– Nic nie wziąłem, nikt nie namawiał; tak uważałem i tyle. Te a nie inne urządzenia w recenzjach się przewinęły i rozdzieliły między siebie nagrody. Jest mnóstwo innych wybitnych, ale nie trafiły pod pióro. Nagrody są subiektywne, arbitralne, przyznawane z tej a nie innej puli. Coś jednak pokazują i coś wyróżniają. W końcu starałem się o najlepszy sprzęt do zrecenzowania i spośród niego dokonałem wyboru. Obrażonych nie będę przepraszał, niedowiarków przekonywał, a wrogów jednał. Tak zdecydowałem, mój wybór, za niego biorę odpowiedzialność.
Kategoria absolutna
Takatsuki TA-300B (recenzja tutaj)
Wzmacniacze, przedwzmacniacze i stopnie wyjściowe przetworników już dawno przeprosiły się z lampami i chętnie po nie sięgają. W międzyczasie powstało wiele opracowań usiłujących wyjaśnić tajniki lampowego brzmienia, lecz niezależnie od tego na ile trafnych i co możemy w nich wyczytać, lampy sobie tylko znanym sposobem rzucają czar, czyniąc brzmienie szczególnie pięknym. Są lampy duże, małe i średnie, a pośród tych pierwszych wielkie triody 300B zyskały największą popularność. To wynik udanego połączenia mocy z brzmieniowym wyrafinowaniem, kiedyś ucieleśnianego przez sławne 300B Western Electric, a teraz podtrzymywanego przez kilka wysokogatunkowych lamp tego typu, pośród których trafiamy na japońskie Takatsuki, dziecko firmy Takatsuki Electric Industry zajmującej się oświetleniem. Odpowiednio wygrzane i zaaplikowane odznaczają się zjawiskową urodą, bazującą na wyrafinowaniu, subtelności i bogactwie muzycznych treści, ozdabianych bajeczną kolorystyką i koronkowością dźwiękowych konstrukcji. Droga rzecz, wymagająca pietyzmu i szczególnego traktowania, pozwalająca w pełni sobą się delektować jedynie na bazie najwyższej klasy wzmacniacza w najwyższej klasy torze, dająca smak obcowania z luksusem zarówno od strony wizualnej, jak i przede wszystkim brzmieniowej. Arcydzieło gatunku.
Sophia Electric Royal Princess 300B (recenzja tutaj)
W tej samej kategorii lamp 300B bardzo groźny konkurent, ani trochę nie odstający jakością. Rywalizacja Chin i Japonii z etapu wrogości politycznej przeszła w stadium zmagań o technologiczną palmę pierwszeństwa, czego te Royal Princess są znakomitym przykładem. Analogicznie kosztujące i też pięknie wyglądające chińskie lampy pokazały brzmienie porażająco realistyczne – bez bawienia się w upiększające palenie audiofilskich kadzideł dążące do pełnej wierności oryginałom. Treściwe i mocne, a jednocześnie nie gubiące nic z naturalnej subtelności muzycznej. Spektakularne, olśniewające, nie zostawiające miejsca na krytykę. Ale – uwaga! – te lampy wymagają prądu podkładu nieco słabszego niż pozostałe 300B, tak więc należy o nie szczególnie zadbać i umiejętnie zaaplikować. Wspaniale się za to odwdzięczą i stanowić będą zwieńczenie nawet najbardziej zaawansowanych torów.
Focal Utopia (recenzja tutaj)
Dwa te słowa dźgają każdego audiofila niczym pika, ale przywoływana nimi treść przestała być jednoznaczna. Do grupy sławnych głośników, ze szczytowymi, przesławnymi Focal Grande Utopia, dołączyły bowiem wyrafinowane słuchawki. Stanowiące, rzecz zrozumiała, szczyt słuchawkowej oferty producenta, a jednocześnie z założenia mające być szczytem jakościowym całej domeny słuchawek dynamicznych. Czy tak w istocie się stało, o to można się spierać jak przy każdym konkursie piękności. Niemniej pozostaje poza dyskusją, że są to słuchawki z samego brzmieniowego topu, mające szereg walorów pozwalających dystansować najgroźniejszą nawet konkurencję, z gęstością barw i brzmieniowym nasyceniem na czele. To efekt niezwykle zaawansowanej technologii w oparciu o jedyne na świecie przetworniki słuchawkowe z membraną berylową, zdolne przenosić pasmo 5 – 80 000 Hz. To także rezultat długotrwałych badań nad stworzeniem idealnie dopasowanych do nich komór akustycznych oraz doposażenia w wysokiej jakości okablowanie, nie psujące całościowego efektu. Dołącza do tego super wygoda, w każdym też aspekcie powiew luksusu, nietuzinkowy design i wszystko tłumacząca nazwa. Sumarycznie – najefektowniejszy słuchawkowy debiut roku 2016.
Ayon HA-3 (recenzja tutaj)
I znów trafiamy na lampy, i znów duże triody. Tym razem sławne 45ʼ, wykorzystane tutaj na rzecz słuchawkowego brzmienia. To bardzo nieczęsta sytuacja, jako że takich wzmacniaczy w historii było zaledwie kilka, a obecnie prócz tego są tylko dwa, Eddie Currenta i Woo Audio. Dziwne to, bo triody 45ʼ pasują do wzmacniaczy słuchawkowych jak ulał, ale może ich mniejsza popularność niż lamp 300B powoduje takie zjawisko. Tym bardziej owacyjnie należy przywitać produkt austriackiego Ayona, a jeszcze te brawa wzmóc na wieść, że jako jedyny nagrody otrzymał w obu kategoriach. Bo nie tylko oferuje najwyższej klasy stricte high-endowe brzmienie, ale też swoją ceną umożliwia pozyskanie go we w miarę jeszcze rozsądnych pieniądzach. Ja wiem – 16 tysięcy to nie przelewki – ale zwróćcie uwagę, że w cenie podstawowej otrzymujemy tu lampy mocy najwyższej jakości, podczas gdy regułą jest oferowanie wzmacniaczy lampowych (i to wszelkiego rodzaju) z najtańszymi, bądź najwyżej troszkę lepszymi od najsłabszych. Za każdy krok w górę trzeba grubo dopłacać, podczas gdy tu mamy do czynienia z unikatowym zjawiskiem lamp najlepszych gatunkowo przy cenie podstawowej. Mało tego – te lampy to unikat, poza tym wzmacniaczem nigdzie się nie pojawiające. Firma Emission Labs wypuściła jubileuszową serię 45-Globe w cenie 800 euro za parę w limitowanej ilości, ale były to lampy z litą anodą, a w HA-3 są meshowe. Takich lamp nie ma i nigdy nie było, pojawiają się tylko w tym HA-3; a przecież wersja Globe miała oznaczać wyższą jakość, podobnie jak oznacza ją siatkowa anoda (mesh), obiecująca dodatek czaru. Dochodzi do tego masywna konstrukcja dzielona z wysokiej klasy transformatorami wyjściowymi i elegancki, typowy dla Ayona wygląd. Cena niestety ostatnio podskoczyła do owych szesnastu tysięcy, ale to efekt zawirowań kursowych a nie chciwości dystrybutora. Wzmacniacz najlepiej sprawdzi się ze słuchawkami o wysokiej impedancji lub niezbyt dużej skuteczności, z myślą o których powstał i z którymi zabrzmi rewelacyjnie.
Fostex HP-V8 (recenzja tutaj)
W tej samej kategorii wzmacniaczy słuchawkowych przychodzi przyznać jeszcze dwie nagrody, z których pierwszą otrzymuje potężny Fostex HP-V8, prawdziwy potwór wśród tego typu urządzeń. Trzydzieści kilo lampowej wagi za bite czterdzieści tysięcy rozwiewa wszelkie wątpliwości z czym mamy do czynienia. To high-end rozpasany, maksymalistyczny, całkowicie bez kompromisów. Zarazem także unikatowy, tym razem konstrukcyjnie. Nigdy wcześniej lamp mocy 300B (ani też żadnych innych) nie próbowano wysterować nominalnie także za moc odpowiadającymi KT-88. A tu tak się dzieje, co jest następstwem wdrożenia opatentowanego przez Fostexa schematu lampowego wzmocnienia ST-PC (Stabilized Tube-controlled Power Circuits). Zapewnia on znakomite wyciszenie i podobnie wspaniałe brzmienie, oferując odstęp sygnału od szumu na poziomie 115 dB i pasmo przenoszenia 20 Hz – 50 kHz; a wszystko to w klasie A i bez sprzężenia zwrotnego. Wato też zwrócić uwagę na obecność transformatorów Hashimoto Electric, z których każdy kosztuje majątek, oraz na grubą płytę nośną z czystej, gatunkowej miedzi, zapewniającą stabilizację. To wszystko jest godne pochwał, ale ma pewną skazę. Powszechnie panującym zwyczajem, za odstępstwo od którego chwaliliśmy przed chwilą Ayona, oferuje Fostex siebie z niskiej klasy lampami. Już z nimi brzmi wprawdzie rewelacyjnie, ale z nagrodzonymi Takatsuki czy Royal Princess gra jeszcze o wiele lepiej i naprawdę to strata, że nie ma takich od razu. Niechby już nawet kosztował dodatkowe parę tysięcy; no ale zwyczaj jest zwyczaj i Fostex za nim podążył. Nie może mu to odebrać tytułu do sławy i nagrody, bowiem już w stanie sklepowym gra rewelacyjnie, a słuchany z lampami Takatsuki okazał się wraz z po sąsiedzku nagrodzonym Wells Audio HEADTRIP najlepszym wzmacniaczem słuchawkowym obecnym na polskim rynku. Kosztuje tyle co najlepszy telewizor OLED, ale dostarcza podobnych uciech.
Destination Audio – system (recenzja tutaj)
Odetchnijmy na chwilę od słuchawek, ale nie od lampowego stylu. Bowiem system stworzony przez Destination Audio to ekskluzywne brzmienie w najlepszym lampowym wydaniu. Oparte o triody 45 a nie 300B i wobec ich małej mocy całe z głośnikami tubowymi, które uważam za najlepsze. Nie tak, jak to najczęściej widujemy, że tuba to głośniki wysoko i ewentualnie także średniotonowy, ale również z tubowym basem, zmieniającym postać dźwięku.
Z zachwytem rozpisywałem się o tym brzmieniu i nie będę tego powtarzał, ale niezwykle pracochłonne głośniki tubowe za grubo ponad dwieście tysięcy i dedykowany im tor lampowy, na czele z dzieloną na cztery sekcją wzmocnienia, brzmią tak fenomenalnie i tak bezpośrednio wkładają słuchacza w muzykę, że warte są każdych pieniędzy. Tym większy tytuł do chluby, że wszystko to polska myśl techniczna, dzięki czemu z podniesionym czołem stawać możemy naprzeciw najlepszym głośnikom i torom zza każdej granicy i zza każdego morza. Gdyby mnie było stać, taki tor stałby u mnie. Chyba więcej nie muszę mówić?
Wells Audio HEADTRIP (recenzja tutaj)
Obrodziło w tym 2016 słuchawkami i wzmacniaczami do nich, ale jak przy wielu okazjach pisałem, kanony wkraczającej w nasze życie coraz szerszym frontem rzeczywistości wirtualnej wymuszają odcinanie od realnego świata. Tak więc na słuchawki jest coraz większy napór i wraz z nim coraz większa moda, toteż producenci coraz mocniej się ku nim zawracają i na efekty nie trzeba czekać. Znamiennym tego przykładem jest wzmacniacz HEADTRIP amerykańskiego Wells Audio, producenta skupiającego się wcześniej na takich dla głośników i notującego duże sukcesy. Relacjonowałem zeszłego roku z AVS, że jego Innamorata Signature grała fenomenalnie, co tym jest znamienitsze, że to z kolei wzmacniacz czysto tranzystorowy. Tej właśnie Innamoraty jest HEADTRIP słuchawkową wersją, wymuszoną niejako na producencie przez twórcę słuchawek Abyss, z którym pozostaje w przyjaźni. To najdroższe słuchawki oferowane solo, bez dedykowanego wzmacniacza, kosztujące $7000. Niestety dotąd nieobecne u nas, ale przynajmniej mamy już dla nich wzmacniacz. Wzmacniacz nie byle jaki, zdolny oddać aż 50 W na kanał. Zbudowany w technice dual mono, w czystej klasie A i bez sprzężenia zwrotnego; w dodatku zasobny modułami filtrów kwantowych Babee Technologies, wynalezionych na potrzeby militarne. Brzmieniowo to znamienita alternatywa dla lampowych Ayona i Fostexa, oferująca brzmienie bardziej swojsko brzmiące i bardziej otaczające słuchacza. Wspaniale naturalne i świetnie organizujące przebywanie pośród muzyki, która otacza i zaprasza, a nie tylko każe podziwiać.
Kategoria cena-jakość
Meze 99 Classics (recenzja tutaj)
Chcecie słuchawek dobrych a tanich? Te właśnie są takie. W dodatku są zamknięte, a więc nie będziecie nikomu przeszkadzać i można z nimi na ulicę. Dla sprzętu przenośnego są łatwe i łatwe są w ogóle. Łatwo je napędzić, łatwo nosić i łatwo ich słuchać. Potężny bas, panowanie nad sopranami, ogólna muzykalność, świetny drajw i możliwość słuchania na dużych poziomach głośności. Rumuńskie audio może się poszczycić kilkoma znakomitymi dokonaniami i oto jedno z nich.
PhaSt Headphone SE (recenzja tutaj)
Analogiczną sytuację mamy ze słuchawkowymi wzmacniaczami. Rozdaliśmy im już trzy nagrody, ale jeden kosztował szesnaście tysięcy, a dwa pozostałe w okolicach czterdziestu. To nie jest audiofilizm dla zwykłych ludzi, a przecież im też należy się muzyka. Temu stanowi rzeczy zaradzić może lampowy ukraiński PhaSt, który za trzy tysiące z kawałkiem napędzi słuchawki, że palce lizać. Z wszystkimi atrybutami lampowego brzmienia i nawet dużą mocą. Tak dużą, że pogoni co łatwiejsze głośniki i ma dla nich nawet specjalną przejściówkę, wyprowadzaną ze słuchawkowego gniazda. Delektując się tym PhaStem na AVS, a potem pisząc jego recenzję, bawiłem się wyśmienicie, bo to klasyczny mały high-end. Czar, wyrafinowanie, brzmieniowa magia spleciona z realizmem, duża w dodatku moc. Rekomenduję bez mrugnięcia, nawet z przytupem.
Sennheiser HD 800S (recenzja tutaj)
Dużo bardziej skomplikowana jest sprawa z tymi Sennheiserami. Gdyż balansują pomiędzy kategorią absolutną, mając do niej niemałe prawa, a jednocześnie przy cenie ponad sześciu tysięcy niełatwo uzasadnić ich dobrą relację cena/jakość. Ale to tylko pozór, bo skoro są tak świetne, to przy cenie sześciu tysięcy wspomniana relacja też okazuje się wybitna. I jest taka w istocie, bo dobrze napędzane w nowej, ulepszonej odsłonie znane i cenione HD 800 potrafią zagrać fenomenalnie i jedyny z nimi szkopuł, to trudności ze znalezieniem mogącego to pokazać wzmacniacza. Na pewno będzie trudniej niż z flagowymi Focalami, które wprawdzie są jeszcze trudniejsze gdy idzie o dowodzenie pełni umiejętności, ale z przeciętnym wzmacniaczem chętniej będą współpracowały. Z drugiej strony prawie trzy razy są te HD 800S tańsze, co zostawia na odpowiedni wzmacniacz bardzo pokaźny zapas środków. Niewiele zabraknie na Ayona i starczy na całego Bakoona, który pasuje do nich jak ulał. Tak więc się nie zawaham i nagrodę przyznaję. Przyznałbym i w kategorii absolutnej, uznać jednakże należy wyższość elektrostatycznego flagowca Orpheus HE-1, który – miejmy nadzieję – w 2017 pojawi się wreszcie jako oferta rynkowa i w pełni chwały odbierze nagrodę.
Final Audio Sonorous III (recenzja tutaj)
To z kolei słuchawki, którym nagroda cena/jakość należy się jak psu buda. Znakomite technicznie i skromne ale udane wzorniczo, oferują brzmienie jak na swą cenę fenomenalne. Przy tym, tak samo jak Meze, są łatwe – łatwe pod każdym względem. Do domu i na ulicę, do każdego rodzaju aparatury, dla każdego gatunku muzyki i dla każdego ucha. Oczarowują otwartością i rozwartością pasma, kryształową czystością brzmienia, misternością i rytmem. Oczywista przydatność i oczywista nagroda.
Nottingham Horizon (recenzja tutaj)
Pora na jakiś gramofon. Nottingham Horizon to po latach przywrócona do produkcji konstrukcja klasyczna; zarazem nietypowa, nawet niespotykana. Nie ma drugiego gramofonu o tym kształcie kadłuba, toteż cała jego klasyczność bierze się z popularności. Był kiedyś ten Horizon rynkową gwiazdą i teraz jest nią ponownie, jako że za te pieniądze niełatwo będzie o lepszy. Chyba w recenzji napisałem, a jak nie, to mnie poprawcie, że z dobrą (co nie nie znaczy koniecznie drogą) wkładką grać umie jak odtwarzacz CD za jakieś sto tysięcy. A zatem za dziesiątą część tego da nam taką muzykę – i co tu więcej uzasadniać.
ifi PRO iCan (recenzja tutaj)
Aż mnie korciło, żeby temu ifi przyznać nagrodę absolutną, ale się powstrzymałem, bo jednak Ayon gra ciutkę lepiej. Natomiast gdyby były nagrody w konkurencji uniwersalności, to ifi by wygrał w cuglach. Nie ma drugiego słuchawkowego wzmacniacza, który byłby jednocześnie w pełni lampowy, hybrydowy i jeszcze tranzystorowy. A ten ma taki pstryczek, że wszystko to jest możliwe. I nie jest trudno zgadnąć, że w każdym położeniu dźwięk się wyraźnie zmienia, natomiast nie jest oczywiste, że w każdym jest znakomity – a jest. Ten wzmacniacz może wszystko: być słaby i potężny, być symetryczny i nie, być każdym rodzajem konstrukcji, być także przedwzmacniaczem i jeszcze ingerować w brzmienie procesorami basu i dodawania przestrzeni. To wszystko za osiem tysięcy, a więc w znośnych pieniądzach i przy jakości ogólnej, że tycio dosłownie zabrakło do absolutu. A w takim razie nagroda i nie ma o czym mówić.
Hegel HD30 (recenzja tutaj)
Zagłębiliśmy się w gramofony i słuchawki, ale jeszcze jedna kategoria jest bardzo dziś popularna – przetworników cyfra-analog. Popularne DAC-ki czają się na każdym kroku i dodają je do niemal każdej audiofilskiej potrawy. Jednakże ilość przechodzi u nich w jakość opornie, nie chcąc podporządkować się prawom materializmu dialektycznego. Dobry DAC, potrafiący zamienić kod bitowy w autentycznie brzmiącą muzykę, to zjawisko nieczęste i przeważnie potężny wydatek. Dwie z tego źródła biją w nas sprawy o rozpacz przyprawiające: wspomniane wysokie koszty, a w razie niemożności ich poniesienia zmęczenie i zniechęcenie. Bo choć to może w pierwszej chwili tak nie wyglądać, używanie przetwornika ułomnego muzycznie nawet w bardzo niewielkim stopniu, zaczyna po pewnym czasie powodować muzyczny uraz. Odruchowo zaczynamy traktować muzykę jak przykry bodziec; i z jednej strony wprawdzie nas do niej ciągnie, lecz z drugiej się przed nią wzdragamy. Coś jakby odczuwać głód, a nie mieć smacznej żywności. Jeść chce się, a nie smakuje. Kiedy ten stan się przeciąga, apetyt zaczyna spadać, bo jedzenie przestaje kojarzyć się z przyjemnością. Tak więc dobry przetwornik jest niczym dobry kucharz oraz zasobna spiżarnia – odpowiada za smak i apetyt. Takiego super kucharza zaoferowała w tym roku firma Hegel, a największą jego zaletą jest to, że bez wydatkowania fortun dostaniemy muzykę o formie, która wzmaga a nie osłabia ochotę. To fundamentalna wartość, oczywiście godna nagrody.
SPL Phonitor2 (recenzja tutaj)
Weźcie zalety drogiego Headtripa i od jego porażającego brzmieniowego efektu odliczcie jakichś dwadzieścia procent. Dodajcie do tego możliwość głębokiego ingerowania w brzmienie i podzielcie wysoką cenę przez pięć, a dostaniecie Phonitora. To jest ten sam styl fantastycznego wkomponowania słuchacza w muzykę; muzykę podaną naturalnie, bez żadnych upiększeń i udziwnień. Tego ogromnie chce się słuchać i jeszcze na to można sobie pozwolić. Toteż nagroda.
Technics EAH-T700 (recenzja tutaj)
To styl podobny do Phonitora i Headtripa po stronie samych słuchawek. Świetne widzenie sceny, naturalny sposób oddziaływania niezniekształconej muzyki, wyjątkowo mały dystans do wykonawców oraz ogólna łatwość słuchania przy zerowej redukcji jakości, a więc bez brzmieniowych uproszczeń. Udane ze wszech miar słuchawki klasy high-end od producenta, który przypomniał sobie, że kiedyś dbał o brzmienie. Nie aż tak wprawdzie wybitne jak flagowiec Focala, ale za to również wygodne, świetnie się prezentujące i trzy razy na osłodę tańsze. Super wykonanie, super ergonomia i super wygląd. Dźwięk na bardzo wysoką notę, w pełni adekwatny do ceny.
Harmonix CS-120 Improved (recenzja tutaj)
Przewód głośnikowy od sławnej firmy za bardzo umiarkowane pieniądze. A kable głośnikowe potrafią kosztować ponad dwieście tysięcy, podczas gdy ten za niecałe trzy też pozwala usłyszeć piękną muzykę. Na dodatek okazuje się wyjątkowo przyjazny i w związku z tym nieraz bardzo pomocny. Swym ciepłem i analogowością potrafi ratować w niełatwych sytuacjach, o które przy wąskich budżetach wyjątkowo jest łatwo. A przy tym – i to chyba jego jeszcze większa zaleta – to nie przewód oferujący same analogowe plastry. Brzmienie gwarantuje ciekawe; odpowiednio szczegółowe, doświetlone i ukształtowane. Z głęboką rzeźbą tekstur i całościową dźwięcznością, a przy tym wyważone, o równowadze podzakresów. Nie znam lepszego głośnikowego przewodu za tak niewielką kwotę.
Sulek Audio Edia głośnikowy (recenzja tutaj)
Im dłużej z tym z kolei kablem mam do czynienia, tym wyżej go cenię. Coraz liczniejsze ma bowiem za sobą porównania, z których zawsze wychodzi obronną ręką. Dziwna rzecz – wielokrotnie mi się zdawało, że takie porównanie przegra, a potem je wygrywał z zapasem i łatwością. Kabel Harmonixa udowodnił, że można podpinać głośniki za bardzo rozsądne pieniądze, a kabel Sulka dowodzi, że za sześć tysięcy można się podpiąć lepiej niż za ponad dwadzieścia. Pytania?
Focal Elear (recenzja tutaj)
Oczko niższe ale aż cztery niemal razy tańsze wiceflagowe słuchawki Focala nie są tak łatwe do napędzania jak droższy pobratymiec. By z nich wykrzesać cały potencjał, potrzebny jest wysokiej klasy i pasujący wzmacniacz. Oczywiście do wyłonienia całego potencjału zawsze potrzeba wybitnego, ale nawet wybitny nie gwarantuje szczęścia. Potrzeba jeszcze dopasowania, a o nie u Elearów trudniej. Tak się dzieje, ponieważ są stricte realistyczne, niemalże aż brutalne. Niemniej co jest utrudnieniem, jest także zaletą. Dobrze napędzane brzmią wyjątkowo realnie i wtedy się robi, że ach! Obcujemy z brzmieniową prawdą, a bezpośredniość jest podobna jak we flagowych Technicsach. Na dodatek sama umiejętność oddania muzycznego wzorca jest jeszcze lepsza, tak więc tylko od klasy źródła i wzmacniacza zależeć będzie, ile da się osiągnąć. To nie są łatwe słuchawki, ale są z potencjałem. I są ze swoim stylem, dzięki któremu mariaż realizmu z bliskością ma znakomitą siedzibę.
Sony PS-HX500 (recenzja tutaj)
Sony słynęło kiedyś z telewizorów i znów zaczyna słynąć. Możliwy teraz do kupienia po obniżonej cenie Sony Bravia KD-55XD9305 się na tle konkurencji wyróżnia, przede wszystkim naturalną kolorystyką, odwzorowaniem ruchu i lepszą niż u innych aplikacją standardu HDR. Z kolei gramofon Sony PS-HX500 jest trochę jak telewizor: kupujesz i gotowe. Nie potrzeba do niego przedwzmacniacza, nie potrzeba ramienia i nie potrzeba wkładki. Ma wszystko to na stanie, od razu gotów jest do użycia. Mało tego, potrafi we własnym zakresie przetworzyć analogowy sygnał winylowej płyty na postać cyfrową i przekazać cyfrowym złączem. Wszystko to za jedyne dwa tysiące złotych! Pozostaje jedno pytanie – czy jakość dźwięku jest odpowiednia? Okazuje się, że jest więcej niż taka. Za podobnie grający odtwarzacz CD trzeba dać jakieś trzydzieści tysięcy.
Questyle CMA600i (recenzja tutaj)
Nagrody były rozdawane w kolejności, w jakiej pisano testy. Tak więc dopiero co recenzowany Questyle jest ostatni na liście. To nie ma nic wspólnego z jego paletą zalet. Pod względem uniwersalności równać się z nim mogą wśród nagrodzonych jedynie gramofon Sony i wychwalany za nią ifi PRO iCan. Wszystkie trzy urządzenia są szczególnie uniwersalne, dając niespotykane możliwości. Sony to w pełni uzbrojony gramofon z własnym przetwornikiem analogowo-cyfrowym, a ifi to słuchawkowy wzmacniacz lampowy, hybrydowy i tranzystorowy zarazem. Natomiast Questyle to w jednym pudełku przetwornik, przedwzmacniacz i słuchawkowy wzmacniacz. W dodatku symetryczny, niewielki gabarytowo, ze sporą mocą i świetnym wyglądem. Jeszcze na dokładkę niedrogi. Tak samo jak przy Sony zachodzi więc tylko pytanie, czy odpowiedni brzmieniowo? Odpowiedzią jest bycie na liście nagrodzonych. Przy tych pieniądzach trudno mieć jakiekolwiek uwagi. Może jedynie taką, że po złączu koaksjalnym brzmi lepiej niż po USB.
Bardzo fajny ranking 🙂
Pomyślności dla załogi HifiPhilosophy na 2017!
Myślisz? Nienagrodzeni mogą być innego zdania.
Także pozdawiam i wszelkiej pomyślności oraz pociechy z dzieci 🙂
Piotr, każdy blog to własne poletko konkretnej osoby lub grupy osób. Opinie są subiektywne z natury. Sprzęt który trafia w nasze ręce to splot różnych okoliczności: dostępności, życzliwości osób udostępniających, naszych zainteresowań i innych czynników. Znając gusta danego recenzenta mamy ogląd na sprawę i wgląd w pogłębione odczucia danej osoby wobec danego urządzenia. Tak ma być i to jest wartość tej testerskiej zabawy. Od suchych danych są specyfikacje na stronach producentów. Tutaj mamy aspekt wstępnej selekcji i wyrażenia preferencji/gustu i to nic krzywdzącego dla nikogo. Za rok inni będą niepocieszeni…
Czy to wszystkie nagrodzone produkty czy jeszcze coś będzie. Chociażby z innych kategorii.
Suplement nie jest przewidziany.
Witaj Piotrze
Jak się Przemek Brodacz ucieszy, że wygrały jego ukochane lampy Takatsuki 300B 🙂
Fajny ranking. I jest moje ulubione Destination Audio – z pewnością prezentacja na tegorocznym AS była warta tej nagrody.
Brawo Ty !
WŁ
Brawa to dla sprzętu, ja tylko testowałem. Ale dzięki za miłe słowa. Pozdrowienia.
A czy moglibysmy zobaczyc wszystkich z redakcji na 1 zdjeciu?
To znaczy mnie i Karola?
To tylko pan i syn Karol? (To caly Dream-Team Hifiphilosophy?)
Oczywiscie,ze ze zdjecia uciesze sie ja, ….no i zapewne reszta czytelnikow takze?
Cały team to nas dwóch. Nie sądziłem, że ktoś może pomyśleć, iż jest nas więcej. Wspólnej fotografii nie mamy, trzeba będzie dopiero ją zrobić.
Zrobilbym wam to zdjecie i kilka innych tez przy okazji na wasza strone gratis (jestem fotografem amatorem) ,ale troche za daleko mam.(ponad 1000km?)
To może jesienią na AVS?
Kto wie.
To w sumie tylko HA-3 dostał dwie nagrody 🙂