Brzmienie
Jak się słucha
Ogólnie świetnie się słucha, o ile wielka scena i na niej giga holografia nie są słuchacza priorytetem. Trzeba także porzucić nadzieję na brzmienia wysokoenergetyczne, również te szklące się na powierzchniach, pod spodem naprężone.
Brzmienie Stax SR-X9000 jest trochę jak japoński papier – bardzo wyrafinowane w dotyku, złożone powierzchniowo, dające posmak delikatności, pietyzmu i różnorodności – wszystkich branych w bliskim kontakcie. Na tle kilku brzmień konkurencyjnych wypadało całkiem inaczej, toteż trudno będzie wskazać słuchawki te przypominające. Bardzo są różne od pierwowzoru SR-Ω, z jego kremową poświatą na bezkresnej dali; bardzo też różne od poprzednika SR-009, z jego unikalną transparentnością medium i odczuwalną wraz z nią zwiewnością muzycznego tworzywa. Tu nie ma wizji dali i nie ma transparentnej materii. Jest bliski konkret, ale niespotykanie subtelny, ukazywany z najwyższą maestrią dla charakteru każdego dźwięku i w ramach tego bez wygładzenia.
O jednym zapomniałem napisać – o szybkim wygaszaniu. Nie tylko nie ma echa, ale też nie ma przeciąganych wybrzmień. Jest szybkie wygaszanie i brak odbić – naumyślnie o to zadbano. To odchylenie siatek osłon od równoległości z przetwornikami zmienia strukturę dźwięku na szybciej wygaszaną, a to czasem przeszkadza, a czasami pomaga. Słabnie romantyzm wolno gasnących dźwięków, zyskuje trzeźwość zwykłej mowy. Kiedy słuchałem znanego sobie z kameralnych przedstawień teatralnych Jana Nowickiego w na poły to piosence, na poły recytatywie z muzyką Jana Kantego Pawluśkiewicza do słów samego Nowickiego Konwalie, bzy albo pet[3], to przeszywający realizm – siła kontaktu z drugim „ja” o stopniu rozwinięcia niewyobrażalnym do poprawienia.
Aranż brzmieniowy tych słuchawek kładzie więc nacisk na postaci wykonawców, co odbywa się kosztem scenerii. Nie – nie jest tak, że tej scenerii nie ma, ale jest relatywnie dość skąpa i nie zwraca na siebie uwagi; a kiedy w końcu zwróci, wówczas okazuje się właśnie nie zwracająca.
Porównania
Już porównałem do Audeze CRBN, SR-Omegi i poprzedniego flagowca, tego jeszcze bez „S”. Ale to porównania wspomnieniowe, a bezpośrednie były trzy. (Bardzo uczciwe – wszystkie słuchawki grały z wyjść głośnikowych końcówki mocy Crofta, Stax dodatkowo przez LST.)
W kontekście porównawczym do AKG K1000 [4] nierównowaga pomiędzy zjawiskową maestrią oddania samego dźwięku a po macoszemu traktowanym jego otoczeniem była szczególnie widoczna. Ale może inaczej się nie da? Może tej miary perfekcyjność brzmień w przypadku słuchawek, z ich ograniczonymi wielkościowo i ilościowo przetwornikami, musi być zawsze czymś za coś – albo lepszą postacią dźwięku, albo lepszym widzeniem otoczenia? Na to pytanie odpowiedzieć nie umiem, chociaż wydaje mi się, że Sony MDR-R10 sprostały wyzwaniu. Ale nie mając ich pod ręką mogę jedynie zdać relację z porównań zaistniałych.
Muzyczny obraz generowany przez K1000 zawsze ustawiał źródła dźwięku dalej; i lepiej, często diametralnie, obrazował scenerię. Same zaś dźwięki konstruował inaczej: tchnął w nie wyższą energię, poprzez co także większy dynamizm i dramatyzm.
Dobrze to można zilustrować na przykładzie oklasków. Te od AKG były żywsze, głośniejsze i sopranowo pikantniejsze, a zatem bardziej charakterystyczne dla dużego audytorium. Te od X9000 – kameralnym stylem – dokładniej odwzorowywały dłonie, jako bardziej trójwymiarowo ukazywane punkty rodzenia się dźwięku, podczas gdy całość realizacji trójwymiarowość miała słabszą. Podobna różnica zaznaczała się w odniesieniu do ludzkich głosów. Te wychodzące z AKG z reguły były bardziej dramatyczne, a kiedy wokalista stał dalej, dystans ten bardziej się zaznaczał. Natomiast w przypadku nagrań realizowanych w najbliższym kontakcie, podobieństwo było na miarę niemalże identyczności – trzeba się było mocno wsłuchiwać, żeby wychwycić odrobinę mniejszą dawkę energii u X9000 i ich śladowo bogatsze, mniej ujednolicone teksturowanie. Także to, że u AKG odrobinę więcej z tyłu się działo i szerzej dźwięk się rozchodził. Stosunkowo najłatwiej było wychwycić odmienność emocjonalną – głosy i instrumenty w wydaniu X9000 wybrzmiewały spokojniej, bardziej miękko, niosły mniejszy, mniej dramatyczny ładunek uczuć, podczas kiedy u AKG wątkiem emocjonalnym bardziej się naprężały i utwardzały, z reguły były też bardziej dźwięczne, a mniej się łaszące i słabiej przylegające dotykowo. W jednych nagraniach różnice te były znaczne, w innych znikały niemal całkiem – nie umiem tego wytłumaczyć czym innym niż ustawieniem mikrofonów. Łatwo natomiast odnotować typową różnicę międzysprzętową: Staksy okazały się od AKG trochę niżej ustawione tonalnie i nieznacznie brzmieniowo ciemniejsze.
Porównanie do T+A Solitaire P okazało się nawet łatwiejsze, jako zestawienie słuchawek pod niektórymi względami jeszcze się bardziej różniących. Zwłaszcza różnica energetyczna okazała się większa: dźwięki popisowych planarów aż buchały energią. W każdym momencie było to odczuwalne, podobnie jak kolejna różnica główna: T+A Solitaire P podawały więcej składników basowych. Każda kolejna fraza to kolejny dowód, że u Stax SR-X9000 brzmienia delikatniejsze, skoncentrowane na bogactwie wyrazowym i indywidualizmach, a u T+A Solitaire P bardziej ujednolicona siła wyrazu, większa energia, potężny bas. Też i obfitsze lśnienia, bardziej skrząca się sopranowa dźwięczność, bardziej zaznaczająca się dynamika i jednocześnie większa gładkość. Gładkość pomimo skrajnie aktywnych sopranów, ale sypanych większymi iskrami. (To charakterystyczne – na dźwięk nowych Stax SR-X9000 składają się mniejsze niż u innych słuchawek iskierki sopranowe, co jest, a w każdym razie bywa, niezwykle efektowne.)
[3] Utwór to wyraz smutku po śmierci Piotra Skrzyneckiego.
[4] Koniecznie trzeba zaznaczyć, że z kablem Entreqa a nie własnym.
Piotrze, jak zawsze znakomicie napisane, te recenzje z twojego pióra to perełki. A co do Twojej opinii: Znając X9k w moim systemie i porównując z wieloma innymi moimi słuchawkami, też z Orfeuszem, nie miałem wrażenia niedostatków w budowaniu sceny. Również holografia X-ów (jakże zależna od materiału dźwiękowego!) jest OK. Ale w pełni respektuję Twoje odczucia i wnioski, bo jak wiadomo, każdy ma inne uszy i inne doświadczenia. Tymniemniej, nie zamieniłbym X9k na np. CRBN, Susvary czy 009S. Według mnie obecny flagowiec Staxa posiada w stosunku do znanych mi innych headphones m. in. wyjątkowość barw i światła, duże wyrafinowanie mikrodynamiki i łatwość kreowania tej makro, poza tym doskonałe, nic nie uwypuklające zbalansowanie basu-średnicy-sopranu. Z niuansami, szczegółem i wiernością przekazu, czego brakuje mi u innych, Orfeusza wyłączając. Z moją preferencją muzyki klasycznej i jazzu X9k to znakomite, uniwersalne słuchawki.
Najpierw odpowiem na niesłuszny zarzut niedocenienia, ponieważ wyraźnie napisałem, że Stax SR-X9000 dla siebie bym wolał od Audeze CRBN. Czy wolałbym od SR-Omeg, tego nie wiem, za dawno te Omegi były u mnie. Ale tak na rzut pamięcią wstecz wywarły większe wrażenie. (Grały ze wzmacniaczem Orfeusza.) Pytanie tylko, czy po kilkunastu latach, jakie minęły od tamtej pory, któreś istniejące teraz SR-Omegi potrafią jeszcze tak grać.
Odnośnie sceny będę się upierał – K1000, Sennheiser Orfeusz i wiele innych słuchawek ma do zaoferowania lepsze sceny. W tym także SR-007 Mk1, których słuchałem na płycie binauralnej Staksa i obecnie słuchane SR-X9000 wypadły porównawczo gorzej.
To moim zdaniem są słuchawki do grania w bliskim kontakcie i niekoniecznie akurat hard rocka, ale w pozostałym repertuarze będą zjawiskowe i dlatego chciałbym je mieć.
W recenzji nie znalazła się jedna rzecz ważna, zabrakło na jej pełne opracowanie czasu. Tutaj zatem odnotowuję, że brzmienie X9000 jest w smaku bardzo różne od smaku wszystkich innych słuchawek. Zapewne kiedy do tego smaku przywyknąć, inne wydadzą się mniej smakowite, a już na pewno innym daniem.
Napiszę jeszcze celem rozwiania wątpliwości: Susvary nie są lepsze, w każdym razie nie moim zdaniem. Ale też nie są gorsze, o ile chcieć takiego łatwo wpadającego do ucha dźwięku na najwyższym poziomie. I K1000 też nie są lepsze, o ile komuś będzie zależeć na bliskim kontakcie i wyrafinowanej różnorodności brzmienia. Do tego X9000 będą lepsze. Mniej dramatyczne, ale dokładniejsze odnośnie relacji.
Piotrze,
nie bijmy się na lepsze-gorsze, bo jak sam piszesz, zależne jest to od tego, co kto bardziej preferuje. I od systemu. Napisałem „W MOIM SYSTEMIE” jest tak i tak. Nie porzucając mojego punktu widzenia, uważam, że też masz rację, ze swojej perspektywy. Amen.
Tu nigdy nie może być „amen”, to nieustająca dyskusja. Ścierają się różne perspektywy, dochodzą kolejne warunki sprzętowe, ktoś coś zauważa, czego inni przed nim nie rozpoznali – a wszystko to toczy się na ekstremalnym dla poziomu dźwięku ze słuchawek pułapie i przede wszystkim to dobrze, że takie słuchawki są i ciągle powstają nowe, każde inne.
Panie Piotrze, a Crosszone CZ1 nawiązują walkę z tymi Staxami?
Oczywiście. Lecz one są odmienne na miarę AKG K1000. Słuchane po nich inne (o ile wcześniej wystarczająco do brzmienia crosszonowego przywyknąć) wydają się nienaturalnie rozbite na prawy i lewy kanał, a przy tym brzmieniowo za ubogie i chude.
Źródło: Cairn Soft Fog V2.
Testuje Pan sprzęty na blisko 20 letnim budżetowym cd ?
Nie rozumiem 🙂
Właściciel słuchawek go słuchał i nie miał zastrzeżeń. Odtwarzacz gra na poziomie takich za 50 tys. Przede wszystkim dzięki temu, że ma dodany zegar LC Audio, drugie trafo i pięć niezdobywalnych już niestety kondensatorów Black Gate. Poza tym dużo zmienia zasilanie go kablem za 25000 zł i postawienie na podstawkach KEPLER. Tak, Audio Research CD9 czy Accuphase DP-750 są lepsze, ale inwestować tyle pieniędzy w odtwarzacz CD w dzisiejszych czasach? Nie widzę potrzeby. Różnice brzmieniowe są małe, dla testowania wręcz nieistotne.
Recenzja znakomita.
Myślę by wydobyć z nich pełnię potencjału potrzebny będzie wyspecjalizowany tor, tak samo myśli też właściciel Amerykańskiego HeadAmp który uznał że zarówno oferowany przez niego Blue Hawaii SE jak i nowoczesne interpretacje T2 są nieadekwatne w tym celu. Powstaje zatem nowy flagowiec HeadAmp Grand Cayman, lampowiec DHT z czterema EML 20B-V4 które Kevin Gilmore uznał kiedyś za najlepsze możliwe wyjście dla energizerów elektrostatycznych.
Cena na razie nie znana ale właściciel szacuje 2-3x ceny BHSE, zatem w okolicach 20000$. Zestaw z prototypem był już prezentowany na tegorocznym CanJam NY z przetwornikiem Mytek Empire, sam właściciel HeadAmp twierdzi że takie połączenie oferuje lepszy dźwięk niż obecny Orfeusz. Mówimy jakby nie było o zestawie za ~45000$ zoptymalizowanym specjalnie pod SR-X9000.
Bez wątpienia słuchawki Stax SR-X9000 zasługują na specjalne traktowanie, ich potencjał jest przeogromny. Przede wszystkim odnośnie budowania intymnych relacji pomiędzy słuchaczem a wykonawcą w muzyce kameralnej, jazzowej i rozrywkowej, gdzie naturalność pojedynczego głosu i gestu ma zasadnicze znaczenie. Te rzeczy wydają się realizować lepiej od konkurencji, w wyjątkowy sposób potrafiąc łączyć normalność samego dźwięku z niezwykłością jego oprawy.