Recenzja: Stax SR-009

Estetyka i ergonomia

Stax_SR_009_4   Słuchawki są dosyć ciężkie, wyraźnie cięższe od Omegi II, i prezentują estetykę raczej minimalistyczną, jednakże nie pozbawioną urody. Czerń wysokogatunkowej skóry padów i opaski nagłownej tudzież plastiku pałąka i siatek osłaniających przetworniki rozjaśniają jasnosrebrzyste aluminiowe muszle, pięknie wytoczone i wzbogacone ozdobnymi frezami. Sprawia to wrażenie solidności, elegancji i staranności wzorniczej, wszakże przyprawia jednocześnie użytkownika o odczucie chłodu. Pisałem już kiedyś, że złota aparatura wydaje się grać cieplej, czarna neutralniej, a srebrna chłodniej, całkiem niezależnie od faktycznej temperatury swego przekazu. Są to kolorystyczne bodźce podprogowe i w ramach tych bodźców słuchawki SR-009 częstują nas chłodem. Powie ktoś – co z tego, kiedy po założeniu i tak ich nie widać? Faktycznie, lecz posiadamy coś takiego jak pamięć, także emocjonalną, i wydaje się, że gdyby Stax przydał swemu nowemu flagowcowi złotego wykończenia, jego odbiór rynkowy byłby mniej skupiony na podkreślaniu dźwiękowego chłodu i doskonałości bieglejszej w sensie technicznym niźli muzycznym.

Do dźwięku zaraz przejdziemy, ale najpierw słowo o wygodzie.
Sporego ciężaru w żaden sposób zamaskować się nie da, toteż nie można w SR-009 zapomnieć, że się je ma na głowie, jak to miewa miejsce w przypadku Grado GS-1000 albo Omegi II. Tym niemniej słuchawki należą do wygodnych. Pady są miękkie i pogrubione za uchem, by obowiązującą modą odginać przetwornik od osi głowy. W porównaniu do Omegi II, używając motoryzacyjnego slangu, od strony wewnętrznej są to koła o większym rozmiarze i z oponami o niższym profilu. Ten niższy profil pogłębia nieco wrażenie nacisku na skórę, ale w zamian większa średnica pozwala uszom bezproblemowo skryć się w muszlach.
Stax_SR_009_5Regulacja w pionie jest dziesięciostopniowa i według nowego staksowskiego pomysłu odbywa się poprzez zatrzaski umieszczone po wewnętrznej stronie pałąka. Nie jest to specjalnie wygodne podczas prób regulacji ze słuchawkami na głowie, zwłaszcza że do uzyskania przeskoku trzeba przyłożyć sporą siłę, ale za to nie występuje tu ryzyko samoczynnego przeskoku, a regulacji właściciel dokonuje przecież tylko jednorazowo.
Kabel, jak to u Staksa, ma postać taśmy i sprawia wrażenie bardzo odpornego na uszkodzenia. Można do niego dokupić dwu i pół, albo pięciometrową przedłużkę.
Słuchawki dostarczane są w ładnej drewnianej skrzynce, której można jednak postawić zarzut braku zawiasów dla wieczka, przez co, by nie spadało, unosi się ono z pewnym oporem a potem często gdzieś zawierusza, dlatego też metalowa szkatułka od Omegi II wydaje się lepszym rozwiązaniem.

Podsumowując. Wyrób z założenia jest luksusowy, co przekuto na estetyczną powściągliwość, inżynieryjne wyrafinowanie, ergonomiczną skuteczność, użytkową trwałość i ekonomiczną drożyznę. Wszystko to, poza ostatnim, bardzo mi się podoba. Trzeba jednak zauważyć, że luksus ów w sensie wizualnym jest skromniejszy od zaaplikowanego dwóm dawnym królom luksusu –  Sennheiserowi Orfeuszowi i Sony MDR-R10. Czy jest on w stanie sprostać oczekiwaniom bogatych nabywców, tego nie wiem, bo nie należę do tego grona. Sądzę jednak, że renoma Staksa jest tu wystarczającą rękojmią rynkowego sukcesu.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

9 komentarzy w “Recenzja: Stax SR-009

  1. Bohdan pisze:

    No właśnie… wiem,że chcę Stax-a, ale pytanie, czy musze d razu SR- 009. Chodzi mi o to czy różnicowanie modeli jest na zasadzie stopniowania jakości, czy prezentowania dzieł samych w sobie, a przypadkiem tylko tańszych, a wartych uwagi. mózg mi się koncentruje na 007 mk2, ale to kalkulacha księgowa… no nic – czas posłuchać… przyszła mi na myśl sytuacja z Hifimanem, który rodzi tyle dzieci, a każdy pono piękny i gladki.
    Zdecydowanie wole kilka modelii trzymanie jednolitej klasy. nNa pewno nie tak , jak poczynił Jaguar, rodząc Jaguara…

  2. Przemysław S. pisze:

    Słuchawki nie zachwycają w pierwszym dniu, a nawet kolejnym i wydać się jedynie bardzo technicznymi. Największym problemem jest wypełnienie dźwięku, jeśli się robi bezpośrednie porównania (u mnie m.in. z D8k) Natomiast w odpowiednich, gęstych brzmieniowo nagraniach autentycznie błyszczą swoją naturalnością, delikatnością w oddaniu najmniejszych jego niuansów i nie wydają się wówczas suche. Osobiście mam je na 007t z zamontowanymi ruskimi lampami. Podejrzewam, że duży progres brzmieniowy w wypełnieniu usłyszałbym montując Toschiby (są polecane), Amperexy, Mullardy albo nadając większej wyrazistości na Siemensach.

    W tej chwili słucham na nich philipsowych Koncertów Brandenburskich z końca lat 50., na którym żadne z moich dotychczasowych nabytków nie brzmiały zadowalajaco. Tutaj jest po prostu koncertowo (pomimo nagrania mono oraz delikatnych trzasków, bo nośnik sędziwy i był często używany). Mam tylko wypożyczone do odsłuchu, bo nie miałem nigdy wcześniej do czynienia z elektrostatami, ale w tej chwili jestem skłonny rozpatrzyć je jako wariant do zakupu. Jednak muszę zagłębić się bardziej w temat sprzętu towarzyszącego, aby wydobyć z nich potencjał, bo potrafiły zabrzmieć strasznie chudo, sucho, bez uroku, choć chyba ten sposób naturalniej oddając walory nagrań. Jednak nie byłem w stanie tego słuchać:/

    1. Piotr Ryka pisze:

      Moja rada jest taka: Minimalny zestaw dla SR-009 to wzmacniacz iFi PRO sparowany z iESL. Jeszcze lepszy będzie sam iESL podłączony do dobrej klasy zestawu dla kolumn. (Wymagane wówczas dodatkowe kable kolumnowe.) Wszystko jest na tej stronie opisane. Im potężniejszy wzmacniacz z iESL, tym lepiej. A wówczas sto procent wypełnienia i jednocześnie zjawiskowa przejrzystość. Słuchawki są fantastyczne, ale do napędzenia baaaardzo trudne.

      1. Przemysław pisze:

        Bardzo dziękuję za szybką odpowiedź, z zainteresowaniem przeczytałem cały wpis. Będę się starał spróbować z iESL.

        1. Tadeusz pisze:

          Przemo opisz wrażenia .Po recenzji Piotra miałem okazję posłuchać u kolegi SR-009 z zestawem iFi ,spodziewałem się przynajmniej namiastki tego co opisywał Piotr ale niestety ..
          Wiem,że nie można niczego zaniedbać,trzeba dopieścić system a kolega u którego słuchałem nie jest chyba o tym do końca przekonany bo używa w miarę niedrogiego okablowania.

          1. Patryk pisze:

            To nie tylko kable ,a powiedzialbym , ze to reszta sprzetu kolegi. O tych kablach to za duzo sie pisze. Pytanie: Jaki sprzet ma kolega? Jak wyglada sprawa z pradem? (jakis filter, Isotek, cos podobnego?) Prad jest wazniejszy od kabli wedlug mnie. (to podstawa i moje zdanie osobiste)

  3. Tadeusz pisze:

    Kolega gra w sumie tylko z plików i tego co pamiętam transport to Lumin U1 mini a dac to Aqua LaVoce ,chyba ta starsza wersja .Zasilanie to listwa Fadel a kable Furutech chyba te nie najwyższe modele .

    1. Przemysław pisze:

      Przeprowadziłem test z iCanem Pro po xlr i dźwięk zyskał więcej mięsistości, wokale ciepła… Jednak przez wczorajszt wpis Pana Piotra jestem już umówiony na odsłuch L5000.

  4. Przemysław pisze:

    @Tadeusz Jak się uda mi przeprowadzić porównanie, to dam znać. Przyznaję, że pierwszy kontakt z nimi może być zawodem, tym bardziej jeśli jest się osłuchanym w słuchawkach o dość mocnym, ciężkim, obfitym brzmieniu, jak moje D8k, czy Cz1. Jednak słuchając na nich muzyki w niedzielę przy gramofonie (łącznie około 8h), bez porównań, było w wielu albumach autentycznie zachwycająco i masa źródeł bywała często zaskakująco duża (fortepian pzreważnie brzmiał dosadniej, mocniej, z większym nasyceniem niż na D8k).

    009 wyróżniały się z głównie w albumach w tych brzmiących na moich pozostałych za gęsto, zbyt ociężale, trochę za ponuro. Jednak nie jest to regułą i czasami bywa w takich też dość zwyczajnie, a w bardziej pogodnych zachwycająco. Jednak ten odsłuch utwierdził mnie w przekonaniu, że są to słuchawki dla mnie, nawet pomimo tych braków słyszalnych na tym energizerze, ewentualnie porównując z modelami 009s oraz 007 przed ostatecznym zakupem. Mają w sobie wiele z FU, D8k, ale jak żadne inne potrafią ukazać delikatne, wręcz planktoniczne brzmienia, dopieszczając je pod każdym względem. FU i D8k idą w zachwycającą popisowość, podobają się od pierwszych chwil, szczególnie w albumach z magnetyzującą, pełną potęgi muzyką filmową. Na 009 było tak dla mnie zwyczajniej, choć może byłem przez nie mniej oszukiwany. Natomiast w innych potrafiły tworzyć tak misterny, koronkowy, cudowny, przejrzysty, nieco chłodny, ale i tak barwny przekaz, że potrafiłyby tym zawstydzić zapewne niejeden wysokiej klasy zestaw kolumnowy. Poza tym byłem po ich odsłuchu w tak wspaniałym nastroju, chociaż nie w każdym albumie było nadzwyczajnie, jaki do tej pory towarzyszył mi tylko po powrocie z udanego koncertu.

    Nie wiem, czy jest oferowany jakiś specjalny kabel xlr do tego, aby połączyć nim ten zestaw od ifi. Dzięki temu źródła może zyskałyby większą masywność.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy