Recenzja: Ayon Spitfire

Budowa

Po dość długiej przerwie zawitał w nasze progi  najnowszy twór austriackiego Ayona. I tak się składa, że jest to następca bardzo popularnego modelu Crossfire.

Po dość długiej przerwie zawitał w nasze progi najnowszy twór Ayona…

   Wzmacniacz jest duży i ciężki, co kłóci się z nazwą. Bo przecież Spitfire to sławny brytyjski myśliwiec, a więc niewielkie gabaryty i zwinność, a nie wielkie cielsko i siła. Tymczasem Spitfire od Ayona to potężny kloc o wadze 36 kilogramów, wyposażony w ogromniaste triody AA62B, sygnowane marką samego Ayona. Lecz tak naprawdę to tylko sygnatura, jako że lampy wykonywane są  przez Emission Labs, czyli spadkobiercę AVVT, z którą to firmą Ayon od początku współpracował. Z tym, że te lampy sygnowane marką Ayona powstają na jego wyłączność, zatem żadnych zamienników od innego producenta nie da się zastosować, co zasadniczo upraszcza sytuację, ale także wyklucza radość podniecających poszukiwań i pełnego nadziei wsłuchiwania się – że może teraz gra lepiej? Na pociechę zostaje, iż są to lampy mające protoplastów w sławnych 300B od Western Electric, ale jeszcze mocniejsze – i to znacznie – a w efekcie wzmacniacz ma moc wyjściową 2 x 30 W, czyli tak ze dwa razy większą. Opodal tych wielkich triod – pomiędzy nimi i bardziej z przodu – są jeszcze dwie pary lamp innych, o których z nieznanych powodów milczy w wykazie danych technicznych producent. Te najmniejsze, na samym przodzie, to podwójne triody ogólnego przeznaczenia 6189W (ECC82) JAN od Sylvani, a większe to podwójne triody wejściowe 6H30Pi od Electro-Harmonix. Jedne i drugie optymalizują sygnał dla tych potężnych triod, pracujących w trybie single-ended w czystej klasie A. Ten właśnie styl działania jest dla wzmacniaczy Ayona najbardziej charakterystyczny, realizując zasadę najkrótszej ścieżki sygnału. Pozwala na najlepsze, bo najmniej zniekształcone, przejście sygnału przez wzmacniacz, lecz równocześnie czyni układ dużo bardziej wrażliwym na wszelkie zakłócenia ze strony zasilania względem układów typu push-pull; nie dziw zatem, że wzmacniacz wyposażono w wyjątkowo duży filtr napięciowy AC oraz oddzielne dla każdego stopnia wzmocnienia niskoszumne, starannie ekranowane transformatory zasilające. Poza tym skonstruowano go tak, że mimo bycia integrą pracuje jak oddzielny przedwzmacniacz i końcówka mocy, nie mając też oczywiście sprzężenia zwrotnego. Prócz tego znajdujemy na pokładzie kondensatory o dużej pojemności, duże dławiki, pojemne filtry i wyjątkowo rozbudowaną sekcję miękkiego startu. Po uruchomieniu włącznikiem głównym, jak zwykle u Ayona ulokowanym po lewej od spodu, rozpoczyna się długo trwający, skomplikowany proces rozruchu i przygotowania wzmacniacza do pracy. Słychać przeciągły, wolno gasnący wizg ładowanych prądem transformatorów, najróżniejsze postukiwania i ćwierknięcia, a duży, czerwony napis ayon zaczyna mrugać i dopiero po kilku minutach się uspokaja, co oznacza, że wszystko jest już gotowe i czeka na użytkownika.

a imię jego Spitfire.

a imię jego Spitfire.

By to użycie mogło być wygodne i dobrze oprzyrządowane, wzmacniacz ma na środku przed lampami wskaźnik wychyłowy biasowania lamp, a na panelu frontowym po lewej pokrętło potencjometru z dodatkowym, cyfrowym wyświetlaczem siły wzmocnienia, natomiast po prawej sześciopozycyjny selektor we/wy z podświetlanymi indykatorami. Rzecz interesująca, mająca swe konsekwencje od tyłu – wzmacniacz obok czterech niesymetrycznych posiada też przyłącze symetryczne, co nieczęsto się zdarza w przypadku takich mających dwie a nie cztery lampy mocy. Szósta pozycja selektora gniazd tylnych to wyjście niesymetryczne trybu przedwzmacniacza, pomijające sekcję wzmocnienia. Na tylnym panelu uzupełnia je selektor trybów Normal/Direct, a prócz tego jest tam także selektor wyboru lamp do biasowania i dwupozycyjny przełącznik uziemienia oraz pojedynczy komplet wyjść głośnikowych, jak również zawsze niezbędne gniazdo zasilania.

Wszystko to ma tradycyjnie u Ayona postać grubej platformy dla lamp, całej z aluminium o mocno zaokrąglonych narożnikach, z czerwonymi wyświetlaczami i srebrnymi, chromowanymi obudowami transformatorów. Całość epatuje wielkością, powagą i mocnymi kontrastami szczotkowanej czerni korpusu, lustrzanego chromu transformatorów i czerwieni podświetleń, a jedyne ciepło bije od blasku i temperatury samych lamp.

Uzupełnienie jest mały pilot z wyborem wejścia i regulacją siły wzmocnienia, a parametry techniczne to wspomniane 30 W mocy na kanał, pasmo przenoszenia 8 Hz – 35 kHz, impedancja wejściowa 100 kΩ i stosunek sygnału do szumu 98 dB.

Jako że jest prawowity następca modelu Crossfire, tak wagi i rozmiaru nie mogło zabraknąć!

Jako że jest prawowity następca modelu Crossfire, tak wagi i rozmiaru nie mogło zabraknąć!

Wszystko razem stoi na aluminiowych podstawkach antywibracyjnych, a producent zwraca uwagę, że wzmacniacz bez trudu poradzi sobie z głośnikami nawet „o trudnym przebiegu impedancji” oraz że w ścieżkach sygnału nie znalazły się żadne elementy półprzewodnikowe, tak więc mamy do czynienia z urządzeniem stricte lampowym. Prosi także o wzięcie pod uwagę, że podstawki lamp są produkcji samego Ayona i że zastosowano w nich precyzyjny mechanizm zacisku na berylowo-miedzianych stykach, a całe wewnętrzne okablowano miedzią i srebrem przy udziale złoconych ścieżek na płytkach drukowanych. W dodatku transformatory są wszystkie zalane antywibracyjną masą bitumiczną, a nawinięto je w sposób umożliwiający uzyskanie wyjątkowo szerokiego pasma przenoszenia. Efektem ma być „dźwięk zrelaksowany, bardziej naturalny i o znacznie lepszej klarowności, rozdzielczości oraz płynności.” Pozostaje sprawdzić.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

3 komentarzy w “Recenzja: Ayon Spitfire

  1. ductus pisze:

    Piotrze, bardzo chętnie czytam Twoje recenzje. Wiele metafor, poezji, a przy tym całkiem realistyczne, znakomite obserwacje – określając dźwięk. Jakże trudno jest opisać, co się słyszy, jakże dobrze i łatwo trafiasz w punkt robiąc to. Akurat tu o Ayonie powiedziałeś coś, co i ja tak czuję, słuchając mojego Crossfire III na tej samej lampie AA62B. Szkopda, że to nie zgrało się z wysłaniem LST HBZ, bo wydaje mi się, miałbyś co posłuchać czy z 009, czy też z lambdą signature. Ale co się odwlecze, to…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Na dniach mają przyjechać monobloki Ayona, tak więc byłaby szczególna okazja. Może dasz radę? A gdyby nie, to Ayona mam zawsze pod ręką.

      1. ductus pisze:

        To obecnie kłopot, bo nie mam na razie swojego HBZ. Na zasadzie – szewc bez butów chodzi. Ale plany są.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy