Recenzja: Phasemation EPA-007

Phasemation__EPA_007_22   Co tu będziemy przed sobą udawali – nie ma to jak dobry słuchawkowy wzmacniacz i dobre słuchawki. Ustawiać tego z pietyzmem nie trzeba, pokój odsłuchowy zbyteczny i jeszcze ględzenia, że się przeszkadza, nie trzeba wysłuchiwać. – Raj. Pewnie, są i ograniczenia, na przykład sceny takiej jak z głośników oraz wibrowania wszystkiego wokół się nie uświadczy. Ale sam się przyzwyczaiłem, a właściwie to życie takie przyzwyczajenie wymogło. Od zawsze miałem wprawdzie własny pokój, a odkąd byłem podrośniętym nastolatkiem miałem też własną aparaturę audio, i to taką jak na tamte odległe już bardzo w wymiarze ludzkiego życia lata 70-te naprawdę rewelacyjną, ale poczciwe Altusy, powiedzmy sobie szczerze, to nie był szczyt wyrafinowania, a lepszych kolumn głośnikowych naonczas nie było nawet w Peweksie. Sam w każdym razie się na takie nie natknąłem. Trzeba było umieć takie zrobić samemu i trzeba było jeszcze mieć z czego, a podzespoły przywożone z zagranicy miały wtedy dla osób zarabiających w Polsce ceny wręcz niebotyczne, tak więc sprawa już na starcie wyglądała beznadziejnie. A słuchawki? Otóż robił Tonsil jedne takie, bardzo solidne i ciężkie, które naprawdę dobrze grały i które do gniazdka we wzmacniaczu można było podłączać, bo o wzmacniaczach słuchawkowych innych niż Staksa nikt wtedy w nie słyszał, a tego Staksa nie dość że też nie było, to nawet poczytać o nim nie było można, bo ani pisma o tematyce audio w tamtych czasach nie istniały, ani tym bardziej Internet. Kapitana Klossa można było obejrzeć w czarno białej telewizji albo relację z kolejnego Zjazdu PZPR (hardcore w najczystszym wydaniu), choć trzeba przyznać, że teatr stał wtedy na nieporównanie wyższym poziomie i to nie tylko w telewizji. Z tym Internetem to wielka szkoda, bo miałby z nim nieustająco przecudny Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich jaja jak łby baranie, no ale nie było. Dobrze, że było chociaż „60 minut na godzinę” i ogólna atmosfera antyreżimowego sprzeciwu, dająca społeczeństwu dużo silniejsze poczucie przynależności do wspólnoty niż ma to miejsce obecnie. Ale my nie o tym.

Phasemation to firma dotąd widmowa, w każdym razie z punktu widzenia europejczyka. Jak i gdzie ją krakowski Nautilus wyszperał, nie wiem i nie jest to specjalnie istotne poza samym faktem wyszperania. Wiem tyle, że nie wyszperał na zasadzie poszukiwań słuchawkowych wzmacniaczy, tylko przedwzmacniaczy gramofonowych, bo oni w gramofony ostro weszli i trzeba przyznać, osiągnięcia mają. Słuchałem niedawno takiego jednego z przedwzmacniaczem właśnie zrobionym przez Phasemation i dobrze że tam w sali odsłuchowej jest gruba wykładzina, bo miałbym sińca na brodzie. Wyjawiono mi także, że sporej części produktów Phasemation do miłościwie nam panującej Unii Europejskiej, co to po Związku Radzieckim nastała, sprowadzać nie wolno, bo podobnie jak tradycyjne żarówki są be, gdyż albowiem mianowicie ponieważ posiadają ołowiane luty. Dlaczego ołów w lutach UE przeszkadza, a rtęć w żarówkach energooszczędnych nie, chociaż te ani do ściemniaczy światła się nie nadają, ani nie trzymają parametrów jasności i jeszcze w sposób szkodliwy dla zdrowia podprogowo migoczą, tego rozebrać normalną, matematyczną logiką się nie da. Bo skoro ołów jest taki podły, że nim lutować nie wolno, a rtęć tak przewrotna, że w termometrach jej zabroniono – to jakim kaducznym prawem mimo to w żarówkach wszystkim łaknącym światła ją nakazano? Owego rozszczepienia jaźni, godnego zapakowania w stosowny kaftan, pojąć zwykłą, nieunijną myślą nie sposób, a materialne wyjaśnienie znalazłoby się zapewne w podstołowych brukselskich walizkach, albo datkach na kampanie wyborcze obywatelki ex towarzyszki Merkel i jej podobnych unijnych ananasów. W każdym razie na pewno nie u Goethego. Ale my znowu nie o tym.

Coś się nam ten Phasemation nie może uczciwie rozpocząć, tak po bożemu, tylko go nosi po polityczno historycznych opłotkach. Ale jedną po bożemu napisaną recenzję w języku polskim już posiadł, kolejne wnet pewnie posiędzie, to po co mu jeszcze jedna? Ta będzie przeto nieboska, jak taka jedna komedia, co to nią dziatwę szkolną męczyli ongiś na lekcjach i nikt nie wiedział o co w niej chodzi, ale dziś już nie męczą, bo tam zdaje się szło w onych mękach o Polskę, a Polskę to co więksi artyści typu Maria Peszek oraz ich promotorzy mają teraz w dupie.

No i masz, znów na pobocze z audiofilskiego głównego nurtu zjechałem, prosto w bezdroża rozumu i dobra. To może jeszcze raz.

Phase Tech jest marką wyrobów sprzedawanych w Europie dopiero od paru lat, przemianowaną w międzyczasie na Phasemation, ponieważ Phase Tech okazało się nazwą przypisaną na tym obszarze komuś innemu. Firma należy do grupy kapitałowej z Jokohamy –  Kyodo Denshi Engineering Design Co, Ltd – a została założona przez pana Noboyuki Suzuki jeszcze w latach 70-tych, co bardzo dobrze się składa, bo akurat o nich już trochę mówiłem. Phase Tech zajmuje się sporym odłamem rynku audio, posiadając w ofercie między innymi napęd CD i piękne lampowe monobloki, ale skupia się głównie na obsłudze gramofonów, a konkretnie na gramofonowych wkładkach i przedwzmacniaczach. Nasz tytułowy wzmacniacz Phasemation EPA:007 jest jej najmłodszym dziełem i jedynym wzmacniaczem słuchawkowym w ofercie, a także pierwszym, o ile się nie mylę, tego typu urządzeniem od Phasemation wychodzącym. Poza tym muszę od razu zaznaczyć, że na podstawie słuchanego przedwzmacniacza gramofonowego i tego co Wam tu teraz relacjonuję uznać należy, iż Phase Tech jest firmą należącą do najwyższej ligi światowej i mimo że jeszcze u nas mało znaną, zasługującą na wielkie poważanie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

24 komentarzy w “Recenzja: Phasemation EPA-007

  1. Sebastian pisze:

    Właśnie wybierałem się sprać, po i tak przeciągniętej już ponad założony czas sesji ze DP1 i D7100 (ciężko się oderwać, nawet jak się już oczy kleją), a tu proszę nie z tego ni z owego nowa recenzja.

    Bogate w funkcje jak na wzmacniacz słuchawkowy i ciekawe urządzenie ten EPA:007. Czy to jest może ten wzmacniacz, który przez jednego czy dwóch czytelników w różnych komentarzach u Ciebie na stronie był tak mocno polecany do testów i na innym serwisie uznany za nowy punkt odniesienia? Jedyne co wiem, to że tamten, o który pytam, a nazwy nie pamiętam, też został popełniony przez Japończyków.

    Za oceanem wielką sławą wśród jego właścicieli cieszy się wzmacniacz GS-1, który kilka tygodni temu doczekał się po latach oczekiwania następcy. Następca nazywa się GS-X i został wyprzedany nim jeszcze pierwszy egzemplarz został wyprodukowany a teraz rezerwacje są porobione na którąś tam serię produkcyjna do przodu.

    Może by się go Ci Piotrze udało kiedyś przetestować choć nie wiem czy w Polsce można go dostać pomijając już fakt, że w tej chwili w ogóle nie da się go dostać.

    Mogła by to być ciekawa konfrontacja myśli technicznej z różnych części świata bo cenowo zdają się być na podobnym poziomie i oba są z możliwością podpięcia słuchawek kablami symetrycznymi.

    Pozdrawiam

  2. Piotr Ryka pisze:

    Nie, to nie ten wzmacniacz uznany za nowy punkt odniesienia i słuchawkowy pępek świata. Tamten nazywa się Bakoon i powstał w kooperacji japońsko koreańskiej. Korespondowałem z Koreą, bardzo mili ludzie, obiecali dostarczyć, a w międzyczasie pojawił się też polski dystrybutor (Moje Audio z Wrocławia) i obiecał mi go przysłać z początkiem października. Trzymam za słowo. Co do nowego HeadAmp, to widoki na jego recenzję są raczej marne, choć może uda się z czasem stronie HiFiPhilosophy wypłynąć na szersze wody i o aparaturę do testowania zrobi się łatwiej.

    Też pozdrawiam

  3. herr doctor pisze:

    Bekoon to klasa sama dla siebie, moim zdaniem żadne firmowe i inne (dwu bateryjne) konstrukcje mu nie dorównają , ale przyjdzie czas sie o tym przekonać…

    1. Piotr Ryka pisze:

      A można wiedzieć na podstawie jakich porównań powstała tak jednoznaczna ocena?

  4. Przemek pisze:

    Chyba herr doctor bedzie dystrybutorem 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, nie sądzę. Dystrybutor ma bardziej spokojne podejście do tematu. Choć trzeba zaznaczyć, że jak mi powiedział, wzmacniacz zrobił na nim podczas targów w Monachium naprawdę duże wrażenie. Najwyraźniej na wszystkich słuchających robi wrażenie.

      1. Michal W. pisze:

        Mój kumpel ze Sztokholmu słuchał Bakoona z LCD-3 na jakichś targach audio. Szczęki nie zwichnął, ale to na marginesie, bo nie o tym chciałem, a o trybie dual mono kontra 2x stereo(na każdy jack) Phasemation. Otóż różnica, jaką wychwyciłem na kablu symetrycznym z dwoma jackami przy przełączaniu wyłącznika polegała na tym, że w dual mono zakres sopranowy jakby się uwalniał, a w normalnym wysokie tony odbierałem jako „uwięzione”, sklejone z tłem. To jest niuans, trzeba dobrego towarzystwa sprzętowego i pewnie odpowiedniej płyty, żeby to wychwycić, bo rozmiar sceny czy balans tonalny zostają niezmienne.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Chcesz powiedzieć, że scena dual mono i non dual mono są identyczne?

          1. Michal W. pisze:

            Nie, chcę powiedzieć, że podczas krótkiego testu wychwyciłem tylko to, co napisałem powyżej. Dodanie swobody sopranom na dual mono było ewidentne.

  5. Piotr Ryka pisze:

    Złudzenie. To nie soprany są przyduszone, tylko cały obraz muzyczny w dual mono staje się mniej ściśnięty. Słuchałem długo i wielu słuchawek z komputerem jako źródłem, i żadnego duszenia się sopranów nie było.

    1. Michal W. pisze:

      To nie chodzi o duszenie wysokich tonów. Obraz muzyczny można podać swobodnie albo na sztywno, przy czym chodzi o to, bliżej czego, a nie że jednoznacznie sztywno lub całkiem swobodnie. Dual mono grał swobodniej, a zwróciło to moją uwagę na wysokich tonach.

      1. Piotr Ryka pisze:

        On gra swobodniej w całym zakresie, zwłaszcza w sensie swobody i rozpostarcia przestrzennego, i pod tym względem dystansuje zwykłe słuchawkowe wzmacniacze. Nie ma tej miary wejścia w piękno samego dźwięku co najlepsze konstrukcje lampowe, ani nawet gęstej cienistości właściwej wybitnym tranzystorom, ale góruje pod względem otwartości przestrzennej.

  6. Grzesiek pisze:

    Czy final audio d8000 będa odpowiednim partnerem dla Phasemation EPA-007, ewentualnie jak w tym układzie wypadają fostexy 900mk2 . Które słuchawki poleca Pan to tego wzmacniacza?

    1. Piotr Ryka pisze:

      D8000 to na pewno słuchawki wyższej klasy. Warto byłoby wyposażyć je w ten lepszy firmowy kabel oraz przejściówkę na symetryczny 2 x duży jack, by wykorzystać cały potencjał wzmacniacza. Tę wykonać może Tonalium.

  7. Grzesiek pisze:

    Czy tonalium posiada strone internetowa?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie. Kontakt przeze mnie.

  8. Janusz L. pisze:

    Ktore sluchawki Pan zaleca do tego wzmcniacza, oraz czy budzetowe hd 650 tez pokażą klase.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wzmacniacz jest uniwersalny, podchodzą do niego wszystkie i każde pokażą na miarę swoich możliwości klasę. (W nim dostrojenie impedancji działa bardzo poprawnie.)

  9. Marcin pisze:

    Panie Piotrze,

    Ostrzę sobie zęby na ten wzmacniacz, pozwolę więc sobie odświeżyć jego wątek i zapytać Pana kilka rzeczy.

    Pierwsza sprawa, to widzę że wzmacniacz regularnie gości na Hifi Philosophy od 2013 roku. Czy uważa go Pan, obok Twin Head’a, za referencję?

    Recenzowany wzmacniacz jest na prąd 100V. Czy Pański obecny również jest na 100, czy 230? Pytam, bo mam możliwość sprowadzenia go z Japonii, ale ten jest na prąd 100V, więc będzie trzeba zastosować transformator. I tu kolejne pytanie: jaki transformator kupić, by nie psuł on dźwięku? Czy transformacja prądu może wpłynąć zauważalnie na dźwięk?

    Z góry dziękuję za odpowiedzi i pozdrawiam serdecznie.

    Marcin

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ten u mnie jest na 230V. Urządzenie jest pierwszorzędne i bardzo je lubię, chociaż klasą brzmienia modyfikowanemu Twin-Head ustępuje. Tranzystorowa referencja to Wells Audio Headtrip, ale za wielokrotnie większe od Phasemation pieniądze. Gdy chodzi o obsługę transformatorową urządzeń dedykowanych dla napięcia 100V, to nie mam niestety doświadczeń. Obiło mi się o uszy, że uzyskanie dobrego efektu to ciężka sprawa, ale nie wiem, czy to prawda. Może np. Toroidy.pl będą miały w tej sprawie coś ciekawego do zakomunikowania.

      1. Marcin pisze:

        Bardzo dziękuję za informacje. A czy ten egzemplarz Phasemation, który recenzował Pan w 2013, miał napięcie 100V? Bo taka wartość prądu widnieje w metryczce na końcu recenzji.

        Dopytam jeszcze: z którymi parami słuchawek Phasemation wzbudza u Pana najmilsze wspomnienia?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Nie, tamten też był na 230V – inaczej musiałbym mieć doświadczenia z przerabianiem napięcia. Co do słuchawek, to wielką zaletą Phasemation jest uniwersalność. Czterozakresowy regulator impedancji zapewnia elastyczność, każde słuchawki dobrze pasują. Na dodatek moc jest bardzo duża i dwuzakresowo dozowana, czyli kompatybilność tym większa.

          1. Marcin pisze:

            Dziękuję za odpowiedzi. Ostatnie pytanie: czy nadal utrzymuje Pan zdanie, że Phonitor 2 gra lepiej od Phasemation? Napewno oba grają inaczej, ale czy gdyby mógł Pan oddać Phasemation za Phonitora 2, zrobiłby to Pan?

            Z góry dziękuję i pozdrawiam!

          2. Piotr Ryka pisze:

            Phonitor jest bardziej wymagający dla źródła, ale tak, zamieniłbym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy