Recenzja: Final D8000 Pro Edition

Brzmienie cd.: Przy komputerze

I czarne nauszniki. Teraz wentylowane.

Tym razem postanowiłem użyć symetrycznego wzmacniacza PhaseTech (Phasemation), ponieważ wraz z D8000 Pro przybył dodatkowy kabel symetryczny – ten, który trzeba dokupywać. Posłużył on obu Final; Ultrasone miały swój od Tonalium; jedynie Grado były bez (co im nie zaszkodziło). Odsłuchom towarzyszyły dwa interkonekty symetryczne: z zasobu  HiFiPhilosophy Tellurium Q Black Diamond i czekający na recenzję Hijiri HCI-X10. Oba w zbliżonych cenach, ale brzmieniowo mocno różne; Tellurium bowiem na swoich warunkach słuchawki upodobniał, Hijiri na swoich różnicował. Przy czym brzmienie tytułowych Final D8000 Pro Edition poprzez obydwa tak okazało się różne, że aż mnie to zszokowało.

Zanim o tych różnicach, dwa słowa o samych odniesieniach. Relacje pomiędzy porównywanymi nic nowego nie pokazały, skoczyła w górę sama jakość. Przykładowo, ten plik z testem na basowe przestery teraz wszyscy przeszli bez zająknienia poza Grado (które pobzykiwały). Mało tego, w zasobach komputera mam jeszcze straszniejszy test na bazie niskich tonów kontrabasu – i jego także wszyscy poza Grado zaliczyli, jedynie one miały znowu te nieszczęsne bzyknięcia. (Ale tylko bzyknięcia, a nie masywne przestery basowe, częste nie tylko u słabszych słuchawek, ale także u nie najwyższych jakościowo kolumn.) Z rzeczy ważniejszych zauważę, że Ultrasone bardzo wyraźnie się przy okazji rozprężyły w sensie komasowania sceny, aczkolwiek separacji źródeł tak dobrej jak tytułowe Final ciągle nie miały. Miały za to mocniejsze gruchnięcie i może zacznę odeń.

Final D8000 Pro Edition to słuchawki z potężnym basem. Pod względem niskości zejścia ustępujące jedynie najmocarniejszym z mocnych, to znaczy tym Ultrasonom T7 (oraz dwóm ich wcześniejszym wersjom), AudioQuest NightHawk oraz oBravo HAMT-1. Przy czym niski ich bas jest taki „dobrze sobie radzący” – jako że jeszcze niższy od T7 wyraźnie domagał się lepszych nagrań, z gorszymi się zniekształcał. Ten od Edition Pro nie dysponował wprawdzie tak ekstremalną siłą ciosu i tak żelazną kondensacją, lecz mimo to uderzał jak kijem bejsbolowym i odgłos tego uderzenia dawał bardziej trójwymiarowy (co właśnie go chroniło przed zniekształceniami). Ogólnie biorąc był to bas popisowy i wyjątkowo energetyczny, aczkolwiek stopień zejścia i towarzyszący mu ładunek energii – musimy to uczciwie przyznać – nie były aż miary rekordu świata. Niemniej ponad dziewięćdziesiąt procent słuchawek (w rachubę biorąc same dobre) nie ma takiego zejścia, a niemalże sto procent nie daje bębnom takiej przestrzenności.

Imponująco to wygląda.

Poza tym sektor basowy jest u tych Pro Edition najłatwiejszy w opisie, bo najmniej zależny od toru. Okazuje się zawsze mocarny, precyzyjny, przestrzenny – kropka. Nieco inaczej sprawa wygląda powyżej, chociaż też zawsze świetnie. Ale świetność świetnością, a świetne brzmienia bywają różne. Mało tego – te tu, w zależności od użytego interkonektu, różniły się bardzo znacznie. Z Tellurium Q zdecydowanie były cieplejsze i gładsze; z Hijiri bardziej chropawe i temperaturowo neutralne. Z wyższymi też i smuklejszymi sopranami, która to smukłość powodowała nieco mniej popisowe rozprowadzanie sceny, będące obok ogólnej naturalności i nasycenia przekazu nowych Final największym atutem.  Trójwymiarowe dźwięki na trójwymiarowej scenie w ich wydaniu to najwyższa przyjemność słuchania – można powiedzieć, że sprawiona nimi muzyka, pomimo bliskości pierwszego planu, dysponuje szczególnie dużym parkietem i dzięki temu swobodniej może się poruszać. Ale i same dźwięki są szczególnie obszerne, co ta ich bliskość jeszcze wzmacnia. Nie jest to przy tym, jak u Grado, muzyka od słuchacza odchodząca, tylko na odwrót – idąca kuń. Jaką się woli, to sprawa inna – mnie podobały się obie. Więcej powiem: wszystkie cztery podobały mi się ogromnie, każdą brałem za swoją.

Ta duża scena, z jej swobodą, nakładała się oczywiście na zasadniczy atut obydwu Final D8000, na całościowo niezaburzaną całkowitą otwartość brzmienia. Swoboda propagacji przez pięć specjalnych wentyli u obu była tak duża, że niemal dościgała słuchawki o muszlach nieprzylegających do głowy. Nie dawała wprawdzie słyszenia każdego przetwornika obydwoma uszami, lecz mimo to zapewniała sytuację zdecydowanie lepszą od przeciętnej – choć ktoś do słuchawek przyzwyczajony może tego w pierwszej chwili nie poczuć. Weźmy konkretny przykład.

To trio gitarowe w przypadku nie dość rozprowadzających źródła i otwartych staje się bałaganem, podczas kiedy na Final D8000 Pro Edition (pomimo pewnych niedociągnięć wykonawczych) było piękną współpracą trzech instrumentów. Ta sama specyfika pojawiała się w każdej muzyce, bo nawet śpiew solisty a capella (jak  choćby ten) lepiej zostawał ujęty w całościowej formie przestrzennej i czuciu tej przestrzeni. Nie towarzyszyła temu, co prawda, poetyka Grado, lecz za to odbiór narzucający się wprost jako naturalny, bliski i nieskrępowany słuchawkowymi ograniczeniami. Bycie żywą muzyką bez słuchawkowych barier – to się tu świetnie udało.

Ta wszechobecna trójwymiarowość tyczyła, oczywista, niejedynie basu. Odnośnie średniego zakresu, było to znakomite obrazowanie wokali, nawet w przypadku słabych nagrań. Czyste, nasycone i w trzech wymiarach wybrzmiewające głosy o dobrej swoistości pojawiały się u Final D8000 Pro Edition nieodmiennie i nie znalazłem ani jednego od tego stanu odstępstwa. Bardziej chropawe i smukłe poprzez Hijiri, cieplejsze, obszerniejsze i gładsze poprzez Tellurium – zawsze okazywały się piękne.

Imponująco brzmi.

Najciekawsza i najbardziej złożona sytuacja tyczyła wysokich tonów – też oczywiście przestrzennych i otwartych. Zgodnie z założeniami wersja Pro traktowała je od wersji wcześniejszej inaczej; właśnie bardziej przestrzennie, a mniej wysubtelniająco. Bardzo dobrze było to słychać na tym chociażby przykładzie, kiedy fortepian Ivo Pogorelicza w wydaniu słuchawek bez Pro stawał się delikatniej brzmiący i mniej trójwymiarowy. Zapewne tego bym tak nie odczuł, gdybym go wcześniej poprzez tę Pro Edition nie słuchał, ale w tym graniu wersji starszej zabrzmiał mi trochę za nerwowo i za mało potężnie. Nie posunę się aż do stwierdzenia, że wersja Pro jest lepsza, bo pewne stany uczuciowe z tą starszą obrazowały się misterniej i poprzez to bardziej dojmująco, niemniej gdybym już miał wybierać, to nowszy, srebrny model bez wahania bym wybrał. Te koronkowe sonaty Scarlattiego, w tym najsłynniejsza K.380 E major, w ich brzmieniowej obróbce pasowały do mego muzycznego gustu bardziej. Cecha w tym najważniejsza: przy treści niewiele mniej gęstej niż u Ultrasone T7, propagacja i trzeci wymiar obrazowały się lepiej. Odrobinę szkodziło temu jedynie powściąganie sopranów, u wszystkich trzech pozostałych ciągnionych wyraźnie wyżej, co miało przełożenie na lepszą specyfikę głosów. Te od D8000 Pro Edition były wprawdzie słuchacza najbliższe oraz najbardziej trójwymiarowe, ale brzmieniowo mniej specyficzne. Najlepsze pod tym względem od Grado, na drugim miejscu Ultrasone.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

22 komentarzy w “Recenzja: Final D8000 Pro Edition

  1. Patryk pisze:

    D8000 Pro czy Focal Utopia wedlug pana?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Z kablami na wyposażeniu – Final D8000 Pro. Na ile można poprawić Focal Utopia lepszym kablem, tego nie wiem.

  2. Fon pisze:

    Dajcie spokój z tą drożyzną ceny są wręcz niesmaczne, się porobiło…
    Może jakieś bardziej przyziemne testy Piotrze jak się da

    1. Marcin pisze:

      Jestem tego samego zdania. Ceny obecnych, „audiofilskich” słuchawek wystrzeliły ponad stratosferę i to naprawdę nie jest zabawne. No ale jest tylko jeden, ekonomicznie słuszny zresztą powód takiego stanu rzeczy – ktoś takie słuchawki w takich cenach kupuje. A jeśli kupuje, to i ceny nie spadną niestety.

      1. Andrzej pisze:

        Wielcy gracze słuchawkowego świata próbują ustawić sobie rynek na swój sposób tworząc coś w rodzaju oligopolu. Obecnie jest moda na słuchawki i co zamożniejsi klienci kupują drogie słuchawki chociażby po to aby być „trendy”. Ta gra może się jednak dla tuzów słuchawkowej branży źle skończyć. Założony przez nich efekt może być dokładnie odwrotny, i to właśnie rynek spowoduje przetasowanie i za parę lat będziemy mieli zupełnie innych wiodących graczy na rynku słuchawkowym. Stosunek popytu na niskich pułapach cenowych do zagregowanej siły nabywczej na wysokich pułapach cenowych jest nieporównywalnie większy i tworzy nam się olbrzymia nisza gdzie mogą wejść nowi gracze, dotychczas trzymani niejako na dystans przez tych dużych. Wystarczy chociażby popatrzyć na to co wchodzi na rynek: Soundmagic hp 1000 – słuchawki z dużymi aspiracjami do audiofilskiego holograficznego odsłuchu,(sprzętowo też);Takstar hf580-magnetoplanary; Braiwavz Alara – magnetoplanary,(podobno wyprzedane na pniu ale w niektórych miejscach jeszcze dostępne; Kennerton Magni; Creative wprowadza na rynek możliwości ulepszenia, lub zmiany charakteru brzmienia słuchawek poprzez system X-FI i być może jest to tańsza alternatywa dla opisywanego tutaj jakiś czas temu procesora dźwięku jednej z krakowskich firm.
        Co do Nightowli ich dużą zaletą jest to że do poprawnego odsłuchu nie potrzebują jakiegoś szczególnie wymagającego toru.

    2. Piotr Ryka pisze:

      Był niedawno test MrSpeakers Aeon. Niedługo, ale już po AVS, które trzeba odbębnić, będzie nowych, znacznie tańszych Crosszone. Nie jakichś specjalnie tanich, ale od tych Final trzy razy tańszych. Natomiast wszystkim poszukującym słuchawkowej okazji, a zatem czegoś „po pieniądzach”, polecam szybciutko kupić któryś z ostatnich egzemplarzy AudioQuest NightOwl. Na moją odpowiedzialność.

      1. Fon pisze:

        To jest dobra koncepcja Audioqest jest tu czarnym koniem cenowym

        1. Piotr Ryka pisze:

          Był. Pytałem polską dystrybucję – definitywnie wycofali się z produkcji słuchawek. Bardzo dziwna strategia, niezrozumiała.

          1. Alucard pisze:

            Bez sensu. Nightowl w cenie około 3000zł urywają dupę moim zdaniem. Wygodne, lekkie, detaliczne z relaksująca barwą i ładnym basem. Szybkie organiczne granie z dobrym kopem z dołu. Zrobili dobre słuchawki, potem wypuścili ich jakby jeszcze lepszą poprawioną wersję i się wycofali.

          2. Marcin pisze:

            Czy te NightOwl są lepsze od NightHawk? Te drugie skolei chyba też mają dwie wersje (czyli pierwotna i carbon)? Które są najlepsze w rodzinie Audioquest’a?
            Z góry dziękuję za odpowiedź 🙂

          3. Piotr Ryka pisze:

            Niestety nie odpowiem – nie miałem okazji porównać. Ale jak na swe ceny, to wszystkie są w porządku.

          4. Bohdan pisze:

            Dzięki piękne za rekomendację tych Audioquest… zajżałem w google i trafiłem na pojedyńczy egzemplarz, w takiej cenie , że aż wstyd ją tu podać… i oczywiście nie omieszkałem zamówić…

      2. Adam Rzetelski pisze:

        Jaki jest według Pana najlepszy tor lub tory pod Nightowle? Pomijając Reda.
        Obecnie mam Mojo, Fiio q5, Aune S7 i z ciekawości, a może nie tylko chciałbym usłyszeć ich pełny potencjał i porównać do tego co mam, bo coś czuję, że da się lepiej.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Najlepszy raczej mijałby się z celem, bo byłby strasznie drogi. Polecam wzmacniacz FEZZ Audio Omega Lupi. Nie jest drogi, a posiada dużo mocy, której NH potrzebują do osiągnięcia pełnej transparencji.

          1. Adam Rzetelski pisze:

            Dziękuję spróbuję Nightowli z Lupi, bo wciąż czegoś mi brakuje w tych NO. Niby jest dobrze, ale nie do końca.

          2. Adam Rzetelski pisze:

            Panie Piotrze a jeszcze zapytam o Feliksa Euforię, w recenzji opisał Pan w skrócie połączenie z NH jako dobre, ale nie do końca tak dobre jak z Fosteksami.

            A czy zgrałoby się to z Nightowlami? Bo sama Euforia mnie ciekawi, ba nawet bardzo ciekawi, po tym co piszą, to WOW, jeśli rzeczywistość będzie tak jak ją opisują, to jestem na tak. I z tego względu w niedalekiej przyszłości mam zamiar udać się, aby jej posłuchać. Stąd ciekawi mnie czy można liczyć na dobre zgranie z NO.

            Bo NO jak się czyta, sporo się różnią od NH, więc może jak NH nie do końca zagrały tak super jak fosteksy, to może NO będą miały większe pole do popisu z racji trochę bardziej „wyrównanego” grania. Ze wszelkich porównań NH jawią się jako bardziej basowe, pogłosowe i z mniej zaznaczoną górą względem NO, ale nie miałem przyjemności obcować z Nighthawkami, więc posiłkuję się jedynie internetem w ich przypadku.

  3. Alucard pisze:

    Nie wiem jakich wersji słuchałem we Wrocławiu, ale przewaga Nightowl nad Nighthawk to pełniejszy bardziej organiczny bas, ogólnie dźwięk bardziej wygładzony i lepiej zespolony, wydają się naturalniejsze. Nighthawk grają jakby syntetycznie i sucho w bezpośrednim porównaniu. Najbardziej planaro podobne dynamiki jakich słuchałem to Nightowl. Generalnie są podobne co do barwy i ogólnej sygnatury – ciemno i mocno z dołu, ale Nightowl wygrywają właśnie na zasadzie lepszego wypełniania i propagowania dźwięku przyjemniejszego i łatwiejszego w odbiorze. Dla mnie to poziom dynamików do co najmniej 10 000zł. Brać póki są.

  4. Fon pisze:

    Ja mam NH z zakrytymi bokami w miejscu siatek, dotoczone dekle i słuchawki grają bardzo podobnie do NO bo porównywałem kiedyś, dodałem jeszcze troszkę watoliny i dla mnie jest bardzo ok, z siatką grają specyficznie ale też ciekawie.
    Fakt to genialne słuchawki,ciężko zrozumieć firmę…

  5. Roman pisze:

    Pozwolę sobie wrócić do tematu recenzji – słuchałem dłuższą chwilę D800Pro na AVS i mogę powiedzieć tylko – fenomenalne!

    1. Sławek pisze:

      Zgadzam się z przedmówcą, też słuchałem na AVS.

      1. Miltoniusz pisze:

        Z czym grało?

        1. Roman pisze:

          Grało z czym się chciało. Fonnex jest bardzo frontem do klienta – można brać Finale i chodzić z nimi po całej strefie podpinając do czego tylko dusza zapragnie. Do wyboru, do koloru, bo wzmacniaczy było co niemiara.
          Ja na ten przykład słuchałem dłużej z nowym Bursonem V3.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy