Recenzja:  VOVOX Vocalis Protect IC i Vocalis Power

Odsłuch: Vocalis Power

Pośrodku ten sam oplot, a wtyki od Wattgate.

   W przypadku kabla zasilającego kłopoty z tańszą konkurencją nie zaistniały. Miałem pod ręką kosztującego circa 700 złotych (nie widzę go w ofercie krajowej) IsoLink Wave od angielskiego ISOL-8, czyli od Nicka Poulsona. Solidny kabel a niedrogi od jednego z najlepszych w świecie specjalistów kontroli rozsyłu energii, czyli akurat coś takiego, co mogło ujawnić postęp wraz z gotowością do ponoszenia większych wydatków, albo ujawnić takowego brak.

Na początek muszę pochwalić produkt ISOL-8. Naprawdę szkoda, że brak tego kabla w krajowej ofercie, bowiem po pełnym ograniu (co trwało dosyć długo) okazał się pierwszorzędny. Mógłbym o nim napisać, że gra sympatycznie, ale to by sugerowało, że głównie jest gładki i ciepły, z dorozumieniem w tle, że niewiele ponadto. Tymczasem kabel jest pełnowymiarowy, dobry pod każdym względem. Owszem, temperaturę podnosi powyżej zera neutralności, ale to czyni muzykę żywszą i bardziej angażującą, a nie zdeformowaną. Wyraźnie pod tym względem bliski okazał się produktom od japońskiego Harmoniksa, a muszę szczerze przyznać, że kable tego producenta szczególnie sobie cenię. Na pewno nie jako jedyne, ale na pewno jedne z „tych”. Więc ciepło i przyjazna postać podobne do szkoły Harmoniksa, a jednocześnie żywość, gęstość i dużo informacji. Tak grać z tym IsoLink zaczęło, że aż musiałem użyć kontrolnie zwykłej komputerówki, by nie wpaść w sidła szkoły „kable zasilające nie grają”. Ale spokojnie – grają, grają – a tylko firma ISOL-8 potrafiła tani a aż tak dobry zrobić. Więc w sumie mnie ten niezbyt gruby, bladozielony IsoLink zaskoczył, tym bardziej że jego brzmienia nigdy nie poddawałem analizie, a tylko służył w torze do wygrzewania słuchawek.

Napisałem aż tyle o kablu nie recenzowanym, abyście mieli jasność odnośnie jego zalet i by tym samym napocząć sprawę o kablu tytułowym, który z nim sparingował. W tej sytuacji bowiem łatwo mogło się zdarzyć, że VOVOX Vocalis Power okaże się nie nadążać. W końcu nieraz tak bywa, droższe nie musi być lepsze. Ale się tak nie zdarzyło. Zdarzyło mi się natomiast usłyszeć dużą różnicę stylu na generalnie zbliżonym pułapie. Różnicę do zwięzłego scharakteryzowania (tak samo jak w przypadku interkonektu) jako styl szkoły profesjonalnej. Ale jak można IsoLink Wave skrzywdzić skrótowym „kabel miły”, tak można Vocalis Power skrzywdzić mianem „profesjonalny”.

Dwie niedrogie sieciówki i obie pierwszorzędne.

Bo choć „profesjonalny” w obiegowym znaczeniu jest synonimem wysokiej klasy (zawodowy kierowca albo bokser to ktoś budzący szacunek), ale nie w branży audio. Tu zawodowy znaczy: postny, do bólu neutralny, nijaki – nie chcący się angażować, wolący stanąć z boku. Co prawda na audiofilskich łamach często można znaleźć wywody o ideale dla kabla jako z toru zniknięciu, ale to są imaginacje, w praktyce tak to nie działa. W rzeczywistości się porównuje, próbuje różnych kabli. I nie ten wygrywa z innymi, który najbardziej zniknął, a ten z najlepszą muzyką. Więc VOVOX wcale nie znikał, tylko przejawił styl. Styl o manierze profesjonalnej, ale daleki od nudziarstwa. Z profesjonalnych ciągot zostało właściwie jedno – neutralna temperatura. Nie podnosił jej jak Harmonix, o kilka stopni była niższa. Akurat dokładnie taka, aby nie było zimno ani ciepło. Żadnej rozgrzanej atmosfery i najmniejszego schłodzenia. Dokładna neutralność, temperatura obojętna. I to mogłoby być nudne, ale od razu wkraczał atut, który tę nudę zabijał – kabel podawał dużo tlenu. To mocno mnie zaskoczyło, albowiem nie słyszałem wcześniej kabla z rodziny power, który by wyraźnie to robił. Ściemnienie-rozjaśnienie, gładzenie-chropowatość, analiza lub komasacja – te cechy jak najbardziej. Ale żeby maska tlenowa? Nie, to się jeszcze nie zdarzyło. A VOVOX – tak, a właśnie.

Bardzo wyraźnie było słychać, że dźwięki są natleniane, a wraz z tym szersze, swobodniejsze i bardziej transparentne. Jednocześnie trochę wyżej i przenikliwiej ciągnięte na górze oraz cokolwiek mocniej odczuwalne pogłosy i więcej informacji o jakości nagrania. Coś zatem więcej z analizy, a mniej z upiększania (o ile wziąć tlen w nawias, bo on na pewno upiększał). Względem porównywanego ISOL-a brzmienie odrobinę mniej gęste i bardziej zwrócone ku opisowi powierzchni – z oddaniem wyraźniejszych i bardziej z meszkiem faktur, a bez aromatycznego miąższu. Co głównie jako skutek zwiększającego objętość i zmniejszającego gęstość tlenu, dzięki któremu swoboda łapania oddechu, ale nieznacznie mniejszy ciężar własny. Więc zaraz zapytacie o bas i o potęgę, ale tu dobre wiadomości: bas z należytym zejściem i przede wszystkim (naprawdę) transparentny, czy jak to niektórzy wolą określać – rozdzielczy. A wraz z tym basem potęga, bo zawsze tak to bywa. Kabel angielski wyraźnie bardziej ścieśniał i dociążał, a szwajcarski zwiększał objętość i prześwietlał. Jedno i drugie było dobre, ale intuicja (przynajmniej moja) wolała szkołę szwajcarską.

Wtyk z mocną kropą, że sprawy orientacji żyły gorącej w gniazdku nie przeoczysz.

Bardziej to było spektakularne, więcej wraz z tym się działo. Przy czym brać trzeba pod uwagę, że te różnice nie były duże, a tyko tak to wyglądają w opisie, który na różnicach bazuje. Niemniej kable grały odmiennie, to dobrze dało się słyszeć. Już choćby tylko w wokalach, które ISOL ocieplał i kładł nacisk na ich ładność, podczas gdy VOVOX bardziej analizował i bardziej je ukazywał w autentycznej nagości. Bez (udanego skądinąd) upiększania, a bardziej trzeźwo, „profesjonalnie”. By nic nie utrudniało rozpoznania, z czym mamy do czynienia. I była też oczywiście różnica atmosfery. VOVOX poprzez swe przenikliwsze i wyżej ciągnięte soprany organizował większą przestrzeń, dawał więcej tajemniczości i większą sprawiał rzewność, a także więcej podawał informacji i lepsze widzenie na głębię. Bez ciepła, bez łaszenia i bez skomasowanej ciężkości. W odbiorze przede wszystkim był żywy i oferował dużą ilość nakładających się w uporządkowany sposób dźwięków, podczas gdy ISOL był ciepły, skondensowany, wsobny i gęsty.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

11 komentarzy w “Recenzja:  VOVOX Vocalis Protect IC i Vocalis Power

  1. Artur pisze:

    Ktoś to w PL sprzedaje?

  2. Stefan pisze:

    Jaki to kabel srebrny do D8000?

    1. Stefan pisze:

      A widzę, fabryka.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Trudny kabel, ale jego atuty udaje się wyzyskać na rzecz bezpośredniości.

  3. Paweł pisze:

    Mam dwa kable isol-8 (isolink) w najwyższej wersji kupione w mojeaudio u p. Krzysztofa Owczarka, jestem przekonany, że nadal jest dystrybutorem wszystkich produktów Nicka Poulsona.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Może, ale w sklepach jakoś nie wypatrzyłem.

  4. Janek pisze:

    Szkoda za fazowosc oznaczona blednie. Amatorzy 😂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dlaczego błędnie? Poprawnie.

      1. Artur pisze:

        Jeśli kropka oznacza żyle tzw ciepłą to błędnie…

        1. Piotr Ryka pisze:

          Nic podobnego. W gniazdku żyła gorąca powinna być po prawej przy uziemieniu u góry.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy