Recenzja: dCS LINA

Odsłuch: Zawiłość wstępne

Łączenie w w ustawieniu pionowym jest łatwiejsze.

   Nim te najwyższe doznania, LINA musi zostać wygrzana. Nie warto by wspominać o tym, procedura jest standardowa, ale muszę zwrócić uwagę, że nie wyłącznie taka, także dddługa. Dlatego nie trzeba się zniechęcać początkowym rozczarowaniem, trzeba wziąć na cierpliwość. U mnie to trwało dwa tygodnie grania od rana do północy, a przecież to ten zestaw brał udział w AVS, nie przyjechał zatem surowy. Dyskusji w powracającym temacie: „ile z tego jest w urządzeniu, a ile w mózgu słuchacza”, nie będę podejmował, każdy niech sam rozstrzyga. Tak czy inaczej moje zżywanie z LINA-stack trwało przez dwa tygodnie (słuchałem dziennie jakąś godzinę) i odbywało przy udziale lepszych kabli zasilających oraz z lepszym interkonektem symetrycznym, też przy nie byle jakich słuchawkach, do których zaraz dojdziemy, ale najpierw o przyłączaniu.

   Podpinałem do sieci na dwa sposoby: poprzez konwerter M2Tech HiFace Evo Two pojedynczym (nie można dwoma) kablem AES/EBU Acrolink, albo najprościej: przez kabel USB, tyle że taki lepszy, Fidaty. Typ pierwszy połączenia mniej był emocjonujący, mniej bowiem pliki różnicował. Można tam było kombinować ze sterownikiem, zmniejszając bufor do minimum i porównując nadpróbkowania, można też było porównywać pliki z TIDAL zwykłe i wyżej próbkowane oraz upsamplowane metodą MQA lub inną – i owszem, słychać było różnice, lecz wszystko to trzymało z grubsza podobny wysoki poziom i mniej było ciekawe także dlatego, że przecież mało kto ma tego M2Tech i taki kabel AES/EBU, gdy kable USB mają wszyscy. Dlatego opisowo skupię się na połączeniu USB, przy którym więcej się działo, a poziom jakościowy potrafił sięgać szczytów, ale mógł też wyraźnie spadać.    

   Odnośnie tego wydawało by się, że ustawienie przyłącza USB na wyższy poziom „2” rozumie się samo przez się[2] – i rzeczywiście, tylko przy takim będziemy mieli do czynienia z pełną paletą różnic odnośnie form i gęstości plikowych. Wszakże to niższe „1” jest jedynym, które obsłuży płytę w komputerowym napędzie, prócz tego pojawia się z nim lepsza dynamika i większa drapieżność dźwięku, tak jakby DSD w tym ustawieniu nie działało. Więc kiedy ktoś (mało prawdopodobne, ale…) korzysta wyłącznie z serwisu You Tube, może to ustawianie wybrać, a kiedy chce posłuchać płyt, to musi. Jednak nawet i na bezpłatnym serwisie mogą się zjawiać duże różnice odnośnie form plikowych, tak więc ustawienie na „2” wydaje się dla plików korzystniejsze, a kiedy szkoda tej drapieżności, to można wybrać DXD, połowicznie powróci. (I tak dla słuchania przez USB zrobiłem.) Lekkie podbicie głośności w pewnym stopniu zastąpi dynamikę, po jakimś czasie o niej zapomnisz, za to zabawy z porównywaniem plików formatowanych w różnych obróbkach będziemy mieli całą masę, a różnice pomiędzy nimi będą się zjawiać nie przede wszystkim jako ikonki na ekranie – mocniej poczujemy je w uszach, a i ikonek będzie więcej.

Doznania estetyczne zaś inne.

   Od 44,1/16 po 384/24 zmieniać się będą  gęstości i zastępować będą się co chwilę tryby zegara W1 i W2 w potokach 44,1 albo 48, a pliki „master” pojawiać będą z różnymi oznaczeniami MQA (ale zawsze z dedykowanym dla MQA specjalnym trybem zegara M), jako że zainstalowano w LINA DAC aż trzy formy odczytu pliku MQA, w zależności od tego, co z nim się wyprawiało na etapach studyjnych. (Można od tego dostać bzika.) Efektem to, że większość z nich przejawiała niższą od oczekiwanej jakość, ale kiedy materiał i odczyt dobrze się dogadają, jakość wystrzelała w górę. Nie było tego kłopotu z plikami „master” masterowanymi inaczej niż poprzez MQA – i to one brzmiały najlepiej, lepiej już tylko DSD źródłowe. Ogólnie zaś, już niezależnie od tego jaka gęstość, jaka obróbka – itd., LINA daje muzyce parę, daje jej jakość, daje sznyt. Energie nie jest aż gramofonowa, ale niewiele ustępuje, melodyjność może przy zwykłym pliku nie do końca lampowa, ale przy dobrym, zwłaszcza DSD, lampowa że hej-ho, czynnik poezji znakomity, a przenikanie w warstwy tworzące… – cóż dCS z tego słynie, że przenika najgłębiej. Ale to przenikanie nigdy, w żadnym przypadku, nie uderzyło mnie obcością – naprawdę nie wiem, co wyprawiają z ustawieniami i aparaturą towarzyszącą ci, którym ta obcość ze źródeł od dCS wynika, a przecież nieraz to słyszałem. – Tak, pewnie że się do LINA przyzwyczaiłem, i że ona nie jest tym samym, co mój Cairn z Twin-Head, ani tym, co on z Fulianty Audio, który od Twin-Head jest mniej lampowy, a za to bardziej neutralny. Jednak i on daje więcej lampowego czaru i lampowej namacalności niż wzmacniacz z angielskiego zestawu karmiony przez własny przetwornik. Ale żeby to miało powodować niedosyty, żeby mi się ta LINA nie dość fascynująco w uszy kładła, tego nie mogę powiedzieć, tak na pewno nie było. Zjawiała się muzyka żywa, a nie martwa architektura dźwięku, poczynając od poezji śpiewanej, na przykład tej (Wiem, Osiecka to nie Herbert, Supervielle[3] ani Yeats, ale jednak poezja, a muzyka Satanowskiego filarem zachwycającym.)

 

[2] Wybór pomiędzy 1 a 2 zajmuje kilka sekund oczekiwania na dostrojenie.

[3] W tym świecie nasza krew jest przestrzenią jedyną;

Czerwone ptaki ciągle biorą postać inną;

I przy sercu, co rządzi nimi – krążą z trudem;

Oddalić się od niego nie mogą – bo giną;

Bo w nas jest pustych równin okrucieństwo zimne;

Gdzie się kona z pragnienia u fałszywych źródeł.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

14 komentarzy w “Recenzja: dCS LINA

  1. Sławek pisze:

    Bardzo dobra recenzja, dziękuję Panie Piotrze, dużą radość mi sprawiła!
    Tym niemniej kilka spostrzeżeń:
    Odnośnie wygrzewania – napisał Pan:
    U mnie to trwało dwa tygodnie grania od rana do północy, a przecież to ten zestaw brał udział w AVS, nie przyjechał zatem surowy.
    No zonk! To ja tych Susvar na AVS (co prawda nie z kablem bladawcem, a jakimś innym lichym czarnym od HiFiMana – tak mi powiedziano) na niewygrzanym sprzęcie słuchałem, a i tak czuć było dużą klasę i potencjał LINY.
    Odnośnie przetwornika – szkoda, że nie ma wejścia I2S, Jay’sa by można podłączyć w najlepszym dla niego ustawieniu, a tak to trzeba będzie coaxialem, BNC, albo AEC-EBU. Coraz więcej DAC-ów ma wejście I2S, ale no cóż, nie tym razem. Wejścia USB na zdjęciach wypatrzyłem B i A, a nie jak Pan pisze B i C. No i tu pojawia się pytanie – czy do A można podpiąć twardy dysk? Rozumiem, że sekcja streamera bezproblemowo współpracuje z Tidalem?
    Odnośnie wejść samego wzmacniacza słuchawkowego – do wejść RCA zapewne można podpiąć wyjście przedwzmacniacza gramofonowego i cieszyć się winylem…
    Zaś co do Susvar to w ich recenzji konkluzja była taka, że one to najlepiej grają z odczepów głośnikowych. A tu proszę – 2 waty i grają. Ale sam Pan wyjaśnił :
    Przy czym, powiedzmy sobie szczerze – dCS LINA nie wycisnęła wszystkiego z Susvar, one potrafią jeszcze piękniej. Ale Susvary wycisnęły wszystko z LINA, pasowały najlepiej.
    Ciekawe, jak by LINA sprawowała się z Crosszone CZ-1.
    Na następny AVS zabiorę moje Crosszone CZ-10 i QUAD-y ERA-1 i jak będzi LINA to posłucham jak będzie możliwość.
    Eurojackpota trzeba by puścić, bo to wszystko dużo €szekli kosztuje…

  2. Marek S. pisze:

    Brak pilota w sprzęcie za tyle pieniędzy, to troszkę słabo.
    Rozumiem, że jest to produkt stworzony dla bogatych. Tyle pieniędzy wydać i co chwilę wstawać, żeby zmienić głośność, współczuję użytkownikom. Nie każdy słucha z bliskiej odległości.
    Ja zanim cokolwiek kupię najpierw patrzę, czy w zestawie znajduje się pilot.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      dCS Bartóka będziesz w tej sytuacji zmuszony kupić, jego można obsłużyć smartfonem. Do niego zegar od Rossini – i hajda w pliki za sto pięćdziesiąt parę tysięcy! (Czy coś koło tego.) Ech, życie…

      1. AudioFan pisze:

        I tu mam dylemat, czy dokupić zegar Rossini, czy zestaw Muteców z REF 10 SE 120. Bardziej pasuje mi Rossini, wizualnie i pod względem okablowania, ale podobno referencyjny dźwięk dają dopiero Muteci. Jakie Wy macie doświadczenia z tymi zegarami?

        Czyli w zestawie LINA nie ma możliwości regulacji głośności z ROON tak jak w Bartoku? Pozostaje tylko i wyłącznie kręcenie potokiem?

        1. Pawcio pisze:

          Na FB odszukaj Ireneusz Sulewski i spytaj. Przećwiczył wszystkie kombinacje, ma już kolejna generację dCS. Teraz użytkuje dCS Vivaldi One. Wybrał topowe zegary Mutec. Ale do nich ma zasilacze liniowe i drogie okablowanie. Tak więc to kupa gratów znacznie droższa niż fabryczny zegar.

      2. Pawcio pisze:

        Można kupić pilota od Rossini lub od Vivaldi, tak samo sterują Bartokiem. Nie trzeba męczyć się z tabletem.

    2. Sławek pisze:

      No fakt, trochę słabo. Ale z drugiej strony na ogół kable słuchawkowe bardzo długie nie są, więc może siedząc obok dosięgniesz. Do gramofonu i tak wstawać trzeba – jak kto gramofon ma i używa. No i trochę ruchu nikomu nie zaszkodzi. Ale fakt – zdalne sterowanie powinno być.

  3. Robson pisze:

    Bardzo ciekawa recenzja, zwłaszcza że wypróbował Pan dużo różnych słuchawek. Byłem na AVS i słuchałem tego zestawu z Susvarami, mi też było to idealne połączenie. Na stanowisku rozmawiałem z przedstawicielem z dCSa i zapytałem się o różnice w stosunku do Bartoka, powiedział że konstrukcyjnie Ring DAC w Lina Network DAC to jest to samo, tyle że bez wbudowanego wzmacniacza słuchawkowego i przedwzmacniacza.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Na moje ucho Ring DAC w Bartoku jest bardziej zaawansowany. I przecież samo dCS to stwierdza. Trudno żeby nie, skoro ten z Bartoka ma więcej filtrów. A po upgrade oprogramowaniem Rossini różnice muszą być jeszcze większe.

  4. AudioFan pisze:

    Bardzo ciekawa recenzja. Dziękuję za jej napisanie. Z największym zaciekawieniem odczytywałem fragmenty, gdzie starałeś się porównać dCS Lina vs Bartok. Powiem, że nie mam co pluć sobie w brodę, że się pospieszyłem i na ubiegłoroczną gwiazdkę 2021 sprawiłem sobie jeszcze w rozsądnej cenie Bartoka. Powiem szczerze już nie wspominając o walorach i ekonomi rozwiązania jednopudełkowego – mi Bartok bardziej się podoba. Czytałem, że w posiekanym Bartoku 🙂 zastosowano inny układ zasilania i źe to może mieć pewne przeloźenie na jeszcze lepszy dźwięk. Trzeba by kiedyś zorganizować testy i łeb w łeb porównać obydwa urządzenia. Sam wzmacniacz jest nieco mocniejszy niż w Bartoku i może i ciut lepszy, ale i to spokojnie przyjmuję, bo w 70% gram na Feliksie Envy a 25% to wzmak z Bartoka 5% tak dla przypomnienia zostawiam dla hybrydy Pathosa Aurium, którego podłączam po RCA do Bartoka. Mógłbym już go odsprzedać.

    Nigdy nie miałem okazji słuchać Liny, nie mniej jednak uważam, ze Bartok jest lepszym urządzeniem od Liny, choćby z tego powodu ze jest to urządzenie klasy high-end i ona według dCS stoi powyżej serii Lina. W dodatku obecnie po upgrade software’u do wersji 2.0 Bartok praktycznie z automatu stal się tym co kiedyś prezentował model Rossini.

    Chciałbym się kiedyś dowiedzieć ile dodatkowej magii do zestawu Liny dodaje zegar. Czy jest wart swojej ceny, czy też można śmiało go pominąć i tym samym dać sobie spokój z myślami zakupu zegara do Bartoka.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Pożycz zegar Rossini od Audiofastu i sam oceń różnice. Niech go przywiozą chociaż na kilka godzin.

      1. AudioFast pisze:

        Gdyby była taka możliwość to nie zadawałbym powyższych pytań. Nie mają na stanie zegara Rossini, który mógłbym w obecności dilera posłuchać. Musiałby go zakupić, a gdyby zmiany były niewarte kolejnej sporej inwestycji (z odpowiednim okablowaniem, to drugi Bartok) i bym go nie kupił, to musieli by z nim zostać.
        W dodatku sprzedawca odwiedził mnie z zegarem MUTEC MC-3+USB oraz REF10 SE120 i zaobserwowałem zmianę jaką wnosi ten mały zegar, ale liczyłem, że po podłączeniu REF10 SE120 odpali petarda a tu nic. Nik z trzech osób nie słyszał zmian. Sprzedawca również. Uznaliśmy, że albo REF10 jest popsuty, lub coś źle podłączony. Dlatego chciałbym nawiązać kontakt z posiadaczami jednego czy drugiego zegara i porozmawiać o faktycznych zmianach po zainwestowaniu w te urządzenia.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Audiofast chyba ma kontakt z jakimś posiadaczem zegara Rossini, może by dali namiar, rozmowa powinna być pouczająca. Można ewentualnie zadzwonić do krakowskiego Studio999, oni używają Bartoka, może mieli jakieś podejścia do kwestii zegara.

          1. AudioFan pisze:

            Dziękuję za podpowiedź. Zaczynam od telefonu do Studio999.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy