Recenzja: Dan Clark Audio EXPANSE

Co na zewnątrz, co w środku?

   Tak na pierwszy rzut oka nowe EXPANSE byłyby względem STEALTH nieomal identyczne, jednak nawet w tym pierwszym rzucie rozpoznajemy nieuniknione u otwartych dziurkowanie muszli i trochę odmienną ich formę. Kiedy kłaść jedne obok drugich, od razu także widać, że dziurkowane u jednych a gładkie u drugich centrum jest u nowszych EXPANSE obszarowo większe. A ponieważ jedne i drugie muszle mają o tym samym obrysie i identyczne rozmiarem, w nieunikniony sposób centrum u EXPANSE okala węższy rant i na tym rancie spotykamy węższe okienka międzyżebrowe, ergo bardziej podługowate i podnoszące otwartość, bo też dziurkowane. W następstwie czego centralne okno mniej jest wypiętrzone (ponieważ to rant wypiętrza), a skoro tak, to i komory za membraną mają u EXPANSE mniejszą objętość, skoro sama membrana jest identycznie ku tyłowi w stronę za uchem odgięta, a pady są tej samej grubości i głębokości.

    Pomimo głębokości identycznej i identycznego ich obrysu też nie są u otwartych zupełnie identyczne, gdyż materiał obwiedni to trochę inna sztuczna, choć też anonsowana jako proteinowa skóra, a obszar przylegania do głowy wypełnia syntetyczny welur kompozytowy również o innej niż u STEALTH fakturze, mimo iż też anonsowany jako „wegański”. Zatem ekologiczność tak samo i tutaj górą – w nowych też całkowicie zrezygnowano z surowców odzwierzęcych. (Co nie powinno dziwić, słuchawki pochodzą z Kalifornii, stolicy nowych trendów.)

    W uważnym oglądzie daje się zdiagnozować jeszcze jedna różnica odnośnie cech zewnętrznych – u nowszych materiałowa osłona po stronie wewnętrznej nad przetwornikiem jest z cieńszego, tym samym bardziej transparentnego materiału – mniej zasłaniającego maskownice à la przypłaszczony i zwichrowany w prawo plaster miodu.

   Wymyślny pałąk z funkcją składania dzięki gimbalom z przęsłem Cardana i bardzo dużą elastycznością dzięki nitinolowym drutom jest za to całkiem identyczny, jeśli nie liczyć tego, że materiałowe obszycie podwieszonej opaski po stronie wewnętrzne przepikowano niebieską nicią w miejsce czerwonej, od zewnątrz zaś wyhaftowano wypukłym ściegiem czarny napis EXPANSE zamiast STEALTH.

    Zaakcentować trzeba, że zgodnie z panującym od lat paru zwyczajem ażurowość osłon zewnętrznych to tak samo jak na rewersie wewnątrz sieć różnej wielkości oczek o sześciokątnym, „plastromiodowym” obrysie, tutaj także lekko spłaszczonych i zwichrowanych, co nam wyjaśnia producent byciem następstwem matematycznej analizy odnośnie kształtu siatki możliwie najmniej deformującej przepływ dźwięku. Oczka te w samym centrum są malutkie, ale i tak większe od tworzących rój wokół, natomiast w okalających okienkach znów większe.

    Zapięcie kabli pozostało bez zmiany, to wciąż wzięte od wojska bardzo skuteczne i niepodatne na uszkodzenia zatrzaski z karbowaną obejmą.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

6 komentarzy w “Recenzja: Dan Clark Audio EXPANSE

  1. Sławek pisze:

    Jak zawsze fajna recenzja. Panie Piotrze, a czy byłby Pan w stanie wirtualnie porównać je do HiFiManów HE-1000se?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Expanse nie starają się tak mocno epatować przestrzenią i napowietrzeniem, są też chłodniejsze w sensie bardziej wytrawnego, mniej wygładzonego brzmienia i przy odpowiednim źródle oraz wzmacniaczu zaoferują potężniejszy bas. Są od strony emocjonalnego podejścia mniej miłe i mniej upojne, a za to bardziej szczere i wyrównane brzmieniowo.

      1. Michał S pisze:

        Panie Piotrze, korzystając z tego, że zostały przywołane słuchawki HE1000se, które od dawna waham się, czy nie upgrade’ować do Susvar – czy mógłbym prosić o Pana opinię, czy HE1000se to ta sama klasa słuchawek co Susvary, tylko o innym profilu dźwiękowym (nacisk na tony wysokie i „powietrze”) oraz bardziej „efekciarskie” w sensie budowania dużej, otwartej sceny „bez sufitu” (nie zapominając o dużo mniejszych wymaganiach odnośnie wzmacniacza) – i w tym przypadku przejście na Susvary byłoby być może doświadczeniem innego rodzaju dźwięku, ale niekoniecznie lepszego technicznie – czy jednak różnica w cenie odzwierciedla w tym przypadku różnicę jakościową tych dwóch produktów HiFiMana? Czasami „efekciarstwo” HE1000se mi odpowiada, ale coraz częściej razi tonalność, która jest jednak sztucznie podkręcona dla uzyskania, jak się domyślam, konkretnej prezentacji dźwięku. Kusi to do spróbowania Susvar, ale tylko pod warunkiem, że ta jakby nie patrzeć przepaść cenowa jest uzasadniona czymś więcej niż tylko sprowadzeniem sopranów do bardziej rozsądnego poziomu.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Niestety nie czuję się kompetentny do udzielenia miarodajnej odpowiedzi. HE1000se słuchałem tylko na wystawach, zawsze z cudzym repertuarem i torem. Susvary mam wprawdzie od dawna, ale używam ich tylko z kablem Tonalium, czyli to nie są takie z marszu. Jedno, co mi mocno utkwiło w głowie, to na AVS Susvary ze wzmacniacza ViVa Egoista zagrały mniej ciekawie niż HE1000se z wcale nie szczytowego wzmacniacza Auris. Ale Susvary w tym porównaniu miały słabe źródło i ten swój okropny kabel, więc cała ta historia to raczej ciekawostka. Z dobrym kablem dobrze napędzone Susvary to brzmienie analogicznej jakości co Stax SR-X9000, analogicznie też bardzo drogie. Równie dobre dają jednak T+A Solitaire P, które są sporo tańsze.

          1. Sławek pisze:

            Skoro wywołałem temat 1000se to dokończę moje rozważania. Mam te słuchawki jako kolejną parę w kolekcji od 5-tego maja. Najpierw słuchałem w sklepie, potem 6 dni w domu egzemplarz demo, a ponieważ sprzedawca nie zgodził się na sprzedaż mi tego egzemplarza to po tych 6-ściu dniach wymieniłem je na zapieczętowane fabrycznie nówki. Demo, jak dla mnie grał w moim systemie zjawiskowo (zresztą tego się spodziewałem bo już je wcześniej słyszałem), nowe już dochodzą do tego poziomu, no jeszcze trochę muszą pograć. Te HE-1000se to jak dla mnie referencja – z tego co pamiętam dźwięk Susvar z AVS-u to „suski” są bardziej eteryczne, zaś 1000se bardziej nasycone i mają super kontrolowany bas i ogromną przestrzeń. Nieprzesadzone wysokie, lepsze i bardziej kontrolowane niż z HE-6. Grają ze wzmacniaczem Audio-gd Master 11 Singularity i dopiero one pokazały co do tej pory traciłem. Jak dla mnie, są super muzykalne choć to też taki trochę mikroskop – pokazują wszystko co jest w nagraniu choć nie masakrują gorszych nagrań, a także pokazały dobitnie różnicę pomiędzy kablami słuchawkowymi Tonalium i Argentum Extreme. Jak dla mnie, to z Tonalium ciężko ich słuchać z powodu ostrzejszej góry, wysokie są za to świetne, łagodniejsze i całe brzmienie bardziej spójne ze srebrnym kablem Argentum Extreme! I pomyśleć, że z Quad ERA-1 był remis! No i 1000se mają 96dB skuteczności, zaś DCA Expanse o wiele mniej, Susvary 83 dB, czyli pod wyjścia głośnikowe trzeba by podpinać (problemu nie ma, maj stosony kabelek). Za 1000se nówki dałem 14 450 PLN.
            1000se pokazały też dobitnie różnicę między streamerami: Allo DigiOne Signature z zasilaczem Shanti a Luminem U2mini, który wypożyczyłem do odsłuchu. Lumin górą zdecydowanie i dlatego został u mnie.

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Nic nie jest bardziej cenne od zadowolenia ze słuchania. Niestety droga do niego bywa kręta. Tym bardziej należy je cenić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy