Podsumowanie
Głośniki Wilson Audio w wersji „dla wszystkich” są może i dla wszystkich, ale tych wszystkich pobierających wypłaty w Stanach Zjednoczonych Ameryki a nie niektórych stanach zjednoczonej Europy. Dla polskich „wszystkich” zdecydowanie nie są, co paradoksalnie czyni je bardziej pożądanymi i stanowiącymi obiekt marzeń. Wyglądają ciekawie i jeszcze ciekawiej grają. Chyba najważniejszą ich cechą jest umiejętność odwzorowania cech samego toru; jednak po namyśle doszedłem do wniosku, że to zdanie zabrzmiało fałszywie, jak mi się zresztą od początku wydawało.
– Nie, wcale nie. One przede wszystkim potrafią świetnie grać same. Świetnie nie na zasadzie, że w pocie czoła i w najwyższym natężeniu oddały to co im powierzono w sygnale, tylko same od siebie, bez żadnego wysiłku i łaski potrafią kreować magiczny muzyczny świat. Ktoś może woleć bardziej przaśny realizm, ktoś może stronić od pogłębionego, lekko cienistego dźwięku z mocnymi akcentami basowymi i mocnym całościowym kontrastem, gdzie światło ukazuje się zawsze na tle smolistej czerni. Ale takie granie jest niewątpliwie spektakularne, niewątpliwie zawsze na długą metę się sprawdza i niewątpliwie przyciąga do siebie słuchaczy. Co komu po linijką i aptekarską wagą odmierzonych proporcjach, kiedy na koniec wyłazi z tego nuda? Można się tu odwołać do porównania z wzorcem kinowym. Dobre kino, z obrazem zrealizowanym przez wybitnego operatora pracującego na usługach wybitnego reżysera, wcale nie będzie drobiazgowo realistyczne. Przeciwnie, będzie budowało klimaty poprzez dobór nieprawdziwego w sensie prozaicznie życiowym, ale prawdziwego w sensie stwarzania adekwatnego do treści emocjonalnej i nastroju sposobu kadrowania i oświetlania. Toteż kiedy przez dwie godziny będziemy siedzieli na jakimś spektaklu przyrządzonym przez Viscontiego czy Antonioniego, a potem wyjdziemy z sali kinowej na ulicę, to ten realistyczny widok budynków i przechodniów może się nam wtedy wydać idiotycznie trywialny i banalny aż do nieprawdziwości względem tego czego świadkami byliśmy wcześniej, bo tamto, jak każda prawdziwa sztuka, zdzierało jakąś maskę i pokazywało coś lepiej niż prosty, bezrefleksyjny realizm. Z głośnikami Sophia może być podobnie. Nie starają się sprzedać nam widoku ulicy zalanej słońcem południa, tylko raczej oddać magię wieczoru, magię pożegnania i magię powrotu. Magię chwil wyjątkowych a nie tych zanurzonych w realistycznej polewie, choć kiedy się uprzeć, takie też od nich otrzymać możemy.
Jest taki obraz Giorgio de Chirico – „Tajemnica przybycia”. Zupełnie nieprawdziwy w sensie odwzorowania, a jednak działający silniej na wyobraźnię niż zwykła fotografia cokolwiek przedstawiająca. Z Wilson Audio Sophia 3 jest podobnie. Nie usiłują i chyba nawet nie chcą być tylko prawdziwe. Chcą być czymś więcej i to im się prawie zawsze udaje. Dają coś więcej niż prozę życia i to w naprawdę dużych, dobrze udekorowanych porcjach. Kto nie chce, może do tych magicznych dźwiękowych sal nie wchodzić i pozostać na swojej ulicy. Moim zdaniem dużo jednak wtedy straci.
W punktach:
Zalety
- Magiczne.
- Czarujące.
- Na najwyższym poziomie technicznym.
- Dźwięk doskonale opracowany i zrealizowany.
- Mogą być zjawiskowo realistyczne bądź nierealistycznie czarowne.
- Świetny obraz dźwiękowego 3D.
- Nie męczą.
- A jednocześnie nie nudzą.
- Duża, głęboka i dobrze wypoziomowana scena.
- Prawidłowa wielkość wykonawców.
- Wyjątkowo dokładne w oddawaniu stereofonii.
- Znakomite na każdym odcinku pasma.
- Coś dla miłośników solidnego basu.
- Perfekcyjne wykonanie w oparciu o najwyższej klasy technologię.
- Tylko głośniki Wilsona mają takie obudowy.
- Dość łatwo napędzić.
- Moim zdaniem także dość łatwo ustawić.
- W czym pomogą kółka montowane na czas transportu i ustawiania.
- Wbrew pozorom dobrze wpisują się swoim masywnym wyglądem w otoczenie.
- Bardzo eleganckie wykończenie.
- Producent-legenda.
- Made in USA.
- Polski dystrybutor.
Wady i zastrzeżenia
- Smukłe to one nie są.
- Raczej nie dla miłośników nieprzejednanego, drobiazgowego realizmu.
- Za te pieniądze jest w czym wybierać.
Sprzęt do testu dostarczyła firma:
Dane techniczne
- Głośnik niskotonowy: 10 cali (25.40 cm), membrana aluminiowa, konstrukcja własna.
- Głośnik średniotonowy: 7 cali (17.78 cm), celulozowy, własny.
- Głośnik wysokotonowy: 1 cal (2.54 cm), odwrócony, tytanowy, od Focala.
- Czułość: 87 dB @ 1 watt @ one meter @ 1 kHz
- Impedancja nominalna: 4 Ω
- Pasmo przenoszenia: +/-3 dB 20 Hz – 22.5 kHz Room Average Response
- Minimalna moc wzmacniacza: 25 W na kanał.
- Wymiary: (W x S x G) 104.45 cm, 34.61 cm, 48.12 cm
- Waga: 74.84 kg.
- Cena: 76 700 PLN.
System:
- Źródło: Audio Research CD9.
- Przedwzmacniacze: ASL Twin-Head Mark III, Audio Research Referece 5 SE.
- Wzmacniacze mocy: Audio Research Reference75, Croft Polestar1.
- Głośniki: Wilson Audio Sophia 3.
- Interkonekty XLR Synergistic Research.
- Interkonekty RCA: Entreq Discover, Tara Labs Air1, van den Hul First Ultimate.
- Kabel głośnikowy: Shunyata Research Anaconda-SP.
Przeczytałem z niekłamaną przyjemnością. Dla mnie metafory obrazujące brzmienia konieczne i niezbywalne.
Naturalnie, że są potrzebne, choć należy zrozumieć, że dla chamów, co nie widzą dalej niż kawał kiełbasy są zbędne. Oni pewnie nie słyszeli o Chirico, ani ostatniego odcinka z cyklu „Jest taki obraz”, który był jemu poświęcony (nota bene z powodu jednej krakowianki, która założyła fanpage audycji); nie spostrzegli także, jaka jest wymowa ostatniego zdjęcia i umieszczonego w jego kadrze „może” nieprzypadkowo obrazu. Dla nich ważne są opisy: dół, góra, średnica. Jeśli tak, a tacy z nich audiofile to stwierdzam, że pomimo tylu lat ich audiofilskiego życia niczego o audiofilii się nie nauczyli.
Najszczersza to prawda,kolumienki palce lizać i słuchać muzyczki, słuchać…..
Recenzja fajna ale zbyt kwiecista 🙂 wystarczyło napisać że nie są to kolumny 100% neutralne i transparentne. Zwyczajnie dodają coś od siebie do spektaklu. To by wystarczyło plis jakaś referencja do innych kolumn / modeli.