Recenzja: Stax SR-009

Odsłuch

Stax_SR_009_6   Odsłuchy odbywały się w oparciu o dwa firmowe wzmacniacze Staksa. Dostarczonego przez dystrybutora współczesnego lampowca SRM-007tII i podesłanego przez uczynnego kolegę tranzystorowego SRM-717, będącego partnerem pierwszej wersji Omegi II i uchodzącego za najbardziej udany wyrób wzmacniaczowy w historii firmy, jeśli nie liczyć krańcowo efemerycznego T2, powstałego dawno temu w kolekcjonerskiej zgoła ilości pięćdziesięciu sztuk.
Porównywanie właściwości obu wzmacniaczy przy użyciu słuchawek SR-009 było czynnością tyleż wyczerpującą co pouczającą. Wyczerpującą przede wszystkim z uwagi na fakt dostarczenia wzmacniacza lampowego prawdopodobnie w stanie surowym, skutkiem czego przeistaczał się on w locie, a na dokładkę, jak to lampa, zmieniał brzmienie wraz upływem godzin od włączenia. A zmiany te były niebagatelne i zmuszały do bieżących przewartościowań. Ostateczna konkluzja z porównania wynikła taka, że wzmacniacze od siebie znacząco się różnią i to w sposób cokolwiek nieoczekiwany. Tranzystorowy SRM-717 jest bowiem cieplejszy i słodszy, które to cech przypisuje się zwyczajowo lampie. Rosyjskie lampy z SRM-007tII są tymczasem, jak to się mówi, barwowo i temperaturowo neutralne. Produkują przy tym dźwięk o większej niż tranzystor złożoności harmonicznej oraz zawartości pogłosu, a ich najsilniejszą stroną jest prezentacja wokali –  lepiej przywoływanych co do realności niż u konkurenta. Ten z kolei, poza wspomnianym ciepłem i słodyczą, ma bardziej uporządkowaną scenę, a dźwięk w większym stopniu jednorodny, tudzież mniej udziwniony pogłosowością. W tym sensie okazuje się bardziej naturalny, o ile nie wchodzimy na obszar wokalizy. Tranzystorowy napęd ma też śladowo głębszą scenę i ogólnie bardziej jest sympatyczny, ale zarazem mniej tajemniczy.
Nie są to wszystko różnice na odsłuchowy dystans czasowy makroskopowo oczywiste, ale przy przełączaniu w trakcie odtwarzania tego samego utworu bezproblemowe do wyłapania.
Stax_SR_009_7Na pytanie, który ze wzmacniaczy bym wolał, nie potrafię odpowiedzieć z całkowitym wewnętrznym przekonaniem. Trzeba by użyć lepszego źródła i kabli niż moje, pozostawiając przed odsłuchem wzmacniacz lampowy na co najmniej parę dni pod prądem, może wówczas wnioski byłyby bardziej jednoznaczne. Pozostaje też opcja zmiany lamp na NOS-y, zwykle przynosząca daleko idące zmiany brzmieniowe. Lecz gdybym już musiał zadecydować natychmiast, akurat dla modelu SR-009 chyba wybrałbym lampę, choć z Omegą II SRM-717 podobał mi się znacznie bardziej.
Wszystko to nie jest jednak dla samego rozbioru najnowszego staksowego dziecka krytycznie istotne, a wzmacniacz Orfeusza i tak według opinii go słuchających kładzie na łopatki oba firmowe Staksy, wydobywając z nowego flagowca śpiew z tamtymi nieosiągalny i pobudzając apetyt na własny popis wzmacniaczowy japońskich inżynierów, dysponujących zapewne zarówno egzemplarzem Orfeusza jak i T2, mogących zatem poszukiwać brzmień co najmniej analogicznych jeśli nie lepszych.

Ostatecznie na odsłuchy porównawcze z moim systemem zakwalifikowany został wzmacniacz lampowy, ale nie z mego nadania, tylko całkiem innego powodu. Oto dla nieznanych przyczyn, drzemiących w elektronicznych trzewiach odtwarzacza Cairn i wzmacniaczy Staksa, tylko ten lampowy spięty kablami symetrycznymi umożliwiał jednoczesne granie czegokolwiek po kablach RCA, podczas gdy tranzystor samolubnie pochłaniał oba sygnały, skazując ewentualnych konkurentów na milczenie, czym w efekcie siebie samego wyeliminował z dalszych porównań.
Techniczna ta zawiłość uwolniła mnie od rozterek wyboru i oczyściła sumienie z jakichkolwiek wyrzutów. Na osłodę zwolennikom napędów tranzystorowych pozostaje fakt użycia tranzystora podczas wycieczki audiofilsko krajoznawczej do firmy Nautilus, gdzie zapoznany zostałem z efektami podpięcia słuchawek SR-009 do źródła high-endowego na skalę totalną. Postacią owego źródła był wkraczający właśnie na rynek dzielony odtwarzacz SACD Accuphase DP-900/DC901, kosztujący działające niezdrowo na wyobraźnię sto siedemdziesiąt pięć tysięcy złotych. Celem ostatecznej perfekcji oba jego składniki spięte zostały w najlepszy z możliwych sposobów, to jest kablem HS-LINK, a ze wzmacniaczem Stax SRM-717 łączył je symetryczny Acrolink A7N-6300 Mexcel –  kabel wyceniony na dwadzieścia trzy tysiące złotych, akurat tyle samo co testowany Stax. Całości dopełniały równie drogie sieciówki ze szczytu oferty Acrolinka. Było zatem audiofilsko w sensie maksymalistycznym, przynajmniej jeśli chodzi o stronę ekonomiczną. Poza tym było też po japońsku, bowiem wszystkie trzy firmy –  Accuphase, Stax i Acrolink –  są japońskie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

9 komentarzy w “Recenzja: Stax SR-009

  1. Bohdan pisze:

    No właśnie… wiem,że chcę Stax-a, ale pytanie, czy musze d razu SR- 009. Chodzi mi o to czy różnicowanie modeli jest na zasadzie stopniowania jakości, czy prezentowania dzieł samych w sobie, a przypadkiem tylko tańszych, a wartych uwagi. mózg mi się koncentruje na 007 mk2, ale to kalkulacha księgowa… no nic – czas posłuchać… przyszła mi na myśl sytuacja z Hifimanem, który rodzi tyle dzieci, a każdy pono piękny i gladki.
    Zdecydowanie wole kilka modelii trzymanie jednolitej klasy. nNa pewno nie tak , jak poczynił Jaguar, rodząc Jaguara…

  2. Przemysław S. pisze:

    Słuchawki nie zachwycają w pierwszym dniu, a nawet kolejnym i wydać się jedynie bardzo technicznymi. Największym problemem jest wypełnienie dźwięku, jeśli się robi bezpośrednie porównania (u mnie m.in. z D8k) Natomiast w odpowiednich, gęstych brzmieniowo nagraniach autentycznie błyszczą swoją naturalnością, delikatnością w oddaniu najmniejszych jego niuansów i nie wydają się wówczas suche. Osobiście mam je na 007t z zamontowanymi ruskimi lampami. Podejrzewam, że duży progres brzmieniowy w wypełnieniu usłyszałbym montując Toschiby (są polecane), Amperexy, Mullardy albo nadając większej wyrazistości na Siemensach.

    W tej chwili słucham na nich philipsowych Koncertów Brandenburskich z końca lat 50., na którym żadne z moich dotychczasowych nabytków nie brzmiały zadowalajaco. Tutaj jest po prostu koncertowo (pomimo nagrania mono oraz delikatnych trzasków, bo nośnik sędziwy i był często używany). Mam tylko wypożyczone do odsłuchu, bo nie miałem nigdy wcześniej do czynienia z elektrostatami, ale w tej chwili jestem skłonny rozpatrzyć je jako wariant do zakupu. Jednak muszę zagłębić się bardziej w temat sprzętu towarzyszącego, aby wydobyć z nich potencjał, bo potrafiły zabrzmieć strasznie chudo, sucho, bez uroku, choć chyba ten sposób naturalniej oddając walory nagrań. Jednak nie byłem w stanie tego słuchać:/

    1. Piotr Ryka pisze:

      Moja rada jest taka: Minimalny zestaw dla SR-009 to wzmacniacz iFi PRO sparowany z iESL. Jeszcze lepszy będzie sam iESL podłączony do dobrej klasy zestawu dla kolumn. (Wymagane wówczas dodatkowe kable kolumnowe.) Wszystko jest na tej stronie opisane. Im potężniejszy wzmacniacz z iESL, tym lepiej. A wówczas sto procent wypełnienia i jednocześnie zjawiskowa przejrzystość. Słuchawki są fantastyczne, ale do napędzenia baaaardzo trudne.

      1. Przemysław pisze:

        Bardzo dziękuję za szybką odpowiedź, z zainteresowaniem przeczytałem cały wpis. Będę się starał spróbować z iESL.

        1. Tadeusz pisze:

          Przemo opisz wrażenia .Po recenzji Piotra miałem okazję posłuchać u kolegi SR-009 z zestawem iFi ,spodziewałem się przynajmniej namiastki tego co opisywał Piotr ale niestety ..
          Wiem,że nie można niczego zaniedbać,trzeba dopieścić system a kolega u którego słuchałem nie jest chyba o tym do końca przekonany bo używa w miarę niedrogiego okablowania.

          1. Patryk pisze:

            To nie tylko kable ,a powiedzialbym , ze to reszta sprzetu kolegi. O tych kablach to za duzo sie pisze. Pytanie: Jaki sprzet ma kolega? Jak wyglada sprawa z pradem? (jakis filter, Isotek, cos podobnego?) Prad jest wazniejszy od kabli wedlug mnie. (to podstawa i moje zdanie osobiste)

  3. Tadeusz pisze:

    Kolega gra w sumie tylko z plików i tego co pamiętam transport to Lumin U1 mini a dac to Aqua LaVoce ,chyba ta starsza wersja .Zasilanie to listwa Fadel a kable Furutech chyba te nie najwyższe modele .

    1. Przemysław pisze:

      Przeprowadziłem test z iCanem Pro po xlr i dźwięk zyskał więcej mięsistości, wokale ciepła… Jednak przez wczorajszt wpis Pana Piotra jestem już umówiony na odsłuch L5000.

  4. Przemysław pisze:

    @Tadeusz Jak się uda mi przeprowadzić porównanie, to dam znać. Przyznaję, że pierwszy kontakt z nimi może być zawodem, tym bardziej jeśli jest się osłuchanym w słuchawkach o dość mocnym, ciężkim, obfitym brzmieniu, jak moje D8k, czy Cz1. Jednak słuchając na nich muzyki w niedzielę przy gramofonie (łącznie około 8h), bez porównań, było w wielu albumach autentycznie zachwycająco i masa źródeł bywała często zaskakująco duża (fortepian pzreważnie brzmiał dosadniej, mocniej, z większym nasyceniem niż na D8k).

    009 wyróżniały się z głównie w albumach w tych brzmiących na moich pozostałych za gęsto, zbyt ociężale, trochę za ponuro. Jednak nie jest to regułą i czasami bywa w takich też dość zwyczajnie, a w bardziej pogodnych zachwycająco. Jednak ten odsłuch utwierdził mnie w przekonaniu, że są to słuchawki dla mnie, nawet pomimo tych braków słyszalnych na tym energizerze, ewentualnie porównując z modelami 009s oraz 007 przed ostatecznym zakupem. Mają w sobie wiele z FU, D8k, ale jak żadne inne potrafią ukazać delikatne, wręcz planktoniczne brzmienia, dopieszczając je pod każdym względem. FU i D8k idą w zachwycającą popisowość, podobają się od pierwszych chwil, szczególnie w albumach z magnetyzującą, pełną potęgi muzyką filmową. Na 009 było tak dla mnie zwyczajniej, choć może byłem przez nie mniej oszukiwany. Natomiast w innych potrafiły tworzyć tak misterny, koronkowy, cudowny, przejrzysty, nieco chłodny, ale i tak barwny przekaz, że potrafiłyby tym zawstydzić zapewne niejeden wysokiej klasy zestaw kolumnowy. Poza tym byłem po ich odsłuchu w tak wspaniałym nastroju, chociaż nie w każdym albumie było nadzwyczajnie, jaki do tej pory towarzyszył mi tylko po powrocie z udanego koncertu.

    Nie wiem, czy jest oferowany jakiś specjalny kabel xlr do tego, aby połączyć nim ten zestaw od ifi. Dzięki temu źródła może zyskałyby większą masywność.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy