Recenzja: HiFiMAN HE-R10P

Odsłuch

Ani w pałąku, ani w muszlach.

   Oto trzecie z rzędu słuchawki najwyższej klasy jedne po drugich poddawane ocenie. Najdroższe, ale czy najlepsze? Niełatwo będzie sprostać kryteriom jakościowym narzuconym przez Meze ELITE i Dan Clark Audio STEALTH.

Z odtwarzaczem przenośnym

Zacznijmy zwyczajowo od gry z przenośnym odtwarzaczem. W tej lokalizacji zwłaszcza, ale także w ogóle, wiele słuchawek ma trudności z aspektem melodycznym. HiFiMAN HE-R10P do takich nie należą. Gładkość i elegancję muzycznej formy mają szczytowego poziomu, co jeszcze podkreślają efektownymi, a nie dającymi poczucia obcości, pogłosami, oswajanymi ciepłotą. Tonacja okazuje się ciepła – wyzbyta zimnych srebrzeń i jaskrawizny bieli. Owszem, są sopranowe srebrzenia, lecz w ciepłej odmianie srebra, takiej lekko złoconej. Zakres pasma bardzo rozległy: soprany bez wysiłku osiągają maksima, bas ma charakter potęgowy. Wszystko spowite ciepłem, rozkołysaną melodyką i o postaci trójwymiarowej. Jednak ta melodyka nie osiąga miary oryginalnej, aczkolwiek trzeba brać pod uwagę, że tamta była rekordowa; żadne słuchawki prócz Sennheisera Orpheusa i Staksa SR-Ω nie przejawiały takiej. Tak była doskonała, że aż deklasująca – słuchane zaraz po Sony MDR-R10, inne uchodzące za melodyjne zdawały się melodyki nie mieć. W planarnym naśladownictwie nie jest tak oszałamiająca, tym niemniej jest wybitna. Aspekt melodyczny HiFiMAN HE-R10P nie może budzić zastrzeżeń nawet na tle pierwowzoru.

Odtwarzacz przenośny to jednak nie okazja do czynienia rozstrzygających porównań, tym bardziej, że służących za pamięciowy punkt odniesienia Sony R10 z żadnym przenośnym nie słuchałem. Okazja natomiast do stwierdzenia, że melodyka i potęga basu były przy nim dla planarnych R10 dominantami brzmienia, trzecim objętość sceny. Właśnie objętość, a nie obszar, bo w odróżnieniu od na przykład Dan Clark Audio STEALTH, te słuchawki nie niosą dźwięku w dal otwartą, bezkresną; przenosząc go zamiast tego do ogromnej i bardzo wysokiej sali. To nie dźwięk plenerowy, tylko filharmoniczny albo katedralny; chociaż w szczególnych warunkach muzyki elektronicznej taką otwartość zyskuje.

Kable są jednak niezłe i są wśród nich symetryczne.

W odróżnieniu od proponowanego przez bezpośredniego konkurenta, wspomnianych Dan Clark Audio STEALTH, nie jest to dźwięk badawczo drążony i analizowany aż po najdrobniejsze niuanse. Dominuje wrażenie wielkości, potęgi, nośności i melodycznego czaru, a nie widzenia dźwięków jak przez lupę i odsłaniania harmonik. Tendencja zmierza ku uspójnianiu i nadawaniu jednolitego wyrazu, jest zatem analogiczna z tą od też konkurencyjnych, ale otwartych, Meze ELITE. Te grały jednak bliższym pierwszym planem, stawiając oprócz ujednolicania i melodyjności na bliski kontakt ze słuchaczem. HiFiMAN HE-R10P dystansu dużego nie dają, ale większy, i dużo przy tym silniejszy nacisk kładą na uwidacznianie wielkich obszarów. Najczęściej wielkich, ale ograniczanych barierami powrotu echa, niemniej poczucie rozległości i objętościowości scenerii jest równie silne jak potęgowość brzmienia i melodyjność. Innym ważnym czynnikiem, całościowe poczucie spokoju. Dźwięk nie wżera się w uszy, tylko majestatycznie płynie. Ciepły, melodyjny, szlachetny i imponująco potężny, ale tak stonowany, że soprany zdają się powściągnięte. Dopiero przy uważnym oglądzie odkrywamy, że powściągane nie są, a tylko głębiej się moszczą w przekazie, nie dokładając sopranowej panierki reszcie brzmień. To ów czynnik spokoju i elegancji płynięcia, działający też na rzecz większej brzmieniowej głębi. Esencjalność dominuje nad analizą, masywność nad koronkowością, melodyka nad zalewem szczegółów. Wtopione w przekaz soprany nie narzucają się, ustępując pierwszeństwa nasyceniu i melodyjności. Wypadkowa tego wszystkiego dalece inna niż u Dan Clark Audio STEALTH, jako ewidentna alternatywa. Alternatywa tym bardziej względem Ultrasone T7, których dobitna szczegółowość wzmacniana była pogłosowością nieocieplaną i innego koloru światłem – oświetleniem operującym kontrastami srebrzonej bieli z atramentową czernią, a nie bieli lekko kremowej na tłach czerni nie tak aż głębokiej.

Przy komputerze

Przetwornik PrimaLuny i wzmacniacz Phasemation pozwoliły dokonać bardziej miarodajnych ustaleń; uwidoczniły styl samych HiFiMAN HE-R10P i pokazały, na czym może polegać alternatywa. Bowiem powiedzmy od razu: dwa najdroższe modele zamkniętych słuchawek planarnych i tu grały dalece różnie. Zarazem każdy miał coś z oryginalnych Sony MDR-R10, czego nie miał ten drugi, czyniąc sprawę jeszcze ciekawszą. I jednocześnie posiadał atrybut u Sony nieobecny, co w cząstkowej przynajmniej mierze możemy uważać za postęp. Atrybut u obu identyczny – przetworniki planarne jednych i drugich częstowały mocniejszym basem. A zarazem te basy względem siebie były odmienne.

Mikrofibra na obszarze kontaktu ze skórą jest godna wielkiej pochwały.

Zacznijmy od recenzowanych. Bas HiFiMAN HE-R10P był z trzech[6] najpotężniejszy, ustępując jedynie temu Ultrasone T7. Który nie tylko był potężniejszy, ale też bardziej szczegółowy. Efektem precyzyjniejsza forma i lepsza wizualizacja, a jednocześnie odchodzenie od basu jako miłego masażu. Bas Ultrasone był w cudzysłowie „zabójczy” i jednocześnie wymagał większej staranności od nagrań. W przypadku byle jakich mógł stać się przesadnie wszechobecny i na dodatek zniekształcony. Co dotyczyło też HiFiMAN HE-R10P, ale na innej zasadzie. W mniejszym stopniu na przedobrzeniu, w większym na bezpostaciowości. Ich basowa bezpostaciowość tyczyła niestety także nagrań dobrej jakości; bas HiFiMAN HE-R10P zawsze zjawiał się jako masywny, ale z przybieraniem wyraźnej formy miał duże – za duże – kłopoty. To było dobrze widoczne już na tle Ultrasone T7, jeszcze lepiej na tle Dan Clark Audio STEALTH. Które w sensie ilościowym i ciężarowym bas od T7 i R10P przejawiły skromniejszy, ale pod względem złożoności informacyjnej i w następstwie tego siły obrazotwórczej okazały się absolutnie mistrzowskie.

Odnośnie tego trzeba uzupełnić, że najczęściej podczas słuchania HiFiMAN HE-R10P ich stosunkowo niska rozdzielczość basu nie będzie stanowiła problemu. Obfitość i niskość zejścia plus masywność gwarantują miłe doznania; a sam bas, jako przeważnie stanowiący tło bądź akompaniament, nie jest zwykle przedmiotem dokładnej obserwacji. Ale gdy solo perkusyjne, basowa partia wiolonczeli lub kontrabasu, kiedy niski akord fortepianowy – wówczas basowa reprodukcja HiFiMAN HE-R10P nie będzie w pełni zadowalać. Rozdzielczość pozostawi coś, albo więcej, do życzenia; tak w każdym razie działo się przy komputerze jako źródle – jednak sytuowanym w torze za bez słuchawek ponad osiemdziesiąt tysięcy. Te same partie basowe u porównywanej konkurencji planarnej i dynamicznej wypadły pod względem rozdzielczości i siły obrazowej lepiej.

[6] Tzn. Sony R10, DCA Stealth i HiFiMAN R10P.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

38 komentarzy w “Recenzja: HiFiMAN HE-R10P

  1. Sławek pisze:

    Bardzo ciekawa recenzja. Z opisu wynika, że to jest „mój” styl grania. Ale cena jest powalająca (tak, wiem są też o wiele droższe). Kabel przy tej cenie tylko do jednej muszli (to wynik opcjonalnego modułu Bloototh), ale jednak „Ryka approved” – szokujące! Taka sama membrana jak w Susvarach, ale skuteczność nie 83, a 100 dB, więc magnesy muszą być inne. Rozumiem, że testowane były tylko z oryginalnym kablem fabrycznym?
    Czy może Pan oszacować jak się mają jakościowo do HE-1000v2 lub HE-6?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ocena tych słuchawek jest rzeczywiście trudna. Min. przez ten jednostronny kabel z podpięciem symetrycznym jack 3,5 mm. Trudno było prosić któregoś producenta, by uprzejmościowo wykonał tak unikalny przewód na rzecz jednej recenzji. Nawet nie próbowałem, bo pewnie bym to wymógł, ale co potem z takim kablem? Nie chciałem narażać na koszty. Tym bardziej byłem zaskoczony, jak te R10P doskonale sobie radzą z okablowaniem firmowym, i to w dodatku jednostronnym. Zwłaszcza z uwagi na wiele wcześniejszych krytycznych uwag pod adresem kabli od HiFIMAN-a.
      Czy są lepsze od HE-6 i HE1000 V2? Sam bym je od tamtych wolał, tyle mogę powiedzieć. Na sam koniec zrobiły psikusa – już po napisaniu recenzji zaczęły grać przy komputerze bardziej analitycznie. Ale to już taki urok branżowy – można się starać o wygrzanie, a i tak wejście na minę. Trudno jednak pisać recenzje wyłącznie na podstawie egzemplarzy używanych wcześniej przez rok.

  2. miroslaw frackowiak pisze:

    Prosze porownaj HiFiMAN HE-R10P z HiFiMAN HE-R10D te pierwsze sa 5-razy drozsze i teraz powiedz, czy tak wielka jest roznica miedzy nimi? bo ja wychodze z zalozenia ze jak cos w sluchawkach kosztuje 100% wiecej to przeklada sie na 10% lepszego grania,czyli tu 500% to powinne pierwsze grac o 50% lepiej, czy tak jest? czy przypadkiem nie lepiej nabyc te tansze, bo nie jest az taka duza roznica w jakosci grania?

    1. Piotr Ryka pisze:

      A gdyby zaproponować alpinistom chcącym zdobyć K2, żeby nie pchali się na sam szczyt, tylko zawracali kilometr niżej, „bo to też jest bardzo wysoko, a ryzyko o wiele niższe”, to co by każdy odpowiedział?

      Jest cała masa świetnych słuchawek za mniej czy bardziej przystępny budżet, takich „K2 kilometr niżej”. Także wysoko, też wieczne śniegi, także sportowy dreszczyk. Ale satysfakcja jednakże mniejsza i całej linii horyzontu spojrzeniem nie ogarniesz. Za ten ostatni kilometr płaci się dużo więcej, takie są reguły wspinaczki.

      1. QNA pisze:

        Panie Piotrze bardzo trafna przenośnia. W punkt. Lepszego porównania bym nie znalazł. Świetnie oddaje sedno sprawy

  3. Sławek pisze:

    Z tego wnioskuję, że np. HE-6 to nie kilometr niżej tylko dajmy na to Kilimandżaro. Najlepiej w „swojej” klasie.
    To oczywista prawda, że jak ktoś chce „naj” to już pieniądze nie mają znaczenia. Oczywiście dla tych co mają ich nadmiar… Pozostali muszą się jednak godzić na kompromisy.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Odnośnie HE-6 mogę przytoczyć sytuację słuchania ich z przedwzmacniaczem Twin-Head i Lebenem CS300 jako końcówką mocy. Tak grało, że nie nazwałbym tego kompromisem. Może nie było to aż 8848 metrów n.p.m., ale niewiele niżej i cały horyzont widoczny.

      1. Sławek pisze:

        I bardzo mnie to cieszy, czyli z wymianą słuchawek ostrożnie. Tak jak już wspominałem przy innej okazji – HE-6 mają u mnie dożywocie (takoż plazma Panasonica).

        1. Piotr Ryka pisze:

          Tak, z wymianami ostrożnie, chociaż na przykład wymiana HE-6 na Sennheisera Orpheusa nie niesie żadnych zagrożeń 🙂

          Odnośnie zawirowań z wymianami, to kupiłem OLED Panasonica (HZ2000E) i przechodzę prawdziwe piekło komplikacyjne ustaawień. Do zakończenia i ostatecznych konkluzji względem Panasonica plazmowego bardzo daleko.

          1. Sławek pisze:

            Tak, z pewnością, ale jako lubiący HiFiMany miałbym z tyłu głowy jeszcze Shangri La. W Eurojackpota trzeba by zagrać…
            Co zaś do telewizora to ciekaw jestem Pana konkluzji po jakimś czasie użytkowania, także w kwestii wypaleń OLEDa.

          2. Marek S. pisze:

            Proszę uważać z wypalaniem u OLED-a, mi po 2 latach wypalił się pasek tvn24 oraz godziny i nazwy programów w rogach. Ot taka fajna technologia ;). Oczywiście reklamacji nie uznali. LG B7.

          3. Piotr Ryka pisze:

            Ten OLED (HZ2000) nie jest miarodajną próbką odnośnie wypaleń, ponieważ posiada masywny metalowy radiator antywypaleniowy za ekranem. Dzięki niemu luminację ma wyższą o 30% od konkurencji i jest właśnie odporny na wypalenia. Kupiłem go dlatego, że następca (JZ2000), na którego czekałem, radiator też ma, ale o wiele cieńszy, czego wyrazem waga całościowa bez podstawy 18,5 kg, gdy u poprzednika HZ to 26,6 kg. Prócz tego uaktywniłem funkcję tzw. ruchomego piksela, czyli nieznacznego co jakiś czas przesuwania obrazu oraz funkcję samokonserwacji, która działa niewidocznie (nie licząc pomarańczowego świecenia diody) po każdym wyłączeniu. Inny powód zakupu, to usunięty u następcy multiplikator odcieni, który gryzł się z HDMI 2.1. Dlatego HZ ma tylko HDMI 2.0b, ale nie używam konsol do gier, toteż zmienne 120 Hz nie jest mi potrzebne.

            Czy z czasem wypalenia się pokazują, to się dopiero wyjaśni, na razie obserwuję różnice obrazu między OLED a plazmą. Parę tygodni jeszcze potrwa, nim będę miał wyrobione zdanie.

          4. Marcin pisze:

            Wypalenie w OLEDach był łatwy do osiągnięciach w pierwszych generacjach tych paneli. Niestety ta opinią ciągnie się przez to za OLEDami cały czas, i to bardzo niesłusznie. Co ciekawe, najwięksi internetowi krzykacze albo OLEDa nigdy nie mieli, albo źle się z nimi obchodzili, albo właśnie mają ich pierwsze generacje.

            O OLED trzeba dbać, mieć załączone wszystkie systemy ochronne (jak właśnie np. przesuw piksela lub zmiana iluminacji logo stacji). Jeśli na okrągło leci kanał z paskiem info na dole, to wypalenie na własne życzenie powstanie. Dlatego właśnie trzeba o OLEDa dbać, czyli nie dopuszczać do takich sytuacji.

            Jakość obrazu jest fenomenalna (u mnie LG 65CX), przewyższa plazmę Panasonika 50GT50, która dostała przepięciem sieci przez piorun.

            Zauważyłem że OLED można ustawić tak, żeby przypominał plastyczny obraz plazmowy z dodatkowymi bonusami w postaci czerni absolutnej, jaśniejszej iluminacji niż plazma oraz rozdzielczości 4K, do której plazmy nigdy nie dobiły. Można też ustawić OLED tak, żeby świecił jak żarówka, podobnie do LEDów. Co kto lubi 🙂

          5. Piotr Ryka pisze:

            Mam już dużo spostrzeżeń i w sporym stopniu wyrobione zdanie, ale nie chcę się wyrywać z opisem, żeby nie musieć potem uzupełniać, odszczekiwać. Na pewno jest to ciekawe poznawczo, to całe OLED vs plazma.

  4. Miltoniusz pisze:

    Nie wiem jak jest u Panasonica ale w LG 65B7V nietypowość ustawień jest taka, że kontrast należy ustawić na 100 a jasność regulować za pomocą parametru „Oświetlenie oled”. Jeżeli i to jest za jasno to wtedy dopiero jedziemy z kontrastem w dół. Tylko że wtedy ulega zaburzeniu krzywa gamma i obszary blisko czerni są niedoświetlone no i wogóle zmienia się przez to nieco „kalibracja”. Zapewne Pan o tym wie ale może komu innemu się przyda. Jestem bardzo ciekawy nie tylko wniosków końcowych ale i porywów emocji towarzyszących tej drodze.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie zgadzam się z ustawieniami optymalnymi podanymi w tej recenzji, sam mam kontrast chwilowo na 70, ale to propozycja profesjonalistów, czyli jakoś miarodajna.
      https://www.flatpanelshd.com/review.php?subaction=showfull&id=1602485328

  5. Miltoniusz pisze:

    Widać w Panasonicu jest inaczej. Głównie chodziło mi zresztą o to, że w LG odbywa się to inaczej niż w większości TV gdzie suwak „kontrast” reguluje jasność obrazu a suwak „jasność” reguluje jakby jasność czerni czy coś w tym stylu. Zresztą miałem wymieniany panel na nowszej generacji i jego charakterystyka była znacząco inna niż starego. Nie ma reguł.

  6. Marek S. pisze:

    Mi kalibrowali z hdtvpolska, więc tak zostawiłem. Technologia idzie do przodu i walczą w coraz to lepszy sposób z wypaleniem. W oleda już nie pójdę i lg też ze względu na podejście do klienta. Interesuje mnie microled, który z czasem zastąpi oleda.

  7. Miltoniusz pisze:

    Moje doświadczenia z podejściem LG są zaskakująco pozytywne. Natomiast to co wyprawia Sony to przechodzi wszelkie pojęcie. Zarówno jeżeli chodzi o produkty jak i „serwis”. Kiedyś to była moja ulubiona firma. Żal patrzeć, strach kupować.

  8. Fon pisze:

    Kiedy można się spodziewać opisu Bayerdynamic T1V3

    1. Piotr Ryka pisze:

      Właśnie się pisze. Prawdopodobnie za jakiś tydzień, bo trwa niewidoczny z zewnątrz remont serwisu i nie można do jego zakończenia wrzucać nowych artykułów.

  9. Alucard pisze:

    Jest szansa na recenzję Pass Labs HPA1?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Teoretycznie jest, ale wyciąganie sprzętu od Top hifi to mordęga. Jakaś niespotykana biurokracja, piętrzenie trudności, braki egzemplarzy testowych.

  10. miroslaw frackowiak pisze:

    A czy recenzja nowych Grado SR1x i SR2x jest mozliwa?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie wiem. Od chyba roku staram się o recenzję GS3000, i za cholerę. Nie ma, nie ma, nie ma… tylko taka odpowiedź.

      1. Alucard pisze:

        Dystrybutor powiedzial ze nie sprowadza i tyle. Jak wychodzily to juz wtedy byla ta gadka. Szkoda pradu na nich, tez pisalem do nich ale w sprawie flagowca. Dziwnie wygladala ta rozmowa.

  11. Alucard pisze:

    Czytam tak o tych HE6 tutaj a jest nowa wersja teraz. Pisze na stronie HiFiMana ze mozna je zasilac wzmavniaczem 2 W lub mocniejszym. Chetnie bym ich w koncu posluchal.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      HEED już nie tego?

      1. Alucard pisze:

        Bardzo dobre sluchawki ale maja jeden mankament. Sa na mnie za male. Nie starcza tego rozsuniecia palaka po bokach. Troche mozna posluchac ale meczy mnie to na dluzsza mete. Dzwiek oczywiscie pierwsza klasa, sopran szczegolnie ale tez wyciagniecie detalu z glebszych warstw srednicy i taka spojnosc muzyczna, naturalnosc wokali, ogolnie wokale lepsze niz paru drozszych jakich sluchalem. Ale ktos tam zapomnial o ludziach co maja glowy jak 10 litrowe wiadra, trudno 😉 tak ledwo ledwo starcza na razie, nie denerwuje sie bo mialem juz problemy z tym przy paru sluchawkach. Nie wzialem pod uwage ze moze tak w ogole byc, wydawaly sie gigantyczne a tu taki klops.
        Z telefonu pisze, wiec brak polskich znakow 😉 slownik automatyczny mnie nerwuje 😉

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Z uwagi na ogromny wybór, bardzo trudno zdecydować się na słuchawki ostateczne. Tym bardziej wiedząc, co wiem z doświadczenia, że w wyjątkowo do którychś pasujących torach jedne nad drugimi zyskują przewagę, i to wyraźną, by kiedy indziej ją tracić, i to z kretesem. Tak więc nie ma raczej mowy o wyrokowaniu w stylu: „te jedne są najlepsze w sensie absolutnym”. Odsyłając w przeszłość już nieprodukowane, spośród współczesnych sam skupiałbym się na wyborze pomiędzy T+A i STEALTH. Ale jedne i drugie potrzebują równie dużo mocy co HEED, poza tym nie jestem całkiem miarodajny, bo wielu najnowszych jeszcze nie słyszałem. Na dodatek, nawiązując do początkowych słów, byłem przy komputerze świadkiem sytuacji, gdy raz Grado PS2000e, a kiedy indziej Focal Utopie, zyskiwały nad wszystkimi przewagę. Z koli przy gramofonie Final D8000 PRO, a w torze z potężnymi monoblokami fenomenalnie potrafiły grać Staksy 009, fenomenalnie Suasvary. Najprościej byłoby każdemu słuchawkowemu maniakowi dać po Sennheiserze Orfeuszu, ponieważ od niego, i to w kategoriach obiektywnych, żadne słuchawki nie są lepsze. Ale to się raczej nie stanie.

          1. Geralt pisze:

            „Najprościej byłoby każdemu słuchawkowemu maniakowi dać po Sennheiserze Orfeuszu, ponieważ od niego, i to w kategoriach obiektywnych, żadne słuchawki nie są lepsze. Ale to się raczej nie stanie.”

            Mógłby Pan wskazać te obiektywne kategorie?

          2. Piotr+Ryka pisze:

            „Obiektywne kategorie” oznaczają w tym wypadku niezależność od gustu i wyobraźni słuchacza. Od tego czy bardziej lubi brzmienia basowe, czy sopranowe; od preferowanej formy scenicznej, stopni nacisku na muzykalność i szczegółowość, największego u niego apetytu na realizm, czy na upiększanie, czy może na dziwność. Wszystko to Orfeusz zrobi dla niego genialnie, każdy muzyczny styl, każdą płytę zaprezentuje najlepiej. Znajomy audiofil regularnie bywa w filharmonii i ma nieograniczone możliwości finansowe odnośnie sprzętu. Wg niego nie ma bliższego realności, doskonalszego niż w Orfeuszu grania na słuchawkach, i ja się z nim zgadzam.

  12. Tomasz pisze:

    Obecnie jestem posiadaczem zestawu słuchawkowego: Final Sonorous VI pandora, wzmacniacza słuchawkowego Ifi ican se, Naim cd5si. Wg Pana np wymiana słuchawek Final Sonorous VI na słuchawki HIFIMAN HE-R10, przy po zostawieniu pozostałe o toru to wymiana kosmetyczna, czy raczej krok do przodu, bo wymiana słuchawek wnosi najwięcej do brzmienia? Pytam, ponieważ ma Pan doświadczenie i setki przesluchanych słuchawek. Wg Pana recenzji kupiłem Final Sonorous VI i to był strzał w 10

    1. Piotr+Ryka pisze:

      To będzie raczej krok do tyłu. Jak już wymieniać, to na T+A Solitaire P.

      1. Tomasz pisze:

        A inne słuchawki ale zamknięte do 20kilku tysięcy spowodują krok do przodu w porównaniu do Final Sonorous VI???

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Bardzo trudne pytanie, bo każde takie zamknięte są specyficzne. W grę wchodzą, Final D8000 i D8000 PRO (jedne i drugie półzamknięte), Dan Clark Audio STEALTH, ZMF Verite, także te niby R10, bo każdy ich egzemplarz gra inaczej. Trzeba chyba pojechać na AVS i próbować ich wszystkich posłuchać. Wskazania jednych się nie podejmuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy