Recenzja: Wilson Audio Sophia 3

Wilson_Audio_Sophia_III_13 HiFiPhilosophy   Amerykański high-end gościł ostatnimi czasy na łamach HiFi Philosophy wielokrotnie za sprawą przewijających się przez wiele recenzji wzmacniaczy i odtwarzacza Audio Research, a wcześniej udzielał się także pod postacią między innymi wzmacniaczy ALO Audio, Cary Audio oraz Grace Design, a także słuchawek Grado. Obecnie rozsiądzie się zaś na samym środku w postaci głośników Wilson Audio Sophia. Głośników dużych i masywnych prawie jak lodówki, a na dodatek znacznie jeszcze cięższych. Tak po prawdzie to jednak nie na samym środku tylko po bokach, bo głośników stereofonicznych na środku się nie stawia, ale takie jak te i bez tego dominują swoim wyglądem pomieszczenie w którym je umieszczono, o ile nie jest to jakaś wielka sala, lecz pokoje odsłuchowe do audiofilskich przeznaczeń wielkimi salami z reguły nie są. Tak więc każą na siebie te Sophie popatrywać i oczywiście każą też siebie słuchać. O tym patrzeniu i słuchaniu będzie nieco później, a teraz o wytwórcy.

Wilson Audio

David Wilson

David Wilson

   Jeżeli wrogowie audiofilizmu rozpasanego poszukują kogoś odpowiedzialnego za jego powstanie, to Dave Wilson nadaje się do tego jak mało kto. Tak, to ten facet zaczął sprzedawać głośniki monitorowe po $ 4500 kiedy najdroższe z dotychczasowych kosztowały $1500, a potem było już tylko gorzej. W rozpasanych konsumpcyjnie latach 80-tych, gdy Ronald Regan i Margaret Thatcher rzucali hasła wolnej amerykanki rynkowej, prywatyzacji wszystkiego co w ręce wpadnie, wolnego handlu i swobody robienia w ekonomii co się komu żywnie podoba, by w efekcie wykreować gigantyczne firmy-molochy i gigantyczne gaże ich prezesów oraz rad nadzorczych, Dave Wilson ustanowił niepobity do dzisiaj rekord sprzedaży głośników w cenie powyżej $ 10 000, dzierżony przez model WATT/Puppy, czym firma Wilson Audio w swoim CV ogromnie się szczyci. To i tak jednak betka, bo już w 1982 roku Dave pokazał system WAMM, kosztujący (no, kto zgadnie?) – $ 88 000. Jako ciekawostkę dodam, że kablowany był on najdroższymi wówczas kablami głośnikowymi Fulton Gold w cenie $ 4 za stopę, co może dziś wzbudzać śmiech jeno pusty i drwiny, a powstało tych WAMM łącznie 25 kompletów.

Po czasach wolnej miłości, wolnej erekcji i swobodnej pochwy w latach 70-tych, które sam Frederico Fellini w swoim „Rzymie” tak bardzo chwalił, nadeszły bowiem czasy wolnej konsumpcji i swobodnej monopolizacji rynku przez wielkie firmy w latach 80-tych; i jak przystało na takie czasy ceny audiofilskich produktów buchnęły w górę niczym z jakiegoś ekonomicznego Krakatau. By za tym nadążyć powstała w 1991 roku w Provo, opodal Salt Lake City w stanie Utah, fabryka Wilson Audio o powierzchni 2,5 tys. metrów kwadratowych, ulokowana w parku przemysłowym powiązanym z Brigham Young University, największą prywatną wyższą uczelnią w USA. Tam dwa lata później narodziły się kolejne flagowe głośniki Mr Wilsona – X-1 Grand SLAMM, zastąpione w roku 2002 przez X-2 Alexandria. Najważniejsze dla firmy, a w każdym razie ona sama tak twierdzi, były jednak głośniki nieco tańsze, wcale przy tym bynajmniej nie tanie, z serii MAXX (od 1998) i Sophia (od 2001), pojawiające się co jakiś czas w odnowionych wersjach.

Wilson_Audio_Sophia_III_02 HiFiPhilosophy

Wilson Audio Sophia 3

Najtańsza w ofercie a tytułowa dla tej recenzji Sophia 3 jest następczynią pierwszej Zośki, o której powiadano, że nareszcie dzięki niej przeciętny zjadacz amerykańskiego chleba będzie mógł postawić w swoim salonie głośniki od Wilson Audio. Rzeczywiście – Sophie reklamowane były pod hasłem „Łatwo kupić, łatwo napędzić”, co przy obecnej cenie trzeciej ich wersji, opiewającej na circa siedemdziesiąt pięć tysięcy złotych, brzmieć może dla przeciętnego polskiego klienta w niemałym stopniu ironicznie, aż po chęć kopnięcia w ścianę bądź cokolwiek innego włącznie. Nie martwmy się jednak, Polska wartko prze naprzód i już niedługo wszystko będziemy mieli pokryte kostką brukową, a wówczas Sophie pojadą do każdego gładko jak po bruku, bo inaczej wszak być nie będzie mogło. Na razie są jednak jeszcze pewne wolne od bruku połacie, w związku z czym jazda Zosiek do naszych salonów może być nieco utrudniona. Do mojego wszakże trafiły, aczkolwiek tylko przejściowo i nie bez trudności, bo wnosić je nawet na pierwsze piętro nie było łatwo, jako że wraz ze skrzyniami transportowymi ważą ponad 100 kilogramów i duże także są dosyć. Wszystkie trudności udało się jednak przezwyciężyć, Sophie w salonie na właściwych – komputerowo odpowiednim oprogramowaniem przeliczonych i przy pomocy laptopa tudzież laserowych dalmierzy wyznaczonych – miejscach stanęły; i tylko córka nieświadoma wagi spraw z jakimi ma do czynienia bezdusznie a lekkomyślnie oświadczyła, że wyglądają jak robot R2-D2 z „Gwiezdnych wojen”.

Te kobiety… Przecież nawet kopułki na zwieńczeniu nie posiadają ani się w nich nic nie obraca, a jedynie wyposażono je w maleńką i jeszcze do tego odwróconą tyłem tytanową kopułkę tweetera, no i owszem, mają też do transportu na spodzie kółeczka, ale same przecież nie jeżdżą, kółeczka im się potem odkręca, a do tego wcale niczym nie migają ani same od siebie nie świszczą. I w ogóle jak można…

Na pociechę po tych upokorzeniach pozostaje nam chociaż tyle, że Sophie podobno faktycznie w odróżnieniu od droższych krewniaków są mało wrażliwe na akustykę (a więc łatwe), przeto grać mogą gdzie popadnie, ale bynajmniej nie jak popadnie, tylko wręcz przeciwnie; jak utrzymuje producent są bowiem „state-of-the-art gear” (że niby dobre) i zyskały między audiofilami „cult status” (że niby sławne), a tak ogólnie, to sukces pod każdym względem i jak mi jeszcze raz ktoś piśnie o jakimś głupim robocie, to sobie popamięta.

Wilson_Audio_Sophia_III_04 HiFiPhilosophy

Design niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju

W uzupełnieniu o Wilson Audio dodajmy, że firma przedstawia siebie jako konserwatywną w sensie podejścia biznesowego a innowacyjną w sensie technicznym i chwali się, że w 2006 roku zwiększyła moce przerobowe aż o 60%, w związku z czym łatwiej teraz stać się posiadaczem jej produktów, bo są łatwiej dostępne i nieco też tańsze. Daj nam Boże. Dorzućmy jeszcze, że we wszystkich poczynaniach i przedsięwzięciach prowadzących do sukcesu, sławy i zamożności towarzyszyła Davidowi Wilsonowi żona Sheryl, wraz z którą początkowo prowadzili studio nagraniowe, kładące szczególny nacisk na jakość muzycznego materiału, w ramach którego to nacisku przystąpiono do konstruowania lepszych głośników na użytek studyjny – i tak to się wszystko zaczęło.

Budowa

Wilson_Audio_Sophia_III_06 HiFiPhilosophy

Chociaż nie można o nich powiedzieć, żeby były szczególe smukłe

   Rozmawiałem kiedyś ze znanym polskim producentem kolumn głośnikowych, który szeroko i w oparciu o wiedzę techniczną rozwodził się nad wadami produktów konkurencji.

– No dobrze – zapytałem – a jakie głośniki uznałbyś za rzeczywiście świetne, mogące stanowić przykład dla innych? Są jakieś takie?

– Wilson Audio – padła natychmiast odpowiedź.

– Dlaczego akurat te? – drążyłem temat.

– Profesjonalizm pod każdym względem. Pomierzone, przemyślane, no i te fantastyczne obudowy, nikomu innemu niedostępne, z diabli wiedzą czego porobione, co amerykanie na użytek wojskowy najpewniej wymyślili, a Wilson kupił prawa i ma teraz najlepsze obudowy na świecie.

Co to za kompozyty i kto je dla Wilsona produkuje – nie wiadomo, ale wiadomo że są ich dwa rodzaje – twardszy i bardziej miękki (chociaż też bardzo twardy) – i że wyjątkowo są sztywne oraz doskonale tłumiące drgania. Są także bardzo gęste, a w efekcie szczególnie ciężkie, skutkiem czego mająca podobne gabaryty do drewnianej kolumny Zingali jej odpowiedniczka od Wilsona jest aż o 20 kilogramów cięższa, a kiedy w nią popukać palcem, ma się wrażenie jakby się pukało w litą skałę. Jest także trzy a nie dwudrożna, bo pasmo rozdzielono tu po bożemu na trzy głośniki – wysoko, średnio i nisko tonowy. Wszystkie trzy są przy tym doskonalsze niż w wersji pierwszej, co jak podkreśla producent dało dźwięk inny, bardziej uniwersalny, choć w charakterze i z założenia analogiczny.

Wilson_Audio_Sophia_III_09 HiFiPhilosophy

To nowoczesny minimalizm…

Po zastosowanych przeróbkach jednocalowy tweeter to teraz odwrócona kopułka tytanowa, wzięta od Focala i na własny użytek poprawiona, zastosowana po raz pierwszy w modelu MAXX Series 3 i przeniesiona później także do modelu Sascha (dzielącym imię z kotem państwa Wilsonów), przy czym charakterystyczna i od razu rodząca chęć pytań wklęsłość a nie wypukłość odwróconej membrany ma redukować falę powrotną, zakłócającą i degradującą w przypadku braku odwrócenia pierwotny sygnał. Z kolei siedmiocalowy głośnik średniotonowy ma membranę celulozową i zaczerpnięty został z macierzystego dlań modelu Alexandria X2, a wcześniej z powodzeniem przenoszony był także do serii MAXX i Sascha. Jak twierdzi Wilson Audio, posiada on niezrównane właściwości brzmieniowe i okazał się lepszy od wielu najwyższej klasy konkurentów. Najpodobniejszy do swojego pierwowzoru z pierwszej Zofii okazuje się ostatni, ulokowany na dole, dziesięciocalowy głośnik niskotonowy z membraną aluminiową, ale i jemu podwojono moc magnetyczną cewki i gruntownie go przeprojektowano.

W rezultacie wszystkich tych głośnikowych translokacji i przemodelowań trzeba też było przeprojektować samą obudowę, by kąty pod jakimi głośniki wyrzucają z siebie fale dźwiękowe lepiej do się pasowały i dawały najlepsze efekty na wysokości uszu  słuchacza, co oczywiście z odpowiednim pietyzmem i kunsztem inżynieryjnym zostało wykonane.

Wilson_Audio_Sophia_III_11 HiFiPhilosophy

…okraszony fantastyczną jakością detali.

Całościowo, gdy na nią popatrzeć, kolumna Sophia 3 jest rozdzielona jakby na dwie sekcje: ulokowany u góry głośnik monitorowy, złożony z obsługującego średni zakres szerokopasmowca i uzupełniającego go tweetera, oraz sekcję basową u dołu. Ów górny monitor ma kształt ku szczytowi się zwężający i mocno odchyloną do tyłu przednią ściankę, a sekcja basowa jest prostokątna i bardzo masywna. Uzupełnieniem konstrukcji są dwa tylne bas refleksy – mały u samej góry i większy w pobliżu podstawy.

Skuteczność wynosi 87 dB, a minimalna moc wzmacniacza to 25 W na kanał. Pasmo obejmuje 20 Hz – 22,5 kHz, przy czym podpiąć się można do pojedynczych zacisków jedynie końcówkami widełkowymi. Jak mówiłem jeździ to wszystko na kółkach, a kiedy się już dobierze optymalną lokalizację, kółka zostają odkręcone i całość ląduje na ostrych, regulowanych śrubowo kolcach. Wykończenie kolorystyczne może być różnorakie, szeroką paletę barw obejmujące, a do mnie trafiło srebrno-czarne, co o dziwo spodobało się żonie, która pochwaliła nowoczesny, niemeblowy wygląd, ale tylko bez maskownic, bo z nimi głośniki już naprawdę za bardzo przypominają sprzęt AGD. Producent nie podaje punktów podziału pasma na zwrotnicy, a w każdym razie ja ich nie odnalazłem.

Sam Dave Wilson przedstawia te nowe, w trzecim już pokoleniu produkowane, Sophie, jako niewrażliwe na otoczenie i wyznacza ich brzmieniu dwa zasadnicze cele. Mają być nie tylko jak wcześniej niewrażliwe na akustykę, ale także niewrażliwe na aparaturę, to znaczy nawet z przeciętną zagrać znakomicie, a jednocześnie posiadać taką jakość, by nawet z tą największego formatu nie przyczynić się do jakościowego jej zubożenia, tylko oddać całe zawarte w niej piękno.

Wilson_Audio_Sophia_III_10 HiFiPhilosophyWilson_Audio_Sophia_III_14 HiFiPhilosophyWilson_Audio_Sophia_III_16 HiFiPhilosophy

 

 

 

 

Co do tego drugiego, to ze słabą aparaturą ich nie próbowałem, tak więc nic na ten temat nie wiem, a co do pierwszego, to zdania użytkowników idą raczej w kierunku przeciwnym, tak więc słychać rozliczne głosy o bardzo dużej podatności Zosiek na akustyczne otoczenie. Sam niespecjalnie tego jednak doświadczyłem, bo u mnie na dość niewielkim obszarze, dawno już innymi odsłuchami wytyczonym, wszystko co się tam stawia grać będzie dobrze, tak więc nie podzielę się relacjami o tym jak to z ich ustawianiem bywa ciężko. Byłbym raczej wręcz przeciwnego niż ogół a podobnego co Dave zdania, że ustawić je jest dość łatwo i ruszone trochę w tę czy tamtą nie zagrają zupełnie inaczej. Ale może tylko brakuje mi w tej materii doświadczenia wyniesionego z innych pomieszczeń. W każdym razie z Zingali 1.2 EVO najeździłem się u siebie dużo bardziej i wcale nie dlatego, że Sophie zostały na wstępie dokładnie ustawione, bo z tym się nie liczyłem szurając nimi na różne strony, tylko dlatego, że Zingali jak się okazało szczególnie dużo miejsca z tyłu potrzebują i mają jeszcze inne wymogi, o których będzie w ich recenzji.

Odsłuch

Wilson_Audio_Sophia_III_18 HiFiPhilosophy

Głośniki nisko i średnio tonowe to oryginalne kreacje Wilson Audio

   Posłuchałem Sophii w dwóch systemach, przy czym za każdym razem był to odtwarzacz Audio Research CD9 i kable głośnikowe Anaconda SP; różne natomiast były wzmacniacze i przedwzmacniacze, to znaczy raz Croft z Twin-Headem, a raz referencyjny przedwzmacniacz i wzmacniacz od Audio Research. Zacznijmy od systemu  stanowiącego własność recenzenta.

Spiąłem Twin- Heada z odtwarzaczem Tarą Air1, a między nią a Croftem pozostawiłem van den Hula First Ultimate. Pracowicie zespoliłem następnie tego małego i lekkiego Crofta, mającego jednak akurat wymagane 25 Watów na kanał, z wielkimi głośnikami za pośrednictwem grubaśnych kabli od Shunyaty, no i w audiofilską drogę. Nie tak wprawdzie od razu, bo lampy musiały sobie postać pod prądem, ale po godzinie cierpliwość mi się wyczerpała i przystąpiłem do słuchania.

Te głośniki mają swój styl i swój świat. Niektórzy nazywają to amerykańską szkołą brzmienia i wskazują na inne wymagania tamtejszego klienta, słuchającego często muzyki gospel, country, bluesa i jazzu. Nie wydaje mi się jednak żeby tak łatwo można to było wytłumaczyć, bo przecież rocka i muzyki rozrywkowej słuchają tam równie często.

Wilson_Audio_Sophia_III_22 HiFiPhilosophy

Wysokotonowiec to już zupełnie inna historia

Czymkolwiek jednak dźwięk ten będziemy tłumaczyli, pozostaje faktem, że jest ujmujący i dający dużą dawkę bardzo sycącej satysfakcji. Takiego liczonego w cetnarach „funu” – jak to teraz nazywa młodzież – niczym duża porcja lodów z bitą śmietaną i tartą czekoladą, albo jazda luksusowym samochodem z paręsetkonnym silnikiem pośród pięknego krajobrazu. Przede wszystkim jest to dźwięk wyjątkowo głęboki; i ten właśnie przymiotnik przyszedł do mnie jako pierwszy. Ale także miękki, obfity, obejmujący, lekko przyciemniony, migotliwy i całościowo spektakularny.O tej spektakularności decyduje jeszcze jedna cecha, mianowicie źródła dźwięku i same te dźwięki są dosyć duże (aczkolwiek nieprzesadnie) jednak najważniejsze jest to, że mają zawsze trójwymiarową postać, to znaczy nie można ich punktowo porozwieszać w przestrzeni (chyba, że są to dźwięki pałeczek na werblu albo szarpnięcia wysokich strun harfy), tylko mają dużo większe niż punkty miejsca przebywania, w związku z czym nie obcujemy z czymś w rodzaju teatru dźwiękowych cieni, płasko rzuconych na jakieś tło, tylko ze spektaklem, który nazwę swego rodzaju teatrem dźwiękowych kubatur, nie bacząc na to, że niektórzy się na takie niestereotypowe słowne zlepy i ciągi boczą. Towarzyszył temu teatrowi silny, wyraźnie zaakcentowany bas, choć nie jakiś przesadzony czy nadmiernie podbity, tylko właśnie zaakcentowany, mocno obecny. Nie usiłujący się za wszelką cenę przyłączyć do reszty pasma, by maszerując na tyłach udawać, że prawie go nie ma, tylko taki z pierwszego rzędu i z bębnem marszowym wybijającym rytm. To było basisko jak się patrzy i jak się słucha, a nie jakiś tuptuś.

Wilson_Audio_Sophia_III_20 HiFiPhilosophy

Pochodzi on z zasobów cenionej firmy Focal i co ciekawe, został skierowany do wnętrza kolumny

Z tym trójwymiarowym dźwiękowym obrazem wiązała się bardzo koherentna scena, na której owe duże i trójwymiarowo podane dźwięki doskonale do siebie przylegały i świetnie ze sobą współpracowały. Scena ta szła dwa, trzy nawet metry do tyłu za głośniki i jednocześnie wyraźnie wychodziła też przed nie, zajmując sumarycznie na głębokość bardzo duży obszar, w którym można było topić spojrzenie za odchodzącymi w dal albo stale przebywającymi w dali dźwiękami. Obecna tam była piękna holografia i znakomita, podkreślona tym mocnym basem wibracja, tak więc wszystko to żyło i ściągało na siebie uwagę.

Odsłuch cd.

Wilson_Audio_Sophia_III_01 HiFiPhilosophy

Oba systemy wzmacniające pracowały z świetnym odtwarzaczem Audio Research CD9…

    Brzmienie było nieznacznie upiększone, nieco bajkowe, w czar i magię wtrącające. Nie tylko, jak już mówiłem, miękkie i niezwykle głębokie, ale także bez ostrych krawędzi, podkreślonego grasejowania i syczących spółgłosek. Było gładkie, klarowne, przestrzenne i obfite. Brylowało obfitością przestrzennego basu, mieszającego się z fantastycznym oddaniem pałeczek na membranach bębnów. – Cudo! – zapisałem sobie w notesie odnośnie tego oddania, bo też i cudownie łączyła się ta całościowa basowa chmura z kuleczkami perkusyjnego gradu o naprawdę mistrzowskim oddaniu realnego dźwiękowego kształtu w całym skomplikowanym przepychu jego brzmienia. Wizualizacja pałek, membrany i całego bębna była automatyczna i mistrzowsko realna, pomimo generalnie bajkowego a nie realistycznego klimatu. Jednocześnie czuć było w tej prezentacji głęboki oddech i mnóstwo powietrza. Nie był to w żadnym razie duszny, przesadnie zgęszczony klimat, tylko baśń uzdrowiskowa, kurortowa, pełna rześkiego, uzdrawiającego powiewu. Świeżości tej i przestrzenności dopełniała potężna dynamika, domykająca spektakularną, wyjątkowo efektowną prezentację, potrafiącą łączyć elementy spokojnego, pozbawionego męczących aspektów oglądu z całkowitym brakiem znudzenia czy braku emocji. W pewnym sensie był to zatem spektakl perfekcyjny, potrafiący budować muzyczne widoki bez odwoływania się do zjawisk męczących, zbyt dosadnych i zbyt dosłownych. Jeżeli mieć o coś do niego pretensje, to tylko o to, że może trochę zanadto był ocieplony, w stale przyjaznej atmosferze i pogodnym nastroju gubiąc elementy nostalgicznego, bardziej smutnego i posępnego nastroju, w przypadku niektórych kompozycji niezwykle pożądanego. To jednak wyłącznie kwestia poszukania innego okablowania

Wilson_Audio_Sophia_III_15 HiFiPhilosophy

…oraz kablami głośnikowymi Anakonada-SP od Shunyata Research.

Odsłuch z systemem referencyjnym podobnie jak same kolumny amerykańskiego Audio Research, okablowanym symetrycznymi przewodami ze szczytu oferty Synergistic Research, pokazał natychmiast, że elementy dosadności i ostrego rysunku, pozbawionego łagodzenia konturów i ogólnej gładkiej miękkości, wcale nie jest obcy kolumnom Wilsona. Tym razem także objawiła się szczególnie staranna stereofonia, o której zapomniałem napisać powyżej; z wyjątkową precyzją ważąca dźwięki między kanałami, co w przypadku źle w tym aspekcie nagranych płyt bywało chwilami aż męczące. System Audio Research nie był pod tym względem aż tak bardzo drobiazgowy jak mój, co przyjąłem z ulgą i co najprawdopodobniej wynikało z większej mocy wzmacniacza. Bardzo dobre było natomiast u obu zawieszenie sceny, a towarzyszący mu z amerykańską elektroniką brak ocieplenia bardzo mi odpowiadał, bo cenię sobie smutne nastroje. Dźwięk stał się teraz bardziej szorstki, lepszy przy ustawieniu odtwarzacza na próbkowanie176,4 a nie natywne 44,1 kHz, które lepiej sprawdzało się z Twin-Head. Więcej było też echa i pogłosu, lecz mimo to brzmienie okazało się trochę bardziej płaskie a mniej sferyczne. W zamian źródła zyskały postać bardziej punktową, dokładniej na siatce kartezjańskiej umiejscowioną. Zyskała także dynamika, i tak już wcześniej znakomita, co przy trzy razy wyższej mocy wzmacniacza było oczywiste. W sumie nie wiem co było lepsze, a właściwie to wiem, ale nie jest to w pełni zadowalająca odpowiedź. Utwory bluesowe, jazzowe i wokaliza lepiej bowiem wypadały z Twin-Head, którego ciepło i analogowość służyły im znakomicie. Jednak to wszystko co wymagało posępnego klimatu, jak choćby kameralistyka Schuberta czy muzyka elektroniczna, zyskiwało w przypadku systemu Audio Research niewątpliwie bardziej naturalny i pożądany walor, bo nie znoszę kiedy to co smutne staje się nuty smutku pozbawione, w imię ciepłej przyjacielskości i pogodnego stosunku do świata.

Wilson_Audio_Sophia_III_07 HiFiPhilosophy

A jak zagrały Sophi’e? Magicznie, z wielką, holograficzną sceną.

Pogoda ducha jest bardzo pożądana i charakterystyczna dla skautów w akcji, oszustów przy pracy oraz rozprawiających o sobie polityków, ale nie czymś odpowiednim dla filozofów i ludzi dotkniętych jak Schubert stygmatyzującym piętnem losu. Tak więc znalazłem się w sprzętowym rozkroku, bo z jednej strony postać samych dźwięków kreowana przez Twin-Head i Crofta podobała mi się bardziej, z drugiej jednak całościowa atmosfera wydawała się w przypadku Audio Research bardziej poprawna i lepiej pewne ważne aspekty ukazująca. Wyjście z sytuacji okazało się proste. Zastąpienie zbyt chłodnego dla rosyjskich lamp zasiedlających wzmacniacze od Audio Research kabla Synergistic Research pomiędzy odtwarzaczem a przedwzmacniaczem przez dużo cieplejszego Entreqa okazało się świetnym pociągnięciem, całkowicie przy tym wystarczającym i nie wymagającym podobnej wymiany między przedwzmacniaczem a wzmacniaczem. Ta odrobina ciepła w zupełności wystarczyła i system całościowo wziął pod każdym względem wiatr w żagle. Znakomicie to zagrało, łącząc realizm elektroniki z czarownym stylem samych głośników w doskonały, sycący we wszystkich aspektach spektakl. Nie było to brzmienie tak dosadne i tak przejmująco realistyczne jak zaproponowane przez Audiofast na Audio Show, gdzie wyższe katalogowo głośniki Alexia wspierane były systemem pozbieranym od większej ilości producentów. Żadna to wszakże wada. Nie może być przecież tak, że każdy zestaw audio będzie lustrem dosadnego realizmu o jednoznacznie odwzorowujących autentyk cechach. Systemy upiększające, łagodzące i nasączone czarem są równie potrzebne. Poza tym głośniki Wilson Audio Sophia także ten stricte realistyczny rodzaj prezentacji są w stanie zaproponować. Nie w tym wprawdzie wymiarze co Alexia, ale także niemałym. Potrafią oczarowywać równie dobrze magią kreatywnego piękna, co lustrzanej autentyczności. Może nieco przesadzam. Czarowanie wychodzi im jednak lepiej, ale realizm także mają niepośledni, a to czarowanie naprawdę najprzedniejszej marki, charakterystycznej dla brzmień amerykańskich, które odnajdziemy chociażby we flagowych słuchawkach Grado PS-1000.   

Podsumowanie

Wilson_Audio_Sophia_III_17 HiFiPhilosophy   Głośniki Wilson Audio w wersji „dla wszystkich” są może i dla wszystkich, ale tych wszystkich pobierających wypłaty w Stanach Zjednoczonych Ameryki a nie niektórych stanach zjednoczonej Europy. Dla polskich „wszystkich” zdecydowanie nie są, co paradoksalnie czyni je bardziej pożądanymi i stanowiącymi obiekt marzeń. Wyglądają ciekawie i jeszcze ciekawiej grają. Chyba najważniejszą ich cechą jest umiejętność odwzorowania cech samego toru; jednak po namyśle doszedłem do wniosku, że to zdanie zabrzmiało fałszywie, jak mi się zresztą od początku wydawało.

– Nie, wcale nie. One przede wszystkim potrafią świetnie grać same. Świetnie nie na zasadzie, że w pocie czoła i w najwyższym natężeniu oddały to co im powierzono w sygnale, tylko same od siebie, bez żadnego wysiłku i łaski potrafią kreować magiczny muzyczny świat. Ktoś może woleć bardziej przaśny realizm, ktoś może stronić od pogłębionego, lekko cienistego dźwięku z mocnymi akcentami basowymi i mocnym całościowym kontrastem, gdzie światło ukazuje się zawsze na tle smolistej czerni. Ale takie granie jest niewątpliwie spektakularne, niewątpliwie zawsze na długą metę się sprawdza i niewątpliwie przyciąga do siebie słuchaczy. Co komu po linijką i aptekarską wagą odmierzonych proporcjach, kiedy na koniec wyłazi z tego nuda? Można się tu odwołać do porównania z wzorcem kinowym. Dobre kino, z obrazem zrealizowanym przez wybitnego operatora pracującego na usługach wybitnego reżysera, wcale nie będzie drobiazgowo realistyczne. Przeciwnie, będzie budowało klimaty poprzez dobór nieprawdziwego w sensie prozaicznie życiowym, ale prawdziwego w sensie stwarzania adekwatnego do treści emocjonalnej i nastroju sposobu kadrowania i oświetlania. Toteż kiedy przez dwie godziny będziemy siedzieli na jakimś spektaklu przyrządzonym przez Viscontiego czy Antonioniego, a potem wyjdziemy z sali kinowej na ulicę, to ten realistyczny widok budynków i przechodniów może się nam wtedy wydać idiotycznie trywialny i banalny aż do nieprawdziwości względem tego czego świadkami byliśmy wcześniej, bo tamto, jak każda prawdziwa sztuka, zdzierało jakąś maskę i pokazywało coś lepiej niż prosty, bezrefleksyjny realizm. Z głośnikami Sophia może być podobnie. Nie starają się sprzedać nam widoku ulicy zalanej słońcem południa, tylko raczej oddać magię wieczoru, magię pożegnania i magię powrotu. Magię chwil wyjątkowych a nie tych zanurzonych w realistycznej polewie, choć kiedy się uprzeć, takie też od nich otrzymać możemy.

Giorgio de Chirico "Tajemnica przybycia"

Giorgio de Chirico „Tajemnica przybycia”

Jest taki obraz Giorgio de Chirico – „Tajemnica przybycia”. Zupełnie nieprawdziwy w sensie odwzorowania, a jednak działający silniej na wyobraźnię niż zwykła fotografia cokolwiek przedstawiająca. Z Wilson Audio Sophia 3 jest podobnie. Nie usiłują i chyba nawet nie chcą być tylko prawdziwe. Chcą być czymś więcej i to im się prawie zawsze udaje. Dają coś więcej niż prozę życia i to w naprawdę dużych, dobrze udekorowanych porcjach. Kto nie chce, może do tych magicznych dźwiękowych sal nie wchodzić i pozostać na swojej ulicy. Moim zdaniem dużo jednak wtedy straci.

 

W punktach:

Zalety

  • Magiczne.
  • Czarujące.
  • Na najwyższym poziomie technicznym.
  • Dźwięk doskonale opracowany i zrealizowany.
  • Mogą być zjawiskowo realistyczne bądź nierealistycznie czarowne.
  • Świetny obraz dźwiękowego 3D.
  • Nie męczą.
  • A jednocześnie nie nudzą.
  • Duża, głęboka i dobrze wypoziomowana scena.
  • Prawidłowa wielkość wykonawców.
  • Wyjątkowo dokładne w oddawaniu stereofonii.
  • Znakomite na każdym odcinku pasma.
  • Coś dla miłośników solidnego basu.
  • Perfekcyjne wykonanie w oparciu o najwyższej klasy technologię.
  • Tylko głośniki Wilsona mają takie obudowy.
  • Dość łatwo napędzić.
  • Moim zdaniem także dość łatwo ustawić.
  • W czym pomogą kółka montowane na czas transportu i ustawiania.
  • Wbrew pozorom dobrze wpisują się swoim masywnym wyglądem w otoczenie.
  • Bardzo eleganckie wykończenie.
  • Producent-legenda.
  • Made in USA.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Smukłe to one nie są.
  • Raczej nie dla miłośników nieprzejednanego, drobiazgowego realizmu.
  • Za te pieniądze jest w czym wybierać.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

Audiofast

Dane techniczne

  • Głośnik niskotonowy: 10 cali (25.40 cm), membrana aluminiowa, konstrukcja własna.
  • Głośnik średniotonowy: 7 cali (17.78 cm), celulozowy, własny.
  • Głośnik wysokotonowy: 1 cal (2.54 cm), odwrócony, tytanowy, od Focala.
  • Czułość: 87 dB @ 1 watt @ one meter @ 1 kHz
  • Impedancja nominalna: 4 Ω
  • Pasmo przenoszenia:  +/-3 dB 20 Hz – 22.5 kHz Room Average Response
  • Minimalna moc wzmacniacza: 25 W na kanał.
  • Wymiary: (W x S x G) 104.45 cm, 34.61 cm, 48.12 cm
  • Waga: 74.84 kg.
  • Cena: 76 700 PLN.

 

System:

  • Źródło: Audio Research CD9.
  • Przedwzmacniacze: ASL Twin-Head Mark III, Audio Research Referece 5 SE.
  • Wzmacniacze mocy: Audio Research Reference75, Croft Polestar1.
  • Głośniki: Wilson Audio Sophia 3.
  • Interkonekty XLR Synergistic Research.
  • Interkonekty RCA: Entreq Discover, Tara Labs Air1, van den Hul First Ultimate.
  • Kabel głośnikowy: Shunyata Research Anaconda-SP.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

4 komentarzy w “Recenzja: Wilson Audio Sophia 3

  1. Tomek pisze:

    Przeczytałem z niekłamaną przyjemnością. Dla mnie metafory obrazujące brzmienia konieczne i niezbywalne.

  2. Marcin pisze:

    Naturalnie, że są potrzebne, choć należy zrozumieć, że dla chamów, co nie widzą dalej niż kawał kiełbasy są zbędne. Oni pewnie nie słyszeli o Chirico, ani ostatniego odcinka z cyklu „Jest taki obraz”, który był jemu poświęcony (nota bene z powodu jednej krakowianki, która założyła fanpage audycji); nie spostrzegli także, jaka jest wymowa ostatniego zdjęcia i umieszczonego w jego kadrze „może” nieprzypadkowo obrazu. Dla nich ważne są opisy: dół, góra, średnica. Jeśli tak, a tacy z nich audiofile to stwierdzam, że pomimo tylu lat ich audiofilskiego życia niczego o audiofilii się nie nauczyli.

  3. jullioo pisze:

    Najszczersza to prawda,kolumienki palce lizać i słuchać muzyczki, słuchać…..

  4. Grzegorz pisze:

    Recenzja fajna ale zbyt kwiecista 🙂 wystarczyło napisać że nie są to kolumny 100% neutralne i transparentne. Zwyczajnie dodają coś od siebie do spektaklu. To by wystarczyło plis jakaś referencja do innych kolumn / modeli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy