Recenzja: Phasemation EPA-007

Odsłuch cd.

Z odtwarzaczem CD

Phasemation__EPA_007_08

Z jego pomocą Denony pokazały nowe oblicze

   Postawiłem pięknie srebrzystego Phasemation na pięknie srebrzystym Cairnie, łącząc w odsłuchową całość dwa najpiękniej srebrzyste urządzenia jakie widziałem. Połączenie przebiegało po kablach symetrycznych od Ear Stream, a równolegle po takich samych w wersji RCA podłączony został ASL Twin-Head, który też jest srebrzysty swoimi chromami, ale już nie tak bardzo.

Oto sytuacja dla recenzenta optymalna: móc porównywać dwa wzmacniacze obok siebie stojące i czerpiące sygnał od tego samego źródła. Jedyna komplikacja rodziła się z tego, że najlepsze rezultaty osiąga Phasemation w konfiguracji symetrycznej, a takich samych słuchawek z okablowaniem symetrycznym i bez nie miałem. Trzeba więc było każdorazowo przemieniać kable albo porównywać nieoptymalne dla japońskiego cacka słuchawki ze standardowym okablowaniem.

Znajomi z Kanady mają ośmiomiesięczną córeczkę, którą zwą Cacunia. Cacunia daje ostro popalić, gdyż jadać cokolwiek nie jest jej obyczajem, toteż karmienie stanowi dla rodziców prawdziwą szkołę życia. Poza tym Cacunia to anioł o blond loczkach. Tak już najwyraźniej jest na tym świecie, że cacka nakarmić prosto nie jest, bo nasz także cacany Phasemation również okazuje się wybredny i lubi podjadać wyłącznie sygnał symetryczny oraz tylko symetrycznie podpiętym słuchawkom go oddawać. Nie znaczy to, że zwyczajnym słuchawkom zakończonym marną pojedynczą wtyczką dzieje się od niego jakaś krzywda, jednak porównanie Denonów z jednym i z dwoma wtykami w przypadku sygnału branego z wysokiej klasy odtwarzacza CD, w odróżnieniu od takich porównań na materiale plikowym natychmiast a nie dopiero po wysłuchaniu całego utworu udowodniło, że bez dwóch zdań sporo się traci z jedną wtyczką, toteż warto o dwie zabiegać. Nie ma w tej sytuacji sensu skupiać się na opisach brzmienia nie mogących wyzyskać w pełni możliwości srebrzystego Japończyka, bo opisywanie tego jak coś gra w sytuacji zubażającej jest z punktu widzenia audiofilizmu bezsensowną stratą czasu. Kto chce kupić Phasemation EPA :007, musi się postarać o słuchawki z symetrycznym okablowaniem i symetryczne źródło sygnału, co – zauważmy – bynajmniej nie eliminuje komputerów jako źródeł, a jedynie ogranicza ilość rozważanych DAC-ów.

W tej sytuacji kluczowe będzie porównanie brzmienia Denonów AH-D7100 symetrycznie podpiętych do Phasemation i niesymetrycznie do Twin-Head, a o innych słuchawkach też coś napiszę, ale raczej na zasadzie dygresji.

Phasemation__EPA_007_01

Gość specjalny pokazu

Denony, kiedy je dobrze napędzać, to najwyższa liga światowa i jedne z najtańszych super-słuchawek, aczkolwiek porównywane tutaj Ultrasony Signature Pro cenę mają z grubsza analogiczną a pod względem jakościowym dzielnie się broniły. Denony to wygoda, czystość brzmienia i zjawiskowy bas. A czystość brzmienia to właśnie ten aspekt, na który pan Nobuyuki Suzuki, twórca Phasemation, zwracał szczególną uwagę. Tak więc dwaj piewcy i realizatorzy czystości się tu spotykają, a oto co z tego wynikło:

Brzmienie symetrycznie napędzanych Denonów faktycznie okazało się czyste, i to czyste jednocześnie w dwóch aspektach. Czysty był sam dźwięk, sama jego artykulacja, ale przede wszystkim czysta i przejrzysta była scena. To właśnie w brzmieniu tej pary szczególnie zostało zaznaczone: – Brzmienie wizualizowało się pod postacią wyjątkowo rozległej i uporządkowanej sceny, której porządek znajdował wyraz zarówno w wymiarze lokalizacji źródeł jak i indywidualizmie poszczególnych dźwięków. Polifoniczność nie miała tu nawet śladowych cech wewnętrznego zlania, zacierania się poprzez zgęszczanie, czy odchodzenia w tracącą kontury dal. Wszystko i w każdym miejscu było doskonale widoczne i odróżnialne, a nakładające się głosy pozostawały cały czas różne i doskonale specyficzne w swej odrębności. Drugą istotną cechą, także mającą oparcie sceniczne, była, jak już wspomniałem, tejże sceny rozległość. Opcja symetrycznego dual mono wyraźnie poszerzała muzyczną panoramę, czyniąc ją na boki bardziej rozległą, a przez to bardziej właśnie czystą i czytelną, bo zdolną unikać natłoku na wąskim obszarze. Ta sama ilość dźwięków, ale ulokowana na poszerzonej scenie, dawała wyzwolenie od ciasnoty i bałaganu, tak jakby to samo umeblowanie i tych samych ludzi przenieść do większego pokoju. Taki całościowy porządek na dużym metrażu ogromnie mi się podobał i sprawiał świetne wrażenie, jak zawsze kiedy z tłoku wychodzimy na otwartą przestrzeń. Nie była to względem Twin-Head duża różnica, ale dawało się ją odczuć. Czasami takie rozwarcie – tego rodzaju otwarty i uporządkowany obszar – daje wrażenie pewnej obcości i nienaturalności. Muzyka traci koordynację i przestaje być grą zespołową, wydając się do pewnego stopnia jakimś performansem, w ramach którego grupa osób tworzy nieskoordynowane, z nie pasujących do siebie ról złożone widowisko, właśnie w nadziei wywołania uczucia odrealnienia i utratę przez widza poczucia sensu, celem wyrwania go z rutyny i zaszycia w codzienność. Tu jednak nic takiego nie miało miejsca; muzyka pozostała sobą, a składające się na nią dźwięki pomimo odrębności pozostały jednobrzmiącym zespołem. W efekcie otrzymywało się zarówno swobodę wielkiego obszaru, jak i pożądaną dla muzycznego przeżywania w stopniu najwyższym sieć zniewolenia jednolitą, harmonijną pięknością. Znakomita to była mieszanka i świetnie się we wnętrzu tego przebywało.

Phasemation__EPA_007_11

Niby zimne profesjonalistki, a jednak mają swój czar

Ogólnie zatem trzeba napisać, że wzmacniacz słuchawkowy Phasemation okazał się sprawcą dźwiękowej magii, aczkolwiek takiej potrafiącej czarować nie nadwymiarową słodyczą czy ciepłem lampowego zapiecka, tylko swobodą, czystością i rozległymi widokami, których poszczególne elementy nosiły cechy charakterystyczne dla sprzętowego wyrafinowania, ciesząc słuchacza właściwą sobie najwyższą klasą. Twin-Head jednak też nie jest od macochy i ma te swoje lampy 45 w OTL-owym wydaniu, a wybitna lampa, jak to niektórzy powiadają, jest kwintesencją muzyki. W efekcie starcie było zacięte a walka krwawa. Co trzeba po jej obejrzeniu powiedzieć? Na pewno to, że scena w wydaniu dual mono okazała się szersza, a głosy i dźwięki na niej jednak trochę bardziej osobne. Może nie tyle w sensie czytelności samej, bo na Twin-Head też wszystko było doskonale widoczne i odróżnialne, co w mierze wrażenia odrębnej personalizacji. Twin-Head bowiem niewątpliwie muzykę bardziej scalał, czyniąc ją bardziej zespołową i jednolitą, a Phasemation bardziej analitycznie ją rozpraszał, choć, jak napisałem, w żadnym razie nie powstawało przy tym wrażenie jakiejś sztuczności, braku współpracy czy wyobcowania. Przeciwnie, był to piękny, popisowy i wręcz twórczy porządek harmonii doskonale ukazanych dźwięków.

Dwie jeszcze były różnice, obie mniej oczywiste i trudniejsze w pierwszej chwili do wypatrzenia. Phasemation miał nieco wyższą tonację, zwłaszcza na średnicowym obszarze i jednocześnie dźwięk trochę gładszy, bez tej miary głębokiego tłoczenia w tekstrurującej fakturze. Bynajmniej nie był gładki jak jedwab, ale wrażenie – nazwijmy je umownie perskim dywanem – miał odrobinę słabsze. W efekcie robiło się jakościowe zamieszanie, bo z jednej strony dźwięk rodem z dual mono dawał więcej swobody i przestrzennego wytchnienia, a z drugiej na dłuższą metę nieco niższy, ciemniejszy i bardziej kudłaty dźwięk Twin-Head bardziej przyjemnie uszy głaskał. Wszystko to jednak były niuanse na imponująco wysokim pułapie jakościowym i obu aparatur słuchało się z zachwytem. A że Phasemation jest ponad dwukrotnie tańszy i jeszcze w eksploatacji z uwagi na brak zużywania się lamp i poziom wydzielanego ciepła bez porównania bardziej ekonomiczyn, jemu należą się większe brawa.   

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

24 komentarzy w “Recenzja: Phasemation EPA-007

  1. Sebastian pisze:

    Właśnie wybierałem się sprać, po i tak przeciągniętej już ponad założony czas sesji ze DP1 i D7100 (ciężko się oderwać, nawet jak się już oczy kleją), a tu proszę nie z tego ni z owego nowa recenzja.

    Bogate w funkcje jak na wzmacniacz słuchawkowy i ciekawe urządzenie ten EPA:007. Czy to jest może ten wzmacniacz, który przez jednego czy dwóch czytelników w różnych komentarzach u Ciebie na stronie był tak mocno polecany do testów i na innym serwisie uznany za nowy punkt odniesienia? Jedyne co wiem, to że tamten, o który pytam, a nazwy nie pamiętam, też został popełniony przez Japończyków.

    Za oceanem wielką sławą wśród jego właścicieli cieszy się wzmacniacz GS-1, który kilka tygodni temu doczekał się po latach oczekiwania następcy. Następca nazywa się GS-X i został wyprzedany nim jeszcze pierwszy egzemplarz został wyprodukowany a teraz rezerwacje są porobione na którąś tam serię produkcyjna do przodu.

    Może by się go Ci Piotrze udało kiedyś przetestować choć nie wiem czy w Polsce można go dostać pomijając już fakt, że w tej chwili w ogóle nie da się go dostać.

    Mogła by to być ciekawa konfrontacja myśli technicznej z różnych części świata bo cenowo zdają się być na podobnym poziomie i oba są z możliwością podpięcia słuchawek kablami symetrycznymi.

    Pozdrawiam

  2. Piotr Ryka pisze:

    Nie, to nie ten wzmacniacz uznany za nowy punkt odniesienia i słuchawkowy pępek świata. Tamten nazywa się Bakoon i powstał w kooperacji japońsko koreańskiej. Korespondowałem z Koreą, bardzo mili ludzie, obiecali dostarczyć, a w międzyczasie pojawił się też polski dystrybutor (Moje Audio z Wrocławia) i obiecał mi go przysłać z początkiem października. Trzymam za słowo. Co do nowego HeadAmp, to widoki na jego recenzję są raczej marne, choć może uda się z czasem stronie HiFiPhilosophy wypłynąć na szersze wody i o aparaturę do testowania zrobi się łatwiej.

    Też pozdrawiam

  3. herr doctor pisze:

    Bekoon to klasa sama dla siebie, moim zdaniem żadne firmowe i inne (dwu bateryjne) konstrukcje mu nie dorównają , ale przyjdzie czas sie o tym przekonać…

    1. Piotr Ryka pisze:

      A można wiedzieć na podstawie jakich porównań powstała tak jednoznaczna ocena?

  4. Przemek pisze:

    Chyba herr doctor bedzie dystrybutorem 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, nie sądzę. Dystrybutor ma bardziej spokojne podejście do tematu. Choć trzeba zaznaczyć, że jak mi powiedział, wzmacniacz zrobił na nim podczas targów w Monachium naprawdę duże wrażenie. Najwyraźniej na wszystkich słuchających robi wrażenie.

      1. Michal W. pisze:

        Mój kumpel ze Sztokholmu słuchał Bakoona z LCD-3 na jakichś targach audio. Szczęki nie zwichnął, ale to na marginesie, bo nie o tym chciałem, a o trybie dual mono kontra 2x stereo(na każdy jack) Phasemation. Otóż różnica, jaką wychwyciłem na kablu symetrycznym z dwoma jackami przy przełączaniu wyłącznika polegała na tym, że w dual mono zakres sopranowy jakby się uwalniał, a w normalnym wysokie tony odbierałem jako „uwięzione”, sklejone z tłem. To jest niuans, trzeba dobrego towarzystwa sprzętowego i pewnie odpowiedniej płyty, żeby to wychwycić, bo rozmiar sceny czy balans tonalny zostają niezmienne.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Chcesz powiedzieć, że scena dual mono i non dual mono są identyczne?

          1. Michal W. pisze:

            Nie, chcę powiedzieć, że podczas krótkiego testu wychwyciłem tylko to, co napisałem powyżej. Dodanie swobody sopranom na dual mono było ewidentne.

  5. Piotr Ryka pisze:

    Złudzenie. To nie soprany są przyduszone, tylko cały obraz muzyczny w dual mono staje się mniej ściśnięty. Słuchałem długo i wielu słuchawek z komputerem jako źródłem, i żadnego duszenia się sopranów nie było.

    1. Michal W. pisze:

      To nie chodzi o duszenie wysokich tonów. Obraz muzyczny można podać swobodnie albo na sztywno, przy czym chodzi o to, bliżej czego, a nie że jednoznacznie sztywno lub całkiem swobodnie. Dual mono grał swobodniej, a zwróciło to moją uwagę na wysokich tonach.

      1. Piotr Ryka pisze:

        On gra swobodniej w całym zakresie, zwłaszcza w sensie swobody i rozpostarcia przestrzennego, i pod tym względem dystansuje zwykłe słuchawkowe wzmacniacze. Nie ma tej miary wejścia w piękno samego dźwięku co najlepsze konstrukcje lampowe, ani nawet gęstej cienistości właściwej wybitnym tranzystorom, ale góruje pod względem otwartości przestrzennej.

  6. Grzesiek pisze:

    Czy final audio d8000 będa odpowiednim partnerem dla Phasemation EPA-007, ewentualnie jak w tym układzie wypadają fostexy 900mk2 . Które słuchawki poleca Pan to tego wzmacniacza?

    1. Piotr Ryka pisze:

      D8000 to na pewno słuchawki wyższej klasy. Warto byłoby wyposażyć je w ten lepszy firmowy kabel oraz przejściówkę na symetryczny 2 x duży jack, by wykorzystać cały potencjał wzmacniacza. Tę wykonać może Tonalium.

  7. Grzesiek pisze:

    Czy tonalium posiada strone internetowa?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie. Kontakt przeze mnie.

  8. Janusz L. pisze:

    Ktore sluchawki Pan zaleca do tego wzmcniacza, oraz czy budzetowe hd 650 tez pokażą klase.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wzmacniacz jest uniwersalny, podchodzą do niego wszystkie i każde pokażą na miarę swoich możliwości klasę. (W nim dostrojenie impedancji działa bardzo poprawnie.)

  9. Marcin pisze:

    Panie Piotrze,

    Ostrzę sobie zęby na ten wzmacniacz, pozwolę więc sobie odświeżyć jego wątek i zapytać Pana kilka rzeczy.

    Pierwsza sprawa, to widzę że wzmacniacz regularnie gości na Hifi Philosophy od 2013 roku. Czy uważa go Pan, obok Twin Head’a, za referencję?

    Recenzowany wzmacniacz jest na prąd 100V. Czy Pański obecny również jest na 100, czy 230? Pytam, bo mam możliwość sprowadzenia go z Japonii, ale ten jest na prąd 100V, więc będzie trzeba zastosować transformator. I tu kolejne pytanie: jaki transformator kupić, by nie psuł on dźwięku? Czy transformacja prądu może wpłynąć zauważalnie na dźwięk?

    Z góry dziękuję za odpowiedzi i pozdrawiam serdecznie.

    Marcin

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ten u mnie jest na 230V. Urządzenie jest pierwszorzędne i bardzo je lubię, chociaż klasą brzmienia modyfikowanemu Twin-Head ustępuje. Tranzystorowa referencja to Wells Audio Headtrip, ale za wielokrotnie większe od Phasemation pieniądze. Gdy chodzi o obsługę transformatorową urządzeń dedykowanych dla napięcia 100V, to nie mam niestety doświadczeń. Obiło mi się o uszy, że uzyskanie dobrego efektu to ciężka sprawa, ale nie wiem, czy to prawda. Może np. Toroidy.pl będą miały w tej sprawie coś ciekawego do zakomunikowania.

      1. Marcin pisze:

        Bardzo dziękuję za informacje. A czy ten egzemplarz Phasemation, który recenzował Pan w 2013, miał napięcie 100V? Bo taka wartość prądu widnieje w metryczce na końcu recenzji.

        Dopytam jeszcze: z którymi parami słuchawek Phasemation wzbudza u Pana najmilsze wspomnienia?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Nie, tamten też był na 230V – inaczej musiałbym mieć doświadczenia z przerabianiem napięcia. Co do słuchawek, to wielką zaletą Phasemation jest uniwersalność. Czterozakresowy regulator impedancji zapewnia elastyczność, każde słuchawki dobrze pasują. Na dodatek moc jest bardzo duża i dwuzakresowo dozowana, czyli kompatybilność tym większa.

          1. Marcin pisze:

            Dziękuję za odpowiedzi. Ostatnie pytanie: czy nadal utrzymuje Pan zdanie, że Phonitor 2 gra lepiej od Phasemation? Napewno oba grają inaczej, ale czy gdyby mógł Pan oddać Phasemation za Phonitora 2, zrobiłby to Pan?

            Z góry dziękuję i pozdrawiam!

          2. Piotr Ryka pisze:

            Phonitor jest bardziej wymagający dla źródła, ale tak, zamieniłbym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy