Recenzja: Monoprice Monolith M1570

Odsłuch cd.

I odpinanym kablem

Z gramofonem

Gramofony na topie, akurat świetny pod ręką; przejściowo, ale warto to wykorzystać. Najpierw krótko o porównaniach, potem o obiecanych cechach recenzowanych.

Zacząłem od porównania do Ultrasone Tribute 7. Monoprice Monolith nie wytworzyły aż takiego ciśnienia, ale nie pozostały daleko w tyle. Ich prezentacja dynamicznych utworów i perkusyjnych solówek też niosła w sobie dużą energię, też generowała wysokie ciśnienia. Co więcej, w najbardziej energetycznych momentach energię rozprowadzały równiej – przy wysokich poziomach głośności na dawno nagrywanych, słabszej jakości płytach, nie pojawiały się żadne zniekształcenia. Perkusja w ich wydaniu nie była tak dobitna, aż tak mocno bijąca, ale bardziej promieniująca dźwiękiem na przestrzeń i właśnie wolna od zniekształceń przy nagraniowych niedociągnięciach. Odnośnie pozostałych aspektów, to poza innym podejściem do formowania przestrzeni (o czym całościowo za chwilę) właściwie niczym nie odstawały, słuchało się równie dobrze. I to z oryginalnym ich kablem, a nie zewnętrznym droższym od nich samych.

Odnośnie porównania do Takstar, to przy najlepszym źródle dystans uległ zwiększeniu. Większa naturalność droższych amerykańskich planarów nie ulegała w bezpośredniej konfrontacji wątpliwości i odnosiła się do wszystkich parametrów brzmieniowych poza wielkością sceny. Trochę cieplejsze, trochę bardziej analogowe, większym i bliższym dźwiękiem grające Monoprice, dawały prawdziwy popis naturalizmu na tle bardzo przecież dobrej – wybitnej nawet – chińskiej konkurencji. Poczucie „gra prawdziwie” było z nimi na pewno większe.

Monoprice Monolith

Odnośnie natomiast porównania do HEDDphone z ich drogimi kablami, to ponownie prezentowały swe większe wyrafinowanie – budowanie dźwięków w oparciu o bardziej różnorodny materiał. Dźwięk od słuchawek AMT był przy tym nie tylko bardziej wyrafinowany odnośnie złożoności, ale też lepiej uwidaczniał różnice na skalach delikatności i dynamiki. Mocne i delikatne dźwięki leżały od siebie dalej, podobnie ciche i głośne. Lecz znów – to brzmienie od HEDDphone, poprzez swą większą złożoność, wymagało większej uwagi, bardziej uwidaczniając wszelkie niuanse i ewentualne słabości nagrań; ogólnie biorąc, cały czas bardziej podnosiło kwestie jakości. Natomiast Monoprice się po prostu słuchało. Utwór za utworem, płyta za płytą – bardziej do siebie jakościowo zbliżone, ale za to radośnie muzyczne – łatwe w odbiorze i cały czas z mocnym poczuciem, że brzmi to naturalnie. Także z uwagi na sposób prezentacji przestrzeni – i teraz o tej rzeczy.

Z wszystkich porównywanych Monoprice Monolith operowały największym i najbliższym dźwiękiem. Tu chyba tylko Audeze LCD-3 mogłyby być jeszcze bliższe, a może nie? To często powodowało granie w obrębie głowy, chociaż nie zawsze – to zależało od nagrania. Nie tak dobrze, jak Ultrasone i HEDDphone, potrafiły recenzowane ukazywać dystanse między źródłami na scenie, różnicować plany i zbierać wszystko w perspektywę, ale też dzięki temu, po uproszczeniu tej przestrzeni, tryumfowała u nich muzyka. Bliska, naturalna i bezpośrednia, dawała masę radości i ani trochę nie powodowała chęci poszukiwania swej prezentacji jeszcze lepszej. W każdym razie nie w odniesieniu do słuchawek obejmujących uszy, bo że AKG K1000 wszystko potrafią lepiej, taką świadomość miałem. Cóż z tego jednak, gdy one to głośniki, tyle że do zakładania na głowę. Ich słuchawkowy wzmacniacz nie pogoni, w każdym razie żaden typowy. Można też czynić inne porównania do najbardziej renomowanych – i zauważać na przykład, że przejrzystość i detaliczność Stax SR-009 stoi na wyraźnie wyższym poziomie. Tyle tylko, że znowu – aby te Staksy dawały energię na poziomie zbliżonym do prawdziwej muzyki, potrzeba głośnikowego toru bardzo wysokiej jakości z dopasowującym transformatorem. Przykomputerowe granie w takim razie odpada, elektrostaty przy komputerach się kompromitują. Chyba, że koło komputera postawimy stolik ze sprzętem, albo wszystko na wielkim biurku. Nie dotyczy to wprawdzie elektrostatów MrSpeakers i innych nowo projektowanych, ale klasyczne Staksa ze swoim firmowym wzmacniaczem nie są smaczne z internetowymi plikami o jakości przeciętnej.

Żeby scharakteryzować grę Monoprice Monolith, dobrze będzie je odnieść do innych amerykańskich słuchawek – do wypadłych już niestety z rynku dynamicznych AudioQuest NightHawk. To jest ta sama szkoła, to znaczy wielka satysfakcja i jednocześnie wielka łatwość. Muzyka tak po prostu, sama ona na pierwszym miejscu. Z tym, że są pewne różnice. Bas i ciśnienia u NightHawk potężniejsze, a także większa znacznie gęstość medium. Dużo bardziej zaznaczają się też u nich pogłosy, a temperatura jest nico niższa (zwłaszcza z oryginalnym kablem) – i mniej są też transparentne; do pozyskania od nich transparentności potrzebny będzie dobrze dopasowany pod ich wymogi wzmacniacz. Monoprice Monolith bas mają natomiast zwyklejszy (aczkolwiek więcej niż w porządku), troszkę bardziej eksponowaną, ale też złagodzoną górę, a przejrzystość za free.

Analogia do poprzedniego amerykańskiego przeboju nasuwa się przy nich sama

U jednych i drugich dominuje przede wszystkim przyjemność – tego się z marszu słucha, jako naturalną postać muzyki – miło i z zaangażowaniem. Żadnych gierek, żadnego popisywania się czymś w zamian za coś – sama czysta muzyka i czysty „fun”.  Przy czym u Monoprice Monolith duża jest w tym zasługa tej wyjątkowej naturalności pogłosu. Komory rezonansowe mają najwyraźniej bardzo dobrze zaprojektowane gdy chodzi o wewnętrzne odbicia, nie zjawia się nigdy i ani trochę poczucie obcości czy dziwności skutkiem dodatku echa. Sama niezaburzona analogowa płynność o stopniu wyrafinowania dającym pełne zadowolenie. Nie szczytowym, ale całkowicie wystarczającym dla pełni satysfakcji. I najlepsze w tym wszystkim, że tak jest z oryginalnym kablem, który wraz z nimi dają. Bo nie sztuka (sztuka, ale tak się powiada) być dobrym z kablem za trzy tysiące ekstra; sztuka być dobrym ze swoim. I kosztować przytomnie.

Na koniec słowo o wymianie padów. Jest dla cierpliwych. Niczego nie trzeba odkręcać ani potem przykręcać, ale wkładanie zamiennika wymaga cierpliwości. Ostrzega o tym już ściąganie, które idzie opornie. Ale rzecz daje się zrobić, a potem, zgodnie z oczekiwaniami jest inaczej. Poczynając od tego, że z welurowymi jest wygodniej, bo słuchawki wydają się lżejsze. Dźwięk natomiast staje się jeszcze bliższy i jeszcze bardziej analogowy. „Gramofonowe” brzmienie, a przy tym teraz bardziej detaliczne, bo dużo bliższe ustawienie przetworników względem uszu ułatwia odczyt szczegółów. Tak więc z welurowymi podobały mi się jeszcze bardziej i tym mocniejsza rekomendacja.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

25 komentarzy w “Recenzja: Monoprice Monolith M1570

  1. Compton pisze:

    Hymm, jako były posiadacz killerów LCD-2, czyli M1060 liczyłem, że M1570 to „poziom” LCD-3 lub Ether Flow, a tu tym czasem skromnie, na poziomie AQNH. Szkoda, bo nie ukrywam, liczyłem na więcej.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Gdzieś tam, już nie pamiętam dokładnie gdzie, napisałem, że AudioQuest NightHawk to słuchawki nie ustępujące takim do dziesięciu tysięcy włącznie, pod warunkiem wymiany kabla na zdecydowanie lepszy od z nimi dostarczanego. I z całą stanowczością to podtrzymuję. Tak więc M1570 to są rzeczywiście słuchawki mogące konkurować z LCD-3.

      1. Compton pisze:

        W takim razie nie omieszkam ich odsłuchać przy najbliższej nadającej się okazji.
        Na marginesie, przyznać się muszę, że jako były posiadacz AQNH nie wyznaję ich kultu, w przeciwieństwie do LCD-3 🙂
        Pozdrowienia

        1. Piotr Ryka pisze:

          LCD-3 są bardzo smakowite, o ile trafić na udany egzemplarz. Gorące i namiętne. Ale NH też tak działają na emocje, kiedy dostają lepszy kabel. Z dobrze dobranym wzmacniaczem stanowią pełnowymiarowy High-End.

      2. Qwertz pisze:

        Panie Piotrze, a jak krótko podsumuje Pan swoje doświadczenia z kablami do AQ Night Hawk z dzisiejszej perspektywy? W rozsądnym przedziale cenowym i bez ograniczeń cenowych?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Pytanie, czym jest tutaj rozsądek? Poza tym nie mam dużych doświadczeń z kablami dla tych słuchawek, bo słuchałem tylko dwóch kabli oryginalnych jednego FAW i Tonalium. FAW lepszy od oryginalnych, Tonalium od FAW, no i tyle. Ten ostatni już trochę nierozsądny, bo droższy od samych słuchawek; wydaje mi się, że wycisnął z nich prawie wszystko. Szczytowy Entreq pewnie dałby ciut więcej w podobnym stylu, Sulek zapewne też, ale w innym.

  2. Paweł pisze:

    Panie Piotrze, ciekaw jestem porównania do wychwalanych przez Pana fostex t60rp w relacji jakość/cena. Interesuje mnie porównanie do wyżej recenzowanych M1570.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Fosteksy są tańsze prawie o połowę, co bardzo trudno przebić jakością. Tak więc stosunek jakości do ceny mają lepszy, natomiast pewnym osłabieniem jest ich firmowy kabel. Dużo zyskują z lepszym, a Monoprice swój mają bardzo dobry – aczkolwiek jest on niesymetryczny, co dla posiadaczy symetrycznych wzmacniaczy będzie wadą. Jedne i drugie słuchawki są świetne, jednych i drugich słuchałem z radością, natomiast bezpośredniego porównania nie było, tak więc ostateczny werdykt pozostaje w zawieszeniu. Tym bardziej ciekawe byłoby takie porównanie, że style bardzo podobne, ale na dystansie wielu miesięcy nie podejmuję się miarodajnie porównywać. Prawie na pewno Monoprice są trochę technicznie lepsze – tyle mogę powiedzieć.

  3. Sławek pisze:

    Miałem te słuchawki na testach przez 4 dni w swoim systemie. Powiem krótko – może jak za swoją cenę (oficjalnie 2550 zł, ale na spokojnie MP3 Store dało 300 zł rabatu) to są niezłe słuchawki, ale do HiFiMan-ów HE-6 startu nie mają.
    Grałem i wygrzewałem ile wlazło, potraktowałem te Monoprice także płytą Harmonixa. Owszem, to dało wyraźną poprawę, ale i tak do HE-6 im bardzo daleko. I te HE-6 nie grały wcale w swoim optymalnym zestawieniu. Kabel Tonalium zaczął przerywać (nie pierwszy to raz, już był 2 razy naprawiany), więc z podpięcia pod gniazda głośnikowe nici. Musiałem się przeprosić ze starą niezawodną Forzą (FAW Noir Hybrid HPC) z XLR 4-pin i tak były te słuchawki porównywane.
    Monoprice mają o wiele mniejszą przestrzenność, cichsze (choć dobre jakościowo) wysokie tony, o wiele mniejszą dynamikę i rozdzielczość i generalnie nie nadążają za muzyką – jakieś takie wolne są. Słuchanie na nich metalu to jest udręka. Ich kabel organoleptycznie robi dobre wrażenie, ale, dźwięk jest szorstkawy zduszony i bez blasku. HE-6 pogoniły je do kąta pod każdym względem, są także nieco wygodniejsze.
    Monoprice w ogóle nie pasują mi do tej recenzji. Może jakiś felerny egzemplarz mi się trafił, może do pełnego wygrzania potrzeba kilkuset godzin – nie wiem i już się nie dowiem, odwiozłem je dzisiaj do Katowic do sklepu. A już po cichu planowałem, że jak się sprawdzą, to poproszę o przerobienie Tonalium na mini xlr-y w wersji do Monoprice i będzie niebo w uszach…
    A już wcześniej od pałąka HE-6 odpadła druga słuchawka, co wraz z awarią Tonalium dało impuls do szukania alternatywy dla HE-6. Ale teraz to mam już wprawę – klej szewski i taśma naprawcza i dalej gra muzyka – i to jak!

    1. Sławek pisze:

      I jeszcze takie spostrzeżenie – Pan napisał, że wyprodukowane są w USA, a sprzedawca zapewniał mnie, że w Chinach. Może to podróbka?
      Chociaż HE-6 chińskie są…

      1. Piotr Ryka pisze:

        Odnośnie miejsca powstania, to nie prowadziłem śledztwa, tylko oparłem się na deklaracji wytwórcy.
        Odnośnie samych słuchawek – egzemplarz służący testom nabyłem i podarowałem zięciowi. Z podarku jest bardzo zadowolony. Sam podczas testowania także słuchałem z dużą satysfakcją, ale optymalnie napędzane HE-6 to bardzo wysoki poziom nawet z ich oryginalnym kablem. Dlatego nie należy oczekiwać, że słuchawki, nawet wysoko oceniane, ten poziom przeskoczą. Ta rzecz działa też w drugą stronę – mam w dyspozycji słuchawki, po posłuchaniu których HE-6, jak to się mówi, nie mają czego szukać. Tak to już jest – za przysłowiem: lepsze wrogiem dobrego.
        Odnośnie jeszcze kabla Tonalium. Zalecałbym zamontowanie go na stałe, gdyż mikroskopijne przyłącza w HE-6 zupełnie do średnic jego żył nie pasują. Też musiałem na to się zdecydować w przypadku Ultrasone T7.

        1. Sławek pisze:

          No cóż – i trudno, cud się nie zdarzył. Trochę się łudziłem, bo w drugim komentarzu do tej recenzji napisał Pan, że Monoprice Monolith M1570 mogą konkurować z Audeze LCD3. A to w tej chwili 8000 zł, HE-6se 8500 zł , nie tak daleko drożej. No ale przynajmniej ciekawe doświadczenie poznawcze.
          Co zaś do przymocowania kabla Tonalium do słuchawek na stałe – ma to swoje wady i zalety, nie wpadłem na taki pomysł, zaś wcześniej zamówiłem już przejściówkę na odczepy głośnikowe / 4pin XLR z FAW, na dniach powinna byc.

          1. Piotr Ryka pisze:

            Wysoką ocenę Monoprice w całej rozciągłości podtrzymuję. Bardzo mi się podobały i z użytych wzmacniaczy grały bez zarzutu. Nie tak ujmująco i zjawiskowo, jak jedne z trzech słuchanych Audeze LCD-3 (te z recenzji), ale nie gorzej niż dwie pozostałe pary. Z uwagą, że nie tak też dobrze, jak słuchane poprzez przejściówkę samego HiFiMAN-a podpięte do kolumnowego wzmacniacza, niemniej bardzo w porządku.

  4. qwertz pisze:

    Panie Piotrze, a jak Pan ocenia porównanie Monoprice M1570 z Grado SR-325x (ewentualnie Sr-325is)? Różnica ceny jest istotna (przynajmniej procentowo), ale czy można zaryzykować twierdzenie, że M1570 będą lepsze (choć trochę) pod każdym względem lub w większości aspektów?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie umiem powiedzieć, bo SR-325x ani 325is nie słyszałem. Słuchałem tylko dawnych SR-325 i od nich Monoprice z perspektywy wielu lat wydają mi się lepsze. Grado z małymi muszlami to przede wszystkim bliska prezentacja, Monoprice dalsza i większa. Ale wszystkie wymienione słuchawki należą zapewne do bardzo dobrych.

    2. Andrzej pisze:

      M1570 to takie chińskie tańsze audeze. Warto posłuchać wygrzanych,(min.50 godzin) brytyjskich Quad Era-1. Są wyjątkowe bo brytyjskie. Służą do słuchania a nie analizowania muzyki. Ich muzykalność nie ma charakteru pejoratywnego. Dla kogoś kto słucha rocka to jest absolutny must have.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Może i warto posłuchać, ale trudno oszacować tę wartość. Trzy razy prosiłem dystrybutora o te Quad, za każdym razem: „Oczywiście, zaraz przyślemy, najdalej w przyszłym tygodniu”. To było z pół roku temu jak nie dawniej.

        1. Andrzej pisze:

          Quad to zacna firma, ktoś kto zna jej historię mógłby pokusić się nawet o stwierdzenie iż mogłaby ona być jednym z filarów europejskiego segmentu audio. Przy takim dorobku można oczekiwać że relacje z klientem będą dobre – I takie też są. Dzisiaj w dobie internetu można zebrać dużo informacji na forum internetowym bezpośrednio od klientów. W przypadku awarii, gdy słuchawki Quada niedomagają Quad oferuje gwarancje door to door i słuchawki najczęściej wymieniane są na nowe, aby klient nie miał dyskomfortu psychicznego iż posiada słuchawki „grzebane”. Po zarejestrowaniu słuchawek na stronie Quada jest to robione przez trzy lata. Wynika z tego że Quad jest raczej pewny jakości swoich produktów.
          „Oczywiście, zaraz przyślemy najdalej w przyszłym, tygodniu”- Sam miałem problemy z nabyciem Quadów Era-1. W Polsce były tylko dwie sztuki. Jedna w hubie Konsbudu w Pabianicach, którym to jest Q21. Była to para słuchawek już przez kogoś odsłuchiwana i zwrócona. Chcąc uniknąć ryzyka kupna słuchawek które to ktoś używał, i nie wiadomo co się z nimi działo pojechałem do Bielska-Białej gdzie jeszcze była rzekomo nowa nieotwierana para Quadów. Podróż była męcząca ale za to miałem za to możliwość odsłuchu próbnego na firmowym lampowym wzmacniaczu słuchawkowym Quada. Była to jedyna możliwość zakupu Quadów w zamkniętym pudełku. Wcześniej dzwoniąc do Pabianic zwróciłem się z prośbą o ściągnięcie mi całkowicie nowej nie otwieranej i nieużywanej pary słuchawek . Odpowiedziano mi że jest to możliwe ale czas oczekiwania może wynieść nawet kilka miesięcy, ponieważ Quad dostarcza całą swoją gamę produktów raz na kilka miesięcy w jednej dostawie. Być może wynika to z solidności Quada który przez to chce uniknąć podróbek. W przypadku tych słuchawek jest to bardzo łatwe. Pałąk pochodzi od Oppo które to zaprzestało produkcji słuchawek. Jeżeli był to zakup z magazynu to cena mogła być dosyć korzystna. Muszla ma kształtem bardzo duże powinowactwo do muszli bliźniaczo podobnych wyglądem Brainwaves Alara. Tak więc wygląd zewnętrzny Quadów można łatwo podrobić. Tutaj mamy przynajmniej wytłumaczenie dlaczego w przypadku Quad-ów era-1 otrzymujemy tak wiele za tak niewiele. Jeżeli mało co inwestujemy w pałąk i muszle, to możemy środki i czas skoncentrować na napędzie planarnym. Tutaj też można zaoszczędzić korzystając z modyfikacji napędu z Braiwaves Alara. Takich rzeczy to nawet Hifiman nie potrafi zrobić. Sam produkuje wiele rzeczy, cały czas coś przekłada tworząc nowe modele, ale nie potrafił osiągnąć takiego efektu jak Quad w tej cenie.
          Wracając do tematu ich dostępności, być może na magazynie w Pabianicach jest nadal ta otwarta para Quadów Era -1. Może zdecydują się ją udostępnić.
          Wyjątkowość Quadów Era -1 polega na tym że one mają dusze, a dusze mają słuchawki w które wkłada się cały wysiłek i serce aby stworzyć produkt jak najlepszy nie zatrzymując się w jakimś tam miejscu, z marketingowego punktu widzenia. Takie są Audioquest Nighthawk, Final Audio Pandora Hope VI – inaczej Sonorus VI. Teraz pałeczkę przejęły Quady ponieważ tamte nie są już produkowane. W przypadku wszystkich tych trzech cechą charakterystyczną jest to że są to pierwsze lub jedyne modele słuchawek. Mam na myśli słuchawki nauszne. Właśnie wtedy osiągane są najlepsze efekty w relacji jakość/cena. Kolejnym modelem aspirującym do grona tej zacnej trójki są „pierworodne” słuchawki Emotiv-y Airmotiv GR-1. Te jednak nie dorównują pozostałej trójce ponieważ są dużo tańsze.
          W przypadku producent bierze się za projektowanie swojej drugiej pary słuchawek, zazwyczaj wchodzi już tzw. pozycjonowanie produktu. Skrajnym przypadkiem pozycjonowania jest usuwanie tych pierwszych ponieważ źle wpływają na następne bo są zbyt dobre. Taka sytuacja wystąpiła w przypadku Sonorusów VI i IV.

          No dobrze, mówienie że słuchawki są dobre jest enigmatyczne, poza tym że ktoś się starał jak projektował to nie wiadomo o co chodzi. Dzisiaj jakość brzmienia słuchawek ocenia się głównie pod względem rozdzielczości , ilości szczegółów, przestrzenności i związanej z nią dokładności pozycjonowania źródeł pozornych. Gdzieś tam umyka proporcja pasm, głębia tonalna, rytm zejście basu.
          Jeżeli słuchać tupot myszy w oddalonej nawie katedry to wtedy słuchawki „ są dobre” . Można nawet łatwo wprowadzić pozycjonowanie przeliczając ile szczegółów i przestrzeni mają te słuchawki, a ile tamte. Jest to jednak aberracja, pewnego rodzaju odchyłka od normalności. Doładowanie wyższego środka i góry zaburza proporcje po przekroczeniu których muzyki nie słucha się dla przyjemności a odsłuch jest analityczny . Owszem są gatunki muzyki które taki styl strojenia preferują, ale ile osób słucha takiej muzyki ?. Tutaj w europie niewiele.
          Quad jest zbyt poważną firmą aby chwytać się takich sztuczek. Otóż Quad robi odwrotnie dostosowuje się do ludzi. Wziął przekrój populacji i wyciągnął dominantę czego ludzie najczęściej słuchają i tam stworzył słuchawki High- End -owe. Rytm melodyjność, oddanie nastroju, głębia i gradacja tonalna. Słuchając Quadów jesteśmy porywani przez rytm, melodię niezależnie czy jest ona wolna czy szybka. Skrzypce na których gra Wodecki brzmią w sposób pełny i nasycony. Aż chce się ich słuchać. Wchodząc w kwestie przestrzenności może w nich nie usłyszymy tupotu myszy w nawie katedry, ale w tym zakresie do którego są przeznaczone przestrzenność, ostrość lokalizacji mają wyśmienitą. Nie ma tu żadnych sztuczek że mamy w oddali jakiś szczegół ale jest on już niedokładny lub nie posiada głębi tonalnej jest monochromatyczny. Według Quada ma być autentyczny, a nie tylko słyszalny aby dał się policzyć.

          Słuchając Quadów Era-1 z dobrego toru muzyka nas pochłania, zapomina się wtedy w ogóle o słuchawkach. Ludzie zaczynają doznawać odruchów przytupywania, kiwania głową w takt muzyki. Niektórzy jakby się mogli z tymi słuchawkami podczas odsłuchu przemieścić, to by i może nawet zatańczyli.
          Jedyną niedogodnością jaką się od nich doznaje jest ich ściągnięcie i zaprzestanie odsłuchu i nie jest to tylko moja opinia.

          1. Piotr+Ryka pisze:

            Rozmawiałem w sprawie tych Quad z salonem w Bielsku-Białej. Urzędujący tam prezes Klubu Audiofila osobiście zapewniał mnie, że zaraz wyślą – nie wysłali. Monitowałem powtórnie, znów mieli zaraz – nie wysłali. Trzeci raz już nie poprosiłem. Potem się dowiedziałem, że dystrybucję przejęło podobno Q21. Zadzwoniłem – „Ależ oczywiście, zaraz przyślemy.” Do dzisiaj nie przysłali, więcej czasu na proszenie marnował nie będę. Tym bardziej, że powyższy opis to całkiem wyczerpująca recenzja, za którą szczerze dziękuję. Świetnie, że są na rynku tak udane słuchawki za relatywnie umiarkowaną kwotę.

          2. Marcin pisze:

            Mam Nighthawki i zastanawiam się nad zakupem drugich słuchawek i myślę właśnie o plenarnych M1570 lub Quad Era. Dużej różnicy w cenie nie ma, słucham różnej muzy, od rocka progresywnego do klasyki, muzyki filmowej czy jazzu. Na początku trudno było mi się przyzwyczaić do NH, ale wymieniłem pady na welury, przewód i przestały być takie ciemnawe i zaczęły mi się podobać, uwielbiam słuchać na nich jazzu czy spokojniejszych akustycznych klimatow:-). Teraz myślę o czymś, co da większego kopa w muzyce progresywnej, bo mam wrażenie, że w takim rodzaju muzy NH troszkę przymulaja. No i właśnie M1570 czy Quad Era

          3. Marcin pisze:

            jeszcze dodam, że słuchawki podłączam do dac Hegel hd12. oprócz Monopith i Quad rozważałem jeszcze hifiman he6se V2, bo można kupić nowe w granicach 3,5 tys. Pytanie czy Hegel pociągnie:-)

  5. jacky pisze:

    Hmm,to może pan Andrzej użyczy na potrzeby testu. Także dużo o nich słyszałem, a że jestem przed wyborem słuchawek do 4000…

    1. Andrzej pisze:

      Jakiej muzyki Pan słucha?. Jaka jest moc wzmacniacza?. Quady jak na planary nie potrzebują dużo mocy, ale jest to więcej niż zwykle potrzebują słuchawki dynamiczne. Aby dobrze było słychać nasycenie i barwę dobrze by było aby przy ich 20 ohma-h oporności wzmacniacz dysponował łączną mocą 4 watt, czyli po 2 na kanał.

      1. Sławek pisze:

        Mam te Quad ERA-1, zakupione wysyłkowo właśnie z Q21 i z powodu tego, że były już używane dostałem rabat 400 zł.
        U mnie grają ze wzmacniaczem Audio-gd Master 11 Singularity (moc 16 szesnaście! watt na 20 Ohm) i z kablem Argentum Audio model Extreme (czyste srebro, wtyki Nakamichi przy słuchawkach i 4pinXLR od strony wzmacniacza). I zgadzam się z Panem – jedyny problem to zdjąć z głowy i przestać słuchać, nawet moje ulubione Crosszone CZ-10 leżą i się kurzą, o HiFiManach HE-6 nie wspominając.
        Chętnie udostępnię Panu Piotrowi do recenzji wraz z kablami oryginalnym i Argentum Audio do porównania.

      2. Sławek pisze:

        Zaś Monolith 1570 miałem 4 dni i zwróciłem – nie podobały mi się.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy