Dźwięk
Przy komputerze
Jak na złość własny wzmacniacz mam w technologii SET, więc lepiej pasujący do alternatywnej przejściówki, ale jego circa 1 W mocy wyjściowej i dla niej mógłby być za mały. Dowodem niezbyt dobre pasowanie do wzmacniacza Divaldi AMP-04, użytego przy komputerze, współbrzmienie z którym nie odpowiadało cenom ani wzmacniacza, ani słuchawek. Powiedzieć, iż było przeciętne, byłoby już przesadą, lecz bez wątpienia z takim nie chciałbym mieć do czynienia na co dzień. Ciekawe, bowiem z Final D8000 Da Capo spisał się ten Divaldi przednio, wyraźnie jakościowo wyprzedzając alternatywnego przy komputerze Phasemation, zwiedziony czym instalowałem japońskiego konkurenta bez iskierki nadziei, głównie z poczucia obowiązku. Myliłem się (któryż raz?), audiofilskie ścieżki nie wiodą z pewnika do pewnika, są siecią nad labiryntem zależności mało widocznych z powierzchni. Pewnikiem jedynie to, że mało czego można być pewnym, co znów się potwierdziło. Skok jakościowy z Phasemation okazał się wyraźny, pod czego wpływem w pierwszej chwili byłem cały zadowolony, jednakże z czasem coraz mniej. Dlaczego coraz? – Już odpowiadam, ale wpierw coś o kablach.
Historyjki kablowe to niewyczerpany temat anegdot i istna kopalnia przygód. Tym razem przytrafiła się historyjka dosyć zaskakująca, albowiem na wyposażeniu słuchawek ten nowy, przez samo RAAL sporządzony i wypieszczony pochwałami przewód Star-8 Mk II, mający stanowić jakościowy awans względem wszystkiego wcześniejszego odnośnie wstęgowego kablarstwa. Coś tam w tym Mk II poprawiono, coś uwzględniono bardziej, toteż jego wyłącznie używać, nie wracać do poprzednich. Ale prędko dotarło do mnie, że z tym Star-8 Mk II nie jest tak dobrze, jak zapewniają, coś nie tak z sopranami. Chcąc nie chcąc sprawdzająco wziąłem starszą alternatywę, zapobiegliwie dołączony Star-8 PURE SILVER, przy którym RAAL SR-1a nie miały z sopranami nawet śladu problemów.
– I bęc! – starszy lepszy. Bez wątpienia bardziej otwarty sopran, choć poprzez to od aparatury towarzyszącej więcej był wymagający. Ale dla wzmacniacza i przetwornika Phasemation nie stanowiło to problemu – strona czysto muzyczna okazała się bez zarzutu, jako zupełnie wolna od zakłóceń mogących się pojawiać w następstwie sopranowej ostrości. Ale poza tym…
Hmm… – poza tym analitycznie wertując najwięcej mogące mówić o jakości utwory, uważnie się wsłuchiwałem, wynotowując w punktach to, co poniżej przytoczę, jako że nie znajduję racji robienia z tego narracyjnego splotu, który bełtaniem wątków mógłby jedynie zaciemniać i bez tego nieoczywistą sprawę. Wypunktowałem więc co następuje, tylko proszę pamiętać, że odnosi się to do PURE SILVER, spisującego się lepiej niż Star-8 Mk II z kompletu. A grało z tym starszym Star tak:
- Duże dźwięki, naprawdę okazałe.
- Śpiewne, i to – że tak powiem – śpiewne aż do samego dna.
- Wyraźne.
- Dobrze od tła odcięte.
- Poprawnie trójwymiarowe.
- Gęste barwowo.
- Nasycone substancją.
- Dość znacznie (ale nie aż maksymalne) oddziałujące potęgowo.
- Ładnie ze sobą rozmawiające. (Wyjątkowo dobra koincydencja, czy jak kto woli koordynacja czasowa.)
- Ale już nie tak dobra koordynacja przestrzenna, widywane są lepsze.
- W następstwie tego, że nie do końca przekonująco dźwięki lokowane względem płaszczyzny sceny i zbyt oszczędnie w dodatku opisywane odbiciowo.
- Przycięte jakościowo wybrzmienia.
- Jako nie dosyć nośne i w razie potrzeby tego także nie dosyć rzewne.
- Zero sybilacji.
- Poprawna tonalność. (A już zwłaszcza nie podwyższona.)
- Mocny bas bez zniekształceń, w tym zero zakłócających tarć wstęgami o oprawy.
- Nawet z tym Star-8 PURE SILVER nie na roścież otwarte soprany.
- Przez co nie całkiem doszlifowana postać dźwięków i te bez całkowitej perfekcji realizowane wybrzmienia.
- Wielka szkoda, bo pozostałe składowe dźwięku realizowane wyjątkowo udanie.
- Przestrzeń wielka, ale nie nieskończona, nie w całej pełni przywołująca doznanie otchłani.
- Deficyt obszarowy za ostatnimi źródłami.
- Trochę poprzez ten niedosyt sopranów brzmienie staje się ociężałe. (Jest szybkie, bardzo nawet, ale zwalistość wygrywa z nośnością.)
- Deficyt filigranowości.
- Nie dość napowietrzenia.
- Minimalnie lecz wyczuwalnie przydymione medium.
- To medium średnio ciśnieniowe, daleko mu do maksymalnych ciśnień Spirit Torino Valkyria.
- Wygaszone szmerowo czarne tło za dźwiękami.
- Wiele słuchawek przesadza z sopranami, za ich pośrednictwem mniej czy bardziej udanie podkręcając emocje i dopieszczając dźwięki, te natomiast zbytnio je powściągały, co mi pachniało winą kabli.
- Reasumując: brak stuprocentowego wykończenia sopranem i skutkiem tego nie dość misterności, pogłosu, tajemniczości, bezkresnej dali i rzewności, podczas gdy cała reszta na szczytowym poziomie.
Rzucę na koniec tego średnio udanego etapu jednym przykładem odnośnie kabli. Przy Star-8 Mk II słuchając Divertimenta in D Mozarta (von Karajan, Berliner Philharmoniker) dostawało się dźwięk elegancko modelowany, melodycznie spełniony, syty gęstością i barwami, szybki i naturalnie ciepły, ale ten dźwięk był nielotem. Poszybował dopiero ze Star-8 PURE SILVER, ale i tak było to dalekie od piękna lotu z Grado GS1000e – najpiękniejszego jaki słyszałem.
Przy odtwarzaczu
Ostrzegawcze sygnały docierają ze wszystkich stron; no, może nie wszystkich ale z wielu, że bez naprawdę ekstra toru Immanis nie tyle może zawodzą, co są dalekie od tego, co naprawdę umieją. Inaczej mówiąc – one jakości pozostałym składnikom toru nie przysporzą, one jej od nich chcą. A kiedy już dostaną – a, wtedy inna rozmowa. Dobrze więc, poszukajmy tej najlepszej jakości. Zacząłem od dedykowanego tranzystorowego wzmacniacza RAAL HSA-1b, z którym jej nie znalazłem. Grały z nim potęgowym basem pośród nie mniej potęgowej gęstości ciemnego i nasyconego barwowo brzmienia tonów średnich, ale żeby to miało stanowić uzasadnienie cen trak wygórowanych – to nie, Panocku, nie na to ześta się umawiali. Szkoda w sumie, bo na AVS z dedykowanym, tyle że lampowym wzmacniaczem bardzo się wszystkim podobały, ale sam tego nie potwierdzę – tam nie byłem, tu z tranzystorem nie. Ale nie ma co mącić sprawy i wątpliwości mnożyć, wcześniej, o wiele wcześniej, zdążyłem sprawdzić, że z moim torem przy odtwarzaczu jest tak, jak być powinno, dokładnie tak jak piszą entuzjaści. Nie sprawdziłem jedynie, jakie różnice zachodzą między sygnałem branym wprost z Cairna a z dołączeniem Phasemation, nadeszła na to pora.
Z samym Cairnem grało masywniej, ciemniej, bardziej basowo, równocześnie mniej sopranowo. Co interesujące, nie miało to wpływu na średnicę – wiek wokalistów się nie zmieniał. Przy Phasemation mogli ciągnąć wyżej, więc finisz stawał się delikatniejszy, ale centralny wskaźnik rocznikowy stał w miejscu, wiek bez zmian. Te same głosy nie stawały się młodsze poprzez dodaną szerszą skalę, a jedynie delikatniejsze górą i mniej przysadziste dołem. Ta delikatność z Phasemation mogła się bardziej podobać od ciemniejszej, gęstszej i cięższej substancji brzmieniowej wprost z Cairna, ale mogła też mniej. Lecz że to o swobodne, nawet wyżyłowane soprany przez cały czas walczyłem, zostawiłem Phasemation w użyciu i za brzmienie referencyjne uznałem uzyskane z nim. Bardziej szczegółowo już przechodzimy do niego, tylko jeszcze dorzucę, że wypróbowałem też brany przez przejściówkę ‘widełki na 4-pin’ sygnał wzmacniacza Kondo Audio Note Overture (30W/8Ω), ale nic z tego nie wyszło – 32-omowy adapter zupełnie nie pasował, zjawiły się sopranowe zniekształcenia przekraczające akceptację. Z nieznanych mi powodów żadnych takich nie miała końcówka mocy Crofta, jej hybrydowej sile 2 x 25 W, poprzedzanej triodami 45’ przedwzmacniacza SET non-OTL, nic te 32 Ω nie przeszkadzały, pojawiła się jakość oczekiwana, odnaleziona zresztą już na początku zarówno poprzez ten hybrydowy duet, jak i za pośrednictwem czysto lampowego wzmacniacza słuchawkowego OTL, VivA Egoista 845, z którym była podobna.
Od czasu Sennheiser HD800 nie miałem do czynienia ze słuchawkami tak trudnymi do ocenienia. Mam wrażenie, że ich ostateczna ocena ciągle jest jeszcze przede mną.
No pewnie jeszcze coś z tymi kabelkami jest do poprawy i może interface. Pytanie czy różnica pomiędzy dedykowanym wzmacniaczem a połączeniem przez interface była jeżeli chodzi o przestrzenność i rozchodzenie się dźwięków. U mnie przestrzenią i rozchodzeniem się dźwięków wyprzedzają Susvary itp.
Może wrócą, może ze wzmacniaczem lampowym. Na razie po próżnicy przyjechał interkonekt Next LevelTech ETHER, minęły się o jeden dzień, bo o spotkaniu we Wrocławiu nie byłem uprzedzony.
A względem tego rozchodzenia, to w jakim sprzętowym układzie są przed Susvarami?
DAC Chorda i Bliss od Holo Audio.
Ciekawy układ. Chord duży czy średni?
Stefan ma Dave’a z osobnym, dedykowanym zasilaczem. Słuchałem wczoraj tych raali z firmowym lampowcem i bezpośrednio po z Wellsem; do porównania były susvary (i masa innych nauszników), a nawet firmowy zestaw Sennheiser he-1, którego słuchałem z tymi samymi utworami przed raalami, celowo, aby później skonfrontować wrażenia, dodatkowo do pomocy w ocenie przywołani byli inni chętni audiofile, aby to potwierdzić, bądź zaprzeczyć rzucane hipotezy czy wnioski; o nich później, bo trochę tych refleksji jest 🙂 mimo wszystko na starcie muszę powiedzieć, że tzw. klęska urodzaju nie sprzyja miarodajnym ocenom, bo jednak spokojny, kilkudniowy odsłuch na różnych torach i porównania z innymi słuchawkami (też na spokojnie) jest bardziej wartościowy i bardziej obiektywny (jeśli w audio można w ogóle używać tego typu określeń).
Cześć Marcin. Alucardowi może bliżej odpowiedz na jego pytanie, a mnie może chociaż skrótowo jak te RAAL na tle innych we Wrocławiu wypadły: tak bardziej zakupowo, czy może raczej nie?
Prosiłbym o recenzję tego czegoś w miarę możliwości;
https://instalaudio.pl/wzmacniacz-sluchawkowy-przedwzmacniacz-liniowy-laiv-audio-harmony-hp2a-black.html
Tu coś na temat: https://www.highfidelity.pl/@main-4841&lang=
Dużo wokół tej firmy hałasu, ale Marcin pożyczył tego Laiv z Q21, wypróbował i krótko mówiąc – nie. Tzn. urządzenie w porządku, ale szału nie ma.
Po pierwsze, z Wellsem grały dużo lepiej niż z firmowym lampowcem, ale to dalej z uwagi na pozostałe elementy (źródło, okablowanie, zasilanie) nie było optimum; 2. rozumiem, o czym Pan pisze, wskazując na wady/niedociągnięcia tych słuchawek, uwzględniając Pański gust; 3. mimo wszystko słuchawki robią ogromne wrażenie, zwłaszcza holografią i skalą dźwięku i pod tym względem taki he-1 wypada o wiele mniej efektowniej i brzmi wręcz „kameralnie” (ale ma swoje mocne strony i ma czym uderzyć przeciwnika), podobnie było ze starymi susvarami i Spirit Torino Valkyria (o dziwo mi się spodobały). Wydaje mi się, że faktycznie, aby wydobyć z tych słuchawek pełny potencjał i popłynęła z nich muzyka, a nie tylko dźwięki to tor musi być top; zresztą w jednej z recenzji wskazuje się na to samo https://www.youtube.com/watch?v=7CsZ7Z-Oaeg i proponuje się przykładowo polskiego lampizatora hiryzon 360 i red october xl i pewnie by to zagrało popisowo, ale tak z 300 tyś zł trzeba by dołożyć; 4. myślę, że słuchawki powinny jeszcze wrócić do Pana, żeby sprawdzić jak grają na Uber torze (mola mola plus Wells z nowym zasilaczem coś by tam mogły wnieść); 5. to nie są najlepsze słuchawki na świecie, w tym sensie, że nie są lepsze w jakimkolwiek elemencie od dowolnie innych, ale całościowo, jeśli chodzi o wrażenie ogólne to na mnie robią większe wrażenie całościowe, niż pozostałe słuchawki, ale nie takie, żebym podjął decyzję o ich zakupie, co to, to nie, za to w pełni rozumiem, jeśli ktoś wolałby – pod swoje gusta – inne słuchawki jako dla siebie lepsze.
Nie dość, że życie jest skomplikowane, to RAAL Immanis jeszcze je komplikują 🙂
p.s. wzmacniacza od Laiv nie słuchałem, więc się nie wypowiem; podobno gra bardzo dobrze, ale np. statua wolności podobno jest duża, więc po pierwsze należy samemu sprawdzić i ocenić, a po drugie porównać, aby powiedzieć, względem czego jest dobry/lepszy/gorszy, tak jak statuę wolności należy zobaczyć samemu na żywo i powiedzieć, względem czego wydaje się duża/mała.
Aha, czyli słuchałeś samego przetwornika.
W piętek i sobotę w krakowskim mp3store spotkania słuchawkowe, kolejne po Wrocławiu. Ma być nowy Orfeusz, Susvara Unveiled i RAAL Immanis.