Brzmienie cd.
Czynnik melodyczny u T+A bliższy był przez to temu, który do świata elektrostatów wniosły niedawno Audeze; brzmienie niemieckich planarów jawiło się względem karbonowych elektrostatów jako jaśniejsze, mocniej znaczone sopranami i na drugim krańcu bardziej basowe (więcej więc grania skrajami), ale w podobnym stopniu oparte przede wszystkim na energii i giętkich liniach melodycznych.
Srebrne soprany jako firmament, nasycający wszystko ciemną energią bas i spajająca to melodyjność – oto tych T+A cechy prymarne, a nie żadne tam staksowskie subtelności tekstur i nawiązywanie bliskich kontaktów.
Planary od nowego na rynku słuchawek gracza to muzyka energiczna, rozmach, tętno i blask; elektrostaty od starego wygi to głównie subtelności. (Choć trzeba odnotować, że bas mają nie byle jaki, tyle że mniej się narzucający, co jedni lubią, drudzy nie.)
Mniej energii i muzyka poskładana z mniejszych drobin – oto najnowszy Stax; operowanie w sensie malarskim większą plamką i wyższa energia dźwięku – oto flagowe T+A. Duże podobieństwo odniesione natomiast do budowania sceny: jedne i drugie operowały bliskim pierwszym planem, rozmiary scen miały zbliżone (czyli średnie) i podobnej jakości holografię.
Na koniec HiFiMAN Susvara, czyli coś najbliższego cenowo.
Zacznę od przypomnienia, że oryginalne kable dostarczane z tymi, równie co nowy flagowiec Staksa kosztownymi słuchawkami (33 600 PLN) są praktycznie bezużyteczne dla kogoś poszukującego dźwiękowego optimum. Sięgnąwszy po lepsze (Entreq, Tonalium, FAW, wiele innych) otrzymujemy to optimum, ale o innej niż u Stax SR-X9000 charakterystyce. Przede wszystkim o niższej tonalności i spokojniejszych sopranach. Te okazywały się w porównaniach u flagowych planarów HiFiMAN-a wyjątkowo spokojne i najmocniej spojone z resztą. (Chociaż w razie potrzeby potrafiły zabłysnąć; kontrast pomiędzy mocno akcentowanym a zwykłym sopranem był u tych Susvar najmocniejszy).
Smakowało się zatem u nich pasma obniżonego tonalnie, ale nie całościowo przesuniętego w stronę basu, tylko z niżej ustawionym środkiem ciężkości; głosy ludzi i instrumentów w ich wydaniu jawiły się jako niższe, gładsze i wyjątkowo mocno scalone w wyrazową jedność, ale tak samo jak nie podbijane sopranami, tak też nie podbijane basem. Ten był mocny w wyrazie i wyrysowywany starannie, ale niczego nie podbarwiający. Mocniejszy niż u nowych Stax, ale mniej ofensywny i potężny niż ten od T+A.
Poza ogólnym spokojem i całościowym wyrafinowaniem wybijały się u tych Susvar jeszcze dwie rzeczy – otwartość brzmienia i duża scena. Nie aż tak duża i tak holograficzna jak u AKG K1000, ale zaraz po niej z porównywanych największa i holograficzna najbardziej.
O stopniu otwartości względem K1000 nie ma tak nawiasem co mówić, gdyż te są po prostu otwarte, a z nowym kablem Entreq Olympus (co uważnie sprawdziłem) uzyskują maksimum naturalizmu przy maksymalnie rozwartych przetwornikach. (Poprzednio, z Entreq Atlantis, bliżej połowiczności.) Tym samym są to w pełni otwarte głośniki nagłowne, a nie przylegające nauszne, toteż na otwartość nie mają się co z nimi mocować żadne z przylegających do głowy. Niemniej Susvary nawet w takiej konfrontacji pokazał otwartość imponującą – dźwięk z nich wyciekał bez najmniejszego oporu i okupował dużą, dobitnie holograficzną scenę. Wolne od podbarwień zespolenie sopranów i basów ze średnicą przy ich stopniu wyrafinowania oferowało też nadzwyczajną melodyjność, ale inną niż z T+A, jeszcze bliższą Audeze CRBN. Nie tak więc połyskliwą, w takim stopniu zdobioną ornamentami sopranów, nie tak też energetyczną i ubarwianą potężnym basem.
Signum Susvar to siła spokoju i niepodkręcany realizm, plus całkowita otwartość i spójność melodyczna. Nie okazały się tak intymne jak Stax SR-X9000 – dalej stawiały pierwszy plan i większą za nim scenę. Nie skanowały też z taką dokładnością brzmieniowych powierzchni, nie dając tak perfekcyjnej specyfiki głosowej i takiej wyraźności szeptu. Za to oferowały powszedniość. Powszedniość znakomitą.
Rozmowa z drugim przy tych słuchawkach toczyć się będzie w miejscu mniej akustycznie aktywnym i bez szeptania wprost do ucha. Nie będzie zatem aż takiego dreszczu niezwykłości, niemniej ich całościowa muzyczna forma okaże się równie imponująca, tyle że w oparciu o inne walory – jako wyjątkowo przekonujący realizm z gatunku powszedniości. (Ale tylko z lepszym okablowaniem[5]).
Na efektowność Susvar składają się jeszcze inne czynniki nieobecne u X9000 – spotęgowana głębia brzmienia, masywniejsze wokale, też wyczuwalne naprężenia, szklenie powłok, obłości. Wszystko to daje w pierwszym rzucie wrażenie zwyczajności, ale tak doskonale ubarwianej, że aż rodzi się magia – słucha się z fascynacją. Zarazem słucha łatwo, bo dźwięk efektowny, otwarty, niezniekształcony, przyjazny. Spośród czego najbardziej imponuje otwartość i to z jaką naturalnością organizują scenerię.
[5] Dostarczane z nimi jest tak paskudne, że aż nie mam ochoty pisać o nim, odsyłam do ich recenzji. (Jako tako jeszcze prezentuje się z najwyższej klasy torem, przy torze średnim (w sensie bardzo dobrym, ale jeszcze nie ekstremalnym) wypada beznadziejnie.)
Piotrze, jak zawsze znakomicie napisane, te recenzje z twojego pióra to perełki. A co do Twojej opinii: Znając X9k w moim systemie i porównując z wieloma innymi moimi słuchawkami, też z Orfeuszem, nie miałem wrażenia niedostatków w budowaniu sceny. Również holografia X-ów (jakże zależna od materiału dźwiękowego!) jest OK. Ale w pełni respektuję Twoje odczucia i wnioski, bo jak wiadomo, każdy ma inne uszy i inne doświadczenia. Tymniemniej, nie zamieniłbym X9k na np. CRBN, Susvary czy 009S. Według mnie obecny flagowiec Staxa posiada w stosunku do znanych mi innych headphones m. in. wyjątkowość barw i światła, duże wyrafinowanie mikrodynamiki i łatwość kreowania tej makro, poza tym doskonałe, nic nie uwypuklające zbalansowanie basu-średnicy-sopranu. Z niuansami, szczegółem i wiernością przekazu, czego brakuje mi u innych, Orfeusza wyłączając. Z moją preferencją muzyki klasycznej i jazzu X9k to znakomite, uniwersalne słuchawki.
Najpierw odpowiem na niesłuszny zarzut niedocenienia, ponieważ wyraźnie napisałem, że Stax SR-X9000 dla siebie bym wolał od Audeze CRBN. Czy wolałbym od SR-Omeg, tego nie wiem, za dawno te Omegi były u mnie. Ale tak na rzut pamięcią wstecz wywarły większe wrażenie. (Grały ze wzmacniaczem Orfeusza.) Pytanie tylko, czy po kilkunastu latach, jakie minęły od tamtej pory, któreś istniejące teraz SR-Omegi potrafią jeszcze tak grać.
Odnośnie sceny będę się upierał – K1000, Sennheiser Orfeusz i wiele innych słuchawek ma do zaoferowania lepsze sceny. W tym także SR-007 Mk1, których słuchałem na płycie binauralnej Staksa i obecnie słuchane SR-X9000 wypadły porównawczo gorzej.
To moim zdaniem są słuchawki do grania w bliskim kontakcie i niekoniecznie akurat hard rocka, ale w pozostałym repertuarze będą zjawiskowe i dlatego chciałbym je mieć.
W recenzji nie znalazła się jedna rzecz ważna, zabrakło na jej pełne opracowanie czasu. Tutaj zatem odnotowuję, że brzmienie X9000 jest w smaku bardzo różne od smaku wszystkich innych słuchawek. Zapewne kiedy do tego smaku przywyknąć, inne wydadzą się mniej smakowite, a już na pewno innym daniem.
Napiszę jeszcze celem rozwiania wątpliwości: Susvary nie są lepsze, w każdym razie nie moim zdaniem. Ale też nie są gorsze, o ile chcieć takiego łatwo wpadającego do ucha dźwięku na najwyższym poziomie. I K1000 też nie są lepsze, o ile komuś będzie zależeć na bliskim kontakcie i wyrafinowanej różnorodności brzmienia. Do tego X9000 będą lepsze. Mniej dramatyczne, ale dokładniejsze odnośnie relacji.
Piotrze,
nie bijmy się na lepsze-gorsze, bo jak sam piszesz, zależne jest to od tego, co kto bardziej preferuje. I od systemu. Napisałem „W MOIM SYSTEMIE” jest tak i tak. Nie porzucając mojego punktu widzenia, uważam, że też masz rację, ze swojej perspektywy. Amen.
Tu nigdy nie może być „amen”, to nieustająca dyskusja. Ścierają się różne perspektywy, dochodzą kolejne warunki sprzętowe, ktoś coś zauważa, czego inni przed nim nie rozpoznali – a wszystko to toczy się na ekstremalnym dla poziomu dźwięku ze słuchawek pułapie i przede wszystkim to dobrze, że takie słuchawki są i ciągle powstają nowe, każde inne.
Panie Piotrze, a Crosszone CZ1 nawiązują walkę z tymi Staxami?
Oczywiście. Lecz one są odmienne na miarę AKG K1000. Słuchane po nich inne (o ile wcześniej wystarczająco do brzmienia crosszonowego przywyknąć) wydają się nienaturalnie rozbite na prawy i lewy kanał, a przy tym brzmieniowo za ubogie i chude.
Źródło: Cairn Soft Fog V2.
Testuje Pan sprzęty na blisko 20 letnim budżetowym cd ?
Nie rozumiem 🙂
Właściciel słuchawek go słuchał i nie miał zastrzeżeń. Odtwarzacz gra na poziomie takich za 50 tys. Przede wszystkim dzięki temu, że ma dodany zegar LC Audio, drugie trafo i pięć niezdobywalnych już niestety kondensatorów Black Gate. Poza tym dużo zmienia zasilanie go kablem za 25000 zł i postawienie na podstawkach KEPLER. Tak, Audio Research CD9 czy Accuphase DP-750 są lepsze, ale inwestować tyle pieniędzy w odtwarzacz CD w dzisiejszych czasach? Nie widzę potrzeby. Różnice brzmieniowe są małe, dla testowania wręcz nieistotne.
Recenzja znakomita.
Myślę by wydobyć z nich pełnię potencjału potrzebny będzie wyspecjalizowany tor, tak samo myśli też właściciel Amerykańskiego HeadAmp który uznał że zarówno oferowany przez niego Blue Hawaii SE jak i nowoczesne interpretacje T2 są nieadekwatne w tym celu. Powstaje zatem nowy flagowiec HeadAmp Grand Cayman, lampowiec DHT z czterema EML 20B-V4 które Kevin Gilmore uznał kiedyś za najlepsze możliwe wyjście dla energizerów elektrostatycznych.
Cena na razie nie znana ale właściciel szacuje 2-3x ceny BHSE, zatem w okolicach 20000$. Zestaw z prototypem był już prezentowany na tegorocznym CanJam NY z przetwornikiem Mytek Empire, sam właściciel HeadAmp twierdzi że takie połączenie oferuje lepszy dźwięk niż obecny Orfeusz. Mówimy jakby nie było o zestawie za ~45000$ zoptymalizowanym specjalnie pod SR-X9000.
Bez wątpienia słuchawki Stax SR-X9000 zasługują na specjalne traktowanie, ich potencjał jest przeogromny. Przede wszystkim odnośnie budowania intymnych relacji pomiędzy słuchaczem a wykonawcą w muzyce kameralnej, jazzowej i rozrywkowej, gdzie naturalność pojedynczego głosu i gestu ma zasadnicze znaczenie. Te rzeczy wydają się realizować lepiej od konkurencji, w wyjątkowy sposób potrafiąc łączyć normalność samego dźwięku z niezwykłością jego oprawy.