez porównania więcej niż ma to miejsce w normalnych słuchawkach – nie dwie membrany, a sześć łącznie, do tego dwa dodatkowe kanały transmisyjne. W sumie coś niczym ośmiokanałowe kino domowe, na bazie dwukanałowej stereofonii.

     By móc to wszystko obsłużyć, wtyki kabla przy muszlach są symetryczne, same kable aż ośmiożyłowe. Natomiast wspólna końcówka do połączenia ze wzmacniaczem symetryczna już nie jest. Kabel dla sprzętu stacjonarnego ma 3,5 m długości, jest miękki i niesprężynujący (niemalże taki sam jak u Sennheiser HD 600). W komplecie znajdujemy także drugi (1,5 m) dla sprzętu przenośnego z końcówką mały jack. Kablowe wtyki z muszli wyjścia mają kątowe do przodu, więc nie ma najmniejszych problemów, o nic nie będą zawadzały. Same muszle są wyjątkowo ładne: matowa w rzadko nakrapiany baranek czerń ich pokryw w luksusowy wręcz sposób kontrastuje z lśniąco złotymi rurkami kanałów transmisji dźwięku, połowicznie w nich zatopionych. Powyżej, stylizowaną kursywą, też złoty, ale już zmatowiony napis Crosszone; a te pokrywy od zewnątrz okrągłe, ale pady po stronie ucha trójkątne. Ich obszycie to gruby, mający dziurkowaną wentylację welur, z miękkim, świetnie układającym się wypełnieniem.

Podobnie wyrafinowana, jak sam sposób produkcji dźwięku, jest konstrukcja pałąka. Jego chwytaki idealnie przylegają do muszli i łączą się z nim poprzez obrotnice, a zaraz za ich obrotowym połączeniem są na dłużni pałąka resorujące zawiasy o dużych trzpieniach, jednocześnie pozwalające muszlom się idealnie układać i dodatkowo, poprzez zwiększanie siły tarcia odginaniem ku górze, zapobiegają zbytnim luzom regulacyjnych prowadnic. Pałąk ma bowiem regulację długości: po obu stronach długie kształtki ze srebrzystego metalu chowają się i wysuwają w obszytą skórą od spodu część nagłowną. Sumą tego wszystkiego nieprzeciętna wygoda i przede wszystkim wyjątkowa łatwość dopasowywania słuchawek po założeniu; trzy osie obrotu muszli i płynne poszerzanie długości pałąka gwarancją pasowania. Tak duża ilość punktów regulacyjnych daje także możność odkładania muszli na płask, co przy ich konstrukcji zamkniętej nie tylko zapobiega rysowaniu, ale też nie musimy ściszać zdjętych, co nieraz się przydaje. Opis muszli L-R nie jest tutaj potrzebny, bo wychodzenie wtyków do przodu zabezpiecza przed odwrotnością, ale na wszelki wypadek naniesiono na pałąk ponad muszlami odnośne małe literki. Nie ma ich natomiast na końcówkach kabla, i to jest nie w porządku, bo wbrew niektórym sugestiom bynajmniej nie są dla stron brzmieniowo obojętne. Trzeba w tej sytuacji dobierać lepsze brzmienie w dwóch porównawczych odsłuchach, co trochę niepoważne.

      Zajrzyjmy jeszcze od strony wnętrza. Tweeter jest odsłonięty, a przetworniki szerokopasmowe schowane w komorach mieszających. Niezależnie od tego czy to on, czy któryś z 35-milimetrowych wooferów, membrany będą miały poprawiające kontrolę dźwięku przetłoczenia i napylenie berylem. Łącznym produktem sześciu przetworników dźwięk obejmujący pasmo 20 Hz – 40 kHz przy impedancji 75 Ω i czułości 99 dB. Słuchawki bez kabla ważą 385 gramów i wykonano je w Japonii, jak dumnie to głosi napis.

Otrzymujemy je od producenta w czarnym pudle wyłożonym atłasem, którego zewnętrzną powłokę stanowi miłe w dotyku tworzywo, przypominające fakturą irchę. Dwa kable, same słuchawki i instrukcja obsługi – tyle.

       Za te wszystkie nowe jakości w mistrzowsko prezentujących się muszlach, zapakowanych w eleganckie pudełko, przyjdzie nabywcy zapłacić cztery tysiące bez tradycyjnego ogonka, tak żeby z przodu trójka. Sądząc z wygody i wyglądu nie będzie to za dużo, ale co z tymi zmianami?

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

11 komentarzy w “Recenzja: Crosszone CZ-10 MkII

  1. Sławek pisze:

    Ta recenzja jak i obecne uzupełnienie to na kablach tzw. stockowych, dostarczonych wraz ze słuchawkami przez producenta. Jako właściciel CZ-10 w wersji pierwotnej mam do nich zarówno kable FAW Noir Hybrid HPC jak i Tonalium. I to daje dużą poprawę. W ostatni piątek 2023r. miałem przyjemność odwiedzić czytelnika tegoż forum, Pana Andrzeja, który posiada do swoich Crosszone CZ-1 kabel Argentum Extreme (niewiarygodne, Pan Ryszard w końcu go wyprodukował!).
    Była więc okazja by sprawdzić Argentum z Crosszone, jak też i porównać CZ-10 z topowymi CZ-1. Wzmacniacze słuchawkowe to Gustard H20 i Audio-gd nfb 27.38.
    Wnioski – najlepiej tak gładko i spójnie Crossone grają z Argentum extreme.
    Między CZ-1 i CZ-10 jest jednak znaczna różnica, CZ-10 grają bardziej środkiem, a CZ-1 mają bardziej rozciągnięte pasmo, zwłaszcza w stronę basu. I jednym i drugim dodałbym trochę sopranu. I jak z niniejszego porównania wynika tak się właśnie zadziało. Więc ruch w dobrą stronę, może być ciekawie…

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Wymiana kabla w Crosszone – coś tylko dla audiofilskich twardzieli 🙂

      1. Sławek pisze:

        Samo Crosszone takie daje, nie za darmo oczywiście: https://www.crosszone-audio.com/cable/
        Ale fakt, producent kabli musi się nad tym pochylić; FAW Tonalium i Argentum dali radę!

    2. pytanie takie pisze:

      „CZ-1 i CZ-10 jest jednak znaczna różnica”

      Czy tylko o charakter strojenia chodzi, czy też o inne aspekty? Barwę, przestrzeń, ect. Czy znacznie droższe CZ-1 są znacznie lepsze od CZ-10?

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Flagowe CZ-1 to obszerniejsza scena, bardziej gęsty dźwięk i całościowo wyższy poziom realizmu. Ale jeden warunek: potrzebują znacznie mocniejszego wzmacniacza. Takiego kilku, nawet kilunastowatowego.

        1. Henryk pisze:

          IfI iCan Pro wystarczy? Niezbalansowane 4,8 W; zbalansowane 14 W.
          Na zbalanosowane wyjście najlepiej byłoby podpiąć.

          A któryś (CZ-1 lub CZ-10) z DAPa da się napędzić? Choćby z jakiegoś mocarnego KANN CUBE na zbalansowanym wyjściu.

          Ogólnie jakie wzmacniacze można polecić do tych Crosszone?

          1. Piotr+Ryka pisze:

            Wystarczy i da się.

  2. Marcin pisze:

    Panie Piotrze,

    Mały offtop – jest dostępny od jakiegoś już czasu Phonitor 3 – w internecie bardzo pochlebnie od użytkowników, acz recenzji prawie wcale.

    Swego czasu zachwalał Pan „dwójkę”. Czy jest szansa na recenzje „trójki”?

    Pozdrawiam

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Znam dystrybutora, więc powinno się udać zrecenzować. Za jakiś czas, oczywiście, bo na razie już jest o czym pisać.

  3. Jamajka pisze:

    CZ-10 mniej wymagającą przenośną wersją CZ-1? Ale cenowo CZ-1 to kilkakrotność CZ-10. Na czym przyoszczędzili?

    CZ-10 vs CZ-1
    • Co tyczy także porównania do własnej firmy modelu flagowego.
    • Który jest bardzo wymagający dla wzmacniaczy, podczas gdy tańszy nie.

    Czyli CZ-1 lepsiejszy ale stacjonarny, a CZ-10 mógłby od biedy (z DAP-a) być mobilny?
    Czy są DAPy które CZ-1 pociągną satysfakcjonująco?

    W necie piszą:
    „- CZ1 is fairly hard to drive, so you’ll need some power for them. They are not high impedance, but they are low senstivity. (…)
    The main complain I do have about them, and which I think you will have, is how hard they are to drive. This ain’t a joke, and they require some power to reach their absolute best, but man, do they sound good when they reach that point .

    CZ-10 ale nie CZ-1:
    • Doskonała współpraca ze sprzętem przenośnym – wysokojakościowy DAP to idealny partner.

    CZ-10:
    • Dobranie właściwego wzmacniacza to mimo wszystko nie błahostka, a pieniądze nie są tu najważniejsze.

    Czyli jednak z DAP-a pojedzie (a z dongla podpinanego pod smartfona?), ale też nie zawsze będzie dobrze?
    Znalazłem coś takiego:

    „CZ-10 is almost as hard to drive in reality as He6SE, and it has nowhere near as hard to drive numbers on paper, but in practice they will be mostly similar”

    • Kable: ośmiożyłowe – 1 x 1,5 m z końcówką mały jack: 1 x 3,5 m z końcówką duży jack.

    Czyli od słuchawek zbalansowane końcówki, a od wzmaka nie?
    A jak by się chciało mieć podpięcie od wzmaka na zbalansowane (2,5mm, 4,4mm czy XLR) to trzeba sobie zamówić?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Można CZ-10 z mocnego DAPa. Zbalansowane kable do Crosszone trzeba kupić osobno. Nie wiem czy polski dystrybutor je oferuje, ale pewnie się można dogadać i zamówią.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy