Budowa
Rozmawiałem kiedyś ze znanym polskim producentem kolumn głośnikowych, który szeroko i w oparciu o wiedzę techniczną rozwodził się nad wadami produktów konkurencji.
– No dobrze – zapytałem – a jakie głośniki uznałbyś za rzeczywiście świetne, mogące stanowić przykład dla innych? Są jakieś takie?
– Wilson Audio – padła natychmiast odpowiedź.
– Dlaczego akurat te? – drążyłem temat.
– Profesjonalizm pod każdym względem. Pomierzone, przemyślane, no i te fantastyczne obudowy, nikomu innemu niedostępne, z diabli wiedzą czego porobione, co amerykanie na użytek wojskowy najpewniej wymyślili, a Wilson kupił prawa i ma teraz najlepsze obudowy na świecie.
Co to za kompozyty i kto je dla Wilsona produkuje – nie wiadomo, ale wiadomo że są ich dwa rodzaje – twardszy i bardziej miękki (chociaż też bardzo twardy) – i że wyjątkowo są sztywne oraz doskonale tłumiące drgania. Są także bardzo gęste, a w efekcie szczególnie ciężkie, skutkiem czego mająca podobne gabaryty do drewnianej kolumny Zingali jej odpowiedniczka od Wilsona jest aż o 20 kilogramów cięższa, a kiedy w nią popukać palcem, ma się wrażenie jakby się pukało w litą skałę. Jest także trzy a nie dwudrożna, bo pasmo rozdzielono tu po bożemu na trzy głośniki – wysoko, średnio i nisko tonowy. Wszystkie trzy są przy tym doskonalsze niż w wersji pierwszej, co jak podkreśla producent dało dźwięk inny, bardziej uniwersalny, choć w charakterze i z założenia analogiczny.
Po zastosowanych przeróbkach jednocalowy tweeter to teraz odwrócona kopułka tytanowa, wzięta od Focala i na własny użytek poprawiona, zastosowana po raz pierwszy w modelu MAXX Series 3 i przeniesiona później także do modelu Sascha (dzielącym imię z kotem państwa Wilsonów), przy czym charakterystyczna i od razu rodząca chęć pytań wklęsłość a nie wypukłość odwróconej membrany ma redukować falę powrotną, zakłócającą i degradującą w przypadku braku odwrócenia pierwotny sygnał. Z kolei siedmiocalowy głośnik średniotonowy ma membranę celulozową i zaczerpnięty został z macierzystego dlań modelu Alexandria X2, a wcześniej z powodzeniem przenoszony był także do serii MAXX i Sascha. Jak twierdzi Wilson Audio, posiada on niezrównane właściwości brzmieniowe i okazał się lepszy od wielu najwyższej klasy konkurentów. Najpodobniejszy do swojego pierwowzoru z pierwszej Zofii okazuje się ostatni, ulokowany na dole, dziesięciocalowy głośnik niskotonowy z membraną aluminiową, ale i jemu podwojono moc magnetyczną cewki i gruntownie go przeprojektowano.
W rezultacie wszystkich tych głośnikowych translokacji i przemodelowań trzeba też było przeprojektować samą obudowę, by kąty pod jakimi głośniki wyrzucają z siebie fale dźwiękowe lepiej do się pasowały i dawały najlepsze efekty na wysokości uszu słuchacza, co oczywiście z odpowiednim pietyzmem i kunsztem inżynieryjnym zostało wykonane.
Całościowo, gdy na nią popatrzeć, kolumna Sophia 3 jest rozdzielona jakby na dwie sekcje: ulokowany u góry głośnik monitorowy, złożony z obsługującego średni zakres szerokopasmowca i uzupełniającego go tweetera, oraz sekcję basową u dołu. Ów górny monitor ma kształt ku szczytowi się zwężający i mocno odchyloną do tyłu przednią ściankę, a sekcja basowa jest prostokątna i bardzo masywna. Uzupełnieniem konstrukcji są dwa tylne bas refleksy – mały u samej góry i większy w pobliżu podstawy.
Skuteczność wynosi 87 dB, a minimalna moc wzmacniacza to 25 W na kanał. Pasmo obejmuje 20 Hz – 22,5 kHz, przy czym podpiąć się można do pojedynczych zacisków jedynie końcówkami widełkowymi. Jak mówiłem jeździ to wszystko na kółkach, a kiedy się już dobierze optymalną lokalizację, kółka zostają odkręcone i całość ląduje na ostrych, regulowanych śrubowo kolcach. Wykończenie kolorystyczne może być różnorakie, szeroką paletę barw obejmujące, a do mnie trafiło srebrno-czarne, co o dziwo spodobało się żonie, która pochwaliła nowoczesny, niemeblowy wygląd, ale tylko bez maskownic, bo z nimi głośniki już naprawdę za bardzo przypominają sprzęt AGD. Producent nie podaje punktów podziału pasma na zwrotnicy, a w każdym razie ja ich nie odnalazłem.
Sam Dave Wilson przedstawia te nowe, w trzecim już pokoleniu produkowane, Sophie, jako niewrażliwe na otoczenie i wyznacza ich brzmieniu dwa zasadnicze cele. Mają być nie tylko jak wcześniej niewrażliwe na akustykę, ale także niewrażliwe na aparaturę, to znaczy nawet z przeciętną zagrać znakomicie, a jednocześnie posiadać taką jakość, by nawet z tą największego formatu nie przyczynić się do jakościowego jej zubożenia, tylko oddać całe zawarte w niej piękno.
Co do tego drugiego, to ze słabą aparaturą ich nie próbowałem, tak więc nic na ten temat nie wiem, a co do pierwszego, to zdania użytkowników idą raczej w kierunku przeciwnym, tak więc słychać rozliczne głosy o bardzo dużej podatności Zosiek na akustyczne otoczenie. Sam niespecjalnie tego jednak doświadczyłem, bo u mnie na dość niewielkim obszarze, dawno już innymi odsłuchami wytyczonym, wszystko co się tam stawia grać będzie dobrze, tak więc nie podzielę się relacjami o tym jak to z ich ustawianiem bywa ciężko. Byłbym raczej wręcz przeciwnego niż ogół a podobnego co Dave zdania, że ustawić je jest dość łatwo i ruszone trochę w tę czy tamtą nie zagrają zupełnie inaczej. Ale może tylko brakuje mi w tej materii doświadczenia wyniesionego z innych pomieszczeń. W każdym razie z Zingali 1.2 EVO najeździłem się u siebie dużo bardziej i wcale nie dlatego, że Sophie zostały na wstępie dokładnie ustawione, bo z tym się nie liczyłem szurając nimi na różne strony, tylko dlatego, że Zingali jak się okazało szczególnie dużo miejsca z tyłu potrzebują i mają jeszcze inne wymogi, o których będzie w ich recenzji.
Przeczytałem z niekłamaną przyjemnością. Dla mnie metafory obrazujące brzmienia konieczne i niezbywalne.
Naturalnie, że są potrzebne, choć należy zrozumieć, że dla chamów, co nie widzą dalej niż kawał kiełbasy są zbędne. Oni pewnie nie słyszeli o Chirico, ani ostatniego odcinka z cyklu „Jest taki obraz”, który był jemu poświęcony (nota bene z powodu jednej krakowianki, która założyła fanpage audycji); nie spostrzegli także, jaka jest wymowa ostatniego zdjęcia i umieszczonego w jego kadrze „może” nieprzypadkowo obrazu. Dla nich ważne są opisy: dół, góra, średnica. Jeśli tak, a tacy z nich audiofile to stwierdzam, że pomimo tylu lat ich audiofilskiego życia niczego o audiofilii się nie nauczyli.
Najszczersza to prawda,kolumienki palce lizać i słuchać muzyczki, słuchać…..
Recenzja fajna ale zbyt kwiecista 🙂 wystarczyło napisać że nie są to kolumny 100% neutralne i transparentne. Zwyczajnie dodają coś od siebie do spektaklu. To by wystarczyło plis jakaś referencja do innych kolumn / modeli.