Recenzja: iFi Pro iDSD Signature

Odsłuch

Bestyjka nie jest duża, ale smaczna i mocna.

   Puśćmy w ruch słuchawkową kolekcję, idąc od najtańszych ku coraz droższym. A w takim razie na początek AudioQuest NightHawk, czyli kolejny przykład na to, że kiedy coś mi się spodoba, to zaraz tego nie ma. Najlepsze po AKG K1000 z genialnych za umiarkowane pieniądze, widocznie też były aż za dobre, produkcję zarzucono. A może to rynek się nie poznał, nie dość na przykład głupio wyglądały? Nie podejmuję się zgadywać, odnotowuję fakt. Fakt, że na rynku już ich nie ma, i fakt, że są w mojej kolekcji.

 

AudioQuest NightHawk

Kolejne fakty do odnotowania:

– Różnica pomiędzy podpięciem symetrycznym (Pentaconn 4,4 mm) a niesymetrycznym (jack 6,35 mm) okazała się bardzo podobna do tej odnotowanej niedawno odnośnie dzielonego wzmacniacza Accuphase. Przez symetryczne grało głośniej, ofensywniej, bardziej dudniąco i twardziej. Nie odnotowałem jednak różnicy odnośnie trójwymiarowości brzmienia, która u Accuphase była czytelna, faworyzując pod tym względem symetryczne. Tutaj takiej nie było, natomiast lepsza melodyjność i mniejsze zniekształcenia basu u niesymetrycznego ponownie oczywiste, podobnie jak większa głośność i drapieżność symetrycznego. Z uwagi przede wszystkim na mniej dudniący bas, ale też mniejszą twardość, bardziej spodobał mi się brak symetrii.

– Teraz rzecz chyba najważniejsza, tycząca używania albo nie wzmacniacza iCAN Pro. Ku memu zaskoczeniu okazała się tak minimalna, że wzmacniacz prawie niepotrzebny. Zapewne inaczej będzie się działo przy prądożernych słuchawkach, ale dla łatwych AudioQuest wzmacniacz był niemal zbędny. Jedyne, co on dodawał, to nieco większy poszum tła oraz nieznacznie większa koherencja – muzyka poprzez zewnętrzny układ wzmacniający troszeczkę bardziej była organiczna w sensie jedności wyrazu. Ale tego tak mało, że rzecz właściwie pomijalna odnośnie wyjść niesymetrycznych, natomiast niepomijalnie poprawiająca odnośnie symetrycznego.

Okazuje się nawet bardzo mocna.

W przewrotny sposób, ponieważ porównania iDSD Signature solo vs wspierane przez iCAN wyłoniły jako najlepsze połączenie pomiędzy dwoma Pro kablem niesymetrycznym (interkonektem RCA) i wychodzenie z iCAN gniazdem symetrycznym 2 x 3-pin. Najmniejsze przy tej  konfiguracji zniekształcenia, subtelna płynność melodyczna, duża dynamika, bogaty koloryt, podkreślająca się trójwymiarowość, ślad ciepła, brak twardości i ładnie pulsujący, pozbawiony dudnienia bas. – W świetną całość to się składało, choć inne ustawienia nie były wyraźnie gorsze. Jedyny przy tym minus i kolejne dziwactwo, to fakt, że najładniejsze brzmienia z ustawionym we wzmacniaczu wzmocnieniem wstępnym na +18 dB, czyli dla tych słuchawek za mocnym, przez co w muzycznych pauzach lekki szmer pracującej lampy w lewym kanale.

Sennheiser HD 800

Tego klasyka ulepszono do wersji z dopiskiem „S”, która sprawdza się lepiej od pierwotnej ze słabszymi torami, ale generalnie ma niższe osiągi. Dlatego nie używam, pozostając przy dawnym klasyku, wspieranym jakość podnoszącym kablem Tonalium-Metrum Lab. Z grubym kabliskiem onym to słuchawki że hej, potrafiące się nierzadko wysuwać przed zdecydowanie droższe. Lecz o wysokiej impedancji, nietypowej dla naszych czasów. Jakie odnośnie tego fakty?

– Przede wszystkim fakt taki, że nic ta impedancja nie przeszkadzała; zarówno iDSD solo, jak i łączony z iCAN, zagrały z HD 800 świetnie.

– Fakt drugi: cóż, dla miłośników taniości zła wiadomość – te słuchawki zagrały lepiej. Podobnie, ale lepiej; lepiej o coś takiego, co można nazwać pietyzmem w podchodzeniu do dźwięku. Generowane przez nie brzmienia formowane były misterniej – z większym pietyzmem odnośnie powierzchni tekstur i łączenia tych tekstur z przestrzenią. Więcej na tej granicy się działo, pojawiały się wzbudzające ciekawość strzępienia, a także sam brzmieniowy miąższ był subtelniejszy w smaku. Tak jakby do sporządzenia tej muzycznej potrawy użyto więcej przypraw, a i panierka były bogatsza. To w sumie głupie porównanie, ale muzyka faktycznie była i subtelniejsza, i zarazem smaczniejsza.

I bogato wyposażona.

– Fakt trzeci: odnośnie zawirowań z łączami i używania iCAN lub nie, nic nie uległo zmianie – także tu niesymetryczne dawały więcej muzyki, a najlepszą oferowała dziwna kombinacja interkonektu RCA z wyjściem symetrycznym zewnętrznego wzmacniacza. Na dokładnie tej samej zasadzie: bardziej spójnego i jednocześnie wyrafinowanego dźwięku, który był i prawdziwszy, i jednocześnie ciekawszy. Ogólnie zaś świetne granie także bez iCAN – na pewno dużo lepsze, aniżeli się spodziewałem. Dość ciemne, trójwymiarowe, intensywne odnośnie bogactwa, wyrafinowane zarówno na powierzchni, jak i we wnętrzu dźwięków. Odsłaniające też w całej pełni sceniczne walory tych słuchawek – wielkie obszary, potęgę brzmienia i kolumnowy styl. Też doskonałą separacją i precyzję – wypowiadanie dźwięków do brzmieniowego końca i bez uproszczeń po drodze.

Ultrasone Tribute 7

Ultrasone T7 (kabel Tonalium-Metrum Lab) to trzecie z rzędu w tym zestawieniu słuchawki nieprodukowane. Ale, jak wspominałem, to ani trochę moja wina, że najlepsze wypadają z produkcji, do kogo innego z pretensjami. Sam zaś nie zamierzam ich zamieniać na któreś aktualne a gorsze, ani mi takie coś w głowie. Zamieniać przykładowo wymarłe T7 na aktualne Focal Stellia? – Nonsens. 

– T7 były pierwszymi, odnośnie których można by się zastanawiać, czy lepiej słuchać poprzez symetryczny Pentaconn, czy poprzez duży jack. Fakt, że przez niesymetryczny też grały melodyjniej i jednocześnie nieco cieplej, ale ich melodyjność własna na tyle była duża, że jej nieznaczna redukcja to była mała strata – wyjście symetryczne akurat w ich przypadku dawało znaczny przyrost trójwymiarowości i też pewien dynamiki. Długo nie musiałem się zastanawiać – czynniki  trójwymiarowości i dynamiki w sposób istotny potęgowały i bez ich udziału wyjątkową u tych słuchawek potęgę, znaczoną też nieosiągalną dla innych gęstością brzmienia i ciśnieniowym charakterem medium. – Wolałem tryb symetryczny.

Mocno się też rozgrzewająca i dlatego wentylowana.

– Pozostawała kwestia udziału, albo nie, zewnętrznego wzmacniacza. Znów po raz pierwszy z tymi słuchawkami dał się wyraźnie odczuć wzrastający pod jego udział dystans do pierwszego planu i powiększenie sceny. Ten dystans niekoniecznie korzystny, ale kiedy ktoś lubi…

– Ostatnia kwestia: po interkonekcie symetrycznym, czy może cieńszym,  niesymetrycznym? To niemal bez różnicy, ale jednak po RCA troszeczkę mniej dudnienia, tak więc po niesymetrycznym. Jednakże kiedy wychodzić nie z 4-pinu tylko z 2 x 3-pin, to ta różnica śladowa, więc można tak lub tak. 

– A samo brzmienie?  – Znakomite – zarówno z samego iDSD, jak i wspierane przez iCAN. Wszystkie (bardzo niezwykłe) zalety tych słuchawek zostały ujawnione, a sama muzyczna tkanka odznaczała się największą z dotychczasowych złożonością; z niej budowana muzyka, włożona w aurę ocieplenia, na ciemne tła kładziona i z własnym światłocieniem, niosła największą energię, najmocniej się prężyła i miała przede wszystkim niesamowitą intensywność. Nie ma i nie było w historii słuchawek drugich, mających tak gęste i nasycone brzmienie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Recenzja: iFi Pro iDSD Signature

  1. Marcin pisze:

    Witam,

    Odnośnie dobrych rzeczy, a wycofanych ze sprzedaży – cierpię na podobną dolegliwość, a obecne czasy niestety wzmagają problem. Polub coś człowiecze, a skończą to produkować…

    Dwie sprawy odnośnie recenzji:
    Zasilacz iFi Elite przegrał u mnie, i to dość mocno ze złotym zasilaczem GFmod (nie pamiętam nazwy zasilacza) – ten ostatni wyśmienitą naturalność i prawdziwość dodał do systemu względem iFi. Głosy, instrumenty akustyczne – wszystko zagrało kilka kroków bliżej prawdy. Zasilacze testowane przy streamerze Bryston, DACu Reimyo oraz Trafomatic 300B (przy okazji – słyszał Pan kiedyś ten serbski lampowiec?).

    Druga sprawa – czy byłby cień szansy na porównanie recenzowanego tu comba do innego od iFi – też Signature, też iDSD, ale bez PRO? Ten maluch świetnie u mnie się sprawdza jako przenośniak, a i filmy oraz gry konsumowane z jego udziałem to rzecz bardzo przyjemna.

    Tym bardziej, że już chyba wszystkie iDSD u Pana gościły, oprócz właśnie iDSD Signature (bez PRO).

    Pozdrowienia!

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Zasilacz GFmod jest u mnie, ale do zasilania M2Tech. Serbskiego lampowca słyszałem, ale na 2A3 i od firmy Auris. Co do tego mniejszego iFi Signature, to muszę skonsultować się z dystrybutorem. Niczego nie obiecuję, ale jest szansa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy