Recenzja: Dan Clark Audio CORINA

   

Konstrukcja

      A były to elektrostaty o tak samo jak ta CORINA okrągłych muszlach, kosztujące wg wstępnych przymiarek aż o połowę taniej. Zarazem pierwsze elektrostatyczne koty za płoty wytwórni Dana Clarka, sprzedawane finalnie pod nazwą handlową Dan Clark Audio VOCE w cenie $3300. Przeszłe raczej bez echa, czego o teraz recenzowanych powiedzieć już nie można, choćby tylko dlatego, że na tegorocznej wystawie w Monachium niektórzy okrzyknęli je najlepszymi z tam wystawianych. Rekomendacja zatem spora, nawet całkiem nielicha, zważywszy że większość audiofilskiego świata sprzętowego na tej wystawie się spotyka. (Choć Stax na przykład nie.)

      Cudze opinie zachętą, ale ważne odsłuchy własne, najpierw wszelako obejrzyjmy.

      Słuchawki dostajemy w aksamitnie czarnym pudełku ze złotym napisem CORINA, w którego wnętrzu nie spoczywają na wyściółce – siedzą okrakiem na stojaku. Ten prosty manewr ze stojakiem (dopasowanym rozmiarowo do szerokości pudełka dzięki poszerzonej podstawie) ruguje koszty nieprzydatnego wyścielenia, zastępując je kosztem przydatnej na co dzień rzeczy. I jakież to proste w sumie – tak proste, że nikt wcześniej nie wpadł… Stojak jest cały z tworzywa – matowego od zewnątrz, lśniącego na rewersie – a pokrój ma awangardowy, dość wyszukany w kształcie. Awangardowość samych słuchawek odnośnie formy zewnętrznej ograniczona jest natomiast do dwóch elementów dotyczących pokrycia muszli – wierzchniego i głębszego. Wierzchnia osłona to grill z dużych oczek o nieoczywistym, wymyślnym wzorze; głębsza to gładki, jednolity dekiel o srebrno-satynowej powierzchni z małym oczkiem centralnym. Które to oczko nie jest otworem, a jedynie zarysem, którego konstrukcyjna rola nie została wyszczególniona.  Pozostałe składniki zewnętrznej konstrukcji to składanka znanego z planarnych Dan Clark Audio STEALTH wyjątkowo lekkiego i giętkiego, też wygodnego użytkowo nitinolowego pałąka z automatycznie dopasowującą się mikro-ażurową opaską oraz dokładnie oblegających uszy, miękkich i przyjemnych w dotyku padów z syntetycznego zamszu i skóry proteinowej. Oprócz samego (tu okrągłego, a nie podłużnego kształtu muszli), rodzaju konstrukcji przetwornika, otwartości miast zamkniętości i bijącego po oczach wyszukanego wzoru grilla, różnica to brak kardanowych zawiasów w pałąku, skutkiem czego Dan Clark Audio CORINA nie pozwalają się składać. Żaden z tego ubytek, i tak by nie były przenośne – słuchawki elektrostatyczne potrzebują dużych, ciężkich wzmacniaczy, a kable ich z reguły (o nielicznych wyjątkach) nie są odpinane. Nie inaczej w Corinach, do których standardowo używane przez Dana Clarka okablowanie ViVo przytwierdzono śrubowo. To ViVo zaś oznacza kabel lekki i elastyczny, osłonięty czarnym oplotem; kabel dobrej jakości, aczkolwiek nie najwyższej.  

     Obleciawszy powłokę zewnętrzną, pora zajrzeć do środka. Od strony zewnętrznej muszli nic zaglądanie to nie da, srebrny dekiel wszystko zasłania. Od strony padów też niewiele widać poprzez rzadko tkany materiał osłony – nic ponad to, że zgodnie z anonsem producenta znalazł się tam, czyli na miejscu między przetwornikiem a uchem, znany z planarnych STEALTH i EXPANSE skomplikowany układ filtrujący ATMS (Acoustic Metamaterial Tuning System), na który składa się zespół zintegrowanych funkcjonalnie falowodów, kontrolerów dyfuzji, polaryzatorów ćwierćfalowych i rezonatorów Helmholtza, mających za zadanie maksymalne wygładzać i naturalizować przekaz. Opracowanie tego filtra zajęło cztery lata i wymagało zastosowania najnowocześniejszych technik analizy komputerowej elementów skończonych (FEA) i obliczeniowej mechaniki płynów (CFD). Efekt końcowy, skierowany pierwotnie do planarów, ma być wg zapewnień producenta równie spektakularny w odniesieniu do przetworników elektrostatycznych.

     Te zaś oparto konstrukcyjnie na okrągłych membranach polimerowych o grubości 2,4 μm (większej więc niż u Staksa SR-Ω z 1993) i średnicy ø88 mm, napędzanych elektrodami o typowym dla dzisiejszych elektrostatów prądzie podkładu 580 V. Membrany owe, względem pierwotnych z VOCE, zostały ulepszone materiałowo – zwiększono im zwartość substancjalną polimeru i z większą równością ciągu zostały rozpięte na ramie. Co w dwójnasób poprawiło ich pracę, zwłaszcza odnośnie precyzji obrazowania. Ale to jeszcze nie wszystkie zmiany: CORINA względem VOCE została też niżej nastrojona, tak żeby więcej radości przynosiło słuchanie perkusji, kontrabasów, wiolonczel, a odnośnie gatunków muzycznych rocka i muzyki rozrywkowej. Ogólnie dostajemy tu wg twórców podwyższony fun factor przy jeszcze wyższym niż poprzednio poziomie technicznym, przy okazji też wyższej cenie – tak więc tradycja triady audiofilskich przeróbek całościowo się dokonała.

     Pozostaje jeszcze praktyka, która w przełożeniu na język techniczny oprócz normalnego, przyjaznego wzmacniaczom prądu podkładu oznacza wagę 485 gramów, pasmo przenoszenia o wyrównanej charakterystyce poczynając od 6 Hz aż do nieskończoności (inaczej kresu słyszalności) i całościową pojemność układu (włączając w to więc kabel) 135 pF.

      Po stronie praktyki użytkowej dostajemy możliwość wyboru długości kabla w przedziale od dwóch do pięciu metrów i ogólnie dobrą wygodę, aczkolwiek EXPANSE i STEALTH oferują wyższą – podłużne ich pady otulają dokładniej i potrzebują do tego mniejszej siły nacisku.

    Raz jeszcze wróćmy do ceny. Ta, jak na flagowe słuchawki elektrostatyczne znanego producenta, okazuje się dość przytomna, zwłaszcza w świetle rozlicznych pochwał pod adresem jakości. Co jednak tak naprawdę z tymi przyjemnościami za sprawą obniżenia stroju? Czy to rzeczywiście słuchawki do rocka i muzyki rozrywkowej, a nie tylko kwartetów smyczkowych, harf, obojów i fletów?

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: Dan Clark Audio CORINA

  1. miroslaw frackowiak pisze:

    Pokazal sie nowy kobajn (Ikan Phantom) ktory napedzi wszystkie sluchawki wlacznie z elektrostatami,moze bedziesz mial mozliwosc Piotrze przetestowac,cena jak na te mozliwosci jest super
    https://ifi-audio.com/products/ican-phantom/
    Tez sa w sprzedazy nowe sluchawki magnetyczne za 2400zl a grajace w przedziale sluchawek za 8000zl warto sprawdzic Fiio FT5 cena-jakosc bija wszystko co na rynku jest do tej pory…czyli nie musi byc drogo, aby super gralo…recenzje audiofili sa swietne
    https://www.fiio.com/ft5

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Wygląda na to, że Fiio obligatoryjne… Zapytam o nie.

  2. Alucard pisze:

    Wyglada na to że ponad elektrostaty od Audeze bym ich nie wybrał ale ja nie o tym. Otóż zamówiłem sobie prezent i są to Fiio FT5. Testuję je cały czas i łapią godziny ale mogę powiedzieć że za 2400zł to są mega słuchawki. Przede wszystkim obłędny bas, dla mnie jeden z lepszych jaki słyszałem w słuchawkach, karmi moją muzykę idealnie. Jak dasz radę to przetestuj, nie wiem czy do 10 000zł są lepsze planary. Dla mnie raczej nie. Ale to subiektywna ocena. Obiektywnie… nie chce mi się wnikać w szczegóły i pisać litanii.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Jeżeli mp3store ma te Fiio na stanie, a podejrzewam, że ma, to ze zrecenzowaniem nie powinno być problemu. Ale na razie zarekomendowali mi i przysłali Ultrasone Signature PURE za całe 795,- złotych.

      1. Alucard pisze:

        Mają te Fiio bo od nich kupiłem. Chyba na razie w Polsce nie ma nikt więcej. Oni w mp3 sami ich nie słyszeli bo do nich przyjechały w czwartek, we wtorek już miałem je u siebie. Ultrasone Pure? Hmmm, miałem nadzieję że dostaniesz Master Signature, to nimi się teraz najbardziej chwalą Niemcy. Podobno są cieplejsze i gładsze od Pure, lepiej wypełnione i wysublimowane. Tak zrozumiałem z opisów na HeadFi.

  3. Alucard pisze:

    Chciałem tylko napisać coś o tej sławnej potędze brzmienia której poszukuję i wielu też, aczkolwiek mam teraz wzmacniacz przez który wszystko brzmi na wielkie, bliskie i potężne. Co bym nie podłączył to tak gra, więc będzie to nie miarodajne, poza tym dysponuję teraz z droższych słuchawek jedynie Pioneerami Master 1 i Finalami D8000. A obie sztuki są z natury potężnie brzmiące i porównania nic nie dają. Moim zdaniem Fiio FT5 prawie dorównują tym obu mistrzom w zakresie formowania potężnego brzmienia. Zależy od utworu a na Fiio chyba można słuchać najgłośniej więc cięzko powiedzieć. U mnie potęga idzie zawsze z siła nacisku basu i jego wielkością oraz głębokością a w Fiio basowi nie brakuje niczego. Na razie łapią godziny a potem chce zrobić bitwę między D8000, Master 1 a FT5. Myślę że będzie ciekawie.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Potęga brzmienia w słuchawkach to trudny temat, bo trudno jest rozstrzygnąć czy najważniejsze odnośnie jest ciśnienie akustyczne i miara basowego zejścia, czy rozległość teatru (która może być sztucznie powiększana echami), czy może stopień realizmu – miara poczucia „bycia tam”. Dla każdego z tych parametrów wiodące będą inne słuchawki, jeszcze inaczej ułoży się lista dla wypadkowej.

  4. Alucard pisze:

    A propo Ultrasone jest takie info ze stajni Ultrasone że około lutego będzie wchodzić poprawiona wersja słuchawek Signature Master, czyli następna rewizja więc coś niby ma być w nich jeszcze lepiej. Na head fi facet który jest w stałym kontakcie z nimi wkleił screena z rozmowy z nimi. Mają już je zrobione i zaprojektowane, na razie trwają przygotowania do spedycyjne i składanie nowych sztuk.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy