Recenzja: Ear Stream Black Pearl

Impresja o słuchawkach – do ewentualnego pominięcia

Ear_Stream_Black_Pearl_2  Odebrałem, przywiozłem, podłączyłem i zabrałem się za słuchanie. Nieśpiesznie, bo na kilkanaście dni to wszystko dostałem, można więc było zacząć od wyszukiwania zestawu odpowiednich lamp dla T1 we własnym wzmacniaczu, aby należycie utrudnić życie recenzowanemu samochwale.

Powiecie: – A cóż to za poszukiwania, skoro recenzję T1 już napisałeś?

Fakt. Ale z drugiej strony ustawień lampowych we wzmacniaczu mam ponad dwieście, a T1 poprzednio tylko przez kilka dni gościłem więc co szkodzi raz jeszcze się przy tym zakrzątnąć? No to się zakrzątnąłem i wynikła z tego całkiem interesująca sprawa. Pewnie, że Ameryka się nie odkryła, ale coś ciekawego jednak. Osobliwe jest przy tym, że odnaleziony zestaw był mi już wcześniej dobrze znany i często stosowany, jednakże wyłącznie w trybie OTL.

A z tymi trybami to w ogóle jest niezły taniec, bo non-OTL ma lepszą dynamikę i daje szczegółowszy pierwszy plan oraz niejednokrotnie cieplejsze brzmienie, za to OTL  wyraźnie rozbudowuje scenę i czyni ją bardziej koherentną. Posiada poza tym rys nostalgiczny, co bardzo cenię, a co jest pochodną owej rozbudowanej sceny w połączeniu z chłodniejszym i bardziej zdystansowanym przekazem. Skrótowo można powiedzieć, że non-OTL dzieje się na scenie dużej i bliskiej, ale zamkniętej i oświetlonej pogodnym światłem, a OTL jest bezkresny i w porównaniu trochę szarawy, posępny, pełen zadumy. Poza tym non-OTL lepiej kontroluje soprany. Mimo to na dłuższą metę zwykle wybieram OTL, od czego wyjątkiem było słuchanie Ultrasonów E9, zawsze lepszych w trybie non-OTL.

Odrębną sprawą jest głośność. Słuchawki wysokoohmowe głośniej grają w trybie OTL, a niskoohmowe w non-OTL. W przypadku T1 różnica ta jest bardzo duża, co w połączeniu z ich ogólnie dużymi wymaganiami prądowymi sprawia, że w non-OTL trzeba pojechać z potencjometrem daleko poza dwunastą, by było naprawdę głośno. Z tego względu niezbyt skupiałem się na ich brzmieniu w trybie transformatorowym, uznając głośniejszy OTL za bardziej naturalny. Tymczasem to nie jest prawdą. Nie żeby jakaś zasadnicza różnica była, ale z non-OTL wydały mi się ciekawsze, bardziej przykuwające uwagę.

No i tak sobie ich jeden wieczór słuchałem, ale oczywiście trzeba też było porównać z Audio-Technicą. Jasne, że nie zmieniłem lamp, by nie tracić ich ciepła, a tu bingo! – Audio-Technica zagrała porywająco. Szczerze się zadziwiłem bo to już było otarcie się niemal o me flagowe AKG K1000, które tak nawiasem zdecydowanie wolą tryb OTL jako wyjście sygnału przedwzmacniacza na dającego im moc Cofta, ale to inna historia.

Ear_Stream_Black_Pearl_3Długo się wsłuchiwałem w posiadane od dawna słuchawki, które jeszcze nigdy tak pięknie nie brzmiały. Dziwne są doprawdy te meandry audiofilizmu. Na wszelki wypadek wróciłem następnego dnia do ustawienia lamp, na którym T1 w poprzedniej konfrontacji wydały mi się od Audio-Techniki co najmniej nie gorsze. Nie wiem czemu tym razem tak nie było, chociaż dystans wyraźnie się zmniejszył. Może to kwestia długości osłuchania, bo wtedy przez trzy dni je męczyłem nim do mnie z całą mocą przemówiły, a może to ta modyfikacja kabla, która akurat w przypadku mojego systemu się nie sprawdziła. A skoro już o tym mowa, to z kablem fabrycznym u mnie grały poprzednio bardziej przenikliwie, bardzo rozdzielczo i dosadnie, aczkolwiek z niezwykle pięknie postawioną górą, baz żadnych wyostrzeń, a teraz wypadło to trochę bardziej z dystansem, całościowo gładziej, chyba z większą sceną i dalszym pierwszym planem. Zabrakło jednak poprzedniej holograficznej magii. Zabrakło i już. Pożyczę Majkelowi Audio-Technicę, niech sobie porówna, bo na jego wzmacniaczu też mi się bardziej podobała. Cholera wie, może się z nią za bardzo zżyłem, ale z drugiej strony niejeden raz ją w kąt ze złości rzucałem po porównaniu z K1000, a teraz, na tym nowym ustawieniu lampowym, oj daleko do tego, daleko.

By mieć to za sobą od razu napiszę, iż nie należy brać tego wszystkiego za wyraz jednoznacznej przewagi W5000 nad T1. Jedne i drugie słuchawki grają na bardzo wysokim poziomie, jednak odmiennie. Audio-Technika jest bliższa, wręcz w trybie non-OTL wchodzi do głowy, ale nie tylko do głowy przenika lecz także bardzo głęboko wnika w nagranie. Ma przy tym lekką chrypkę i bardzo intymny kontakt z wykonawcą, który przekłada się siłą rzeczy na intymny kontakt ze słuchaczem. Przenika prosto do duszy, że tak to ujmę. Tymczasem T1 pozostają w pewnym dystansie. Pierwszy plan mają dalszy, a dźwięk bardziej gładki, bardziej skupiony na powierzchni. Też to znakomicie wypada, ale mnie bardzie przypadł do gustu sposób drewnianych japończyków. Zwłaszcza ludzkie głosy bardzo zyskiwały, w serce słuchacza prosto trafiając. Jednocześnie w trybie OTL (ale tylko w nim) Audio-Technica ma większą scenę i tak mi się z tą przede wszystkim większą sceną z pierwszego porównania zapamiętała. A teraz całkiem co innego okazało się ważne i miej tu rozum, panie recenzencie w bębenek słuchowy tupany.

Żeby nie popadać w nieuzasadnioną dumę dopowiem jeszcze, że syn, którego udało mi się namówić do porównywania słuchawek i wzmacniaczy, dla swojego rockowego repertuaru wskazał T1. Najwyraźniej młodsi audiofile mają inne preferencje. A tak w ogóle, to duma z posiadania lepszych słuchawek jest zwykłą  dziecinadą, lecz kto z nas nie jest dziecinny.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

3 komentarzy w “Recenzja: Ear Stream Black Pearl

  1. Maciek pisze:

    Czy recenzowany wcześniej Black Cube Linear to ta sama liga wzmacniacza ? Chciałbym zmienić Lehmanna na BP lecz nie wiem czy faktycznie mogę coś zyskać ? czy zmienić tylko kierunek dźwięku .

  2. Piotr Ryka pisze:

    BP jest na pewno lepszy niż klon Black Cube. O oryginalnych wzmacniaczach Lehmana nie chcę się wypowiadać, bo ich nie słyszałem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy