Recenzja: Audio Reveal Hercules

Inżynieria

     Przetwornik rodził się dwa lata i przepoczwarzył w trakcie. Początkowo projektowany był z myślą o parze średniej mocy triod 6SN7 (opracowanych przez RCA w 1935 i wprowadzonych cztery lata później), przy czym to założenie od startu celowało w bardzo cenione Psvane CV181 (około 920 PLN za parę), które rzeczywiście są świetne, jak mieliśmy się okazję przekonać przy recenzji wzmacniacza Cary CAD-300 SEI, w którym są sterownikami. Lecz rada w radę, próba w próbę – duże triody okazały się lepsze. Nie chciano przy tym sięgać po najtańsze, po jakieś Sino czy Sovteki, tylko wybór padł po odsłuchach na 300B Psvane UK Version, jako odznaczające się wyjątkowo korzystnym stosunkiem jakości do ceny.
      Rzecz jasna każda 300B może zostać użyta, a ewentualne negocjacje odnośnie takich spoza oferty trzeba prowadzić z dystrybutorem (krakowski Nautilus), ewentualnie samemu nabyć parę, na przykład Elrog ER300B Molibden za jedenaście tysięcy. (Żartowałem. – A może nie?) To samo tyczy prostownika, który jest pojedynczy i umieszczony między lampami mocy. Tę pozycję centralną w wersji podstawowej okupuje wspomniany NOS z sowieckich czasów, których to dobrej klasy lamp producent ma stosowny zapas. A komu tego będzie nie dość, może mieć, jak mówiłem, odpowiednik Emission Labs lub KR-Audio, ewentualnie jeszcze droższego Elrog 5U4G (za 3600 PLN/szt.), bądź też coś jeszcze innego spośród niemałej grupy innych. (Sam podczas testu używałem 5U4G Raytheon z początku lat 60-tych, a więc lampy z epoki, i ona jest na zdjęciach.)

     Odnośnie prostowania ważna uwaga: nie należy stosować uważanych powszechnie za bezkolizyjnie alternatywne lamp prostowniczych 274B, które mają nieco odmienne potrzeby prądowe, a transformatory Herculesa zostały ściśle dopasowane do potrzeb 5U4G.

     Szklane bańki rozstawiono szeroko, ponieważ Hercules jest duży; jego imię zobowiązuje. Szeroki na 476 mm, na 410 głęboki i na 220 wysoki przedstawia sobą pokaźny rozmiar. Front to tradycyjnie dla Reveal płat drzewa, na którym stronami, w dużej odległości, dwie średniej wielkości gałki ze stali nierdzewnej; po lewej włącznik ON/OFF, po prawej czteropozycyjny wybór wejść: USB, Coax1, Coax2, Optyczne. Tym samym wachlarz wejść cyfrowych mamy rozpracowany; na przodzie pozostało do zauważenia światełko indykatora aktywności, dojście do pełnej wydolności której formalnie zajmuje minutę, przez którą miga ono na czerwono, by sfinalizować rozgrzewkę niemigającą zielenią. Ale każdy audiofil wie, że czterdzieści pięć razy tyle trwa dojście do pierwszego progu pełnej jakości brzmienia; z tranzystorami jest podobnie – więc niech się nikomu nie zdaje, że zakupiwszy przetwornik tranzystorowy będzie miał pełną sprawność już po paru sekundach. Poprawa brzmienia w konstrukcjach tranzystorowych z upływem czasu nie jest wprawdzie tak znaczna, ale na pełny wymiar brzmienie też dostaniemy nie wcześniej niż po upływie blisko godziny.
      By dostać się na tyły musimy obejść bokiem lub przemaszerować po grzbiecie; boki nie są ciekawe, stanowiąc integralną część korpusu, który jest cały z na czarny mat proszkowo lakierowanej blachy stalowej. Spoglądając natomiast z góry pod każdą 300B zauważamy spory, prostokątny panel podstawki z oksydowanej blachy i zaraz za nią sześć podługowatych szczelin wentylacyjnych. Lampa prostownicza jest względem pary 300B przesunięta do tyłu i też ma mocowany śrubowo oksydowany cokół, ale mniejszy, bo kwadratowy. Przed jej cokołem miedziana płytka z nazwą firmy i urządzenia, za nią na całą prawie szerokość Herkulesa rozciąga się podłużne pudło z zawartością dwóch transformatorów sieciowych na wyżarzanych kształtkach EI od firmy Leszka Ogonowskiego.

      No to jesteśmy już z tyłu, gdzie cztery cyfrowe wejścia, na lewo od nich para wyjść RCA, na prawo klasyczne gniazdo sieciowe z szufladką bezpiecznika. Wszystko stoi na czterech walcach oprawionych w nierdzewną stal i prezentuje się okazale, przy czym może prezentować się różnie, w zależności od tego, którymi 300B i którą 5U4G zechcemy obsadzić gniazda.

    Teraz należałoby wejść do środka, ale z tym mamy problem. Nitami zabezpieczono spodni panel przed zdjęciem, ich usunięcie unieważnia gwarancję. A jednocześnie producent nie chce ujawnić szczegółów składających się na ścieżkę obwodu; tyle możemy się dowiedzieć, że użyto kondensatorów ESA ClarityCup, powstałych dzięki współpracy ESA z Acoustics Research Centre Stanford University, a sam przetwornik jest wielobitowy w oparciu o kości vintage, lecz nie zdradzają które to (zapewne któreś Burr-Brown bądź Analog Devices). W tej sytuacji urządzenie ma się obronić przed krytyką samą jakością dźwięku, co wobec obecność aż trzech dużych triod nie powinno stanowić problemu. Wziąwszy pod uwagę, że większość przetworników lampowych korzysta z mniejszych lamp (najczęściej budżetowych rosyjskich lub chińskich), potężny Reveal Audio Hercules, a już szczególnie w wersji z trzema mesh-type Emission Labs, to przy nich arystokrata. Za arystokrację ową przyjdzie zapłacić czterdzieści sześć tysięcy, czyli gdzieś tak spomiędzy circa trzydziestu za przetworniki już wybitne, a sto i więcej za najlepsze.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy