Recenzja: HiFiMAN HE-R10P

    HiFiMAN to marka oferująca najwięcej modeli słuchawek, w tym też najwięcej luksusowych. Nie ma drugiej proponującej w przedziale „tysiąc i więcej dolarów” aż siedemnastu modeli. (Siedemnastu!)

– Elektrostatycznych i planarnych, wokółusznych i dokanałowych. Poczynając od elektrostatycznego zestawu Shangri-La za $55 000, a na planarnych Ananda-BT za równy tysiąc kończąc.

W szerokim wachlarzu drogich są trzy modele referencje w sensie najbardziej ścisłym: wspomniane Shangri-La, otwarte planarne Susvara i planarne zamknięte HE-R10P. Recenzowany model to zatem podium HiFiMAN-a, jedne z trójki najlepszych.

Szlachectwo zobowiązuje, mawiano w czasach szlacheckich. W tym wypadku szlachectwo zapisane zostało w nazwie. Przyznam, że głupio mi pisać po raz nie wiem już który o zaszytym w nazwie zamkniętych HiFiMAN-ów kodzie nazwowym najstarszych słuchawek o poziomie brzmieniowym i wyglądowym najwyszukańszego luksusu. Mowa rzecz jasna o przeszłych do legendy Sony MDR-R10 z 1987.

Trzydzieści cztery lata mijają odkąd szef najpotężniejszego wówczas koncernu audialno-wizualnego zabawiał technicznymi nowinkami mistrza dyrygentury Herberta von Karajana. (Panowie kolegowali się i regularnie spotykali.) Jedną z takich nowości były arcy-słuchawki, których melodyjności i walorów scenicznych żadnym późniejszym, choćby i najdroższym, nie udało się przebić. Może dziś, Anno Domini 2021, fakt ten już tak nie szokuje jak jeszcze parę lat temu, skoro w planach Unii Europejskiej znalazło się wykluczanie mięsa, nabiału i motoryzacji oraz energetyki innej niż napędzanej wiatrem i promyczkami Słońca. (Toteż kiedy wybuchnie większy wulkan, dla pozbawionych prądu ocalałych nie tylko dobre słuchawki pozostaną wspomnieniem.)[1] Dalece odmienną wizję przyszłości prezentują Chińczycy, gwałtownie odreagowujący nędzę posuniętą do takich granic, że głód próbowano zwalczać wyłapywaniem wróbli i szczurów. Tak wyglądały Chiny jeszcze pięćdziesiąt lat temu, co na tle dzisiejszego Szanghaju zdaje się czymś nie do wyobrażenia. Z Chin właśnie, a nie popadającej w regres energetyczny i mentalny Europy, pochodzą słuchawki usiłujące jeśli nie przebić, to przynajmniej przybliżyć słuchaczom poziom legendarnych Sony. O całej sprawie z pochodzeniem pisałem niedawno przy okazji recenzowania naśladownictwa dynamicznego – słuchawek HiFiMAN HE-R10D, czyli z przyrostkiem D a nie P. Przypomnijmy:

Wyposażone w unikalnej konstrukcji, przez nikogo później nie powtórzone przetworniki dynamiczne z biologicznego pochodzenia membranami, kosztowały Sony MDR-R10 na terenie Niemiec, stanowiących część niemającej jeszcze wspólnej waluty Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, równe 7000 DM; kwotę na tamte czasy zawrotną, równą cenie małego ale przyzwoitego auta. Dzisiejsze ceny na rynku wtórnym dobrze zachowanego egzemplarza lokują się grubo powyżej $10 000, przy czym trzeba brać pod uwagę, że decydujemy się na słuchawki nienaprawialne i pozbawione gwarancji, że oryginalnych przetworników nie zastąpiono w nich zdecydowanie niższej jakości pochodzącymi z modelu Sony MDR-CD3000, które rozmiarowo pasują. Myśl o nabyciu oryginalnych Sony R10 należy zatem do sensownych jedynie w głowach mogących bez większego uszczerbku dla psychiki i ekonomii przeboleć ewentualną stratę kilkunastu tysięcy dolarów, wraz z czym oraz przypisywanym brzmieniowym artyzmem stały się te R10 legendą.

Cechowanie legendarnością oznacza nieśmiertelność. W legendzie więc wciąż żyją i poprzez nią oddziałują; najbardziej, jak się okazuje, na dr Fang Bian, założyciela i głównego konstruktora znanego wszystkim amatorom słuchawek HiFiMAN-a.

Dr Fang zaczynał karierę słuchawkowego twórcy od naśladownictwa cudzych słuchawek, ale nie tych, tylko Sennheisera Orfeusza. Potem przerzucił się na naśladowanie planarnych, i takie jako pierwsze zaproponował własne. Obecnie jego należąca do ścisłej czołówki światowej firma ma w dorobku swojego autorstwa słuchawki wzorcowe – elektrostatyczne Shangri-la i planarne Susvary. To jednak okazało się nie wystarczać, legenda Sony R10 wciąż działała. Z dużą dozą pewności możemy przyjąć, że Fang posiada na własny użytek legendy o muszlach z Aizu Zelkova[2], co pewnie głównie bodźcowało. Efektem wystrzał rynkowy z tych nieoczekiwanych – firma HiFiMAN w roku zeszłym rzuciła na rynek aż dwa naśladownictwa R10. Model jak oryginał dynamiczny, ale nie o takich jakościowych zapędach, o czym zaświadcza cena; oraz pięć razy od  niego droższy model niehamowany już ambicjonalnie, w najczęściej u HiFiMAN-a spotykanej technologii planarnej.

Tańszy zrecenzowany, bierzmy się teraz za droższy i zobaczmy, co wskórał.

[2] Aizu to region obejmujący zachodnią część prefektury Fukushima, a Zelkova serrata to  brzostownica japońska – najczęściej wielopniowe, osiągające do 30 m wysokości drzewo z rodziny wiązów, zakresem występowania obejmujące podgatunkami obszar od Kaukazu przez Chiny i Koreę po Japonię. Zdolne żyć ponad tysiąc lat, ozdobne, symboliczne (herby) i pomnikowe, stosowane zarówno do nasadzeń parkowych, jak i na drzewka bonsai. W Japonii traktowane jako święte i używane do budowy świątyń, w Korei uważane za opiekuńcze dla swojej okolicy. Kolor twardzieli ma specyficzny, w katalogu odcieni brązu najbliższy miodowej ochrze; rysunek słojów przeważnie zaznaczony słabo, z daleka przypominający jednolitą powierzchnię. Roczne przyrosty są niewielkie, a ich efektem miąższość spoista, lecz jednocześnie lekka i reaktywna akustycznie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

38 komentarzy w “Recenzja: HiFiMAN HE-R10P

  1. Sławek pisze:

    Bardzo ciekawa recenzja. Z opisu wynika, że to jest „mój” styl grania. Ale cena jest powalająca (tak, wiem są też o wiele droższe). Kabel przy tej cenie tylko do jednej muszli (to wynik opcjonalnego modułu Bloototh), ale jednak „Ryka approved” – szokujące! Taka sama membrana jak w Susvarach, ale skuteczność nie 83, a 100 dB, więc magnesy muszą być inne. Rozumiem, że testowane były tylko z oryginalnym kablem fabrycznym?
    Czy może Pan oszacować jak się mają jakościowo do HE-1000v2 lub HE-6?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ocena tych słuchawek jest rzeczywiście trudna. Min. przez ten jednostronny kabel z podpięciem symetrycznym jack 3,5 mm. Trudno było prosić któregoś producenta, by uprzejmościowo wykonał tak unikalny przewód na rzecz jednej recenzji. Nawet nie próbowałem, bo pewnie bym to wymógł, ale co potem z takim kablem? Nie chciałem narażać na koszty. Tym bardziej byłem zaskoczony, jak te R10P doskonale sobie radzą z okablowaniem firmowym, i to w dodatku jednostronnym. Zwłaszcza z uwagi na wiele wcześniejszych krytycznych uwag pod adresem kabli od HiFIMAN-a.
      Czy są lepsze od HE-6 i HE1000 V2? Sam bym je od tamtych wolał, tyle mogę powiedzieć. Na sam koniec zrobiły psikusa – już po napisaniu recenzji zaczęły grać przy komputerze bardziej analitycznie. Ale to już taki urok branżowy – można się starać o wygrzanie, a i tak wejście na minę. Trudno jednak pisać recenzje wyłącznie na podstawie egzemplarzy używanych wcześniej przez rok.

  2. miroslaw frackowiak pisze:

    Prosze porownaj HiFiMAN HE-R10P z HiFiMAN HE-R10D te pierwsze sa 5-razy drozsze i teraz powiedz, czy tak wielka jest roznica miedzy nimi? bo ja wychodze z zalozenia ze jak cos w sluchawkach kosztuje 100% wiecej to przeklada sie na 10% lepszego grania,czyli tu 500% to powinne pierwsze grac o 50% lepiej, czy tak jest? czy przypadkiem nie lepiej nabyc te tansze, bo nie jest az taka duza roznica w jakosci grania?

    1. Piotr Ryka pisze:

      A gdyby zaproponować alpinistom chcącym zdobyć K2, żeby nie pchali się na sam szczyt, tylko zawracali kilometr niżej, „bo to też jest bardzo wysoko, a ryzyko o wiele niższe”, to co by każdy odpowiedział?

      Jest cała masa świetnych słuchawek za mniej czy bardziej przystępny budżet, takich „K2 kilometr niżej”. Także wysoko, też wieczne śniegi, także sportowy dreszczyk. Ale satysfakcja jednakże mniejsza i całej linii horyzontu spojrzeniem nie ogarniesz. Za ten ostatni kilometr płaci się dużo więcej, takie są reguły wspinaczki.

      1. QNA pisze:

        Panie Piotrze bardzo trafna przenośnia. W punkt. Lepszego porównania bym nie znalazł. Świetnie oddaje sedno sprawy

  3. Sławek pisze:

    Z tego wnioskuję, że np. HE-6 to nie kilometr niżej tylko dajmy na to Kilimandżaro. Najlepiej w „swojej” klasie.
    To oczywista prawda, że jak ktoś chce „naj” to już pieniądze nie mają znaczenia. Oczywiście dla tych co mają ich nadmiar… Pozostali muszą się jednak godzić na kompromisy.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Odnośnie HE-6 mogę przytoczyć sytuację słuchania ich z przedwzmacniaczem Twin-Head i Lebenem CS300 jako końcówką mocy. Tak grało, że nie nazwałbym tego kompromisem. Może nie było to aż 8848 metrów n.p.m., ale niewiele niżej i cały horyzont widoczny.

      1. Sławek pisze:

        I bardzo mnie to cieszy, czyli z wymianą słuchawek ostrożnie. Tak jak już wspominałem przy innej okazji – HE-6 mają u mnie dożywocie (takoż plazma Panasonica).

        1. Piotr Ryka pisze:

          Tak, z wymianami ostrożnie, chociaż na przykład wymiana HE-6 na Sennheisera Orpheusa nie niesie żadnych zagrożeń 🙂

          Odnośnie zawirowań z wymianami, to kupiłem OLED Panasonica (HZ2000E) i przechodzę prawdziwe piekło komplikacyjne ustaawień. Do zakończenia i ostatecznych konkluzji względem Panasonica plazmowego bardzo daleko.

          1. Sławek pisze:

            Tak, z pewnością, ale jako lubiący HiFiMany miałbym z tyłu głowy jeszcze Shangri La. W Eurojackpota trzeba by zagrać…
            Co zaś do telewizora to ciekaw jestem Pana konkluzji po jakimś czasie użytkowania, także w kwestii wypaleń OLEDa.

          2. Marek S. pisze:

            Proszę uważać z wypalaniem u OLED-a, mi po 2 latach wypalił się pasek tvn24 oraz godziny i nazwy programów w rogach. Ot taka fajna technologia ;). Oczywiście reklamacji nie uznali. LG B7.

          3. Piotr Ryka pisze:

            Ten OLED (HZ2000) nie jest miarodajną próbką odnośnie wypaleń, ponieważ posiada masywny metalowy radiator antywypaleniowy za ekranem. Dzięki niemu luminację ma wyższą o 30% od konkurencji i jest właśnie odporny na wypalenia. Kupiłem go dlatego, że następca (JZ2000), na którego czekałem, radiator też ma, ale o wiele cieńszy, czego wyrazem waga całościowa bez podstawy 18,5 kg, gdy u poprzednika HZ to 26,6 kg. Prócz tego uaktywniłem funkcję tzw. ruchomego piksela, czyli nieznacznego co jakiś czas przesuwania obrazu oraz funkcję samokonserwacji, która działa niewidocznie (nie licząc pomarańczowego świecenia diody) po każdym wyłączeniu. Inny powód zakupu, to usunięty u następcy multiplikator odcieni, który gryzł się z HDMI 2.1. Dlatego HZ ma tylko HDMI 2.0b, ale nie używam konsol do gier, toteż zmienne 120 Hz nie jest mi potrzebne.

            Czy z czasem wypalenia się pokazują, to się dopiero wyjaśni, na razie obserwuję różnice obrazu między OLED a plazmą. Parę tygodni jeszcze potrwa, nim będę miał wyrobione zdanie.

          4. Marcin pisze:

            Wypalenie w OLEDach był łatwy do osiągnięciach w pierwszych generacjach tych paneli. Niestety ta opinią ciągnie się przez to za OLEDami cały czas, i to bardzo niesłusznie. Co ciekawe, najwięksi internetowi krzykacze albo OLEDa nigdy nie mieli, albo źle się z nimi obchodzili, albo właśnie mają ich pierwsze generacje.

            O OLED trzeba dbać, mieć załączone wszystkie systemy ochronne (jak właśnie np. przesuw piksela lub zmiana iluminacji logo stacji). Jeśli na okrągło leci kanał z paskiem info na dole, to wypalenie na własne życzenie powstanie. Dlatego właśnie trzeba o OLEDa dbać, czyli nie dopuszczać do takich sytuacji.

            Jakość obrazu jest fenomenalna (u mnie LG 65CX), przewyższa plazmę Panasonika 50GT50, która dostała przepięciem sieci przez piorun.

            Zauważyłem że OLED można ustawić tak, żeby przypominał plastyczny obraz plazmowy z dodatkowymi bonusami w postaci czerni absolutnej, jaśniejszej iluminacji niż plazma oraz rozdzielczości 4K, do której plazmy nigdy nie dobiły. Można też ustawić OLED tak, żeby świecił jak żarówka, podobnie do LEDów. Co kto lubi 🙂

          5. Piotr Ryka pisze:

            Mam już dużo spostrzeżeń i w sporym stopniu wyrobione zdanie, ale nie chcę się wyrywać z opisem, żeby nie musieć potem uzupełniać, odszczekiwać. Na pewno jest to ciekawe poznawczo, to całe OLED vs plazma.

  4. Miltoniusz pisze:

    Nie wiem jak jest u Panasonica ale w LG 65B7V nietypowość ustawień jest taka, że kontrast należy ustawić na 100 a jasność regulować za pomocą parametru „Oświetlenie oled”. Jeżeli i to jest za jasno to wtedy dopiero jedziemy z kontrastem w dół. Tylko że wtedy ulega zaburzeniu krzywa gamma i obszary blisko czerni są niedoświetlone no i wogóle zmienia się przez to nieco „kalibracja”. Zapewne Pan o tym wie ale może komu innemu się przyda. Jestem bardzo ciekawy nie tylko wniosków końcowych ale i porywów emocji towarzyszących tej drodze.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie zgadzam się z ustawieniami optymalnymi podanymi w tej recenzji, sam mam kontrast chwilowo na 70, ale to propozycja profesjonalistów, czyli jakoś miarodajna.
      https://www.flatpanelshd.com/review.php?subaction=showfull&id=1602485328

  5. Miltoniusz pisze:

    Widać w Panasonicu jest inaczej. Głównie chodziło mi zresztą o to, że w LG odbywa się to inaczej niż w większości TV gdzie suwak „kontrast” reguluje jasność obrazu a suwak „jasność” reguluje jakby jasność czerni czy coś w tym stylu. Zresztą miałem wymieniany panel na nowszej generacji i jego charakterystyka była znacząco inna niż starego. Nie ma reguł.

  6. Marek S. pisze:

    Mi kalibrowali z hdtvpolska, więc tak zostawiłem. Technologia idzie do przodu i walczą w coraz to lepszy sposób z wypaleniem. W oleda już nie pójdę i lg też ze względu na podejście do klienta. Interesuje mnie microled, który z czasem zastąpi oleda.

  7. Miltoniusz pisze:

    Moje doświadczenia z podejściem LG są zaskakująco pozytywne. Natomiast to co wyprawia Sony to przechodzi wszelkie pojęcie. Zarówno jeżeli chodzi o produkty jak i „serwis”. Kiedyś to była moja ulubiona firma. Żal patrzeć, strach kupować.

  8. Fon pisze:

    Kiedy można się spodziewać opisu Bayerdynamic T1V3

    1. Piotr Ryka pisze:

      Właśnie się pisze. Prawdopodobnie za jakiś tydzień, bo trwa niewidoczny z zewnątrz remont serwisu i nie można do jego zakończenia wrzucać nowych artykułów.

  9. Alucard pisze:

    Jest szansa na recenzję Pass Labs HPA1?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Teoretycznie jest, ale wyciąganie sprzętu od Top hifi to mordęga. Jakaś niespotykana biurokracja, piętrzenie trudności, braki egzemplarzy testowych.

  10. miroslaw frackowiak pisze:

    A czy recenzja nowych Grado SR1x i SR2x jest mozliwa?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie wiem. Od chyba roku staram się o recenzję GS3000, i za cholerę. Nie ma, nie ma, nie ma… tylko taka odpowiedź.

      1. Alucard pisze:

        Dystrybutor powiedzial ze nie sprowadza i tyle. Jak wychodzily to juz wtedy byla ta gadka. Szkoda pradu na nich, tez pisalem do nich ale w sprawie flagowca. Dziwnie wygladala ta rozmowa.

  11. Alucard pisze:

    Czytam tak o tych HE6 tutaj a jest nowa wersja teraz. Pisze na stronie HiFiMana ze mozna je zasilac wzmavniaczem 2 W lub mocniejszym. Chetnie bym ich w koncu posluchal.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      HEED już nie tego?

      1. Alucard pisze:

        Bardzo dobre sluchawki ale maja jeden mankament. Sa na mnie za male. Nie starcza tego rozsuniecia palaka po bokach. Troche mozna posluchac ale meczy mnie to na dluzsza mete. Dzwiek oczywiscie pierwsza klasa, sopran szczegolnie ale tez wyciagniecie detalu z glebszych warstw srednicy i taka spojnosc muzyczna, naturalnosc wokali, ogolnie wokale lepsze niz paru drozszych jakich sluchalem. Ale ktos tam zapomnial o ludziach co maja glowy jak 10 litrowe wiadra, trudno 😉 tak ledwo ledwo starcza na razie, nie denerwuje sie bo mialem juz problemy z tym przy paru sluchawkach. Nie wzialem pod uwage ze moze tak w ogole byc, wydawaly sie gigantyczne a tu taki klops.
        Z telefonu pisze, wiec brak polskich znakow 😉 slownik automatyczny mnie nerwuje 😉

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Z uwagi na ogromny wybór, bardzo trudno zdecydować się na słuchawki ostateczne. Tym bardziej wiedząc, co wiem z doświadczenia, że w wyjątkowo do którychś pasujących torach jedne nad drugimi zyskują przewagę, i to wyraźną, by kiedy indziej ją tracić, i to z kretesem. Tak więc nie ma raczej mowy o wyrokowaniu w stylu: „te jedne są najlepsze w sensie absolutnym”. Odsyłając w przeszłość już nieprodukowane, spośród współczesnych sam skupiałbym się na wyborze pomiędzy T+A i STEALTH. Ale jedne i drugie potrzebują równie dużo mocy co HEED, poza tym nie jestem całkiem miarodajny, bo wielu najnowszych jeszcze nie słyszałem. Na dodatek, nawiązując do początkowych słów, byłem przy komputerze świadkiem sytuacji, gdy raz Grado PS2000e, a kiedy indziej Focal Utopie, zyskiwały nad wszystkimi przewagę. Z koli przy gramofonie Final D8000 PRO, a w torze z potężnymi monoblokami fenomenalnie potrafiły grać Staksy 009, fenomenalnie Suasvary. Najprościej byłoby każdemu słuchawkowemu maniakowi dać po Sennheiserze Orfeuszu, ponieważ od niego, i to w kategoriach obiektywnych, żadne słuchawki nie są lepsze. Ale to się raczej nie stanie.

          1. Geralt pisze:

            „Najprościej byłoby każdemu słuchawkowemu maniakowi dać po Sennheiserze Orfeuszu, ponieważ od niego, i to w kategoriach obiektywnych, żadne słuchawki nie są lepsze. Ale to się raczej nie stanie.”

            Mógłby Pan wskazać te obiektywne kategorie?

          2. Piotr+Ryka pisze:

            „Obiektywne kategorie” oznaczają w tym wypadku niezależność od gustu i wyobraźni słuchacza. Od tego czy bardziej lubi brzmienia basowe, czy sopranowe; od preferowanej formy scenicznej, stopni nacisku na muzykalność i szczegółowość, największego u niego apetytu na realizm, czy na upiększanie, czy może na dziwność. Wszystko to Orfeusz zrobi dla niego genialnie, każdy muzyczny styl, każdą płytę zaprezentuje najlepiej. Znajomy audiofil regularnie bywa w filharmonii i ma nieograniczone możliwości finansowe odnośnie sprzętu. Wg niego nie ma bliższego realności, doskonalszego niż w Orfeuszu grania na słuchawkach, i ja się z nim zgadzam.

  12. Tomasz pisze:

    Obecnie jestem posiadaczem zestawu słuchawkowego: Final Sonorous VI pandora, wzmacniacza słuchawkowego Ifi ican se, Naim cd5si. Wg Pana np wymiana słuchawek Final Sonorous VI na słuchawki HIFIMAN HE-R10, przy po zostawieniu pozostałe o toru to wymiana kosmetyczna, czy raczej krok do przodu, bo wymiana słuchawek wnosi najwięcej do brzmienia? Pytam, ponieważ ma Pan doświadczenie i setki przesluchanych słuchawek. Wg Pana recenzji kupiłem Final Sonorous VI i to był strzał w 10

    1. Piotr+Ryka pisze:

      To będzie raczej krok do tyłu. Jak już wymieniać, to na T+A Solitaire P.

      1. Tomasz pisze:

        A inne słuchawki ale zamknięte do 20kilku tysięcy spowodują krok do przodu w porównaniu do Final Sonorous VI???

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Bardzo trudne pytanie, bo każde takie zamknięte są specyficzne. W grę wchodzą, Final D8000 i D8000 PRO (jedne i drugie półzamknięte), Dan Clark Audio STEALTH, ZMF Verite, także te niby R10, bo każdy ich egzemplarz gra inaczej. Trzeba chyba pojechać na AVS i próbować ich wszystkich posłuchać. Wskazania jednych się nie podejmuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy