Recenzja: Stax SR-X9000

Powierzchowność i technologia

Kaseta w czarnej obwolucie. (A obwoluta jeszcze w folii.)

    Znający historię Staksa, posiadający niejednokrotnie kolekcję ich wyrobów, już na podstawie pierwszych towarzyszących doniesieniom zdjęć wychwycili, że nowy flagowiec SR-X9000 będzie wyraźnie nawiązywał do najbardziej nobilitowanych historycznie Stax SR-Ω. (Inaczej SR-Omega.) Widać to było w każdym elemencie – i po kształcie ogólnym, i po konstrukcji przetworników. Organizacja pałąka, sposób wieszania muszli, same te muszle i wszystko w nich – to było powtórzeniem pamiętnych SR-Ω, ale z unowocześniającymi zmianami. (Odnośny materiał zapoznawczego samego Staksa pod tym adresem)

   Na rzecz postępu w pierwszym rzędzie powiększono membranę – także okrągłą, także polimerową, ale mająca o 20% większą powierzchnię i zdaniem Staksa już maksymalną dla pola dźwiękowego słuchawek. Sugerowano też, iż ta nowa jest cieńsza, a w każdym razie lżejsza, ale żadne liczby nie padły.  

    Powiększenie wymusiło rzecz jasna większy obwód – Stax SR-X9000 to słuchawki pod względem kształtu prawie identyczne, ale od SR-Ω większe.

   Membrana nie tylko została powiększona, także w kolejnym kroku udoskonaleń włożona pomiędzy elektrody układu MLER-3 (Multi-Layer-ElectRords), a nie w poprzednie MLER-2 z modelu SR-009S ani MLER-1 z SR-009. (O różnicach pomiędzy dwoma poprzednimi flagowcami dokładne informacje do zaczerpnięcia na tej stronie)

    Który to MLER-3 (o nazwie odniesionej do pokolenia, a nie ilości warstw) to czterowarstwowa kanapka uformowana termodyfuzyjnie, czyli poprzez elektro-termiczne łączenie bezpośrednie metali, łącząca w bezklejowy sposób cztery teraz, a nie jak wcześniej trzy siatkowane krążki metalowe w wielowarstwowy krążek elektrody spajający różne siateczki i wzmacniające rusztowanie. Rusztowanie niezbędne do usztywnienia gwarantującego idealną równoległość międzywarstwową i jednocześnie całkowity braku odkształceń pod wpływem ciśnień akustycznych pracującej membrany, jako że jedno i drugie powodowałoby słyszalny spadek czystości dźwięku.

   Po każdej stronie membrany mamy więc czterowarstwową teraz elektrodę ze zintegrowanymi szprosami – niczym bezpośrednio nie osłoniętą. Dopiero na wyraźnym dystansie śrubowym pojawia się mocowana do aluminiowej oprawy przetwornika siatka osłony mechanicznej, w odniesieniu do której Stax zauważa, iż należało ją przekrzywić względem równoległości z przetwornikiem, aby uniknąć powrotnych odbić zaburzających propagację, przez co śrubowy dystans z tyłu jest większy od przedniego.

   Takie pasożytnicze odbicia powodujące interferencję to tak nawiasem problem znany – siateczki osłon nad przetwornikami każdy szanujący się producent czyni możliwie transparentnymi, lecz zdaje się dopiero Stax zadbał o ich odchylenie. Jednocześnie odchylił też same przetworniki od równoległości z osią głowy – pady za uchem są grubsze niż przed nim, o co dba teraz prawie każdy. (Bynajmniej jednak nie wszyscy, u T+A czy Grado wciąż mamy przetworniki stylem klasycznym równoległe do skroni, a nie do małżowiny usznej.)  

Symbolika tajemnicza.

    W siatkowych osłonach nowego flagowca Staksa zadbano nie tylko o odchylenie, także o samą konstrukcję. Większe, bardziej podłużne oczka siatki są od góry i dołu obstawione mniejszymi kwadratowymi; nie mamy zatem do czynienia ze zwykłą siatką o identycznych oczkach, przepływająca przez nią fala będzie umyślnie odkształcana. Nie mammy też do czynienia z chwytem zastosowanym przez HiFiMAN-a w Susvarach i Shangri-La – druciki siatki nie są mikronowo cienkie, ażeby bez zakłóceń mogły przechodzić przez nie fale o częstotliwości nawet miliona herców. W zamian nie ma ponad drobniutką, wewnętrzną drugiej zewnętrznej z grubych żeber ukształtowanych w technologii Stealth (zupełnie rozpraszającej odbicia) – membrany u Stax SR-X9000 chroni jedna umyślnie odchylona siatka o różnej wielkości oczkach.   

    W odniesieniu do tego wszystkiego zjawia się kilka uwag:

  • Przede wszystkim nie podano grubości membrany (która u SR-Ω wynosiła 1,5 µm). Ale może ta grubość jest zmienna? (Zmiennogrubościowe membrany spotykamy u MrSpeakers.) Trudno powiedzieć, ale jeśli nie, to albo ta membrana jest cieńsza, albo z lżejszego materiału, albo opowieść o lżejszości nieprawdziwa.   
  • Zarazem zjawiają się obiekcje odnośnie tej cienkości ze strony niektórych użytkowników, wg. których zmaksymalizowana cienkość oraz maksymalne zbliżanie elektrod do membran są dobre dla słuchaczy z dalekowschodniego kręgu kulturowego, dla których rola basu jest mniejsza od subtelności sopranowych, podczas gdy dla Europejczyków odwrotnie. (Nie podzielam takiego stanowiska, ale je odnotowuję.)
  • Nie pada też jasna deklaracja, czy aluminiowe siatki elektrod powleczono złotem (jak było u SR-Ω i chyba też u SR-009S). Ale prawdopodobnie tak, wygląd by na to wskazywał.
  • Jeszcze inne obiekcje tyczą dużego dystansu do zewnętrznej siatki, zwłaszcza użycia dystansowych śrub, którymi nawiercone oprawy przetworników mają spisywać się w sensie akustycznym gorzej od nienaruszonych. (Nie umiem tego ocenić.)
  • Wreszcie padają zarzuty pod adresem zbyt grubych drutów użytych do splecenia osłon; wyraża się nadzieję, że z czasem nastąpi rewizja i wtedy staną się cieńsze, tym samym bardziej transparentne.

    Na wszystkie te uwagi Stax nie odpowiada, wyraża natomiast dumę z pałąka, z którego całkowicie usunął obecne w modelach SR-009 i SR-009S elementy z tworzyw. Zarówno druty konstrukcyjne budujące pałąk właściwy, jak i elementy wiązania z muszlą oraz regulatory wysokości są w całości z nierdzewnej stali, tym samym trwalsze oraz odporniejsze na ewentualny własny lub cudzy rezonans.

Słuchawki imponujące.

    Nausznice są wykonane z dwóch surowców – obwodowo to w dobrym gatunku sztuczna skóra, a na obszarze kontaktu z głową zapewniająca świetną wentylację naturalna skóra jagnięca.

    Względem pierwowzoru SR-Ω do odnotowania jest różnica gdy chodzi o podwieszoną pod drutami łącza skórzaną opaskę nagłowną, która w oryginale była z mięciutkiego weluru, podczas gdy tutaj okazuje się sztywna, zawsze zachowująca kształt.

     Słuchawki są duże lecz stosunkowo lekkie, ważą tylko 432 gramy. Ta niska waga wraz z wielkością przekładają się na wygodę – nosi się je bardzo wygodnie niezależnie od długości odsłuchu, do czego przyczynia się też wentylacja ze strony obudowy otwartej.

    Okablowaniu pozostawiono wypróbowaną postać płaskich, sześciożyłowych taśm, ale przydano mu możliwość odpinania. Wraz z czym w komplecie znajdujemy dwa różnej długości kable – 2,5 m i 1,5 m. Ich trójbolcowe zapinki przy muszlach trzymają kontakt pewnie, ale trzeba uważać przy ich wsuwaniu, bo oznaczenia stron nie są wyraźne, osoby słabiej widzące będą musiały sięgnąć okulary.

   Same przewody to miedź o czystości 6N w otoczce wysokiej (niepodanej) czystości srebra, z uwagi na swą cienkość (ø0,14 mm) dające kabel o niskiej pojemności, przekładającej się na potęgowanie roli sopranów i umniejszanie basu. (Można powiedzieć: tradycja.) W komplecie wraz z kablami dla każdego z nich plastikowa, wygodna w użyciu osłonowa zatyczka pięciu bolców wzmacniaczowego wtyku, tak aby na wolnym powietrzu zbytnio się nie utleniały.  

    Jedna uwaga odnośnie tego: Stax daje kable w plastikowych woreczkach ciasno splecione w motki, ale sam użytkownik powinien zadbać, by kabel zaraz za pięciobolcowym wtykiem nie był ciasno skręcony, co by mu na dłuższą metę z pewnością zaszkodziło.  

   Opakowaniem duża, na kolor wiśni wykończona skrzynka z lekkiego, naturalnie jasnego wewnątrz drzewa paulowa; skądinąd rdzennie japońskiego, ale na cześć holenderskiej królowej Anny Pawłownej Romanow obdarzonego przez wyprawę holenderskich botaników tą osobliwą nazwą, która się w nauce przyjęła. (Holendrzy nazywali swoją królową, być może nie do końca pochlebnie, Paulowa.) Wybór tego akurat gatunku drzewa nie jest podobno przypadkowy; nie tylko lekkie i ładne, zapewniać ma też wyjątkowo dobrą termoizolację i chronić przed zawilgoceniem.

Z odpinanymi kablami.

    Z wnętrza paulowej skrzynki wydobywamy słuchawki o wyglądzie nie tylko jednoznacznie wykazującym podobieństwo do dawnych SR-Omeg (co wychwycić może jedynie ktoś obeznany z tematem), ale przede wszystkim każdemu mówiącym, że ma do czynienia z elitarnymi. Mieniące się tajemniczymi odcieniami elementy metalowe, złote szprosy i siatki połyskujące zza osłon, skórzana opaska z napisem STAX, skórzane pady, lejące się taśmy kabli, ogólnie duży rozmiar i piękne wykończenie – to wszystko mówi patrzącemu: „Oto słuchawki wyjątkowe!”

    Wpada jeszcze skomentować cenę. Cóż, 6200 USD albo 35 000 PLN także oznacza ekstraligę, w tym wypadku z turbodoładowaniem tego „ekstra” poprzez brak dostępności. Strona domowa Staksa informuje, że w razie dokonania teraz (w sierpniu) zamówienia jest szansa, że na Gwiazdkę, kto wie, może dostaniesz…  Strona polskiego dystrybutora (Grobel Audio) nie oferuje pewnie nic lepszego, nawet mi się nie chciało sprawdzać.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

11 komentarzy w “Recenzja: Stax SR-X9000

  1. ductus pisze:

    Piotrze, jak zawsze znakomicie napisane, te recenzje z twojego pióra to perełki. A co do Twojej opinii: Znając X9k w moim systemie i porównując z wieloma innymi moimi słuchawkami, też z Orfeuszem, nie miałem wrażenia niedostatków w budowaniu sceny. Również holografia X-ów (jakże zależna od materiału dźwiękowego!) jest OK. Ale w pełni respektuję Twoje odczucia i wnioski, bo jak wiadomo, każdy ma inne uszy i inne doświadczenia. Tymniemniej, nie zamieniłbym X9k na np. CRBN, Susvary czy 009S. Według mnie obecny flagowiec Staxa posiada w stosunku do znanych mi innych headphones m. in. wyjątkowość barw i światła, duże wyrafinowanie mikrodynamiki i łatwość kreowania tej makro, poza tym doskonałe, nic nie uwypuklające zbalansowanie basu-średnicy-sopranu. Z niuansami, szczegółem i wiernością przekazu, czego brakuje mi u innych, Orfeusza wyłączając. Z moją preferencją muzyki klasycznej i jazzu X9k to znakomite, uniwersalne słuchawki.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Najpierw odpowiem na niesłuszny zarzut niedocenienia, ponieważ wyraźnie napisałem, że Stax SR-X9000 dla siebie bym wolał od Audeze CRBN. Czy wolałbym od SR-Omeg, tego nie wiem, za dawno te Omegi były u mnie. Ale tak na rzut pamięcią wstecz wywarły większe wrażenie. (Grały ze wzmacniaczem Orfeusza.) Pytanie tylko, czy po kilkunastu latach, jakie minęły od tamtej pory, któreś istniejące teraz SR-Omegi potrafią jeszcze tak grać.

      Odnośnie sceny będę się upierał – K1000, Sennheiser Orfeusz i wiele innych słuchawek ma do zaoferowania lepsze sceny. W tym także SR-007 Mk1, których słuchałem na płycie binauralnej Staksa i obecnie słuchane SR-X9000 wypadły porównawczo gorzej.
      To moim zdaniem są słuchawki do grania w bliskim kontakcie i niekoniecznie akurat hard rocka, ale w pozostałym repertuarze będą zjawiskowe i dlatego chciałbym je mieć.

      W recenzji nie znalazła się jedna rzecz ważna, zabrakło na jej pełne opracowanie czasu. Tutaj zatem odnotowuję, że brzmienie X9000 jest w smaku bardzo różne od smaku wszystkich innych słuchawek. Zapewne kiedy do tego smaku przywyknąć, inne wydadzą się mniej smakowite, a już na pewno innym daniem.

  2. Piotr+Ryka pisze:

    Napiszę jeszcze celem rozwiania wątpliwości: Susvary nie są lepsze, w każdym razie nie moim zdaniem. Ale też nie są gorsze, o ile chcieć takiego łatwo wpadającego do ucha dźwięku na najwyższym poziomie. I K1000 też nie są lepsze, o ile komuś będzie zależeć na bliskim kontakcie i wyrafinowanej różnorodności brzmienia. Do tego X9000 będą lepsze. Mniej dramatyczne, ale dokładniejsze odnośnie relacji.

  3. ductus pisze:

    Piotrze,

    nie bijmy się na lepsze-gorsze, bo jak sam piszesz, zależne jest to od tego, co kto bardziej preferuje. I od systemu. Napisałem „W MOIM SYSTEMIE” jest tak i tak. Nie porzucając mojego punktu widzenia, uważam, że też masz rację, ze swojej perspektywy. Amen.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Tu nigdy nie może być „amen”, to nieustająca dyskusja. Ścierają się różne perspektywy, dochodzą kolejne warunki sprzętowe, ktoś coś zauważa, czego inni przed nim nie rozpoznali – a wszystko to toczy się na ekstremalnym dla poziomu dźwięku ze słuchawek pułapie i przede wszystkim to dobrze, że takie słuchawki są i ciągle powstają nowe, każde inne.

  4. Sławek pisze:

    Panie Piotrze, a Crosszone CZ1 nawiązują walkę z tymi Staxami?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Oczywiście. Lecz one są odmienne na miarę AKG K1000. Słuchane po nich inne (o ile wcześniej wystarczająco do brzmienia crosszonowego przywyknąć) wydają się nienaturalnie rozbite na prawy i lewy kanał, a przy tym brzmieniowo za ubogie i chude.

  5. pawel_krk pisze:

    Źródło: Cairn Soft Fog V2.

    Testuje Pan sprzęty na blisko 20 letnim budżetowym cd ?
    Nie rozumiem 🙂

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Właściciel słuchawek go słuchał i nie miał zastrzeżeń. Odtwarzacz gra na poziomie takich za 50 tys. Przede wszystkim dzięki temu, że ma dodany zegar LC Audio, drugie trafo i pięć niezdobywalnych już niestety kondensatorów Black Gate. Poza tym dużo zmienia zasilanie go kablem za 25000 zł i postawienie na podstawkach KEPLER. Tak, Audio Research CD9 czy Accuphase DP-750 są lepsze, ale inwestować tyle pieniędzy w odtwarzacz CD w dzisiejszych czasach? Nie widzę potrzeby. Różnice brzmieniowe są małe, dla testowania wręcz nieistotne.

  6. Vera pisze:

    Recenzja znakomita.

    Myślę by wydobyć z nich pełnię potencjału potrzebny będzie wyspecjalizowany tor, tak samo myśli też właściciel Amerykańskiego HeadAmp który uznał że zarówno oferowany przez niego Blue Hawaii SE jak i nowoczesne interpretacje T2 są nieadekwatne w tym celu. Powstaje zatem nowy flagowiec HeadAmp Grand Cayman, lampowiec DHT z czterema EML 20B-V4 które Kevin Gilmore uznał kiedyś za najlepsze możliwe wyjście dla energizerów elektrostatycznych.

    Cena na razie nie znana ale właściciel szacuje 2-3x ceny BHSE, zatem w okolicach 20000$. Zestaw z prototypem był już prezentowany na tegorocznym CanJam NY z przetwornikiem Mytek Empire, sam właściciel HeadAmp twierdzi że takie połączenie oferuje lepszy dźwięk niż obecny Orfeusz. Mówimy jakby nie było o zestawie za ~45000$ zoptymalizowanym specjalnie pod SR-X9000.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Bez wątpienia słuchawki Stax SR-X9000 zasługują na specjalne traktowanie, ich potencjał jest przeogromny. Przede wszystkim odnośnie budowania intymnych relacji pomiędzy słuchaczem a wykonawcą w muzyce kameralnej, jazzowej i rozrywkowej, gdzie naturalność pojedynczego głosu i gestu ma zasadnicze znaczenie. Te rzeczy wydają się realizować lepiej od konkurencji, w wyjątkowy sposób potrafiąc łączyć normalność samego dźwięku z niezwykłością jego oprawy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy