Recenzja: HiFiMAN Susvara

   Starożytni Grecy byli pierwszymi, o jakich nam wiadomo, którzy podjęli trud analitycznego i syntetycznego opisu świata bez uciekania się do religijnych odwołań. Zamiast wypracowania wspólnego stanowiska i jednolitej wizji wynikła z tego wielokierunkowa komplikacja – przedłożono multum opisów, wszystkich różnych, w tym skrajnie się różniących. Na jednym skraju Parmenides z Elei, uczeń Ksenofanesa[1], utrzymywał, że świat jest całkowicie nieruchomy, a wszelka zmienność jedynie złudą[2], na drugim Heraklit z Efezu widział go jako zbiorowisko samych faktycznych i nieustannych zmian.

Słuchawki opisowo są dużo prostsze od świata, ale też przysparzają kłopotów. W odróżnieniu od niego, który rozciąga się przed nami, bywają trudne do pozyskania, a pozyskane tak samo jak on nieskore do odkrywania tajemnic. Ileż to razy się zdarzyło, że mi się któreś podobały, a później podobały mniej, gdy inne początkowo nie, by potem dawać satysfakcję. Poza tym, znów w odróżnieniu od świata, który jest jeden (a w każdym razie z jednym mamy do czynienia poznawczo, inaczej rozpadłaby się nasza jaźń), słuchawki występują w wielu egzemplarzach, a te potrafią się różnić. Potrafią i w sensie samych narodzin, jako od powstania różniące, jak również w historycznym – niektóre są po przejściach. I właśnie o egzemplarzu tych Susvar prezentowanym na AVS 2019, wyraził się jeden z polskich sprzedawców, że „grały jak ta szmata”, bo były po światowych przejściach. Tour odbyły, wędrowały z kraju do kraju – i nie zrobiło im to dobrze. Czy ktoś za bardzo się do nich dobrał, potraktował za mocnym prądem, tego oczywiście nie wiemy, bo kto by się tam przyznał. Poza tym nie chcę wyrokować, jak to z tym wędrowaniem naprawdę było, lecz pozostaje faktem, że te z AVS i mnie się nie spodobały. Nie podobały także te, które rok wcześniej miał ze sobą wystawca wzmacniacza Auris Headonia – ale może to były te same? Na pewno – wiem z pierwszej ręki – tamte też były wypożyczone od producenta, czyli niewykluczone. I z całą pewnością te udostępnione teraz, to już inny egzemplarz. Ale nie wypakowany przeze mnie z zapieczętowanego pudełka, zatem także po przejściach.

No nic – warunki są jakie są, słowo o tych Susvarach w kontekście najogólniejszym. Na początek wyjaśnię tym, którzy tego jeszcze nie wiedzą, że w internetowym obiegu są postrzegane jako jedne z najdroższych. Co nie jest prawdą, ale tłumaczy, dlaczego aż tak bardzo się startowo nadąłem, przywołując Parmenidesa z antagonistą Heraklitem. Tych, co to starali się objąć opisem jak najwięcej i wyszło im całkiem co innego. Niech będzie to przestrogą, jak bardzo można się różnić interpretując to samo, zwłaszcza kiedy przedmiot opisu ma dużą wagę znaczeniową. A kto bierze te Susvary do ręki i zaczyna internetową gadkę o nich (jest takich gadek dosyć sporo), ten na początku zawsze powie, że są jednymi z najdroższych, najważniejszych, wiodących. Nie do końca to prawda, bo nawet pomijając Sennheiser HE-1, które są sprzedawane wyłącznie w komplecie ze wzmacniaczem (ale szacując, że stanowią jedną trzecią wartości setu, kosztują jakieś dwadzieścia dwa tysiące euro!), mamy jeszcze od tego samego HiFiMAN-a też elektrostatyczne Shangri-La, wycenione solo na, bagatelka, osiemnaście tysięcy dolarów. A w takim razie równiutko trzy razy wyżej od Susvar – gdzie im tam do najdroższych. Prócz tego mamy rynek wtórny, a na nim bardzo rzadko teraz spotykane Sony MDR-R10 też są od Susvar dużo droższe (mowa o dobrze zachowanych), bezdyskusyjnie droższe też dawne Sennheiser Orpheus i dawne Stax SR-Ω. Droższe również sprzedawane przed paru laty słuchawki Final Muramasa VIII z dwoma typami przetworników ($8000), nie tańsze, gdy uwzględnić inflację, rocznicowe Audio-Technica ATH-L3000 i limitowane Ultrasone Edition 7. A zatem te Susvary bardzo drogie, droższe od pozostałych planarnych, lecz do najdroższych historycznie i aktualnie brakuje im ho-ho ile. Tym samym wysuwanie ich na pozycję lidera mija się z opisowym sensem – nie są słuchawkowego świata szczytem, aż tyle znaczeniowo nie ważą. Badając ich zdolności nie wyznaczali więc będziemy możliwości słuchawek jako takich, lecz nie ma też co postponować, są technologicznym wyczynem. Są też wyczynem marketingowym – wszak samo bycie postrzeganym za najdroższe, kiedy najdroższymi się nie jest, to nie lada wizerunkowy wyczyn. I jak w przypadku każdego wyczynu i każdej rzeczy ważnej, po cały Wszechświat włącznie, stajemy wobec możliwości popełnienia błędu oceny – błędu własnego i cudzych. Ostrożnie zatem …

Teraz odrobina historii i odrobina prywaty. Susvary zjawiły się na rynku w 2017-tym, jako przebicie jakościowe poprzedniego planarnego lidera firmy, modelu HiFiMAN HE-1000. (HiFiMAN oprócz planarów produkuje dynamiki i elektrostaty.) Dwa razy od poprzednika droższe, ale o podobnym wyglądzie i z analogiczną, jedynie bardziej wysiloną techniką. Tak zaskakująco wysoka cena, równiutkie $6000 (u nas na początku to było równe 30 000 PLN, a teraz jest już garbik), okazała się dobrym pociągnięciem w sensie zwrócenia uwagi; wszystkie spojrzenia na tych Susvarach się zogniskowały, w głowach rodziły się domysły, co też to może być? Szczególnie w świetle tego, że słuchawki planarne na nowo zostały wypromowane – przez tego właśnie HiFiMAN-a i konkurujące z nim Audeze. Przy wtórze bardzo drogich i specyficznie planarnych Abyss 1266 od Joe Skubinskiego (magnesy tylko po jednej stronie) oraz robiących zawrotną karierę MrSpeakers od Dana Clarka. Same planary bowiem, to technologia znana od dekad, ale podtrzymywana przez długi okres jedynie dzięki firmie Fostex na bazie modeli bardzo tanich. Kiedyś wprawdzie wiodąca – pamiętny debiut Yamaha YH-1 z 1975 i przejście do ekskluzywnych YH-1000 w 1978 (teraz na rynku wtórnym za przeszło tysiąc dolarów) – ale to tylko tak się mawia, że „pamiętny”, a naprawdę nikt nie pamięta. Poza – rzecz jasna – tymi, którzy pamiętać lubią. Takim kimś był dr Fang Bian, fundator HiFiMAN-a, i takim kimś Alex Rosson z Audeze. Rok 2009 (trzydzieści cztery lata po starcie technologii) to data przełomowa – od tego momentu rozpoczyna się tryumfalny powrót planarów. Znaczony teraz takimi modelami szczytowymi, jak Audeze LCD-4, Final D800 Pro, czy Abyss AB-1266 PHI TC – lecz spośród nich Susvara wciąż najdroższa. Wciąż, gdyż to już cztery lata, a rynek z cenami pnie się w górę. Choć ostatnimi czasy przystopował; mocno pną się jedynie słuchawkowe kable, u których oszacowania na kilka do kilkunastu tysięcy zaczyna być już normą. Rynek nasycił się arcy drogimi słuchawkami – Sennheiser HE-1 i HiFiMAN Shangri-La wykarmiły miliardowo bogatych; a cała gama mniej kosztownych wraz ze wzmacniaczami pokroju Woo Audio WA234-MONO czy Wells Audio HEADTRIP II LEVEL II skarmiła zamożną resztę. Oferta modeli powyżej dziesięciu tysięcy to teraz kilkadziesiąt pozycji i ciągle dołączają nowe. A czy wśród takiej obfitości najdroższe spośród nie jeszcze szaleńczo drogich są tymi najlepszymi – to usiłowałem rozgryźć od dawna. I nie byłoby z tym problemu, gdybym nie był skłócony z polskim przedstawicielstwem. Ale skłócony byłem. Zresztą – a nawet gdybym nie był, zostałbym prawdopodobnie poczęstowany tymi ze światowego tour. Ba – częstowany nimi byłem, lecz warunkowo – pod warunkiem pozytywnej recenzji. Dla mnie warunek nie do przyjęcia, chociaż ulegli mu mieniący siebie Rebelsami. Lecz może im warunków nie stawiano? – nie wiem; mnie w każdym razie postawiono. Dlatego ta recenzja powstała okrężną drogą i nie uwzględnia sporządzonego przez HiFiMAN-a specjalnego wzmacniacza EF1000 (za 72 000 PLN), którym Rebelsi dysponowali. A który wcześniej nie zdążył dotrzeć na AVS (problemy z cłem) i zastąpiony tam został wzmacniaczem włosko-estońskiej ViVa Audio, o którym krążą słuchy, że do tych Susvar nie pasuje. Nie mam dostępu także do ViVa Audio, które nie ma polskiego przedstawicielstwa (nie ma się nawet z kim skłócić), więc tego też nie sprawdzę. Lecz to i owo sprawdzić da się – przyrówna do kilku nobilitowanych i spróbuje odpowiedź dać na to, czy ponadnormatywna moc wzmacniacza ma faktycznie znaczenie węzłowe. Jako że krążą opinie, iż są te Susvary genialne, jednakże pod warunkiem nastowatowej przynajmniej mocy.

Tyle przydługawego wstępu, głos oddajmy realiom – niech przemówią same Susvary.

[1] Tego, który wyśmiewał mitologiczne opisy bogów na podobieństwo ludzi z ich wadami.

[2] To na złudności tej dowód Zenon z Elei przedłożył swe sławne paradoksy.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

23 komentarzy w “Recenzja: HiFiMAN Susvara

  1. Sławek pisze:

    Różne myśli przychodzą do głowy po przeczytaniu tej recenzji. Może ja tak naprawdę nie znam jeszcze moich HE-6 – mają tak samo podłą skuteczność – 83,5 dB (no dobra, o pół decybela lepszą)? Ale moja końcówka mocy ma 125 W kanał przy 8 omach, więc przy 50 omach ile to będzie? 20 W? No trochę się boję, że że z HE-6 pójdzie siwy dym… A wzmacniacz słuchawkowy ma 8 watt/50 Ohm (Audio-gd Master 11 Singularity, już nieprodukowany).
    Tak przy okazji odnośnie kabli – mam FAW Noir Hybrid HPC kilkuletnią już wersję (teraz jest chyba wersja nowsza), Tonalium i Lavricables Ultimate. Tonalium zdecydowanie najlepsze, całkowicie się zgadzam z opisem brzmienia – „srebrne” wysokie tony, ale po pierwsze to mi się bardzo podoba, a po drugie zależy od źródła i od tego, czym to źródło jest podłączone. Bo jak źródło podłączone jest coaxialem RCA WireWorld Gold Starlight 7 to wysokie tony robią się złociste i wręcz ciepłe. A jak coaxialem BNC Argentum Cw 1/1 to bardziej naturalne i niesamowicie wręcz rozdzielcze. Źródło to transport płyt CD Jay’s Audio CDT2 MKII. Natomiast FAW wycisza moim zdaniem wysokie tony.
    Jeszcze o Tonalium – ten mój to raczej nie jest „MetrumLab” – jaka jest różnica Panie Piotrze – i co zrobić by zwykły Tonalium stał się „MetrumLab”?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Sam podchodziłem do mocy wzmacniacza z dużą ostrożnością, bo mam przedwzmacniacz z potencjometrami krokowymi, czyli nie da się startować od zera głośności. Ale w odtwarzaczu miałem regulację do minus kilkudziesięciu decybeli, czyli zupełne bezpieczeństwo. Obawy zresztą płonne – Susvary grały głośno na czwartym-piątym kroku (zależnie od głośności nagrania) przy pełnej mocy odtwarzacza.

      HiFiMAN HE-6 na pewno lepiej zagra z normalnym wzmacniaczem, o ile tylko nie będzie dużego brumu, a być nie powinno. Startować należy od zerowej głośności i powinno być OK.

      Ze zrobienie ze zwykłego Tonalium wersji Metrum Lab może być problem, bo ta firma na rynku kabli słuchawkowych raczej się nie udziela, ale można się skontaktować i może akurat. Jej metoda przedmuchiwania kabli prądem jest opatentowana i objęta tajemnicą – różnica względem zwykłego Tonalium nie jest duża, ale poprawia się transparentność. Mnie przedmuchali kilka kabli gratis, cena oficjalna od kabla to zdaje się koło tysiąc złotych, ale nie jestem pewien.

      PS
      Mnie to srebrzenie Tonalium też się bardzo podoba.

      1. Sławek pisze:

        Bardzo dziękuję odpowiedź. Tylko jak bezpiecznie podłączyć słuchawki do odczepów głośnikowych – kiedyś była taka kosteczka HiFiMan HE – Adapter w sklepie RMS, z tyłu wpinało się kable ze wzmacniacza, a z przodu było wejście xlr 4 pin (szkoda że nie 2 x 3 pin xlr), ale teraz to jest produkt archiwalny. No i nie chciałbym rozbebeszać kabla…

        1. Piotr Ryka pisze:

          Widziałem tę kostkę niedawno w ofercie, chyba jest do kupienia. Sam mam przejściówkę od Tonalium – ono i FAW też robią takie. Można też kupić cały kabel od razu z przyłączami głośnikowymi. W przypadku HE-6 to się powinno opłacić – z Lebena CS300 grały dużo lepiej poprzez odczepy niż gniazdo słuchawkowe.

          1. Sławek pisze:

            Dziękuję.
            A zatem są możliwości. Lebena nie mam, końcówka mocy to Audio-gd A1 125W/8 Ohm.
            Napędzi HE-6 i pod Susvary w przyszłości będzie jak znalazł 🙂

          2. Piotr Ryka pisze:

            O Lebenie pisałem tylko przykładowo.

          3. Piotr Ryka pisze:

            I jeszcze jedno – ewentualnie za dużą moc wzmacniacza można korygować przy użyciu iFi iESL.

  2. Tomasz (Tichy62) pisze:

    Mam Coplanda 215. W tej chwili „wzmacnia” ATH-ADX5000. Czy da radę napędzić Susvary/HE-6?

    1. Piotr Ryka pisze:

      HE-6 napędzał znakomicie Leben CS-300 F, który ma moc 2 x 15 W. Copland podaje dla siebie wzmocnienie 10 dB – i to się wydaje za mało.

      1. Tomasz (Tichy62) pisze:

        A gdyby tak podpiąć pod tego Coplanda wzmacniacz IFI CAN SE? Wyciąga 2W na kanał. Napędziłby te HE-6?

        Pytam, bo mam ochotę na dobre planary. Susvary raczej nie, ale te HE-6 mogłyby być tymi „drugimi”

        1. Piotr Ryka pisze:

          Ten iFi napędzi, ale czy dostatecznie dobrze, tego nie umiem powiedzieć.

  3. Alucard pisze:

    A propo IFI wyszedł bardzo interesujący IFI Diablo. Wg specyfikacji po balansie podaje 5 W więc można wpinać każde planary. Może zrecenzujesz?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Rzeczywiście mocny diabełek, ale dla HE-6 nie dość. One z takiej około dziesięciowatowej mocy brzmią całkiem inaczej niż z pięcio.

      1. Sławek pisze:

        Już z 8-mio watowej jest dobrze, ale jak może być bardzo dobrze z odczepów głośnikowych to grzech nie spróbować.

      2. Sławek pisze:

        No i spróbowałem – mam od wczoraj przejściówkę od Tonalium.
        HE-6 grają całkiem inaczej – ciemniej, gęściej, pełniej bardziej tak dostojnie. To na początek, bo przejściówka całkiem świeża jeszcze.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Nie powinno się tak mówić, ale powiem: – A nie mówiłem?

          1. Sławek pisze:

            No mówił Pan, no i wielkie dzięki za recenzję Susvar – natchnienie do eksperymentu.

  4. Piotr Ryka pisze:

    Widzę, że na forum audiohobby dywagowane są wątpliwości odnośnie basu w moich K1000. Skąd ten bas i jaki, o tym pisałem przy wielu okazjach, ale wyłożę raz jeszcze, zaznaczając na wstępie, że nic a nic i pod żadnym względem nie ustępuje temu od Susvar; technicznie nawet okazał się nieco lepszy – lepiej obrazował pojemności i architekturę brzmieniową bębnów przy takim samym zejściu i mocy ogólnej.
    Na to, że bas ten jest nie tylko dobry, ale rewelacyjny, mam wielu świadków, bo wiele osób słuchało moich AKG po przeróbce, a dwie posłuchawszy nabyły i poszły w ich przerabianiu tą samą drogą. Prócz tego, przy okazji recenzji słuchawek Mysphere, byłem w kontakcie z projektantem K1000, który zapewniał mnie (a wcześniej robił to na forum head-fi), że ich egzemplarz wzorcowy dysponował rewelacyjnym basem, jednym z najdoskonalszych w słuchawkowej historii. Niemniej należy nadmienić, że bas z Ultrasone T7 oraz wcześniejszych Ultrasone Edition 7 i 9 jest potężniejszy i od tego w K1000, i od tego w Susvarach, co u T7 wymaga wymiany kabla, a u Edition 7 i 9 nie.

    Przejdźmy do tego, jak taki bas uzyskać. Rzecz nie bierze się z przerabiania Twin-Head. Jego wkład to wyłącznie bycie PRZEDWZMACNIACZEM – nic nie ma wspólnego z mocą, jedynie z pięknem brzmienia. Przeróbka wręcz go osłabiła – oryginalne lampy 2A3 zastąpione zostały też dużymi, ale słabszymi triodami 45᾽. Przeróbka kompleksowa, nawet całkowita – z oryginału została obudowa. Wymieniono wszystkie kondensatory oraz dodano dwa wielkie wyjściowe wyrzucone na zewnątrz i dwa bocznikujące w środku. Zmieniony został transformator, podstawki lamp i same lampy, zmieniono wszystkie gniazda słuchawkowe i interkonektów, a w miejsce pojedynczego potencjometru Alpsa są teraz dwa krokowe, osobne dla każdego kanału. To wszystko robił pan Darek, a całe zewnętrzne (łączenie części, bo jest dzielony) i wewnętrzne okablowanie wymieniło Tonalium.

    Twin-Head to, jak podkreślam, przedwzmacniacz – w roli słuchawkowego wzmacniacza za słaby nawet dla HEDDphone. Dlatego dla nich, Susvar i K1000 źródłem mocy był Croft Polestar1, także solidnie przerobiony. To klasyczna końcówka mocy, kosztująca kiedyś (już nieprodukowana) zaledwie 800 funtów – przeróbki kosztowały mnie kilka tysięcy, a koszt pary (w oryginale jest jedna) lamp sterujących to dodatkowe 3600 złotych. Ważny jest też interkonekt pomiędzy T-H a Croftem, tu był nim Sulek Edia (wypełnienie i muzykalność), ważne też kable zasilania, podstawki i kondycjoner masy.

    Ale to wszystko jest o wiele mniej ważne, niż przeróbka samych słuchawek, bo każdy wysokiej klasy system o wystarczającej mocy sobie świetnie poradzi. (Osobiście preferuję w torze obecność dużych triod, byle nie tych tandetnych, sam używam Emission Labs.) Koniecznie – i to jest clou! – trzeba w K1000 wymienić kabel; co nie jest łatwe, ale Tonalium potrafi. Dla pełni szczęścia powinien to być kabel Entreq Atlantis, lub może ich nowy flagowiec – Entreq Olympus. (Olympus jest podobno bardziej przejrzysty i szybszy, ale daje trochę mniej wypełnienia, czyli problematyczna sprawa, wymagająca porównania.) Atlantisa mogę polecić w ciemno, jest polski dystrybutor – GFmod. Sam do wymiany kabla dodałem usunięcie grilli po stronie ucha i usunąłem bliższe twarzy poduszeczki skroniowe, zastępując je płaskim aksamitem. Zdjęcie maskownic poprawia bezpośredniość brzmienia, usunięcie poduszeczek zmienia pozycję względem ucha, dając poprawę nasycenia. Ale najważniejszy jest kabel:

    POSIADANIE AKG K1000 Z ORYGINALNYM KABLEM TO NAWET NIE POŁOWA PRZYJEMNOŚCI ICH POSIADANIA!!!

    BASU NIE BĘDZIE Z NIM NIGDY!!!

  5. Miltoniusz pisze:

    To fakt – przy K1000 z oryginalnym kablem HD800 to pluszowy miś.
    Problem z kablami jest taki, że co słuchawki to inne złącza. W przypadku wymiany kabla w K1000 konieczna jest dodatkowo ingerencja w słuchawki. Czy to by miało sens, aby mając kilka par słuchawek, w tym K1000 zrobić tak:
    – kupić jeden dobry kabel
    – w K1000 wymienić oryginalny kabel na dwie krótkie końcówki wystające z muszli z jakimiś uniwersalnymi złączami, np. mini jack jak np. w HiFi Man czy Fostex.
    Wtedy nowy dobry kabel pasował by bezpośrednio do HiFiMan jak i do tych K1000 z dorobionymi końcówkami.
    Ponadto, stosując odpowiednie adaptery na końcówki mini jack w dobrym kablu, można by go podłączyć też i do HD800 i do EtherFlow.
    Teoretycznie można – ale czy to ma sens? A jeżeli tak, to jaki standard byłby najlepszy na te końcówki dobrego kabla, bo może niekoniecznie mini jack?
    No i kwestia drugiego końca kabla i mnogości standardów – czy teoretycznie jest możliwa przejśćiówka na łącze asymetryczne np. duży jack w sytuacji gdy oryginalny kabel jest symetryczny 2,5mm?
    No bo inaczej to trzeba by kupić identyczne cztery Entreq Atlantisy z różnymi końcówkami. A właściwie osiem. A to już psychiatryk na długie lata.
    ps. W GFmod jest Entreq Atlantis w wersji Infinity. Czy wiadomo coś Panu czym różni się od starej wersji?

    1. Piotr Ryka pisze:

      – Nie wiem czym i czy w ogóle Atlantisy się różnią, spróbuję dopytać.

      – Odnośnie możliwości podłączania K1000 poprzez gniazda przy muszlach, to zakładający Atlantisa takie coś mi proponował, ale odmówiłem, bo to by oznaczało degradację jakości. Ale zrobić oczywiście można, byle nie na złącza Lemo od Sennheiser HD 800, bo one przyjmują tylko włosowo cienkie druciki. Najlepiej chyba na mini XLR, tylko żeby pomiędzy złączką a przetwornikiem słuchawek też był porządny kabel. Tonalium chyba może dać swój, ale nie jestem pewny.

      – Odnośnie przejścia z symetrycznej końcówki 2,5 mm na niesymetryczną, to da się chyba zrobić dystansową, ale czy są gotowe takie, to muszę przyznać – nie wiem. Któreś drogie słuchawki mają oryginalne kable z tym zakończeniem, to może jest tam na wyposażeniu także przejściówka?
      oBravo HAMT Signature ma kabel zakończony 4-pinem i do niego firmowe przejściówki na symetryczne jacki 2,5 mm i 4,4 mm, a także na niesymetryczne 6,35 mm i 3,5 mm. Wystarczy zatem na kabel założyć 4-pin i z niego można przejściówką w cokolwiek, również symetrycznie w 2 x 3-pin.

  6. Piotr Ryka pisze:

    Odpowiedź na pytanie zadane na audiohobby (nazwę forum w poprzednim wpisie już wczoraj poprawiłem, tak nawiasem audiohobby to forum potomne pierwotnego audiostereo):

    Przepraszam za Error 500, jego usunięcia nie mogę się u informatyków doprosić. Odnośnie Tonalium, proszę kontaktować się pod numerem 734 147 746, można powoływać się na mnie.

    I jeszcze jedna uwaga – słuchanie Cary 300B na takich 300B, ta jak jazda do tyłu na rowerze. Jest lepszy od SLI-80, ale wymaga większej pieczołowitości. Brumienie tego ostatniego pewnie by spadło po odsunięciu od reszty sprzętu, można też spróbować go czymś odgrodzić. Ważny jest też kabel pomiędzy nim a gramofonowym pre – jak jest prowadzony i czy ma grubą izolację. Najlepsze są specjalne do gramofonów.

  7. Adam pisze:

    A tak z ciekawości, co z Auris Nirvana? Jak przeglądałem o nim fora, czy headfaje czy cokolwiek, to właśnie bardzo często pojawiał się w towarzystwie Susvar.
    Mocy też mu nie brakuje, może nie ma tyle co głośnikowe, ale 6,5W na kanał to też mało nie jest.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Możliwe, że dobrze pasuje, ale ja go nie słyszałem. Flagowy Auris Headonia pasuje raczej średnio, aczkolwiek po wymianie lamp pewnie grałyby z nim lepiej. Jednak sto procent możliwości Susvary pokazują dopiero z normalnym wzmacniaczem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy