Recenzja: ES Lab ES-R10

Technologia i ergonomia

    Najpierw zajmiemy się wyglądem. Nabywca otrzymuje słuchawki via kurier DHL w skrzyneczce z drewna paulownia, a więc jasnego i lekkiego. Skrzyneczki nie widziałem, słuchawki otrzymałem bez, ale na zdjęciach widać, że to skrzyneczka szykowna. Przy czym od innych producentów wiemy, że osłony z japońskiej paulowni cechuje pożyteczna własność chronienia przed wilgocią, co rodzi kolejny plus. Skrzyneczkę opatrują metalową plakietką anonsującą zawartość, po zdjęciu wieczka w piankowej formie ukazują się nam słuchawki. I tu kolejna miła rzecz – najbardziej rzucające się w oczy masywne muszle kopii R10 mają w wersji z Hongkongu ten sam drzewny surowiec. Nie jak u HiFiMAN-a, który swą replikę dynamiczną opatrzył muszlami z sośniny, a planarnej dał z wiśni, tylko to jest to samo co u prawdziwych R10 drewno Zelkova serrata, lub z japońska Aizu zelkova (pol. brzostownica japońska, ewentualnie buk tajwański); drewno wyszukane kiedyś przez Sony na finał długich poszukiwań i opatrzone komentarzem, że muszle z niego charakteryzuje bezcenny brak rezonansów. Prócz tego charakteryzuje je osobliwy, ledwie widoczny rysunek słojów oraz dotyk zupełnie jak nie drewna, za przyczyną którego pojawiło się określenie „drzewo maślane”. Ale to wszystko odnosiło się w większym stopniu do muszli oryginalnych Sony, dla których drewninę Aizu pozyskiwano z dwustuletnich pni, podczas gdy kopie z Hongkongu wykorzystują z konieczności pnie dużo mniej leciwe (i tak piekielnie trudne do zdobycia), dające nie aż tak osobliwy surowiec. Ale i tak muszle znakomicie się prezentują w swym przykuwającym wzrok uformowaniu, nad którym pracował dawno temu zespół uniwersyteckich akustyków z Kioto. W dotyku puszki naśladowcze bardziej przypominają drzewo, a słoje bardziej są widoczne, być może także skutkiem tego, że trochę inny podgatunek. (Zelkova oprócz Japonii rośnie w Chinach, na Tajwanie oraz w Korei, gdzie uchodzi za drzewo święte.)

      Dobrze więc – muszle niemal jak autentyczne; także z Aizu, też bez mocno akcentowanego rysunku słojów i poprzez znakomitą obróbkę formowane w ten sam kunsztowny kształt. Od strony ucha i tu zjawia się stożkowa kopułka filtrująca nad membraną (prawdopodobnie rodzaj dyfuzora), a pady są grube i obszyte delikatną skórką, tyle że bardziej miękkie i mniej wypukłe od oryginalnych. Poprzez to trochę wygodniejsze, ale podobno te oryginalne, jak wszystko w tamtych słuchawkach, były brzmieniowo dopieszczone, więc może i te winny być wypuklejsze i sztywniejsze, tymczasem takie nie są. Za to pałąk na oko identyczny, tyle że nic nie wspominają, aby chociaż po części był wykonany z magnezu, tak więc zapewne nie jest. Zadbano też o podobieństwo kabla, który ma zbliżoną grubość i giętkość, jednak to już nie miedź klasy 6N w silikonowej izolacji i jedwabnym oplocie z finalnym złoconym wtykiem z czystego rodu, a coś mniej wyżyłowanego. Na pociechę to kabel odpinany (oryginalny nie był), nic więc nie stoi na przeszkodzie zastępowania go lepszym w poszukiwaniu optimum, a przy okazji dobrym pociągnięciem będzie zastąpienie czymś solidniejszym starego typu drobniuteńkich złączek muszlowych od HiFiMAN-a, łatwo ulegających awariom.

      Słowa nie dane będzie nabywcy usłyszeć o rzeczy mającej znaczenie kluczowe – o surowcu membran. Które to membrany, tak samo jak w pierwowzorze, mają 50 mm średnicy, ale to już nie unikalna, jedyna taka w całej słuchawkowej historii super celuloza pozyskiwana z zawiesiny Acetobacter aceti, a coś przemysłowego, czego specyfiki nie podają, ale i tak źle nie jest. Substrat to bowiem jakieś wyjątkowo cienkie i elastyczne tworzywo o bardzo dobrym przewodnictwie akustycznym (prawdopodobnie któryś BoPET od DuPont, ale tylko zgaduję), inaczej dźwięk do oryginalnego nie mógłby się tak zbliżyć.
      O magnetycznej sekcji przetwornika też niczego się nie dowiemy; a o tej rzeczy również nie piszą, ale połączenie muszli z padami ma identyczne jak w oryginale mocowanie z dyfuzyjną szczeliną z zadaniem uzyskania większej otwartości brzmienia. Zbliżona okazuje się impedancja, u kopii wynosząca 36, u oryginału 40 Ω. Analogiczna także skuteczność, tam równe 100, tu 103 dB. Za całkiem identyczne można przyjmować obydwa pasma przenoszenia, ale wartość 20 Hz – 20 kHz była u historycznych Sony ściśle skorelowana z podawaną dla odtwarzaczy CD, które pod koniec lat 80-tych uchodziły za wzorzec jakościowy brzmienia. De facto ani ta wzorcowość nie było prawdą, ani to pasmo nie było takie, a tylko utrzymywano wówczas, że zakres powyżej 20 kHz nie ma wpływu na muzyczne doznania; co było i na zawsze zostanie kompletną bzdurą i co Sony usiłowało odszczekać w następnych słuchawkach flagowych Qualia, dla których oszacowano górny zakres na aż 120 kHz. Usiłowało także odkręcić tworząc odtwarzacze SACD, które teraz są na wymarciu, ale to inna historia, z domieszką wciąż dobrze prosperujących pokrewnych plików DSD.

      Z podawanych parametrów technicznych została nam moc robocza 300 mW i dopuszczalna moc wejściowa 1,0 W; obydwie takie same jak było u oryginalnych. Została także waga, bez kabla wynosząca około 400 g, w połączeniu z samodopasowującym pałąkiem i świetnym uformowaniem muszli dająca wygodę tak ekskluzywną, że nie można wymagać lepszej.

    Wszystko to razem zbierając, tym bardziej jeszcze przy tej cenie, daje słuchawki najwyższego dla dzisiejszych realiów poziomu, wymarzone zwłaszcza dla poszukiwaczy konstrukcji zamkniętej. Pod warunkiem jednakże, że za analogią wygody i wyglądu podąża także brzmienie, pomimo innych membran.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

47 komentarzy w “Recenzja: ES Lab ES-R10

  1. miroslaw frackowiak pisze:

    Czyli kupic te sluchawki mozna tylko tu..
    https://www.eslabhk.com/product-page/es-r10-closed-back-dynamic-headphone
    Mozna wiedziec kto udostepnil i gdzie kupil sluchaki ktore opisywales…

    1. Piotr+Ryka pisze:

      W Polsce jest kilku właścicieli i kilku zainteresowanych, o których wiem. Były prezentowane na spotkaniu słuchawkowym we Wrocławiu, a właściciel tych dostarczonych do recenzji (dla którego podziękowania), jeżeli zechce to sam się przedstawi. Mnie nie upoważnił.

  2. miroslaw frackowiak pisze:

    Przy zamowieniu z tej podanej strony i zaznaczeniu wielkosci wtyku 6,5 i przesylka po przeliczeniu wychodzi 16140HKD a to juz jest 1640 funtow X 5zl to jest 8200zl duzo wiecej jednak!
    Podsumowanie zamowienia
    Suma częściowa
    15.460,00 HKD
    Dostawa
    England, United Kingdom
    680,00 HKD

    EMS – HK$680.00
    Całkowity
    16.140,00 HKD

    1. Michal Pastuszak pisze:

      Jeszcze sobie Mirek dolicz jakies 20% do tej sumy (czyli razem okolo 10k w PLN) bo zaplacisz tez podatek kupujac do UK.

  3. Miltoniusz pisze:

    Te 12900 HK$ to jest jakby cena bez kabla? Dostawa do Polski spowoduje chyba jeszcze konieczność zapłaty podatku vat i cła. Czy dobrze rozumiem? Pomimo to i tak byłaby to bardzo ciekawa propozycja.

  4. Piotr+Ryka pisze:

    ES Lab jakoś nie zainspirowały, ale może jeszcze dyskusja ruszy. Tymczasem przyjechały Austrian Audio „The Composer” i dedykowany im bardzo ciekawy wzmacniacz. Serial słuchawkowy się kręci, obecnie wokół spadkobierców po zmarłym AKG.

  5. Artur pisze:

    Panie Piotrze czy sprawdzał Pan je na jakimś lepszym kablu?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie było możliwości, nie mam żadnego kabla na mikro-wtykach HiFiMAN-a, a przerabianie nieswoich słuchawek nie wchodziło w rachubę.

      1. Artur pisze:

        Szkoda bardzo. Posiadam te słuchawki i na lepszym kablu (u mnie srebro 5N litz z wtykiem rodowanym) zyskują OGROMNIE. Właśnie wtedy pojawia się wyjątkowa trójwymiarowa przestrzeń (której nie doświadczyłem na żadnych innych słuchawkach) z bogactwem niuansów wyłaniających się z muzyki z niezwykłą subtelnością. Ze źródłem analogowym ta magia ma jeszcze więcej gęstości, namacalności i realizmu. Kabel fabryczny jest przeciętny, a wręcz słaby moim zdaniem.

        Niestety nie miałem okazji słuchać oryginału, ale spośród wielu topowych dostępnych na rynku słuchawek to od roku moje ulubione. A miałem większą bądź mniejszą styczność z większością flagowych planarów, dynamików, kilkoma elektrostatami i AMT z bieżącej produkcji. Wliczając w to Susvarę u zarówno u siebie w domu jak i na popisowych zestawach prezentacyjnych. Niezależnie od ceny wolę ESR10 na ten moment.

      2. Artur pisze:

        Dodam jeszcze w kwestii tych rewerbacji basowych. Na srebrnym kablu ja takiego zjawiska nie zauważyłem. Może dlatego, że bas zyskuje na szybkości i precyzji.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          A zatem same dobre wiadomości. Nic, tylko kupować i zmieniać kabel.

        2. Marcin pisze:

          Chętnie bym sprawdził swoje es r-10 z tym kablem; sam jestem dość sceptyczny co do cudowności działania kabli, wprowadzają korektę, ale nie odmieniają brzmienia słuchawek (takie moje doświadczenia, ale podkreślę, że nie miałem styczności z topowym okablowaniem), ale żeby zaprzeczyć, bądź potwierdzić nie ma co dumać, tylko należy przeprowadzić eksperyment. Jeśli Pan, Panie Arturze zgodziłby się podać do siebie kontakt np. mailowy, albo przez Pana Piotra (gdyby nie chciał Pan jawnie maila w dziale komentarzy podawać) i zgodziłby się Pan, chętnie bym podjechał (jeśli nie byłoby za daleko) i posłuchał jak się sprawy mają. Mógłbym zabrać swój tor i pozostałe słuchawki, aby spotkanie okazało się w jakieś mierze także pożyteczne dla Pana.

          1. Artur pisze:

            Chętnie 🙂 zapraszam do kontaktu

            Ewentualnie proszę przesłać swój numer tel,a ja bym się odezwał ta ścieżką.

            arturro13@o2.pl

  6. Artur pisze:

    https://www.headamp.com/products/es-lab-r10

    Z tego wynika, że przetwornik to jednak bioceluloza.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Dziękuję za bardzo cenne uzupełnienie opisowe, niemniej muszę podtrzymać swoje obiekcje dotyczące różnic między naśladownictwem a oryginałem. Pady na pewno nie są identyczne, w każdym razie nie względem dwóch oryginałów, z którymi miałem do czynienia, nie ma też takiej przestrzenności ani subtelności, a smak celulozowych membran nie został powtórzony; pod tym względem Kennerton Vali są bliższe oryginałowi. Szkoda.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Niemniej to są słuchawki na pewno GODNE POLECENIA.

      2. Artur pisze:

        Podejrzewam, że dobór innych padów może wynikać z większej ilości basu generowanej przez ESR10 względem oryginału. Jeżeli dokładnie się przyjrzeć pod światło to można dostrzec pod skórą pokrywającą nauszniki, że pianka wewnątrz ma nietypową strukturę, jest jakby perforowana (widać „oczka”). Powinno się to przekładać na mniejszą izolację i większą oddychalność tych padów. Stawiałbym, że stosując analogiczne do oryginału nauszniki to basu mogłoby być już zbyt wiele. I że to jest bardziej świadoma decyzja EsLab w celu uzyskania określonego brzmienia, a nie problem leżący w niemożliwości skopiowania oryginalnych padów.

        Do tego powtórzę, to co pisałem wyżej – bez dobrego kabla to one nie pokażą swoich możliwości. Oczywiście Panu nie trzeba tego tłumaczyć, ale skala zmian jest bardzo duża i idąca właśnie w kierunku tego co Panu brakowało względem oryginału w nich. Nie mam pojęcia jak bardzo się zbliżają (mam nadzieję, że kiedyś się uda to sprawdzić) ale z pewnością są bliżej legendarnych Sony.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          A z jakim kablem ich Pan słuchał?

          1. Piotr+Ryka pisze:

            Aha, wyżej napisano. Czy to kabel od którejś marki, czy własne wykonanie? A może ma Pan swoją firmę kablową?

          2. Artur pisze:

            Od Teda Allena z Head-Fi, srebro 5N occ litz. Samodzielnie przelutowałem wtyk na z Neutrika XLR na dużego jacka rodowanego cyną Mundorf.

            Słuchałem ich też z Lavricables Ultimate oraz chińskim (Lunashops) srebro litz z domieszką złota i palladu. Każdy oczywiście wnosi dużą poprawę względem fabrycznego. U mnie finalnie najlepiej sprawdza się ten od Teda, ale to za sprawą wymiany wtyku i rezygnacji z przejściówki do dużego jacka (mimo, że ta była również ze srebra).

          3. Piotr+Ryka pisze:

            Dobrze, ale co ze złączami przy muszlach?

          4. Artur pisze:

            Należy szukać kabli z wtykami do starszych Hifiman (HE6, HE400 itd). Posiadając inny dowolny kabel też to nie problem nabyć takie wtyki i je wymienić.

            Dla przykładu tutaj jest takowy gotowy w ofercie Lavricables:
            https://www.lavricables.com/cables/ultimate-silver-hifiman-he400-he500-he5-he560-he6-upgrade-cable/

    2. Michal Pastuszak pisze:

      To jest przetwornik z biocelulozy w tej replice ale ten w Sony byl zrobiony z cienszej jej warstwy, co najwidoczniej mialo/ma decydujace przelozenie na lepsze przekazywanie niuansow dzwiekowych w oryginale.

  7. miroslaw frackowiak pisze:

    Jak komus z kolegow sie znudza ES Lab ES-R10 i bedzie zainteresowany sprzedarza to prosze o kontakt,jestem zdecydowany odkupic uzywane oczywiscie w w 100% sprawne…

  8. Marek pisze:

    Witam serdecznie wszystkie osoby, które wyraziły swoje opinie na temat Sony r10 es labs.Sam jestem posiadaczem tych słuchawek od ok.6 miesięcy i podobnie jak mój kolega Artur, który broni ich jak lew, muszę przyznać mu rację – ich firmowy kabel to pospolity zamykacz.Bardzo przeciętny , podobnie jak opisywany przez Pana Piotra firmowy kabel do Enigmacoustic dharma d1000.Wymieniony przez Pana Piotra na Forza, a później na Tonnalium doprowadziło do konkluzji, że sam producent mógłby się zdziwić jakie wyprodukował słuchawki.I z Sony r 10 es labs jest podobnie.Z wysokiej jakości kablem i wzmacniaczem to rewelacyjne słuchawki.Słucham ich na Yamamoto ha02, Lucarto Songolo i ostatnio na Schiit Mjolnir 2 i z wszystkimi grają super.Dodam,że z Phast MK2 oraz polskim Linnartem również.Nie miałem szczęścia ,jak Pan Piotr, posłuchać, legendarnych oryginalnych r10, ale uważam ,że es labs to rewelacyjne słuchawki.Na koniec chce podziękować Panu Piotrowi za robotę, która wykonuje.Dzięki Pana recenzjom kupiłem kilka par słuchawek i wzmacniaczy i zawsze to były strzały w dziesiątkę.Pozdrawiam słuchawkowych melomanów.Marek

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Coraz bardziej zaczynam żałować, że sam tych ES Lab ES-R10 nie miałem okazji posłuchać z lepszym kablem, zwłaszcza tym najlepiej pasującym.

      1. Marcin pisze:

        problem był nie w kablu, a w wygrzaniu. Osobiście nie wierzę w cudowną sprawczości kabli za tysiące, na zasadzie bez tego kabla te słuchawki nie grają, a z tym kablem to grają; kable korygują, polepszają brzmienie, ale nie zmieniają go – moim zdaniem – na zasadzie „dzień-noc”. W związku z tym dość sceptycznie podchodziłem do rewelacji Pana Artura o lepszości es r-10 nad susvarami (sam porównywałem) czy innymi flagowcami. Jeśli ma się tylko jedną parę słuchawek, nie trudno z czasem o tak dalekie przyzwyczajenie się do ich brzmienia, że człowiek z czasem zaczyna myśleć, że słuchawki grają bardzo dobrze, mogą konkurować z najlepszymi, ich brzmienie na tyle mi się podoba, że nie myślę o innych; w myśl zasady, że: „najlepsze słuchawki to te, które aktualnie posiadam”. Moim zdaniem brzmienie es r-10 z recenzji było dobre, słuchawki grały „fajno”, ale nic ponadprzeciętnego, utopie grały o klasę lepiej, o k1000 nie wspominając. Podzielałem stąd ogólne rozczarowanie Pana Piotra, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę ideę, która była u podstaw – repliki sony Mdr R-10; słabo pamiętam ich brzmienie, ale do R-10 to było tym słuchawkom bardzo daleko. ALE, wszystko się zmieniło 🙂 teraz mogę powiedzieć, że tak, to jest to, te słuchawki grają jak sony r-10, tą samą manierą. Osobiście za najlepszy test u mnie uważam zatrzymanie danego kawałka w środku utworu i puszczenie go jak najszybciej dalej na innych słuchawkach, wtedy wszystko wychodzi na jaw dla mnie. Wcześniej es r-10 grały „zamkniętym” dźwiękiem, troszeczkę takim bułowatym/skondensowanym, ale w sensie negatywnym, nie było tego oddechu, tej lotności, poczucia otwartości dźwięku; czuć było po założeniu utopii, że es r-10 to słuchawki wyczuwalnie mniej rozdzielcze, mniej szczegółowe, nie tak naturalne, autentyczne, realistyczne. Fajne było w nich to „ciepełko”, barwa, eufonia, ale były to słuchawki grające „fajno”, ale nie hi-endowo, jak utopie czy k-1000. Porównywałem susvary z es r-10 i faktycznie cechowała je podoba gładkość/analogowość, ale susvary grały po prostu lepiej, właśnie z uwagi na otwartość brzmienia i wielkoskalowość sceny w porównaniu do es r-10, były też bardziej rozdzielcze. Obecnie es r-10 grają bardzo otwartym dźwiękiem, z wielkoobszarową sceną o podobnej, co utopia głębi (może nawet lepiej) i zdecydowanie szerszej scenie, nawet założenie k-1000 nie psuje tego wrażenia, szczegółowość jest świetna, gładkość, analogowość wspaniała no i punkt centralny – średnica, tak to jest to, co było najlepsze w R-10, „to die for”, jak mawiają Anglicy. Jeśli z markowym kablem mają grać lepiej to mogę powiedzieć, że byłyby to najlepsze słuchawki, jakie w życiu słuchałem, bo już teraz wolałbym je od susvar. Wszystkie te „rewelacje” piszę po dobrym tygodniu ich „przełamania” i szczegółowym porównywaniu z innymi słuchawkami. To rzecz jasna tylko słowa, w które z definicji nie należy wierzyć (sam w ww. – że powtórzę – rewelacje o ich cudownym brzmieniu po zmianie kabla po prostu nie wierzę, jak nie porównam, nie posłucham, to nie uwierzę) i stąd zalecam Panie Piotrze i innym zdrowy sceptycyzm, ale mogę szczerze napisać, że nie przesadzam i nie wymyślam ani nie wyolbrzymiam, a mam nadzieję, że będzie okazja, żeby zanurzył Pan palec, w sensie ucho w replikę dawnych komór r-10 i po posłuchaniu uwierzył.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Tak cóż, wynikałoby z tego, że zmarnowałem dwa tygodnie z tymi słuchawkami i napisałem fałszywą ich recenzję. Toteż składam sobie powinszowania, lecz to przecież najważniejsze, iż koniec końców rewelacyjnie grają, a z lepszym kablem potencjalnie lepiej. A propos kabli – jednak nie zamieniłbym swojego Entreq Olympusa powrotnie na oryginalny z K1000, a do obserwacji o nich muszę dołożyć tę istotną, iż dość często miewałem do czynienia z sytuacją niemożności czerpania z którychś słuchawek przyjemności, co po wymianie kabla się zmieniało. A to nie jest niestety bagatela, to zwrot o sto osiemdziesiąt stopni.

          1. Marcin pisze:

            Napisał Pan jak grały na dany moment i pod tym względem wszystko się zgadza. Po drugie, w audio z natury podchodzę do wszystkiego sceptycznie, każdy słyszy trochę inaczej i nie ma co wierzyć na słowo, że teraz to grają, a wcześniej nie grały. Musiałby Pan sam posłuchać i ocenić, i dopiero wtedy zastanowić się nad erratą. Osobiście nie miałem do czynienia z markowymi kablami za tysiące (jak Entreq, Double Helix Cable, Danacable, Norne Cable itd.), to są to kable w cenie słuchawek (Double Helix Cable, Danacable bez cła i vatu to koszt kolejno 12 tyś zł i niecałe 20 tyś zł, piszę o najwyższych modelach), a ich zakup bez sprawdzenia i posłuchania przed zakupem wydawał mi się po prostu absurdem; w związku z czym nie wiem, natomiast jeśli chodzi o kable za kilka stówek to te sprawdzałem i dramatycznych zmian nie usłyszałem; ponadto nie twierdzę, że zmian nie ma, po prostu ja mam widocznie mniej wyczulony słuch i dla mnie zmiany są niewielkie, a dla innej osoby taki kabel może być wart tyle co słuchawki, bo w jego przekonaniu kabel ten wprowadza tak duże zmiany na plus.

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Sęk w tym, że mała zmiana często oznacza dużą. Słuchawkowy, czy ogólniej audialny efekt motyla. Na przykład Sennheiser HD800 z kablem oryginalnym, FAW, Tonalium i Entreq Atlantis to cztery różne słuchawki.

          3. Piotr+Ryka pisze:

            Odnośnie zaś ES Lab ES-R10, to wolałbym napisać ich recenzję finałową, a nie na drodze do finału.

  9. Marek pisze:

    Wkradł się błąd, oczywiście miało być zamulacz

  10. Marek pisze:

    Witam, widzę że dyskusja na temat Sony r 10es labs nabiera tempa.Pan Piotr żałuje,że nie miał lepszego kabla, a Pan Marcin polemizuje że słusznością użycia do nich lepszego kabla.Pan Piotr wie jaka jest różnica , gdy do podłączył swoje AKG K1000 najpierw do Entreqa Atlantisa, a teraz do Olympusa.Ja wiem, co się stało, gdy wymieniłem firmowy kabel do Audeze lcd-3, na Entreqa Konstantina za 3000 zł.To jak powiew świeżego powietrza po otwarciu okna w niewietrzonym prze dłuższy czas pokoju.Z Arturem mieliśmy i mamy do dyspozycji 3 zdecydowanie lepsze kable w granicach 2500 zł, a nie 10, czy 12, o których wspominał Pan Marcin.I co się wydarzyło, gdy ,wracaliśmy do kabla firmowego? No cóż, ubytek wszystkiego po trochu, a szczególności…muzyki był nieakceptowalny.To fakty i tyle. Wiem ,co słyszałem i co słyszę na co dzień i wygrzewanie, o którym Pan Marcin wspomina nie ma nic do rzeczy, bo mój jak i Artura egzemplarz są świetne wygrzane.Możemy porównywać jakość tych słuchawek codziennie, porównując je z innymi znamienitym modelami konkurencji, bo je posiadamy i kolekcjonujemy jak kobiety buty, czy torebki.Nie mówię tego, bo jestem snobem, ale dlatego aby uzmysłowić Panu Marcinowi, że testujemy i słuchamy z Arturem muzyki przez słuchawki, bo to nasza pasja.Tak, Susvary zostały pogonione przez te Sony to kąta i Artur je sprzedał.Z Sony była muzyka, a z Susvarą sen o muzyce.Testowaliśmy i na co dzień podłączamy Sony do wybitnych wzmacniaczy słuchawkowych, daców, poprzez wybitnie im pasujące kable połączeniowe, a nie koniecznie ekstremalnie drogie( podstawa to przysłowiową synergia) i cieszymy się muzyką.Sony nie są najlepsze do muzyki elektronicznej, ale tam, gdzie są prawdziwe instrumenty i głosy są jednymi z najlepszych bez względu na cenę.Sennheiser hd800 z wymienionymi przez p.Piotra kablami, to 4 różne słuchawki.W sedno.Z Sony r10 es labs jest identycznie.Myślę, że już z Entreqem Chalangerem , czy Tonnalium mogłyby już niesamowicie namieszać.Ich jakość jest na tym samym poziomie jak Final Sonorus 8000, które ostatnio słyszałem u kolegi ze srebrnym kablem robionym na zamówienie.Fantastyczne słuchawki , które wywołują to ech! Tak na koniec- dziękuję Panu Marcinowi i Arturowi,że wywołali dyskusję odnośnie kabli do tych replik legendarnych Sony.Życzę Panu Marcinowi więcej wiary w kable i niekoniecznie te ekstremalnie drogie, a Panu Piotrowi proponujemy za jakiś czas powrót do ponownego przetestowania Sony r10 es labs z lepszym kablem, np Tonalium.Myślę,że producent tego kabla zrobi nam ta przyjemność, za szczera promocję jego kabla przez Pana Piotra i nas melomanów i fanów odsłuchu muzyki przez słuchawki Pozdrawiam, Marek

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Mam cichą, a od tego momentu głośniejszą nadzieję, że grupa posiadaczy ES-R10 zorganizuje spotkanie odsłuchowe, na którym wypracuje wspólne stanowisko odnośnie kabli i wygrzewania, a potem ewentualnie podjedzie do mnie w całości lub części z najlepiej grającymi albo wszystkimi, tak żebym i ja się dowiedział, co tak naprawdę w tej hongkońskiej muszli piszczy.

      1. Artur pisze:

        Chętnie bym podjechał ze swoim egzemplarzem. Pewnie Marek by też się dołączył. Łącznie byśmy mieli ze 3 różne kable dobrej jakości i 2-3 pary ESR10. Jedynie kwestia dogadania terminu. Proszę o jakieś namiar na arturro13@o2.pl.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          OK, a do Marka już dzwoniłem.

  11. Marek pisze:

    Panie Piotrze, czy mógłby Pan polecić jakiegoś dobrego fachowca, który podjąłby się wymiany tych fatalnych gniazd lemo w słuchawkach Enigmacoustic dharma d 1000( wie Pan o czym mówię) na jakieś cywilizowane? Z góry dziękuję za pomoc, Marek.Na wszelki wypadek podaje swój numer- 500491824.Pozdrawiam

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Zadzwonię.

  12. Bartek pisze:

    Dzień dobry.
    Czy Panowie zamawiali te słuchawki przez stronę eslabhk.com czy z jakiegoś alternatywnego źródła i jak długo Panowie czekali na dostarczenie produktu?
    Pozdrawiam

    1. Artur pisze:

      Ja kupiłem z drugiej ręki poprzez head-fi. Marek podobnie ale poprzez inny portal.

  13. Piotr+Ryka pisze:

    W sobotę był u mnie Artur z dwiema parami ES-Lab, własną i kolegi. Obie ze zmienionymi kablami (każda z innym), też różnej szerokości szczelinami na obwodzie muszli, których rozmiar ustawia się za pośrednictwem śrub schowanych pod padami. Te z mniejszymi grały gęściej na mniejszej scenie, te z większymi delikatniej i na większym obszarze. Jedne i drugie bardzo dobrze i przede wszystkim bez tego rewerbu basu, jaki się pokazywał u tych z recenzji. Ogólnie słuchawki rewelacyjne, jedne z najlepszych do kupienia. Rewelacyjny okazał się też wzmacniacz Yamamoto, podobnie jak słuchawki prezentujący wyjątkowo korzystny stosunek jakości do ceny. Bezpośrednia konfrontacja z Twin-Head ani trochę mu nie zaszkodziła, jedyne „ale” to zmiana lamp oryginalnych na lepsze – dokładnie które, o tym może właściciel, dla którego podziękowanie za chęć przybycia.

    1. Artur pisze:

      Dziękuję Piotrze za ugoszczenie i możliwość posłuchania wybornego zestawu z K1000 na czele. Poruszające i niezwykle ciekawe doświadczenie. Można by długo pisać, ale takiego poziomu realizmu brzmieniowego to jeszcze nie miałem okazji doświadczyć. Na niektórych nagraniach wrażenie obecności, tam gdzie muzyka została nagrana, pośród publiczności, było ogromne.

      Natomiast EsLab na tle AKG to zupełnie inny kierunek brzmieniowy. Wydaje mi się, że po raz kolejny dała o sobie znać istota synergii i dopasowania całości systemu. Walory sprzyjające K1000 (takie jak lampowe ciepło, delikatność, subtelność) nie do końca pasowały do R10 z racji ich gładszego, melodyjnego charakteru. Jak najbardziej na nich można było usłyszeć klasę ASLa (głębiej wnikającego w złożoność dźwięków choćby względem Yamamoto) to jednak całościowo dało się odczuć pewne niedopasowanie (przynajmniej subiektywnie). Ale to tak niestety jest i czasem kwestia zmiany pojedynczego kabla czy lampy powoduje, że nagle coś „zaskoczy”.

      Takie mam teraz też doświadczenie z Trafomatic Head One. Jest u mnie prawie miesiąc, a dopiero wczoraj trafiłem na kombinację okablowania i lamp, które spowodowały przysłowiowy opad szczęki. Wystarczy że zmienię coax (srebrny Oyaide na inny srebrny) albo jedną lampę EZ80 czy interkonekt i czar pryska. Trafomatic od początku pokazał się z dobrej strony, ale nie potrafił mnie wciągnąć na dłużej tak jak Yamamoto. Natomiast teraz pojawiła się niezwykła otwartość i jeszcze większy przestrzenny rozmach. Wydaje się że wybrzmienia i detale z dalszych planów ciągną się gdzieś hen, hen daleko. Gradacja tych planów też jest świetna. Przekłada się to na (subiektywne) wrażenie obcowania nie ze słuchawkami, a z „sferą” dźwięków wokoło głowy, która jakby wtapia się w otoczenie. I to taką niemałą. Przy tym wszystkim jest też dynamika, energia, nasycenie średnicy, które dla mnie są konieczne. Rozdzielczość jest wysoka, ale to nie ma co czarować, to nie poziom K1000 u Piotra. Z drugiej strony nie są aż tak bezwzględne dla gorszych nagrań, błędów w realizacji czy sybilantów. Można ich słuchać godzinami bez żadnego zmęczenia.

      Także zarówno Yamamoto jak i Trafomatic mogę polecić do ESR10, ale finalny efekt to już wypadkowa wszystkiego co w danym torze mamy.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Także dziękuję za wizytę i możliwość sprawdzenia ES-Lab z innymi kablami oraz bardzo ciekawego wzmacniacza Yamamoto, który poszukującym dobrego a niedrogiego mogę jak najbardziej polecić.

  14. Marek pisze:

    Witam.Super,że Panu Piotrowi spodobały się obydwa egzemplarze Sony r10 es labs przywiezione przez Artura na spotkanie do Krakowa.Słuchawki były dobrze wygrzane, z dobrymi kablami i niekoniecznie z cenowej stratosfery.Jesteśmy fanami tych replik, podobnie jak i wzmacniacza Yamamoto ha-02, który tworzy wraz z nimi synergiczny duet, szczególnie na militarnych lampach Sylvania.Polecam ten system z całego serca, ale Sony grają również fantastycznie z recenzowanym przez Pana Piotra Lucarto Songolo i chińskim Little dot mk 6 w połączeniu symetrycznym- kablem , który Rafał miał u Pana Piotra.Pozdrawiam fanów dobrego dźwięku odtwarzanego przez słuchawki, Marek

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Byłoby miło, gdyby te obecne u mnie kable zostały bliżej opisane odnośnie pochodzenia.

      1. Artur pisze:

        Kabel SE to srebro litz (bodajże 5N) od Teda Allena z HeadFi. Zakończony dużym jackiem rodowanym. Nabyłem ten kabel w pakiecie ze słuchawkami z drugiej ręki. Aczkolwiek z tego co wiem kabel na tym srebrze nie jest do nabycia już.

        Drugi (XLR) to produkt chiński zakupiony poprze AliExpress. Plecionka ze srebra (ponoć 7N) z domieszką złota i palladu). Dokładnie tego samego modelu obecnie nie widzę, ale są zbliżone dostępne:
        https://pl.aliexpress.com/item/1005006000170201.html
        https://pl.aliexpress.com/item/1005005955087443.html

        Ale z kablami co rusz utwierdzam się w przekonaniu, że to zawiły temat. U Piotra jednoznacznie dla nas obojga lepiej wypadał chiński (bardziej otwarte, rozdzielcze brzmienie), natomiast a u siebie z Yamamoto preferuję ten od Teda.

      2. Marcin pisze:

        Drodzy posiadacze ES-R10. Czy mieliście okazję porównać te słuchawki z jakimiś ZMFami np. Eikon czy Auteur ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy