Recenzja: Zeta Zero Venus Picolla

Budowa

Zeta_Zero_Venus_Picolla21 HiFiPhilosophy

Zeta Zero Venus Picolla

   Wszystkie głośniki marki Zeta wyglądają podobnie i wszystkie oparto na tym samym technicznym rozwiązaniu. U góry znajduje się trzyskładnikowa sekcja głośników wstęgowych, opracowanych i produkowanych przez samą firmę i tylko na własny użytek, a na dole pojedynczy głośnik niskotonowy, będący przerobioną i poprawioną wersją wyrobu zewnętrznego producenta o membranie z włókna węglowego. W efekcie każda Zeta jest węższa i smuklejsza u góry, a bardziej rozłożysta u dołu, co w połączeniu z lekkim wcięciem pośrodku nadaje im zmysłowych, kobiecych kształtów, podprogowo działających na wyobraźnię. Znajduje to odzwierciedlenie w samej nazwie, bowiem ochrzczono je mianem Venus, bezpośrednio odwołującym się do kobiecego piękna, uwiecznianego już przez rzeźbiaży z paleolitu. W tym odwołaniu do piękna ludzkiej cielesności nie dochodzi do głosu jedynie sam zarys sylwetki, lecz także to, że cała obudowa ma formę wolną od jakichkolwiek krawędzi, łukowato przechodzącą od płaszczyzny do płaszczyzny, czym – jak podkreśla producent – nawiązuje nie tylko do powierzchowności ludzkiego ciała, ale także do kształtów instrumentów muzycznych, a tak naprawdę do sposobu rozpraszania dźwięków na przedmiotach, które to rozpraszanie zachodzi w sposób przyjemniejszy dla słuchającego gdy wolne jest od interferencji i dyfrakcji na równoległych płaszczyznach i ostrych uskokach.

Wykonanie od strony wykończenia jest perfekcyjne, a gatunek drewna i jego powłoka lakiernicza nie pozostawiają nic do życzenia, pozwalając właścicielowi obcować z luksusem w najwyższym wydaniu. Nie mamy do czynienia z popularnymi płytami MFD czy zwykłą sklejką. Obudowy są wykonane z wielu warstw litego drewna zespalanych śrubami i klejem, przy czym klej ten jest bardzo specjalnego rodzaju a śruby wkręcane pod odpowiednimi kątami z zachowaniem wielkiej staranności. Jak dawni szkutnicy kadłuby statków, tak dzisiejsi stolarze pracujący dla Zety, muszą poprzez odpowiednie profilowanie i starannie dobierane miejsca połączeń nadać drewnianej konstrukcji opływowego kształtu, by mogła swobodnie poruszać się pośród fal. W tamtym wypadku morskich, a tutaj dźwiękowych.

Zeta_Zero_Venus_Picolla28 HiFiPhilosophy

Prawdziwie oryginalne kształty…

W efekcie proces wykonywania obudów jest bardzo czasochłonny, także z uwagi na sezonowanie drewna i schnięcie lakieru. Wszystkim tym zajmuje się wyspecjalizowana stolarnia, podczas gdy pan Tomasz koncentruje się na samych głośnikach. Koncentruje od lat już dziesięciu, bo od tak dawna trwają prace badawcze i rozwojowe programu Zeta. Głośniki powstałe w jego ramach są jeszcze bardziej wymyślne niż ich obudowy, a także jedyne w swoim rodzaju. Trzyczęściowa sekcja przetworników wstęgowych, obejmująca całe pasmo powyżej tonów najniższych, jest w całości autorskim rozwiązaniem Zeta, którego nikomu powtórzyć dotąd się nie udało, a firma, pomimo bardzo lukratywnych ofert, nie zdecydowała się na odstąpienie komukolwiek patentu. Stoi za tym bardzo zaawansowana technologia, w oparciu o próżniowe generowanie materiałów kompozytowych wielokrotnie wytrzymalszych od zwykłego aluminium, z którego przeważnie sporządza się membrany wstęgowe. Samo użycie wstęg jest przy tym nieprzypadkowe, ponieważ uważane są za najszybsze impulsowo i w największym stopniu pozbawione zniekształceń akustycznych spośród wszystkich wzorców membrany głośnikowej. Dzięki odpowiedniej technologii materiałowej wstęgi Zeta są też wyjątkowo odporne na uszkodzenia, i to zarówno mechaniczne jak i termiczne, tak więc przyszły użytkownik nie musi się obawiać ich przypadkowego zniszczenia zbyt silnym sygnałem czy jakąś awarią podzespołu. W dodatku dostaje wraz z nimi niezwykły, jedyny taki na świecie przetwornik akustyczny, pozwalający osiągać wolne od zniekształceń spektrum o rozwartości niespotykanej gdziekolwiek indziej. O stopniu zaawansowania tego trójdrożnego głośnika wstęgowego świadczy fakt, że składa się z przeszło pięciuset elementów, pośród których znajdujemy też takie będące unikatem na skalę światową, produktem powstającym w warunkach bardzo wysokiej próżni i o klasie technologii kosmicznej. Uzupełnieniem wstęg jest pojedynczy głośnik niskotonowy dużej mocy, zdolny przenosić najniższe częstotliwości z wysoką efektywnością i należytą potęgą. Jedynie w konstrukcji najbardziej zaawansowanej, modelu Edition, uzupełnia go dodatkowy głośnik średniotonowy.

Zeta_Zero_Venus_Picolla26 HiFiPhilosophy

…i fantastyczna dbałość o szczegóły.

Ciekawostką i osobliwością pozostaje fakt, że głośniki, niczym samolot pasażerski albo wojskowy, posiadają swego rodzaju czarne skrzynki rejestrujące parametry pracy, pozwalające odczytać warunki w jakich były eksploatowane. Posiadają także aktywne systemy chłodzenia oraz zabezpieczeń przeciwprzeciążeniowych, czyli krótko mówiąc, bez siekiery czy piły łańcuchowej trudno je będzie uszkodzić. Sam producent przewidział do nich własne wzmacniacze o mocy szczytowej aż 5 kW (o ile zastosować dwa monobloki na kanał), tak więc prędzej zniszczeniu ulegnie domowa instalacja elektryczna niż sam głośnik. Dołącza do tych zalet zmyślnie ukryta w kanale bass refleksu płynna regulacja wysokich tonów, pozwalająca dostrajać je wedle indywidualnych gustów, a także połączenie w układzie bi-wiring, jak wiadomo lepsze od zwykłego. Jakby tego było nie dość firma oferuje wraz z głośnikami własne głośnikowe okablowanie, złożone z pomad ośmiu tysięcy skręconych srebrnych przewodów. Oferuje je gratis.

Seria Venus obejmuje trzy modele, z których każdy produkowany jest w czterech wykończeniach – Mahoń, Piasek Sahary, Czerń i Transparenty. Modele różnią się kształtem dolnej części oraz umieszczonym tam głośnikiem niskotonowym, w przypadku najwyższego Edition mającym inną moc i jak wspominałem wspieranym dodatkowo przez głośnik średniotonowy.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: Zeta Zero Venus Picolla

  1. miroslaw frackowiak pisze:

    Sluchalem rok temu na AS i graly swietnie,trzeba przyznac ze wlasciciel super czlowiek,podpisuje sie pod tym co Piotrze napisales ,wspaniale kolumny,wada to wysoka cena i ze to „polskie”, no bo wiadomo „zagraniczne to bylby super” a tak to nie!!!

  2. Maciej pisze:

    Piotrze, a czy 'Myszy’ i ich działanie opisałbyś skrótowo tutaj w odpowiedzi, czy doczekają się indywidualnej recenzji?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Recenzja to za duże słowo. Ale wystawię kiedyś myszom ocenę ze sprawowania, i to taką z obszernym uzasadnieniem. Ale to za jakiś czas, bo muszą najpierw pojechać na różne audiofilskie wycieczki, a na razie były tylko na dwóch.

  3. jorg adf pisze:

    w jakim stopniu na brzmienie wpłynęły skórzane myszy?

    1. Piotr Ryka pisze:

      W dużym. Co nie znaczy, że ich wpływ musi się podobać. Jest jednak wyraźnie słyszalny.

  4. XYZPawel pisze:

    Piotrze, czy możesz napisać kto i gdzie dostał „histerycznego napadu szału” na widok Mysz ? Bo u mnie wywołują napad śmiechu 🙂 ale pewno dlatego, że jestem tylko zwykłym wrogiem audiofilizmu, a nie „celebrowanego” :))

    pozdrawiam 🙂 (recenzja jak zwykle zabawna, ale trochę mniej 😉

    Paweł

    1. Piotr Ryka pisze:

      Mogę.

  5. XYZPawel pisze:

    Tak myślałem 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy