Recenzja: RAAL Requisite 1995 Immanis

Dźwięk

      Przy komputerze

     Jak na złość własny wzmacniacz mam w technologii SET, więc lepiej pasujący do alternatywnej przejściówki, ale jego circa 1 W mocy wyjściowej i dla niej mógłby być za mały. Dowodem niezbyt dobre pasowanie do wzmacniacza Divaldi AMP-04, użytego przy komputerze, współbrzmienie z którym nie odpowiadało cenom ani wzmacniacza, ani słuchawek. Powiedzieć, iż było przeciętne, byłoby już przesadą, lecz bez wątpienia z takim nie chciałbym mieć do czynienia na co dzień. Ciekawe, bowiem z Final D8000 Da Capo spisał się ten Divaldi przednio, wyraźnie jakościowo wyprzedzając alternatywnego przy komputerze Phasemation, zwiedziony czym instalowałem japońskiego konkurenta bez iskierki nadziei, głównie z poczucia obowiązku. Myliłem się (któryż raz?), audiofilskie ścieżki nie wiodą z pewnika do pewnika, są siecią nad labiryntem zależności mało widocznych z powierzchni. Pewnikiem jedynie to, że mało czego można być pewnym, co znów się potwierdziło. Skok jakościowy z Phasemation okazał się wyraźny, pod czego wpływem w pierwszej chwili byłem cały zadowolony, jednakże z czasem coraz mniej. Dlaczego coraz? – Już odpowiadam, ale wpierw coś o kablach.   

     Historyjki kablowe to niewyczerpany temat anegdot i istna kopalnia przygód. Tym razem przytrafiła się historyjka dosyć zaskakująca, albowiem na wyposażeniu słuchawek ten nowy, przez samo RAAL sporządzony i wypieszczony pochwałami przewód Star-8 Mk II, mający stanowić jakościowy awans względem wszystkiego wcześniejszego odnośnie wstęgowego kablarstwa. Coś tam w tym Mk II poprawiono, coś uwzględniono bardziej, toteż jego wyłącznie używać, nie wracać do poprzednich. Ale prędko dotarło do mnie, że z tym Star-8 Mk II nie jest tak dobrze, jak zapewniają, coś nie tak z sopranami. Chcąc nie chcąc sprawdzająco wziąłem starszą alternatywę, zapobiegliwie dołączony Star-8 PURE SILVER, przy którym RAAL SR-1a nie miały z sopranami nawet śladu problemów.

      – I bęc! – starszy lepszy. Bez wątpienia bardziej otwarty sopran, choć poprzez to od aparatury towarzyszącej więcej był wymagający. Ale dla wzmacniacza i przetwornika Phasemation nie stanowiło to problemu – strona czysto muzyczna okazała się bez zarzutu, jako zupełnie wolna od zakłóceń mogących się pojawiać w następstwie sopranowej ostrości. Ale poza tym…

    Hmm…   – poza tym analitycznie wertując najwięcej mogące mówić o jakości utwory, uważnie się wsłuchiwałem, wynotowując w punktach to, co poniżej przytoczę, jako że nie znajduję racji robienia z tego narracyjnego splotu, który bełtaniem wątków mógłby jedynie zaciemniać i bez tego nieoczywistą sprawę. Wypunktowałem więc co następuje, tylko proszę pamiętać, że odnosi się to do PURE SILVER, spisującego się lepiej niż Star-8 Mk II z kompletu. A grało z tym starszym Star tak:  

  • Duże dźwięki, naprawdę okazałe.
  • Śpiewne, i to – że tak powiem – śpiewne aż do samego dna.
  • Wyraźne.
  • Dobrze od tła odcięte.
  • Poprawnie trójwymiarowe.
  • Gęste barwowo.
  • Nasycone substancją.
  • Dość znacznie (ale nie aż maksymalne) oddziałujące potęgowo.
  • Ładnie ze sobą rozmawiające. (Wyjątkowo dobra koincydencja, czy jak kto woli koordynacja czasowa.)
  • Ale już nie tak dobra koordynacja przestrzenna, widywane są lepsze.
  • W następstwie tego, że nie do końca przekonująco dźwięki lokowane względem płaszczyzny sceny i zbyt oszczędnie w dodatku opisywane odbiciowo.
  • Przycięte jakościowo wybrzmienia.
  • Jako nie dosyć nośne i w razie potrzeby tego także nie dosyć rzewne.
  • Zero sybilacji.
  • Poprawna tonalność. (A już zwłaszcza nie podwyższona.)
  • Mocny bas bez zniekształceń, w tym zero zakłócających tarć wstęgami o oprawy.
  • Nawet z tym Star-8 PURE SILVER nie na roścież otwarte soprany.
  • Przez co nie całkiem doszlifowana postać dźwięków i te bez całkowitej perfekcji realizowane wybrzmienia.
  • Wielka szkoda, bo pozostałe składowe dźwięku realizowane wyjątkowo udanie.
  • Przestrzeń wielka, ale nie nieskończona, nie w całej pełni przywołująca doznanie otchłani.
  • Deficyt obszarowy za ostatnimi źródłami.
  • Trochę poprzez ten niedosyt sopranów brzmienie staje się ociężałe. (Jest szybkie, bardzo nawet, ale zwalistość wygrywa z nośnością.)
  • Deficyt filigranowości.
  • Nie dość napowietrzenia.
  • Minimalnie lecz wyczuwalnie przydymione medium.
  • To medium średnio ciśnieniowe, daleko mu do maksymalnych ciśnień Spirit Torino Valkyria.
  • Wygaszone szmerowo czarne tło za dźwiękami.
  • Wiele słuchawek przesadza z sopranami, za ich pośrednictwem mniej czy bardziej udanie podkręcając emocje i dopieszczając dźwięki, te natomiast zbytnio je powściągały, co mi pachniało winą kabli.
  • Reasumując: brak stuprocentowego wykończenia sopranem i skutkiem tego nie dość misterności, pogłosu, tajemniczości, bezkresnej dali i rzewności, podczas gdy cała reszta na szczytowym poziomie.

       Rzucę na koniec tego średnio udanego etapu jednym przykładem odnośnie kabli. Przy Star-8 Mk II słuchając Divertimenta in D Mozarta (von Karajan, Berliner Philharmoniker) dostawało się dźwięk elegancko modelowany, melodycznie spełniony, syty gęstością i barwami, szybki i naturalnie ciepły, ale ten dźwięk był nielotem. Poszybował dopiero ze Star-8 PURE SILVER, ale i tak było to dalekie od piękna lotu z Grado GS1000e – najpiękniejszego jaki słyszałem.   

 

     Przy odtwarzaczu

    Ostrzegawcze sygnały docierają ze wszystkich stron; no, może nie wszystkich ale z wielu, że bez naprawdę ekstra toru Immanis nie tyle może zawodzą, co są dalekie od tego, co naprawdę umieją. Inaczej mówiąc – one jakości pozostałym składnikom toru nie przysporzą, one jej od nich chcą. A kiedy już dostaną – a, wtedy inna rozmowa. Dobrze więc, poszukajmy tej najlepszej jakości. Zacząłem od dedykowanego tranzystorowego wzmacniacza RAAL HSA-1b, z którym jej nie znalazłem. Grały z nim potęgowym basem pośród nie mniej potęgowej gęstości ciemnego i nasyconego barwowo brzmienia tonów średnich, ale żeby to miało stanowić uzasadnienie cen trak wygórowanych – to nie, Panocku, nie na to ześta się umawiali. Szkoda w sumie, bo na AVS z dedykowanym, tyle że lampowym wzmacniaczem bardzo się wszystkim podobały, ale sam tego nie potwierdzę – tam nie byłem, tu z tranzystorem nie. Ale nie ma co mącić sprawy i wątpliwości mnożyć, wcześniej, o wiele wcześniej, zdążyłem sprawdzić, że z moim torem przy odtwarzaczu jest tak, jak być powinno, dokładnie tak jak piszą entuzjaści. Nie sprawdziłem jedynie, jakie różnice zachodzą między sygnałem branym wprost z Cairna a z dołączeniem Phasemation, nadeszła na to pora.

      Z samym Cairnem grało masywniej, ciemniej, bardziej basowo, równocześnie mniej sopranowo. Co interesujące, nie miało to wpływu na średnicę – wiek wokalistów się nie zmieniał. Przy Phasemation mogli ciągnąć wyżej, więc finisz stawał się delikatniejszy, ale centralny wskaźnik rocznikowy stał w miejscu, wiek bez zmian. Te same głosy nie stawały się młodsze poprzez dodaną szerszą skalę, a jedynie delikatniejsze górą i mniej przysadziste dołem. Ta delikatność z Phasemation mogła się bardziej podobać od ciemniejszej, gęstszej i cięższej substancji brzmieniowej wprost z Cairna, ale mogła też mniej. Lecz że to o swobodne, nawet wyżyłowane soprany przez cały czas walczyłem, zostawiłem Phasemation w użyciu i za brzmienie referencyjne uznałem uzyskane z nim. Bardziej szczegółowo już przechodzimy do niego, tylko jeszcze dorzucę, że wypróbowałem też brany przez przejściówkę ‘widełki na 4-pin’ sygnał wzmacniacza Kondo Audio Note Overture (30W/8Ω), ale nic z tego nie wyszło – 32-omowy adapter zupełnie nie pasował, zjawiły się sopranowe zniekształcenia przekraczające akceptację. Z nieznanych mi  powodów żadnych takich nie miała końcówka mocy Crofta, jej hybrydowej sile 2 x 25 W, poprzedzanej triodami 45’ przedwzmacniacza SET non-OTL, nic te 32 Ω nie przeszkadzały, pojawiła się jakość oczekiwana, odnaleziona zresztą już na początku zarówno poprzez ten hybrydowy duet, jak i za pośrednictwem czysto lampowego wzmacniacza słuchawkowego OTL, VivA Egoista 845, z którym była podobna.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

14 komentarzy w “Recenzja: RAAL Requisite 1995 Immanis

  1. Piotr+Ryka pisze:

    Od czasu Sennheiser HD800 nie miałem do czynienia ze słuchawkami tak trudnymi do ocenienia. Mam wrażenie, że ich ostateczna ocena ciągle jest jeszcze przede mną.

  2. Stefan pisze:

    No pewnie jeszcze coś z tymi kabelkami jest do poprawy i może interface. Pytanie czy różnica pomiędzy dedykowanym wzmacniaczem a połączeniem przez interface była jeżeli chodzi o przestrzenność i rozchodzenie się dźwięków. U mnie przestrzenią i rozchodzeniem się dźwięków wyprzedzają Susvary itp.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Może wrócą, może ze wzmacniaczem lampowym. Na razie po próżnicy przyjechał interkonekt Next LevelTech ETHER, minęły się o jeden dzień, bo o spotkaniu we Wrocławiu nie byłem uprzedzony.

      A względem tego rozchodzenia, to w jakim sprzętowym układzie są przed Susvarami?

      1. Stefan pisze:

        DAC Chorda i Bliss od Holo Audio.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Ciekawy układ. Chord duży czy średni?

          1. Marcin pisze:

            Stefan ma Dave’a z osobnym, dedykowanym zasilaczem. Słuchałem wczoraj tych raali z firmowym lampowcem i bezpośrednio po z Wellsem; do porównania były susvary (i masa innych nauszników), a nawet firmowy zestaw Sennheiser he-1, którego słuchałem z tymi samymi utworami przed raalami, celowo, aby później skonfrontować wrażenia, dodatkowo do pomocy w ocenie przywołani byli inni chętni audiofile, aby to potwierdzić, bądź zaprzeczyć rzucane hipotezy czy wnioski; o nich później, bo trochę tych refleksji jest 🙂 mimo wszystko na starcie muszę powiedzieć, że tzw. klęska urodzaju nie sprzyja miarodajnym ocenom, bo jednak spokojny, kilkudniowy odsłuch na różnych torach i porównania z innymi słuchawkami (też na spokojnie) jest bardziej wartościowy i bardziej obiektywny (jeśli w audio można w ogóle używać tego typu określeń).

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Cześć Marcin. Alucardowi może bliżej odpowiedz na jego pytanie, a mnie może chociaż skrótowo jak te RAAL na tle innych we Wrocławiu wypadły: tak bardziej zakupowo, czy może raczej nie?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Tu coś na temat: https://www.highfidelity.pl/@main-4841&lang=

      Dużo wokół tej firmy hałasu, ale Marcin pożyczył tego Laiv z Q21, wypróbował i krótko mówiąc – nie. Tzn. urządzenie w porządku, ale szału nie ma.

  3. Marcin pisze:

    Po pierwsze, z Wellsem grały dużo lepiej niż z firmowym lampowcem, ale to dalej z uwagi na pozostałe elementy (źródło, okablowanie, zasilanie) nie było optimum; 2. rozumiem, o czym Pan pisze, wskazując na wady/niedociągnięcia tych słuchawek, uwzględniając Pański gust; 3. mimo wszystko słuchawki robią ogromne wrażenie, zwłaszcza holografią i skalą dźwięku i pod tym względem taki he-1 wypada o wiele mniej efektowniej i brzmi wręcz „kameralnie” (ale ma swoje mocne strony i ma czym uderzyć przeciwnika), podobnie było ze starymi susvarami i Spirit Torino Valkyria (o dziwo mi się spodobały). Wydaje mi się, że faktycznie, aby wydobyć z tych słuchawek pełny potencjał i popłynęła z nich muzyka, a nie tylko dźwięki to tor musi być top; zresztą w jednej z recenzji wskazuje się na to samo https://www.youtube.com/watch?v=7CsZ7Z-Oaeg i proponuje się przykładowo polskiego lampizatora hiryzon 360 i red october xl i pewnie by to zagrało popisowo, ale tak z 300 tyś zł trzeba by dołożyć; 4. myślę, że słuchawki powinny jeszcze wrócić do Pana, żeby sprawdzić jak grają na Uber torze (mola mola plus Wells z nowym zasilaczem coś by tam mogły wnieść); 5. to nie są najlepsze słuchawki na świecie, w tym sensie, że nie są lepsze w jakimkolwiek elemencie od dowolnie innych, ale całościowo, jeśli chodzi o wrażenie ogólne to na mnie robią większe wrażenie całościowe, niż pozostałe słuchawki, ale nie takie, żebym podjął decyzję o ich zakupie, co to, to nie, za to w pełni rozumiem, jeśli ktoś wolałby – pod swoje gusta – inne słuchawki jako dla siebie lepsze.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie dość, że życie jest skomplikowane, to RAAL Immanis jeszcze je komplikują 🙂

  4. Marcin pisze:

    p.s. wzmacniacza od Laiv nie słuchałem, więc się nie wypowiem; podobno gra bardzo dobrze, ale np. statua wolności podobno jest duża, więc po pierwsze należy samemu sprawdzić i ocenić, a po drugie porównać, aby powiedzieć, względem czego jest dobry/lepszy/gorszy, tak jak statuę wolności należy zobaczyć samemu na żywo i powiedzieć, względem czego wydaje się duża/mała.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Aha, czyli słuchałeś samego przetwornika.

  5. Piotr+Ryka pisze:

    W piętek i sobotę w krakowskim mp3store spotkania słuchawkowe, kolejne po Wrocławiu. Ma być nowy Orfeusz, Susvara Unveiled i RAAL Immanis.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy