Recenzja: Hegel HD30

Hegel_HD_30_HiFiPhilosophy_012   Jeszcze niedawno, ledwie parę lat wstecz, serce systemu audio stanowił odtwarzacz CD. Bo choć wzmacniacze i głośniki też były ważne, jednak traktowane bardziej jako rozwojowy dodatek niźli samo źródło mądrości. Nie więc coś, co sygnał kreuje i najbardziej zań odpowiada, tylko taki ciąg dalszy, który ma jakość podtrzymać. Trwały na tej kanwie dyskusje, co w torze jest najważniejsze, i byli też liczni zwolennicy szkół wzmacniaczy albo głośników, ale mniej czy bardziej świadomie i mniej czy bardziej otwarcie każdy zdawał sobie sprawę, że wszystko zaczyna się w odtwarzaczu i bez jakiegoś dobrego nic z tego nie będzie. Tak więc odtwarzacz w każdym systemie występował w roli frontmana i był gwiazdą albo nią nie był, w zależności od marki. Aż czasy nadeszły takie, że w miejsce płyt na czoło wysunęły się pliki i przestały być potrzebne te super napędy ładowane od góry, lasery wysokorozdzielcze, paski wzorowane na gramofonach i rozbudowana antywibracja. To wszystko jeszcze istnieje, ale czar i estymę czort zabrał. Bo teraz goście na dyskach mają biblioteki plikowe i czyta je im Windows lub Linux a nie wirujący napęd. Ale napędy płytowy to jedna tylko połowa, a druga – w tych najdroższych niejednokrotnie od razu oddzielna – to nasz właśnie przetwornik.

Każdy wie, kto zacz przetwornik, i słowa chętnie używa, ale w istocie nie wie i sam by nie zbudował. Ba, nie ma nawet jednego takiego w całym szerokim świecie, co by sam od podstaw potrafił przetwornik wykonać, jako że zbudowanie dlań procesora w postaci logicznej kości to wiedza bardzo tajemna, rozporządzana przez całe sztaby a nie pojedynczych ludzi. To nie podkowa do kucia młotem (choć odlanie dobrego żelaza to nie lada też sztuka), tylko wiedza niemal nadludzka, projektowana przy użyciu komputerów i przez komputery sprawdzana. I jeszcze się na koniec w warunkach próżniowych taką kość przetwornikowi wysmaża, a obwód logiczny z tego powstały, gdybyś chciał go przejść na piechotę, nie starczyłoby ci życia. Za dużo bramek i rozgałęzień i mózg tego też nie ogarnie, mimo że sam mnóstwo razy jest skomplikowańszy. Ale nie po to powstał, by taką prostą a mnogą logikę ogarniać, tylko do rzeczy dużo ważniejszej – do modelowania rzeczywistości przy użyciu świadomych interpretacji, co jest nieporównanie trudniejsze.

Zniosło mnie w stronę historiozofii, za co wszystkich przepraszam, ale to nie moja jest wina tylko tytułowego Hegla. Bo on był właśnie historiozofem – najsłynniejszym nawet ze sławnych – co całą rzeczywistość w procesy historyczne ujmował. Nie te wprawdzie mówiące o odtwarzaczach i przetwornikach z użyciem logicznych kości, tylko na bazie logiki dialektycznej snuł wizje całej ludzkości.

Dobrze, zostawmy głupie rymowanki o Heglu-filozofie, lecz nie zawadzi pamiętać, że to on stał za nazwą zespołu rockowego, w którym grywał Bent Holter, twórca Hegla elektronicznego – tego z Norwegii i pod prądem, a nie z Prus i na filozoficznej katedrze. O firmie już pisałem i był nawet niedawno wywiad z szefem jej marketingu, tak więc tylko napomknę, że znana jest gównie ze wzmacniaczy, od których zaczynała i dzięki którym się wyspindrała wysoko w rynkowej hierarchii; a przetworniki robiła już także, ale dotąd jedynie te mniejsze, takie bardziej na biurko i pod słuchawki niż do systemów głośnikowych. Tak więc Hegel HD30 to jej przetwornikowy debiut gdy chodzi o przetwornik pełnogabarytowy i dużo kosztujący, w jego wypadku niemalże dwadzieścia tysięcy złotych.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Recenzja: Hegel HD30

  1. Paweł pisze:

    Z heglem HD30 znamy się już od dwóch miesięcy. Słuchałem go z wieloma systemami słuchawkowymi oraz stereo. Za każdym razem HD30 grał na bardzo wysokim poziomie. Dźwięk stoi moim zdaniem na wyższym poziomie technicznym niż np. Mcintosh D150, z którym go bezpośrednio porównywałem. Dla wielu może to być ostatni DAC jaki kupią w życiu. Jest co prawda jeszcze np. Chord Dave, kosztuje on jednak 50 tysięcy…:)

    Co do tekstu to jak zawsze – profeska! 🙂

  2. Stefan pisze:

    HD30 to świetny DAC jedynie góra w nim nie do końca mi pasowała, taka trochę przytłumiona,
    mało realna, reszta wręcz genialna, a zwłaszcza smyczki ich oddanie w orkiestrze gdzie muzyków wręcz widać
    było super, ale ta góra tego mi brakowało. Tak D150 to nie ten poziom co HD30, ale można lepiej i co by nie mówić
    o cenie to DAVE daje radę.

  3. Miltoniusz pisze:

    Czy jest lepszy niż Mytek Manhattan? Z tego co Pan napisał rozumiem, że jest bardziej barwny, nasycony, wypełniony. A jak ogólnie z klasą brzmienia?

  4. swirski.piotr@aviva.com.pl pisze:

    Dla mnie genialna przestrzeń i klarowność niczym źródlana woda. Barwa też do mnie trafia, każda nutka wycyzelowana i pozbawiona kurzu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy