Recenzja: Audeze LCD-4 vs LCD-3

Odsłuch: Przy odtwarzaczu

Audeze_LCD-3_LCD-4_HiFiPhilosophy_003   Kończymy jak zwykle przy wielgachnym odtwarzaczu od Accuphase spiętym z ASL Twin-Head, jako brzmieniową referencją. Może trochę przesadną, w sensie wygórowanych standardów względem przeciętnego audiofilskiego toru, ale przynajmniej nie pozostawiającą jakościowych wątpliwości.

Z uwagi na brzmieniowe podobieństwo przetwornika Hegel do tego w Accuphase oraz duże wyrafinowanie w pełni wygrzanego już Schiita, jak również świetną klasę kabla Tonalium, wcale nie chcącego ustępować jakimś kablowym drożyznom, nie pokazały się względem sytuacji przy komputerze żadne zasadnicze różnice. Styl obu Audeze w pełni się nawet zachował, a sam mogłem korzystać z ustalonych już różnic, wiedząc dokładnie czego szukam. Bo jak już nieraz przy różnych okazjach wspominałem, pozostaje kanonem wiedzy o poznawaniu oraz samego też poznawania, wiedzieć czego się szuka i umieć te poszukiwane rzeczy nazywać. Tak więc wiedza o większych umiejętnościach technicznych nowo przybyłego modelu LCD-4 oraz większej płynności i jedności działania starszych LCD-3, była tym razem punktem startowym a nie efektem badań. Rzecz potraktowałem przede wszystkim w kategoriach czystej przyjemności słuchania, jako że technika techniką, a przyjemność z niej wynikająca to trochę co innego. I tu się pokazały rzeczy także nie nowe, ale dobrze by znane i w pełni uświadamiane, kiedy się szuka dla siebie słuchawek. A z nich najważniejsza ta, że starsze LCD-3 wyraźnie zyskiwały w konfrontacji z następcą przy lepszych jakościowo płytach. To było niemało przewrotne i raz jeszcze pouczające, jak łatwo o pomyłkę przy audiofilskich zgaduj zgadulach. Bo przecież tak na oko, to one właśnie, jako płynniejsze i bardziej ujednolicające melodykę, powinny teoretycznie słabości nagrań łagodzić i je kompensować. Tymczasem stała się rzecz odwrotna, jako że słabsze nagrania właśnie wraz z ich stylem wcale nie zyskiwały, tylko ten styl na tle żywszych i bardziej różnorodnych LCD-4 stawał się zwyczajnie nudniejszy. Bardziej ujednolicony przekaz skutkował jednostronnością nie wzbogacaną żadnymi ożywczymi akcentami – i płynęła sobie ta ujednolicona muzyka, płynęła, bardzo oczywiście płynęła płynnie, ale żebyś od tego poczuł skłonność do ekstatycznej reakcji, to bynajmniej. Relaks? – Tak, oczywiście. Ekscytacja? – Raczej nie, nie za bardzo. Zwłaszcza że przymierzane zamiennie LCD-4 oferowały większą porywczość i więcej doprowadzonych do błon bębenkowych bitów, a więc mniej ospałości i monotonii.

Audeze_LCD-3_LCD-4_HiFiPhilosophy_001Natomiast gdy sięgnąłem po płyty nagrane mistrzowsko, czy choćby tylko te z lepszych, wówczas gęstszy strumień bitowy bijący od źródła wpływał na te spokojniejsze słuchawki wyjątkowo ożywczo i bardzo one wraz z  tym zyskiwały. Ich wyrazowa jedność wzbogacała się o liczne ozdobniki w postaci wyraźniejszych akcentów sopranowych i lepszej rozdzielczości basu, a ludzkie głosy nabierały głębi teksturowania i indywidualizmu. Ożywała też przestrzeń i przyznać muszę, że brzmiało to summa summarum rewelacyjne i wraz z tym przewaga techniczna LCD-4 w wymiarze czystej przyjemności topniała do zera. Oczywiście różne są gusta i można woleć mistrzowską w każdych warunkach technikę od artystycznych zakusów stylistycznych, tak jak można woleć dobrą fotografię od portretu dobrego pędzla, ale są to niewątpliwie różne szkoły działania na wyobraźnię, toteż ustalanie pomiędzy nimi gatunkowej wyższości mija się z celem. W przypadku dobrego portretu mniej szczegółów może się okazać wyrazowo czymś więcej, a odejście od przyrodniczego oryginału czymś bardziej inspirującym. I właśnie w ten sposób układają się relacje pomiędzy LCD-3 a LCD-4. Jedne są rzetelne i wierne w każdych okolicznościach, co oznacza bogactwo szczegółów i różnorodność form odniesioną do każdego obiektu jako pewnego treściowego centrum, a drugie patrzą na muzyczny świat przez swoisty filtr potężnej łagodności i majestatycznego płynięcia. Sprawdzałem to słuchając jednych i drugich na tym samym fragmencie muzycznym branym z repertuaru elektroniki, obrazującym częsty tam zabieg, polegający na łączeniu delikatnych drżeń sopranowych z potężnymi pomrukami basu  – i nasunęła mi się impresja o monecie rzuconej w toń jeziora. Ten połyskliwy, sopranowy pieniążek u LCD-4 do końca był widoczny, osobny i wciąż mocno błyszczący, podczas gdy u LCD-3 stopniowo zatracał się w odmętach i z nimi jednoczył. – Tak właśnie różne są brzmienia w tych słuchawkach. U LCD-4 dokładnie poróżnicowane i starannie opisane, a w efekcie słabiej współbrzmiące i nie pozwalające się zatracać w otchłaniach, a u LCD-3 szybko wtapiające się w ogólne tło, którego jednolita potęga bardziej poprzez to przemawia i bardziej dochodzi do głosu.

Audeze_LCD-3_LCD-4_HiFiPhilosophy_002Oba style mają swoje zalety. Jeden wyraźności obrazu, z jego do końca podtrzymywanym wielorakim trwaniem; drugi komasowania i ujednolicania form. Ten pierwszy wprawdzie bardziej okazuje się wierny muzycznym oryginałom, ale czasami czyni go to w porównaniu do tego z LCD-3 bardziej trywialnym. I na tym to różnicowanie stylów się gównie zasadza, i tym LCD-4 na tle poprzednika się odznaczają.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

11 komentarzy w “Recenzja: Audeze LCD-4 vs LCD-3

  1. Sławek pisze:

    No to pojedynek mistrzów!
    A jak się mają (tak w połowie ceny między nimi) HiFiMany HE1000?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Mają się bardzo dobrze, ale nie chcę się wypowiadać jednoznacznie o słuchawkach, których u siebie nie miałem. W każdym razie one są trudne w inny sposób, bo tor musi opanować ich agresywne soprany, tak więc jest to walka o coś innego.

  2. Maciej pisze:

    Piękne porównanie. Dziękujemy

    Ale te LCD4 takie perfekcyjne, a tu przychodzi dzień, że chce się posłuchać Maanamu i i tak najlepsze okazują się HD600.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Faktycznie, Maanam, a konkretnie Kora Jackowska, fatalnie wypada na wysokiej klasy sprzęcie.

      1. Jarek pisze:

        Hmmm. Czy ja wiem. Osobiście bardzo lubię sluchac Kory na Staxach L700 🙂

        1. PIotr Ryka pisze:

          Kory słyszałem tylko w samochodowym radio, czyli nie z własnego wyboru, ale kiedyś puściłem z ciekawości kilka utworów Maanamu z YouTube na porządnym systemie i bardzo się zdziwiłem, jak kiepska to wokalistka. Sądziłem, że wyłoniona z dobrej aparatury zabrzmi o wiele lepiej. To śpiewanie ma oczywiście swój brudny, życiowy urok, ale szacując głos wg kryteriów jakości brzmienia to straszna słabizna.

  3. Patryk pisze:

    Na HD800 tez nie daje sie sluchac niczego, co jest zle nagrane. Jakos na Sonorous VI idzie duzo wiecej sluchac.
    Audioquest NH wygrzewa sie wlasnie ,ale slysze ,ze bedzie istna frajda, a taki bardzo przyjemny, wrecz analogoczny dzwiek wydobywa sie z nich juz teraz.

    1. Maciej pisze:

      I na nich wszystkiego idzie słuchać, na podstawie tych chwil kiedy miałem je na głowie, czy dsd czy mp3 🙂

  4. Soundman pisze:

    Wychodzi z opisu że LCD3 mają lepszy bas i są bardziej muzyczne,niewiele gorsze technicznie…
    Wybór chyba oczywisty ,zwłaszcza patrząc na ceny…..

    1. PIotr Ryka pisze:

      LCD-3 bas mają technicznie słabszy, ale taki stale towarzyszący i budujący tło, co się może bardzo podobać.

  5. miroslaw frackowiak pisze:

    Swietna recenzja,zawsze mysle o kupnie LCD3 ,bo najbardziej pasowaly mi po moich K-1000,ale najpierw musze kupic gramofon a potem dopiero nastepne sluchawki,szkoda mi elektrostatow, bo ciagle ida w odstawke,LCD3 sa dla mnie lepsze od STAX 009 datego poczekaja.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy