Recenzja: Final D8000 Pro Edition

   Ilość i jakość pozostają w dialektycznym związku, co można różnie interpretować. Dialektyka bowiem, to coś, co możemy nazywać logiką luźną, czyli niby te związki nieuchronne, ale jednak nie bardzo. W efekcie słowo „dialektyczny” nabrało pejoratywnego charakteru, czego dawcami byli jeszcze starożytni sofiści (coś jak dzisiejsi prawnicy – dobrze zarabiający spece od pokrętnych tłumaczeń), a co wzmocniła w czasach nam bliższych alternatywna logika Hegla, nazwana przez twórcę właśnie dialektyczną. I jeszcze czasowo bliżej, że już ocieranie, wywiedziona z niej pseudonauka materializmu dialektycznego Marksa i Engelsa.

Wymądrzyłem się w tym pierwszym akapicie, ale w końcu to HiFi Philosophy, a nie jakieś gołe Audio czy inne Fidelity, bazujące na samej przyjemności. Poza tym sprawa ze słuchawkami wyraźnie się łączy, do czego nieraz już nawiązywałem. Tych słuchawek się tyle nabrało przy nieustającym napływie nowych, że sytuacja bez porównania inna niż jeszcze parę lat temu. Pośród zaś tych już obecnych oraz nowo napływających coraz więcej widzimy takich z pretensjami do bycia naj-naj, że coraz trudniej to ogarnąć, jak jedne się mają do drugich. A przecież jeszcze całkiem niedawno, jeszcze na początku lat dwutysięcznych, sprawa jakości słuchawek była banalnie prosta i każdy średnio zaawansowany audiofil wiedział, dzięki rozmowom oraz branżowej prasie, że są jedne słuchawki najlepsze – Stax SR-007 Omega II.

Całej historii słuchawkowej jakości (także i wcześniej dość skomplikowanej, ale to już nie była wiedza powszechna) nie będę enty raz przytaczał, czytelnik już się z nią zapoznał. Jedynie zauważę, na swej tezy o słuchawkowym natłoku kolejne poparcie, iż oto właśnie, na dniach niemal, zawitały na rynek kolejne słuchawki o najwyższych pretensjach – tytułowe Final D8000 Pro Edition – wraz z czym samo japońskie Final Audio oferuje już równolegle trzeci model aspirujący do tytułu najlepszych słuchawek świata, a łącznie z historycznymi jest tych modeli teraz kilkadziesiąt.

Co w związku z takim natłokiem może nam rzec dialektyka? – Że niby im nowsze, tym lepsze, bo ilość musi przeradzać się w jakość? Dobrze by było, lecz nie tak prędko. Mówiłem wszak, że dialektyka to rozumowania śliskie… No ale, kurczę blade, jeżeli nie ta coraz lepsza jakość, to co stymuluje nieustanny napływ nowych – rzekomo coraz lepszych? Stary Żyd by powiedział, że ruch musi być w interesie: nowe towary, nowe szyldy, nowe ceny – to wszystko ma przyciągać, bo kto na coś rzuci okiem, ten czasem i się skusi.

Tak, owszem, rację masz Czytelniku – sam też tu dialektycznie naginam, przypisując innym czego nie rzekli. Bo spośród tych kilkudziesięciu potencjalnie najlepszych prawie nikt o sobie otwarcie nie głosi: „Jam the best!”, a jeśli już, to raczej na zasadzie „podobno”. Bowiem otwarta, bezwarunkowa czelność w stylistyce „Jestem naj!” nie jest w marketingowym repertuarze dobrze widziana; o wiele lepiej działa i na mniej krytyki naraża skromniejsze określenie „wyjątkowy”. Ma ono także tę właściwość, że zachodzi owych otwarcie najlepszych od tyłu – i bach pyszałka w ciemię! Nikt nie chce tam oberwać, toteż przezornie zamiast najlepsi wszyscy są wyjątkowi. A jak wszyscy są wyjątkowi, to nikt nie jest – jak słusznie zauważył junior Iniemamocny.

No proszę – i już wiadomo, dlaczego postęp się zatrzymał, ta ilość nie przechodzi w jakość. Wystarczyło uważniej czytać marketingowe wynurzenia faszerowane technologią, aby zaraz zrozumieć, że idzie w tym o wyjątkowość, a nie jakąś najlepszość. Słuchawki to nie komputerowe karty graficzne, tu nie ma klatek na sekundę. Każdy może o sobie głosić, że jest wyjątkowy; liczb żadnych mu nie przedłożysz, nie udowodnisz, że nie.

Rozgoryczenie recenzenta to dla zleceniodawcy recenzji katastrofa. A przecież można popatrzyć na całą sprawę z innej strony – nie tak sportowo, nie radziecko. To w sporcie są najlepsi, wiadomo kto najwyżej skoczył. Z kolei w ZSRR panowała istna obsesja najlepszości: wiadomo było oficjalnie kto jest (bądź był) najlepszym w dziejach pisarzem (Maksym Gorki), najlepszym hokeistą (Boris Majorow), najlepszym szachistą (Michaił Botwinnik), najlepszym językoznawcą (Józef Stalin). Ale kto tak naprawdę, a nie w radzieckiej prasie, najlepszym w historii był malarzem, kompozytorem, pisarzem czy matematykiem – tego rozstrzygnąć się nie da. Więc może też słuchawek nie może być najlepszych, jedynie zbiór wybitnych? Czyżbyśmy, w takim razie, już w 1987 roku, wraz z prototypami AKG K1000 i Sony MDR-R10, doszli do kresu możliwości i dalszy postęp tylko mirażem? Już bardziej uszu nie da się oszukać, technika dosięgła szczytów? Eeee, nie opowiadajmy głupot, nie dajmy sobie wciskać kitu – jeszcze powstaną lepsze słuchawki, jeszcze będziecie się nimi cieszyć. A póki co powstały Final D8000 Pro Edition, i sprawdźmy co potrafią.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

22 komentarzy w “Recenzja: Final D8000 Pro Edition

  1. Patryk pisze:

    D8000 Pro czy Focal Utopia wedlug pana?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Z kablami na wyposażeniu – Final D8000 Pro. Na ile można poprawić Focal Utopia lepszym kablem, tego nie wiem.

  2. Fon pisze:

    Dajcie spokój z tą drożyzną ceny są wręcz niesmaczne, się porobiło…
    Może jakieś bardziej przyziemne testy Piotrze jak się da

    1. Marcin pisze:

      Jestem tego samego zdania. Ceny obecnych, „audiofilskich” słuchawek wystrzeliły ponad stratosferę i to naprawdę nie jest zabawne. No ale jest tylko jeden, ekonomicznie słuszny zresztą powód takiego stanu rzeczy – ktoś takie słuchawki w takich cenach kupuje. A jeśli kupuje, to i ceny nie spadną niestety.

      1. Andrzej pisze:

        Wielcy gracze słuchawkowego świata próbują ustawić sobie rynek na swój sposób tworząc coś w rodzaju oligopolu. Obecnie jest moda na słuchawki i co zamożniejsi klienci kupują drogie słuchawki chociażby po to aby być „trendy”. Ta gra może się jednak dla tuzów słuchawkowej branży źle skończyć. Założony przez nich efekt może być dokładnie odwrotny, i to właśnie rynek spowoduje przetasowanie i za parę lat będziemy mieli zupełnie innych wiodących graczy na rynku słuchawkowym. Stosunek popytu na niskich pułapach cenowych do zagregowanej siły nabywczej na wysokich pułapach cenowych jest nieporównywalnie większy i tworzy nam się olbrzymia nisza gdzie mogą wejść nowi gracze, dotychczas trzymani niejako na dystans przez tych dużych. Wystarczy chociażby popatrzyć na to co wchodzi na rynek: Soundmagic hp 1000 – słuchawki z dużymi aspiracjami do audiofilskiego holograficznego odsłuchu,(sprzętowo też);Takstar hf580-magnetoplanary; Braiwavz Alara – magnetoplanary,(podobno wyprzedane na pniu ale w niektórych miejscach jeszcze dostępne; Kennerton Magni; Creative wprowadza na rynek możliwości ulepszenia, lub zmiany charakteru brzmienia słuchawek poprzez system X-FI i być może jest to tańsza alternatywa dla opisywanego tutaj jakiś czas temu procesora dźwięku jednej z krakowskich firm.
        Co do Nightowli ich dużą zaletą jest to że do poprawnego odsłuchu nie potrzebują jakiegoś szczególnie wymagającego toru.

    2. Piotr Ryka pisze:

      Był niedawno test MrSpeakers Aeon. Niedługo, ale już po AVS, które trzeba odbębnić, będzie nowych, znacznie tańszych Crosszone. Nie jakichś specjalnie tanich, ale od tych Final trzy razy tańszych. Natomiast wszystkim poszukującym słuchawkowej okazji, a zatem czegoś „po pieniądzach”, polecam szybciutko kupić któryś z ostatnich egzemplarzy AudioQuest NightOwl. Na moją odpowiedzialność.

      1. Fon pisze:

        To jest dobra koncepcja Audioqest jest tu czarnym koniem cenowym

        1. Piotr Ryka pisze:

          Był. Pytałem polską dystrybucję – definitywnie wycofali się z produkcji słuchawek. Bardzo dziwna strategia, niezrozumiała.

          1. Alucard pisze:

            Bez sensu. Nightowl w cenie około 3000zł urywają dupę moim zdaniem. Wygodne, lekkie, detaliczne z relaksująca barwą i ładnym basem. Szybkie organiczne granie z dobrym kopem z dołu. Zrobili dobre słuchawki, potem wypuścili ich jakby jeszcze lepszą poprawioną wersję i się wycofali.

          2. Marcin pisze:

            Czy te NightOwl są lepsze od NightHawk? Te drugie skolei chyba też mają dwie wersje (czyli pierwotna i carbon)? Które są najlepsze w rodzinie Audioquest’a?
            Z góry dziękuję za odpowiedź 🙂

          3. Piotr Ryka pisze:

            Niestety nie odpowiem – nie miałem okazji porównać. Ale jak na swe ceny, to wszystkie są w porządku.

          4. Bohdan pisze:

            Dzięki piękne za rekomendację tych Audioquest… zajżałem w google i trafiłem na pojedyńczy egzemplarz, w takiej cenie , że aż wstyd ją tu podać… i oczywiście nie omieszkałem zamówić…

      2. Adam Rzetelski pisze:

        Jaki jest według Pana najlepszy tor lub tory pod Nightowle? Pomijając Reda.
        Obecnie mam Mojo, Fiio q5, Aune S7 i z ciekawości, a może nie tylko chciałbym usłyszeć ich pełny potencjał i porównać do tego co mam, bo coś czuję, że da się lepiej.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Najlepszy raczej mijałby się z celem, bo byłby strasznie drogi. Polecam wzmacniacz FEZZ Audio Omega Lupi. Nie jest drogi, a posiada dużo mocy, której NH potrzebują do osiągnięcia pełnej transparencji.

          1. Adam Rzetelski pisze:

            Dziękuję spróbuję Nightowli z Lupi, bo wciąż czegoś mi brakuje w tych NO. Niby jest dobrze, ale nie do końca.

          2. Adam Rzetelski pisze:

            Panie Piotrze a jeszcze zapytam o Feliksa Euforię, w recenzji opisał Pan w skrócie połączenie z NH jako dobre, ale nie do końca tak dobre jak z Fosteksami.

            A czy zgrałoby się to z Nightowlami? Bo sama Euforia mnie ciekawi, ba nawet bardzo ciekawi, po tym co piszą, to WOW, jeśli rzeczywistość będzie tak jak ją opisują, to jestem na tak. I z tego względu w niedalekiej przyszłości mam zamiar udać się, aby jej posłuchać. Stąd ciekawi mnie czy można liczyć na dobre zgranie z NO.

            Bo NO jak się czyta, sporo się różnią od NH, więc może jak NH nie do końca zagrały tak super jak fosteksy, to może NO będą miały większe pole do popisu z racji trochę bardziej „wyrównanego” grania. Ze wszelkich porównań NH jawią się jako bardziej basowe, pogłosowe i z mniej zaznaczoną górą względem NO, ale nie miałem przyjemności obcować z Nighthawkami, więc posiłkuję się jedynie internetem w ich przypadku.

  3. Alucard pisze:

    Nie wiem jakich wersji słuchałem we Wrocławiu, ale przewaga Nightowl nad Nighthawk to pełniejszy bardziej organiczny bas, ogólnie dźwięk bardziej wygładzony i lepiej zespolony, wydają się naturalniejsze. Nighthawk grają jakby syntetycznie i sucho w bezpośrednim porównaniu. Najbardziej planaro podobne dynamiki jakich słuchałem to Nightowl. Generalnie są podobne co do barwy i ogólnej sygnatury – ciemno i mocno z dołu, ale Nightowl wygrywają właśnie na zasadzie lepszego wypełniania i propagowania dźwięku przyjemniejszego i łatwiejszego w odbiorze. Dla mnie to poziom dynamików do co najmniej 10 000zł. Brać póki są.

  4. Fon pisze:

    Ja mam NH z zakrytymi bokami w miejscu siatek, dotoczone dekle i słuchawki grają bardzo podobnie do NO bo porównywałem kiedyś, dodałem jeszcze troszkę watoliny i dla mnie jest bardzo ok, z siatką grają specyficznie ale też ciekawie.
    Fakt to genialne słuchawki,ciężko zrozumieć firmę…

  5. Roman pisze:

    Pozwolę sobie wrócić do tematu recenzji – słuchałem dłuższą chwilę D800Pro na AVS i mogę powiedzieć tylko – fenomenalne!

    1. Sławek pisze:

      Zgadzam się z przedmówcą, też słuchałem na AVS.

      1. Miltoniusz pisze:

        Z czym grało?

        1. Roman pisze:

          Grało z czym się chciało. Fonnex jest bardzo frontem do klienta – można brać Finale i chodzić z nimi po całej strefie podpinając do czego tylko dusza zapragnie. Do wyboru, do koloru, bo wzmacniaczy było co niemiara.
          Ja na ten przykład słuchałem dłużej z nowym Bursonem V3.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy