Badania odsłuchowe cd.
Przy odtwarzaczu
Fakt nieposiadania przez testowego Cairna innego wyjścia cyfrowego niż optyczne uwolnił mnie od sprawdzenia przetwornika Sonomy z czytnikiem płyt CD, lecz nie uwolnił od dwóch podejść, ma bowiem optyczne wejście przetwornik PrimaLuny, którego alternatywnie użyłem. Zacznijmy od odtwarzacza solo. Poza ogólnym, spodziewanym faktem wyższej nieco jakości materiału płytowego od przeciętnego plikowego, mogłem tu odnotować jedynie to, że brzmienie pokazało się bardzo podobne do prezentowanego przez samą Sonomę czerpiącą sygnał od HiFace EVO. To był ten sam styl spokojnej pozornie codzienności, którego niespokojnym w sensie emocji czynnikiem był uderzający realizm. O włos głębsze i bardziej wycieniowane brzmienia płytowe wciąż miały imponującą naturalizmem szarość pozbawioną sztucznych kontrastów i nadwymiarowego dzwonienia. Wciąż miały też rzecz inną, która bardzo mi imponowała – kontrolowaną wysokość sopranów przy wyjątkowo obszernym na trzeci wymiar rozpostarciu. Całe brzmienie zyskiwało tym samym postać trójwymiarowości niecodziennej – niecodziennej w sensie reprodukcji muzycznych; codziennej w sensie prawdy, którą te reprodukcje gubią. Nic właściwie ponad to nie ma tu do dodania – stężona (jeśli tak można powiedzieć) atmosfera naturalizmu z udziałem dziennego światła, normalnej gęstości dźwięków, normalnej ich szybkości, normalnego czasu wybrzmienia, normalnego wszystkiego. Normalność i raz jeszcze normalność, ale jako coś nienormalnego, bo takiej normalności w materiale brzmieniowym tworzonym przez aparaturę audio prawie się nie spotyka. Regułą podkręcanie i ozdobniki – dosypywanie sopranowych igiełek, powiększanie pogłosów, przyciemnianie, zaparzanie brzmieniowej herbaty do jak najmocniejszej esencji, ogólnie biorąc – popisy. W kontrze do tego słuchawki BRAVURA popisują się normalnością. A wierzcie mi, to jest popis! Ktoś nomen omen otrzaskany z sopranowymi trzaskami aparatury audio momentalnie wyczuwa, że znalazł się w innym świecie, w realiach prawdziwego życia, a nie teatralnej inscenizacji. Od jego gustu będzie zależeć, czy wybierze pozbawioną sztucznych ozdób normalność, czy woli teatralny nastrój z jego niecodziennością.
Przy odtwarzaczu z przetwornikiem PrimaLuna
Już na początku opisu brzmienia zwracałem na to uwagę, że brzmienia brane z życia łączą jak gdyby przeciwieństwa. Z jednej strony normalny dialog ma walor powszedniości, o ile tylko, rzecz jasna, nie przeradza się w awanturę, z drugiej brzmienia prawdziwych instrumentów muzycznych nawet w mało akustycznie aktywnych wnętrzach cechuje takie bogactwo i złożoność, których nie jest w stanie bez uszczuplenia odtworzyć nawet najlepsza aparatura. O tym, że tak jest w istocie, przypomniał mi odtwarzacz z zewnętrznym przetwornikiem, ale przypomniał przewrotnie. To źródło sygnału cechowała bowiem dalej posunięta umiejętność odtwarzania bogactwa przy ciągłym jeszcze pozostawaniu w obrębie naturalności aranżacji. Już więcej świergotu w sopranach, lecz wciąż one trójwymiarowe w stopniu nieczęsto spotykanym; już mocniej zaznaczające się pogłosy, ale wciąż naturalne i całkowicie pozbawione zniekształcającego dudnienia. Większa już dźwięczność ogólna, a z drugiej strony ludzkie głosy ciągle naturalnie spokojne, nie rasowane ani echem, ani podbiciem sopranów. Ogólnie zatem wyższy poziom odtwórczy i większe zaciekawianie słuchacza, ale to cięgle styl słuchawek BRAVURA i wzmacniacza SONOMA.
Żeby nie było, że tylko chwalę, dwie uwagi odnośnie. Trochę mi w tym zabrakło umiejętności tworzenia klimatu zadumy i posępności – angielsko-amerykańskie elektrostaty z większą łatwością tworzą stany emocjonalnej obojętności lub radosne. To jednak mało znaczy na tle ich realizmu, ta skaza jest maleńka. Druga jest duża, ale dotyczy bardzo wąskiego repertuaru i jest dzielona ze słuchawkami wstęgowymi RAAL. Na płycie pokazowej znanego tajwańskiego producenta głośników, Usher Acoustics, jest fragment zawsze przeze mnie używany z bębnieniem bębnów taiko. Potęga zmasowanego basowego ataku zawsze stanowi wyzwanie, któremu stosunkowo łatwo są w stanie sprostać najwyższej klasy słuchawki dynamiczne (brak zniekształceń), dość dobrze maskują swoje zniekształcenia słuchawki planarne, których membrany bijące o magnesy nie generują wyraźnych anomalii i nawet to ich bicie można brać za wyraz potęgi, natomiast większość elektrostatów i wstęgowe RAAL musiałem natychmiast wyłączać, bo były same zniekształcenia i obawa uszkodzeń. Jedynie elektrostaty King Sound i Audeze potrafiły sobie poradzić, z czego wniosek, że ich membrany są wystarczająco odległe od statorów i nawet reprodukcja najniższego basu w zmasowanej formie ataku na wysokim poziomie głośności nie powoduje u nich zniekształcających kontaktów. Dla zestawu BRAVURA/SONOMA była to dyskwalifikacja, ale normalny bas, brany od kontrabasu, bębna basowego, orkiestrowego kotła czy wiolonczeli, odtwarzany był prawidłowo.
Wyścig w domenie słuchawkowej trwa nieustannie. Pałeczkę sztafety przejęła na chwilę kosztująca dziewięć tysięcy dolarów Audio-Technica ATH-W2022.
https://www.audio-technica.com/en-us/headphones/best-for/audiophile/ath-w2022
Piękna słuchawka. Mam nadzieję, że jest liderem nie tylko cenowym wśród dynamicznych. 🙂 Czym się różni ta słuchawka za 9K$ od tej za prawie 13?
Pewnie są mega trudne do zdobycia przy tak ograniczonej ilości. Byłbym bardziej skłonny zaryzykować inwestycją w tą słuchawkę niz w Spirit Torino – Valkyria oraz recenzowany zestaw Brawura. A Ty Piotrze na co byś stawiał?
Sam stawiam nieodmiennie na AKG K1000 okablowane uziemionym Olympusem, tyle że bardzo rzadko ich słucham. Za to słuchałem wczoraj przez kilka godzin na zmianę przy komputerze zestawu DAC Bricasti M3 plus wzmacniacz słuchawkowy Phasemation ze słuchawkami raz HiFiMAN Susvara, raz Ultrasone T7. Oba układy rewelacja, a każdy ma, co nie ma drugi. Susvary czystym pięknem tchnącą melodyjność, a Ultrasone miażdżącą energię.
Jak już wiele razy pisałem, jest taki moment przejścia, za którym już nie pytamy o brzmienie, bo jest zabójczo świetne. Oba powyższe układy osiągały ten poziom, w każdym razie w moim odczuciu.
Pojawiło się na jednym bazarku kilka par K1000, ale trudno wyczuć czy są warte tej ceny i tak na prawdę który to już jest ich właściciel. Jeszcze nie tak dawno sądziłem, że trzeba się dobrze zastanowić, aby za słuchawkę dynamiczną dać więcej niż 10K. Czasy się zmieniają i ten pułap również, ale 40 i więcej K za dynamiczne. Czyżby Japończycy wymyślili coś zaskakującego, bo wielu twierdzi, że ta technologia już nie jest w stanie się jeszcze bardziej rozwinąć. Jeśli tak, to klienci tych pięknych słuchawek przede wszystkim zapłacą za unikat i piękne wzornictwo, oraz za dobre samopoczucie, że wsparli szlachetny cel. 🙂
Nie wiem czy ta Audio-Technica ma innowacyjny w sensie brzmienia charakter, przykład L5000 dowodzi, że to możliwe. Dla mnie bardzo niezwykłe są Ultrasone E7, E9 i T7 (to zasadniczo te same słuchawki). T7 konieczne do zrekablowania i wszystkie dają trochę za dużo pogłosu, ale oferowana przez nie energia i naturalizm ludzkich głosów pomimo niezwykłej ekstensji sopranowej i basowej to coś naprawdę szczególnego. (Być może sam za dużo wagi przykładam do energetyczności dźwięku, może na innych to tak nie działa, wolą spokojny przekaz.)
Nauszniki i pałąk są wykonane ze skóry jelenia, co zapewnia długotrwałą trwałość i wygodę – za ta cene szukaja prawdziwych jeleni…
Nie wiem, czy słuchawki elektrostatyczne raziły kiedyś kogoś prądem, ale te tutaj to ponad 1000V na głowie – no, brawura!
Też nie wiem czy raziły prądem, ale jakością niektóre na pewno.