Recenzja: Zingali Client 3.15 Evo

Odsłuch

Początkowe trudności

I w pięknym wykończeniu.

Mógłbym o tym nie pisać, zajmując postawę wyniosłą „wydalania marmuru”, przypisywaną przez Mozarta innym kompozytorom w Amadeusie Miloša Formana. Ale recenzja to literatura faktu, że tak to szumnie wyrażę, a zatem fakty najważniejsze i nie ma co się puszyć. Więc w ramach faktografii fakt odnotuję następujący: zaczęło się nieszczególnie. System odpalam i słucham, dochowawszy wszelkich procedur – to znaczy lampy trzy godziny pod prądem, membrany rozruszane, a recenzent wyspany, nie zmęczony i trzeźwy. Ba, nawet słuchaniu muzyki chętny, co u mnie nie jest regułą, wbrew tradycyjnym audiofilskim zaklęciom: „muzyka dla mnie wszystkim”. Dla mnie nie, ale lubię, czasami nawet bardzo. I właśnie miałem ochotę, zwłaszcza że te kolumny taaakie. A tu gra – owszem, dobrze – ale żeby jak za sto osiemdziesiąt tysięcy, to nie całkiem. Zbyt mało angażująco, tak bez rzucania czaru. Niby wszystko w porządku, a jednak nie w porządku, bo chciałoby się więcej. Będzie kłopot – przemyka mi przez głowę – i się niemało zasępiłem. Bo jakim, kurczę, prawem? Wszak to Zingali – i na dodatek sztandarowe. Właściwie prawie, to znaczy nie te największe, ale średnie. Dzięki temu lepiej pasujące do wnętrza; technologicznie poza średnicami głośników identyczne. Gdzie w takim razie przyczyna? Bo pomieszczenie odpowiednie, tor zacności, a same kolumny znam i grać powinny ekstra. Magicznie i na cały audiofilski regulator – tymczasem coś nie tak. Więc może dzień nie taki? Może poczekać do wieczora? Może inny odtwarzacz?

Zaskakujące wybrnięcie 

Korzystając z toru już rozgrzanego zabrałem się za słuchawki, konkretnie za zrecenzowane niedawno Ultrasone Tribute 7 w rozlicznym wianuszku porównań. Ale Ultrasone też mnie wówczas rozczarowały, bo nie szał żaden i na dodatek przestery basowe – bas jakiś nieprzyzwoity, do wszystkiego się mieszający. Tymczasem wcześniej, przy komputerze, wcale. To już mnie rozzłościło –  i nie będę wszystkiego przytaczał, ale koniec końców stanęło na tym, że jak tych przesterów ma nie być, to musi zostać zmieniony kabel zasilający przy przetworniku. Relacjonując dokładniej – wpadłem na to nie bezpośrednio, a testując te Ultrasone diagnostycznie z własnym odtwarzaczem jednoczęściowym, a nie dzielonym Ayonem, od którego zacząłem i którego zacząłem podejrzewać o złe rzeczy. Przy prostszym i lepiej sobie znanym źródle sprawdzając kable zasilające i sytuację ogólną, by na koniec uzyskać zupełny brak przesterów i wraz z tym zdecydowanie lepsze brzmienie przy zmienionym kablu zasilającym. A przy okazji też złość ogromną na wszystkich tych, których zdaniem te zasilające nic nie zmieniają. Bardzo bym chciał to jeszcze raz od nich usłyszeć w kontekście tej tu zabawy, ale to sami teoretycy, do słuchania się nie zniżają.

Prawdziwa włoska robota.

Ten wstęp się robi przydługi, więc tylko jeszcze dorzucę, że kabel zło przynoszący był trzy razy droższy od skutecznego; ale tak właśnie nieraz bywa, gdyż te drogie się popisują. I czasem to dobrze idzie, lecz kiedy indziej katastrofa. Popisy bywają użyteczne przy sprzęcie obarczonym ułomnościami; potrafiąc je maskować, niejednokrotnie wręcz nadganiać. Ale kiedy tych ułomności nie ma, zjawić się może karykatura. I tak było tym razem, jako że basu flagowym Ultrasone nie brak, a innym słuchawkom tak. Więc kiedy inne zyskiwały, dla nich stawało się źle.

Zmęczonemu szarpaniną ze słuchawkami nawet mi nie przyszło do głowy wracać do sprawy kolumn. Dnia następnego kończyłem odsłuchy Ultrasonów (bardzo z siebie zadowolony i cały czas odgrażający się w duchu tym kablowym niewiarkom) – do kolumn wróciłem dopiero po kilku dniach. I już kiedy je odpalałem – jeszcze kucając pomiędzy nimi przy włączniku końcówki mocy – momentalnie mnie uderzyło, że magia w te Zingali weszła. Takie bywają przygody, tak trzeba ze wszystkim się cackać i na wszystko uważać. A jak mi któryś jeszcze raz powie, że kable zasilające nie zmieniają, to zastrzelę na miejscu.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

11 komentarzy w “Recenzja: Zingali Client 3.15 Evo

  1. Paweł pisze:

    Panie Piotrze,
    który to kabel tak psuł. Czyżby ten japoński w czerwonym kolorze. Nie chcę robić antyreklamy więc nie wymieniam marki?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, nie japoński. I kabel jest w sumie w porządku, ale taki do bardziej specjalnych, nieoczywistych zastosowań.

  2. Kolumny są niesamowite, ale i też pokazują błędy w konfiguracji i wszystko to wyszło klarownie w recenzji. Świetnej nota bene.
    Warto też wspomnieć, że wylot powietrza od spodu, czyli ta płoza, ma kształ taki, że działa jak tuba, bo na wejściu jest mniejsza średnica niż na wyjściu

    1. Piotr Ryka pisze:

      Te kolumny są jak prawdziwy instrument – trzeba umieć na nich zagrać. Co na szczęście nie jest aż jak przy instrumencie trudne; po odpowiednim zestawieniu gra samo. Poza tym to tuby, a głośniki tubowe są ogólnie łatwiejsze – i napędowo, i brzmieniowo. Niemniej te pokazują tak dużo, że wszelkie niedociągnięcia wyłażą. W porównaniu z trudnościami stawianymi przez takie Focal Utopie to jednak betka, a i brzmienie finalnie lepsze.

  3. Miltoniusz pisze:

    Panie Piotrze, co się stało, że od kilku recenzji praktycznie przestał działać tryb Reader na iPhone? (możliwość odczytu w ramach strony www dużego tekstu na ciemnym tle). To fantastyczna rzecz i jedna z głównych zalet iPhonów- bez tego trzeba się męczyć z małymi literkami.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie mam pojęcia. Trzeba było wcześniej zgłaszać, a tak to informatycy dopiero po świątecznej przerwie sprawdzą.

  4. Adam K. pisze:

    Panie Piotrze, wiem, że to nie w temacie, ale chciałem zapytać, czy miał Pan okazję zapoznać się z kablami słuchawkowymi Cardasa? A jeśli tak, czy ich sygnatura brzmieniowa jest podobna jak pozostałych kabli tej firmy, tzn. grają raczej ciepło i gęsto?
    Dziękuję za odpowiedź i wszystkiego dobrego na święta!

  5. Adam K. pisze:

    Ojoj, ale ze mnie gapa, przecież nawet recenzował Pan jeden z kabli Cardasa. Teraz dopiero znalazłem.

    1. Tadeusz pisze:

      Cross to nic specjalnego te Clear całkiem całkiem ,miałem okazje porównać .

    2. Piotr Ryka pisze:

      Ten droższy podobno jest dużo lepszy. Słyszałem też bardzo dobrze grający cały system okablowany Cardasami.

  6. alex50pl pisze:

    Zingali…
    Cóż powiedzieć. Jak ich nie możecie kupić to lepiej nie słuchać.
    Potem nic już nie będzie takie samo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy