No i stało się. Dzięki przyjacielskiej pomocy dostąpiłem nie byle jakiego audiofilskiego zaszczytu możliwości kilkudniowego słuchania największej bez wątpienia obok Sennheisera Orfeusza słuchawkowej legendy – autentycznie legendarnych i budzących histeryczne niemal emocje Sony MDR-R10.
Słuchawki te to owoc wytężonych prac giganta branży elektronicznej; najbardziej znanej i szanowanej (przynajmniej niegdyś) spośród wielkich firm na tym rynku. Firmy, która zasłynęła dawno temu najlepszymi na świecie kineskopowymi telewizorami opatrzonymi logiem „Trynitron”, nieco później wsławiła się desperacką i beznadziejną walką z formatem VHS, a jeszcze później nieskutecznie usiłowała wylansować w miejsce zwykłych płyt CD ich ulepszoną wersję – SACD. Obecnie koncern Sony znów jest w natarciu, liderując rozpoczynającej się właśnie batalii o popularyzację telewizji trójwymiarowej.
Słuchawki Sony MDR-R10, podobnie jak pierwsza wersja Staksa Omegi, powstały w zbliżonym czasie co popis sennheiserowskiego Orfeusza, ponieważ Sony zawsze pragnęło pozostawać liderem, przy czym warto nadmienić, że jedynie firmy Stax i Sony były w stanie podjąć rzuconą rękawicę, bo AKG K1000 to już nieco późniejsza historia, związana z zamówieniem NASA a nie autorskimi popisami.
Orfeusz pojawił się w 1991 roku, Sony MDR-R10 dwa lata wcześniej, a Stax SR-Omega dwa lata później, z obu stron dwuletnim japońskim nawiasem popis niemieckiego producenta ujmując. Dobrze pamiętam jak znajomy pokazywał mi w tamtych czasach niemiecki katalog Sony, w którym największą uwagę zwracały słuchawki wycenione na siedem tysięcy Deutsche Mark. Jak na należność za rzecz tak niepozorną, kwotę niewątpliwie wówczas astronomiczną nawet dla zamożnego niemieckiego nabywcy, że o polskim chudopachołku nie wspomnę.
W katalogu wyróżnione i podkreślone były dwie rzeczy, którymi Sony najbardziej się szczyciło i które miały uzasadniać porażającą cenę: muszle z drzewa zelkova – efekt niezmiernie ponoć długich poszukiwań odpowiedniego gatunku drewna na komorę głośnikową oraz ultracienkie biocelulozowe membrany – efekt niezwykle zaawansowanej jak na tamte czasy biotechnologicznej inżynierii materiałowej. Z dołączonych do słuchawek materiałów reklamowych Sony możemy się także dowiedzieć o arcydelikatnej skórce greckich jagniąt, z której wykonano pokrycie wokółusznych padów, doskonałej jakości miedzi, z której wykonano przyłączeniowy kabel oraz znakomitych właściwościach ergonomicznych nagłownego pałąka, który sam dopasowuje się do kształtu głowy słuchacza. Nasuwa się przy tym refleksja spod szyldu obrońców praw zwierząt, iż jagnięta na całym świecie ze słuchawkami mają istny krzyż pański, bo na użytek Ultrasona morduje się je w Etiopii, na użytek Audio-Techniki w Hiszpanii, a na użytek Sony mordowano je w Grecji. Mogliby już dać sobie z tym spokój i wyszukać jakieś bardziej miłujące zwierzęta okrycie.
Skoro drzewo zelkova i bioceluloza są tak niezwykle istotne, poświęćmy im chwilę.
Zelkova serrata, czyli zelkova japońska, a po japońsku Aizu zelkova, to okazałe drzewo z grupy wiązów, popularne także jako materiał na ozdobne drzewka bonsai. Specyfika pozyskiwanego zeń drewna, napawająca inżynierów-poszukiwaczy od Sony taką dumą, to brak powstawania w odpowiednio ukształtowanej z niego komorze rezonansowej pogłosów, co przekłada się na bezpośredniość i naturalność wyprodukowanego dźwięku. Dodajmy od razu, iż jest tak faktycznie.
Z kolei membrana z biocelulozy to zupełna naonczas nowość, a i dzisiaj rzecz bardzo rzadko spotykana, choć jej obecność w popularnych i kosztujących zaledwie kilkaset złotych słuchawkach Creativa uzmysławia skalę dokonanego w międzyczasie postępu. Powiedzmy jednak od razu, że ta ultracienka membrana od Sony była faktycznie bardzo niezwykła i na pewno całkiem innej klasy gatunkowej niż ta obecnie spotykana u Creativa, co słychać natychmiast po uruchomieniu jednych i drugich słuchawek.
Wspaniala recenzja,wspaniale sluchawki.Pozdrawiam audiofil.
Witam panie Piotrze .Mam pytanie .Na ebay uk można je kupić za 5000 £.Czy uważa pan, ze ta cena jest dobra czy zawyżona .
Cena jest adekwatna w sensie obecnej wyceny rynkowej. Trzeba tylko uważać na jakość sprzedawcy, bo oszustów oferujących tak drogie słuchawki nie brakuje. Warto zwłaszcza zweryfikować, czy nie miały wymienianego któregoś przetwornika, bo są spece od zastępowania oryginalnych takimi z niższych modeli. W tej sprawie polecam konsultacje z Wiktorem z forum audiohobby. Na pewno pomoże.
Witam. Odsłuch tych słuchawek to moje wielkie marzenie – nie ukrywam. Posiadam Stax Lambda Pro, HD600, DT770Pro oraz AKGQ701 i w każdym z wymienionych mam pewne ale.. Najbliżej do mojego ideału brakuje Staxom. Sony R10 to wedłóg wielu najlepsze słuchawki elektrodynamiczne w historii – coś w tym musi być.
Zapomniałem dodać, że posiadam też AH5000 w wersji zmodowanej (marks mod). Brakuje odklejenia dźwięku od głowy oraz przesada w ekspozycji basu.