Recenzja: Ear Stream Black Pearl

Jak to gra

Ear_Stream_Black_Pearl_10  Pierwszego dnia odpaliłem Czarną Perełkę z Cairnem po kablach Tary i od razu usłyszałem, że zawodnik jest pierwsza klasa. Ale jak dokładnie rzecz się przedstawia, to trzeba przebadać z sensem, a sens taki możemy uzyskać jedynie poprzez porównanie, i to porównanie z innym wzmacniaczem wpiętym do tego samego źródła. Takiej możliwości Cairn nie udostępnia, daje ją natomiast posiadany przeze mnie Sony X222 ES. Stare to odtwrzaczysko, lecz zacne. W porównaniu z Cairnem trochę mniej analogowe i ze skromniejszą podstawą basową, ale ogólnie bardzo przyzwoite i z dobrze wyważonym pasmem. Dwa razy już miało wymieniany laser i za każdym razem szef krakowskiego serwisu Sony przekonywał mnie z  wielkim zapałem jak znakomity to odtwarzacz i że nie wolno się go pozbywać. Jasne, technika poszła do przodu i X222 ES do przodowników pracy już się nie zalicza, ale na potrzeby bezpośredniego porównania jego techniczne zaplecze sprzed lat kilkunastu będzie nam musiało wystarczyć. Sony ma bowiem dwa wyjścia RCA – regulowane i nie – a różnica pomiędzy nimi jest żadna. Ewentualnie na wszelki wypadek można wzmacniacze między nimi zamieniać, co też uczyniłem. Jednakowych interkonektów także nie miałem, ale można przecież te co się ma parę razy przepiąć dla wyrównania szans, której to wymodze również zadość uczyniłem.

Ear_Stream_Black_Pearl_7No i mamy Twin-Head’a z tymi zawczasu wyszukanymi lampami dla T1, wpiętego w Sony Tarą Air1, a Black Pearl interkonektami by Majkel. Nie odnalazłem w sobie cierpliwości czekać aż się lampy rozgrzeją, bo takie wstępnie rozgrzewania trwa bite 45 minut. I dobrze się stało, bo dzięki temu z lekka na dzień dobry osłupiałem. Powód był prosty – wzmacniacze zabrzmiały identycznie. Kiedy się tak okropnie wysilić i uszu jak się tylko da nadstawić, można wyłapać, że Black Pearl ma scenę wyższą w pionie, albo mówiąc inaczej, w mniejszym stopniu na płaszczyźnie rozpostartą, odrobinę mniej sopranowych składników i brzmienie minimalnie gładsze, takie bardziej obłe, ale ślepego testu to bym na pewno nie przeszedł. Później, w miarę rozgrzewania się lamp, Twin-Head stał się bardziej ofensywny i przenikliwy, ale to są moi państwo sprawy drugoplanowe, podczas gdy ogólna wymowa i przyjemność słuchania są bardzo zbliżone. Gdy zważyć, że Twin-Head z wymienionymi lampami i przeróbkami kosztował mnie jakieś piętnaście tysięcy, a Black Pearl jest wyceniony na złotych 1790, dalsze pisanie wydaje się zbyteczne. Ja bym wprawdzie tej drugoplanowej różnicy za kilkanaście tysięcy i tak nie oddał, ale to w niczym nie zmienia faktu, że Czarna Perła umożliwia błyskawiczny skok na high-endowe wyżyny za bardzo umiarkowaną kasę. Czy trzeba coś dodawać? Cóż, chyba trzeba, bo w końcu swój wzmacniacz znam ja a nie Wy. Scharakteryzujmy zatem tą zaskakującą magię àla Black Pearli zróbmy to w odniesieniu do jej poprzednika – Moonlighta v10.

A więc znów mamy dwa wzmacniacze wpięte w CD Sony, tym razem z wyglądu poza kolorem światełka identyczne, ale różnice brzmieniowe wyłapuje się bez problemu.

Ear_Stream_Black_Pearl_8Co daje się odczuć natychmiast i co stwarza największą różnicę? Niewątpliwie fakt, że Black Pearl gra dużo bardziej bezpośrednio. Jego dźwięk jest bardziej otwarty i płynie swobodniej. Czy przenosi szersze pasmo? Pewnie przenosi, a w każdym razie przenosi lepiej. Brzmi naturalnie i spokojnie. Kontroluje wszystko z wielką pewnością i gracją, od potężnego basu po piękne soprany. W dźwięku nie ma żadnej ostrości, naprężenia ani przesteru. Nie ma ich także w Moonlighcie, ale jego dźwięk w porównaniu wydaje się lekko stłumiony, jakby pochodził od formatu odrobinę skompensowanego, podczas gdy Black Pearl pyszni się pełną paletą dźwiękową. Czarna Perła generuje przejrzystsze medium i oferuje większą rozwartość dynamiczną. Jest przy tym doskonale wyważona tonalnie i cały czas zmuszała mnie do podziwiania czystości swego brzmienia. Jej największą zaletą jest połączenie uczucia swobody i pełni brzmieniowej z zupełnym wyzwoleniem od ostrości. Gdy sobie przypomnę jak za czystość i szczegółowość przekazu taki na przykład Vincent kazał płacić szczypiącymi w uszy sopranami. Brrrr. Cudownie jest być od tego wolnym.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

3 komentarzy w “Recenzja: Ear Stream Black Pearl

  1. Maciek pisze:

    Czy recenzowany wcześniej Black Cube Linear to ta sama liga wzmacniacza ? Chciałbym zmienić Lehmanna na BP lecz nie wiem czy faktycznie mogę coś zyskać ? czy zmienić tylko kierunek dźwięku .

  2. Piotr Ryka pisze:

    BP jest na pewno lepszy niż klon Black Cube. O oryginalnych wzmacniaczach Lehmana nie chcę się wypowiadać, bo ich nie słyszałem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy