Recenzja: Zeta Zero Venus Picolla

TR Studios i Zety

Zeta_Zero_08 HiFiPhilosophy   TR Studios, czyli studia nagraniowe pana Tomasza Roguli, są ważną składową polskiej mapy muzycznej, miejscem dokonywania nagrań przez najbardziej znanych artystów estradowych oraz mistrzów mówionego słowa. Praca w takim miejscu stanowi rzecz jasna świetny poligon doświadczalny dla poszukiwania brzmień optymalnych, łączących w sposób najbardziej udany emocjonalne walory dźwięku z wiernością jego oddania od strony technicznej. A nie jest to zadanie łatwe, bo wojna warstwy emocjonalnej i tak zwanej muzykalności z precyzyjnym, analitycznym ujmowaniem dźwiękowego materiału, wojna pojawiająca się samorzutnie na zbiegu starań o możliwie najlepszą dramaturgię i melodyjność z zabiegami o zawarcie w przekazie jak największego kwantum informacji, toczy się od samego zarania techniki zapisów muzycznych i dotyczy w równej mierze domeny analogowej co cyfrowej. Wektory szły przeciwbieżnie, jak zwykle na wojnach. Zapis analogowy był płynny, wiernie oddawał emocje i atmosferę muzyczną, ale cierpiał na niedostatki informacyjne związane z morfologią fizycznego odwzorowania oraz utykał gdy chodzi o trwałość nośnika. Cyfrowy z kolei potrafił gromadzić mnóstwo odrębnych bitów, jak również sztucznie je pomnażać metodą interpolacji, a także przechowywać bez uszczerbku oraz bezstratnie kopiować powierzony sobie muzyczny materiał, brak jednak mu było płynności analogowego przejścia i nieustająco zmagał się ze swą schodkowatością. Te zagadnienia dotyczą wprawdzie przede wszystkim tego co dzieje się zanim dźwięk w postaci elektromagnetycznej fali  dotrze do przetworników kolumny, jednak nie wyłącznie, bo przecież wszystkie problemy z przetworzeniem i zapisem ostatecznie lądują właśnie na barkach tych przetworników i to one musiały jakoś te niedoskonałości przetworzyć w możliwie najdoskonalszy obraz żywej muzyki, która na przeciwległym krańcu ścieżki sygnału się znajdowała. Tak więc tak naprawdę to w obrębie samych głośnikach dochodziło do ostatecznego starcia nie dość precyzyjnej analogowej gładkości z postrzępieniem bitowym.

Zeta_Zero_07 HiFiPhilosophyJedne głośniki są bardziej muzykalne a inne analityczne, co łatwo sprawdzić podłączając różne na przemian do tego samego toru. Wyważenie proporcji stanowi tu zatem rzecz zasadniczą, jako że nikt nie powinien zakładać, że jego głośnik podłączany będzie wyłącznie do torów obfitych analogowością, albo tylko takich ukierunkowanych na analizę. W efekcie dobry głośnik musi być wypadkową i musi umieć godzić rzeczy tak naprawdę nie do pogodzenia; od początku do siebie nie pasujące i od początku ułomne. Musi być syntezą muzykalności skąpiącej analizy i analizy skąpiącej muzykalności, bo taka jest praktyka i proza życia. Oczywiście zarówno współczesne gramofony jak i cyfrowe odtwarzacze CD oraz plikowe zmierzają z obu stron do ideału jakim jest fala elektromagnetyczna doskonale odwzorowująca żywą muzykę; nie łudźmy się jednak – już sam fakt istnienia najlepszych nagrań pod postacią archiwalnych niedoróbek przesądza o tym, że z odtwarzaniem muzyki zawsze będą problemy. Jak to godzenie płynności z analizą udaje się Zetom, przypatrzymy się w części poświęconej odsłuchom, a teraz o tym jak to zostało rozwiązane od strony technicznej.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: Zeta Zero Venus Picolla

  1. miroslaw frackowiak pisze:

    Sluchalem rok temu na AS i graly swietnie,trzeba przyznac ze wlasciciel super czlowiek,podpisuje sie pod tym co Piotrze napisales ,wspaniale kolumny,wada to wysoka cena i ze to „polskie”, no bo wiadomo „zagraniczne to bylby super” a tak to nie!!!

  2. Maciej pisze:

    Piotrze, a czy 'Myszy’ i ich działanie opisałbyś skrótowo tutaj w odpowiedzi, czy doczekają się indywidualnej recenzji?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Recenzja to za duże słowo. Ale wystawię kiedyś myszom ocenę ze sprawowania, i to taką z obszernym uzasadnieniem. Ale to za jakiś czas, bo muszą najpierw pojechać na różne audiofilskie wycieczki, a na razie były tylko na dwóch.

  3. jorg adf pisze:

    w jakim stopniu na brzmienie wpłynęły skórzane myszy?

    1. Piotr Ryka pisze:

      W dużym. Co nie znaczy, że ich wpływ musi się podobać. Jest jednak wyraźnie słyszalny.

  4. XYZPawel pisze:

    Piotrze, czy możesz napisać kto i gdzie dostał „histerycznego napadu szału” na widok Mysz ? Bo u mnie wywołują napad śmiechu 🙂 ale pewno dlatego, że jestem tylko zwykłym wrogiem audiofilizmu, a nie „celebrowanego” :))

    pozdrawiam 🙂 (recenzja jak zwykle zabawna, ale trochę mniej 😉

    Paweł

    1. Piotr Ryka pisze:

      Mogę.

  5. XYZPawel pisze:

    Tak myślałem 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy