Recenzja: Dubiel Accoustic Eurydice

Porównywania słuchawek ciąg dalszy

Dubiel_Eurydice_17No to bierzmy się do roboty. W przypadku Euridice i jej staksowskich podopiecznych zrobimy dwie sesje – z Cairnem i Ayonem – bo tak będzie ciekawiej.

Zacznijmy od Cairna, bo akurat on jest podpięty. Na płycie normalnej, a była nią Mozart Klawierkonzerte Nos. 20 & 25,  początkowe oklaski w wydaniu SR- 009 wydały mi się lepsze – okazalsze przestrzennie i pogłosowo, jakby wyraźniejsze i bardziej atakujące obecnością. Ale…, ale czort mnie podkusił (i w sumie dobrze zrobił), by posłuchać wspaniałej gry Michelangelego. Natychmiast okazało się, że fortepian „dziewiątek” jest nieprawdziwy, bo zbyt sopranowy. Dominacja sopranowego spektrum była nachalna i przytłaczająca, zabijając trójwymiarowość dźwięku. Puszczona zaraz potem Omega przyniosła wyzwolenie – przestrzenność samego dźwięku i równowagę tonalną. Prawda, że lekko ocieploną, ale mimo to bardziej prawdziwą.

Sięgnąłem po kolejną płytę – koncertowe wykonanie muzyki filmowej Hansa Zimmera The Wings of a Film. I tu zaistniała sytuacja odwrotna. Tym razem to audytorium w wydaniu Omeg biło prawdziwsze brawa. Lecz znów na tym poprzestać nie zdołałem, bo skoro już, to czemu nie? Wysłuchałem przeto w skupieniu chyba największego przeboju Zimmera – „You’re so cool!” – i wówczas okazało się, dlaczego SR-009 zdobywają tylu wyznawców. One grają niebiańsko. Ich sopranowa maestria to anielski śpiew serafinów i łopot ich skrzydeł. To wytrawny szampan musujący rojami bąbelków i mgiełka rosy nad wodospadem. To jest czar. Czysty, bezpośredni, mocny. Z niektórymi utworami, tak jak z fortepianem Michelangelego, może się to w pewnych sprzętowych konfiguracjach nie sprawdzić, ale kiedy indziej bardzo silnie pobudza zmysły i niczym kokaina zmusza podwzgórze do wyrzucania dopaminy.

Dubiel_Eurydice_19Na koniec sięgnąłem po płytę pokazową Staksa, dzięki której sytuacja zagmatwała się jeszcze bardziej. Tu bowiem wyszło na jaw, że Euridice nie ma prawdopodobnie takiej holografii jak firmowe wzmacniacze, co oczywiście miłe nie jest. Tej zaś holografii która jest, więcej mają dziewiątki, dzięki czemu wypadają spektakularniej. Jednak do tego co pokazały onegdaj Sony MDR-R10 zupełnie nie udało się nawiązać.

Rad, nierad wziąłem się za podpinanie Ayona  i uwalnianie miejsca dla K1000 i HE-6. I znów wszystko od początku… Męczące to. Zmęczony jestem. Ale nic, dam radę.

Michelangeli natychmiast ukazał wyższość austriackiego Ayona nad francuskim Cairnem zarówno w mierze konstruowania złożonych obrazów muzycznych jak i pojedynczych dźwięków. Oklaski kreowane za pośrednictwem jego i SR-009 były w dużo większym stopniu zbiorem oddzielnych braw niż szumem. Także dźwięki fortepianu para ta zobrazowała dużo staranniej, nie pod postacią sopranowych igieł tylko rozciągłych form. Jednakże sopranowe przedobrzenie „dziewiątek” i tu było widoczne. Zbytnia ofensywność sopranu w tych słuchawkach –  w każdym razie z Eurydyką – pozostaje bezsporna. (Nie żeby ten sopran powinien być ostrzyżony, tylko żeby w siebie nie wsysał reszty pasma i tym sposobem nie czynił dźwięków zbyt wąskimi przestrzennie.)

Omega II w tym samym zestawieniu pokazała przede wszystkim większą przestrzeń, lokując brawa w większym audytorium, a przy tym także świetnie rozbijając je na pojedyncze klaszczące dłonie. Natomiast sopranowy przechył fortepianu i u niej był wyraźny. Ayon?

Dubiel_Eurydice_20Przejdźmy do Zimmera. Omega II również tutaj wykreowała oklaski precyzyj/pnie i przede wszystkim rozlegle, na pewno lepiej sferycznie od SR-009. Te z kolei w samym utworze były bardziej prozaiczne niż przed chwilą z Cairnem, co raz jeszcze udowadniło, że audiofilskie losy wędrują dziwnymi zakosami i po krętych ścieżkach, a lepsza technika nie zawsze idzie w parze z lepszym odbiorem całości na poziomie emocjonalnym.

Na koniec Stax. (Znaczy się, płyta.)

Dziewiątki przejawiły większą dynamikę, większą ekscytację i więcej udziwnień. Mieszały przy tym fenomenalną szczegółowość i obfitą pogłosowość z pewnym niedostatkiem rozpostarcia i masy samego dźwięku, co dawało wrażenie jakiejś nadrealności, skądinąd bardzo miłej, a nawet fascynującej, bo jedynej w swoim rodzaju. Omega II zagrała bardziej zwyczajniej, ale też w podobnym stylu, nieco mniej udziwniając i bardziej rozciągając przestrzennie dźwięki, lepiej je też, choć bardzo nieznacznie, wypełniając. Oczywiście była też jak zawsze cieplejsza i słodsza.

Spójrzmy w stronę K1000. Przestrzeń braw na koncercie Michelangelego miały one niewątpliwie największą, a same dźwięki fortepianu w ich wyważeniu tonalnym i trójwymiarowości pobiły oba Staksy dosyć wyraźnie. Ogólne wrażenie (zarówno na tej płycie jak i na koncercie Zimmera) było względem Staksów takie, że elektrostaty robią z wszystkiego teatr i nadmiernie wszystkim się ekscytują, dodając pogłosy i świdrując soprany gdzie tylko mogą, podczas gdy K1000 grają „normalnie”, bez zdenerwowania i podniecania się każdym drobiazgiem. W efekcie ich „żywa przestrzeń” jest spokojniejsza i mniej epatująca echem, co można brać zarówno za atut jak i wadę. Zależy czego się szuka. Jeżeli czarodziejskości, piątego wymiaru i szmeru ćmy skrzydeł, to Stax na pewno jest lepszy. A jeżeli prozy życia zaprawionej muzyczną poezją, to lepsze będą AKG.

Dubiel_Eurydice_21Na płycie samego Staksa AKG postawiły orkiestrę znacznie dalej, dźwięki uczyniły bardziej masywnymi i znów bardziej rozciągniętymi przestrzennie, mniej za to było czaru i pogłosowości. Zatem nihil novi sub sole. Ich oklaski niestety okazały się realniejsze. Piszę „niestety”, bo wolałbym żeby Staksy miały lepsze. Mógłbym wówczas marzyć o ich zakupie, a tak to nie bardzo marzę, aczkolwiek ich czarodziejskość jest niewątpliwie uwodzicielska i kusząca. Ale pamiętam też jaki z tych oklasków spektakl uczyniły R-10 i jak AKG nie mogły się po tym pozbierać.

No to jeszcze HE-6 na wzmacniaczu Shiit Mjolnir z Ayonem po kablach symetrycznych. Oddech przestrzeni na koncercie Michelangelego okazał się nieco słabszy niż u „dziewiątek”; taki bardziej powszedni, bez tego wspaniałego wiaterku i echa. Też znakomity i bardzo szczegółowy, ale wyzbyty owej nuty elektrostatycznego szaleństwa, budującego aurę niezwykłości. Wielkość sali koncertowej była analogiczna, ale wrażenie „bycia tam” nieco słabsze, a fortepian brzmiał u jednych i drugich wyżej niż u K1000 i nie posiadał takiej dźwięcznej przestrzenności, tylko bardziej uciekał w górne rejestry, prawdopodobnie za sprawą odtwarzacza. (AKG na stałe były podpięte do Cairna.)

Dubiel_Eurydice_22Na koncercie Zimmera okazało się z kolei na czym polega różnica wibracji. U SR-009 wibrowanie odbywa się głównie w zakresie sopranowym, przydając prezentacji delikatności i misternego czaru. Tymczasem u ortodynamików jest ono genetycznie powiązane z niskimi tonami i tutaj czuć głównie wibrację basu. Jedno i drugie jest bardzo przyjemne, a co kto woli, jego sprawa. Osobiście miałem apetyt na jedno i drugie. Zarazem z elektrostatami jest na pewno bardziej „niesamowicie”, co przy ich sopranowej gracji musi tak właśnie wyglądać.

No i jeszcze na deser Stax ze swą płytą dla słuchawek. Nic nowego się tu nie podziało. Audytoria HE-6 i SR-009 pozostały zbliżone wielkościami, a różnice prezentacyjne wytrwały przy swoich stylach.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

9 komentarzy w “Recenzja: Dubiel Accoustic Eurydice

  1. Przemek pisze:

    Witam Panie Piotrze.
    Czy mozna zapytac jaka dokladnie byla seria MK1 ktora Pan odsluchiwal.
    SZ1***,70*** czy 71***?
    Pozdrawiam
    Przemek

    1. Wiktor pisze:

      Panie Przemku,

      słuchawki, które używał Pan Piotr Ryka, to SR-Omega II MK1 o numerze 716xx.

      Wiktor

  2. Przemek pisze:

    Panie Piotrze mam jeszcze pytanie odnosnie uczestnictwa Pana syna w odsluchach.
    Na poczatku pisze Pan,ze dzwiek z 009 bardzo mu sie spodobal.Podkoniec jednak pisze Pan,ze syn stwierdza,ze czasami nieda sie tego sluchac (mowa wciaz o 009).
    Z kad az taka ogromna rozbieznosc.
    Pozdrawiam
    Przemek

  3. Piotr Ryka pisze:

    Omega była czarno-złota. O numerację muszę zapytać właściciela i jutro odpowiem.
    Drugie pytanie jest bardzo dobre. Nawet miałem to w samej recenzji wyjaśnić, ale i tak jest strasznie długa, a poza tym pisałem ją w pośpiechu, pod naciskiem konieczności zwrotu wzmacniacza, kończąc o piątej nad ranem. Jednak błędu w tej pozornej sprzeczności nie ma. W grę wchodzą różne nagrania i skupienie na odsłuchu. Mówiąc, że chwilami nie da się tego słuchać, syn miał na myśli utwór „Black Hole Sun” z płyty „Superunknown” grupy Soundgarden. Wysłuchał go starannie już po tym jak wcześniej chyba słuchając muzyki poważnej zachwycił się tą wibracją. Porównał na obu słuchawkach i o SR-009 powiedział co zacytowałeś, dodając, że realizator Brendan O’Brien na pewno nie byłby dumny ze swojej roboty po wysłuchaniu jej na nowych Staksach.
    Potwierdza to jak prezentacja SR-009 jest zwodnicza. Jak potrafi mamić i zachwycać, ale kiedy porównywać ją uważnie z żywą muzyką, wypada nieprawdziwie. W każdym razie jest tak bardzo często. Ale z własnym wzmacniaczem Staksa jest pod tym względem całkiem zadowalająco i tak też napisałem.

  4. Przemek pisze:

    Rozumiem Piotrze.
    Nawiazujac do 009 vs K1000 chyba nie chcesz powiedziec ,ze syn woli sluchac grunge na K1000 niz na 009?

    Chcialbym tez zauwazyc ,ze na stronie 8 swego testu troche wprowadza Pan w blad potencjalnego zainteresowanego Staxami piszac,ze dopiero dzielony Accuphase za 160.000zl.
    zagra ze Staxem.
    Mysle ,ze pomiedzy Ayone 3s a tym Accu zanalazlo by sie kilka wspanialych odtwarzaczy z roznego przedzialu cenowego odpowiednich do Staxa.

    Pozdrawiam

  5. Piotr Ryka pisze:

    Co do odtwarzacza, to zapewne by się znalazł, ale uczciwość recenzencka pozwala pisać jedynie o tym co się samemu usłyszało. Inną kwestią jest, czy odtwarzacz równorzędny z nowym dzielonym Accuphase za mniejsze pieniądze da się znaleźć.

    Odnośnie słuchania ciężkiego rocka, to w recenzji jest głównie odniesienie do obu Staksów. AKG K1000 będę z Accuphase słuchał dopiero dzisiaj i w recenzji odtwarzacza na pewno o tym będzie. Nie mam już jednak Staksów i wszelkie odniesienia będą musiały być pośrednie. A syn i tak woli słuchać rocka na HE-6.

    1. Topsy pisze:

      Well, its good that it is starting to sound betetr. I am a believer that audio electronics, cabling and phono cartridges do improve with break in. But at least with the gear that I have purchased, the products usually sound great around the 200 250 hour mark and while they may improve after that its usually fairly subtle and hard to notice since you are usually too busy enjoying the sound at that point. The Esoteric digital gear does require long break in periods as well. But at least in the case of Esoteric they sound great after about 200 hours and its fairly subtle improvements after that. A friend of mine purchased the ARC DAC 8 and it has a sticker on the plastic wrapping inside the box stating a break in period of 600 hours and another friend has purchased the ARC Reference Anniversary preamp and it has the same sticker with the 600 hour break in period. But I have heard both of these at around the 200 hour mark and they sound great. I’m sure the PD will get betetr but I would agree that it should have the character of the top notch sound by 300 hours. The one that my friend had on demo sounded good, but clearly not in the league of the Scarlatti or his analog. I’ll be curious to learn what you finally hear.

  6. baipu.info pisze:

    “Wzmacniacz Dubiel Accoustic Eurydice | hifiphilosophy” was in fact a relatively wonderful article, .
    Continue writing and I’ll keep reading through! Thank you -Nilda

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wiem, że to spam, ale przynajmniej sympatyczny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy