Recenzja: Zeta Zero Venus Picolla

Brzmienie

Z ASL Twin-Head i końcówkami mocy Zeta Zero

Zeta_Zero_Venus_Picolla13 HiFiPhilosophy

Trochę zabawy z kablami tu…

   Następnego dnia sięgnąłem do srebrzystego kufra, by wydobyć zeń dwa monobloki autorstwa samej Zety. Nie są specjalnie duże ni ciężkie. Każdy z grubsza formatu Crofta i podobnej wagi, trochę jednak wyższy i cięższy. Wysokość zawdzięczają umieszczonym na spodzie radiatorom, a wagę tajemniczej zawartości, której nikt chyba jeszcze nie oglądał. Producent określa je jako analogowe, czyli takie, które całkowicie wolne są od schodkowatej numeryczności sygnału, o której pisałem na wstępie. Widziałem na tej kanwie spór w Internecie, bo według oponenta nie mamy tu do czynienia ze wzmacniaczami analogowymi, tylko tak zwanej klasy D, a więc całkiem na odwrót – właśnie cyfrowymi. Nie przeprowadzę w tym miejscu uczonej debaty ani nie rozpracuję zawiłości sporu analogowy-cyfrowy. Faktem jest, że po włączeniu monobloków, z których każdy według danych producenta posiada moc 1,175 kW, licznik prądu prawie nie przyśpieszył ani nie wybiło stopek, jak to się od czasu do czasu zdarzało podczas uruchamiania monobloków Accuphase A-200. A jednak tajemnicze skrzynki okazały się pracować i popłynęła muzyka.

Monobloki wyglądają bardzo ładnie; mają eleganckie obudowy i duże szyldy z nazwą na froncie, a od tyłu, każde pod klapką, po jednym (jak to w monoblokach) gnieździe RCA i XLR. Jest gniazdo zasilania, bo pracujących w oparciu o promieniowanie kosmiczne monobloków jeszcze nikt nie wynalazł, i jest włącznik główny. Dołącza do tego komplet gniazd dla podłączania głośników w bi-wiringu, bez którego byłoby dosyć głupio nawet jak na najsłabiej ogarnięte audiofilskie uwarunkowania. Radiatory na spodzie są miedziane, obudowy szarawe, opalizujące w kierunku błękitu, a szyldy eliptyczne, błyszczące.

Zeta_Zero_Venus_Picolla29 HiFiPhilosophy

… i nawet więcej tutaj…

Ledwie-ledwie, ale zmieściły się te dwa monobloki na Cairnie i można było zacząć słuchać.

Nie bez obaw pstryknąłem włącznikami. Deska rozdzielcza domowej elektrowni mimo nominalnego obciążenia 2,3 kW nie eksplodowała, a licznik prawie nie drgnął. Podobają mi się te analogowe końcówki mocy, nie ma co.

Licznik niemal nie dygnął, a mimo to głośniki dostały potężnego wzmocnienia i wszystko względem Crofta stało się inne. Cała plejada tej odmienności momentalnie na mnie spłynęła, a najjaśniejszymi jej punktami była większa płynność, zwiększona energia, potężniejszy bas i cieplejsze brzmienie. Także przestrzeń wraz z tą większą dawką energii wydatnie się rozrosła, tym razem wypełniając całe pomieszczenie.

Mało mnie w sumie obchodzi czy takiej konstrukcji wzmacniacze nazywać będziemy analog, czy digital i niespecjalnie obchodzi mnie to czy monobloki Zeta mają konstrukcję analogiczną jak cyfrowy wzmacniacz NuForce, czy jakąś w szczegółach bądź zasadniczo odmienną. Faktem pozostaje, że oba wzmacniacze charakteryzuje bardzo duża płynność brzmienia, chociaż zarazem należy zdecydowanie podkreślić, że monobloki Zeta bardzo dobitnie eksponują swą jakościową wyższość. Recenzja ta nie dotyczy jednak monobloków, a w każdym razie dotyczy ich w mniejszym stopniu, choć jednocześnie zmuszony jestem przyznać, że na podstawie odsłuchów z zeszłorocznego Audio Show i obecnych w domu są one dla kolumn Zeta idealnym wyborem. Przy cenie 24 tysiące PLN za parę wydają się też atrakcyjne finansowo, bo za analogicznej klasy brzmienie inni, bywa, chcą wiele razy więcej. Pojedynczy i nie produkowany już Croft też wprawdzie dobrze sobie poradził, mimo iż z kolei wielokrotnie jest tańszy (800 GBP); miał wszakże jedną ewidentną ułomność – podawał zdecydowanie mniej basu.

Zeta_Zero_Venus_Picolla19 HiFiPhilosophy

…i Zety zaatakują całą swą potęgą!

A takie coś trudno wybaczyć, bo pod tym względem Zety naprawdę nadzwyczaj wiele potrafią, toteż podczas słuchania rocka i wielkiej symfoniki tak mocno mi ten ich bas na piersi siadał, że aż miałem obawy o swój elektrokardiogram i nadciągające migotanie komór. (Naprawdę, wcale się nie wygłupiam.)

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: Zeta Zero Venus Picolla

  1. miroslaw frackowiak pisze:

    Sluchalem rok temu na AS i graly swietnie,trzeba przyznac ze wlasciciel super czlowiek,podpisuje sie pod tym co Piotrze napisales ,wspaniale kolumny,wada to wysoka cena i ze to „polskie”, no bo wiadomo „zagraniczne to bylby super” a tak to nie!!!

  2. Maciej pisze:

    Piotrze, a czy 'Myszy’ i ich działanie opisałbyś skrótowo tutaj w odpowiedzi, czy doczekają się indywidualnej recenzji?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Recenzja to za duże słowo. Ale wystawię kiedyś myszom ocenę ze sprawowania, i to taką z obszernym uzasadnieniem. Ale to za jakiś czas, bo muszą najpierw pojechać na różne audiofilskie wycieczki, a na razie były tylko na dwóch.

  3. jorg adf pisze:

    w jakim stopniu na brzmienie wpłynęły skórzane myszy?

    1. Piotr Ryka pisze:

      W dużym. Co nie znaczy, że ich wpływ musi się podobać. Jest jednak wyraźnie słyszalny.

  4. XYZPawel pisze:

    Piotrze, czy możesz napisać kto i gdzie dostał „histerycznego napadu szału” na widok Mysz ? Bo u mnie wywołują napad śmiechu 🙂 ale pewno dlatego, że jestem tylko zwykłym wrogiem audiofilizmu, a nie „celebrowanego” :))

    pozdrawiam 🙂 (recenzja jak zwykle zabawna, ale trochę mniej 😉

    Paweł

    1. Piotr Ryka pisze:

      Mogę.

  5. XYZPawel pisze:

    Tak myślałem 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy