Recenzja: Pylon Audio Sapphire 23

Kształty i technologie

Smukłe.

   Kolumny, jak mówiłem, są podłogowe i smukłe. Bardzo smukłe. Takie nazywane są „ołówkami”, lecz te są masywniejsze. Wymiary 980 x 270 x 160 mm dają już znaczną kubaturę, zwłaszcza głębokość jest za duża na bycie klasycznym ołówkiem.

Wygląd bazuje nie tylko na smukłości i osadzeniu podłogowymi, ale też na symetrii. Symetryczną rozmowę na długim, czarnym froncie prowadzą odsunięte daleko głośniki średnio-niskotonowe o sygnaturze Pylon Audio PSW 13-80.8. To nowość, bo poprzednio (model Sapphire 23 oferują od dawna) były to 13-centymetrowe niemieckie Visatony, które prawdopodobnie firma poddaje teraz modyfikacji. Membrany podrasowanych wersji lśnią czernią lakierniczych powłok, gdy sam front jest matowy. Efektem kontrast dwóch blisko symetryczności względem osi poziomej rozłożonych plam lśnienia na długiej, matowej czerni, której częścią składową osadzony najwyżej wysokotonowy Pylon Audio PST T-120.6, mający membranę i otok akustyczny matowe. To z kolei podrasowany Seas 27TDC, wysoko oceniany tweeter sławnego producenta.

Sumarycznie głośniki składają się na dwu i pół drożną konstrukcję o wysokiej klasie odtwórczej, co pozwala producentowi chwalić się precyzją dźwięku, w czym nie mija się z prawdą. Nie bez znaczenia jest tu zapewne duży rozstaw wooferów, chroniący przed interferencją. Z kolei tweeter chroni przed nią obrobienie trzema obszernymi skosami górnego końca frontu, z powtórzeniem tego zabiegu na dole.

Dosyć głębokie.

W ogóle fronton to stwórcza siła jakości Pylon Sapphire 23 – jest długi, metalowy, wygląda jak anodyzowany i elegancko go obrobiono na obu skrajach. Z uzupełnieniem lśniących membran efektownie się prezentuje, przyjemnie siadać vis-à-vis.

Dopełnieniem głośników, mający wylot w połowie tylnej ścianki, pojedynczy bass-refleks, ich wsparciem  wytłumienie wnętrza wełną mineralną i porządna zwrotnica w montażu typu pająk. Nie mniej też porządne zaciski dla przyłączy, jak fronton efektowne. Do tego stopnia, iż można pożałować, że z przodu ich nie widać.

Kolumny są pakowane w solidne kartony; w standardzie nie ma kolców, są przykręcane walcowate nóżki o filcowych podkładkach. Kolce można dokupić, lub zaznaczyć jako wybraną opcję.

Parametry techniczne głoszą, że Pylon Sapphire 23 to impedancja 4 Ω, pasmo przenoszenia 45 Hz – 20 kHz, moc nominalna 80 W, szczytowa 160 W i efektywność 87 dB. Każda kolumna waży 14,5 kg i objęta jest 5-letnią gwarancją. Można wybierać spośród fornirów czerń, orzech i wenge oraz lakierów czerń albo biel wysoki połysk. Na indywidualne zamówienie dostępna pełna paleta kolorów RAL. (Czyli z międzynarodowego wzornika opracowanego przez Reichs-Ausschuss für Lieferbedingungen – Deutsches Institut für Gütesicherung und Kennzeichnung, obejmującego 215 kolorów zasadniczych z rozszerzeniem do 1688.)

I z efektownym frontem.

Producent dedykuje kolumny pomieszczeniom o powierzchni 12 – 20 m², z zaznaczeniem możliwości prowadzenia odsłuchu zarówno w bliższym jak dalszym polu akustycznym. (Można więc siadać i blisko, i daleko.) Jest też druga alternatywa: nadają się zarówno do klasycznego audio, jak i do kina domowego. Gdzie mogą pełnić rolę jedynych (bas jest wystarczająco mocny), albo stanowić główne głośniki wielogłośnikowego zestawu.

Cena trzech tysięcy za parę wydaje się wyjątkowo przyjazna, zwłaszcza jak na ten wygląd, tą wielkość i podłogowość. Pozostaje sprawdzenie, jak to z tym w jednej z dwóch ról życiem faktycznie u tych Pylon jest.

 

 

 

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

3 komentarzy w “Recenzja: Pylon Audio Sapphire 23

  1. Sławek pisze:

    Tak to już z Pylonami jest – im gorzej je ustawić, tym lepiej grają. Opcje wypróbowane przeze mnie to: walce metalowe fabryczne z podkładkami filcowymi, firmowe kolce wkręcane z podkładkami metalowymi i bez oraz absorbery Avatar Audio Receptor model 2. Z receptorami najlepiej, ale też najmniej stabilnie. Po dziesiątym razie jak podnosiłem monitorki przewrócone przez koty – skapitulowałem i na spodzie przykleiłem po prostu kawałki filcu na metalowych gniazdach. Od tego czasu jest święty spokój. A grają całkiem ładnie. I o dziwo grają lepiej bliżej tylnej ściany niż jak były od niej oddalone – stoją na komodzie innej możliwości nie ma. Model Ruby monitor.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Z kłopotami czy bez, świetne głośniki. Daleko szukać drugiego takiego dźwięku za te pieniądze.

  2. profesor Miodek pisze:

    grafomania aż oczy szczypią

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy