Recenzja: Dan Clark Audio EXPANSE

    Dlaczego nie zrobić jeszcze jednych słuchawek, skoro już tyle zrobiliśmy? Rzecz jasna nie ma takiej potrzeby z punktu widzenia czystej, wąsko rozumianej użyteczności, ale przecież się na nich zarabia. I jak jeszcze, panocku! – że sięgnę po góralszczyznę. Dudki się sypią do saka, mamony przybywa, że hej. Mamona to, dudki, bejmy, kapucha, hajs, szmal czy baksy – wiadomo o co chodzi. A jeśli nie wiadomo, to wg przysłowia też wiadomo.

    Ale ja sobie żartuję, a słuchawki poważne. Nie całkiem wprawdzie nowe, jedynie jako otwarta wersja, ale takich uznanych i przez rynek chwyconych, a na dodatek bardzo zmyślnych i zaawansowanych technicznie.

    Dan Clark Audio EXPANSE to otwarta wersja zrecenzowanych w październiku 2021 Dan Clark Audio STEALTH – nowego wówczas, bardzo wysilonego inżynieryjnie flagowca kalifornijskiego producenta, który jeszcze w latach 90-tych zaczynał od tworzenia kolumn, zyskując pochlebny przydomek „MrSpeakers”, konstruował i elektronikę, a dokładniej wzmacniacze, a do działu słuchawek trafił jakiś czas potem poprzez modyfikację planarnych Fostex TR-50, czyli taniego produktu kultowego. Rozwijając działalność przy wsparciu marketingowego zaplecza w postaci słuchawkowego forum Head-fi nakręcał stopniowo spiralę zbrojeń, by poprzez szereg modeli zaczynających się od nazwy MrSpeakers (zrecenzowanych w większości na tych łamach) dojść do potrzeby zmiany nazwy na bardziej oficjalne i bliskie sobie Dan Clark Audio, co miało miejsce przy okazji premiery owych STEALTH.  

    Pisałem o tych STEALTH, że z ceną $4000 trafiają między najlepsze o konstrukcji planarnej – pomiędzy HiFiMAN Susvarę i jej liczną rodzinę, T+A Solitaire P, Audeze LCD-5 i LCD-4, Abyss 1266 i Abyss Diana, Final D8000 z przydomkiem PRO i bez, jak również Meze EMPYREAN i ich szczytową formę ELITE. Odnośnie tego nic się nie zmieniło poza kursem dolara, który urósł na tyle, że dziś ta cena w przełożeniu na krajową walutę urosła z równych dwudziestu do dwudziestu trzech i pół tysiąca. Identyczna widnieje na metce wersji otwartej EXPANSE. 

    Samo narzuca się pytanie, czy przy tej samej cenie, identycznym niemal wyglądzie i analogicznej konstrukcji wewnętrznej zachodzi potrzeba pisania nowej recenzji, nie wystarczyłaby sama wzmianka?

    Nie wystarczyła – brzmienie okazuje się inne. I inne nie w ten sposób, że dodające do poprzednich cechy typowe dla konstrukcji otwartej, ono jest inne w szerszy sposób. Tym samym ktoś kupujący EXPANSE wcale nie nabywa otwartej wersji STEALTH, i vice versa, mimo iż wygląd by wskazywał. To są generalnie podobne, jednak sporo różne słuchawki, chociaż z identycznym kablem od amerykańskiego ViVo Audio, który w recenzji uzupełnimy sobie polskim Tonalium, jako że oba są wysokojakościowe, ale także dające różne brzmienia, dodatkowo ta różność się wzbogaci. Nie zabraknie przy tym bezpośrednich odniesień, bo STEALTH też mam pod ręką, podobnie jak parę innych bezpośrednio konkurujących.

Co na zewnątrz, co w środku?

   Tak na pierwszy rzut oka nowe EXPANSE byłyby względem STEALTH nieomal identyczne, jednak nawet w tym pierwszym rzucie rozpoznajemy nieuniknione u otwartych dziurkowanie muszli i trochę odmienną ich formę. Kiedy kłaść jedne obok drugich, od razu także widać, że dziurkowane u jednych a gładkie u drugich centrum jest u nowszych EXPANSE obszarowo większe. A ponieważ jedne i drugie muszle mają o tym samym obrysie i identyczne rozmiarem, w nieunikniony sposób centrum u EXPANSE okala węższy rant i na tym rancie spotykamy węższe okienka międzyżebrowe, ergo bardziej podługowate i podnoszące otwartość, bo też dziurkowane. W następstwie czego centralne okno mniej jest wypiętrzone (ponieważ to rant wypiętrza), a skoro tak, to i komory za membraną mają u EXPANSE mniejszą objętość, skoro sama membrana jest identycznie ku tyłowi w stronę za uchem odgięta, a pady są tej samej grubości i głębokości.

    Pomimo głębokości identycznej i identycznego ich obrysu też nie są u otwartych zupełnie identyczne, gdyż materiał obwiedni to trochę inna sztuczna, choć też anonsowana jako proteinowa skóra, a obszar przylegania do głowy wypełnia syntetyczny welur kompozytowy również o innej niż u STEALTH fakturze, mimo iż też anonsowany jako „wegański”. Zatem ekologiczność tak samo i tutaj górą – w nowych też całkowicie zrezygnowano z surowców odzwierzęcych. (Co nie powinno dziwić, słuchawki pochodzą z Kalifornii, stolicy nowych trendów.)

    W uważnym oglądzie daje się zdiagnozować jeszcze jedna różnica odnośnie cech zewnętrznych – u nowszych materiałowa osłona po stronie wewnętrznej nad przetwornikiem jest z cieńszego, tym samym bardziej transparentnego materiału – mniej zasłaniającego maskownice à la przypłaszczony i zwichrowany w prawo plaster miodu.

   Wymyślny pałąk z funkcją składania dzięki gimbalom z przęsłem Cardana i bardzo dużą elastycznością dzięki nitinolowym drutom jest za to całkiem identyczny, jeśli nie liczyć tego, że materiałowe obszycie podwieszonej opaski po stronie wewnętrzne przepikowano niebieską nicią w miejsce czerwonej, od zewnątrz zaś wyhaftowano wypukłym ściegiem czarny napis EXPANSE zamiast STEALTH.

    Zaakcentować trzeba, że zgodnie z panującym od lat paru zwyczajem ażurowość osłon zewnętrznych to tak samo jak na rewersie wewnątrz sieć różnej wielkości oczek o sześciokątnym, „plastromiodowym” obrysie, tutaj także lekko spłaszczonych i zwichrowanych, co nam wyjaśnia producent byciem następstwem matematycznej analizy odnośnie kształtu siatki możliwie najmniej deformującej przepływ dźwięku. Oczka te w samym centrum są malutkie, ale i tak większe od tworzących rój wokół, natomiast w okalających okienkach znów większe.

    Zapięcie kabli pozostało bez zmiany, to wciąż wzięte od wojska bardzo skuteczne i niepodatne na uszkodzenia zatrzaski z karbowaną obejmą.

Co odnośnie różnic wewnętrznych?

    Nic o takowych nie wzmiankują za wyjątkiem odrobinę innych wymiarów membrany, która u nowych EXPANSE ma 76 x 51 mm, a nie 72 x 50 mm. Dzięki czemu mogę przytoczyć opis technologii u STEALTH, a jest co opisywać.

    Na stronie producenta uwidoczniono schemat przekrojowy samego przetwornika oraz rysunek uzupełniającego go ustroju akustycznego Acoustic Metamaterial Tuning System (AMTS). Aż cztery lata zajęło konstruowanie od podstaw tych przetworników czwartej generacji, mających o 20% zwiększoną powierzchnię membran i posługujących się opatentowaną technologią v-Planar, tj. łączeniem drobniutkiej radełkowatości (inaczej harmonijkowości) owych zwiększonych membran z napędem planarnym. Co przynosi redukcję zniekształceń harmonicznych i poszerza zakres niskich częstotliwości, całościowo poprawiając sposób uformowania dźwięku, w tym czynienia go bardziej trójwymiarowym. Przekonstruowano też przy okazji sposób napinania membrany i zoptymalizowano komputerowo działanie sił magnetycznych napędu, posługując się zaczerpniętymi od przemysłu lotniczego metodami analizy elementów skończonych (FEA) i obliczeniowej mechaniki płynów (CFD).

    Nie mniejsze dla uzyskania niezaburzonego dźwiękowego obrazu jest wg producenta znaczenie akustycznego filtra ATMS, umiejscowionego pomiędzy przetwornikiem a uchem. Zbiorczo wykorzystuje on działanie falowodów, kontrolerów dyfuzji, polaryzatorów ćwierćfalowych i rezonatorów Helmholtza, jeszcze wzmacniając efekt Stealth, czyli niezmąconego przepływu powietrza, tu przede wszystkim jako akustycznej fali.

    Wszystko to razem ma skutkować niespotykaną rozdzielczością a jednocześnie spójnością, niespotykanym też obrazowaniem przestrzennym, niespotykaną szczegółowością i niespotykanym stopniem uwolnienia od wszelkiego rodzaju zniekształceń. (Oby.)

    Słuchawki dostajemy w dużym, czarnym, obszytym sztuczną skórą i też wegańskim pudle, gdzie wewnątrz one same w zdumiewająco małym wegańskim futerale, zmieszczenie wewnątrz którego efektem działania owych wymyślnie kardanowych gimbali pałąka. Wraz ze słuchawkami wegański kabel ViVo, który może mieć długość 3,0 lub 1,8 metra; co w przypadku krótszego oznacza spadek ceny o pół tysiąca trudno powiedzieć czy wegańskich złotówek. (Do 22 995 PLN.) Końcówki kabla mogą mieć mocowanie  dowolne – 4-pin XLR, 4,4 mm Pentaconn, 6,3 mm duży jack, 3,5 mm mały lub 2,5 mm mały symetryczny; wystarczy podać, którą chce się. Uzupełnieniem certyfikat autentyczności i papierowa instrukcja.

 

 

 

 

   Odnośnie suchych danych liczbowych dowiadujemy się niewiele. Poza większą o parę gramów niż u STRALTH wagą 418 g (zewnętrzne pokrywy u EXPANSE są dziurkowane lecz masywniejsze) i rozmiarem membrany (76 x 51 mm) jedynie o dopasowaniu przetworników z dokładnością do 0,25 dB i THD poniżej 0,03%. Można także zakładać, że impedancja to około 23 Ω, a czułość circa 86 – 87 dB/mW, skoro to przetworniki niemal te same co u zamkniętych. Z czego by wynikało, że wzmacniacz też musi być bardzo mocny – i faktycznie tak jest.

    Na koniec krótka opinia własna. Słuchawki jak na najwyższy przedział jakościowy (czyli konstrukcję rozbudowaną) są stosunkowo lekkie i jak na taki przystało imponująco wygodne. Wg mnie nie ma wygodniejszych, bywają równie wygodne. Wygląd też znamionuje poziom szczytowy, mimo iż jest ascetyczny. Wszechobecna matowa czerń robi wszystko, by nie rzucać się w oczy, ale uformowanie karbonowych muszli i sposób ich ażurowości zdradzają najwyższe techniczne loty, podobnie jak elastyczność i składalność pałąka, jak miękkość i faktura padów. Cyrkowo mikry rozmiar etui ochronnego (zupełnie jakby te słuchawki dawały się zrolować), gatunkowy kabel z kompletu i certyfikat wegańskości to kolejne dowody przynależności do elity, odnośnie czego cena nie pozostawia cienia wątpliwości.

Odsłuch

     Skoro skuteczność tak niska, nieuchronnie mocne wzmacniacze; nie ma co tym EXPANSE żałować mocnego sygnału nawet w dobie oszczędzania energii. (Tegoroczny maj po tegorocznym kwietniu są niezbitymi dowodami na ocieplanie klimatu, aczkolwiek na jakiejś innej planecie.)  

 

   Z odtwarzaczem przenośnym

    Dość dopiekania ekologom, dzielnym wojownikom klejowym, bierzmy się za własną robotę. I w jej ramach odpowiedzmy wpierw na pytanie, czy da się tych Dan Clark Audio EXPANSE użyć z przenośnym urządzeniem. Odpowiedzi udzielił dosyć, lecz nie szczytowo drogi Astell A&futura, dysponujący dużą, aczkolwiek też nie szczytową mocą. Ta moc całkowicie wystarczyła: kablem z końcówką Pentaconn popłynął sygnał zdolny tchnąć pełnię życia i głośności aż po kres wytrzymałości słuchu. Nie taki więc diabeł straszny, jak go cyframi malują – dobry przenośny grajek w zupełności dla jego niskiej skuteczności wystarczył. Lecz co z jakością brzmienia? Wypróbowałem najpierw oba dostępne kable – i z oboma EXPANSE mi się podobały, ale z Tonalium bardziej. Tego samego nie mogę jednoznacznie orzec odnośnie wersji zamkniętej STEALTH, co nam sygnalizuje jedną z głównych różnic pomiędzy tymi słuchawkami. Różnica ta to podejście do technicznej strony dźwięku, u STEALTH niewątpliwie mocniej wyeksponowanej. Zamknięte to słuchawki jaśniejsze (pomimo iż z pewnością nie jasne) i przede wszystkim większy nacisk kładące na szczegółowość i separację, a mniejszy na spójność i melodyczność. Co nie przeszkadza im w oddawaniu i melodyki i spójności, ale dający bardziej miękki i spokojny dźwięk kabel ViVo był w roli sprzymierzeńca tego dużo bardziej pomocny niż bardziej naprężający dźwięki i bardziej poprzez swą żywiołowość efektowny Tonalium. W przypadku otwartych EXPANSE te role się odwracały, te równiej rozkładały akcenty. I w ogóle jeśli jakaś ważna odnośnie ich stylu brzmieniowego nauka wypłynęła z sesji przy A&futura, to ta, że są to słuchawki szczególnie wyważone. Nie mogąc użyć Susvar, dla przenośnego grajka za trudnych do napędzenia w sensie umiejętności wydobycia całego ich potencjału, musiałem się zadowolić porównaniami odnośnie konstrukcji otwartych AudioQuest NightHawk i Sennheiser HD 800. (Final D8000 chwilowo odjechały na wystawę w Monachium, by wspierać tam pokazy swojego producenta.) Trochę szkoda tych Final, bo to równy przedział cenowy, chociaż konstrukcja półotwarta, czyli trochę odmienna. Niemniej w praktyce bardziej otwarta od innych, tym zatem większa szkoda. Ale o NightHawk i HD800 można z pewnością orzec, że są otwarte, znakomite i całościowo wyważone. Jedne i drugie tworzące bardzo skoordynowany i zarazem rozległy obraz muzyczny, do jednych i drugich można doczepiać angielski przydomek „all-rounder” albo polską „wszechstronność”. Tymczasem z bezpośrednich porównań pod względem wyważenia i wszechstronności to Dan Clark Audio EXPANSE wyszły jako zwycięskie, i działo się tak niezależnie od tego, którym posiłkowały się kablem. Bez względu też na repertuar: tak samo przy muskaniu dźwiękiem trójkąta i przeszkadzajek, jak przy orkiestrowych tutti i ciężkim rocku, to one budowały najmocniejsze wrażenie, że „wszystko jak najbardziej tak”. Taki był zbiorczy wyraz dostawanego od nich dźwięku, zarówno w intuicyjnym odbiorze, jak i drogą uważnych analiz.

   Dan Clark Audio EXPANSE to nie słuchawki analityczne ani nie syntetyczne; nie wesołe też ani smutne; nie jasne ani ciemne (chociaż z pewnością prędzej ciemne niż jasne); nie biologiczne ani techniczne; nie wielkoobszarowe czy kameralne. – One są wyważone. Wrażenie całościowego wyważenia w odbiorze ich dominowało, ale nie jako coś abstrakcyjnego, oderwana od świata emocji perfekcja, tylko tego ich wyważenia słuchało się najchętniej, najprzyjemniej. Gdyż nie było to wyważenie na zasadzie samej równości cech, ale też na zasadzie, że same te poszczególne cechy zjawiają się jako najbardziej perfekcyjne.

 

 

   

 

    Dan Clark Audio EXPANSE nie okazały się bardziej szczegółowe ani bardziej rozdzielcze od Dan Clark Audio STEALTH, ale okazały od nich równiejsze i melodyjniejsze, a od dwóch pozostałych się okazały.

    Żadne odnośnie tego tak lubiane przez audiofilską gadkę „przepaści”; jedynie coś jakby na trochę równiejszą i szerszą drogę wyjechać, że prowadzenie przyjemniejsze. Wszystkie poszczególne cechy realizowane dokładniej i ogólne wrażenie słuchawek neutralnych odtwórczo, lecz tak zarazem biegłych technicznie, że w odbiorze bardzo ciekawych. Ciekawych zarówno w odniesieniu do samej melodyjności, jak i poszczególnych aspektów technicznych.
– Tak w wyważony sposób, ale zarazem z emocjami.
– Tak z naciskiem na wszystko, a nie to albo tamto.

 

Przy komputerze

    Przy komputerze, czyli z przetwornikiem Phasemation HD-7A mającym uaktywniony procesor K2 i sygnał czerpiącym z konwertera M2tech via kabel koaksjalny Hijiri, by posłać go interkonektem Sulek Edia słuchawkowemu wzmacniaczowi Phasemation EPA-007 – przy tym technicznym majdanie sytuacja nie uległa zmianie, to znaczy jakość poszła w górę, ale nie uległy zmianie relacje. Niemniej przy tej wyższej jakości, niewątpliwie tutaj obecnej, dało się mocniej poczuć różnicę między otwartym a zamkniętym flagowcem Dana Clarka, moim zdaniem korzystną dla wersji otwartej. W porównaniu zamknięte STEALTH mocniej akcentowały w przekazie soprany, czyniąc go zarówno jaśniejszym, jak i mocniej prześwietlonym analitycznie, przez co i mniej muzycznym. Jaśniejszy i bardziej świdrowany analizą uwydatniał szczegóły i wykazywał zjawiskową rozdzielczość, jednakże kosztem całościowej spójności i przede wszystkim wdzięku. „Behemot ma wdzięk” – tłumaczył Asasello Wolandowi [1], usiłując zwalić na ogromnego kota konieczność załatwienia trudnej, wymagającej przekonania kobiety sprawy. I ten wdzięk, zawsze się przydający, otwarty flagowiec EXPANCE ma od zamkniętego flagowca STEALTH większy, dzięki czemu używanie go lepiej załatwia sprawę muzyki od strony przyjemnego i jednocześnie bardziej naturalnego odbioru.   

    To na pewno nie jest przypadek – ekipa Dana Clarka musiała nad tym pracować. Zdawszy sobie sprawę, że w STEALTH za duży nacisk położono na analizę, minimalnie przeprojektowano proporcje przetwornika, a otwarta konstrukcja muszli też niewątpliwie pomogła, chociaż pamiętne Sony R10 zdumiewający naturalizm osiągnęły właśnie w konstrukcji zamkniętej, ta zatem go nie wyklucza. Równolegle można wejść w podstawową i subiektywną zarazem kwestię: „Co komu przyjemniejsze?”. Dla mnie i zapewne większości innych przyjemniejszy w odbiorze będzie naturalizm, możliwość wykąpania się w muzyce niczym prawdziwej. Ale nie brakuje też takich, dla których to wyjątkowo rozbudowana analiza będzie dostawcą przyjemności; nie inaczej zapewne podchodzi do sprawy przynajmniej część realizatorów dźwięku, dla których wyraźniejszy rozkład materiału nagraniowego na czynniki pierwsze może być czymś cenniejszym od obiektywizującego, lepiej naśladującego życie naturalizmu. Do sprawy miesza się też styl podawania sygnału przez tor i adaptacja słuchacza, ale nawet kładący szczególny nacisk na muzykalność obecny tutaj procesor K2 nie mógł sprawić, by muzykalność STEALTH mogła konkurować z tą od EXPANCE, albo przynajmniej nie zostawać z tyłu. Prędzej mogłaby to sprawić adaptacja słuchu; zwłaszcza że przy muzycznym materiale mającym odpowiednią analogowość to głębokie wchodzenie STEALTH w analizę bywa fascynujące, można dzięki niemu wyraźnie usłyszeć rzeczy zwykle spychane do roli nieistotnej albo wręcz nieobecnej warstwy brzmieniowej. W tej mierze jeszcze głębiej od STEALTH potrafi zabrnąć w analizy też próbowana tutaj Audio-Technica ATH-L5000, której pod żadnym pozorem nie należy wymieniać padów na popularne od Brainwavz Audio czy jakiekolwiek inne – genialny dźwięk tych słuchawek zostanie tym spaprany. Albowiem są niezwykle czułe na minimalne nawet zmiany dystansu między przetwornikiem a uchem, żaden taki czy inny zewnętrzny dostawca nie może przy tym gmerać – są doskonałe z urodzenia, należy ich tylko słuchać.

 

 

 

 

    Porównania EXPANCE do STEALTH i Audio-Techniki były wysoce pouczające, ale jeszcze więcej wnoszące okazały się te do HiFiMAN Susvara (identycznie jak one posiłkujące się tu kablem Tonalium). Okazało się bowiem, że Susvary oferują dźwięk bardzo podobny, a zarazem wysoce odmienny.

   – To niemożliwe, ktoś powie, opowiadasz pan bzdury. Ale nie, niezupełnie. Dalekie podobieństwo odnosiło się bowiem do staranności w formowaniu dźwięków i elegancji przepływu, dzięki czemu od razu formułował się w głowie porównującego pogląd, że to słuchawki na tym samym poziomie odtwórczym. Susvary jednak stawiały słuchacza od muzyki dalej i roztaczały przed nim większą scenę, lecz nie to było najważniejsze, gdy chodzi o różnice, bo istotniejsze ciepło, u Susvar nieco większe. Najistotniejsza jednak słodycz. Melodyka dźwięku Susvar wdzięczyła się modulacją – falowała bardziej faliście, układając się na brzmieniowych powierzchniach bardziej miękką, wabiącą materią. Cieplejsza była i z wyczuwalną słodyczą w głosach, podczas kiedy EXPANCE zachowywały trzeźwy dystans, nie mizdrząc się ani nachalnie, ani wcale. Ciepło ich było ledwie wyczuwalne, a słodyczy nie sprzedawały żadnej, mimo iż ich melodyka też pięknie falowała, a przepływ był niezaburzony. Dwa zatem różne podejścia do tych samych nagraniowych treści, jedno emocjonalnie rozbudzone i ewidentnie się przymilające, a drugie trzymające trzeźwy dystans. Co woleć, to już indywidualna sprawa, mnie podobały się oba.

[1] Diabelscy bohaterowie „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa.

Odsłuch: Przy odtwarzaczu

    Pozwoliłem sobie ominąć własny wzmacniacz, bo dla napędzenia EXPANSE, które okazały się jeszcze odrobinę mniej skuteczne od STEALTH, musiałby posiłkować się Croftem, a to by wymuszało uważne obchodzenie się z mocą 2 x 25 W i wykluczało bezpośrednie porównania z NightHawk i Audio-Technicą. Dlatego skorzystałem ze świeżo przybyłego po recenzję lampowego wzmacniacza Auris HA-2SF ($2499), dysponującego bardzo szerokim zakresem mocy, tak samo jak w przypadku tranzystorowego Phasemation pozwalającej napędzać wszelkie słuchawki. Porównawszy przy okazji interkonekty XLR (Tellurium Q Black Diamond cieplejszy i bardziej „układny”, a Transparent REFERENCE chłodniejszy i bardziej wytrawnie w sensie smakowym wina grający) zabrałem się za te porównawcze przymiarki, które ponownie nie wniosły niczego nowego, tym niemniej pozwoliły na interesujące obserwacje. Pierwszą taką, że dawne układy scalone D/A w odtwarzaczu Cairna (2 x Crystal 4392A plus Analog Devices 1896 w upsamplerze) połączone z potężną sekcją zasilania pozwalają osiągać bas niedostępny większości nawet najdroższych CD dzisiejszych, co i tym razem dało się zauważyć w postaci potężniejszego niż przy komputerze basu u recenzowanych, ku memu zadowoleniu należącego do takich, które potrafią zalewać basowym tłem całą scenę i przede wszystkim poczuć autentyczną moc basu, a nie jakiś jej szczątek. Takim basem przy odpowiednim sygnale Dan Clark Audio EXPANSE dysponują i okazał się on tylko śladowo mniej potężny niż u Ultrasone Tribute 7, dysponujących najpotężniejszym spośród wszystkich obecnych i dawnych. Tyle że Ultrasone taki bas organizują sobie w każdych okolicznościach, podczas kiedy EXPANSE uzależniają go od źródła, dokładnie informując o jego potencji. W przypadku super basowego Cairna była to super potęga, co wprawiło mnie w super nastrój.

    Ale bas basem, a rzecz recenzencka nie kończy się na nim. Druga istotna konstatacja odnosiła się do poza już basowego zakresu, odnośnie którego w tej lokacji lepszy dla słuchawek EXPANSE okazał się własny ich kabel ViVo; mający większą pojemność Tonalium podawał bowiem dźwięk za twardy, niezdolny ściśle przylegać do linii melodycznych i modulacji głosów. Co dawało dźwięk nazbyt zgrubny całościowo i nie dość indywidualny odnośnie poszczególnych dźwięków, gdy ten za pośrednictwem ViVo dotrzymywał kroku Susvarom (mającym właśnie kabel Tonalium, ażeby było śmieszniej). Może nie tak do końca EXPANSE dotrzymywały, gdyż droższy o sześćdziesiąt procent konkurent (gdy dodać cenę kabla) był w stanie generować większą subtelność i większą różnorodność brzmieniową, też przywoływać na bazie tego bardziej magiczne nastroje, ale to była różnica mała, a różnorodność i nastrojowość Dan Clark Audio EXPANSE i tak lepsza niż te u wszystkich pozostałych. (Mająca niedobre pady Audio-Technica za bardzo nasycała przekaz sopranami, czyniąc dźwięk szorstkim, piaskującym. A tak w ogóle, to aż nie do wiary, jak bardzo te same słuchawki pod wpływem osprzętu czy toru potrafią dawać różne brzmienia.)

   Odnośnie szerszych konstatacji trzeba stwierdzić, że Dan Clark Audio EXPANSE to słuchawki względem torującego im drogę zamkniętego pierwowzoru STEALTH udanie poprawione, przynoszące więcej muzycznych radości. Takie bardziej dla audiofili niż inżynierów dźwięku, co – rzecz ciekawa – dzieje się na zasadzie odwrotnej niż u konkurencyjnej pary od Final Audio, gdzie właśnie model z sygnaturą PRO oferuje dźwięk niższy i pełniejszy, co tłumaczone jest tym, że profesjonaliści całe dnie spędzający w słuchawkach muszą dostawać dźwięk łatwiej strawny na bazie mniejszej sopranowej agresji. Idąc za tym wskazaniem należałoby przyjąć, że to EXPANSE są profesjonalne, bo mimo iż soprany nie są w nich powściągnięte, to jednak dźwięk pełniejszy, spójniejszy i niżej osadzony. Pomimo tego sądzę, że STEALTH bardziej nadają się do zadań w sferze analizy dźwiękowej, podczas kiedy EXPANSE do smakowania. Tym bardziej, że dwie rzeczy: primo, lepiej ich głębsze dźwięki plasują się w przestrzeni; secundo lepsza z tego holografia i głębszy w obrazowaniu scenicznym cały muzyczny obraz. Nie dość zatem, że głębsze same dźwięki (co przy konstrukcji otwartej vs zamknięta zaskoczeniem), to jeszcze głębsza scena (co już mniej zaskakuje); słuchawki otwarte sceny mają zwykle większe, co za tym idzie też i głębsze, ale zarazem brzmienia płytsze, gdy tutaj głębsze to i to.

Podsumowanie

    Cóż rzec? Słuchawki są udane, sięgałem po nie z przyjemnością. Siedziałem z nimi na uszach przez kilka ładnych dni, nie zawodziły pod żadnym względem. Nie są aż tak energetyczne jak Ultrasone z pamiętnej serii E7/E9/T7 (najenergiczniejsze w słuchawkowej historii), ani tak wyrafinowane i pieszczące jak HiFiMAN Susvara, ale działają między tymi a tymi, dźwięk dając bardzo energetyczny i wyrafinowany zarazem. Jednoznacznie pozytywną ocenę zaburza tylko w pewnym stopniu kwestia doboru idealnego kabla; dawany z nimi ViVo czasami okazywał się za miękki, a próbowany alternatywnie Tonalium czasami znów za twardy. (Zupełnie tak samo jak palpacyjnie.) Entreq Olympus z dużą dozą prawdopodobieństwa tę sprawę by załatwił, a że kosztuje teraz mniej niż kiedyś, droga doń staje otworem. Lecz i z nim pewien problem. Druga trudność ze słuchawkami EXPANCE to bowiem niska skuteczność, a wysoko pojemny Olympus będzie ją jeszcze obniżał. Genialny wzmacniacz Fulianty Audio nie będzie się więc nadawał, jedynie te mające naprawdę sporo mocy. Oferujący jej 2W Auris pasował idealnie, podobnie jak mocniejszy jeszcze Phasemation. Na naszym rynku mamy niedrogiego i też mocnego Fezz Audio Omega Lupi (6400 PLN), jak również całą masę innych niespecjalnie drogich a zdolnych. W sumie zatem przesadzam, żaden ze wzmacniaczami problem, na pewno większy z kablem, gdy szukać ideału. Chociaż w sumie – no przecież – zamawiamy Entreqa, jest polski dystrybutor, poza tym już dawany ze słuchawkami ViVo jest nadprzeciętnej jakości, konkurencja takich nie daje. Ale najważniejsze pytanie odnosi się nie do kabla, a do samych słuchawek: 
  – Czy warto kupić te, kiedy na rynku tyle innych? Nie umiem na nie odpowiedzieć, w cudze skóry i uszy nie wejdę. Skoro Dan Clark prosperuje i cen się podnosić nie waha, to najwyraźniej znajdują się liczni tacy, wg których po jego akurat słuchawki sięgać warto, a sięgający mają liczne na tego poparcie argumenty, które zaraz w punktach wyliczę.

 

W punktach:

Zalety

  • Przetwornik w technologii Stealth z dodatkiem rozbudowanego akustycznego ustroju AMTS.
  • Udane rozwinięcie brzmieniowe już mającego je modelu zamkniętego dzięki nieznacznej zmianie membrany i bardzo starannie opracowanym otwartym muszlom.
  • Na bazie obniżonego i pełniejszego dźwięku z zachowaniem pełnoskalowej ekstensji sopranów.
  • Efektem przyjemniejszy odbiór.
  • Bardziej spójny muzyczny obraz.
  • Szersza i głębsza scena.
  • Wciąż popisowa separacja.
  • Znakomite obrazowanie sceniczne w płaszczyźnie (jako brak podrywania dźwięku do góry i dziwnych ujęć perspektywy).
  • Popisowa stereofonia i popisowa holografia.
  • Znakomite operowanie pogłosem.
  • Wokale o biologicznych fizis, przekonujące o swej autentyczności całkowitą bezpośredniością w ozdobie głębi brzmienia, wyczuwalnego ciepła oraz lekkich chropawień.
  • Ciemniejsza niż u wersji zamkniętej aura, pomagająca klimatowi.
  • Też lepsza muzykalność, jako gładszy przepływ pełniejszych brzmień.
  • Szczegóły lepiej wtopione w całość.
  • Większa potęga basu, jedna z najlepszych w ogóle.
  • Ten bas zasługuje na wyróżnienie, bo także stwarza klimat i jednocześnie daje pewność, że nigdy go nie braknie.
  • Ogólnie biorąc to słuchawki dla tych, którzy wolą wytrawne brzmienia od przymilnych (w sensie rodzaju wina); nie ma tu pieszczot jak od Audeze, jest twarda rzeczywistość.
  • Zarazem wyrafinowanie jest bliskie temu od HiFiMAN Susvara i Stax SR-X9000, choć nie aż całkiem takie.
  • Za to rozdzielczość i power wyjątkowe.
  • Dźwięk nie jest bowiem aż maksymalnie plastyczny, różnorodny, wielobarwny i wieloniuansowy, ale jest bardziej energetyczny i stoi na mocniejszym basie.
  • A przy tym jest tak samo trójwymiarowy, podzielony na plany i szczegółowy.
  • Tych słuchawek zwyczajnie chce się, sięga się po nie z przyjemnością.
  • Te mające w pewnych aspektach przewagi są dużo droższe.
  • Prócz tego to słuchawki wygodne, jedne z najwygodniejszych.
  • Do tego stosunkowo lekkie i składające się do rozmiarów aż szokująco małych.
  • Duże ich zapotrzebowanie na moc nie przeszkadza napędzaniu przez co mocniejsze odtwarzacze przenośne.
  • Świetnej jakości kabel w komplecie. (Choć nie aż idealny pod każdym względem.)
  • Najwyższej jakości surowce.
  • W tym nitinolowy pałąk, karbonowe muszle i znakomita sztuczna skóra.
  • Elegancko zapakowane.
  • Zgrabniutkie etui podróżne.
  • Certyfikat wegańskości.
  • Znany i ceniony producent.
  • Made in USA.
  • Polska dystrybucja.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Drogie.
  • Pomimo tylu zalet są tylko jednymi spośród wielu podobnie świetnych.
  • Potrzebują mocnego wzmacniacza, możliwie też jak najbardziej muzykalnego.
  • Przymilanie się dźwiękiem, to nie one.

 

Dane techniczne:

  • Przetwornik: 76 x 51 mm z magnesami po jednej stronie.
  • Dopasowanie głośności przetworników z dokładnością do 0,25 dB w zakresie 20 Hz -10 kHz.
  • THD: poniżej 0,03%.
  • Pałąk: nitinolowy (niklowo-tytanowy).
  • Muszle: włókno węglowe.
  • Nauszniki: zamsz kompozytowy i skóra proteinowa.
  • Waga: 418 g.
  • W zestawie: słuchawki EXPANSE, etui transportowe, kabel VIVO, certyfikat autentyczności, instrukcja obsługi.

Cena: 23 500 PLN (z kablem 3,0 m)

 

Cechy kluczowe:

  • Oczekujący na opatentowanie Acoustic Metamaterial Tuning System (AMTS) zapewniający bezprecedensową szczegółowość i klarowność wysokich częstotliwości, gwarantujący najwyższą gładkość, tonalność i odwzorowanie szczegółów.
  • Przetwornik v-Planar czwartej generacji z naszą największą do tej pory membraną planarną, prezentujący wyjątkową dynamikę przy znikomo niskich zniekształceniach, zapewniając naturalny i „łatwy” odsłuch.
  • Ulepszony system napinania przetwornika tworzy przetwornik o niesamowitej spójności między jednostkami, zapewniając doskonałe obrazowanie i równowagę.
  • Zoptymalizowana konstrukcja silnika FEA i CFD zwiększa jednolitość siły silnika przetwornika i wygładza przepływ akustyczny.
  • Całkowicie nowy, automatycznie dopasowujący się podwieszany pałąk nagłowny sprawia, że EXPANSE są bezproblemowe w noszeniu.
  • Wstępnie uformowany, ergonomiczny kształt paska równomiernie rozkłada ciężar słuchawek na głowie, zapewniając niewiarygodny komfort podczas długiego słuchania.
  • Pikowanie paska poprawia komfort i ogranicza gromadzenie się ciepła.
  • Kompozytowe wkładki z syntetycznego zamszu i skóry proteinowej zapewniają idealne dopasowanie z minimalnym zaciskiem, z przyjemnym dotykiem na skórze.
  • Stylowy grill zmniejsza wagę i tworzy oszałamiającą wizualnie estetykę projektu.
  • Składane gimbale pozwalają na zapakowanie EXPANSE do kompaktowego futerału dla bezpiecznego i łatwego transportu.
  • Bezkompromisowy przemysłowy design wykorzystuje aluminium i tytan, aby zmaksymalizować wytrzymałość słuchawek przy jednoczesnej minimalizacji ich wagi.
  • EXPANSE zostały zaprojektowane i zbudowane ręcznie w San Diego w Kalifornii posiadając jakość i wsparcie, na które możesz liczyć.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

6 komentarzy w “Recenzja: Dan Clark Audio EXPANSE

  1. Sławek pisze:

    Jak zawsze fajna recenzja. Panie Piotrze, a czy byłby Pan w stanie wirtualnie porównać je do HiFiManów HE-1000se?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Expanse nie starają się tak mocno epatować przestrzenią i napowietrzeniem, są też chłodniejsze w sensie bardziej wytrawnego, mniej wygładzonego brzmienia i przy odpowiednim źródle oraz wzmacniaczu zaoferują potężniejszy bas. Są od strony emocjonalnego podejścia mniej miłe i mniej upojne, a za to bardziej szczere i wyrównane brzmieniowo.

      1. Michał S pisze:

        Panie Piotrze, korzystając z tego, że zostały przywołane słuchawki HE1000se, które od dawna waham się, czy nie upgrade’ować do Susvar – czy mógłbym prosić o Pana opinię, czy HE1000se to ta sama klasa słuchawek co Susvary, tylko o innym profilu dźwiękowym (nacisk na tony wysokie i „powietrze”) oraz bardziej „efekciarskie” w sensie budowania dużej, otwartej sceny „bez sufitu” (nie zapominając o dużo mniejszych wymaganiach odnośnie wzmacniacza) – i w tym przypadku przejście na Susvary byłoby być może doświadczeniem innego rodzaju dźwięku, ale niekoniecznie lepszego technicznie – czy jednak różnica w cenie odzwierciedla w tym przypadku różnicę jakościową tych dwóch produktów HiFiMana? Czasami „efekciarstwo” HE1000se mi odpowiada, ale coraz częściej razi tonalność, która jest jednak sztucznie podkręcona dla uzyskania, jak się domyślam, konkretnej prezentacji dźwięku. Kusi to do spróbowania Susvar, ale tylko pod warunkiem, że ta jakby nie patrzeć przepaść cenowa jest uzasadniona czymś więcej niż tylko sprowadzeniem sopranów do bardziej rozsądnego poziomu.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Niestety nie czuję się kompetentny do udzielenia miarodajnej odpowiedzi. HE1000se słuchałem tylko na wystawach, zawsze z cudzym repertuarem i torem. Susvary mam wprawdzie od dawna, ale używam ich tylko z kablem Tonalium, czyli to nie są takie z marszu. Jedno, co mi mocno utkwiło w głowie, to na AVS Susvary ze wzmacniacza ViVa Egoista zagrały mniej ciekawie niż HE1000se z wcale nie szczytowego wzmacniacza Auris. Ale Susvary w tym porównaniu miały słabe źródło i ten swój okropny kabel, więc cała ta historia to raczej ciekawostka. Z dobrym kablem dobrze napędzone Susvary to brzmienie analogicznej jakości co Stax SR-X9000, analogicznie też bardzo drogie. Równie dobre dają jednak T+A Solitaire P, które są sporo tańsze.

          1. Sławek pisze:

            Skoro wywołałem temat 1000se to dokończę moje rozważania. Mam te słuchawki jako kolejną parę w kolekcji od 5-tego maja. Najpierw słuchałem w sklepie, potem 6 dni w domu egzemplarz demo, a ponieważ sprzedawca nie zgodził się na sprzedaż mi tego egzemplarza to po tych 6-ściu dniach wymieniłem je na zapieczętowane fabrycznie nówki. Demo, jak dla mnie grał w moim systemie zjawiskowo (zresztą tego się spodziewałem bo już je wcześniej słyszałem), nowe już dochodzą do tego poziomu, no jeszcze trochę muszą pograć. Te HE-1000se to jak dla mnie referencja – z tego co pamiętam dźwięk Susvar z AVS-u to „suski” są bardziej eteryczne, zaś 1000se bardziej nasycone i mają super kontrolowany bas i ogromną przestrzeń. Nieprzesadzone wysokie, lepsze i bardziej kontrolowane niż z HE-6. Grają ze wzmacniaczem Audio-gd Master 11 Singularity i dopiero one pokazały co do tej pory traciłem. Jak dla mnie, są super muzykalne choć to też taki trochę mikroskop – pokazują wszystko co jest w nagraniu choć nie masakrują gorszych nagrań, a także pokazały dobitnie różnicę pomiędzy kablami słuchawkowymi Tonalium i Argentum Extreme. Jak dla mnie, to z Tonalium ciężko ich słuchać z powodu ostrzejszej góry, wysokie są za to świetne, łagodniejsze i całe brzmienie bardziej spójne ze srebrnym kablem Argentum Extreme! I pomyśleć, że z Quad ERA-1 był remis! No i 1000se mają 96dB skuteczności, zaś DCA Expanse o wiele mniej, Susvary 83 dB, czyli pod wyjścia głośnikowe trzeba by podpinać (problemu nie ma, maj stosony kabelek). Za 1000se nówki dałem 14 450 PLN.
            1000se pokazały też dobitnie różnicę między streamerami: Allo DigiOne Signature z zasilaczem Shanti a Luminem U2mini, który wypożyczyłem do odsłuchu. Lumin górą zdecydowanie i dlatego został u mnie.

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Nic nie jest bardziej cenne od zadowolenia ze słuchania. Niestety droga do niego bywa kręta. Tym bardziej należy je cenić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy