Ze znalezieniem laureatów nie było kłopotu, bowiem naprawdę wiele świetnego dźwięku się przewinęło; już bardziej z wyborem w obliczu natłoku pretendentów.
Nagrody muszą być subiektywne, zwłaszcza że juror tylko jest jeden, ale powinny w jak największym stopniu uwzględniać obiektywizm, tak więc precz znajomościom, sympatiom i modom. Liczyć się może jedynie co dany sprzęt sobą reprezentuje i jakie wrażenie wywarł, z nieuniknioną skazą w postaci jednego tylko słuchacza – mości recenzenta. W tej sytuacji co najwyżej, zwyczajem królów, sam siebie podnieść mogę rangą do liczby mnogiej i dumnie ogłosić światu: My, z bożej łaski, recenzent Ryka…
Dość wszakże wygłupów. Sytuacja jest w miarę poważna, wymagająca staranności doboru; tak aby nikogo nie skrzywdzić pominięciem i nikomu nie dać satysfakcji bez należytych zasług. Ale najpierw słów parę na niwie audiofilsko-społecznej, bo przecież żadne rozdanie nagród nie może obejść się bez ględzenia.
Tu w sumie nie ma wiele nowego do przedłożenia, jako że rok miniony nie przyniósł żadnego przełomu. Nasilił jedynie trendy z lat ubiegłych, to znaczy coraz większe znaczenie przypisał źródłom plikowym i coraz mocniej przywracał do łask gramofony, a odtwarzacze CD coraz bardziej zostawiał w odwrocie, ale jeszcze się one niezgorzej trzymają. Całkiem nawet, skoro pojawiło się sporo nowych modeli i skoro prezentowały one niejednokrotnie popisową jakość. Stale umacniają za to swoją pozycję lampy, toteż ich widok już nikogo nie może dziwić, a także coraz ostrzej szarżują słuchawki, jeszcze do niedawna traktowane pogardliwie i uważane za coś gorszego. Tu przemiana zaszła najwidoczniejsza – zarówno poprzez to, że słuchawki na AVS doczekały się własnego rewiru i obszernie były komentowane, jak również poprzez to, że na świecie organizuje się coraz więcej wystaw tylko im poświęconych i pierwszy raz odbyła się taka impreza masowa w Europie, a konkretnie w Hanowerze. Ale najbardziej zyskały słuchawki za sprawą tego, że największa audiofilska premiera ostatnich lat – debiut rynkowy Sennheisera Orpheusa II – dotyczy ich właśnie. To może nie będzie aż wydarzenie dekady, ale kto wie? Bo gdyby tak nowa jakość się pojawiła, mogłoby się tak stać.
W każdym razie o żadnym debiucie z ostatnich lat nie da się powiedzieć, iż był podobnie głośny i oczekiwany, a to już wielce znaczące. Poza tym trzeba na kanwie tego AVS (i nie tylko) zauważyć rosnący udział w rynku głośników tubowych, co bardzo mnie cieszy, ponieważ moim zdaniem mają, jaki to się mawia, „coś w sobie”, o co im bardzo jest łatwo a innym bardzo ciężko. Takie swoiste signum trójwymiarowości, przenoszące dźwięk do sfer bardziej magicznych i jednocześnie realistycznych, bo przecież sama muzyka jest magią w czystym wydaniu i czymś niewątpliwie wielowymiarowym. Tą trójwymiarową magię daje się wprawdzie i bez tub osiągać, ale bez nich o wiele ciężej, tak więc dobrze, że powracają. Cóż jeszcze? Z rzeczy ważniejszych dwie są do odnotowania. Owoż wydaje się, że nareszcie, po latach zaciętych zmagań, zwyciężył pogląd o zasadniczym wpływie kabli na brzmienie, w tym kabli zasilających i całej w ogóle sfery zasilania. Wyraźnie słabną głosy sugerujące równie wysoką użyteczność kabli za grosze względem tych uważanych za najlepsze. Odchodzi także w przeszłość nieistotność spraw zasilania. A wraz z tym umacnia się wizerunek wysokiej klasy sprzętu jako faktycznie lepszego, zdecydowanie górującego nad budżetowym, w czym chyba niemała też zasługa rosnącej popularności warszawskiego AVS, dzięki któremu każdy może się dowodnie przekonać, jak bardzo poszczególne brzmienia się różnią i jak trudno tym tanim nawiązywać do najlepszych, co można też potem percypować we własnym domowym zaciszu budżetowego audio, boleśnie tęskniąc do brzmień najlepszych.
Stopniowe wygasanie tych sporów z jednej strony jest dobre, bo przecież zwyciężają fakty, niezależnie od tego jak bardzo wpływ kabla zasilającego mógłby się komuś wydać absurdalny, jednakże z drugiej strony nie jest też całkiem dobrze, że gaśnie ów polemiczny zapał, bo wojna jest zawsze zarzewiem postępu a spór motorem przemian. Popatrzcie choćby na politykę, jak w ogniu bieżącej konfrontacji ucierają się nowe wartości i jak podczas wymiany argumentacyjnego ognia dochodzi do głosu prawda, w zgiełku politycznej awantury niemożliwa już do skrywania za parawanami gnijących kompromisów. Ośmielę się nawet twierdzić, że niezależnie od tego po której opowiadasz się stronie, koniec końców na sporze tym zyskasz, bo prawda zawsze jest ozdrowieńcza, gdy tylko tyczy ludzi odpowiedzialnych, dorosłych i świadomych. A w toku takich polemik obie strony chcąc nie chcąc dowiadują się prawdy o sobie i wszystkim koniec końców będzie to służyć, jako że każdemu przyda się lekcja pokory i chwila prawdy przed wrogim lustrem.
Dobrze, dość już tej polityki i przynudzających ogólnych wywodów. Pora rozdać nagrody.
KATEGORIA ABSOLUTNA
Procesory Ancient Audio P1 i P3 (Recenzje tutaj i tutaj)
Oba procesory od Ancient Audio, zarówno ten dla kolumn, jak i ten dla słuchawek, oferują niezwykle głęboką ingerencję w brzmienie, pozwalającą zasadniczo przeistaczać jego pierwotną postać. A to oznacza przede wszystkim poprawę, ilekroć mamy do czynienia z wadami, a od nich prawie żadna aparatura audio nie jest wolna. W efekcie kupowanie wzmacniaczy, słuchawek i kolumn staje się wraz z posiadaniem takiego procesora o wiele łatwiejsze, a przyjemność końcowa użycia zdecydowanie większa. Gdyby tak jeszcze ceny zakupowe tych P1 i P3 były niższe… Ale to może z czasem.
Zestaw Phasemation CA-1000 i MA-1000 (Recenzje tutaj i tutaj)
W przypadku tego zestawienia mój subiektywny ogląd spraw najbardziej dochodzi do głosu. Dochodzi w taki sposób, że to pierwszy przedwzmacniacz, który pod pewnymi względami okazał się lepszy od własnego. Kultura, maestria i magia brzmieniowa tego CA-1000 są ponad wszelkie pochwały. Magiczne światło, poetyckość, finezja, zjawiskowa delikatność i popisowa, pełna gracj niuansowości – to wszystko się tutaj pojawia w wielkich dawkach, by niszczyć konkurencję i dowartościowywać posiadacza. Uzupełnieniem są monobloki, jeszcze bardziej swym dopasowaniem do firmowego zestawu podnoszące jego wartość i wspólnie kreujące dźwięk zgoła baśniowy. A wszystko w oparciu o szereg innowacyjnych rozwiązań, które zmusiły twórcę do uczynienia przedwzmacniacza aż trzyczęściowym.
Kolumny Vox Olympian & Vox Elysian (Recenzja tutaj)
Szereg długich odsłuchów podczas AVS i kilkudniowa obserwacja jak ich brzmienie w miarę wygrzewającego docierania się zmienia, pozwalają mi z pełną odpowiedzialnością zawyrokować, że to najlepszy zestaw głośnikowy na świecie, czego tytuły dźwięku wystawy w Las Vegas i Monachium są dodatkowym utwierdzeniem. Nie są to kolumny dla zwykłych ludzi ani do zwykłego metrażu, ale dobrze że istnieją i że mamy w nich wzorzec. Kosztują majątek i wymagają koncertowych warunków, ale w zamian prezentują realizm już bliski ideału. I to bezdyskusyjna jest wartość, a zarazem audiofilski punkt odniesienia. Głośnikowe mistrzostwo świata.
Wzmacniacz Avantgarde Acoustic XA Integrated (Recenzja tutaj)
Do momentu usłyszenia tego wzmacniacza, dość pogardliwie, przyznać muszę, traktowałem zarówno same wzmacniacze zintegrowane, jak i urządzenia tranzystorowe. Oczywiście, istnieją dobre tranzystory – któż temu zaprzeczy? – a podobnie też dobre integry, zwłaszcza lampowe. Ale mimo wszystko, na zasadzie odruchu powstałego skutkiem wielokrotnych nieudanych kontaktów, nie oczekiwałem od tranzystorów i integr niczego szczególnie wartościowego. I nie byłem w tym osamotniony, czego dowodem fakt, że zobaczywszy u mnie tego Avangarde XA pewien dystrybutor też wyraził się pogardliwie: – Integra? Jeszcze tranzystorowa? To nie może grać dobrze!
A jednak! W połączeniu z własnej firmy półaktywnymi kolumnami tubowymi, z myślą o których wzmacniacz powstał i tylko do których dobrze pasuje, otrzymujemy porażającą dawkę piękna. Było czymś zgoła szokującym, o ile piękniej to zestawienie potrafiło zaprezentować liczne utwory, o których byłem przekonany, że są nagraniowo tak słabe, iż nigdy naprawdę pięknie nie zabrzmią. A piękno jest wartością najwyższą, której nic nie może dowartościować i która wszystko inne tłumaczy.
Słuchawki Final Audio Sonorous X (Recenzja tutaj)
Japońskie dzieło słuchawkowej sztuki za nieprzyzwoite pieniądze. Całość poza padami i obszyciem pałąka z metalu, w tym membrany powlekane tytanem w skomplikowanej, wielootworowej, aluminiowej oprawie. Wyjątkowy pietyzm wykonania i wyjątkowe podejście do dźwięku. W efekcie niesamowite jego bogactwo, zdolne przedłożyć słuchaczowi każdy niuans i uwypuklić najdrobniejszą nawet dźwiękową różnicę; a wszystko w oprawie niepowtarzalnego stylu brzmieniowej pienistości, niczym akustyczna chmura otaczającej i jeszcze bardziej wzbogacającej przekaz. Jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne.
KATEGORIA JAKOŚĆ – CENA
OPPO PM-2 (Recenzja tutaj)
Oto słuchawki szczególne pod niejednym względem. Planarne, a lekkie i łatwe do wysterowania. Niespecjalnie drogie, a klasą wrzucające nas w sam środek słuchawkowego high-endu. W dodatku zupełnie nie ustępujące jakością znacznie droższemu modelowi flagowemu PM-1, a tylko mające inną sygnaturę brzmieniową, która na dodatek mnie bardziej odpowiada. Do tego jeszcze wygodne i z odpinanym kablem, który można od ruchu ręki zastępować symetrycznym. Wyjątkowa do tego wielkość powierzchni membrany, całościowo – jak to u planarnych – wyjątkowo dobrze kontrolowanej. Niewątpliwe zatem rynkowy i brzmieniowy wyróżnik, za co słuszna nagroda.
Sulek Audio IC RCA i głośnikowy (Recenzja tutaj)
Za te pieniądze, czyli za sześć tysięcy (osobno za każdy), nie kupi się lepszego interkonektu ani lepszego kabla głośnikowego. To znaczy, być może się kupi, ale zarówno na taki nie natrafiłem, jak i dość trudno mi sobie to wyobrazić. Bo też porównywałem te Sulki z wieloma, niejednokrotnie wielokroć droższymi przewodami, i nie dały się pobić, a muzyka nimi sprawiana zawsze dawała szczególną satysfakcję. Nie powiem, żebym im kibicował. Nic nie mam przeciw temu, by kabel tańszy okazał się lepszy, albo przynajmniej równie dobry. Ale ten rok dał palmę pierwszeństwa przewodom Sulka i one są laureatem.
Rogoz Audio BBS (Recenzja tutaj)
System BBS, opatentowany przez firmę Rogoz Audio, nie należy do działu elektroniki, ale poprawę brzmienia zapewnia tak radykalną, że nie sposób go nie uwzględnić. Sam byłem dalece sceptyczny, bardziej z obowiązku i dla świętego spokoju niż w jakimś oczekiwaniu decydując się na testy, których rezultat mną wstrząsnął. I teraz trudno byłoby się pogodzić z niemożnością stawiania odtwarzacza na platformie z systemem BBS, bo to tak, jakby się zyskiwało inne, dużo lepsze urządzenie. Jako bonus dostajemy też znakomity wygląd i perfekcyjne wykończenie. Światowej klasy stolarka, najwyższej jakości lakiernictwo.
Furutech deStat II (Recenzja tutaj)
Analogiczna sytuacja zachodzi w przypadku niewielkiego demagnetyzera od Furutecha. Nie mam go na własność, czego bardzo żałuję (wszystkiego mieć naraz nie sposób), bo też wnosi radykalną poprawę. Płyty nim potraktowane stają się jednoznacznie lepsze, a cena nie jest zaporowa. To znakomite uzupełnienie własnego brzmieniowego świata, które jednoznacznie polecam.
AudioQuest NightHawk (Recenzja tutaj)
Nieczęsto się zdarza, by twórca nowych słuchawek mógł się poszczycić aż tyloma innowacjami. AudioQuest NightHawk nie dość że są słuchawkowym debiutem amerykańskiego producenta, znanego dotąd jedynie z produkcji okablowania, to jeszcze ciągną za sobą całą litanię unikatowych, nowatorskich rozwiązań. Obudowy komór w druku 3D z „płynnego” drewna, super siateczka rozproszeniowa na wzór skrzydeł motyla za przetwornikiem, membrany z biocelulozy, nawiązujące bezpośrednio do legendarnych Sony MDR-R10, a na tych membranach znane dotąd tylko z głośników kolumnowych wzmacniające przetłoczenia wraz z gumowym zawieszeniem okalającym całości, tak by pracowała niczym prawdziwe, nieodkształcalne tłoki. To wszystko jest po stronie muzyki gwarancją braku zniekształceń, jak również pełnego rozwarcia pasma, wspomaganego przez wysokiej klasy okablowanie o specjalnej geometrii i srebrnych przewodach, zakończonych srebrzonym wtykiem na bazie litej miedzi. A już sam ten wtyk wypada w porównaniach wyraźnie lepiej od wyrobów konkurencji.
Słuchawki kosztują na noworocznej promocji zaledwie niecałe dwa tysiące, co czyni nie tylko ich dźwięk, ale i cenę spektakularnym osiągnięciem. Sam sobie je zostawiłem, jako referencyjny model z przedziału do pięciu tysięcy, tak więc chyba nie muszę niczego więcej tłumaczyć. Równie ciekawe brzmieniowo za podobne pieniądze są tylko dwuprzetwornikowe Pandora Hope VI.
ifi Audio iUSB3.0 z kablem ifi Gemini + iDSD (Recenzje tutaj i tutaj)
Tak akurat wypadło, że zaraz po szczególnie innowacyjnych NightHawk pojawia się na liście nagrodzonych kolejny dawca mnogiego zbioru innowacji, angielski zestaw micro do obsługi laptopa lub komputera. Super zegar taktujący, generator przeciwszumu, sekcja uziemienia IsoGround® oraz rebalans sygnału USB, prowadzonego podwójnym super kablem Gemini, pozwala za stosunkowo niewielkie pieniądze mieć high-endowej klasy przetwornik wraz ze słuchawkowym wzmacniaczem, tak żeby mieć czym popisowo napędzać też nagrodzone słuchawki, lub którekolwiek inne spośród najlepszych. W roku zeszłym nagrodę otrzymała czterosegmentowa wieża ifi, a teraz otrzymuje ją zredukowany do dwóch składników, innowacyjny zestaw. Szybkość, wydajność, pomysłowość oraz skuteczność inżynierów od ifi wieńczy efekt w postaci znakomitego brzmienia, na pewno zasługującego na nagrodę.
JWS Ifaisteio (Recenzja tutaj)
Betonowe kolumny, to niezbyt zachęcająca nazwa, ale nich nikogo ona nie zmyli. Poza tym kolumny od polskiego JWS mogą także mieć wygląd tradycyjny, czyli być w drewnianej lub jednobarwnej okleinie, a tynk strukturalny to tylko dorzucone do nich, bardziej niezwykłe wykończenie. Niezależnie jednak od formy wzorniczej mieć będą wysokotonową tubę i duży przekrojowo głośnik szerokopasmowy, łącznie produkujące dźwięk zaskakującej urody. Nie natrafiłem dotąd na tak spektakularny w przedziale do dziesięciu tysięcy, a przecież te Ifaisteio kosztują jedynie siedem i pół. W tej cenie dostajemy dosłownie wszystko – od zjawiskowych sopranów, poprzez uwodzicielską średnicę, aż po mocny i mający niezwykle rozbudowaną akustykę bas. A wszystko to w oprawie dźwięku 3D, charakterystycznego dla głośników tubowych. Pełna, bezdyskusyjna rekomendacja.
Audioform Adventure 304 (Recenzja tutaj)
Podobnie polskie i podobnie niezwykłe brzmieniowo są kolumny od krakowskiego Audioformu. Nagrodzony model to czterodrożne Adwenture 304, zdolne nasycać średnie i duże powierzchnie kapitalnej jakości brzmieniem. W teście ich napisałem, że tak jak grały u mnie, nie grały gorzej niż jakiekolwiek głośniki na AVS, poza kosmicznymi, z innego świata pochodzącymi Vox Olympian. Ja wiem – maczała w tym zaskakującym rezultacie palce lepsza akustyka i super lampy 45ʼ, podczas gdy akustyka na AVS, jak również czas, jaki mają tam wystawcy na zestrojenie toru, bardzo dalekie są od optimum. Niemniej i tak to wynik bardzo znaczący, a fakt, że kolumny kosztują niewiele ponad dwadzieścia tysięcy, jest szczególnie wymowny. Nie miałem u siebie na testach lepszych, które kosztowałyby mniej niż pięćdziesiąt tysięcy, tak więc nagroda za stosunek jakości do ceny pozostaje czymś oczywistym. Brawo Audioform!
Na koniec życzmy sobie, by nadchodzący rok był co najmniej nie gorszy od przemijającego! Do zobaczenia na podsumowaniu 2016!
Nagrody nagrodami ale cary 300b i tak jest najlepszy…
Cary, Carym, ale Ty Mirku jesteś wybitny! 😀 Twój Cary 300B na pewno jest jednym z najlepszych 🙂 Pozdrowienia
Panie Piotrze jak uzupełnienie recenzji NightHawków
Niedługo będę recenzował słuchawki Audio-Technica 1000X oraz Meze – i tam będą obszerne odniesienia do NightHawk, tak jak one teraz grają.
Jest szansa na połączenie z itubem? Bo jeżeli chodzi o Noir, to raczej ni dy rydy? : )
O Noir spróbuję jeszcze dopytać. Co do iTube, to czeka on na nowego iCAN-a, który ma się pojawić w połowie stycznia. Proszono mnie, żeby te urządzenia przetestować razem. Ale Meze i NightHawk będą w tym teście obecne, tak więc żadna strata.
To elegancko : )
A gdzież rzeczone Nighthawk za niecałe dwa tysiące zdobyć można Panie Piotrze?