Recenzja: Sennheiser Momentum

Z systemami stacjonarnymi i odtwarzaczami CD

Sennheiser_Momentum_12

Pora na przedstawicieli wagi ciężkiej

   Zacznijmy do porównania z Grado SR-60  i Sennheiserami HD 600 w dwóch systemach. Najpierw posłuchałem wszystkich słuchawek wpiętych w Shiita Lyra z rosyjskim lampami, połączonego z Cairnem kablem Tary. Wszystkie trzy nauszniki zagrały świetnie, a Lyr ponownie udowodnił swą nieprzeciętną dynamikę. Szukamy jednak różnic, a te układały się we wzór oczywisty, na którym widoczne było, że Momentum to słuchawki zamknięte, a SR-60 i HD 600 otwarte.

Otwarte słuchawki – otwarte brzmienie. Więcej powietrza, lekkości, rozpierzchania się dźwięków. Płytszy bas, mniej dynamiczne uderzenie, słabszy atak, mniejsza gęstość. Zamknięte słuchawki – zgęszczone brzmienie. Mocny atak, twardy, konturowy bas, dynamika zwiniętej pięści, czarne tło, czarna agresywna dusza hard rocka. W sumie norma i to czego należało oczekiwać. Gdy przyglądać się temu bliżej, należy dodać, że SR-60 grały najspokojniej i najmniej szczegółowo. Przy swej otwartości lekko ocieplały i dosładzały, jednocześnie gubiąc analizę i wnikliwszy przekaz. Pod tym względem najlepsze były HD 600. Z dużą przestrzenią i doskonałą czytelnością szczegółów, a jednocześnie bez przesadzania z analizą, tylko naturalne i swobodne. Natomiast Momentum grały gęsto i ofensywnie. Atakowały przy tym jak to one z bliska, szczegóły także obrazowały dokładnie, a przekaz względem HD 600 miały gładszy, bardziej skondensowany i bardziej kontrastowy.

Sennheiser_Momentum_13

W tym świecie lamp nigdy za dużo

Drugim systemem był Accuphase DP-510 napędzający po kablu Ear Stream wzmacniacz Heed Canalot + PSU. I tu już nie było oczywistości, bo słuchawki SR-60 wykazały niezwykle silne powinowactwo z tym systemem i zagrały z nim naprawdę pięknie. Nieoczekiwanie gęsto, z potężnym basem, lekkim ociepleniem zatrącającym słodyczą i z fantastyczną całościową swobodą oraz kulturą brzmienia, wspieranymi przez spokojne, wysoko idące i jednocześnie pozbawione cienkości soprany.

Po chwili poszukiwania odnalazłem własną szczękę walającą się po dywanie.

Natomiast Momentum pokazały cechy charakterystyczne dla tego wzmacniacza: zbyt ofensywne i trochę piekące wysokie tony, wyraźny pogłos i lekkie dudnienie. Jednocześnie były bardziej szczegółowe, z wyraźniejszym szumem tła i ostrzej zarysowanymi konturami. Pozbawione upiększającej łagodności i zaokrąglenia, tak jakby chciały powiedzieć – ten wzmacniacz jest właśnie taki i nie zamierzamy tego ukrywać.

Skonfrontowane z nimi następnie HD 600 zagrały do nich podobnie, ale z mniej czarnym tłem, na większej scenie, bardziej otwartym dźwiękiem o mniejszej gęstości i bardziej szorstko, także obnażając słabości Heeda, które jedynie Grado okazały się skutecznie maskować, a nawet wyzyskiwać na rzecz pięknego brzmienia. Nie znaczy to, że Heed z Grado grał ładnie, a z Sennheiserami brzydko. Należy raczej powiedzieć, że z Grado grał przyjemnie, a z Sennheiserami bardziej analitycznie, technicznie i w profesjonalnej manierze. Obiektywizującej, bardzo szczegółowej i kontrastowej, co nie znaczy, że nie dało się tego słuchać z przyjemnością. Dało, ale był to inny rodzaj przyjemności.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

21 komentarzy w “Recenzja: Sennheiser Momentum

  1. mar.s pisze:

    Jezeli chcialby pan przetestowac Beyerdynamic dt1350 chetnie przesle do testu.W stanach jest zgodna opinia ze sa to najlepsze portable , u nas wiele nieprzychylnych opini.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Bardzo chętnie. Proszę napisać mail na adres serwisu, albo podać swój, a na pewno odpiszę.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję. Zaraz napiszę.

  2. Adam pisze:

    Piotrze,

    Klawisze na pilocie maja standardowe dla wyrobów zgodnych z produktami Apple -głośniej, Play/Pause/FD/BK, ciszej. Środkowy klawisz ma różne działanie w zależności od tego ile razy się go naciśnie

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję za informacją. Przy okazji Appla – poprosiłem ich o udostępnienie do zrecenzowania odtwarzaczy muzycznych i odmówili. Nie mamy żadnych urządzeń demonstracyjnych, powiadają. Biedni widać jacyś. Trudno, obejdzie się.

      1. Toma pisze:

        Bardziej skąpi…

        Choć prawda jest nieco bardziej bolesna – nie jest Pan ich targetem [sic!]; a dodatkowo za marketing w Polsce odpowiada znajomy królika, wtapiający się idealnie w bufonerie, która napędza cały rynek.

        P.S. Recenzję czytało mi się bardzo miło.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Tak, to prawda, nie jestem targetem. Oni się lansują poprzez swoją społeczność i ogólną obecność medialną. Poza tym stawiają na szybką wymianę sprzętu, toteż nie zależy im na tym, by użytkownik trwale się wiązał z danym wyrobem. Cały czas powinien on czekać na coś jeszcze nowszego i być gotów tę nowość natychmiast kupić. Jednak odmowa wypożyczenia jest na dłuższą metę naiwna i nieracjonalna, bo ich produkty są łatwo dostępne, a rozsierdzony odmową recenzent recenzję może napisać i tak, pożyczając produkt od osoby prywatnej, i może być ona wówczas mniej przychylna niż gdyby współpracowali na zasadzie zwykłego odgrywania się. Osobiście odgrywać się nie zamierzam, ale recenzje różnych Jabłek i tak się napisze.

  3. Lord Rayden pisze:

    Panie Piotrze ! A może Kolego Piotrze ? 🙂 Czekam niecierpliwie na recenzję BD DT1350. Mam T50p ale zastanawiam się nad dokupieniem DT1350, jako drugich portable do iRivera H120 i iModa/SMSL sAP-4s (tzw. kanapka AMP/DAC). Ciekawe co w nich jest takiego,że wzbudzają skrajne emocje..

  4. Lord Rayden pisze:

    Przy okazji – tu próbowałem zebrac opinie na temat BD DT1350 :
    http://forum.mp3store.pl/topic/105581-beyerdynamic-dt1350-opinie-mile-widziane/

  5. Michal W. pisze:

    Skopiuję poniżej moją ocenę DT1350 sprzed prawie 2 lat.
    Konstrukcja słuchawek jest mniej więcej taka: bierzemy dwie jednorazowe filiżanki na kawę espresso, takie bez ucha, i łączymy wygiętą w łuk metalową taśmą perforowaną. Wewnętrzny brzeg taśmy oraz obrzeże kubków wyklejamy miękkim materiałem, np. podklejoną gąbką sztuczną skórą, żeby konstrukcja nie drapała uszu i głowy. Słuchawki są ledwie nauszne, prawie douszne z pałąkiem. Brzmienie ich nabiera sensu po właściwym postawieniu każdego z przetworników na uchu. W sumie tak właśnie należy nazwać tę operację, gdyż jak wiadomo – filiżanka może równie pewnie stać, co leżeć na boku. Ponadto trzeba sobie trafić wylotem z przetwornika na wlot do ucha. Jeśli tego nie zrobimy, odbierany dźwięk będzie monofoniczny.
    Brzmienie: na te kilka obecnych osób na meetingu, pierwsze zasłyszane w życiu kilka sekund muzyki z tych słuchawek, dwóch z nas nagrodziło spontaniczną salwą śmiechu. Jeden to byłem ja. Wziąłem upierdliwą płytę z trip hopem – Morcheeba „Fragments of Freedom”. Płyta ta fantastycznie odsiewa kiepskie źródła cyfrowe już na etapie odzyskiwania bitów z nośnika. Ale do rzeczy – jak się dobrze ułoży słuchawki na uszach, to zwraca uwagę świetna jak na takie kieliszki na pałąku holografia i rozpiętość sceny w pionie. Idealnie czarne tło pomiędzy instrumentami, dobry fokus. Średnica zalatuje lekko plastikiem, czy też telefonem. Góra OK, bo nie zwróciłem na nią uwagi. 😉 Bas – jest tylko niższy, dość przestrzenny, ale brak wyższego rejestru basu wraz z jego wibrato schładza przekaz do nieprzyzwoitego dla mnie poziomu, czyniąc materiał muzyczny nadającym się niemal wyłącznie do analizy formalnej. Dodatkowo taka równowaga basu powoduje, że instrumenty strunowe, zwłaszcza elektryczne, brzmią, jakby miały struny z gumy od majtek.

  6. Piotr Ryka pisze:

    Beyerdynamic DT1350 już przybyły z Irlandii i czekają w kolejce. Jeszcze trochę poczekają, bo muszę najpierw napisać kilka innych recenzji. Od razu mogę jednak napisać, że kluczowe jest w ich przypadku ustawienie względem otworu słuchowego (nie miałem do czynienia ze słuchawkami tak pod tym względem wrażliwymi, a prezentację mają z grubsza podobną do AKG K551, czyli są to takie anty Grado SR-60.
    Tyle na podstawie jakichś dwóch minut słuchania, by sprawdzić czy działają. Z wyglądu są sympatyczne.

  7. Heh, czyli po raz kolejny wychodzi jak to Amerykanie nie mają słuchu 🙂 Po własnych przygodach z wychwalanymi pod niebiosa na head-fi.org produktami, mówię kolejnym rewelacjom: „dziękuję bardzo”.

  8. maciux pisze:

    Ależ Momentum są Made in China, czego rzeczywiście nie sposób zauważyć w jakości wykonania 🙂

  9. Lord Rayden pisze:

    Kupiłem Momentum – na razie jest extra ! Znakomity dźwięk, nie jest przyciemniony, dobry bas.

  10. Kristof pisze:

    Momentum to moje pierwsze porządne słuchawki, póki co podłączone do SGS3. Prośba więc z mojej strony o dedykację odtwarzacza przenośnego do tychże słuchawek.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Pierwsze i najważniejsze pytanie – ile taki odtwarzacz ma kosztować?

  11. Andrzej Grochowalski pisze:

    Na rynku obecne są już Momentum On-Ear, czyli mamy jasność, że same Momentum miały być wokół-uszne.
    Słuchałem pobieżnie tych słuchawek i grają całkiem fajnie, z poprawną górą i dość spektakularnym basem – uważam, że ładniejszym od większych Momentum. Wypadek przy pracy? 🙂 Kiedy recenzja? Pozdrawiam serdecznie.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nowe Momentum są już wstępnie umówione, ale jeszcze nie wiem kiedy przyjadą. Tak czy inaczej najpierw Audio-Technica i AKG, bo są już na miejscu.

  12. Lukin pisze:

    Właśnie poważnie się nad tymi słuchawkami zastanawiam. Na celowniku są również AKG N60 NC. Które warte wydania pieniędzy? Sennheiser jednak słynie z basowości, czasami nadmiernej dla niektórych gatunków muzynki np. rocka. Czytałem że nie m,a też dużej róznicy między Momentum a Urbanite.

  13. PIotr Ryka pisze:

    Nie znam ani tych AKG, ani Urbanite, tak więc nie pomogę. Ale momentum nie mają przedobrzonego basu. Większy mają Meze, co nie zmienia faktu, że też je polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy