Recenzja: Stax SR-507 Lambda

Budowa i ergonomia

Stax_SR-507_9   Lambdy tym się różnią od Omeg, że mają muszle podłużne a nie okrągłe i nie inaczej jest w tym wypadku. Inna jest tylko barwa, bo poprzednie SR-404 były brązowe, a SR-507 są czarne. Dobrze, że kolor uległ zmianie, bo ów brąz zalatywał cokolwiek biegunką i krótko mówiąc, ładny nie był. Pozostał jednak nie tylko podłużny kształt, ale i surowiec, albowiem przetworniki nowych Lambd także są obudowywane plastikiem. Słyszałem narzekania na tego plastiku skrzypienie w modelu poprzednim, lecz w egzemplarzu którym dysponuję żadnego skrzypienia nie ma. Bezszelestnie i ze sporą siłą docisku układa się na głowie, dokładnie obejmując uszy podłużnymi, skórzanymi padami, o profilu lekko odginającym przetwornik na zewnątrz ku tyłowi, by stworzyć namiastkę odsłuchu kolumnowego.

Słuchawki siedzą bardzo solidnie i żadne, nawet gwałtowne, ruchy słuchacza nie są wstanie ich przemieścić. Można też dokonać regulacji wysokości zawieszenia; nietypowo, bo po stronie wewnętrznej pałąka. Za dużą siłę docisku odpowiada właśnie ów pałąk z tworzywa, niezbyt estetycznie zawieszony wysoko nad czubkiem głowy słuchającego, a sama głowa z kolei jest bezpośrednio obejmowana przez dość szeroką skórzaną opaskę.

Stax_SR-507_10Od strony estetyki i wygody nie jest to żadna rewelacja i model 507 pozostaje dość daleko w tyle za Omegą, ale żadnych wyraźnych pejoratywów też nie ma, choć plastik i trochę idiotycznie wysoki pałąk nie stanowią zalet, zwłaszcza w odniesieniu do słuchawek, za które płacimy ponad cztery tysiące złotych.

Parę cierpkich słów wypada też niestety powiedzieć o opakowaniu. Składa się ono z tekturowego pudełka i styropianowej formy. Jak na flagową Lambdę to chyba trochę za mało, tym bardziej, że owa forma jest zaprojektowana byle jak, zmuszając do mozolnego i bardzo ścisłego upychania w niej kabla, dla którego przeznaczono o wiele za mało miejsca. W efekcie spakowanie słuchawek zabiera masę czasu, a tekturowe pudełko na pewno szybko się zniszczy podczas ewentualnych wojaży. Od razu przypomina się tu tektura od Grado, o którą jest tyle awantur, ale tam przynajmniej słuchawki można spakować błyskawicznie, a porządne drewniane pudełko dokupić.

Stax_SR-507_6Od strony technologicznej producent chwali się dwoma istotnymi udoskonaleniami. Kabel przyłączeniowy jest wykonany z miedzi 6N pokrytej srebrem, co ma poprawiać balans tonalny i ułatwiać transmisję szerokiego spektrum częstotliwości. Każdy z jego sześciu przewodów sam okazuje się siedmiożyłowy. Przede wszystkim jednak udoskonalono budowę przetwornika, oprawiając go w doskonalszy sposób i wykorzystując do jego konstrukcji cieńsze tworzywo na membranę. Tym sposobem otrzymujemy nową Lambdę, jak zapewnia Stax – zdecydowanie najlepszą w historii.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy