Wygląd, technologia i wygoda cd.
Równie godne szacunku są same słuchawki, które niesłusznie opisałem kiedyś jako w porównaniu do HE-90 cokolwiek siermiężne. Okrągłe muszle ze znakomitego pod względem faktury i kolorytu magnezowego stopu, wkomponowano w całość o formie nie dającej miejsca na najmniejszą nawet krytykę pod względem wygody i przyjemności patrzenia, ujmującej prostotą i elegancją wyglądu, takiego, powiedziałbym, nieco w stylu retro i mającego poetykę estetyczną w jakiejś mierze nawiązującą do wzorca estetycznego wzmacniacza HEV-90. To echo stylu wizerunkowego dawnego science fiction, do gruntu przekonanego o tym, że ludzie sięgną kiedyś gwiazd i otoczą się pięknem. Jak dziwnie wybrzmiewa to teraz, w czasach gdy ludzkość miast gwiazd sięgnęła tępej doraźności, a przyszły kosmiczny nadczłowiek przeistoczył się z czytelnika powieści Stanisława Lema czy Arthura C. Clarka w wytatuowanego dzikusa ryczącego ze szczęścia na koncertach Lady Gagi.
Ponieważ Staksa nie stać było na artystyczny wystrój, sięgnął w swoim wzmacniaczu po tradycyjną formę prostopadłościenną, a ściślej dwie takie formy, bo wzmacniacz ma osobną sekcję zasilającą. Zasilacz ten posiada wygląd minimalistyczny ale elegancki, natomiast wzmacniacz właściwy prezentuje się wyjątkowo okazale, nawiązując kolorystyką i materiałem obudowy do muszli słuchawek. Poza tym to kawał urządzenia, w porównaniu z którym wcześniejsze i późniejsze energizery Staksa wyglądają znacznie skromniej. Najważniejszy dla całościowej oceny panel przedni zaprojektowano z wysmakowaniem, okalając jego aluminiowy fronton nawiasami z magnezowego stopu i ozdabiając wyjątkowo starannie wytoczonym wielkim pokrętłem potencjometru. Wnętrze, jak już mówiłem, nabite jest elektroniką, której serce stanowią cztery lampy sterujące, w naszym wypadku E188CC Philips SQ, oraz cztery lampy mocy EL34 Siemensa. Podobnie jak Sennheiserowski HEV-90 umożliwia SRM-T2 podpięcie dwóch par słuchawek, ale w odróżnieniu od niego posługuje się złączami XLR a nie RCA, choć te drugie także na wszelki wypadek posiada.
Kilka osobnych słów należy się naturalnie prototypowi Orfeusza. Nie jest on w sensie technicznej zawartości dokładnie taki jak wersja finalna, ale bardzo jej bliski. Różnica polega na braku sekcji DAC i innym zasilaniu sekcji BIAS oraz osobnych transformatorach dla każdego z dwóch wejść słuchawkowych, które w skierowanym do produkcji rozwiązaniu zastąpiono jednym wspólnym. Natomiast w sensie wyglądu był ten prototyp w momencie nabycia zwykłą skrzynią. Właściciel nadał mu jednak powierzchowności bardzo szykownej, by należycie w muzealnym towarzystwie się prezentował, zapożyczając obudowę od przedwzmacniacza Accuphase, a chromowany i grawerowany fronton zamawiając i wykańczając w specjalistycznych firmach. Ozdobą wnętrza są dwie kosztujące majątek sławne lampy ECC803S Telefunkena oraz cztery ECL86, także od tej firmy.
Na koniec Euridice. Z uwagi na zdecydowanie niższą cenę, mającą zachęcać normalnych klientów a nie samych milionerów, prezentowała się skromniej, ale nie jakoś za skromnie, tylko całkiem, całkiem. Chromowany korpus, aluminiowa oprawa transformatora i drewniane boczki komponowały się w zgrabną całość, której splendoru przydawał kwartet lamp PL84 Telefunkena, znakomity prostownik 5X4G RCA z lat 50-tych i równie znakomite lampy sterujące EL34 Mullarda z lat 40-tych. Dodawało tego splendoru wewnętrzne okablowanie Kondo i kondensatory olejowe Jensena. W odróżnieniu od półkoliście zaprojektowanego Orfeusza i chowającego lampy w swym wnętrzu SRM-T2, ma Euridice dla wzmacniaczy lampowych budowę klasyczną, opartą na bazie prostokąta i z otwartymi lampami. Słuchane z nią nowe flagowe Staksy SR-009 są z kolei przedmiotem pewnych polemik, jednak przeważająca opinia jest taka, że są to najlepsze produkowane współcześnie słuchawki, poczytywane nawet przez niektórych za najlepsze w historii.
Witam.
Piszesz Piotrze ,ze odsluch u Wiktora trwal 2 godziny.
Powiem szczerze ,ze dokonales nielada wyczynu przetestowac tyle kombinacji w dwie godzininy.
Czy nie za krotki to byl czas aby obiektywnie ocenic wszystkie kombinacje ?
Pozdrawiam serdecznie
Przemek
To zależy jakie mamy od odsłuchu oczekiwania. W tym wypadku ograniczyłem się głównie do porównań. Wiktor trzymał pilota i na mój sygnał włączał lub zatrzymywał muzykę, a sam przekładałem i przepinałem słuchawki. Cała wizyta trwała poza tym o wiele dłużej. Dwie godziny to czas samego czystego słuchania. Oczywiście dla ukazania pełnego obrazu trzeba by znacznie więcej czasu i dłuższego osłuchania, ale kilkusekundowe próbki porównawcze z dobrze wyselekcjonowanych utworów potrafią powiedzieć bardzo wiele, zwłaszcza w połączeniu z całościowym słuchaniem dłuższych fragmentów.
Panie Piotrze, już czas jakiś od tej wizyty minął.
Czy ten zestaw Orfeusza do sprzedania, o czym Pan wspomina w tekście, już się dokonał?
Poszukuję całego zestawu.
Pozdrawiam serdecznie