Recenzja: Sennheiser Momentum

Z systemami stacjonarnymi i odtwarzaczami CD cd.

Sennheiser_Momentum_14

Tym bardziej jak potrafimy to wykorzystać

   Na koniec, celem rozeznania wszystkiego na wysokim szczeblu high-endowej substancjalizacji, udałem się po naukę do własnego systemu.

Dopiero tym razem wyszło w całej rozciągłości na jaw, że Grado SR-60 dzieli od Sennheiser Momentum naprawdę spora różnica, mówiąc obiegowo, różnica klasy. Bo owszem, grają bardzo przyjemnie – ciepło, melodyjnie i z bardzo dobrze wyartykułowaną wokalizą, jednak Momentum obudowują tego rodzaju granie dużo większą ilością szczegółów wyszukanych z muzycznej ściółki, a jednocześnie same głosy czynią bardziej złożonymi, delikatnymi i bardziej realnymi zarazem. Te z SR-60 były w porównaniu jakby namalowane grubszym pędzlem, zdolnym jedynie nakreślić całościowy charakter dźwiękowego obrazu, ale niezdolnym przenikać w głębsze warstwy materii brzmienia. Co ciekawe, także Sennheiser HD 600 okazał się pod tym względem Momentum ustępować, nie tak ładnie lokując wokalizę w całym porządku scenicznym i nie tak głęboko przenikając w jej subtelności. Różnica była mała, ale Momentum jednak bardziej mi się podobały. Zależało to także od płyty, bo czasami większa ilość powietrza w dźwięku sześćsetek brała górę, jednak przeważnie lepiej uplasowane i pełniejsze wokale u Momentum nieznacznie przeważały.

Także w przypadku muzyki elektronicznej Momentum ukazały dużo bogatszy obraz niż Grado; również tym razem pełniejsze, a zarazem w partiach sopranowych przenikliwsze brzmienie. Jednocześnie ich dźwięk był niezwykle podobny do HD 600; jedynie z odrobinę lepszym wypełnieniem i poprzez to sprawiający wrażenie, że mniej daleko się niesie, co było jednak tylko złudzeniem.

Sennheiser_Momentum_15

Potrafią zagrać i spokojnie…

Sięgnąłem, dla jeszcze lepszego wydobycia brzmieniowych niuansów, po koncert Mozarta na flet i harfę. I znów Momentum okazały się najlepsze, odmalowując muzyczny obraz różnej grubości dźwiękowymi pędzlami, dzięki czemu zdolne były oddawać jednocześnie delikatność i kruchość, jak i moc. Tego samego nie można powiedzieć o Grado, które wszystko dużo bardziej ujednolicały, a także o HD 600, które również nie dysponowały podobną co Momentum paletą kontrastów, nie potrafiąc w takim stopniu łączyć w jednym akordzie dźwięków donośnych i pełnych z delikatnymi i zwiewnymi.

Na koniec sięgnąłem po ciężkiego rocka. I znów było to samo, z tym że SR-60 ujednolicały wszystko w stylu słodkawo ocieplonym, a HD 600 przy znacznie większej szczegółowości i przenikliwości bardziej w stylu dobrze napełnionej powietrzem analityczności. Dysponujące na tym polu umiejętnością kreślenia najszerszego dynamicznego kontrastu Momentum grały zarazem bardzo przyjemnie, bo choć szczegółowo i przenikliwie, to z czarnym tłem, pełniejszymi dźwiękami i bardziej naturalną wokalizą, pozbawioną aspektów technicznego osuszania dźwięku.

Sennheiser_Momentum_16

…i z pazurem.

Konkluzja z tego wszystkiego głównie jest taka, że te same słuchawki z różnymi wzmacniaczami potrafią grać dalece nie tak samo, a wyrokowanie w oparciu o jeden czy dwa przeciętne tory niczego jeszcze tak naprawdę nie mówi. Dopiero wybitny wzmacniacz potrafi powiedzieć więcej i jeśli nie wydać wyrok obiektywny – bo przecież to niemożliwe z uwagi na jego własny styl – to przynajmniej uwydatnić różnice i prawidłowo ocenić potencjał.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

21 komentarzy w “Recenzja: Sennheiser Momentum

  1. mar.s pisze:

    Jezeli chcialby pan przetestowac Beyerdynamic dt1350 chetnie przesle do testu.W stanach jest zgodna opinia ze sa to najlepsze portable , u nas wiele nieprzychylnych opini.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Bardzo chętnie. Proszę napisać mail na adres serwisu, albo podać swój, a na pewno odpiszę.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję. Zaraz napiszę.

  2. Adam pisze:

    Piotrze,

    Klawisze na pilocie maja standardowe dla wyrobów zgodnych z produktami Apple -głośniej, Play/Pause/FD/BK, ciszej. Środkowy klawisz ma różne działanie w zależności od tego ile razy się go naciśnie

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję za informacją. Przy okazji Appla – poprosiłem ich o udostępnienie do zrecenzowania odtwarzaczy muzycznych i odmówili. Nie mamy żadnych urządzeń demonstracyjnych, powiadają. Biedni widać jacyś. Trudno, obejdzie się.

      1. Toma pisze:

        Bardziej skąpi…

        Choć prawda jest nieco bardziej bolesna – nie jest Pan ich targetem [sic!]; a dodatkowo za marketing w Polsce odpowiada znajomy królika, wtapiający się idealnie w bufonerie, która napędza cały rynek.

        P.S. Recenzję czytało mi się bardzo miło.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Tak, to prawda, nie jestem targetem. Oni się lansują poprzez swoją społeczność i ogólną obecność medialną. Poza tym stawiają na szybką wymianę sprzętu, toteż nie zależy im na tym, by użytkownik trwale się wiązał z danym wyrobem. Cały czas powinien on czekać na coś jeszcze nowszego i być gotów tę nowość natychmiast kupić. Jednak odmowa wypożyczenia jest na dłuższą metę naiwna i nieracjonalna, bo ich produkty są łatwo dostępne, a rozsierdzony odmową recenzent recenzję może napisać i tak, pożyczając produkt od osoby prywatnej, i może być ona wówczas mniej przychylna niż gdyby współpracowali na zasadzie zwykłego odgrywania się. Osobiście odgrywać się nie zamierzam, ale recenzje różnych Jabłek i tak się napisze.

  3. Lord Rayden pisze:

    Panie Piotrze ! A może Kolego Piotrze ? 🙂 Czekam niecierpliwie na recenzję BD DT1350. Mam T50p ale zastanawiam się nad dokupieniem DT1350, jako drugich portable do iRivera H120 i iModa/SMSL sAP-4s (tzw. kanapka AMP/DAC). Ciekawe co w nich jest takiego,że wzbudzają skrajne emocje..

  4. Lord Rayden pisze:

    Przy okazji – tu próbowałem zebrac opinie na temat BD DT1350 :
    http://forum.mp3store.pl/topic/105581-beyerdynamic-dt1350-opinie-mile-widziane/

  5. Michal W. pisze:

    Skopiuję poniżej moją ocenę DT1350 sprzed prawie 2 lat.
    Konstrukcja słuchawek jest mniej więcej taka: bierzemy dwie jednorazowe filiżanki na kawę espresso, takie bez ucha, i łączymy wygiętą w łuk metalową taśmą perforowaną. Wewnętrzny brzeg taśmy oraz obrzeże kubków wyklejamy miękkim materiałem, np. podklejoną gąbką sztuczną skórą, żeby konstrukcja nie drapała uszu i głowy. Słuchawki są ledwie nauszne, prawie douszne z pałąkiem. Brzmienie ich nabiera sensu po właściwym postawieniu każdego z przetworników na uchu. W sumie tak właśnie należy nazwać tę operację, gdyż jak wiadomo – filiżanka może równie pewnie stać, co leżeć na boku. Ponadto trzeba sobie trafić wylotem z przetwornika na wlot do ucha. Jeśli tego nie zrobimy, odbierany dźwięk będzie monofoniczny.
    Brzmienie: na te kilka obecnych osób na meetingu, pierwsze zasłyszane w życiu kilka sekund muzyki z tych słuchawek, dwóch z nas nagrodziło spontaniczną salwą śmiechu. Jeden to byłem ja. Wziąłem upierdliwą płytę z trip hopem – Morcheeba „Fragments of Freedom”. Płyta ta fantastycznie odsiewa kiepskie źródła cyfrowe już na etapie odzyskiwania bitów z nośnika. Ale do rzeczy – jak się dobrze ułoży słuchawki na uszach, to zwraca uwagę świetna jak na takie kieliszki na pałąku holografia i rozpiętość sceny w pionie. Idealnie czarne tło pomiędzy instrumentami, dobry fokus. Średnica zalatuje lekko plastikiem, czy też telefonem. Góra OK, bo nie zwróciłem na nią uwagi. 😉 Bas – jest tylko niższy, dość przestrzenny, ale brak wyższego rejestru basu wraz z jego wibrato schładza przekaz do nieprzyzwoitego dla mnie poziomu, czyniąc materiał muzyczny nadającym się niemal wyłącznie do analizy formalnej. Dodatkowo taka równowaga basu powoduje, że instrumenty strunowe, zwłaszcza elektryczne, brzmią, jakby miały struny z gumy od majtek.

  6. Piotr Ryka pisze:

    Beyerdynamic DT1350 już przybyły z Irlandii i czekają w kolejce. Jeszcze trochę poczekają, bo muszę najpierw napisać kilka innych recenzji. Od razu mogę jednak napisać, że kluczowe jest w ich przypadku ustawienie względem otworu słuchowego (nie miałem do czynienia ze słuchawkami tak pod tym względem wrażliwymi, a prezentację mają z grubsza podobną do AKG K551, czyli są to takie anty Grado SR-60.
    Tyle na podstawie jakichś dwóch minut słuchania, by sprawdzić czy działają. Z wyglądu są sympatyczne.

  7. Heh, czyli po raz kolejny wychodzi jak to Amerykanie nie mają słuchu 🙂 Po własnych przygodach z wychwalanymi pod niebiosa na head-fi.org produktami, mówię kolejnym rewelacjom: „dziękuję bardzo”.

  8. maciux pisze:

    Ależ Momentum są Made in China, czego rzeczywiście nie sposób zauważyć w jakości wykonania 🙂

  9. Lord Rayden pisze:

    Kupiłem Momentum – na razie jest extra ! Znakomity dźwięk, nie jest przyciemniony, dobry bas.

  10. Kristof pisze:

    Momentum to moje pierwsze porządne słuchawki, póki co podłączone do SGS3. Prośba więc z mojej strony o dedykację odtwarzacza przenośnego do tychże słuchawek.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Pierwsze i najważniejsze pytanie – ile taki odtwarzacz ma kosztować?

  11. Andrzej Grochowalski pisze:

    Na rynku obecne są już Momentum On-Ear, czyli mamy jasność, że same Momentum miały być wokół-uszne.
    Słuchałem pobieżnie tych słuchawek i grają całkiem fajnie, z poprawną górą i dość spektakularnym basem – uważam, że ładniejszym od większych Momentum. Wypadek przy pracy? 🙂 Kiedy recenzja? Pozdrawiam serdecznie.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nowe Momentum są już wstępnie umówione, ale jeszcze nie wiem kiedy przyjadą. Tak czy inaczej najpierw Audio-Technica i AKG, bo są już na miejscu.

  12. Lukin pisze:

    Właśnie poważnie się nad tymi słuchawkami zastanawiam. Na celowniku są również AKG N60 NC. Które warte wydania pieniędzy? Sennheiser jednak słynie z basowości, czasami nadmiernej dla niektórych gatunków muzynki np. rocka. Czytałem że nie m,a też dużej róznicy między Momentum a Urbanite.

  13. PIotr Ryka pisze:

    Nie znam ani tych AKG, ani Urbanite, tak więc nie pomogę. Ale momentum nie mają przedobrzonego basu. Większy mają Meze, co nie zmienia faktu, że też je polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy